poniedziałek, 5 grudnia 2016

2.17

-Olka wstawaj.- Usłyszałam głos Mikołaja, delikatnie szepczący do mojego ucha.
-Co się stało?- Zapytałam delikatnie otwierając oczy.
-Już po 7.- Powiedział z przerażeniem w głosie.
-I co z tego? Daj mi spać.- Powiedziałam nakrywając głowę poduszką.
-No ty chyba żartujesz.- Powiedział zabierając mi poduszkę.
-Proszę bardzo już nie śpię.- Krzyknęłam na niego.
-Olka, spokojnie ja chciałem tylko...
-Chciałem co? Od samego rana zepsuć mi dzień?
-Nie po prostu dziś wracasz do pracy i pomyślałem że nie chcesz się spóźnić.- Powiedział robiąc niewinną i przestraszoną minę.
-Co? To już dziś?
-Tak, dziś.- Odparł a ja się uśmiechnęłam.
-No to co tak siedzisz, wstawaj i szykuj się do pracy.- Powiedziałam uradowanym głosem i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i po 20 minutach byłam już gotowa do pracy. Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni. Na stole stało już śniadanie. Dzieciaki siedziały grzecznie i wsuwały kanapki. Mikołaj stał oparty o blat kuchenny przy oknie i pił kawę.
-Smacznego.- Powiedziałam stając obok Mikołaja.
-Dzięki.- Powiedziała Dominika i się do mnie uśmiechnęła.
-Dobra ja już lecę bo Kaśka na mnie czeka.- Powiedziała Ania biorąc łyk herbaty i chwytając w dłoń nadgryzioną kanapkę. Podeszła do mnie dała mi buziaka w policzek, to samo zrobiła z Mikołajem.
-Uważaj na siebie.- Krzyknął Mikołaj.
-Miłej nauki.- Krzyknęłam.
-Od kiedy nauka jest miła.- Ania wróciła się do kuchni.
-Zmykaj już.- Powiedziałam udając złą. Ania wybiegła z bloku. Przez okno widziałam jak wita się z koleżankami i razem idą do szkoły.
-A wy jeszcze się nie zbieracie?- Zapytał Mikołaj widząc że Dominice i Markowi nigdzie się nie śpieszy.
-My dziś mamy na 11 dopiero.- Powiedział Marek.
-A dlaczego?- Zapytałam zdziwiona.
-No odwołali nam dziś zajęcia na pierwszych trzech lekcjach bo są próbne matury.- Powiedziała Dominika.
-Aaaa.- Odparłam biorąc łyka kawy.- Kto mi ją posłodził?- Zapytałam czując słodki posmak na podniebieniu.
-Pijesz moją kawę.- Powiedział Mikołaj trzymając w dłoni identyczny kubek.- Musieliśmy się pomylić.- Dodał śmiejąc się.
-Najwidoczniej.- Powiedziałam uśmiechając się.
-A ty tato do pracy nie jedziesz?- Zapytała po chwili Dominika.
-Kurde, jeszcze się spóźnimy.- Powiedziałam odstawiając kubek z kawą na stół.
-To ciocia też jedzie?- Zdziwił się Marek.
-Tak dziś wracam do pracy. Cholera zapomniałam się pomalować.- Krzyknęłam w pewnej chwili krzątając się po kuchni bez celu i pobiegłam do łazienki. Zrobiłam szybki makijaż i byłam gotowa. W pracy byliśmy chwilkę przed dziewiątą, można by rzec że idealnie zdążyliśmy. Szybko przebraliśmy się w mundury i poszliśmy na odprawę. W pokoju prewencyjnym panowała dziwna atmosfera a może ja się już odzwyczaiłam. Do pomieszczenia weszła Pani Komendant. Po jej minie wiedziałam że nic dobrego nas dziś nie spotka. Siadła naprzeciwko stołu i przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Spojrzałam na Mikołaja ale po jego minie widziałam że sam nie wie o co chodzi.
-Nie wiem co powiedzieć.- Powiedziała Jackowska a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.- Może zacznę od tych dobrych wieść. Witamy z powrotem w naszych szeregach sierżant Wysocką.- Powiedziała próbując się uśmiechnąć.- Od dziś pracę w naszej komendzie zaczyna również Dominika Kowalska. Mam nadzieję że miło ją tu przyjmiecie choć przy obecnej chwili nie wiem czy to możliwe.- Powiedziała Jackowska a Dominika spojrzała na mnie pytająco wzruszyłam tylko ramionami.
-No dobrze, to pora na te gorsze wiadomości.- Powiedziała Jackowska a po jej policzku ponownie zaczęły spływać łzy.- Mam dla was nie najlepsze informacje. Mieszko Pawlak, zakończył służbę jak pewnie większość z was wie, zmarł w tragiczny sposób. Mam tylko nadzieję że dorwiemy tych zbrodnialców.- Powiedziała a mi do oczu momentalnie napłynęły łzy. Nie mogłam uwierzyć że mój jeszcze tak niedawno partner z patrolu nie żyje. Po tych słowach grunt zarwał mi się pod nogami. Już nic do mnie nie docierało.
-Olka, Olka idziesz?- Zapytał mnie Zapała delikatnie szarpiąc za ramie.
-Tak już idę. A nie wiesz z kim mam dziś patrol?
-Olka ty spałaś teraz?
-Nie ja po prostu nie wierze w to że Mieszko....- Zaczęłam płakać.
-Spokojnie Olka, uspokój się, teraz musimy skupić się na pracy.- Powiedział Zapała. Klepiąc mnie delikatnie po ramieniu. Wstałam z krzesła i wyszłam z nim na korytarz.
-To co czekam na ciebie w radiowozie.- Odrzekł a ja kiwnęłam głową. Krzysiek odszedł kawałek a zza zakrętu wyszła Pani komendant.
-Ola pozwól do mnie.- Powiedziała smutnym głosem. Kiwnęłam głową i udałam się w stronę jej gabinetu.
-Coś się stało?- Zapytałam wchodząc do pomieszczenia.
-Siadaj proszę. Ola bo ty z Pawlakiem dość długo jeździłaś w patrolu prawda?
-No tak, jakieś cztery miesiące zanim Pani do nas przyszła, ale nie rozumiem czemu Pani o to pyta.
-Może ci się zwierzał, opowiadał co robi po pracy?
-No tak, w końcu o czymś musieliśmy w radiowozie rozmawiać jak nie mieliśmy interwencji.
-No i....
-Mieszko często chodził do szpitala.- Powiedziałam a po policzku spływały mi łzy.
-Ola rozumiem że to trudny temat dla ciebie ale czy mówił ci może że ma jakiś wrogów?
-Mieszko...w życiu. On był zbyt dobry. Przepraszam ale ciężko mi mówić o nim jako o zmarłym.- Powiedziałam wyciągając z kieszeni chusteczkę.
-Rozumiem. Gdybyś sobie jednak coś przypomniała przyjdź do mnie.
-No dobrze.- Odparłam i podniosłam się z krzesła.
-Ola jeszcze jedna sprawa.
-Tak.
-Policjanci z pionu kryminalnego będą chcieli na pewno z tobą rozmawiać. Z tego co nam wiadomo to ty i Białach mieliście z nim najlepszy kontakt.- Odparła Jackowska, a ja wciąż nie mogłam opanować emocji.- Ola jak nie jesteś dziś w stanie pracować...
-Nie nie, dam radę.- Odparłam i wyszłam z gabinetu. Oparłam się o ścianę a po policzkach coraz mocniej zaczęły mi spływać łzy. Spojrzałam na korytarz, wydawał się taki pusty, smutny, jakby opłakiwał śmierć kogoś bliskiego. Zjechałam po ścianie na podłogę. Podkuliłam nogi a dłońmi zakryłam twarz. Przez moją głowę przelatywały wspomnienia z Mieszkiem w roli głównej. Nasz pierwszy patrol, Mieszko wtedy starał mnie się rozweselić, to była rocznica śmierci mojej mamy. Założył na nos taki śmieszny nos klauna i krążył dookoła mnie starając się wywołać uśmiech na mojej twarzy.
-Ola, tu jesteś. Wszędzie cie szukam.- Odparł Zapała siadając obok mnie.
-Jak nie jesteś w stanie dziś....
-Jestem, już wszystko dobrze.- Powiedziałam ocierając łzy. Podniosłam się i spojrzałam na Krzyśka. - Czekam w radiowozie.
-Dobra, to zrobię nam kawę i już do ciebie idę.- Odparł a ja poszłam w stronę wyjścia. Gdy mijałam recepcję zaczepiła mnie Dominika.
-Olka, możesz na chwilkę?
-No w sumie Krzysiek jeszcze nie przyszedł, dwie minutki.
-Co tu się dzieje? Czemu wszyscy płaczą?
-Mieszko był jednym z nas, ale jakoś nie chcę o tym gadać.
-Byłaś z nim blisko?
-Jezu co to jakieś przesłuchanie.- Wrzasnęłam na nią. Jej oczy momentalnie się zaszkliły.
-Przepraszam, nikogo oprócz ciebie nie znam chciałam się tylko dowiedzieć co się stało.
-Nie to ja przepraszam, mam po prostu zły dzień. Wiesz co jak zjedziemy z Krzyśkiem na przerwę to wtedy pogadamy.
-Kawusia.- Powiedział Zapała podając mi kubek z kawą.- A my się chyba nie znamy.- Jak zawsze, nie ważne co by się nie wydarzyło Krzysiek zawsze starał się zasłynąć swoim dobrym nastrojem jednak dziś nie był za bardzo w formie.
-Dominika Kowalska.- Odparła podając mu dłoń.
-Krzysztof Zapała miło mi poznać nową koleżankę.
-Mi również.- Odparła Domcia.
-To ja czekam w radiowozie.- Powiedziałam i opuściłam komendę. Ten dzień zaczął się dla nas fatalnie. Po kilku minutach byliśmy już z Krzyśkiem na patrolu. Dzień mijał bardzo wolno a na radiu była głucha wręcz cisza.
-Jakoś nie mogę przestać myśleć o Mieszku.- Zaczęłam rozmowę.
-Tak, Jak sobie pomyślę że to mogłem być ja. Nie wiem co by się stało z Tośkiem i Emilką.
-Krzysiek, przestań.
-Olka ale taka jest prawda cały czas narażamy swoje życie a ile ono jest tak naprawdę warte skoro jeden drugiemu potrafi je zabrać tylko dla kilku złotych.
-Jakoś mi się nie chce wierzyć że to był napad rabunkowy.
-O czym ty mówisz?
-Jak Mieszko trafił do szpitala....no ja cały czas nie wierzę w to że on by miał umrzeć bez przyczyny.
-Olka powinnaś odpocząć, zaczynasz dramatyzować.
-I mówi to koleś który przed chwilą układał scenariusz życia swoich dzieci gdyby to jego coś takiego spotkało.
-No dobra oboje musimy odpocząć. Która to godzina?- Zapytał Zapała a ja spojrzałam na zegarek w telefonie.
-Jest 14.34, to co przerwa na firmie?- Zapytałam.
-Jestem za.- Odrzekł zapała a ja chwyciłam za radiostację.
-00 zgłoś do 06.
-Co jest szóstka?
-Wpiszesz nas na przerwę?
-No dobra ale na firmę zjeżdżacie?
-No takie mamy plany a co?
-Tak z ciekawości pytam. Podejdźcie do mnie jak będziecie już na firmie.
-No dobra, to bez odbioru.- Powiedziałam odkładając radiostację na miejsce. Po kilku minutach byliśmy już w firmie. Zaparkowaliśmy radiowóz niedaleko wyjścia w razie nagłej interwencji i weszliśmy do budynku. Na głównym holu powiesili zdjęcie mieszka, było czarno białe a w lewym dolnym rogu miało przewieszoną czarną wstążkę. Do oczu ponownie napłynęły mi łzy. Stanęłam przed jego fotografią i wpatrywałam się w nią ciągle nie mogąc uwierzyć że go już nie ma.
-Olka czekam na ciebie u Jacka.- Powiedział Krzysiek delikatnie łapiąc mnie za ramię.
-Już idę.- Odparłam ostatni raz spoglądając na jego zdjęcie. Udaliśmy się do Jacka.
-O dobrze że już jesteście.- Powiedział gdy wchodziliśmy do jego biura.
-A coś się stało?- Zapytał Krzysiek.
-Tak, słuchajcie bo zrzucamy się na wieniec dla Mieszka.- Powiedział Jacek a ja już nie wytrzymałam. Wyszłam z dyżurki i poszłam do Jackowskiej. Zapukałam do drzwi.
-Wejść.- Wedle rozkazu weszłam do gabinetu.- Olka coś się stało?

-Ja nie dam rady.- Odparłam i nagle zrobiło mi się słabo. Zakręciło mi się w głowie, zrobiło się ciemno przed oczami. Nogi zrobiły mi się jak z waty, zaczęły się pode mną uginać. 

3 komentarze: