niedziela, 17 kwietnia 2016

1.21

-Co się stało?- Zapytałem widząc Olę całą zapłakaną i przerażoną jak dziecko bojące się burzy.
-Miałam zły sen.- Powiedziała wtulając się we mnie. Czułem jej łzy na swojej koszulce.
-Spokojnie, cichutko. To tylko zły sen. Już jest dobrze cichutko.- Mocno przytuliłem Olę. Po chwili przestała płakać i zasnęła w moich objęciach. Ja zasnąłem gdzieś po godzinie.
Piątek
Wstałem dziś bardzo wcześnie. Nie mogłem spać. Ola dziś jechała do lekarza a ja miałem w tym czasie służbę. Zrobiłem sobie śniadanie i gdy wychodziłem do pracy obudziłem Olkę. Potem pojechałem na komendę. Znów miałem patrol z Kownacką.
-Cześć Mikołaj.
-No hej.
-A ty nie w sosie? Wszystko w porządku?
-Martwię się.
-Jeny Oli coś się stało?
-Nie wszystko z nią w porządku, na całe szczęście. Ma dziś wizytę u lekarza i się troszkę martwię.
-Spokojnie, Mikołaj będzie dobrze. To tylko badania.
-A jak coś będzie nie tak?
-Mikołaj uspokój się na pewno będzie wszystko dobrze. A teraz chodźmy na odprawę bo nas z pracy wywalą i co wtedy zrobimy.- Powiedziała Kownacka i szybko udaliśmy się na odprawę. Komendant przeprowadził odprawę. Potem pojechaliśmy na patrol. Co chwila spoglądałem na wyświetlacz czekając na wiadomość od Olki. Mijały godziny a Ola nie zadzwoniła nawet SMS-a nie napisała. Martwiłem się coraz bardziej. Zaraz po służbie pojechałem do mieszkania. No może nie od razu musiałem jeszcze coś załatwić. Podjechałem pod blok. Zaparkowałem i szybko poszedłem do mieszkania. Drzwi były zamknięte na klucz. Wszedłem do środka, rozejrzałem się po mieszkaniu ale Olki nigdzie nie było. Wyjrzałem przez okno. Jej samochód był na parkingu. Boże a jeśli Wasyl coś zrobił. Przez moją głowę zaczęły przechodzić najgorsze scenariusze. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Olki, nie odbierała. Próbowałem się z nią połączyć jeszcze kilka razy, jednak zawsze włączała się poczta. Zadzwoniłem do Moniki.
-Kownacka słucham.
-Monika, Olki nigdzie nie ma. Nie wróciła do tej pory do domu.
-Spokojnie Mikołaj, sprawdziłeś miejsca do których lubi chodzić.
-Nie jeszcze.
-To co ty robisz leć. Ja zaraz do ciebie dołączę.
-Dobra, to ja lecę do parku, spotkamy się przy moście.
-No dobra szukaj jej.- Rozłączyłem się. Zamknąłem mieszkanie na klucz i szybko wybiegłem z bloku. Biegałem po parku jak opętany. Nigdzie nie było Olki, miałem już najgorsze myśli.
-Widzisz ją gdzieś?- Zapytała mnie blondynka, idąca w moim kierunku.
-Nie, nigdzie jej nie ma.
-Dobra skup się. Jesteś teraz Olką, gdzie byś poszedł w takiej chwili.
-Bosze....nie wiem...może do Ojca.
-Nie Olka by nie poszła do Wysockiego.
-No ja bym poszedł do Konrada.
-Do kogo?
-No grób mojego brata. No właśnie cmentarz. Poszła do swojej mamy na grób.- Oboje pobiegliśmy do samochodu. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Rozdzieliliśmy się i zaczęliśmy jej szukać. Tam niestety też jej nie było. Wróciłem do samochodu a po chwili Monika dołączyła do mnie. Zastanowiliśmy się jeszcze raz. Postanowiliśmy sprawdzić drogę od lekarza do domu. Ja szedłem od strony domu a Monika od strony przychodni.
Aleksandra
Wyszłam od lekarza. Potwierdził moją ciążę. Byłam w siódmym tygodniu. Z oczu łzy leciały mi jak grochy. Nie potrafiłam się uspokoić. Jeny jak ja sobie poradzę z małym dzieckiem. Przecież ja sobie nie poradzę. Dlaczego, nie wierzę. Przecież się zawsze zabezpieczaliśmy. Jak to możliwe. Co ja mam teraz zrobić. Usiadłam na ławce. Na przeciwko sklepu, przed którym zatrzymałam się z Mikołajem jak byliśmy na spacerze. Nie wiem dlaczego ale na myśl o nim serce mi waliło jak opętane. Siedziałam i płakałam. Nie wiedziałam co mam zrobić, nie chciałam wracać do domu. Tam był Mikołaj nie wiem jak miała bym mu powiedzieć. Jeszcze fakt że Jacek jest ojcem mojego dziecka. Po chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Mikołaja. Miał strach w oczach.
-Olka, nic ci nie jest.- Wydusił z siebie i mocno mnie przytulił. Bardzo się ucieszyłam i odwzajemniłam.
-Mikołaj.
-Olka co ci strzeliło do głowy żeby do domu nie wrócić?
-Przepraszam. Ja.....ja jestem w ciąży.
-Wiem Olka, wiem.- Przytulił mnie jeszcze mocniej. Moje serce znów zaczęło szaleć. Po chwili przestałam płakać. Mikołaj usiadł obok mnie.
-Dlaczego to robisz?
-Co robię?
-Dlaczego mi pomagasz, martwisz się o mnie i troszczysz?
-Bo ja....Ola nie wiem jak to powiedzieć.....bo ja....ja chyba....
-Boże, nic ci nie jest.- Przerwała Monika, która podbiegła do nas.
-Monika co ty tu robisz?- Zapytałam zaskoczona jej obecnością.
-Mikołaj do mnie dzwonił, powiedział że cię nigdzie nie ma.
-Monika mi pomogła ciebie szukać. To był jej pomysł żeby sprawdzić drogę powrotną z przychodni do domu.
-Jeny Olka, ale nas wystraszyłaś.
-Przepraszam, nie chciałam.
-Spoko, ale nie rób tak więcej.
-Nie będę. Wracajmy do domu. Monika idziesz do nas na kawę?- Zaproponowałam w ramach podziękowania za pomoc w poszukiwaniach.
-No jeśli to nie kłopot.
-Żaden. Wracajmy już.- Powiedziałam podnosząc się z ławki. We trójkę wróciliśmy do domu. Mikołaj zrobił herbatę. Siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy. W pewnym momencie zrobiło mi się niedobrze i pobiegłam do łazienki. Monika po chwili do mnie przyszła.
-Wszystko w porządku?
-Tak już mi lepiej.
-Powinnaś się położyć.
-Spokojnie nic mi nie jest.
-Olka, kogo chcesz oszukać. Wiem że jesteś w ciąży. A teraz marsz odpocząć.- Stanowczo powiedziała Monika a ja udałam się do sypialni. Monika nie chciała odpuścić i przyszła sprawdzić czy na pewno położyłam się spać.
-Monia, a skąd wiesz że jestem w ciąży?
-To widać. Kładź się.
-Dzięki.
-Niby za co?
-Za pomoc.
-A to nie mi dziękuj, Mikołajowi należą się największe podziękowania.
-Wiem. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.- Powiedziałam kładąc się do łóżka.
-No masz szczęście że jest przy tobie ktoś taki jak Mikołaj. Ja nie miałam nikogo gdy znalazłam się w takiej sytuacji.
-Takiej sytuacji? Ty byłaś w ciąży?
-Tak, to było krótko po studiach. Nawet nie planowałam pracy w policji. Zakochałam się w nie odpowiednim facecie. Byłam w nim tak zakochana że byłam w stanie zrobić wszystko. Dosłownie. Ja wtedy zrobiłam coś czego żałuję i będę żałować do końca życia.- Powiedziała Monika i zaczęła płakać.- Ja zaszłam w ciążę. Nie planowaliśmy tego. Gdy Kuba się dowiedział to strasznie się wściekł. Pobił mnie i kazał mi usunąć ciążę. Ja tego nie zrobiłam. Jednak nie miałam nikogo. Nie miałam do kogo zwrócić się o pomoc. On był wtedy jedyną osobą. Ja....ja..ja usunęłam ciążę. Dokonałam aborcji. To był mój największy błąd w życiu. Lekarz źle przeprowadził aborcję, dostałam krwotoku i trafiłam do szpitala. Kuba mnie zostawił. Potem poznałam Artura. On o niczym nie wie. Myśli że nie mogę mieć dzieci z innego powodu. Nie wiem jak mam mu powiedzieć. Ola ciesz się że jest przy tobie Mikołaj, nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę takiego faceta jakim jest Mikołaj. Olka proszę cię nie zniszcz tego. A przede wszystkim nie rób nic głupiego.- Powiedziała Monika i wyszła z sypialni. Położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się po kilku godzinach. Mikołaj leżał obok wpatrując się we mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego.
-Dziękuję.- Powiedziałam dając mu buziaka w policzek.
-Za co?
-Za to że przy mnie jesteś.- Odrzekłam i mocno go przytuliłam.
-Nie ma za co. Wiesz co.
-No co?- Zapytałam a zamiast odpowiedzi usłyszałam hałas dochodzący z kuchni. Przestraszyłam się bardzo i wtuliłam się w Mikołaja.- on tu jest, Mikołaj on tu jest.- zaczęłam płakać.
-Spokojnie, to tylko dziewczynki. Wróciły godzinę temu.- Po chwili się uspokoiłam i razem z Mikołajem poszliśmy do kuchni.
-O cześć Ola. Już wstałaś? Mam nadzieję że cię nie obudziłyśmy.
-Nie nie, już nie śpię.
-Ty płakałaś?
-Nie miałam zły sen. Jak było u mamy?
-A nawet w porządku.
-No to się cieszę.
-Chcesz kawę?
-Nie dzięki, herbaty się napiję.- Odrzekłam a po chwili jak poparzona pobiegłam do łazienki. Znów mnie zemdliło. Po wszystkim wróciłam do kuchni. Dominika podała mi kubek gorącej herbaty.
-Widzę też się czymś zatrułaś jak byliśmy w górach. Długo cię trzyma, mi po dwóch dniach minęło. Napij się herbaty powinno ci pomóc.
-Dzięki.- Odrzekłam.
-Dobra to co jemy na kolację?- zapytała Mikołaj zaglądając do lodówki.
-Frytki i pizzę.- Powiedziała Ania.
-No nie wiem, to niezbyt zdrowe. Olka co chcesz?
-Mi to obojętne, mogą być frytki z pizzą.
-Jesteś pewna ze możesz to jeść?
-Tato, Olka ma tylko zatrucie pokarmowe. Może jeść wszystko.- Powiedziała z oburzeniem Dominika. Mikołaj spojrzał się na mnie a ja się delikatnie zarumieniłam. Dziewczynki to od razu dostrzegły.
-O co tu chodzi? Ola możesz jeść frytki prawda?
-No mogę, chyba mogę?
-Chyba, czemu miała byś nie jeść frytek i pizzy?
-No bo widzisz......
-Olka ma taką chorobę że musi uważać na to co je.- Wtrącił się mikołaj.
-Tato nie ściemniaj.
-Ja nie ściemniam.
-Widzę po oczach. Mówcie co jest grane.- Powiedziała stanowczym głosem Dominika.
-No Ola nie może wszystkiego jeść i tyle. Koniec tematu. To co jemy na kolację?
-No frytki i pizzę.- Odrzekłam spoglądając na dziewczynki.
-No dobra. To Dominika zamawia pizzę a Ola robi frytki.
-A ja zjem sobie lody.- Dodała Ania.
-O a ja ci córcia pomogę.- Dodał Mikołaj.
-No chyba sobie żartujesz. Ja nie mogę więc ty robisz frytki.- Powiedziałam podając mu paczkę zamrożonych frytek.- No a ja z Anią zjem lody.- Wyszłyśmy z kuchni. We trzy usiadłyśmy przed telewizorem i czekałyśmy na dostawcę pizzy. Po trzydziestu minutach był. Mikołaj odebrał nasze zamówienie. Zaniósł je do salonu i poszedł po frytki. Zjedliśmy kolację i włączyliśmy TV. Leciał akurat Król lew. Więc go oglądaliśmy z zaciekawieniem. Pod koniec filmu we trzy płakałyśmy.
-Czemu płaczecie?
-A czemu nie. To takie piękne.
-Zawsze się wzruszam na tym momencie.
-Kocham tę bajkę, jest tak cudowna.
-Nadal nie rozumiem dlaczego płaczecie.
-Tato jesteś facetem, nie zrozumiesz tego.
-Dzięki za przypomnienie.- Mikołaj złapał za pilota i przełączył na mecz. Dziewczynki oburzone udały się do swoich pokoi, a my oglądaliśmy mecz. Wtuliłam się w Mikołaja i po kilku nudnych minutach meczu, nie rozumiem co faceci widzą w dwudziestu czterech, spoconych facetach biegających po boisku za piłką, Zasnęłam. Obudziłam się gdy Mikołaj zanosił mnie do sypialni. Położył mnie na łóżku, przykrył kołdrą i sam położył się obok. Wtuliłam się w niego i zasnęłam. Nad ranem obudził mnie dzwonek do drzwi. Otworzyłam oczy. Mikołaja nie było obok. Ubrałam szlafrok i wyszłam z sypialni. W salonie był mój ojciec z Mikołajem i Moniką. Usłyszałam fragment ich rozmowy.
-Gdzie go złapali?
-Na granicy Polsko Niemieckiej.
-I co teraz?
-No wydaje mi się że w związku z tym Ola będzie mogła wrócić do pracy z tobą.
-No tak. Ale.....
-Coś się stało Mikołaj? Myślałem że się ucieszysz.
-Cieszę się bardzo z tym że.....-Postanowiłam wkroczyć, nie chciałam aby Mikołaj albo Monika wypaplali się mojemu Ojcu.
-Cześć wszystkim.
-O Olka nie śpisz.
-No właśnie wstałam, a co wy tu robicie?
-Bo widzisz....-Zaczął Mikołaj.
-Złapaliśmy Wasyla.- Powiedział ojciec a ja udałam zaskoczoną.
-Ale jak, gdzie, kiedy?- Wszystko już wiedziałam, ale dla bezpieczeństwa wolałam się zapytać.
-Na granicy Polsko Niemieckiej. Wczoraj wieczorem, chłopaki z dochodzeniówki go dorwali.- Powiedziała Monika.
-No super.- Nie cieszyłam się z tej wiadomości.- A napijecie się czegoś Kawy, herbaty?
-Nie córcia ja muszę zmykać. Wiesz praca wzywa.- Tato podszedł do mnie i mnie pocałował w policzek na pożegnanie.
-A ty Monika, zostajesz czy też uciekasz?
-No na kawę mogę zostać.
-I prawidłowo.- Poszliśmy do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę i zaczęłam szykować śniadanie.
-Olka bo tak się zastanawiam.
-No co jest?
-Kiedy powiesz ojcu? Wiesz w tej sytuacji było by lepiej gdybyś mu powiedziała sama wiesz o czym.
-Powiem w odpowiednim momencie.- Zalałam kawę i postawiłam na stole, po chwili do kuchni przyszły dziewczynki.
-Cześć wam. O ciocia, cześć.- Ania przywitała się.
-A o czym chcesz powiedzieć Ojcu?- Zapytała Dominika stojąc w przejściu.
-Nic ważnego.
-To czemu czekasz na odpowiedni moment.
-Bo to nie takie proste.
-No niech ci będzie. A co tam u Franka słychać?- Nastolatka zwróciła się do Moniki.
-A dobrze wszystko, są już postępy po rehabilitacji.
-A będziemy mogły go odwiedzić?
-No oczywiście na pewno się ucieszy.
-O jak fajnie, to kiedy możemy wpaść?
-Mikołaj kiedy mogą wpaść?
-No jak ci pasuje. Dla mnie mogą już iść.
-O widzisz ciocia. To my pójdziemy się ubrać i pójdziemy z tobą.
-No dobra lećcie się ubierać.- Dziewczynki poszły się szykować, my zjedliśmy śniadanie. Po około godzinie zostaliśmy z Mikołajem sami.
-Olka bo tak sobie pomyślałem, może byśmy tak zaprosili twojego ojca na obiad.
-A po co?
-No powiedziała byś mu co jest.
-No ale nic nie jest.
-Ola, no wydaje mi się że powinnaś mu powiedzieć że będzie dziadkiem. Tym bardziej że w poniedziałek masz na patrol wrócić.
-No a co w tym złego?
-No ty chyba nie masz zamiaru jeździć na patrole?
-Nie no spokojnie, ale myślałam że poczekam z tą wiadomością jeszcze chwilkę.
-Na co chcesz czekać?
-Sama nie wiem.
-Dobra robimy tak, dzwonisz do ojca, zapraszasz go na kolację, na dzisiaj.
-No nie wiem czy to dobry pomysł.
-Ola dzwoń. Lepiej żeby się tego dowiedział jako jedna z pierwszych osób.
-No ale....
-Bez gadania.- Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Ojca.
-Wysocki słucham.
-Hej tato.
-Coś się stało?
-Nie znaczy Tak, no bo.....Wpadniesz dziś na kolację.
-A co się stało?
-No musimy z tobą porozmawiać.
-Musimy?
-No ja i Mikołaj, mamy do ciebie sprawę. To co wpadniesz?
-No tak, rozumiem że do Mikołaja mam przyjechać.
-Tak, tak.
-No dobrze.
-To widzimy się wieczorem.
-No pa córciu.- Rozłączyłam się. Mikołaj popatrzył na minie czekając na odpowiedź.
-Przyjedzie.
-No dobra to ubieramy się, jedziemy na zakupy a potem do Moniki po dziewczynki.
-Dobra.- Po około godzinie pojechaliśmy na zakupy. Troszkę nam się na nich zeszło. No w końcu jest sobota, wszyscy gdzieś jadą, albo na zakupy albo do rodziny. Około piętnastej byliśmy pod blokiem Moniki. Zostaliśmy jeszcze na kawie. Po szesnastej wróciliśmy do domu i zaczęliśmy szykować kolację. Mikołaj wziął się za gotowanie a ja poszłam się przebrać. Potem zrobiliśmy zmianę.
-Olka a kto przychodzi że tak się z tatą stroicie?
-Mój tata wpada na kolację.
-A to coś złego, bo jesteście jacyś przestraszeni?
-Nie nic złego.
-A mogę ci pomóc?
-No jasne.- Przygotowałyśmy kolację. Gdy kończyliśmy nakrywać do stołu. Ktoś zapukał do drzwi. Mikołaj poszedł otworzyć.
-Dobry wieczór Szefie.
-No cześć Mikołaj.
-Niech szef wejdzie.
-Dziękuję, ale nadal nie rozumiem dlaczego miałem wpaść do was na kolację. Co to za ważna sprawa o której Ola nie mogła mi powiedzieć przez telefon?
-Cześć tato.- Przywitałam się wychodząc z kuchni.
-No cześć Oluś. To co się stało?
-Zjedzmy najpierw kolację.
-No niech wam będzie.
-Dziewczynki chodźcie na kolację.- Krzyknął Mikołaj a w salonie pojawiły się nastolatki.
-Szefie, to jest Dominika moja najstarsza córka. A to Ania młodsza. Dziewczynki to jest tata Oli.
-Dzień dobry.
-Dobry wieczór się mówi, głupku.
-Sama jesteś głupia.
-Dziewczynki nie kłóćcie się.- Powiedziałam i zasiedliśmy do kolacji.
-A zapomniał bym, przyniosłem wino. Mikołaj nalejesz nam.
-Oczywiście.- Mikołaj nalał wina Ojcu i sobie.
-A ty Olu nie pijesz?
-Nie nie ja podziękuję, może następnym razem.
-No dobrze. Bardzo dobre, kto gotował?
-Wszyscy. Ola nas uczy.- Odrzekła Ania.
-No dobrze to o czym chcieliście ze mną porozmawiać?
-Bardzo dobre wino, gdzie szef kupił?- Mikołaj bardzo szybko i precyzyjnie zmienił temat. Chyba już nie był taki pewny siebie jak rano.
-W tym sklepie naprzeciwko komendy. Prawda że dobre.
-Tak tak, bardzo dobre.
-Olcia spróbuj. Zasmakuje ci.
-Nie dzięki tato.
-No Ola w ciąży nie jesteś łyka możesz wziąć.- powiedział tato a ja popatrzyłam na niego znaczącym i przerażonym wzrokiem.
-Bo widzisz tato.....nie do końca....bo ja jestem....
-Szefie bo Olka....
-Do rzeczy Mikołaj.
-No Olka jest....jak by to powiedzieć....
-Nie mogę wrócić na patrol.
-Dlaczego?
-Bo za siedem miesięcy będziesz dziadkiem.- Odrzekłam a tata siedział zaskoczony, teraz pozostało nam tylko czekać na odpowiedź.
-Chcesz mi powiedzieć że jesteś w ciąży?- Kiwnęłam znacząco głową.
-Wiedziałam, od początku ci mówiłam że będziemy miały rodzeństwo.- Powiedziała dumnie Dominika.
-Ciekawe co będzie, chłopiec czy dziewczynka.
-To nie ma znaczenia będziemy miały rodzeństwo.
-Ola czy ty i Mikołaj od dawna to trwa?
-Dziewczynki idźcie do siebie.
-Ale tato.
-Bez gadania. Do siebie.- Dziewczynki poszły do swoich pokoi.
Mikołaj
Nadeszła ta najgorsza chwila. Musieliśmy z Olką wyjaśnić komendantowi że to nie moje dziecko tylko Jacka. Wiedziałem że nie będzie to łatwe.
-Więc, ktoś mi to wyjaśni. Dlaczego mnie okłamaliście?
-Jak okłamaliśmy?
-Że nic was nie łączy, a mieszkacie razem dla twojego bezpieczeństwa.
-Bo to prawda.- Ola rozpłakała się.
-No właśnie widzę jak prawda. Co może w ciąże zaszłaś na odległość?
-Szefie to nie tak.
-No właśnie widzę jak nie tak. Nie po to was przydzieliłem do jednego patrolu żebyście sobie do łóżek wchodzili. Ja wiedziałem że to się tak skończy. Wiedziałem.- Ola wpadła w totalną histerię i uciekła do sypialni.
-I co szef narobił, ona nie może się w tym stanie denerwować.
-Mogliście o tym pomyśleć zanim poszliście do łóżka.
-Nie poszliśmy.
-Czyli co wmówisz mi że moja córka jest w ciąży przez odległość.
-Nie nie wmówię....
-No właśnie. Dziękuję za kolację, muszę już iść.
-Robi komendant ogromny błąd.
-Mikołaj, to wasza sprawa, Ola jest w ciąży z tobą a nie ze mną.
-Nie Ola nie jest w ciąży ze mną.
-Jak to nie z tobą to z kim?
-Nie ważne, na pewno nie jest ze mną.
-I myślisz że ja ci w to uwierzę.
-Jako komendant może pan nie wierzyć. Ale jako Ojciec Olki, pan powinien uwierzyć.
-Nie wierzę. Mikołaj dobrze wiem ze to twoje dziecko.
-Dlaczego komendant tak uważa.
-Bo patrzycie na siebie jak w obrazek. Moja córka nigdy nie była w nikim tak zakochana jak w tobie Mikołaj.
-Ale komendancie Mnie i Olkę nic nie łączy, oprócz pracy i przyjaźni.
-Mikołaj nie róbcie ze mnie durni.- Powiedział Wysocki i wyszedł z mieszkania. Ja szybko poszedłem do Olki. Leżała na łóżku i płakała. Położyłem się obok i ją przytuliłem.
-Spokojnie Ola, będzie dobrze.
-Nie będzie mówiłam ci że to zły pomysł.
-Ola, damy sobie jakoś radę.
-Jakoś. Mikołaj całe życie mi się wali.
-Ola, jesteś w ciąży. Każda kobieta w twoim wieku o tym marzy.
-Ale nie ja, zrozum. Ja jestem w ciąży z totalnie nie odpowiedzialnym facetem.
-Ola ja cie rozumiem. Spokojnie, zawsze ci pomogę i będę obok.
-Doceniam to Mikołaj. Ale nie zastąpisz maleństwu ojca.
-Dlaczego? Bo to nie jest moje dziecko to od razu wychodzisz z założenia że bym go nie kochał jak własne.
-Mikołaj a kochał byś. To jest dziecko Jacka. Co byś czuł idąc z maleństwem na spacer i widząc Jacka. Myślisz że się nie domyśli że jest ojcem maleństwa.
-Olka a myślisz że się domyśli. Miał trzy kobiety naraz i myślał że żadna się o tym nie dowie.
-Nie no jasne będę miała brzuch jak hipopotam a on będzie myślał że przytyłam a nie że jestem w ciąży. Dobrze wiesz że się domyśli. I co może mam mu wtedy powiedzieć że to twoje dziecko.- Nie odpowiedziałem. Przytuliłem się tylko do niej.
-Nawet mój ojciec mi nie wierzy.- Ola znów płakała, czułem jej łzy na swojej koszulce. Nie miałem pojęcia co mogę zrobić w takiej sytuacji.
Kilka dni później
Ola od kilku dni pracuje w kadrach a ja mam patrol raz z Moniką a raz z Emilką. Właśnie skończyłem służbę. Idziemy z Emilką zdać broń i skończyć raporty.
-Zrobić ci kawy?- Zapytałem wstając od biurka.
-Tak poproszę.- Po chwili znalazłem się w kuchni. Zrobiłem kawę, gdy niosłem ją do pokoju, przechodziłem obok pomieszczenia gdzie pracowała Olka. Postanowiłem zajrzeć do niej.
-Hej, co tam słychać?
-Cześć.- Odpowiedziała smutnym i przygnębionym głosem.
-Co się stało, czy ty płakałaś?- Ola miała całe czerwone oczy.
-Nie wydaje ci się.
-Olka co się dzieje?
-Był tu.
-Kto?
-Jacek a kto.
-Czego chciał?
-Powiedzieć że spodziewa się dziecka z Paulinką i że za miesiąc biorą ślub.
-Co za gojek.- Zdenerwowałem się już miałem do niego pójść gdy Olka zatrzymała mnie i się do mnie przytuliła. Zaczęła płakać.- Spokojnie będzie dobrze.
-Dziękuję.
-Za co?
-No za to że jesteś. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Dziękuję.- Powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
-O tu jesteś.- Powiedziała Drawska wchodząc do pokoju.- Nie przeszkadzam wam?
-Nie nie, coś się stało?
-Tak, Mikołaj bo mam do ciebie sprawę. Ja na pewno wam nie przeszkadzam?- Emilka ponownie zapytała, dopiero wtedy Ola opuściła moje objęcia.
-No mów co się stało.
-Widziałeś to.- Drawska podała mi kopertę.
-Co to jest?
-No zajrzyj do środka.- Otworzyłem kopertę, w środku było zaproszenie na ślub Jacka i Pauliny. Spojrzałem na Emilkę nie wiedząc co mam z tym zrobić.
-No zaproszenie i.....
-Pójdziesz ze mną. Jacek coś mówił że cię nie zaprasza ale ja tak sobie pomyślałam że pewnie będziesz chciał pójść na jego wesele. To co idziesz?- Spojrzałem na Olkę, w jej oczach znów zaczęły gromadzić się łzy.
-Wiesz Emilka, przepraszam ale nie pójdę z tobą.
-Dlaczego? Myślałam że chcesz iść na jego ślub.
-Źle myślałaś. A teraz mogła byś nas zostawić samych.
-No oczywiście.- Powiedziała zbulwersowana i opuściła pomieszczenie. Przytuliłem Olkę a ona zaczęła płakać.
-Spokojnie, Ola nie możesz się denerwować.
-Jak mam się nie denerwować.- Wrzasnęła na mnie.
-Ola, sama szkodzisz dziecku.- Powiedziałem mocno ją przytulając.
-Jakiemu dziecku?- Zapytała Olga wchodząc do pomieszczenia.- Ola jesteś w ciąży?
-Nie twoja sprawa.
-Olka jesteś czy nie?
-Powiedziałam że to nie twoja sprawa.
-Prędzej czy później i tak się dowiem.
-No właśnie to po co pytasz.
-Tak tylko. Gratuluje wam.
-Nam?
-No tobie i Mikołajowi. Planujecie się pobrać?
-No ty chyba żartujesz.
-No tak przecież logiczne że teraz się pobierzecie. Macie już jakieś wstępne plany co do wesela?
-Nie.
-Ale zamierzacie się pobrać zanim maleństwo się urodzi czy już po tym szczególnym wydarzeniu. A ojciec już wie? A no raczej że wie, przecież inaczej byś za biurkiem nie siedziała. Twoje córki pewnie się cieszą że będą miały rodzeństwo. A czemu płaczesz? Przecież powinnaś się cieszyć z tego powodu.
-Z tego powodu, z tego powody.- Wrzasnęła Ola i opuściła pomieszczenie. Wybiegłem za nią. Dogoniłem ją dopiero przed komendą.
-Olka poczekaj.
-Puść mnie.
-Nie nie puszę cię, nie pozwolę ci zrobić czegoś czego będziesz potem żałowała.
-Nic nie zrobię.
-Jakoś ci nie wierzę.
-Przepraszam.
-Olka nie masz za co mnie przepraszać.
-Mam. Przepraszam.
-Spokojnie.- Mocno ją przytuliłem.
-Mikołaj pojedziesz ze mną do lekarza?
-Źle się czujesz może po pogotowie zadzwonię.
-Nie spokojnie. Mam dziś badania kontrolne.
-No pewnie a teraz chodź.- Wróciliśmy do pracy. Szybo wypełniłem papiery i poszedłem po Olkę. Czekała na mnie na stołówce.
-O jak dobrze widzieć mój ulubiony patrol razem.- Powiedziała Pani Zosia.
-Dzień dobry. Też się cieszymy że panią widzimy.
-A co u was słychać?
-A po staremu Pani Zosiu.
-Tak jasne po staremu, już wam uwierzyłam. Opowiadajcie.
-Ale o czym?
-No już nie zgrywajcie niewiniątek. Słyszałam jak rozmawialiście.
-Nie rozumiem.- Odrzekła Ola.
-Oj młodzi młodzi. Przede mną nic nie ukryjecie.
-Ale my nic nie ukrywamy.
-Oj mówcie, dlaczego wcześniej nic nie powiedzieliście.
-Ale o czym?
-No o tym że razem jesteście.
-No bo widzi Pani to nie takie....- Zaczęła mówić Olka.
-No już ja wiem jak to jest. O tym że mieszkacie razem też nic nie powiedzieliście. A ja was widziałam.
-Co?
-No Mikołaj wprowadzasz się do bloku obok i myślisz że nie widzę jak wracacie razem z pracy. Nie ukryjecie się przede mną.
-No dobrze.
-Mikołaj możemy już jechać?- Zapytała Olka.
-No pewnie. To do widzenia Pani Zosiu.
-Do widzenia, do widzenia.- Wyszliśmy z komendy. Na parkingu był Jacek z tą swoją całą Paulinką. Widziałem po oczach Oli że nie chce na to patrzeć, ale nie wiedziałem jak mam odwrócić jej uwagę. Złapałem więc ja w pasie. Pomyślałem że w ten sposób nie będzie zwracać na nich uwagi. Mój plan się nie powiódł. Jacek z Pauliną stali przy moim samochodzie. W oczach Oli zaczęły pojawiać się pojedyncze łzy. Otworzyłem jej drzwi do auta aby wsiadła. Zamknąłem drzwi i poszedłem do wejścia od strony kierowcy.
-Mikołaj.- Zawołał mnie Jacek.
-Śpieszę się.
-Zajmę ci chwilkę.
-No co się stało?
-Proszę.- Jacek podał mi kopertę.
-A co to?
-Zaproszenie na nasz ślub. Dla ciebie i Olki. Bo wy jesteście razem prawda?

-Jacek nie mam czasu na pogaduszki. Ale dzięki.- Odpowiedziałem wsiadając do samochodu. Olka płakała. Podałem jaj zaproszenie i odjechałem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz