sobota, 30 kwietnia 2016

1.23

Nawet najgorszemu wrogowi tego nie życzę. Zasnęłam dopiero nad ranem. Obudziłam się około 11. Mikołaj siedział obok mojego łóżka. Patrzył na mnie swoimi smutnymi oczami. Nawet nie miałam siły się uśmiechnąć. Siedzieliśmy w ciszy. Nagle w mojej sali pojawiła się Olga.
-Cześć siostra.- Olga podeszła i dała mi buziaka w policzek.
-No cześć.
-Słyszałam co się stało. Przykro mi.- Powiedziała siadając na moim łóżku. Chciało mi się płakać. Leżałam na ginekologi, już bez maluszka w brzuchu i to nie dlatego że urodziłam. Cały czas miałam nadzieje że lekarz przyjdzie i powie że to żart. Chciałam się rozpłakać jak dziecko.
-Olka mam coś dla ciebie.- Powiedziała Olga podając mi siatkę z zakupami.
-Co to?
-Pomyślałam że też je uwielbiasz. Mi to zawsze poprawia humor.- W środku były moje ulubione lody i czekolada.
-Dziękuję, ale skąd wiedziałaś?
-Mówiłam że mi to zawsze pomaga.
-Jesteś kochana.- Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Do sali przyszedł lekarz.
-Dzień dobry Państwu. O widzę humory dopisują. To bardzo dobrze bo mam dla państwa dobrą wiadomość. Ma pani bardzo dobre wyniki. Jeszcze dziś opuści pani szpital.
-To cudowna wiadomość.- Mikołaj przytulił mnie.
-Cześć córciu. Jak się czujesz?
-Cudownie, wychodzę dziś ze szpitala.
-To fantastyczna wiadomość.
-To ja idę po wypis a Pani się pakuje do domu.- Zaproponował lekarz. Kiwnęłam głową na zgodę. Po dwóch godzinach byłam już w domu. Weszłam do mieszkania.
-Dziewczynek nie ma?
-Są dziś u Moniki. Jutro je odbierzemy.
-Mikołaj, Kocham cię.
-Ja ciebie też. Jesteś głodna?
-Nie, chcę się położyć. Pójdziesz ze mną do sypialni nie chcę być sama.
-Pójdę.- Odpowiedział Mikołaj. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył na łóżku i przykrył kołdrą. Potem położył się obok tak abym mogła się w niego wtulić. Zrobiłam to. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się po kilku godzinach ze łzami w oczach. Krzyknęłam.
-Spokojnie Ola, jetem obok.- Mikołaj mocno mnie przytulił.
-Jak ja bym chciała żeby to był głupi sen.- Rozpłakałam się.
-Spokojnie, spróbuj zasnąć kochanie.
-Nie chce spać.
-To co chcesz?
-Jeść. Jestem głodna.
-A co zjesz?
-Konia z kopytami.
-Akurat się skończył. Mamy pizzę jak sobie zamówimy.
-No dobra. To dzwoń.- Mikołaj zamówił pizzę. Po trzydziestu minutach, jedliśmy pizzę w łóżku. Ten wieczór spędziliśmy w łóżku. Mikołaj przyniósł laptopa Dominiki i obejrzeliśmy Szybkich i wściekłych. Leżałam wtulona w Mikołaja. Głaskał mnie po włosach, co chwilę powtarzając że mnie kocha. Gdy skończył się film, Mikołaj włączył muzykę i zaczęliśmy tańczyć. W sumie to kołysać bo ja nie umiem tańczyć. Co chwila stawałam mu na nogę. Po kilku nieudolnych próbach tańca, położyliśmy się zrezygnowani na łóżku. Zasnęliśmy.
Mikołaj
Obudziły mnie promienie słońca wkradające się na moją twarz. Otworzyłem oczy a nade mną była Ola.
-Cześć kochanie jak się spało?- Ku mojemu zaskoczeniu byłą w cudownym nastroju.
-Z tobą cudownie.- Pocałowaliśmy się bardzo namiętnie.
-Musimy jechać na zakupy, lodówka jest pusta.
-Pojedziemy jak wrócę z pracy.- Znów ją pocałowałem. Ola delikatnie się uśmiechała.- Właśnie praca która jest godzina?
-Dochodzi dziewiąta kochanie.
-Jezu spóźnię się do pracy.- Krzyknąłem i zdjąłem Olkę ze swojej tali.
-Spokojnie kochanie. Zadzwoniłam do taty i poprosiłam o dzień wolnego dla ciebie.
-Takiej kobiet jak ty to z motyką na słońcu szukać.
-Powiedzmy że uznałam to za komplement. To co jedziemy na zakupy?
-A nie możemy jeszcze troszkę poleniuchować.- Położyłem się na Oli.
-Będziesz musiał mnie do tego przekonać.- Pocałowałem namiętnie posterunkową. Po chwili zacząłem łaskotać.- Nie przestanę do puki się nie zgodzisz.- Powiedziałem stanowczo.
-Mikołaj puść.- Mówiła nie mogąc opanować śmiechu.- Dobra zgadzam się.- Powiedziała a ja przestałem.
-Mam rączki przy sobie.- Znów bardzo namiętnie ją pocałowałem.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też. To co jedziemy?
-A nie mieliśmy leniuchować?
-Znudziło mi się. Ubieraj się. To rozkaz.
-Tak jest.- Odrzekła i poszła się szykować. Po godzinie byliśmy gotowi do zakupów. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy. Olka szalała w sklepie jak małe dziecko. Biegała od półki do półki wybierając najlepsze produkty. Dawno nie widziałem Oli w tak dobrym nastroju. Dziwne bo po utracie dziecka nie powinna tak się zachowywać. Jestem pewien że w środku jet w ogromnej rozpaczy, ale udaje twardą. Kocham ją. Cieszę się bardzo że widzę ją taką szczęśliwą. Zatrzymaliśmy się przy regale z akcesoriami dla niemowląt. Ola wpatrywała się we wszystkie te rzeczy. W jej oczach pojawiły się łzy. Widziałem to i z tego też względu, objąłem w pasie.
-Chodźmy do kasy.
-Dobrze.- Odpowiedziała ocierając łzę spływającą jej po policzku. Pocałowałem ją w czółko i udaliśmy się do kasy. Wyłożyłem wszystko na taśmę i podeszliśmy do kasjerki.
-Mikołaj?- Powiedziała kasjerka.
-Tak.- Powiedziałem niepewnie.
-No nie mów że mnie nie poznałeś. Jolka, siedzieliśmy razem na polskim.
-O jeny. Cześć, ależ się zmieniłaś.- Przywitałem się z Jolką. Przytuliliśmy się a ona dała mi buziaka w policzek.
-No ty nie za bardzo. Co u ciebie słychać?
-A wiesz sporo. Mam córki, dobrą pracę i idealną kobietę.- Objąłem Olkę w tali.
-O już macie dzieci. Gratuluję. Jak mają na imię?
-Najstarsza Dominika a młodsza Ania.- Odrzekła Ola.
-A powiedz co u ciebie słychać?
-Też mam dzieci. Dwóch synów. Męża. No wiesz jakoś leci. A ty gdzie pracujesz?
-Jestem policjantem.
-Policjantem, żartujesz sobie. On żartuje prawda.- Jolka wybuchnęła śmiechem. A Ola zaprzeczyła kiwając głową.- Ty naprawdę jesteś policjantem. Matko nie wierze. Krzysiek mi nie uwierzy jak mu w domu powiem.
-Krzysiek, jesteś żoną Krzyśka Rodaka?
-Tak.
-Nie możliwe. A tak się nienawidziliście.
-Życie Mikołaj życie. Ale u ciebie też się sporo zmieniło.
-No tak.
-82 złote i 45 groszy, się należy.
-Proszę.- Podałem Jolce banknoty. Zapłaciliśmy za zakupy.
-Musimy się jeszcze koniecznie spotkać.
-Tak na pewno. Trzymaj się pa.- Wyszliśmy z Olką ze sklepu. Zaniosłem zakupy do auta i pojechaliśmy po dziewczynki. Ola kupiła po drodze drobny upominek dla Moniki za to że się zajęła dziewczynkami. Zapukaliśmy. Drzwi otworzył nam Artur.
-O cześć. Wejdźcie.
-Cześć Artur. Gdzie Monika?
-Zabrała Franka i dziewczyny na lody. A jak się czujesz?
-Dzięki dobrze.
-Usiądźcie. Napijecie się czegoś? Kawy, herbaty?
-Dla mnie kawa.
-Ja poproszę herbatę.- Odrzekła Ola. Usiedliśmy na kanapie a Artur poszedł zrobić herbatę. Na szafkach było mnóstwo zdjęć Moniki z Arturem i Frankiem.
-Proszę oto wasze zamówienie.- Powiedział Artur stawiając napoje na stoliku.
-Dzięki że zajęliście się dziewczynkami.- powiedziała Ola podając Arturowi upominek.
-Drobiazg. Schowaj to nie chcemy prezentów.
-Artur nie daj się prosić, to dla Franka. Ucieszy się.
-Niech wam będzie.- Poczekaliśmy na dziewczynki. Po kwadransie Monika i dzieciaki wrócili.
-Już jesteśmy.- Powiedziała Monika wchodząc do mieszkania.- O cześć wam. Już chcecie nam je zabrać?
-No wiesz. Też chcemy się nimi nacieszyć.
-A jak się czujesz?
-Dzięki już jest lepiej.
-Dziewczynki podziękujcie cioci z opiekę i wracamy do domu.
-Ale Tato....
-Bez dyskusji.
-Podrzucajcie je częściej do nas.
-Postaramy się.- Zaśmiała się Ola. Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do domu. Wnieśliśmy zakupy do mieszkania i wzięliśmy się za ich rozpakowywanie. Dziewczynki poszły do swoich pokoi. A ja przytuliłem posterunkową i namiętnie pocałowałem.
-Ohyda, musicie przy dzieciach.- powiedziała Dominika wchodząc do kuchni.
-No zobaczymy za kilka lat.
-Ta jasne, w życiu faceta do domu nie przyprowadzę.
-Dlaczego?
-Żebyście mi go spłoszyli. Mowy nie ma.- Powiedział Dominika wychodząc z kuchni. Popatrzyłem na Olkę i znów ją pocałowałem. Potem zajęliśmy się robieniem obiadu. Bawiliśmy się przy tym jak dzieci. A że robiliśmy pierogi to zrobiliśmy niezły bajzel w kuchni. Olka zajęła się gotowaniem ich a ja zacząłem sprzątać. Potem poszliśmy się troszkę ogarnąć i zawołaliśmy dziewczynki na obiad. Po kwadransie talerze były puste a nasze żołądki wypełnione po brzegi. Razem udaliśmy się przed TV. Spędziliśmy tak całe popołudnie. Wieczorem, dziewczynki poszły się myć a my z Olą, nalaliśmy sobie wina do kieliszków. Spędziliśmy wieczór przed telewizorem.
Kilka tygodni później
Dziewczynki są na wakacjach u rodziców Kamili. Jej natomiast postawiono zarzut usiłowania zabójstwa i dokonania uszczerbku na zdrowiu dłuższym niż 7 dni. Zamknięto ją w zakładzie dla uzależnionych. Dziewczynki skończyły szkołę z najlepszymi wynikami. No w sumie to Ania skończyła. Od września idzie do gimnazjum a Dominika do drugiej klasy szkoły średniej. Od kilku tygodni Ola wróciła do pracy. Niestety nie jeździmy już razem na patrole, ale widzieliśmy się na przerwach. Dziś przydzielono mi jakąś nową policjantkę. Udaliśmy się na odprawę. Ze względu na zamieszanie wokół Jacka i Pauliny, inspektor Kwieciński wciąż krążył po firmie. Dziś towarzyszył nam na odprawię.
-Dobrze patrol 05 od dziś w składzie Aspirant Mikołaj Białach i Sierżant sztabowy Julia Pawlak. Życzę miłej pracy.- Powiedział komendant i wyszedł. Udaliśmy się do radiowozu.
-Witam Mikołaj jestem.- Przedstawiłem się.
-A to nie wiesz że rękę podaje kobieta.- Odpowiedziała.
-Wyszczekana już mi się podoba.
-Skończ. Julia jestem. Miło mi poznać.- powiedziała siadając na miejsce kierowcy.
-A tobie się nic nie pomyliło?
-Nie, wsiadaj na co czekasz.
-Ja jestem dowódcą i to ja prowadzę.
-No chyba żartujesz.
-Nie, wypad stąd.- Juli wykonała moje polecenie. Udaliśmy się na patrol. Zgłosiliśmy dyżurnemu gotowość do akcji i wyruszyliśmy w teren. Rejon mieliśmy spokojny. Około czternastej, zjechaliśmy na firmę w celu skorzystania z przysługującej nam przerwy. Od razu gdy wysiadłem z radiowozu zadzwoniłem do Olki.
-Cześć. Na firmie jesteś?
-Tak, właśnie zjechałam na przerwę.
-To super za dwie minuty na stołówce.
-To rozkaz?
-Oczywiście.- Rozłączyłem się i udałem na stołówkę. Ola już tam na mnie czekała.
-Cześć kochanie.- Przytuliliśmy się na powitanie, niestety na nic więcej nie mogliśmy sobie pozwolić. Poszliśmy do Pani Zosi.
-Witam mój ulubiony patrol. Co tam u was słychać?
-A nic nowego Pani Zosiu.
-A kiedy wrócicie do wspólnych patroli?
-No raczej ni prędko.
-Dobrze co dla was?
-A co Pani nam zaproponuje?
-Dziś mamy świetną rybkę z ziemniaczkami i surówką z kapusty.
-To poprosimy.
-Dobrze zaraz wam przyniosę do stolika.- Poszliśmy sobie usiąść. Po chwili Pani Zosia przyniosła nam obiad. Dosiadła się do nas.
-Mikołaj i jak ci się pracuje z Julią?
-No nawet nieźle, co prawda ie tak jak z Olką, ale radzi sobie nieźle. Jest wyszczekana, wie jak należy postępować. Ma szanse dziewczyna.
-Mikołaj uważaj na nią.
-Dlaczego?- Pani Zosia rozejrzała się dookoła i przysunęła bliżej nas.
-Długo rozmawiała z Kwiecińskim.
-Pani Zosiu to nie powód żeby kogoś oskarżać.
-Może i nie, ale ja mam nosa do takich spraw. Mówię ci uważaj na nią.- Pani Zosia poszła do pracy a my skończyliśmy jeść. Potem udaliśmy się do pracy. Julia czekała na mnie w radiowozie.
-O nareszcie, myślałam że już nigdy nie pojedziemy.
-Spokojnie, za kilka dni będziesz miała dosyć patroli.
-Ta jasne.- Zapadłą cisza. Wyruszyliśmy na patrol. Po kilku minutach ciszy zaczęliśmy rozmowę.
-A skąd cię przenieśli?
-Z Wadlewa, taka miejscowość pod Wrocławiem.
-Tak wiem gdzie to.
-A powiedz jak to się stało że jesteś już aspirantem sztabowym?
-Sama nie wiem, napatoczył się awans to skorzystałam.
-No tak każdy by tak zrobił. A długo już jesteś w policji?
-No dobre dziewięć lat będzie, a ty?
-Dwanaście, niedawno minęło.
-A czemu rozdzielili twój patrol?
-Sam nie wiem.
-A to prawda że ty i córka komendanta no że wy jesteście razem?
-Tak prawda, a co?
-Nie tak się z ciekawości pytam.
-Z ciekawości czy Kwieciński ci kazał? Bo raczej będąc tu pierwszy dzień nie znasz nikogo na tyle aby ci mógł powiedzieć wszystkie plotki krążące po komendzie. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Nie.- Odrzekła Julia. W ciszy minęła nam reszta patrolu. Około szesnastej zjechaliśmy na bazę zdać broń i wypełnić raporty. Julia wyszła z samochodu strasznie obrażona. Pomyślałem że może niesłusznie ją oskarżyłem ale idąc się przebrać w cywilne rzeczy rozwiałem swoje wątpliwości. Juli rozmawiała z Kwiecińskim jak by byli dobrymi kumplami. Ominąłem ich udając że nic nie zauważyłem. Przebrałem się i czekałem na Olkę. Skończyła kilka minut po mnie. Po trzydziestu minutach doczekałem się. Posterunkowa wyszła z komendy i wsiadła do samochodu.
-Cześć kochanie.
-Cześć.- Delikatnie uśmiechnęła się. Pojechaliśmy do domu. Zrobiliśmy szybki obiad który jeszcze szybciej zjedliśmy. Potem poszliśmy do sypialni i włączyliśmy na laptopie film.
