środa, 21 grudnia 2016

2.21

Nad ranem obudził mnie budzik.
-Wyłącz go do cholery.- Usłyszałem głos Olki.
-Masz bliżej.- Odparłem nakrywając poduszkę na głowę.
-To co zgaś.- Powiedziała a ja odniosłem wrażenie że poszła dalej spać. Podniosłem się i zgasiłem budzik. Udałem się do łazienki w celu porannej toalety. Gdy skończyłem dzieciaki i Olka byli już na nogach. Zjedliśmy śniadanie i wszyscy zaczęli się szykować na tip-top a to do szkoły a tu do pracy. Olka przygotowała dla wszystkich drugie śniadanie. Po może 15 minutach byliśmy już w drodze do szkoły. Tym razem to Olka prowadziła. Uparła się że nigdy jej nie daję prowadzić. No to pozwoliłem. Zaparkowała prawie perfekcyjnie pod szkołą Dominiki i Marka.
-No to jesteśmy na miejscu.- Powiedział Olka, a Dominika Z Markiem wysiedli.
-O której kończycie?- Zapytałem otwierając okno.
-Jakoś koło 15, a co?- Odparła Dominika.
-Nic tak tylko pytam, macie klucze do mieszkania Olki?-Odparłem.
-Tak mamy, dzięki za podwózkę.- Powiedziała Dominika i udali się do szkoły. Nasz kolejny przystanek to była szkoła Ani. Ponowne prawie perfekcyjne parkowanie sierżant Wysockiej.
-No wyskakuj młoda.- Powiedział Ola a Ania się posłuchała.
-To do wieczora.- Powiedziała zamykając drzwi. Poczekaliśmy aż wejdzie do szkoły i pojechaliśmy do pracy. Na fabryce byliśmy kilka minut po ósmej. Rozdzieliliśmy się koło biura Olki. Poszedłem się przebrać w mundur a następnie do swojego biura. Siadłem przy biurku i zacząłem wypełniać papiery w oczekiwaniu na moją partnerkę Karolinę. Po kilku minutach drzwi się otworzyły, a do biura wpadła blondynka.
-Cześć Mikołaj.- Powiedziała a mnie zamurowało.
-Monika, a co ty tu robisz?- Zapytałem zdziwiony jej obecnością. Nawet nie wiedziałem że wraca do pracy.
-A co ty masz minę jak byś ducha zobaczył?
-Kiedy wróciłaś?
-Kilka dni temu, od was nawet odpocząć nie można, od razu trzeba wracać na służbę.- Zaśmiała się.
-A jak Franek?
-A dobrze dobrze, chodzi już.- Powiedziała.
-No to świetnie.- Odparłem i przytuliłem ja na powitanie.
-A opowiadaj co u ciebie słychać?
-Nic nowego, zawsze tak samo.
-Jasne, cała komenda gada, mów jak to się stało?
-Ale co się stało?- Zapytałem zdziwiony.
-No ty i Olka, coś na poważnie?
-Skąd to wiesz?
-Mikołaj, cała komenda o tym plotkuje.
-Przecież to niemożliwe.
-Ale co?
-Skąd niby wszyscy mieli by wiedzieć że ja i Olka jesteśmy razem?
-No nic się nie zmieniłeś.
-O czym ty teraz mówisz?
-Łatwiej cię podejść niż dziecko w przedszkolu ale chociaż wiem że jesteście razem.
-Monika, to ja już się martwię co będzie jak do szefowej to trafi a ty mi z takim czymś wyjeżdżasz.
-Spokojnie ode mnie się nie dowie.- Puściła mi oczko.- A kawę ci zrobiłam.- Powiedziała stawiając kubek na biurku.
-Dzięki, to co dziś razem?
-No jak kilka lat temu, panie posterunkowy.
-Monika bo zaraz zmienię partnera.
-Groźby karalne. Nie rozpędzaj się.- Odparła i oboje zaczęliśmy się śmiać.
-To czekam na ciebie w radiowozie.- Powiedziała opuszczając biuro. Wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer do Karoliny.
-Tak Mikołaj?- Odebrała po trzecim sygnale.
-Gdzie ty jesteś?
-Dziś mnie nie będzie, zastępstwo dostaniesz.
-Co się dzieje?- Zapytałem zmartwiony, w jej głosie był niepokój.
-Mikołaj nie mogę teraz rozmawiać, zadzwonię później.
-Na pewno nic się nie stało?
-Tak, odezwę się.- Powiedziała i się rozłączyła. Zmartwiłem się tym, Karolina nigdy bez powodu nie brała urlopu. Ona w ogóle nie brała urlopu. Schowałem telefon do kieszeni i wyszedłem z biura. Udałem się do radiowozu gdzie czekała na mnie Monika.
-O nie, przesiadka.- Powiedziałem widząc ja siedzącą na miejscu kierowcy.
-Oj na Białach daj się nacieszyć powrotem.- Powiedział robiąc maślane oczka.
-Żeby mi to było ostatni raz.- Powiedziałem i wsiadłem do samochodu od strony pasażera. Monika ruszyła. Pokręciliśmy się troszkę po mieście, zanim dostaliśmy pierwsze wezwanie. Nudy jak zawsze nic się nie działo. Jak jeździłem z Olką to chociaż mogliśmy się pośmiać a teraz, tak troszkę nie wypada. Około 17 zjechaliśmy na firmę. Zaraz jak wysiadłem z radiowozu zacząłem się rozglądać za autem Olki. Stał na parkingu, to znaczy że jeszcze jest. Weszliśmy na firmę i od razu poszedłem się przebrać. Wróciłem do biura po resztę rzeczy i podpisałem szybko raporty. Udałem się do sąsiedniego biura. Bez pukania wszedłem do środka.
-O Mikołaj co tu robisz?- Zapytała zdziwiona Olka.
-Wpadłem po ciebie, kończysz już?
-No tak, ale wracaj do domu.
-A ty?
-Ja mam jeszcze coś do załatwienia.- Odparła a ja spojrzałem na Krzyśka.
-Na mnie nie patrz, ja jadę do domu.- Powiedział Zapała.- To do jutra.- Dodał wychodząc z biura.
-Gdzie jedziesz?- Zapytałem.
-Nie jadę tylko idę, do tej znajomej Krzyśka.
-A no dobra, to ja wezmę auto. Jak coś to zadzwoń, przyjadę po ciebie.
-Dobrze odezwę się.- Powiedziała a ja podszedłem i dałem jej buziaka.- Mikołaj, a jak ktoś wejdzie.- Odsunęła się delikatnie.
-No to co.
-Mikołaj.- Powiedziała gdy ponownie chciałem ją pocałować.
-No dobra, to widzimy się w domu.- Odparłem podążając do drzwi.
-Kochanie.- Wymsknęło się Oli.
-Tak?- Zapytałem z uśmiechem na twarzy.
-Łap.- Powiedziała rzucając mi kluczyki do auta.
-Dzięki przydadzą się.- Powiedziałem i opuściłem budynek komendy. Zanim odjechałem postanowiłem jeszcze zadzwonić do Karoliny.
-Co jest Mikołaj?- Zapytała odbierając.
-Miałaś się odezwać.
-Przepraszam, nie miałam czasu. Już po służbie?
-Tak właśnie wyszedłem z komendy, a co?
-Możesz mi pomóc.
-W jaki sposób?
-Podjedź do mnie.
-Do ciebie, czyli gdzie?
-Na Królewska 15/6.
-No dobra za dziesięć minut będę. A co jest grane?
-Nie przez telefon.
-Okey, to zaraz będę.- Powiedziałem rozłączając się. Pojechałem pod wskazany adres. Wysiadłem z auta. Od razu w oczy rzucił mi się dziwnie zachowujący facet przed jej blokiem. Tak jak mówiła wszedłem do środka. Już na mnie czekała.
-Cześć.- Powiedziałem wchodząc do jej mieszkania.
-Cześć.- Odparła i zamknęła za mną drzwi przy okazji rozglądając się czy nikt za mną nie szedł.
-Co się dzieje?- Zapytałem.
-Chcesz kawy?
-Nie dzięki, mów co jest grane.
-Od kilku dni jakiś koleś za mną łazi, sama nie wiem co jest grane.- Powiedziała niespokojnym głosem.
-Zgłaszałaś to gdzieś?
-No nie bo się boję, nie wiem kto to, ani czego chce.
-Uspokój się, od jak dawna to trwa?
-Od pobicia Mieszka.
-Kurwa...ale wszędzie za tobą chodzi?
-No mówię, już go nawet na naszych patrolach parę razy dostrzegłam. A teraz stoi pod blikiem. Mikołaj ja się boję z domu wyjść.
-Spokojnie Karolina. Masz możliwość do kogoś zadzwonił żeby cię przenocował?
-No mam ale to nic nie da on pojedzie za mną.
-Spokojnie, chodzi o to żebyś nie była teraz sama.
-No dobra.- odparła i wyjęła z kieszeni telefon, zadzwoniła gdzieś i wyszła z pokoju. Po chwili do niego wróciła.
-No załatwiłam.
-Super, to robimy tak, teraz cię tam odwiozę. Musimy udawać tak jakbyśmy tego gościa nie widzieli. Pakuj się.- Powiedziałem a Karolina tylko wykonywała moje polecenia. Po kilku minutach byliśmy już w drodze, dobrze znałem miasto. Przy najbliższym skrzyżowaniu ze światłami udało mi się go zgubić.
-Jezu Mikołaj jesteś wielki.- Powiedziała Karolina dostrzegając że droga za nami jest całkiem pusta.
-No wiem, dobra to tu?- Zapytałem nie będąc pewny adresu.
-Tak to tu.
-Okey, to odprowadzę cię pod blok. Słuchaj kilka dni t spędzisz. Jestem pewien że ten koleś będzie czekał na ciebie pod twoim blokiem albo pod firmą.
-Ale on ciebie pozna.
-Spokojnie zrobimy tak że ja jutro poproszę inny patrol żeby tu podjechał. Wezmą od ciebie zeznania i zgłoszenie.
-Dzięki.- Powiedziała i mnie przytuliła. Właśnie zadzwonił mi telefon. Zobaczyłem że dzwoni Olka. Odebrałem bez wahania.
-Gdzie jesteś?- Powiedziała, miała taki zdenerwowany głos.
-Z Karoliną a co?
-No widzę że z Karoliną, to tak do domu jedziesz?
-Olka, gdzie jesteś?
-Przy Parku na ławce siedzę.- Odrzekła, a ja pożegnałem Karolinę i poszedłem do niej.
-Co ty tu robisz?- Zapytałem siadając obok.
-Musiałam się spotkać z prawnikiem, a ty drogi do domu pomyliłeś?
-Nie, Karolina do mnie zadzwoniła i poprosiła o pomoc.
-To nie mogła w pracy?
-Mogła ale dziś się nie pojawiła, miałem dziś służbę z Moniką.
-O już do nas wróciła?
-Tak od kilku dni już jest z nami.
-A do czego tak byłeś jej potrzebny co? Bo raczej nie do wniesienia zakupów.
-Olka, posłuchaj, Karolinę ktoś od kilku dni śledzi. Zaczęła się bać bo koleś ostatnio za nami na patrol pojechał. Zrozum, bała się nie wiedziała co ma zrobić to zadzwoniła do mnie.
-Akurat do ciebie musiała.
-Kochanie, nie bądź zazdrosna.
-Ja zazdrosna, proszę cie, o co mam być zazdrosna?- Powiedziała wstając z ławki.
-Wracamy do domu?- Zapytała po chwili.
-No jasne, powiedz co załatwiłaś?
-Nic wielkiego, Julka powiedziała że bez problemu wygramy tę sprawę.
-No widzisz a ty tak się martwiłaś.- Powiedziałem przytulając ją. Wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy do domu. Oboje byliśmy tak padnięci że od razu położyliśmy się spać.
-Mikołaj...jestem w ciąży.- Usłyszałem przerażony głos Oli. Usiadłem na łóżku i spojrzałem na nią.
-Co ty powiedziałaś? Będę tatą?- Zapytałem a świat stawał się piękniejszy.
-Nie, nie jestem w ciąży.- Odparła a mi zrobiło się ciut przykro.
-To dlaczego tak powiedziałaś?
-Bo nie mogłam cię obudzić.
-Szkoda myślałem że mogę już piętro remontować.
-Jak byś się bardziej postarał to byś mógł zacząć.
-Sugerujesz mi że się źle staram?
-Ej, ja rozumiem że wam się chce, ale może poczekajcie aż my wyjdziemy do szkoły.- Odezwał się Marek. A my zaczęliśmy się śmiać. Po chwili byliśmy już w kuchni i szykowaliśmy sobie śniadanie.
-Mikołaj.- Powiedziała Ola podchodząc do mnie.
-Co się stało kochanie?
-Bo jutro jest pogrzeb Mieszka.
-Tak wiem, dostaliśmy już wolne.
-Wiem, ale obiecałam że pomogę przy organizacji.
-Jesteś pewna że dasz radę?
-Tak, chce żeby to się jak najszybciej skończyło.- Powiedziała a ja ją przytuliłem.
-No dobrze.
-To wezmę dziś auto.
-Czyli ja mam jechać swoim?
-No tak. Dziękuję.- Powiedziała dając mi buziaka w policzek.
-Olka bo ja mam jeszcze sprawę.
-No słucham cię?
-Podjedziesz dziś w trakcie służby z Krzyśkiem w pewne miejsce?
-W jakie i po co?
-Do Karoliny tam gdzie wczoraj się spotkaliśmy.
-A po co?
-Złoży wam zawiadomienie o tym że ktoś ją od kilku dni śledzi.
-No dobra, nie ma sprawy. To co zbieramy się?
-Tak tak. Dzieciaki ze mną czy z tobą?- Zapytałem spoglądając na naszą wesołą gromadkę siedzącą przy stole i zajadającą śniadanie. Olka spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem, od razu wiedziałem o co jej chodzi.
-No dobra młodzież pakuje się do mojego samochodu.- Powiedziałem a Olka pocałowała mnie w policzek. Po kilku minutach byliśmy już w drodze do szkoły. Tym razem jednak pojechałem na około i moim pierwszym przystankiem była szkoła Ani.
-Pa tato.- Powiedziała wysiadając.
-Cześć Aniu.-Odparłem a mała poleciała do szkoły. Następny przystanek szkoła Dominiki i Marka.
-No to my lecimy.- Powiedział Marek.
-Pa tato.- Dodała Dominika.
-Cześć wujek.- Powiedział Marek a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
-O kurde.- Powiedziała Dominika wysiadając.
-Czegoś zapomniałaś?- Zapytałem.
-Nie, nie.- Odparła i wysiadła z auta.
-A jej co?- Zapytałem gdy Marek jeszcze siedział.
-Wyjdzie wujek, będzie chciał z tobą rozmawiać.
-Ale kto?
-Nasz psorek od Polskiego.
-A co przeskrobaliście?
-Jeszcze nic, pa.- Młody uciekł z samochodu a ja postanowiłem wysiąść, oparłem się o niego. Od razu podszedł do mnie jakiś facet.
-Dzień dobry.- Odparł mężczyzna i również oparł się o moje auto.
-Zapewne Pan polonista.- Odparłem.- No nie wiem czy taki dobry, to się okaże.- Dodałem po chwili.
-Zapewne nie wie Pan o czym chciał bym porozmawiać.
-No nie wiem, i nie będę ukrywał troszkę mi się śpieszy.
-To zajmie chwileczkę.
-No więc co się stało?
-Od pewnego czasu, zauważyłem że Dominika zaczęła wagarować.
-Ale taki ma wiek, co się Pan dziwi.
-Tak, ale razem z nią ucieka też Marek.
-No to mnie akurat nie dziwi.
-A to że ostatnio doszło do bójki między chłopcami i poszło o Pana córkę też pana nie dziwi?
-Wrócili do domu, Marek był poobijany, od razu domyśliłem się że się pobił z jakimś kolegą, później wszystko mi wyjaśnił razem z Dominiką.
-Tak ale ten chłopak leży teraz w szpitalu.
-A to jest niemożliwe.
-Dlaczego?
-Marek by czegoś takiego nie zrobił, nie po tym co przeszedł.
-A może właśnie chce się od tego wszystkiego uwolnić i dlatego tak się zachowuje.
-Wie Pan co, ja rozumiem że pan jest Pedagogiem i musi w takiej sytuacji reagować, ale proszę się od moich dzieciaków odczepić. Gdyby Marek chciał tak naprawdę o wszystkim zapomnieć to mieszkał by teraz z ojcem a nie z nami.
-Jak to z ojcem, przecież on nie żyje.
-Żyje i ma się świetnie. Koniec rozmowy do widzenia.- Powiedziałem wsiadając do samochodu. Odjechałem spod szkoły. No tak mi ten facet ciśnienie podniósł że tragedia. Zdenerwowany wkroczyłem do budynku komendy. Wszedłem do biura.
-No w końcu, ile można na ciebie czekać?- Przy biurku siedział Monika.
-Cześć.- Odburknąłem, chowając do szafki rzeczy.
-A tobie co?
-Nic.- Powiedziałem i poszedłem się przebrać. Po chwili wróciłem do biura. Monika siedziała tak jak wcześniej. Usiadłem więc naprzeciwko jej biurka i zająłem się raportami.
-Czekam w radiowozie.- Powiedziała opuszczając biuro. Podniosłem się i założyłem kamizelkę, zabrałem też radio i również wyszedłem. Udałem się do pojazdu służbowego. Po kilku minutach byliśmy już na patrolu. Monika prowadziła a ja nie protestowałem. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Dzwoniła Olka. Odebrałem bez wahania.
-Mikołaj...- Miała przerażony głos.
-Co się stało?
-Właśnie jestem u Karoliny.- Powiedziała chaotycznym głosem.
-Co jest?
-No sprawa nie wygląda najlepiej.
-Jak to co się dzieje?
-No Karoliny nigdzie nie ma. Zanim tu przyjechaliśmy zadzwoniłam do niej aby się upewnić czy tam jest powiedziała że tak i nie zamierza się stąd ruszać. Ale jej nigdzie nie ma. Przeszukaliśmy już cały blok.
-Dobra zaraz tam będziemy.- Powiedziałem i rozłączyłem się. Spojrzałem na Monikę która od początku rozmowy miała dzikie oczy.
-Jedziemy na Piłsudskiego 23/7.- Powiedziałem a ona bez słowa mi zaufała i pojechała. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Zgłosiłem interwencje dyżurnemu, który pozwolił nam użyć sygnałów świetlnych z zachowaniem bezpieczeństwa. Weszliśmy do bloku. Ola z Krzyśkiem stali na korytarzu.
-Co się stało?- Zapytała Monika.
-Przyjechaliśmy, drzwi były otwarte.- Odrzekł Krzysiek.
-Wchodziliście?- Zapytałem.
-No tak musieliśmy sprawdzić.- Odparła Ola.
-I co ustaliliście?- Zapytała Monika.
-Karoliny nie ma w środku, sąsiedzi nic nie widzieli albo nie chcą nic mówić.- Odparł Krzysiek, wszyscy byliśmy przejęci.
-Zgłosiliście już dyżurnemu?- Zapytałem dla pewności.
-Tak, szuka ją cały Wrocław.- Odparła Ola.
-Mikołaj bo to ty chciałeś żebyśmy tu przyjechali?- Zaczął Krzysiek.
-No tak bo Karolina mnie o to prosiła.- Odpowiedziałem.
-A mówiła co się stało?- Zapytała Monika.
-Mówiła, jakiś koleś ją śledził, nawet jeździł za nami na patrole. Przestraszyła się i poprosiła o pomoc.
-Ale mówiła że go zna, albo coś?- Zapytał Zapała.
-Nie, właśnie bo mówiła że to zaczęło się od pobicia Mieszka.
-Ale że co się zaczęło?- Zapytała Monika.
-No ten koleś zaczął ją śledzić.
-Widziałeś go?- Zapytał Krzysiek.
-No widziałem, ale przez chwilę.
-Był byś w stanie go rozpoznać?
-Nie wiem, miał czapkę z daszkiem i bluzę z kapturem, a i brodę.
-Nic więcej?- Zapytał Zapała.
-Nie nic więcej nie wiem.
-Ale męczy mnie pytanie, dlaczego ktoś miałby śledzić Karolinę zaraz po pobiciu Mieszka?- Wtrąciła Monika.
-Nie wiem, możliwe że Karolina coś wiedziała.- Powiedziała Olka.
-Ale co by miała wiedzieć?- Zapytałem zdziwiony.
-No nie wiem, chyba właśnie to musimy ustalić żeby ją znaleźć.- Warknęła na mnie Ola.
-No ale co będziemy tak tu stać?- Wtrąciła Monika.
-Nie jedziemy na komendę, musimy znaleźć tego faceta.- Powiedział Krzysiek i wszyscy udaliśmy się do radiowozów zaparkowanych pod blokiem. Gdy wyszedłem z klatki schodowej ujrzałem pewnego mężczyznę. Podeszliśmy do radiowozu całą czwórką. Oni stanęli tyłem do radiowozu.
-Widzicie tego kolesia co stoi za mną. Tylko się naraz nie oglądajcie bo zauważy.- Powiedziałem.
-No widzimy, jakiś dziwny.- Wtrącił Krzysiek.
-To jego widziałem wczoraj pod blokiem Karoliny.
-Jesteś pewien?- Zapytała Monika.
-Tak.- Odparłem.
-No dobra to co robimy?- Zapytała Olka.
-Rozdzielamy się, nasz radiowóz jest w jego pobliżu. Macie kluczyki do niego. Udawajcie że idziecie do radiowozu i przejdźcie obok niego. Tak aby nic nie podejrzewał.- Powiedziałem dając kluczyki Krzyśkowi.
-No dobra a wy?- Zapytała Olka.
-My udamy że odjeżdżamy. Podjedziemy z przodu. Jakby chciał uciekać to wy go od tyłu złapiecie.- Powiedziałem.
-No dobra.- Odparł Krzysiek i zamieniliśmy się radiowozami. Ogólnie to mogłem ja z Moniką pójść do naszego radiowozu, ale bałem się że koleś może mnie rozpoznać i zacznie uciekać. Wsiedliśmy do radiowozu.
-Nie dziwi cię jego zachowanie?- Powiedział Monika.
-Ale co?
-No bo jak ja bym kogoś porwała, to nie obserwowała bym tego miejsca.- Powiedziała.
-Ty masz racje.- Odparłem.- No ale można go sprawdzić.- Dodałem i Monika ruszyła w jego kierunku. Facet nawet nie drgnął, tak jakby nie miał nic na sumieniu. Ola z Krzyśkiem zaszli go od tyłu. Podeszliśmy do niego.
-Dzień dobry. Aspirant sztabowy Monika Kownacka, Aspirant Białach, Komenda miejska. Poprosimy o Pana dokumenty.- Powiedziała a facet wyjął dokumenty.
-Sprawdzę go.- Powiedziałem biorąc jego dokumenty. Facet był czysty jak łza. Wróciłem do Moniki która właśnie z nim rozmawiała.
-Co Pan tu robi, jest Pan zameldowany gdzie indziej?- Usłyszałem fragment rozmowy.
-Jestem prywatnym detektywem.- Odparł i pokazał nam swoją legitymację.
-A co Pan tu robi?
-Mam obserwować pewną kobietę.
-I tak ma pan już przechlapane więc lepiej jak powie pan po co i dla kogo Pan to robi.
-Nie znam gościa, dostałem zlecenie od szefa. Słyszałem tylko fragment rozmowy i to jakaś szycha w policji.
-A czemu miałeś ją śledzić?
-Facet chciał sprawdzić czy nie ma nic wspólnego z jakimś przestępstwem, ale o co chodzi to ja już nie wiem.
-A długo tu stoisz?
-No właśnie się pojawiłem, tak myślałem że ten Facet.- I wskazał na mnie.- Mnie do niej doprowadzi po tym jak ich wczoraj na światłach zgubiłem.
-No dobrze, a zauważył Pan coś niepokojącego, coś dziwnego?
-Nie a coś się stało?
-Tak kobieta którą obserwowałeś zaginęła, więc lepiej się módl żeby była cała.
-Jak to zaginęła?- Mężczyzna był naprawdę zaskoczony. Ja tym bardziej że ktoś z naszych powiązał Karolinę z jakimś przestępstwem.

-Proszę nie wyjeżdżać z Wrocławia, będziemy jeszcze się z Panem kontaktować.- Powiedziała Monika i dała znać Krzyśkowi i Oli że spotykamy się na komendzie. Co jak co ale takiego obrotu sprawy się nie spodziewałem. 




Moi kochani oto kolejne opowiadanie. Dziś dość długie, to wszystko przez to że ostatnio nie miałam dla was czasu. Na szczęście, choć nie wiem czy przy chorobie na same święta to szczęście, znalazłam czas aby napisać coś nowego. Życzę miłego czytania. 

4 komentarze: