-Olka
wstawaj.- Usłyszałam głos Mikołaja, delikatnie szepczący do
mojego ucha.
-Co
się stało?- Zapytałam delikatnie otwierając oczy.
-Już
po 7.- Powiedział z przerażeniem w głosie.
-I
co z tego? Daj mi spać.- Powiedziałam nakrywając głowę poduszką.
-No
ty chyba żartujesz.- Powiedział zabierając mi poduszkę.
-Proszę
bardzo już nie śpię.- Krzyknęłam na niego.
-Olka,
spokojnie ja chciałem tylko...
-Chciałem
co? Od samego rana zepsuć mi dzień?
-Nie
po prostu dziś wracasz do pracy i pomyślałem że nie chcesz się
spóźnić.- Powiedział robiąc niewinną i przestraszoną minę.
-Co?
To już dziś?
-Tak,
dziś.- Odparł a ja się uśmiechnęłam.
-No
to co tak siedzisz, wstawaj i szykuj się do pracy.- Powiedziałam
uradowanym głosem i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic
i po 20 minutach byłam już gotowa do pracy. Wyszłam z łazienki i
poszłam do kuchni. Na stole stało już śniadanie. Dzieciaki
siedziały grzecznie i wsuwały kanapki. Mikołaj stał oparty o blat
kuchenny przy oknie i pił kawę.
-Smacznego.-
Powiedziałam stając obok Mikołaja.
-Dzięki.-
Powiedziała Dominika i się do mnie uśmiechnęła.
-Dobra
ja już lecę bo Kaśka na mnie czeka.- Powiedziała Ania biorąc łyk
herbaty i chwytając w dłoń nadgryzioną kanapkę. Podeszła do
mnie dała mi buziaka w policzek, to samo zrobiła z Mikołajem.
-Uważaj
na siebie.- Krzyknął Mikołaj.
-Miłej
nauki.- Krzyknęłam.
-Od
kiedy nauka jest miła.- Ania wróciła się do kuchni.
-Zmykaj
już.- Powiedziałam udając złą. Ania wybiegła z bloku. Przez
okno widziałam jak wita się z koleżankami i razem idą do szkoły.
-A
wy jeszcze się nie zbieracie?- Zapytał Mikołaj widząc że
Dominice i Markowi nigdzie się nie śpieszy.
-My
dziś mamy na 11 dopiero.- Powiedział Marek.
-A
dlaczego?- Zapytałam zdziwiona.
-No
odwołali nam dziś zajęcia na pierwszych trzech lekcjach bo są
próbne matury.- Powiedziała Dominika.
-Aaaa.-
Odparłam biorąc łyka kawy.- Kto mi ją posłodził?- Zapytałam
czując słodki posmak na podniebieniu.
-Pijesz
moją kawę.- Powiedział Mikołaj trzymając w dłoni identyczny
kubek.- Musieliśmy się pomylić.- Dodał śmiejąc się.
-Najwidoczniej.-
Powiedziałam uśmiechając się.
-A
ty tato do pracy nie jedziesz?- Zapytała po chwili Dominika.
-Kurde,
jeszcze się spóźnimy.- Powiedziałam odstawiając kubek z kawą na
stół.
-To
ciocia też jedzie?- Zdziwił się Marek.
-Tak
dziś wracam do pracy. Cholera zapomniałam się pomalować.-
Krzyknęłam w pewnej chwili krzątając się po kuchni bez celu i
pobiegłam do łazienki. Zrobiłam szybki makijaż i byłam gotowa. W
pracy byliśmy chwilkę przed dziewiątą, można by rzec że
idealnie zdążyliśmy. Szybko przebraliśmy się w mundury i
poszliśmy na odprawę. W pokoju prewencyjnym panowała dziwna
atmosfera a może ja się już odzwyczaiłam. Do pomieszczenia weszła
Pani Komendant. Po jej minie wiedziałam że nic dobrego nas dziś
nie spotka. Siadła naprzeciwko stołu i przez dłuższą chwilę
siedzieliśmy w milczeniu. Spojrzałam na Mikołaja ale po jego minie
widziałam że sam nie wie o co chodzi.
-Nie
wiem co powiedzieć.- Powiedziała Jackowska a po jej policzkach
zaczęły spływać łzy.- Może zacznę od tych dobrych wieść.
Witamy z powrotem w naszych szeregach sierżant Wysocką.-
Powiedziała próbując się uśmiechnąć.- Od dziś pracę w naszej
komendzie zaczyna również Dominika Kowalska. Mam nadzieję że miło
ją tu przyjmiecie choć przy obecnej chwili nie wiem czy to
możliwe.- Powiedziała Jackowska a Dominika spojrzała na mnie
pytająco wzruszyłam tylko ramionami.
-No
dobrze, to pora na te gorsze wiadomości.- Powiedziała Jackowska a
po jej policzku ponownie zaczęły spływać łzy.- Mam dla was nie
najlepsze informacje. Mieszko Pawlak, zakończył służbę jak
pewnie większość z was wie, zmarł w tragiczny sposób. Mam tylko
nadzieję że dorwiemy tych zbrodnialców.- Powiedziała a mi do oczu
momentalnie napłynęły łzy. Nie mogłam uwierzyć że mój jeszcze
tak niedawno partner z patrolu nie żyje. Po tych słowach grunt
zarwał mi się pod nogami. Już nic do mnie nie docierało.
-Olka,
Olka idziesz?- Zapytał mnie Zapała delikatnie szarpiąc za ramie.
-Tak
już idę. A nie wiesz z kim mam dziś patrol?
-Olka
ty spałaś teraz?
-Nie
ja po prostu nie wierze w to że Mieszko....- Zaczęłam płakać.
-Spokojnie
Olka, uspokój się, teraz musimy skupić się na pracy.- Powiedział
Zapała. Klepiąc mnie delikatnie po ramieniu. Wstałam z krzesła i
wyszłam z nim na korytarz.
-To
co czekam na ciebie w radiowozie.- Odrzekł a ja kiwnęłam głową.
Krzysiek odszedł kawałek a zza zakrętu wyszła Pani komendant.
-Ola
pozwól do mnie.- Powiedziała smutnym głosem. Kiwnęłam głową i
udałam się w stronę jej gabinetu.
-Coś
się stało?- Zapytałam wchodząc do pomieszczenia.
-Siadaj
proszę. Ola bo ty z Pawlakiem dość długo jeździłaś w patrolu
prawda?
-No
tak, jakieś cztery miesiące zanim Pani do nas przyszła, ale nie
rozumiem czemu Pani o to pyta.
-Może
ci się zwierzał, opowiadał co robi po pracy?
-No
tak, w końcu o czymś musieliśmy w radiowozie rozmawiać jak nie
mieliśmy interwencji.
-No
i....
-Mieszko
często chodził do szpitala.- Powiedziałam a po policzku spływały
mi łzy.
-Ola
rozumiem że to trudny temat dla ciebie ale czy mówił ci może że
ma jakiś wrogów?
-Mieszko...w
życiu. On był zbyt dobry. Przepraszam ale ciężko mi mówić o nim
jako o zmarłym.- Powiedziałam wyciągając z kieszeni chusteczkę.
-Rozumiem.
Gdybyś sobie jednak coś przypomniała przyjdź do mnie.
-No
dobrze.- Odparłam i podniosłam się z krzesła.
-Ola
jeszcze jedna sprawa.
-Tak.
-Policjanci
z pionu kryminalnego będą chcieli na pewno z tobą rozmawiać. Z
tego co nam wiadomo to ty i Białach mieliście z nim najlepszy
kontakt.- Odparła Jackowska, a ja wciąż nie mogłam opanować
emocji.- Ola jak nie jesteś dziś w stanie pracować...
-Nie
nie, dam radę.- Odparłam i wyszłam z gabinetu. Oparłam się o
ścianę a po policzkach coraz mocniej zaczęły mi spływać łzy.
Spojrzałam na korytarz, wydawał się taki pusty, smutny, jakby
opłakiwał śmierć kogoś bliskiego. Zjechałam po ścianie na
podłogę. Podkuliłam nogi a dłońmi zakryłam twarz. Przez moją
głowę przelatywały wspomnienia z Mieszkiem w roli głównej. Nasz
pierwszy patrol, Mieszko wtedy starał mnie się rozweselić, to była
rocznica śmierci mojej mamy. Założył na nos taki śmieszny nos
klauna i krążył dookoła mnie starając się wywołać uśmiech na
mojej twarzy.
-Ola,
tu jesteś. Wszędzie cie szukam.- Odparł Zapała siadając obok
mnie.
-Jak
nie jesteś w stanie dziś....
-Jestem,
już wszystko dobrze.- Powiedziałam ocierając łzy. Podniosłam się
i spojrzałam na Krzyśka. - Czekam w radiowozie.
-Dobra,
to zrobię nam kawę i już do ciebie idę.- Odparł a ja poszłam w
stronę wyjścia. Gdy mijałam recepcję zaczepiła mnie Dominika.
-Olka,
możesz na chwilkę?
-No
w sumie Krzysiek jeszcze nie przyszedł, dwie minutki.
-Co
tu się dzieje? Czemu wszyscy płaczą?
-Mieszko
był jednym z nas, ale jakoś nie chcę o tym gadać.
-Byłaś
z nim blisko?
-Jezu
co to jakieś przesłuchanie.- Wrzasnęłam na nią. Jej oczy
momentalnie się zaszkliły.
-Przepraszam,
nikogo oprócz ciebie nie znam chciałam się tylko dowiedzieć co
się stało.
-Nie
to ja przepraszam, mam po prostu zły dzień. Wiesz co jak zjedziemy
z Krzyśkiem na przerwę to wtedy pogadamy.
-Kawusia.-
Powiedział Zapała podając mi kubek z kawą.- A my się chyba nie
znamy.- Jak zawsze, nie ważne co by się nie wydarzyło Krzysiek
zawsze starał się zasłynąć swoim dobrym nastrojem jednak dziś
nie był za bardzo w formie.
-Dominika
Kowalska.- Odparła podając mu dłoń.
-Krzysztof
Zapała miło mi poznać nową koleżankę.
-Mi
również.- Odparła Domcia.
-To
ja czekam w radiowozie.- Powiedziałam i opuściłam komendę. Ten
dzień zaczął się dla nas fatalnie. Po kilku minutach byliśmy już
z Krzyśkiem na patrolu. Dzień mijał bardzo wolno a na radiu była
głucha wręcz cisza.
-Jakoś
nie mogę przestać myśleć o Mieszku.- Zaczęłam rozmowę.
-Tak,
Jak sobie pomyślę że to mogłem być ja. Nie wiem co by się stało
z Tośkiem i Emilką.
-Krzysiek,
przestań.
-Olka
ale taka jest prawda cały czas narażamy swoje życie a ile ono jest
tak naprawdę warte skoro jeden drugiemu potrafi je zabrać tylko dla
kilku złotych.
-Jakoś
mi się nie chce wierzyć że to był napad rabunkowy.
-O
czym ty mówisz?
-Jak
Mieszko trafił do szpitala....no ja cały czas nie wierzę w to że
on by miał umrzeć bez przyczyny.
-Olka
powinnaś odpocząć, zaczynasz dramatyzować.
-I
mówi to koleś który przed chwilą układał scenariusz życia
swoich dzieci gdyby to jego coś takiego spotkało.
-No
dobra oboje musimy odpocząć. Która to godzina?- Zapytał Zapała a
ja spojrzałam na zegarek w telefonie.
-Jest
14.34, to co przerwa na firmie?- Zapytałam.
-Jestem
za.- Odrzekł zapała a ja chwyciłam za radiostację.
-00
zgłoś do 06.
-Co
jest szóstka?
-Wpiszesz
nas na przerwę?
-No
dobra ale na firmę zjeżdżacie?
-No
takie mamy plany a co?
-Tak
z ciekawości pytam. Podejdźcie do mnie jak będziecie już na
firmie.
-No
dobra, to bez odbioru.- Powiedziałam odkładając radiostację na
miejsce. Po kilku minutach byliśmy już w firmie. Zaparkowaliśmy
radiowóz niedaleko wyjścia w razie nagłej interwencji i weszliśmy
do budynku. Na głównym holu powiesili zdjęcie mieszka, było
czarno białe a w lewym dolnym rogu miało przewieszoną czarną
wstążkę. Do oczu ponownie napłynęły mi łzy. Stanęłam przed
jego fotografią i wpatrywałam się w nią ciągle nie mogąc
uwierzyć że go już nie ma.
-Olka
czekam na ciebie u Jacka.- Powiedział Krzysiek delikatnie łapiąc
mnie za ramię.
-Już
idę.- Odparłam ostatni raz spoglądając na jego zdjęcie. Udaliśmy
się do Jacka.
-O
dobrze że już jesteście.- Powiedział gdy wchodziliśmy do jego
biura.
-A
coś się stało?- Zapytał Krzysiek.
-Tak,
słuchajcie bo zrzucamy się na wieniec dla Mieszka.- Powiedział
Jacek a ja już nie wytrzymałam. Wyszłam z dyżurki i poszłam do
Jackowskiej. Zapukałam do drzwi.
-Wejść.-
Wedle rozkazu weszłam do gabinetu.- Olka coś się stało?
-Ja
nie dam rady.- Odparłam i nagle zrobiło mi się słabo. Zakręciło
mi się w głowie, zrobiło się ciemno przed oczami. Nogi zrobiły
mi się jak z waty, zaczęły się pode mną uginać.
Mega opowiadanie. Zapraszam do mnie pozdrawiam Sandra.
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie
OdpowiedzUsuńCzekam na net
Kiedy kolejny grudniowy rozdział?
OdpowiedzUsuń