Aleksandra
Leżeliśmy z Mikołajem w łóżku i oglądaliśmy Piratów z Karaibów. Mikołaj delikatnie całował mnie po szyi. Łaskotało mnie to. Mikołaj jednak nie przestawał. Gdy skończył się film, odłożyłam laptop na bok i zaczęliśmy się z Mikołajem namiętnie całować. Przerwał nam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Olga co ty tu robisz?- Zdziwiłam się gdy zobaczyłam swoją siostrę w drzwiach, była zapłakana i cała się trzęsła.- Olga wszystko w porządku? Wejdź.- Olga weszła do mieszkania, ja zamknęłam za nią drzwi i pokierowałam do salonu.- Siadaj.
-Olga ty tutaj?- Mikołaj wyszedł z sypialni.
-Ja się boję.- Odrzekła szlochając.
-Co się stało?- Bardzo się przestraszyłam.
-Bo on wrócił.
-Kto wrócił, Olga mów co się dzieje.
-Szymon, wrócił on mi groził.
-Jaki Szymon?
-Chodziłam z nim do liceum. Sprowadzał narkotyki.
-No a co ty masz z tym wspólnego?
-No bo ja ja mu pomagałam dilować. On wyszedł z paki i che żebym do tego wróciła. Ja się boję że może mi zrobić.
-Spokojnie, mówiłaś o tym komuś jeszcze?
-Nie od razu przyszłam do ciebie.
-Szedł za tobą?
-Nie wiem. Mikołaj ja się boję.
-Spokojnie zaraz to załatwię.
-Niby jak?
-Mam swoje sposoby.- Wyszłam do kuchni i zadzwoniłam do Oskara. Zajmował się moją ochroną gdy Wasyl był na wolności. Bez problemów się zgodził i po dwudziestu minutach był już w naszym mieszkaniu. Olga posiedziała u nas jeszcze chwilę i razem z Oskarem pojechała do siebie. Poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia. Mikołaj podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu. Delikatnie całował po szyi. Odwróciłam się i namiętnie go pocałowałam. Spojrzał mi prosto w oczy i ponownie pocałował. Powoli zmierzaliśmy w kierunku sypialni, pozbywając się swoich ubrań. Wchodziliśmy właśnie do sypialni gdy w naszym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka.
-No nie wierze.- Powiedział zdenerwowany aspirant i poszedł otworzyć.- Olka ubieraj się to moi rodzice.- Krzyknął i szybko zaczęliśmy się ubierać. Po chwili Mikołaj otworzył.
-Mama. Tata. A co wy tu robicie?
-A to takie dziwne że syna chcemy odwiedzić?
-Nie nie wejdźcie proszę.
-Dzień dobry.- Przywitałam się.
-O Ola, jak miło że jesteś. A gdzie dziewczynki?
-U rodziców Kamili.
-Szkoda, no cóż to zrób nam herbatki synku.- powiedziała pani Mariola a ja się zaśmiałam pod nosem. Mikołaj poszedł wykonać rozkaz swojej mamy, a my usiedliśmy na kanapie.
-Więc przejdźmy do meritum naszej wizyty.- Powiedziała pani Mariola.
-Więc nasze drogie dzieci.
-Planujemy wyjechać do Hiszpanii na dwa tygodnie.
-O to fajnie.- Odpowiedziałam popijając herbatę.
-I tu pojawia się prośba do was. Zaopiekujecie się naszym domem przez dwa tygodnie?- Spojrzałam na Mikołaja i pokiwałam głową że tak. Rodzice posiedzieli jeszcze chwilę i pojechali.
-To na czym skończyliśmy?- Zapytał aspirant spoglądając mi prosto w oczy.
-Nie pamiętam. Musisz mi przypomnieć.- Mikołaj złapał mnie w biodrach, przysunął do siebie i zaczął całować. Po woli rozpinając moją bluzkę.
-Panie Mikołaju.- Usłyszeliśmy naszą sąsiadkę.
-No ku**a.- Wyszeptał Mikołaj i poszedł do drzwi.- Tak pani Marzenko?
-Pomożesz mi, korki mi wywaliło.
-Znowu?
-No tak wyszło. To co naprawi mi pan korki.

-Tak już idę.- Mikołaj poszedł zajrzeć do bezpieczników. Wrócił po piętnastu minutach. Wszedł do mieszkania zamykając za sobą drzwi na klucz. Podszedł do mnie i przewracając przez ramię zaniósł do sypialni i delikatnie położył na łóżku. Bardzo szybko pozbyliśmy się ubrań. Spędziliśmy razem cudowny wieczór. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz