Obudził
mnie rano Mikołaj delikatnie całując mnie po szyi.
-Cześć.-
Odparłam uśmiechając się do niego.
-Witaj.-
Powiedział i nie przestawał całować po szyi. Łaskotało mnie to
więc zaczęłam się delikatnie miotać i prosić go aby przestał.
-Ja
rozumiem że się kochacie ale nie jesteście tu sami.- Przerwała
nam Dominika stojąc nad łóżkiem wraz z Markiem i Anią.
-Jesteśmy.-
Odburknął Mikołaj i nakrył nas kołdrą.
-Myślisz
że nas nie widzą?- Zapytałam.
-Widzą,
i czekają na śniadanie.- Odpowiedział Marek i wszyscy zaczęliśmy
się śmiać. Udaliśmy się do kuchni na śniadanie. Zrobiłam
kanapki a Mikołaj kawę i herbatę. Zjedliśmy razem posiłek,
śmiejąc się przy tym. Później Mikołaj zawiózł młodzież do
szkoły a przy okazji odebrał wieniec z kwiaciarni. Ja w tym czasie
zaczęłam się szykować na pogrzeb. Wzięłam szybki prysznic,
zrobiłam delikatny makijaż. W międzyczasie Mikołaj wrócił.
Ubraliśmy się w mundury galowe i byliśmy gotowi. Stanęłam przed
lustrem aby upewnić się czy dobrze wyglądam. Mikołaj objął mnie
w pasie i przytulił.
-Ślicznie
wyglądamy razem.- Powiedział i delikatnie pocałował mnie w szyję.
-Tak.-
Odparłam i delikatnie się uśmiechnęłam.
-To
co gotowa?- Zapytał po chwili.
-Tak
jedźmy już.- Powiedziałam i opuściliśmy mieszkanie. Musieliśmy
pojechać do Świętej Trójcy, to kościół na drugim końcu
miasta. Droga trwała dobrych kilka minut tym bardziej że są korki.
Pod kościołem byli już prawie wszyscy. Przywitaliśmy się i
udaliśmy się na różaniec. Trumna Mieszka była otwarta. Wszyscy
podchodzili aby się z nim pożegnać. Ja również to zrobiłam.
Dopiero gdy podeszłam bliżej i zobaczyłam go, po policzkach
zaczęły mi spływać strumienie łez. Mikołaj podszedł do mnie i
przytulił. Wtuliłam się w niego ale nie potrafiłam przestać
płakać. Wróciły wszystkie wspomnienia. Jak musiałam pochować
mamę, później dziadków, niedawno ojca a teraz przyjaciela i
partnera z pracy. Nie potrafiłam przestać, chciałam uciec od tych
myśli. Po mszy udaliśmy się na cmentarz. Najgorsza chwila, nawet
najgorszemu wrogowi nie życzyłabym śmierci bliskich mu osób. Nie
jechałam już na stypę. Nie miałam siły. Poprosiłam Mikołaja
aby odwiózł mnie do domu. W korytarzu zdjęłam buty i usiadłam na
kanapie. Białach zrobił mi herbatę, a ja ja wypiłam i położyłam
się spać. Chciałam odpocząć. Ten dzień strasznie mnie wymęczył.
Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Na
chwilkę się przebudziła. Słyszałam głos Mikołaja i jakiegoś
mężczyzny. Skądś znałam ten głos. Nie byłam pewna jednak kto
to jest. Po chwili drzwi od mieszkania się zamknęły. Mikołaj
wszedł do salonu.
-Kto
przyszedł?- Zapytałam nieco zmęczonym głosem.
-Adam,
przywiózł mi klucze, możemy się przeprowadzać.- Powiedział
kucając obok kanapy. Spojrzał mi prosto w oczy.
-Super,
ale teraz mi się nie chce. Dobranoc.- Powiedziałam i nakryłam
głowę kocem. Ponownie zasnęłam.
-Ola
kochanie.- Usłyszałam głos Mikołaja.
-Co?-
Zapytałam mając wrażenie że minęło raptem kilka minut.
-Obiad,
dzieciaki już wróciły do domu.- Powiedział a ja odwróciłam się
w stronę szafki na której stał zegarek. Była już 16.
Postanowiłam wstać. Udałam się z Mikołajem do kuchni.
-A
co na obiad?- Zapytałam siadając przy stole.
-Spaghetti.-
Odparł Mikołaj i postawił na stole talerz.
-Dziękuję.-
Odparłam i zaczęłam jeść.
-Dzieciaki,
sprawa jest.- Zaczął mówić Mikołaj a ja zdziwiona spojrzałam na
niego.
-Jak
wiecie, bo raczej w rodzinie trudno coś utrzymać w tajemnicy, wraz
z Olą postanowiliśmy powiększyć nasze metry kwadratowe. Z tego
też względu kupiliśmy dom.
-O
super, będę miała w końcu swój pokój.- Wtrąciła Ania.
-Tak
to też, ale dziś odwiedził mnie znajomy.
-Czyli
się nie przeprowadzimy.- Burknęła Dominika a ja aż się oplułam.
-Wszystko
dobrze?- Zapytał dla pewności Mikołaj.
-Tak,
tak.- Odparłam.- Mów dalej.- Powiedziałam wycierając z bluzki
resztki jedzenia.
-No
więc przeprowadzamy się. Dostałem klucze do domu. Możemy się
powoli pakować.
-Super,
czyli co jutro przeprowadzka?- Zapytał Marek.
-Powiedziałem
powoli się pakować.- Odrzekł Mikołaj.
-Czyli
jutro.- Wtrąciłam.- Zaczniemy się pakować po obiedzie.- Dodałam.
-No
z wami coś ustalać.- Powiedział Mikołaj i udał obrażonego.
-Wujek,
to kobiety, wierzysz w to że do jutra się spakują, bo ja nie.-
Zaśmiał się Marek.
-Nie
młody.- Odrzekł Mikołaj i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Wymieniłam z dziewczynkami porozumiewawczy wzrok. Jeszcze im
pokażemy kto się do jutra nie spakuje. Tak jak ustaliliśmy po
zjedzonym obiedzie zaczęliśmy się pakować. Około godziny 22
byliśmy już spakowani. Zostały tylko rzeczy na jutro i oczywiście
pościel i jedzenie. Poszliśmy spać.
-Mikołaj
kocham cię.- Powiedziałam gdy ten położył się obok mnie.
-Ja
ciebie też.- Odparł i mnie pocałował. Wtuliłam się w niego i
oboje zasnęliśmy.
-Olka..Olka..-Poczułam
delikatne szarpanie za ramie.
-Co
się stało?- Zapytałam nie otwierając oczu.
-Wstań.-
Powiedziała nastolatka a ja otworzyłam oczy.
-Co
jest?- Zapytałam przeciągając się.
-Chodź
do kuchni.- Powiedziała a ja delikatnie wstałam z łóżka aby nie
budzić Mikołaja. Udałyśmy się do kuchni.
-Co
się stało?- Zapytałam siadając przy stole.
-Bo...jak
by ci to powiedzieć...
-Prosto
z mostu mów i tak jeszcze śpię.
-Mogę
dziś nocować u Majki?
-Ale
to chyba nie ze mną taka rozmowa.
-Olka
no proszę.- Dziewczyna siadła na krześle obok mnie.
-Musisz
z tatą porozmawiać.
-Proszę,
będę grzeczna.
-No
tak wiem, ale mieliśmy się dziś przeprowadzić.
-Obiecuje
że pomogę, ale czy będę mogła iść do niej na noc.
-Domi
jest środek tygodnia.
-Nie
prawda środek był wczoraj.
-Ale
wy macie szkołę.
-No
proszę.
-A
co na to rodzice Majki?
-Zgodzili
się, zresztą to oni zaproponowali żebym wpadła na noc.
-Co
jak to oni?
-No
bo oni mają jakieś plany na wieczór, a Tomek brat Majki nocuje u
dziewczyny. A Majka by została sama na wieczór.
-A
o której wrócisz?
-Jutro
po szkole.
-Dobrze,
ale musisz iść do szkoły jutro ja się dowiem czy byłaś.
-Dzięki
jesteś kochana.- Powiedziała przytulając mnie.
-Która
godzina?
-Jest
siódma dziesięć. Budź wszystkich, pora wstawać.- Powiedziałam
wstając. Zrobiłam dla wszystkich śniadanie i poczekałam aż
pojawią się w kuchni.
-O
proszę ktoś tu wstał wcześniej niż ja.- Powiedział Mikołaj i
podszedł do mnie. Pocałowaliśmy się na powitanie.
-No
tak wyszło.- Odparłam.
-Cześć.-
Powiedział Marek wchodząc do kuchni.
-Kawa
czy herbata?- Zapytałam.
-Kawa.-
Powiedział Mikołaj i usiadł przy stole.
-Herbata.-
Powiedział zaspanym głosem Marek.
-Herbata.-
Odparła Dominika wchodząc do kuchni.
-Herbatę
poproszę.- Usłyszałam Anię krzyczącą z sypialni. Po chwili
dołączyła do nas i zjedliśmy wspólnie śniadanie.
-No
dobra to robimy tak. Wracamy wszyscy do domu i tu się spotykamy.
Wtedy wszystko popakujemy i pojedziemy.
-No
dobra.- Odparła młodzież chórem. Wszyscy opuściliśmy kuchnię i
poszliśmy się szykować. Dziś pojechaliśmy z Mikołajem jednym
samochodem. Zawieźliśmy młodzież do szkoły i pojechaliśmy do
firmy. Już na korytarzu panowała dziwna atmosfera. Rozdzieliliśmy
się. Poszłam do swojego biura gdzie czekał na mnie Krzysiek.
-Cześć.-
Powiedziałam chowając rzeczy do szafki.
-Cześć.
Co tam?- Zapytał spoglądając w moim kierunku.
-A
nic nowego a co?
-Taka
uśmiechnięta jesteś myślałem że coś się stało.
-No
wiesz dziś się przeprowadzamy.
-Uuuu
to niedługo parapetówka.
-Nie
licz na to.
-Dlaczego?
-Widząc
nastawienie młodzieży, najpierw będzie generalny remont.
-Ależ
z ciebie optymista.
-Jak
już to realista mówię jak jest.
-Dobra
nie gadaj tylko się przebieraj zaraz odprawa.- Powiedział Krzysiek
a ja się do niego uśmiechnęłam i wykonałam jego polecenie. Po
chwili byłam już w biurze z powrotem. Krzysiek siedział przy swoim
biurku. Usiadłam więc przy swoim. Stał na nim kubek z kawą.
-Dzięki.-
Odparłam biorąc łyka.
-Nie
ma za co, tak myślałem że będziesz chciała.
-To
co idziemy na odprawę?- Zaproponowałam najlepsze rozwiązanie.
-Nie
mamy wyjścia.- Zaśmiał się i oboje poszliśmy do pokoju odpraw.
Po kilku minutach byli już wszyscy.
-Witam
was.- Powiedział Jackowska wchodząc do pomieszczenia. Wszyscy się
z nią przywitaliśmy.
-Wiadomo
co z Karoliną?- Z pytaniem wyrwał się Mikołaj.
-Tak
wiadomo.- Odparła i usiadła przy stole.- Znaleźliśmy ją.
-Co
z nią?- Zapytał Buźka.
-Wszystko
dobrze, jest tylko przestraszona.- Odrzekła Jackowska.
-To
znaczy? Jest w szpitalu, w domu?- Zapytał się Mikołaj.
-Jestem
na komendzie.- Powiedziała Karolina wchodząc do pokoju. Wszyscy się
ucieszyliśmy na jej widok.
-Usiądź
proszę.- Powiedziała Jackowska.- No dobrze jak już są wszyscy to
mogę przejść do odprawy.- Odrzekła a na jej twarzy zagościł
spokój.- Dziś patrol 05 ma rewir śródmieścia, 06 Krzyki, 04 wy
dziś macie przedmieścia, okolice starego dworca, a 07 dziś ma nowy
dwór. No to tyle, zapraszam do pracy.
-A
skład 05?- Zapytała Karolina.
-Rachwał
wy chyba nie myślicie że dziś będziecie pracować.
-Ale
Pani Komendant...
-Białach
wytłumacz swojej partnerce że dziś nigdzie nie pojedzie.
-No
stara, przykro mi.- Powiedział Mikołaj a Karolina uderzyła go w
ramię z pięści.
-Nie
jestem stara.- Powiedziała i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-No
to zapraszam was do pracy.- Dodała po chwili Jackowska i zaczęliśmy
po kolei opuszczać pokój odpraw. Ja i Krzysiek wyszliśmy na końcu.
Poszliśmy jeszcze do naszego biura dopić kawę i byliśmy gotowi do
służby. Wsiedliśmy do radiowozu i pojechaliśmy na przypisany nam
tego dnia rewir. Pierwsze zgłoszenie dostaliśmy bardzo szybko i
równie szybko je zakończyliśmy. Jak się okazało nikogo na
miejscu zdarzenia nie było. Rozejrzeliśmy się po okolicy aby się
upewnić i wróciliśmy do radiowozu. Około godziny 13 zgłosiliśmy
na radiu przerwę. Zjedliśmy na mieście i wróciliśmy na patrol.
Około 18.30 zjechaliśmy na firmę kończąc tym samym służbę.
-Olka
jakie plany na wieczór?- Zapytał Krzysiek gdy przeciągałam się
na krześle, ziewając ze zmęczenia.
-Przeprowadzka.-
Odparłam i ponownie zaczęłam ziewać.
-No
dobra, to życzę miłej przeprowadzki.- Powiedział wstając od
biurka.
-A
ty co już kończysz?
-Tak
wyszło. Emilka ma dziś USG chcę przy tym być.
-No
tak, pozdrów ją.
-Dzięki.
Do jutra.- Powiedział Krzysiek wychodząc z biura. Po chwili
zrobiłam dokładnie to samo. Zadzwoniłam do Mikołaja wychodząc
przed komendę.
-Tak
Ola?- Zapytał Odbierając.
-Kończysz
już?
-No
właśnie, zaraz będę na firmie.
-No
dobra to czekam.- Rozłączyłam się i poszłam usiąść sobie na
ławce przy parkingu. Po chwili pod firmę podjechał radiowóz.
Mikołaj i Monika udali się do budynku. Siedziałam tak na ławce
ogrzewając się promieniami słońca, które coraz dłużej gościło
na niebie, dając nam nadzieję na lepsze jutro.
-Cześć
kochanie.- Powiedział Mikołaj i podszedł do mnie. Przytuliliśmy
się na powitanie. Nagle pocałował mnie. Momentalnie się od niego
odsunęłam.
-A
jak ktoś zobaczy?- Zapytała przerażona konsekwencjami jakie mogą
nas za to spotkać.
-Jesteśmy
już po pracy. To nasza sprawa co robimy.- Powiedział i ponownie
zaczął mnie całować. Tym razem jednak odwzajemniłam ten gest.
-Jesteś
pewien?- Zapytałam po chwili.
-Kochanie,
mieszkamy razem, mamy dzieci co prawda nie wspólne ale są, kochamy
się, śpimy w jednym łóżku. Przecież nikt nam do sypialni nie
zagląda.
-No
nie.
-No
to czego się boisz, w patrol i tak nas rozdzielili, ja nie widzę
powodu abyśmy się musieli ukrywać jak gimnazjaliści.- Powiedział
i ponownie zaczęliśmy się całować.
-To
co gotowa na przeprowadzkę?- Zapytał gdy wsiedliśmy do auta.
-Jestem
tak padnięta że jedyne o czym marzę to gorąca kąpiel.-
Powiedziałam przeciągając się.
-Zrobię
ci taką, ale dopiero po przeprowadzce.- Powiedział i odjechaliśmy
spod komendy. Byłam tak padnięta że prawie zasnęłam w
samochodzie. Jeszcze dwa dodatkowe kilometry i naprawdę bym
odleciała. Zaczęliśmy pakować nasze rzeczy do auta. Mikołaj
umówił się z Adamem że ten pomoże nam w przeprowadzce. No w
końcu pracuje w firmie przewozowej. Tak jak się umówili o 19 pod
moim blokiem pojawił się samochód dostawczy. Mikołaj i Adam
zapakowali do niego rzeczy. Dzięki temu już o 22 było po
przeprowadzce.
-To
ja idę. Pa.- Krzyknęła Dominika wychodząc z domu.
-A
ta dokąd?- Zapytał Mikołaj, podniósł się z kanapy, wyczułam że
chce ją wrócić.
-Zostaw,
do Majki poszła.- Powiedziałam łapiąc go za nadgarstek.
-To
czemu się nie zapytała?
-Pytała,
ale spałeś i się zgodziłeś. Zrób mi kąpiel a ja w tym czasie
zrobię kolację.- Powiedziałam udając się do kuchni.
Przygotowałam dla nas jakże uroczystą kolacje. Kanapki z serem i
pomidorem. Zasiedliśmy do uroczystej wieczerzy przy świeczkach. W
pewnej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy z
Mikołajem na siebie.
-Kogoś
zapraszałaś?- Zapytał.
-Nie.-
Odpowiedziałam. Oboje wstaliśmy od stołu i poszliśmy otworzyć.
-Dzień
dobry. Adam w domu?- Zapytała młoda kobieta. Na oko była ciut
starsza ode mnie.
-Nie,
Adam tu nie mieszka.- Odparł Mikołaj a kobieta zdziwiła się.
-A
nie wie Pan gdzie go znajdę?- Zapytała.
-Przykro
mi nie mam pojęcia.
-No
dobrze, dziękuję bardzo.- Powiedziała smutnym głosem. Mikołaj
wrócił do środka, ja natomiast ubrałam kurtkę i wyszłam na
zewnątrz.
-Niech
Pani poczeka.- Powiedziałam podchodząc do kobiety.
-Tak,
wie Pani gdzie jest Adam?
-Niestety
nie, ale może jakoś Pani pomóc?
-Jak?
Zostawił mnie samą z dzieckiem a teraz nie daje znaku życia.
-Jak
to zostawił samą z dzieckiem?- Zdziwiłam się.
-Jestem
Monika.- Przedstawiła się kobieta.- Spotykałam się z Adamem, jak
zaszłam w ciążę to zerwał ze mną kontakt. Nie mam pojęcia co
się dzieje.
-Pani
jest w ciąży?
-Już
nie, miesiąc temu urodziłam Kubusia.- Powiedziała spoglądając na
samochód stojący na podjeździe.
-Jaki
śliczny chłopczyk.- Powiedziałam podchodząc do szyby samochodu.
-Co
z tego że śliczny jak mnie nie stać żeby kupić mu pampersy a co
dopiero zapłacić za rachunki.
-Przykro
mi nie wiedziałam że Adam jest w stanie zrobić coś takiego.
-Od
dawna zna go Pani?
-Nie,
mój...Mikołaj go zna od dziecka. Wydawał się normalny. Ma żonę
i syna.
-Ma
żonę i syna? A mi powiedział że jest wdowcem bo jego rodzina
zmarła w wypadku.- Powiedziała kobieta i zaczęła płakać.
-Spokojnie.
Może wejdziemy do środka.- Zaproponowałam. Kobieta zabrała
dziecko z auta i weszłyśmy do domu.
-Zrobić
Pani coś do picia?
-Nie
dziękuję.- Powiedziała.
-Mikołaj
pozwól na chwilkę.- Powiedziałam kobieta usiadła z dzieciakami
przy stole a ja i Mikołaj przeszliśmy do kuchni.
-Olka
co ty wyprawiasz?- Zapytał zdenerwowany.
-Musimy
jej pomóc.
-O
czym ty mówisz?
-Widzisz
te maleństwo? To jest Kuba syn Adama.
-Jak
to przecież...
-Też
się zdziwiłam, Adam ją rzucił jak się dowiedział o ciąży. A
le lepsze jest to że cały czas ucieka i nie chce płacić
alimentów.
-Co
za skur...
-Spokojnie
Mikołaj. Musimy coś wymyślić.
-Ale
co?
-No
nie wiem, ona mówiła że nawet jej na rachunki nie stać.
-Olka
ale my tak naprawdę nic nie możemy zrobić....
-Jak
to nic?
-Ola
nie złość się, jestem pewien że pieniędzy od nas nie przyjmie.
A jak ściągniemy tu Adama to tylko będą przez to kłopoty że się
mieszamy w nie swoje sprawy.
-Ale
Mikołaj to dziecko...
-Wiem,
ale prawda jest taka że nic nie możemy zrobić.
-Tego
się po tobie nie spodziewałam.
Mikołaj
Pierwszy
raz doszło do takiej kłótni między nami. Rozumiałem to że Ola
chce pomóc ale prawda była taka że nie byliśmy w stanie
jakkolwiek pomóc tej kobiecie. Olka oburzona opuściła kuchnie, po
kilku minutach do niej dołączyłem.
-Ja
nie będę wam przeszkadzać.- Powiedziała kobieta a Ola ją
odprowadziła do drzwi. Gdy wróciła ja już kończyłem sprzątać
po kolacji.
-Nie
wierzę jak możesz być tak obojętny wobec małego dziecka.-
Powiedziała Ola wchodząc do kuchni.
-Dzieciaki
idźcie do swoich pokoi my musimy porozmawiać z Olą.- Powiedziałem
a młodzież opuściła kuchnię.
-Nie
jestem obojętny, mówię tylko jaka jest prawda.
-Jasne
i dlatego nie chcesz pomóc tej kobiecie. A gdybym to była ja i
potrzebowała bym pomocy.
-Ola
ale to nie jesteś ty,a my tak naprawdę nie mamy jak jej pomóc.
-Nie
mamy bo nawet nie chcesz.- Krzyknęła i wyszła z kuchni. Czułem
się źle, ale co mogłem zrobić, polecieć za tą kobietą i
powiedzieć gdzie jest Adam jak sam nie miałem pojęcia. Taka była
prawda nie mieliśmy jak jej pomóc. Skończyłem sprzątać i udałem
się do sypialni. Ola leżała na łóżku. Położyłem się obok
niej.
-Kochanie.-
Powiedziałem próbując ją przytulić.
-Nie
dotykaj mnie.- Warknęła na mnie.
-Chciałem
tylko powiedzieć że jeśli wymyślisz coś to ci pomogę.
-Nie
musisz się litować.- Powiedziała ze złością w głosie.
-Wcale
tego nie robię.
-Owszem
właśnie to zrobiłeś.- Powiedziała i odwróciła się do mnie
tyłem. Po chwili jednak usiadła na łóżku i spojrzała na mnie.
-I
ty chcesz być ojcem.- Powiedziała jak by chciała mnie wyśmiać.
-Tak
chce być ojcem i chcę mieć z tobą dzieci. Zrobię wszystko żeby
tak było.
-Jak
na razie nie robisz nic.
-Nie
mam zamiaru się z tobą kłócić, ale robię wszystko.
-To
co takiego zrobiłeś?
-Mieszkam
z tobą, kupiliśmy dom, to nasza pierwsza noc tutaj, a my już się
kłócimy.
-Widocznie
to był błąd.
-Uważasz
że nasz związek to błąd?
-Nie
o to mi chodziło Mikołaj.
-Ale
to powiedziałaś.- Odparłem i wstałem z łóżka.
-Dokąd
idziesz?
-Będę
spał dziś w pokoju Dominiki i tak jej nie ma.- Powiedziałem
zabierając poduszkę i koc.
-Przestań,
wróć.- Powiedziała łapiąc mnie za nadgarstki.- Zostań proszę.-
Powiedziała a ja wróciłem. No taka jest prawda że nie potrafiłem
się na nią długo gniewać. Sam nie wiem kiedy zasnąłem.
Super opowiadanie. Pozdrawiam Sandra
OdpowiedzUsuńMogą opowiadanie czekam na kolejne
OdpowiedzUsuń