poniedziałek, 26 grudnia 2016

2.23

Obudził mnie rano Mikołaj delikatnie całując mnie po szyi.
-Cześć.- Odparłam uśmiechając się do niego.
-Witaj.- Powiedział i nie przestawał całować po szyi. Łaskotało mnie to więc zaczęłam się delikatnie miotać i prosić go aby przestał.
-Ja rozumiem że się kochacie ale nie jesteście tu sami.- Przerwała nam Dominika stojąc nad łóżkiem wraz z Markiem i Anią.
-Jesteśmy.- Odburknął Mikołaj i nakrył nas kołdrą.
-Myślisz że nas nie widzą?- Zapytałam.
-Widzą, i czekają na śniadanie.- Odpowiedział Marek i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Udaliśmy się do kuchni na śniadanie. Zrobiłam kanapki a Mikołaj kawę i herbatę. Zjedliśmy razem posiłek, śmiejąc się przy tym. Później Mikołaj zawiózł młodzież do szkoły a przy okazji odebrał wieniec z kwiaciarni. Ja w tym czasie zaczęłam się szykować na pogrzeb. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam delikatny makijaż. W międzyczasie Mikołaj wrócił. Ubraliśmy się w mundury galowe i byliśmy gotowi. Stanęłam przed lustrem aby upewnić się czy dobrze wyglądam. Mikołaj objął mnie w pasie i przytulił.
-Ślicznie wyglądamy razem.- Powiedział i delikatnie pocałował mnie w szyję.
-Tak.- Odparłam i delikatnie się uśmiechnęłam.
-To co gotowa?- Zapytał po chwili.
-Tak jedźmy już.- Powiedziałam i opuściliśmy mieszkanie. Musieliśmy pojechać do Świętej Trójcy, to kościół na drugim końcu miasta. Droga trwała dobrych kilka minut tym bardziej że są korki. Pod kościołem byli już prawie wszyscy. Przywitaliśmy się i udaliśmy się na różaniec. Trumna Mieszka była otwarta. Wszyscy podchodzili aby się z nim pożegnać. Ja również to zrobiłam. Dopiero gdy podeszłam bliżej i zobaczyłam go, po policzkach zaczęły mi spływać strumienie łez. Mikołaj podszedł do mnie i przytulił. Wtuliłam się w niego ale nie potrafiłam przestać płakać. Wróciły wszystkie wspomnienia. Jak musiałam pochować mamę, później dziadków, niedawno ojca a teraz przyjaciela i partnera z pracy. Nie potrafiłam przestać, chciałam uciec od tych myśli. Po mszy udaliśmy się na cmentarz. Najgorsza chwila, nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłabym śmierci bliskich mu osób. Nie jechałam już na stypę. Nie miałam siły. Poprosiłam Mikołaja aby odwiózł mnie do domu. W korytarzu zdjęłam buty i usiadłam na kanapie. Białach zrobił mi herbatę, a ja ja wypiłam i położyłam się spać. Chciałam odpocząć. Ten dzień strasznie mnie wymęczył. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Na chwilkę się przebudziła. Słyszałam głos Mikołaja i jakiegoś mężczyzny. Skądś znałam ten głos. Nie byłam pewna jednak kto to jest. Po chwili drzwi od mieszkania się zamknęły. Mikołaj wszedł do salonu.
-Kto przyszedł?- Zapytałam nieco zmęczonym głosem.
-Adam, przywiózł mi klucze, możemy się przeprowadzać.- Powiedział kucając obok kanapy. Spojrzał mi prosto w oczy.
-Super, ale teraz mi się nie chce. Dobranoc.- Powiedziałam i nakryłam głowę kocem. Ponownie zasnęłam.
-Ola kochanie.- Usłyszałam głos Mikołaja.
-Co?- Zapytałam mając wrażenie że minęło raptem kilka minut.
-Obiad, dzieciaki już wróciły do domu.- Powiedział a ja odwróciłam się w stronę szafki na której stał zegarek. Była już 16. Postanowiłam wstać. Udałam się z Mikołajem do kuchni.
-A co na obiad?- Zapytałam siadając przy stole.
-Spaghetti.- Odparł Mikołaj i postawił na stole talerz.
-Dziękuję.- Odparłam i zaczęłam jeść.
-Dzieciaki, sprawa jest.- Zaczął mówić Mikołaj a ja zdziwiona spojrzałam na niego.
-Jak wiecie, bo raczej w rodzinie trudno coś utrzymać w tajemnicy, wraz z Olą postanowiliśmy powiększyć nasze metry kwadratowe. Z tego też względu kupiliśmy dom.
-O super, będę miała w końcu swój pokój.- Wtrąciła Ania.
-Tak to też, ale dziś odwiedził mnie znajomy.
-Czyli się nie przeprowadzimy.- Burknęła Dominika a ja aż się oplułam.
-Wszystko dobrze?- Zapytał dla pewności Mikołaj.
-Tak, tak.- Odparłam.- Mów dalej.- Powiedziałam wycierając z bluzki resztki jedzenia.
-No więc przeprowadzamy się. Dostałem klucze do domu. Możemy się powoli pakować.
-Super, czyli co jutro przeprowadzka?- Zapytał Marek.
-Powiedziałem powoli się pakować.- Odrzekł Mikołaj.
-Czyli jutro.- Wtrąciłam.- Zaczniemy się pakować po obiedzie.- Dodałam.
-No z wami coś ustalać.- Powiedział Mikołaj i udał obrażonego.
-Wujek, to kobiety, wierzysz w to że do jutra się spakują, bo ja nie.- Zaśmiał się Marek.
-Nie młody.- Odrzekł Mikołaj i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Wymieniłam z dziewczynkami porozumiewawczy wzrok. Jeszcze im pokażemy kto się do jutra nie spakuje. Tak jak ustaliliśmy po zjedzonym obiedzie zaczęliśmy się pakować. Około godziny 22 byliśmy już spakowani. Zostały tylko rzeczy na jutro i oczywiście pościel i jedzenie. Poszliśmy spać.
-Mikołaj kocham cię.- Powiedziałam gdy ten położył się obok mnie.
-Ja ciebie też.- Odparł i mnie pocałował. Wtuliłam się w niego i oboje zasnęliśmy.
-Olka..Olka..-Poczułam delikatne szarpanie za ramie.
-Co się stało?- Zapytałam nie otwierając oczu.
-Wstań.- Powiedziała nastolatka a ja otworzyłam oczy.
-Co jest?- Zapytałam przeciągając się.
-Chodź do kuchni.- Powiedziała a ja delikatnie wstałam z łóżka aby nie budzić Mikołaja. Udałyśmy się do kuchni.
-Co się stało?- Zapytałam siadając przy stole.
-Bo...jak by ci to powiedzieć...
-Prosto z mostu mów i tak jeszcze śpię.
-Mogę dziś nocować u Majki?
-Ale to chyba nie ze mną taka rozmowa.
-Olka no proszę.- Dziewczyna siadła na krześle obok mnie.
-Musisz z tatą porozmawiać.
-Proszę, będę grzeczna.
-No tak wiem, ale mieliśmy się dziś przeprowadzić.
-Obiecuje że pomogę, ale czy będę mogła iść do niej na noc.
-Domi jest środek tygodnia.
-Nie prawda środek był wczoraj.
-Ale wy macie szkołę.
-No proszę.
-A co na to rodzice Majki?
-Zgodzili się, zresztą to oni zaproponowali żebym wpadła na noc.
-Co jak to oni?
-No bo oni mają jakieś plany na wieczór, a Tomek brat Majki nocuje u dziewczyny. A Majka by została sama na wieczór.
-A o której wrócisz?
-Jutro po szkole.
-Dobrze, ale musisz iść do szkoły jutro ja się dowiem czy byłaś.
-Dzięki jesteś kochana.- Powiedziała przytulając mnie.
-Która godzina?
-Jest siódma dziesięć. Budź wszystkich, pora wstawać.- Powiedziałam wstając. Zrobiłam dla wszystkich śniadanie i poczekałam aż pojawią się w kuchni.
-O proszę ktoś tu wstał wcześniej niż ja.- Powiedział Mikołaj i podszedł do mnie. Pocałowaliśmy się na powitanie.
-No tak wyszło.- Odparłam.
-Cześć.- Powiedział Marek wchodząc do kuchni.
-Kawa czy herbata?- Zapytałam.
-Kawa.- Powiedział Mikołaj i usiadł przy stole.
-Herbata.- Powiedział zaspanym głosem Marek.
-Herbata.- Odparła Dominika wchodząc do kuchni.
-Herbatę poproszę.- Usłyszałam Anię krzyczącą z sypialni. Po chwili dołączyła do nas i zjedliśmy wspólnie śniadanie.
-No dobra to robimy tak. Wracamy wszyscy do domu i tu się spotykamy. Wtedy wszystko popakujemy i pojedziemy.
-No dobra.- Odparła młodzież chórem. Wszyscy opuściliśmy kuchnię i poszliśmy się szykować. Dziś pojechaliśmy z Mikołajem jednym samochodem. Zawieźliśmy młodzież do szkoły i pojechaliśmy do firmy. Już na korytarzu panowała dziwna atmosfera. Rozdzieliliśmy się. Poszłam do swojego biura gdzie czekał na mnie Krzysiek.
-Cześć.- Powiedziałam chowając rzeczy do szafki.
-Cześć. Co tam?- Zapytał spoglądając w moim kierunku.
-A nic nowego a co?
-Taka uśmiechnięta jesteś myślałem że coś się stało.
-No wiesz dziś się przeprowadzamy.
-Uuuu to niedługo parapetówka.
-Nie licz na to.
-Dlaczego?
-Widząc nastawienie młodzieży, najpierw będzie generalny remont.
-Ależ z ciebie optymista.
-Jak już to realista mówię jak jest.
-Dobra nie gadaj tylko się przebieraj zaraz odprawa.- Powiedział Krzysiek a ja się do niego uśmiechnęłam i wykonałam jego polecenie. Po chwili byłam już w biurze z powrotem. Krzysiek siedział przy swoim biurku. Usiadłam więc przy swoim. Stał na nim kubek z kawą.
-Dzięki.- Odparłam biorąc łyka.
-Nie ma za co, tak myślałem że będziesz chciała.
-To co idziemy na odprawę?- Zaproponowałam najlepsze rozwiązanie.
-Nie mamy wyjścia.- Zaśmiał się i oboje poszliśmy do pokoju odpraw. Po kilku minutach byli już wszyscy.
-Witam was.- Powiedział Jackowska wchodząc do pomieszczenia. Wszyscy się z nią przywitaliśmy.
-Wiadomo co z Karoliną?- Z pytaniem wyrwał się Mikołaj.
-Tak wiadomo.- Odparła i usiadła przy stole.- Znaleźliśmy ją.
-Co z nią?- Zapytał Buźka.
-Wszystko dobrze, jest tylko przestraszona.- Odrzekła Jackowska.
-To znaczy? Jest w szpitalu, w domu?- Zapytał się Mikołaj.
-Jestem na komendzie.- Powiedziała Karolina wchodząc do pokoju. Wszyscy się ucieszyliśmy na jej widok.
-Usiądź proszę.- Powiedziała Jackowska.- No dobrze jak już są wszyscy to mogę przejść do odprawy.- Odrzekła a na jej twarzy zagościł spokój.- Dziś patrol 05 ma rewir śródmieścia, 06 Krzyki, 04 wy dziś macie przedmieścia, okolice starego dworca, a 07 dziś ma nowy dwór. No to tyle, zapraszam do pracy.
-A skład 05?- Zapytała Karolina.
-Rachwał wy chyba nie myślicie że dziś będziecie pracować.
-Ale Pani Komendant...
-Białach wytłumacz swojej partnerce że dziś nigdzie nie pojedzie.
-No stara, przykro mi.- Powiedział Mikołaj a Karolina uderzyła go w ramię z pięści.
-Nie jestem stara.- Powiedziała i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-No to zapraszam was do pracy.- Dodała po chwili Jackowska i zaczęliśmy po kolei opuszczać pokój odpraw. Ja i Krzysiek wyszliśmy na końcu. Poszliśmy jeszcze do naszego biura dopić kawę i byliśmy gotowi do służby. Wsiedliśmy do radiowozu i pojechaliśmy na przypisany nam tego dnia rewir. Pierwsze zgłoszenie dostaliśmy bardzo szybko i równie szybko je zakończyliśmy. Jak się okazało nikogo na miejscu zdarzenia nie było. Rozejrzeliśmy się po okolicy aby się upewnić i wróciliśmy do radiowozu. Około godziny 13 zgłosiliśmy na radiu przerwę. Zjedliśmy na mieście i wróciliśmy na patrol. Około 18.30 zjechaliśmy na firmę kończąc tym samym służbę.
-Olka jakie plany na wieczór?- Zapytał Krzysiek gdy przeciągałam się na krześle, ziewając ze zmęczenia.
-Przeprowadzka.- Odparłam i ponownie zaczęłam ziewać.
-No dobra, to życzę miłej przeprowadzki.- Powiedział wstając od biurka.
-A ty co już kończysz?
-Tak wyszło. Emilka ma dziś USG chcę przy tym być.
-No tak, pozdrów ją.
-Dzięki. Do jutra.- Powiedział Krzysiek wychodząc z biura. Po chwili zrobiłam dokładnie to samo. Zadzwoniłam do Mikołaja wychodząc przed komendę.
-Tak Ola?- Zapytał Odbierając.
-Kończysz już?
-No właśnie, zaraz będę na firmie.
-No dobra to czekam.- Rozłączyłam się i poszłam usiąść sobie na ławce przy parkingu. Po chwili pod firmę podjechał radiowóz. Mikołaj i Monika udali się do budynku. Siedziałam tak na ławce ogrzewając się promieniami słońca, które coraz dłużej gościło na niebie, dając nam nadzieję na lepsze jutro.
-Cześć kochanie.- Powiedział Mikołaj i podszedł do mnie. Przytuliliśmy się na powitanie. Nagle pocałował mnie. Momentalnie się od niego odsunęłam.
-A jak ktoś zobaczy?- Zapytała przerażona konsekwencjami jakie mogą nas za to spotkać.
-Jesteśmy już po pracy. To nasza sprawa co robimy.- Powiedział i ponownie zaczął mnie całować. Tym razem jednak odwzajemniłam ten gest.
-Jesteś pewien?- Zapytałam po chwili.
-Kochanie, mieszkamy razem, mamy dzieci co prawda nie wspólne ale są, kochamy się, śpimy w jednym łóżku. Przecież nikt nam do sypialni nie zagląda.
-No nie.
-No to czego się boisz, w patrol i tak nas rozdzielili, ja nie widzę powodu abyśmy się musieli ukrywać jak gimnazjaliści.- Powiedział i ponownie zaczęliśmy się całować.
-To co gotowa na przeprowadzkę?- Zapytał gdy wsiedliśmy do auta.
-Jestem tak padnięta że jedyne o czym marzę to gorąca kąpiel.- Powiedziałam przeciągając się.
-Zrobię ci taką, ale dopiero po przeprowadzce.- Powiedział i odjechaliśmy spod komendy. Byłam tak padnięta że prawie zasnęłam w samochodzie. Jeszcze dwa dodatkowe kilometry i naprawdę bym odleciała. Zaczęliśmy pakować nasze rzeczy do auta. Mikołaj umówił się z Adamem że ten pomoże nam w przeprowadzce. No w końcu pracuje w firmie przewozowej. Tak jak się umówili o 19 pod moim blokiem pojawił się samochód dostawczy. Mikołaj i Adam zapakowali do niego rzeczy. Dzięki temu już o 22 było po przeprowadzce.
-To ja idę. Pa.- Krzyknęła Dominika wychodząc z domu.
-A ta dokąd?- Zapytał Mikołaj, podniósł się z kanapy, wyczułam że chce ją wrócić.
-Zostaw, do Majki poszła.- Powiedziałam łapiąc go za nadgarstek.
-To czemu się nie zapytała?
-Pytała, ale spałeś i się zgodziłeś. Zrób mi kąpiel a ja w tym czasie zrobię kolację.- Powiedziałam udając się do kuchni. Przygotowałam dla nas jakże uroczystą kolacje. Kanapki z serem i pomidorem. Zasiedliśmy do uroczystej wieczerzy przy świeczkach. W pewnej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy z Mikołajem na siebie.
-Kogoś zapraszałaś?- Zapytał.
-Nie.- Odpowiedziałam. Oboje wstaliśmy od stołu i poszliśmy otworzyć.
-Dzień dobry. Adam w domu?- Zapytała młoda kobieta. Na oko była ciut starsza ode mnie.
-Nie, Adam tu nie mieszka.- Odparł Mikołaj a kobieta zdziwiła się.
-A nie wie Pan gdzie go znajdę?- Zapytała.
-Przykro mi nie mam pojęcia.
-No dobrze, dziękuję bardzo.- Powiedziała smutnym głosem. Mikołaj wrócił do środka, ja natomiast ubrałam kurtkę i wyszłam na zewnątrz.
-Niech Pani poczeka.- Powiedziałam podchodząc do kobiety.
-Tak, wie Pani gdzie jest Adam?
-Niestety nie, ale może jakoś Pani pomóc?
-Jak? Zostawił mnie samą z dzieckiem a teraz nie daje znaku życia.
-Jak to zostawił samą z dzieckiem?- Zdziwiłam się.
-Jestem Monika.- Przedstawiła się kobieta.- Spotykałam się z Adamem, jak zaszłam w ciążę to zerwał ze mną kontakt. Nie mam pojęcia co się dzieje.
-Pani jest w ciąży?
-Już nie, miesiąc temu urodziłam Kubusia.- Powiedziała spoglądając na samochód stojący na podjeździe.
-Jaki śliczny chłopczyk.- Powiedziałam podchodząc do szyby samochodu.
-Co z tego że śliczny jak mnie nie stać żeby kupić mu pampersy a co dopiero zapłacić za rachunki.
-Przykro mi nie wiedziałam że Adam jest w stanie zrobić coś takiego.
-Od dawna zna go Pani?
-Nie, mój...Mikołaj go zna od dziecka. Wydawał się normalny. Ma żonę i syna.
-Ma żonę i syna? A mi powiedział że jest wdowcem bo jego rodzina zmarła w wypadku.- Powiedziała kobieta i zaczęła płakać.
-Spokojnie. Może wejdziemy do środka.- Zaproponowałam. Kobieta zabrała dziecko z auta i weszłyśmy do domu.
-Zrobić Pani coś do picia?
-Nie dziękuję.- Powiedziała.
-Mikołaj pozwól na chwilkę.- Powiedziałam kobieta usiadła z dzieciakami przy stole a ja i Mikołaj przeszliśmy do kuchni.
-Olka co ty wyprawiasz?- Zapytał zdenerwowany.
-Musimy jej pomóc.
-O czym ty mówisz?
-Widzisz te maleństwo? To jest Kuba syn Adama.
-Jak to przecież...
-Też się zdziwiłam, Adam ją rzucił jak się dowiedział o ciąży. A le lepsze jest to że cały czas ucieka i nie chce płacić alimentów.
-Co za skur...
-Spokojnie Mikołaj. Musimy coś wymyślić.
-Ale co?
-No nie wiem, ona mówiła że nawet jej na rachunki nie stać.
-Olka ale my tak naprawdę nic nie możemy zrobić....
-Jak to nic?
-Ola nie złość się, jestem pewien że pieniędzy od nas nie przyjmie. A jak ściągniemy tu Adama to tylko będą przez to kłopoty że się mieszamy w nie swoje sprawy.
-Ale Mikołaj to dziecko...
-Wiem, ale prawda jest taka że nic nie możemy zrobić.
-Tego się po tobie nie spodziewałam.
Mikołaj
Pierwszy raz doszło do takiej kłótni między nami. Rozumiałem to że Ola chce pomóc ale prawda była taka że nie byliśmy w stanie jakkolwiek pomóc tej kobiecie. Olka oburzona opuściła kuchnie, po kilku minutach do niej dołączyłem.
-Ja nie będę wam przeszkadzać.- Powiedziała kobieta a Ola ją odprowadziła do drzwi. Gdy wróciła ja już kończyłem sprzątać po kolacji.
-Nie wierzę jak możesz być tak obojętny wobec małego dziecka.- Powiedziała Ola wchodząc do kuchni.
-Dzieciaki idźcie do swoich pokoi my musimy porozmawiać z Olą.- Powiedziałem a młodzież opuściła kuchnię.
-Nie jestem obojętny, mówię tylko jaka jest prawda.
-Jasne i dlatego nie chcesz pomóc tej kobiecie. A gdybym to była ja i potrzebowała bym pomocy.
-Ola ale to nie jesteś ty,a my tak naprawdę nie mamy jak jej pomóc.
-Nie mamy bo nawet nie chcesz.- Krzyknęła i wyszła z kuchni. Czułem się źle, ale co mogłem zrobić, polecieć za tą kobietą i powiedzieć gdzie jest Adam jak sam nie miałem pojęcia. Taka była prawda nie mieliśmy jak jej pomóc. Skończyłem sprzątać i udałem się do sypialni. Ola leżała na łóżku. Położyłem się obok niej.
-Kochanie.- Powiedziałem próbując ją przytulić.
-Nie dotykaj mnie.- Warknęła na mnie.
-Chciałem tylko powiedzieć że jeśli wymyślisz coś to ci pomogę.
-Nie musisz się litować.- Powiedziała ze złością w głosie.
-Wcale tego nie robię.
-Owszem właśnie to zrobiłeś.- Powiedziała i odwróciła się do mnie tyłem. Po chwili jednak usiadła na łóżku i spojrzała na mnie.
-I ty chcesz być ojcem.- Powiedziała jak by chciała mnie wyśmiać.
-Tak chce być ojcem i chcę mieć z tobą dzieci. Zrobię wszystko żeby tak było.
-Jak na razie nie robisz nic.
-Nie mam zamiaru się z tobą kłócić, ale robię wszystko.
-To co takiego zrobiłeś?
-Mieszkam z tobą, kupiliśmy dom, to nasza pierwsza noc tutaj, a my już się kłócimy.
-Widocznie to był błąd.
-Uważasz że nasz związek to błąd?
-Nie o to mi chodziło Mikołaj.
-Ale to powiedziałaś.- Odparłem i wstałem z łóżka.
-Dokąd idziesz?
-Będę spał dziś w pokoju Dominiki i tak jej nie ma.- Powiedziałem zabierając poduszkę i koc.

-Przestań, wróć.- Powiedziała łapiąc mnie za nadgarstki.- Zostań proszę.- Powiedziała a ja wróciłem. No taka jest prawda że nie potrafiłem się na nią długo gniewać. Sam nie wiem kiedy zasnąłem.

2 komentarze: