Nad
ranem obudził mnie budzik.
-Wyłącz
go do cholery.- Usłyszałem głos Olki.
-Masz
bliżej.- Odparłem nakrywając poduszkę na głowę.
-To
co zgaś.- Powiedziała a ja odniosłem wrażenie że poszła dalej
spać. Podniosłem się i zgasiłem budzik. Udałem się do łazienki
w celu porannej toalety. Gdy skończyłem dzieciaki i Olka byli już
na nogach. Zjedliśmy śniadanie i wszyscy zaczęli się szykować na
tip-top a to do szkoły a tu do pracy. Olka przygotowała dla
wszystkich drugie śniadanie. Po może 15 minutach byliśmy już w
drodze do szkoły. Tym razem to Olka prowadziła. Uparła się że
nigdy jej nie daję prowadzić. No to pozwoliłem. Zaparkowała
prawie perfekcyjnie pod szkołą Dominiki i Marka.
-No
to jesteśmy na miejscu.- Powiedział Olka, a Dominika Z Markiem
wysiedli.
-O
której kończycie?- Zapytałem otwierając okno.
-Jakoś
koło 15, a co?- Odparła Dominika.
-Nic
tak tylko pytam, macie klucze do mieszkania Olki?-Odparłem.
-Tak
mamy, dzięki za podwózkę.- Powiedziała Dominika i udali się do
szkoły. Nasz kolejny przystanek to była szkoła Ani. Ponowne prawie
perfekcyjne parkowanie sierżant Wysockiej.
-No
wyskakuj młoda.- Powiedział Ola a Ania się posłuchała.
-To
do wieczora.- Powiedziała zamykając drzwi. Poczekaliśmy aż
wejdzie do szkoły i pojechaliśmy do pracy. Na fabryce byliśmy
kilka minut po ósmej. Rozdzieliliśmy się koło biura Olki.
Poszedłem się przebrać w mundur a następnie do swojego biura.
Siadłem przy biurku i zacząłem wypełniać papiery w oczekiwaniu
na moją partnerkę Karolinę. Po kilku minutach drzwi się
otworzyły, a do biura wpadła blondynka.
-Cześć
Mikołaj.- Powiedziała a mnie zamurowało.
-Monika,
a co ty tu robisz?- Zapytałem zdziwiony jej obecnością. Nawet nie
wiedziałem że wraca do pracy.
-A
co ty masz minę jak byś ducha zobaczył?
-Kiedy
wróciłaś?
-Kilka
dni temu, od was nawet odpocząć nie można, od razu trzeba wracać
na służbę.- Zaśmiała się.
-A
jak Franek?
-A
dobrze dobrze, chodzi już.- Powiedziała.
-No
to świetnie.- Odparłem i przytuliłem ja na powitanie.
-A
opowiadaj co u ciebie słychać?
-Nic
nowego, zawsze tak samo.
-Jasne,
cała komenda gada, mów jak to się stało?
-Ale
co się stało?- Zapytałem zdziwiony.
-No
ty i Olka, coś na poważnie?
-Skąd
to wiesz?
-Mikołaj,
cała komenda o tym plotkuje.
-Przecież
to niemożliwe.
-Ale
co?
-Skąd
niby wszyscy mieli by wiedzieć że ja i Olka jesteśmy razem?
-No
nic się nie zmieniłeś.
-O
czym ty teraz mówisz?
-Łatwiej
cię podejść niż dziecko w przedszkolu ale chociaż wiem że
jesteście razem.
-Monika,
to ja już się martwię co będzie jak do szefowej to trafi a ty mi
z takim czymś wyjeżdżasz.
-Spokojnie
ode mnie się nie dowie.- Puściła mi oczko.- A kawę ci zrobiłam.-
Powiedziała stawiając kubek na biurku.
-Dzięki,
to co dziś razem?
-No
jak kilka lat temu, panie posterunkowy.
-Monika
bo zaraz zmienię partnera.
-Groźby
karalne. Nie rozpędzaj się.- Odparła i oboje zaczęliśmy się
śmiać.
-To
czekam na ciebie w radiowozie.- Powiedziała opuszczając biuro.
Wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer do Karoliny.
-Tak
Mikołaj?- Odebrała po trzecim sygnale.
-Gdzie
ty jesteś?
-Dziś
mnie nie będzie, zastępstwo dostaniesz.
-Co
się dzieje?- Zapytałem zmartwiony, w jej głosie był niepokój.
-Mikołaj
nie mogę teraz rozmawiać, zadzwonię później.
-Na
pewno nic się nie stało?
-Tak,
odezwę się.- Powiedziała i się rozłączyła. Zmartwiłem się
tym, Karolina nigdy bez powodu nie brała urlopu. Ona w ogóle nie
brała urlopu. Schowałem telefon do kieszeni i wyszedłem z biura.
Udałem się do radiowozu gdzie czekała na mnie Monika.
-O
nie, przesiadka.- Powiedziałem widząc ja siedzącą na miejscu
kierowcy.
-Oj
na Białach daj się nacieszyć powrotem.- Powiedział robiąc
maślane oczka.
-Żeby
mi to było ostatni raz.- Powiedziałem i wsiadłem do samochodu od
strony pasażera. Monika ruszyła. Pokręciliśmy się troszkę po
mieście, zanim dostaliśmy pierwsze wezwanie. Nudy jak zawsze nic
się nie działo. Jak jeździłem z Olką to chociaż mogliśmy się
pośmiać a teraz, tak troszkę nie wypada. Około 17 zjechaliśmy na
firmę. Zaraz jak wysiadłem z radiowozu zacząłem się rozglądać
za autem Olki. Stał na parkingu, to znaczy że jeszcze jest.
Weszliśmy na firmę i od razu poszedłem się przebrać. Wróciłem
do biura po resztę rzeczy i podpisałem szybko raporty. Udałem się
do sąsiedniego biura. Bez pukania wszedłem do środka.
-O
Mikołaj co tu robisz?- Zapytała zdziwiona Olka.
-Wpadłem
po ciebie, kończysz już?
-No
tak, ale wracaj do domu.
-A
ty?
-Ja
mam jeszcze coś do załatwienia.- Odparła a ja spojrzałem na
Krzyśka.
-Na
mnie nie patrz, ja jadę do domu.- Powiedział Zapała.- To do
jutra.- Dodał wychodząc z biura.
-Gdzie
jedziesz?- Zapytałem.
-Nie
jadę tylko idę, do tej znajomej Krzyśka.
-A
no dobra, to ja wezmę auto. Jak coś to zadzwoń, przyjadę po
ciebie.
-Dobrze
odezwę się.- Powiedziała a ja podszedłem i dałem jej buziaka.-
Mikołaj, a jak ktoś wejdzie.- Odsunęła się delikatnie.
-No
to co.
-Mikołaj.-
Powiedziała gdy ponownie chciałem ją pocałować.
-No
dobra, to widzimy się w domu.- Odparłem podążając do drzwi.
-Kochanie.-
Wymsknęło się Oli.
-Tak?-
Zapytałem z uśmiechem na twarzy.
-Łap.-
Powiedziała rzucając mi kluczyki do auta.
-Dzięki
przydadzą się.- Powiedziałem i opuściłem budynek komendy. Zanim
odjechałem postanowiłem jeszcze zadzwonić do Karoliny.
-Co
jest Mikołaj?- Zapytała odbierając.
-Miałaś
się odezwać.
-Przepraszam,
nie miałam czasu. Już po służbie?
-Tak
właśnie wyszedłem z komendy, a co?
-Możesz
mi pomóc.
-W
jaki sposób?
-Podjedź
do mnie.
-Do
ciebie, czyli gdzie?
-Na
Królewska 15/6.
-No
dobra za dziesięć minut będę. A co jest grane?
-Nie
przez telefon.
-Okey,
to zaraz będę.- Powiedziałem rozłączając się. Pojechałem pod
wskazany adres. Wysiadłem z auta. Od razu w oczy rzucił mi się
dziwnie zachowujący facet przed jej blokiem. Tak jak mówiła
wszedłem do środka. Już na mnie czekała.
-Cześć.-
Powiedziałem wchodząc do jej mieszkania.
-Cześć.-
Odparła i zamknęła za mną drzwi przy okazji rozglądając się
czy nikt za mną nie szedł.
-Co
się dzieje?- Zapytałem.
-Chcesz
kawy?
-Nie
dzięki, mów co jest grane.
-Od
kilku dni jakiś koleś za mną łazi, sama nie wiem co jest grane.-
Powiedziała niespokojnym głosem.
-Zgłaszałaś
to gdzieś?
-No
nie bo się boję, nie wiem kto to, ani czego chce.
-Uspokój
się, od jak dawna to trwa?
-Od
pobicia Mieszka.
-Kurwa...ale
wszędzie za tobą chodzi?
-No
mówię, już go nawet na naszych patrolach parę razy dostrzegłam.
A teraz stoi pod blikiem. Mikołaj ja się boję z domu wyjść.
-Spokojnie
Karolina. Masz możliwość do kogoś zadzwonił żeby cię
przenocował?
-No
mam ale to nic nie da on pojedzie za mną.
-Spokojnie,
chodzi o to żebyś nie była teraz sama.
-No
dobra.- odparła i wyjęła z kieszeni telefon, zadzwoniła gdzieś i
wyszła z pokoju. Po chwili do niego wróciła.
-No
załatwiłam.
-Super,
to robimy tak, teraz cię tam odwiozę. Musimy udawać tak jakbyśmy
tego gościa nie widzieli. Pakuj się.- Powiedziałem a Karolina
tylko wykonywała moje polecenia. Po kilku minutach byliśmy już w
drodze, dobrze znałem miasto. Przy najbliższym skrzyżowaniu ze
światłami udało mi się go zgubić.
-Jezu
Mikołaj jesteś wielki.- Powiedziała Karolina dostrzegając że
droga za nami jest całkiem pusta.
-No
wiem, dobra to tu?- Zapytałem nie będąc pewny adresu.
-Tak
to tu.
-Okey,
to odprowadzę cię pod blok. Słuchaj kilka dni t spędzisz. Jestem
pewien że ten koleś będzie czekał na ciebie pod twoim blokiem
albo pod firmą.
-Ale
on ciebie pozna.
-Spokojnie
zrobimy tak że ja jutro poproszę inny patrol żeby tu podjechał.
Wezmą od ciebie zeznania i zgłoszenie.
-Dzięki.-
Powiedziała i mnie przytuliła. Właśnie zadzwonił mi telefon.
Zobaczyłem że dzwoni Olka. Odebrałem bez wahania.
-Gdzie
jesteś?- Powiedziała, miała taki zdenerwowany głos.
-Z
Karoliną a co?
-No
widzę że z Karoliną, to tak do domu jedziesz?
-Olka,
gdzie jesteś?
-Przy
Parku na ławce siedzę.- Odrzekła, a ja pożegnałem Karolinę i
poszedłem do niej.
-Co
ty tu robisz?- Zapytałem siadając obok.
-Musiałam
się spotkać z prawnikiem, a ty drogi do domu pomyliłeś?
-Nie,
Karolina do mnie zadzwoniła i poprosiła o pomoc.
-To
nie mogła w pracy?
-Mogła
ale dziś się nie pojawiła, miałem dziś służbę z Moniką.
-O
już do nas wróciła?
-Tak
od kilku dni już jest z nami.
-A
do czego tak byłeś jej potrzebny co? Bo raczej nie do wniesienia
zakupów.
-Olka,
posłuchaj, Karolinę ktoś od kilku dni śledzi. Zaczęła się bać
bo koleś ostatnio za nami na patrol pojechał. Zrozum, bała się
nie wiedziała co ma zrobić to zadzwoniła do mnie.
-Akurat
do ciebie musiała.
-Kochanie,
nie bądź zazdrosna.
-Ja
zazdrosna, proszę cie, o co mam być zazdrosna?- Powiedziała
wstając z ławki.
-Wracamy
do domu?- Zapytała po chwili.
-No
jasne, powiedz co załatwiłaś?
-Nic
wielkiego, Julka powiedziała że bez problemu wygramy tę sprawę.
-No
widzisz a ty tak się martwiłaś.- Powiedziałem przytulając ją.
Wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy do domu. Oboje byliśmy tak
padnięci że od razu położyliśmy się spać.
-Mikołaj...jestem
w ciąży.- Usłyszałem przerażony głos Oli. Usiadłem na łóżku
i spojrzałem na nią.
-Co
ty powiedziałaś? Będę tatą?- Zapytałem a świat stawał się
piękniejszy.
-Nie,
nie jestem w ciąży.- Odparła a mi zrobiło się ciut przykro.
-To
dlaczego tak powiedziałaś?
-Bo
nie mogłam cię obudzić.
-Szkoda
myślałem że mogę już piętro remontować.
-Jak
byś się bardziej postarał to byś mógł zacząć.
-Sugerujesz
mi że się źle staram?
-Ej,
ja rozumiem że wam się chce, ale może poczekajcie aż my wyjdziemy
do szkoły.- Odezwał się Marek. A my zaczęliśmy się śmiać. Po
chwili byliśmy już w kuchni i szykowaliśmy sobie śniadanie.
-Mikołaj.-
Powiedziała Ola podchodząc do mnie.
-Co
się stało kochanie?
-Bo
jutro jest pogrzeb Mieszka.
-Tak
wiem, dostaliśmy już wolne.
-Wiem,
ale obiecałam że pomogę przy organizacji.
-Jesteś
pewna że dasz radę?
-Tak,
chce żeby to się jak najszybciej skończyło.- Powiedziała a ja ją
przytuliłem.
-No
dobrze.
-To
wezmę dziś auto.
-Czyli
ja mam jechać swoim?
-No
tak. Dziękuję.- Powiedziała dając mi buziaka w policzek.
-Olka
bo ja mam jeszcze sprawę.
-No
słucham cię?
-Podjedziesz
dziś w trakcie służby z Krzyśkiem w pewne miejsce?
-W
jakie i po co?
-Do
Karoliny tam gdzie wczoraj się spotkaliśmy.
-A
po co?
-Złoży
wam zawiadomienie o tym że ktoś ją od kilku dni śledzi.
-No
dobra, nie ma sprawy. To co zbieramy się?
-Tak
tak. Dzieciaki ze mną czy z tobą?- Zapytałem spoglądając na
naszą wesołą gromadkę siedzącą przy stole i zajadającą
śniadanie. Olka spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem, od razu
wiedziałem o co jej chodzi.
-No
dobra młodzież pakuje się do mojego samochodu.- Powiedziałem a
Olka pocałowała mnie w policzek. Po kilku minutach byliśmy już w
drodze do szkoły. Tym razem jednak pojechałem na około i moim
pierwszym przystankiem była szkoła Ani.
-Pa
tato.- Powiedziała wysiadając.
-Cześć
Aniu.-Odparłem a mała poleciała do szkoły. Następny przystanek
szkoła Dominiki i Marka.
-No
to my lecimy.- Powiedział Marek.
-Pa
tato.- Dodała Dominika.
-Cześć
wujek.- Powiedział Marek a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
-O
kurde.- Powiedziała Dominika wysiadając.
-Czegoś
zapomniałaś?- Zapytałem.
-Nie,
nie.- Odparła i wysiadła z auta.
-A
jej co?- Zapytałem gdy Marek jeszcze siedział.
-Wyjdzie
wujek, będzie chciał z tobą rozmawiać.
-Ale
kto?
-Nasz
psorek od Polskiego.
-A
co przeskrobaliście?
-Jeszcze
nic, pa.- Młody uciekł z samochodu a ja postanowiłem wysiąść,
oparłem się o niego. Od razu podszedł do mnie jakiś facet.
-Dzień
dobry.- Odparł mężczyzna i również oparł się o moje auto.
-Zapewne
Pan polonista.- Odparłem.- No nie wiem czy taki dobry, to się
okaże.- Dodałem po chwili.
-Zapewne
nie wie Pan o czym chciał bym porozmawiać.
-No
nie wiem, i nie będę ukrywał troszkę mi się śpieszy.
-To
zajmie chwileczkę.
-No
więc co się stało?
-Od
pewnego czasu, zauważyłem że Dominika zaczęła wagarować.
-Ale
taki ma wiek, co się Pan dziwi.
-Tak,
ale razem z nią ucieka też Marek.
-No
to mnie akurat nie dziwi.
-A
to że ostatnio doszło do bójki między chłopcami i poszło o Pana
córkę też pana nie dziwi?
-Wrócili
do domu, Marek był poobijany, od razu domyśliłem się że się
pobił z jakimś kolegą, później wszystko mi wyjaśnił razem z
Dominiką.
-Tak
ale ten chłopak leży teraz w szpitalu.
-A
to jest niemożliwe.
-Dlaczego?
-Marek
by czegoś takiego nie zrobił, nie po tym co przeszedł.
-A
może właśnie chce się od tego wszystkiego uwolnić i dlatego tak
się zachowuje.
-Wie
Pan co, ja rozumiem że pan jest Pedagogiem i musi w takiej sytuacji
reagować, ale proszę się od moich dzieciaków odczepić. Gdyby
Marek chciał tak naprawdę o wszystkim zapomnieć to mieszkał by
teraz z ojcem a nie z nami.
-Jak
to z ojcem, przecież on nie żyje.
-Żyje
i ma się świetnie. Koniec rozmowy do widzenia.- Powiedziałem
wsiadając do samochodu. Odjechałem spod szkoły. No tak mi ten
facet ciśnienie podniósł że tragedia. Zdenerwowany wkroczyłem do
budynku komendy. Wszedłem do biura.
-No
w końcu, ile można na ciebie czekać?- Przy biurku siedział
Monika.
-Cześć.-
Odburknąłem, chowając do szafki rzeczy.
-A
tobie co?
-Nic.-
Powiedziałem i poszedłem się przebrać. Po chwili wróciłem do
biura. Monika siedziała tak jak wcześniej. Usiadłem więc
naprzeciwko jej biurka i zająłem się raportami.
-Czekam
w radiowozie.- Powiedziała opuszczając biuro. Podniosłem się i
założyłem kamizelkę, zabrałem też radio i również wyszedłem.
Udałem się do pojazdu służbowego. Po kilku minutach byliśmy już
na patrolu. Monika prowadziła a ja nie protestowałem. W pewnym
momencie zadzwonił mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni i
spojrzałem na wyświetlacz. Dzwoniła Olka. Odebrałem bez wahania.
-Mikołaj...-
Miała przerażony głos.
-Co
się stało?
-Właśnie
jestem u Karoliny.- Powiedziała chaotycznym głosem.
-Co
jest?
-No
sprawa nie wygląda najlepiej.
-Jak
to co się dzieje?
-No
Karoliny nigdzie nie ma. Zanim tu przyjechaliśmy zadzwoniłam do
niej aby się upewnić czy tam jest powiedziała że tak i nie
zamierza się stąd ruszać. Ale jej nigdzie nie ma. Przeszukaliśmy
już cały blok.
-Dobra
zaraz tam będziemy.- Powiedziałem i rozłączyłem się. Spojrzałem
na Monikę która od początku rozmowy miała dzikie oczy.
-Jedziemy
na Piłsudskiego 23/7.- Powiedziałem a ona bez słowa mi zaufała i
pojechała. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Zgłosiłem
interwencje dyżurnemu, który pozwolił nam użyć sygnałów
świetlnych z zachowaniem bezpieczeństwa. Weszliśmy do bloku. Ola z
Krzyśkiem stali na korytarzu.
-Co
się stało?- Zapytała Monika.
-Przyjechaliśmy,
drzwi były otwarte.- Odrzekł Krzysiek.
-Wchodziliście?-
Zapytałem.
-No
tak musieliśmy sprawdzić.- Odparła Ola.
-I
co ustaliliście?- Zapytała Monika.
-Karoliny
nie ma w środku, sąsiedzi nic nie widzieli albo nie chcą nic
mówić.- Odparł Krzysiek, wszyscy byliśmy przejęci.
-Zgłosiliście
już dyżurnemu?- Zapytałem dla pewności.
-Tak,
szuka ją cały Wrocław.- Odparła Ola.
-Mikołaj
bo to ty chciałeś żebyśmy tu przyjechali?- Zaczął Krzysiek.
-No
tak bo Karolina mnie o to prosiła.- Odpowiedziałem.
-A
mówiła co się stało?- Zapytała Monika.
-Mówiła,
jakiś koleś ją śledził, nawet jeździł za nami na patrole.
Przestraszyła się i poprosiła o pomoc.
-Ale
mówiła że go zna, albo coś?- Zapytał Zapała.
-Nie,
właśnie bo mówiła że to zaczęło się od pobicia Mieszka.
-Ale
że co się zaczęło?- Zapytała Monika.
-No
ten koleś zaczął ją śledzić.
-Widziałeś
go?- Zapytał Krzysiek.
-No
widziałem, ale przez chwilę.
-Był
byś w stanie go rozpoznać?
-Nie
wiem, miał czapkę z daszkiem i bluzę z kapturem, a i brodę.
-Nic
więcej?- Zapytał Zapała.
-Nie
nic więcej nie wiem.
-Ale
męczy mnie pytanie, dlaczego ktoś miałby śledzić Karolinę zaraz
po pobiciu Mieszka?- Wtrąciła Monika.
-Nie
wiem, możliwe że Karolina coś wiedziała.- Powiedziała Olka.
-Ale
co by miała wiedzieć?- Zapytałem zdziwiony.
-No
nie wiem, chyba właśnie to musimy ustalić żeby ją znaleźć.-
Warknęła na mnie Ola.
-No
ale co będziemy tak tu stać?- Wtrąciła Monika.
-Nie
jedziemy na komendę, musimy znaleźć tego faceta.- Powiedział
Krzysiek i wszyscy udaliśmy się do radiowozów zaparkowanych pod
blokiem. Gdy wyszedłem z klatki schodowej ujrzałem pewnego
mężczyznę. Podeszliśmy do radiowozu całą czwórką. Oni stanęli
tyłem do radiowozu.
-Widzicie
tego kolesia co stoi za mną. Tylko się naraz nie oglądajcie bo
zauważy.- Powiedziałem.
-No
widzimy, jakiś dziwny.- Wtrącił Krzysiek.
-To
jego widziałem wczoraj pod blokiem Karoliny.
-Jesteś
pewien?- Zapytała Monika.
-Tak.-
Odparłem.
-No
dobra to co robimy?- Zapytała Olka.
-Rozdzielamy
się, nasz radiowóz jest w jego pobliżu. Macie kluczyki do niego.
Udawajcie że idziecie do radiowozu i przejdźcie obok niego. Tak aby
nic nie podejrzewał.- Powiedziałem dając kluczyki Krzyśkowi.
-No
dobra a wy?- Zapytała Olka.
-My
udamy że odjeżdżamy. Podjedziemy z przodu. Jakby chciał uciekać
to wy go od tyłu złapiecie.- Powiedziałem.
-No
dobra.- Odparł Krzysiek i zamieniliśmy się radiowozami. Ogólnie
to mogłem ja z Moniką pójść do naszego radiowozu, ale bałem się
że koleś może mnie rozpoznać i zacznie uciekać. Wsiedliśmy do
radiowozu.
-Nie
dziwi cię jego zachowanie?- Powiedział Monika.
-Ale
co?
-No
bo jak ja bym kogoś porwała, to nie obserwowała bym tego miejsca.-
Powiedziała.
-Ty
masz racje.- Odparłem.- No ale można go sprawdzić.- Dodałem i
Monika ruszyła w jego kierunku. Facet nawet nie drgnął, tak jakby
nie miał nic na sumieniu. Ola z Krzyśkiem zaszli go od tyłu.
Podeszliśmy do niego.
-Dzień
dobry. Aspirant sztabowy Monika Kownacka, Aspirant Białach, Komenda
miejska. Poprosimy o Pana dokumenty.- Powiedziała a facet wyjął
dokumenty.
-Sprawdzę
go.- Powiedziałem biorąc jego dokumenty. Facet był czysty jak łza.
Wróciłem do Moniki która właśnie z nim rozmawiała.
-Co
Pan tu robi, jest Pan zameldowany gdzie indziej?- Usłyszałem
fragment rozmowy.
-Jestem
prywatnym detektywem.- Odparł i pokazał nam swoją legitymację.
-A
co Pan tu robi?
-Mam
obserwować pewną kobietę.
-I
tak ma pan już przechlapane więc lepiej jak powie pan po co i dla
kogo Pan to robi.
-Nie
znam gościa, dostałem zlecenie od szefa. Słyszałem tylko fragment
rozmowy i to jakaś szycha w policji.
-A
czemu miałeś ją śledzić?
-Facet
chciał sprawdzić czy nie ma nic wspólnego z jakimś przestępstwem,
ale o co chodzi to ja już nie wiem.
-A
długo tu stoisz?
-No
właśnie się pojawiłem, tak myślałem że ten Facet.- I wskazał
na mnie.- Mnie do niej doprowadzi po tym jak ich wczoraj na światłach
zgubiłem.
-No
dobrze, a zauważył Pan coś niepokojącego, coś dziwnego?
-Nie
a coś się stało?
-Tak
kobieta którą obserwowałeś zaginęła, więc lepiej się módl
żeby była cała.
-Jak
to zaginęła?- Mężczyzna był naprawdę zaskoczony. Ja tym
bardziej że ktoś z naszych powiązał Karolinę z jakimś
przestępstwem.
-Proszę
nie wyjeżdżać z Wrocławia, będziemy jeszcze się z Panem
kontaktować.- Powiedziała Monika i dała znać Krzyśkowi i Oli że
spotykamy się na komendzie. Co jak co ale takiego obrotu sprawy się
nie spodziewałem.
Moi kochani oto kolejne opowiadanie. Dziś dość długie, to wszystko przez to że ostatnio nie miałam dla was czasu. Na szczęście, choć nie wiem czy przy chorobie na same święta to szczęście, znalazłam czas aby napisać coś nowego. Życzę miłego czytania.
Super opowiadanie. Zapraszam do mnie na blogi pozdrawiam Sandra
OdpowiedzUsuńMega czekam na kolejne
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńWow. Czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńP.S. zapraszam do siebie.