sobota, 10 grudnia 2016

2.19

Droga minęła mi bardzo szybko. Po około 20 minutach byliśmy już na jakimś osiedlu, od razu zauważyłam że jest monitorowany. To bardzo ważne ze względu na bezpieczeństwo. Białach wjechał na jakiś wjazd. Brama była zamknięta.
-Jesteś pewien że to tu?- Zapytałam rozglądając się po okolicy.
-Tak, na 100% jestem pewien że to tu.
-A skąd masz pewność?
-Byłem już tu kilka razy.- Powiedział a w jego oczach widziałam pewność siebie.
-No jak uważasz.
-To ja zadzwonię do Adama i powiem mu żeby nam bramę otworzył.
-To ktoś tu cały czas mieszka?
-No tak, wiesz do puki nie znajdą kupca sami nic nie chcą kupić.
-Aaa, no chyba ze tak.- Powiedziałam a Mikołaj wykonał telefon. Rozmowa trwała dosłownie kilka sekund. Po chwili brama się otworzyła a moim oczom ukazał się ogromny dom. No można by rzec że pałac. Mikołaj wjechał na podwórko. Ogromny ogród rzucił mi się jako pierwszy w oczy, zaraz po tym jak wysiedliśmy. Zaczęłam się rozglądać dookoła siebie w pierwszej chwili pomyślałam że tu mieszka w tej chwili osoba która chce sprzedać inny, mniejszy dom, ale nie po chwili ujrzałam tabliczkę z napisem na sprzedaż.
-Zapraszam do środka.- Powiedział jakiś mężczyzna. Był postury Mikołaja z tym że miał więcej włosów i miał delikatny kilkudniowy zarost. Zdawał się być bardzo miły i pewny siebie. Weszliśmy z Mikołajem do środka. Ogromne drzwi jak w zamku otworzyły się a naszym oczom ukazał się ogromny salon z przeszkloną ścianą. Promienie zachodzącego, wiosennego słońca delikatnie otulały pomieszczenie nadając mu jeszcze piękniejszy efekt.
-No tak, tu jest największe pomieszczenie. Salon posiada przeszkloną ścianę jak widzicie, dodatkowo jest wyjście na taras a przy okazji do ogrodu ale ogród zostawimy sobie na koniec.- Powiedział mężczyzna krążąc wokół nas, byłam zachwycona, sam salon był większy od mojego mieszkania. - No tak tutaj macie kuchnię.- Powiedział prowadząc nas w głąb domu.
-Jest śliczna.- Powiedziałam delikatnie przejeżdżając dłonią po blacie wyspy kuchennej. Meble były białe z kolei blaty i dodatki czarne.- Zawsze mi się taka marzyła.- Dodałam po chwili uśmiechając się do Mikołaja.
-O widzę ktoś tu będzie często obiadki gotował.- Wtrącił kolega Mikołaja.
-Nie chcę nic mówić, ale ja jej na pewno nie pozwolę się do kuchni zbliżać.- Odparł Mikołaj stanowczym głosem.
-Jeszcze zobaczymy.- Powiedziałam z szyderczym uśmiechem na twarzy.
-No dobrze, chodźmy dalej.- Powiedział mężczyzna i wyszliśmy z kuchni ponownie do salonu.- To tak, na parterze macie jeszcze łazienkę i jeden dodatkowy pokój. Chodźcie.- Dodał, weszliśmy w jakiś korytarz. Z prawej strony znajdowały się ogromne schody na piętro. Zaraz za nimi była przeszklona ściana z widokiem na podwórko. Na przeciwko schodów znajdowało się wejście do przestronnej łazienki z prysznicem a dalej były drzwi do pokoju. Weszliśmy do środka. Pomieszczenie było mniej więcej wielkości salonu w moim mieszkaniu. Znajdowało się tam duże łóżko, biurko i szafki.
-No tak po minach widzę że wam się podoba. Chodźmy na górę.- Powiedział znajomy Mikołaja a my wyszliśmy z pokoju i po schodach udaliśmy się na piętro.
-To tu macie cztery sypialnie i dwie łazienki. Główna sypialni jest za tymi drzwiami.- Mówił a my szliśmy korytarzem za nim.- Tu macie jeden z pokoi dziecinnych że tak powiem. Przepraszam was za ten bałagan ale mam dzieci.- Powiedział uśmiechając się do nas.- Uwaga na zabawki.- Dodał idąc w głąb korytarza.- Tu są dwa następne pokoje.- Wskazał dłonią na drzwi znajdujące się na końcu.- Z pokoi macie przejścia bezpośrednio do łazienek i dodatkowo jedno wejście od strony tarasu, czy balkonu, jak wam to wygodniej nazwać.- Znaleźliśmy się w tak jakby przedpokoju piętra. Ponownie ujrzeliśmy przeszkloną ścianę tym razem z widokiem na wjazd do posesji. Moim oczom ponownie ukazał się ogromny ogród.
-No dobra tu za tymi drzwiami macie łazienkę tak jak mówiłem. A tutaj są kolejne schody tym razem na poddasze. Obecnie mamy tam strych ale jak będziecie chcieli to zawsze można tam pokoje dorobić.
-Na razie tyle pokoi nam starczy.- Odparł Mikołaj obejmując mnie w pasie.
-Co ma znaczyć na razie?- Zapytałam zdziwiona.
-No wiesz nikt nie wie co się jeszcze wydarzy.- Powiedział dając mi delikatnego buziaka w usta.
-Dobra, to ja was tu zostawiam przedyskutujcie sprawę. Widzimy się w ogrodzie. A jeszcze wam tu światła pozapalam bo ciemno się robi.- Odrzekł i pozostawił nas samych.
-Co myślisz?- Zapytał Mikołaj patrząc mi prosto w oczy.
-Jest śliczny, ale nie wiem czy nas na niego stać?
-Ola mówiłem ci, o to już się nie martw.
-No wiem, ale nie chcę cie zostawiać z tym samego.
-Jak się dołożysz to wyremontujemy strych i jeszcze nam sporo zostanie.
-Ale po co ty chcesz remontować strych?
-Mówiłem, wszystko jeszcze przed nami.- Mikołaj mnie pocałował. Odwzajemniłam jego pocałunek. - To co bierzemy?
-Jeszcze bym chciała ogród zobaczyć.- Powiedziałam i zeszłam po schodach na dół. Mikołaj szedł za mną. Wyszliśmy z salonu na taras. Faktycznie na dworze zdążyło się już zrobić ciemno. Mimo to ogród wyglądał bardzo atrakcyjnie. Był niesamowicie oświetlony. Zeszłam po kilku schodkach a pod nogami poczułam miętką trawę. Czułam się jak bym chodziła po puchatym dywanie. Mikołaj podszedł obok mnie. Złapał mnie delikatnie za prawą dłoń i poprowadził przez niesamowity ogród zdający się nie mieć końca. Pomyślałam że to wszystko mi się śni.
-Mikołaj uszczypnij mnie.- Powiedziałam a Mikołaj to zrobił.- Ałłłł.- Krzyknęłam.
-Powiedziałaś że mam cię uszczypnąć.
-Żartowałam tylko.- Powiedziałam delikatnie uderzając go pięścią w ramie.
-Napad na funkcjonariusza policji, na to są paragrafy.
-Tak samo jak na torturowanie.
-Ja cię torturuje? Ciekawe jak?
-A kto mi kazał dziś na obiad zjeść to odgrzewane jedzenie z budki naprzeciwko komendy.
-I co zdecydowaliście?- Zapytał znajomy Mikołaja gdy weszliśmy do naprawdę przestronnej altanki, mniej więcej na środku ogrodu. W prawym rogu altanki był ogromny murowany grill razem z niewielką wędzarnią. Od razu zauważyłam że na Mikołaju zrobiło to największe wrażenie. Po lewej stronie znajdował się ogromny rodzinny stół piknikowy. Obok altanki było miejsce na ognisko.
-Czy ja słyszę strumyk?- Zapytałam gdy do moich uszu dobiegł delikatny szum wody.
-Nie nie ma tu strumyka, ale jest niewielkie oczko z fontanną.- Powiedział mężczyzna i zaprowadził nas do niego. Jak na moje to oczko było ogromne, pięknie oświetlone ale najbardziej zaciekawiła mnie ławeczka na skraju ogrodu tuż przy granicy oczka. Dookoła były posadzone świerki i inne iglaki, których za bardzo nie potrafiłam rozpoznać. No ale cóż przecież jestem policjantem a nie ogrodnikiem. Usiadłam na ławce i dopiero teraz dostrzegłam że jest na niej tabliczka. Napis o mało nie wywołał u mnie lawiny łez.
-L'amore vince tutto.- Przeczytałam go na głos. Znajomy Mikołaja usiadł obok mnie.
-Wiesz co to znaczy prawda?- Zapytał spokojnym głosem.
-Miłość zwycięża wszystko.- Odparłam i spojrzałam na Mikołaja. Jego oczy zaczęły się błyszczeć niczym gwiazdy, które delikatnie zaczęły się ukazywać na niebie.
-Nie wypuszczaj jej z rąk.- Mężczyzna wstał i poklepał Mikołaja po plecach, ten tylko się do mnie uśmiechnął.
-A właściwie to czemu sprzedajesz dom?- Zapytał, to pytanie nurtowało mnie od samego początku wizyty w tym miejscu.
-Dostałem prace w Warszawie, jak tylko sprzedamy dom to się tam wyprowadzamy.- Powiedział a na jego twarzy pojawiła się duma, mówiąca o jego osiągnięciu.- To co, zdecydowaliście się?- Spojrzałam na Mikołaja i bez słów oboje wiedzieliśmy że to będzie nasz dom.
-Tak, bierzemy go. Cena taka jaką ustaliliśmy wcześniej?- Dla pewności zapytał Mikołaj.
-Wiesz wcześniej nie znałem tej pięknej damy.- Powiedział a ja nie do końca rozumiałam o czym on mówi.
-Co masz na myśli?- Zapytał Mikołaj.
-Zjadę wam jeszcze troszkę z ceny. Mam tylko nadzieję że wam się tu ułoży.- Powiedział i z Mikołajem podali sobie dłoń na znak dobicia targu. - Wejdziecie na kawę?- Zaproponował.
-No w sumie to czemu by nie.- Odparł Mikołaj i wróciliśmy do domu. Usiedliśmy w salonie gdzie po chwili pojawiła się jakaś kobieta z małym dzieckiem na rękach.
-O cześć Mikołaj.- Powiedziała a Białach podniósł się aby się z nią przywitać.
-Cześć Kasia.- Powiedział i pocałował ją w policzek na powitanie. Nie powiem czułam się dość obco w tym miejscu.
-A kim jest?- Zapytała kobieta spoglądając na mnie.
-A tak, To Ola moja partnerka.- Powiedział Mikołaj.
-Kasia, miło mi cię tu gościć.- Podała mi dłoń na powitanie.
-Mi również miło tu przebywać.- Odparłam witając się z nią.
-Jakie gościć.- Powiedział mężczyzna wracając z butelką wina.- Za niedługo to my do niej będziemy w gości tu przyjeżdżać. Bo macie w planach zaproszenie nas tu jak się urządzicie?
-No oczywiście że nie.- Odparł Mikołaj i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-To co, tak aby uczcić tą okazję.- Powiedział mąż Kasi podając mi lampkę wina.
-Dziękuję.- Odparłam.
-Mikołaj.- Podał mu lampkę.
-Ja nie dzięki, prowadzę.
-Oj no łyka weź nic ci nie zaszkodzi.- Odparł mężczyzna.- No to zdrowie.- Dodał po chwili gdy ostatni kieliszek się zapełnił czerwonym napojem. Mikołaj wziął łyka i odstawił lampkę na stoliku.
-Wiem że to powinniśmy napić się brudzia ale tak wiesz.- Powiedział spoglądając na lampkę z winem. Podszedł do mnie.- Adam jestem.
-Ola.- Przytulił mnie.- No to teraz możemy sobie zacząć rozmowę.- Dodał siadając na kanapie.- Więc jak się poznaliście?- Zapytał spoglądając na Mikołaja.
-W pracy.- Odrzekł siadając obok niego.
-Czyli...no opowiadaj.- Naciskał na niego Adam.
-Nic wielkiego. Przyszła jako nowa i szef przydzielił ją do mnie.
-I co było dalej?- Zapytała zniecierpliwiona Kasia.
-Nic a co miało być?- Odparł zdziwiony Białach.
-Faceci.- Podsumowała Kasia.- Idę położyć Julka, zaraz do was dołączę.- Odrzekła wychodząc z salonu.
-Rany, zapomniałem wam Jadalni pokazać.- Adam jak poparzony wstał z kanapy.
-Przestań, zrobimy z tego niespodziankę.- Zaśmiał się Mikołaj.
-No jak tam chcesz.- Powiedział Adam wracając na swoje miejsce. Siedzieliśmy u nich dobre dwie godziny. Rozmawialiśmy sobie o planach i takich tam bzdurach w sumie.
-Musimy się jeszcze, koniecznie spotkać.- Powiedział Adam gdy wychodziliśmy.
-No na pewno ale następny raz u nas.- Powiedział Mikołaj.
-No to szerokiej drogi czy co się tam mówi.- Zaśmiał się Adam.
-No do zobaczenia.- Powiedziałam wsiadając do auta Mikołaja. Po kilku minutach byliśmy już w drodze do domu. Na zegarku w aucie wybiła właśnie godzina 23.30. No o tej porze we Wrocławiu nie powinno być już korków. Tak jak pomyślałam tak było. Ulice były całkowicie puste a pod blokiem byliśmy po kilku minutach.
-Olka.- Powiedział Mikołaj gdy zgasił silnik.
-Co?
-Nie mówmy na razie nikomu że dom kupujemy. Chodzi mi o dzieciaki.
-A dlaczego?
-Chciałbym żeby to była niespodzianka dla nich. Wiesz urządzimy wszystko i postawimy ich przed faktem dokonanym.
-Ale czemu? Nie myślisz że by się ucieszyli że będą mieli swoje pokoje i będą mogli je sobie urządzić tak jak chcą?
-No tak, ale boję się że powiedzą że to za daleko od centrum.
-Mikołaj nie panikuj, spodoba im się.
-Myślisz?
-Jestem pewna, ale jeśli nie chcesz im mówić.
-No w sumie najtrudniej by było zrobić pokój Marka.
-Nie wiem czy byłby w ogóle sens.- Odparłam.
-Ola o czym ty mówisz?
-No bo miałam ci to powiedzieć już wczoraj, ale tak wyszło że zapomniałam.
-Ale co miałaś mi powiedzieć?
-Michał złożył papiery o odzyskanie praw rodzicielskich w sądzie.
-Żartujesz sobie?
-Nie Mikołaj mówię całkiem serio. On to zrobił naprawdę.
-Spokojnie o nic się nie martw, załatwimy najlepszego adwokata w mieście.
-Mikołaj, już mam adwokata.
-Kogo?
-Julia Tokarczyk, zajmuje się tego typu sprawami.
-Kiedy to załatwiłaś?
-Krzysiek mi pomógł. To ona mu pomogła Tośka odzyskać.
-Nie bój nic, wygramy to. Nie ma nawet opcji że odzyska prawa nie po tym co odwalił. Z resztą sama widziałaś jak Marek zareagował na to że jednak....
-Tak wiem, ale on jest jego ojcem mimo wszystko.
-Olka spokojnie, wszystko będzie dobrze. Chodźmy do domu bo zimno.
-Nie chcę, tam jest tak mało miejsca.
-Wiem, ale musimy chwilowo nie mamy innego wyjścia.
-A do kiedy dzieciaki będą u twoich rodziców?
-Do jutra, bo muszą jechać po coś gdzieś nad morze.
-A no dobra.- Odparłam.- To co robisz na kolację?
-Kanapki, nie mam pomysłu na nic innego.
-Jestem za i do tego herbatka.- Powiedziałam rozmarzona.
-No dobra tyle mogę dla ciebie zrobić.- Powiedział i wysiedliśmy z auta. Udaliśmy się do mieszkania. Zdjęłam buty od których powoli zaczynały mi się robić odciski. Powiesiłam kurtkę na wieszaku i odłożyłam torebkę na półkę obok. Weszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Mikołaj w tym czasie wstawił wodę na herbatę i zaczął robić kolację. Zjedliśmy posiłek i poszliśmy się położyć. Wtuliłam się w aspiranta.
-Mikołaj?
-Tak?- Zapytał wpatrzony w TV.
-Naprawdę chciałbyś mieć jeszcze dzieci. Tak w dalszej przyszłości?- Zapytałam niepewnie, bałam się jego odpowiedzi.
-Tak, a ty byś nie chciała być mamą?
-Zarwane noce, wizyty u lekarza, ząbkowanie, płacz, krzyk, a do tego bałagan w całym domu?
-No tak, wspólne kąpiele, pierwsze kroki, urodziny, pierwsze słowo, święta z potłuczonymi bombkami.
-Szkło w stopie i pokaleczone dłonie, płacz bo święty Mikołaj nie istnieje.
-Pierwszy dzień w szkole.
-A później wymyślanie chorób żeby nie iść.
-Matura, studia. Wnuki.

-Kolejne pieluchy i płacz. Bardzo bym chciała.- Powiedziałam a Mikołaj mnie pocałował. Zaczęliśmy całować się coraz namiętniej. 

4 komentarze: