-Co się stało?- Zapytałem widząc Olę całą
zapłakaną i przerażoną jak dziecko bojące się burzy.
-Miałam zły sen.- Powiedziała wtulając się we mnie.
Czułem jej łzy na swojej koszulce.
-Spokojnie, cichutko. To tylko zły sen. Już jest
dobrze cichutko.- Mocno przytuliłem Olę. Po chwili przestała
płakać i zasnęła w moich objęciach. Ja zasnąłem gdzieś po
godzinie.
Piątek
Wstałem dziś bardzo wcześnie. Nie mogłem spać. Ola
dziś jechała do lekarza a ja miałem w tym czasie służbę.
Zrobiłem sobie śniadanie i gdy wychodziłem do pracy obudziłem
Olkę. Potem pojechałem na komendę. Znów miałem patrol z
Kownacką.
-Cześć Mikołaj.
-No hej.
-A ty nie w sosie? Wszystko w porządku?
-Martwię się.
-Jeny Oli coś się stało?
-Nie wszystko z nią w porządku, na całe szczęście.
Ma dziś wizytę u lekarza i się troszkę martwię.
-Spokojnie, Mikołaj będzie dobrze. To tylko badania.
-A jak coś będzie nie tak?
-Mikołaj uspokój się na pewno będzie wszystko
dobrze. A teraz chodźmy na odprawę bo nas z pracy wywalą i co
wtedy zrobimy.- Powiedziała Kownacka i szybko udaliśmy się na
odprawę. Komendant przeprowadził odprawę. Potem pojechaliśmy na
patrol. Co chwila spoglądałem na wyświetlacz czekając na
wiadomość od Olki. Mijały godziny a Ola nie zadzwoniła nawet
SMS-a nie napisała. Martwiłem się coraz bardziej. Zaraz po służbie
pojechałem do mieszkania. No może nie od razu musiałem jeszcze coś
załatwić. Podjechałem pod blok. Zaparkowałem i szybko poszedłem
do mieszkania. Drzwi były zamknięte na klucz. Wszedłem do środka,
rozejrzałem się po mieszkaniu ale Olki nigdzie nie było. Wyjrzałem
przez okno. Jej samochód był na parkingu. Boże a jeśli Wasyl
coś zrobił. Przez moją głowę zaczęły przechodzić
najgorsze scenariusze. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Olki, nie
odbierała. Próbowałem się z nią połączyć jeszcze kilka razy,
jednak zawsze włączała się poczta. Zadzwoniłem do Moniki.
-Kownacka słucham.
-Monika, Olki nigdzie nie ma. Nie wróciła do tej pory
do domu.
-Spokojnie Mikołaj, sprawdziłeś miejsca do których
lubi chodzić.
-Nie jeszcze.
-To co ty robisz leć. Ja zaraz do ciebie dołączę.
-Dobra, to ja lecę do parku, spotkamy się przy moście.
-No dobra szukaj jej.- Rozłączyłem się. Zamknąłem
mieszkanie na klucz i szybko wybiegłem z bloku. Biegałem po parku
jak opętany. Nigdzie nie było Olki, miałem już najgorsze myśli.
-Widzisz ją gdzieś?- Zapytała mnie blondynka, idąca
w moim kierunku.
-Nie, nigdzie jej nie ma.
-Dobra skup się. Jesteś teraz Olką, gdzie byś
poszedł w takiej chwili.
-Bosze....nie wiem...może do Ojca.
-Nie Olka by nie poszła do Wysockiego.
-No ja bym poszedł do Konrada.
-Do kogo?
-No grób mojego brata. No właśnie cmentarz. Poszła
do swojej mamy na grób.- Oboje pobiegliśmy do samochodu. Po kilku
minutach byliśmy już na miejscu. Rozdzieliliśmy się i zaczęliśmy
jej szukać. Tam niestety też jej nie było. Wróciłem do samochodu
a po chwili Monika dołączyła do mnie. Zastanowiliśmy się jeszcze
raz. Postanowiliśmy sprawdzić drogę od lekarza do domu. Ja szedłem
od strony domu a Monika od strony przychodni.
Aleksandra
Wyszłam
od lekarza. Potwierdził moją ciążę. Byłam w siódmym tygodniu.
Z oczu łzy leciały mi jak grochy. Nie potrafiłam się uspokoić.
Jeny jak ja sobie
poradzę z małym dzieckiem. Przecież ja sobie nie poradzę.
Dlaczego, nie wierzę. Przecież się zawsze zabezpieczaliśmy. Jak
to możliwe. Co ja mam teraz zrobić. Usiadłam
na ławce. Na przeciwko sklepu, przed którym zatrzymałam się z
Mikołajem jak byliśmy na spacerze. Nie wiem dlaczego ale na myśl o
nim serce mi waliło jak opętane. Siedziałam i płakałam. Nie
wiedziałam co mam zrobić, nie chciałam wracać do domu. Tam był
Mikołaj nie wiem jak miała bym mu powiedzieć. Jeszcze fakt że
Jacek jest ojcem mojego dziecka. Po chwili poczułam czyjąś dłoń
na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Mikołaja. Miał strach
w oczach.
-Olka, nic ci nie jest.- Wydusił z siebie i mocno mnie
przytulił. Bardzo się ucieszyłam i odwzajemniłam.
-Mikołaj.
-Olka co ci strzeliło do głowy żeby do domu nie
wrócić?
-Przepraszam. Ja.....ja jestem w ciąży.
-Wiem Olka, wiem.- Przytulił mnie jeszcze mocniej. Moje
serce znów zaczęło szaleć. Po chwili przestałam płakać.
Mikołaj usiadł obok mnie.
-Dlaczego to robisz?
-Co robię?
-Dlaczego mi pomagasz, martwisz się o mnie i
troszczysz?
-Bo ja....Ola nie wiem jak to powiedzieć.....bo
ja....ja chyba....
-Boże, nic ci nie jest.- Przerwała Monika, która
podbiegła do nas.
-Monika co ty tu robisz?- Zapytałam zaskoczona jej
obecnością.
-Mikołaj do mnie dzwonił, powiedział że cię nigdzie
nie ma.
-Monika mi pomogła ciebie szukać. To był jej pomysł
żeby sprawdzić drogę powrotną z przychodni do domu.
-Jeny Olka, ale nas wystraszyłaś.
-Przepraszam, nie chciałam.
-Spoko, ale nie rób tak więcej.
-Nie będę. Wracajmy do domu. Monika idziesz do nas na
kawę?- Zaproponowałam w ramach podziękowania za pomoc w
poszukiwaniach.
-No jeśli to nie kłopot.
-Żaden. Wracajmy już.- Powiedziałam podnosząc się z
ławki. We trójkę wróciliśmy do domu. Mikołaj zrobił herbatę.
Siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy. W pewnym momencie zrobiło
mi się niedobrze i pobiegłam do łazienki. Monika po chwili do mnie
przyszła.
-Wszystko w porządku?
-Tak już mi lepiej.
-Powinnaś się położyć.
-Spokojnie nic mi nie jest.
-Olka, kogo chcesz oszukać. Wiem że jesteś w ciąży.
A teraz marsz odpocząć.- Stanowczo powiedziała Monika a ja udałam
się do sypialni. Monika nie chciała odpuścić i przyszła
sprawdzić czy na pewno położyłam się spać.
-Monia, a skąd wiesz że jestem w ciąży?
-To widać. Kładź się.
-Dzięki.
-Niby za co?
-Za pomoc.
-A to nie mi dziękuj, Mikołajowi należą się
największe podziękowania.
-Wiem. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.- Powiedziałam
kładąc się do łóżka.
-No masz szczęście że jest przy tobie ktoś taki jak
Mikołaj. Ja nie miałam nikogo gdy znalazłam się w takiej
sytuacji.
-Takiej sytuacji? Ty byłaś w ciąży?
-Tak, to było krótko po studiach. Nawet nie planowałam
pracy w policji. Zakochałam się w nie odpowiednim facecie. Byłam w
nim tak zakochana że byłam w stanie zrobić wszystko. Dosłownie.
Ja wtedy zrobiłam coś czego żałuję i będę żałować do końca
życia.- Powiedziała Monika i zaczęła płakać.- Ja zaszłam w
ciążę. Nie planowaliśmy tego. Gdy Kuba się dowiedział to
strasznie się wściekł. Pobił mnie i kazał mi usunąć ciążę.
Ja tego nie zrobiłam. Jednak nie miałam nikogo. Nie miałam do kogo
zwrócić się o pomoc. On był wtedy jedyną osobą. Ja....ja..ja
usunęłam ciążę. Dokonałam aborcji. To był mój największy
błąd w życiu. Lekarz źle przeprowadził aborcję, dostałam
krwotoku i trafiłam do szpitala. Kuba mnie zostawił. Potem poznałam
Artura. On o niczym nie wie. Myśli że nie mogę mieć dzieci z
innego powodu. Nie wiem jak mam mu powiedzieć. Ola ciesz się że
jest przy tobie Mikołaj, nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę takiego
faceta jakim jest Mikołaj. Olka proszę cię nie zniszcz tego. A
przede wszystkim nie rób nic głupiego.- Powiedziała Monika i
wyszła z sypialni. Położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się
po kilku godzinach. Mikołaj leżał obok wpatrując się we mnie.
Uśmiechnęłam się delikatnie do niego.
-Dziękuję.- Powiedziałam dając mu buziaka w
policzek.
-Za co?
-Za to że przy mnie jesteś.- Odrzekłam i mocno go
przytuliłam.
-Nie ma za co. Wiesz co.
-No co?- Zapytałam a zamiast odpowiedzi usłyszałam
hałas dochodzący z kuchni. Przestraszyłam się bardzo i wtuliłam
się w Mikołaja.- on tu jest, Mikołaj on tu jest.- zaczęłam
płakać.
-Spokojnie, to tylko dziewczynki. Wróciły godzinę
temu.- Po chwili się uspokoiłam i razem z Mikołajem poszliśmy do
kuchni.
-O cześć Ola. Już wstałaś? Mam nadzieję że cię
nie obudziłyśmy.
-Nie nie, już nie śpię.
-Ty płakałaś?
-Nie miałam zły sen. Jak było u mamy?
-A nawet w porządku.
-No to się cieszę.
-Chcesz kawę?
-Nie dzięki, herbaty się napiję.- Odrzekłam a po
chwili jak poparzona pobiegłam do łazienki. Znów mnie zemdliło.
Po wszystkim wróciłam do kuchni. Dominika podała mi kubek gorącej
herbaty.
-Widzę też się czymś zatrułaś jak byliśmy w
górach. Długo cię trzyma, mi po dwóch dniach minęło. Napij się
herbaty powinno ci pomóc.
-Dzięki.- Odrzekłam.
-Dobra to co jemy na kolację?- zapytała Mikołaj
zaglądając do lodówki.
-Frytki i pizzę.- Powiedziała Ania.
-No nie wiem, to niezbyt zdrowe. Olka co chcesz?
-Mi to obojętne, mogą być frytki z pizzą.
-Jesteś pewna ze możesz to jeść?
-Tato, Olka ma tylko zatrucie pokarmowe. Może jeść
wszystko.- Powiedziała z oburzeniem Dominika. Mikołaj spojrzał się
na mnie a ja się delikatnie zarumieniłam. Dziewczynki to od razu
dostrzegły.
-O co tu chodzi? Ola możesz jeść frytki prawda?
-No mogę, chyba mogę?
-Chyba, czemu miała byś nie jeść frytek i pizzy?
-No bo widzisz......
-Olka ma taką chorobę że musi uważać na to co je.-
Wtrącił się mikołaj.
-Tato nie ściemniaj.
-Ja nie ściemniam.
-Widzę po oczach. Mówcie co jest grane.- Powiedziała
stanowczym głosem Dominika.
-No Ola nie może wszystkiego jeść i tyle. Koniec
tematu. To co jemy na kolację?
-No frytki i pizzę.- Odrzekłam spoglądając na
dziewczynki.
-No dobra. To Dominika zamawia pizzę a Ola robi frytki.
-A ja zjem sobie lody.- Dodała Ania.
-O a ja ci córcia pomogę.- Dodał Mikołaj.
-No chyba sobie żartujesz. Ja nie mogę więc ty robisz
frytki.- Powiedziałam podając mu paczkę zamrożonych frytek.- No a
ja z Anią zjem lody.- Wyszłyśmy z kuchni. We trzy usiadłyśmy
przed telewizorem i czekałyśmy na dostawcę pizzy. Po trzydziestu
minutach był. Mikołaj odebrał nasze zamówienie. Zaniósł je do
salonu i poszedł po frytki. Zjedliśmy kolację i włączyliśmy TV.
Leciał akurat Król lew. Więc go oglądaliśmy z zaciekawieniem.
Pod koniec filmu we trzy płakałyśmy.
-Czemu płaczecie?
-A czemu nie. To takie piękne.
-Zawsze się wzruszam na tym momencie.
-Kocham tę bajkę, jest tak cudowna.
-Nadal nie rozumiem dlaczego płaczecie.
-Tato jesteś facetem, nie zrozumiesz tego.
-Dzięki za przypomnienie.- Mikołaj złapał za pilota
i przełączył na mecz. Dziewczynki oburzone udały się do swoich
pokoi, a my oglądaliśmy mecz. Wtuliłam się w Mikołaja i po kilku
nudnych minutach meczu, nie rozumiem co faceci widzą w dwudziestu
czterech, spoconych facetach biegających po boisku za piłką,
Zasnęłam. Obudziłam się gdy Mikołaj zanosił mnie do sypialni.
Położył mnie na łóżku, przykrył kołdrą i sam położył się
obok. Wtuliłam się w niego i zasnęłam. Nad ranem obudził mnie
dzwonek do drzwi. Otworzyłam oczy. Mikołaja nie było obok. Ubrałam
szlafrok i wyszłam z sypialni. W salonie był mój ojciec z
Mikołajem i Moniką. Usłyszałam fragment ich rozmowy.
-Gdzie go złapali?
-Na granicy Polsko Niemieckiej.
-I co teraz?
-No wydaje mi się że w związku z tym Ola będzie
mogła wrócić do pracy z tobą.
-No tak. Ale.....
-Coś się stało Mikołaj? Myślałem że się
ucieszysz.
-Cieszę się bardzo z tym że.....-Postanowiłam
wkroczyć, nie chciałam aby Mikołaj albo Monika wypaplali się
mojemu Ojcu.
-Cześć wszystkim.
-O Olka nie śpisz.
-No właśnie wstałam, a co wy tu robicie?
-Bo widzisz....-Zaczął Mikołaj.
-Złapaliśmy Wasyla.- Powiedział ojciec a ja udałam
zaskoczoną.
-Ale jak, gdzie, kiedy?- Wszystko już wiedziałam, ale
dla bezpieczeństwa wolałam się zapytać.
-Na granicy Polsko Niemieckiej. Wczoraj wieczorem,
chłopaki z dochodzeniówki go dorwali.- Powiedziała Monika.
-No super.- Nie cieszyłam się z tej wiadomości.- A
napijecie się czegoś Kawy, herbaty?
-Nie córcia ja muszę zmykać. Wiesz praca wzywa.- Tato
podszedł do mnie i mnie pocałował w policzek na pożegnanie.
-A ty Monika, zostajesz czy też uciekasz?
-No na kawę mogę zostać.
-I prawidłowo.- Poszliśmy do kuchni. Wstawiłam wodę
na kawę i zaczęłam szykować śniadanie.
-Olka bo tak się zastanawiam.
-No co jest?
-Kiedy powiesz ojcu? Wiesz w tej sytuacji było by
lepiej gdybyś mu powiedziała sama wiesz o czym.
-Powiem w odpowiednim momencie.- Zalałam kawę i
postawiłam na stole, po chwili do kuchni przyszły dziewczynki.
-Cześć wam. O ciocia, cześć.- Ania przywitała się.
-A o czym chcesz powiedzieć Ojcu?- Zapytała Dominika
stojąc w przejściu.
-Nic ważnego.
-To czemu czekasz na odpowiedni moment.
-Bo to nie takie proste.
-No niech ci będzie. A co tam u Franka słychać?-
Nastolatka zwróciła się do Moniki.
-A dobrze wszystko, są już postępy po rehabilitacji.
-A będziemy mogły go odwiedzić?
-No oczywiście na pewno się ucieszy.
-O jak fajnie, to kiedy możemy wpaść?
-Mikołaj kiedy mogą wpaść?
-No jak ci pasuje. Dla mnie mogą już iść.
-O widzisz ciocia. To my pójdziemy się ubrać i
pójdziemy z tobą.
-No dobra lećcie się ubierać.- Dziewczynki poszły
się szykować, my zjedliśmy śniadanie. Po około godzinie
zostaliśmy z Mikołajem sami.
-Olka bo tak sobie pomyślałem, może byśmy tak
zaprosili twojego ojca na obiad.
-A po co?
-No powiedziała byś mu co jest.
-No ale nic nie jest.
-Ola, no wydaje mi się że powinnaś mu powiedzieć że
będzie dziadkiem. Tym bardziej że w poniedziałek masz na patrol
wrócić.
-No a co w tym złego?
-No ty chyba nie masz zamiaru jeździć na patrole?
-Nie no spokojnie, ale myślałam że poczekam z tą
wiadomością jeszcze chwilkę.
-Na co chcesz czekać?
-Sama nie wiem.
-Dobra robimy tak, dzwonisz do ojca, zapraszasz go na
kolację, na dzisiaj.
-No nie wiem czy to dobry pomysł.
-Ola dzwoń. Lepiej żeby się tego dowiedział jako
jedna z pierwszych osób.
-No ale....
-Bez gadania.- Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Ojca.
-Wysocki słucham.
-Hej tato.
-Coś się stało?
-Nie znaczy Tak, no bo.....Wpadniesz dziś na kolację.
-A co się stało?
-No musimy z tobą porozmawiać.
-Musimy?
-No ja i Mikołaj, mamy do ciebie sprawę. To co
wpadniesz?
-No tak, rozumiem że do Mikołaja mam przyjechać.
-Tak, tak.
-No dobrze.
-To widzimy się wieczorem.
-No pa córciu.- Rozłączyłam się. Mikołaj
popatrzył na minie czekając na odpowiedź.
-Przyjedzie.
-No dobra to ubieramy się, jedziemy na zakupy a potem
do Moniki po dziewczynki.
-Dobra.- Po około godzinie pojechaliśmy na zakupy.
Troszkę nam się na nich zeszło. No w końcu jest sobota, wszyscy
gdzieś jadą, albo na zakupy albo do rodziny. Około piętnastej
byliśmy pod blokiem Moniki. Zostaliśmy jeszcze na kawie. Po
szesnastej wróciliśmy do domu i zaczęliśmy szykować kolację.
Mikołaj wziął się za gotowanie a ja poszłam się przebrać.
Potem zrobiliśmy zmianę.
-Olka a kto przychodzi że tak się z tatą stroicie?
-Mój tata wpada na kolację.
-A to coś złego, bo jesteście jacyś przestraszeni?
-Nie nic złego.
-A mogę ci pomóc?
-No jasne.- Przygotowałyśmy kolację. Gdy kończyliśmy
nakrywać do stołu. Ktoś zapukał do drzwi. Mikołaj poszedł
otworzyć.
-Dobry wieczór Szefie.
-No cześć Mikołaj.
-Niech szef wejdzie.
-Dziękuję, ale nadal nie rozumiem dlaczego miałem
wpaść do was na kolację. Co to za ważna sprawa o której Ola nie
mogła mi powiedzieć przez telefon?
-Cześć tato.- Przywitałam się wychodząc z kuchni.
-No cześć Oluś. To co się stało?
-Zjedzmy najpierw kolację.
-No niech wam będzie.
-Dziewczynki chodźcie na kolację.- Krzyknął Mikołaj
a w salonie pojawiły się nastolatki.
-Szefie, to jest Dominika moja najstarsza córka. A to
Ania młodsza. Dziewczynki to jest tata Oli.
-Dzień dobry.
-Dobry wieczór się mówi, głupku.
-Sama jesteś głupia.
-Dziewczynki nie kłóćcie się.- Powiedziałam i
zasiedliśmy do kolacji.
-A zapomniał bym, przyniosłem wino. Mikołaj nalejesz
nam.
-Oczywiście.- Mikołaj nalał wina Ojcu i sobie.
-A ty Olu nie pijesz?
-Nie nie ja podziękuję, może następnym razem.
-No dobrze. Bardzo dobre, kto gotował?
-Wszyscy. Ola nas uczy.- Odrzekła Ania.
-No dobrze to o czym chcieliście ze mną porozmawiać?
-Bardzo dobre wino, gdzie szef kupił?- Mikołaj bardzo
szybko i precyzyjnie zmienił temat. Chyba już nie był taki pewny
siebie jak rano.
-W tym sklepie naprzeciwko komendy. Prawda że dobre.
-Tak tak, bardzo dobre.
-Olcia spróbuj. Zasmakuje ci.
-Nie dzięki tato.
-No Ola w ciąży nie jesteś łyka możesz wziąć.-
powiedział tato a ja popatrzyłam na niego znaczącym i przerażonym
wzrokiem.
-Bo widzisz tato.....nie do końca....bo ja jestem....
-Szefie bo Olka....
-Do rzeczy Mikołaj.
-No Olka jest....jak by to powiedzieć....
-Nie mogę wrócić na patrol.
-Dlaczego?
-Bo za siedem miesięcy będziesz dziadkiem.- Odrzekłam
a tata siedział zaskoczony, teraz pozostało nam tylko czekać na
odpowiedź.
-Chcesz mi powiedzieć że jesteś w ciąży?- Kiwnęłam
znacząco głową.
-Wiedziałam, od początku ci mówiłam że będziemy
miały rodzeństwo.- Powiedziała dumnie Dominika.
-Ciekawe co będzie, chłopiec czy dziewczynka.
-To nie ma znaczenia będziemy miały rodzeństwo.
-Ola czy ty i Mikołaj od dawna to trwa?
-Dziewczynki idźcie do siebie.
-Ale tato.
-Bez gadania. Do siebie.- Dziewczynki poszły do swoich
pokoi.
Mikołaj
Nadeszła ta najgorsza chwila. Musieliśmy z Olką
wyjaśnić komendantowi że to nie moje dziecko tylko Jacka.
Wiedziałem że nie będzie to łatwe.
-Więc, ktoś mi to wyjaśni. Dlaczego mnie
okłamaliście?
-Jak okłamaliśmy?
-Że nic was nie łączy, a mieszkacie razem dla twojego
bezpieczeństwa.
-Bo to prawda.- Ola rozpłakała się.
-No właśnie widzę jak prawda. Co może w ciąże
zaszłaś na odległość?
-Szefie to nie tak.
-No właśnie widzę jak nie tak. Nie po to was
przydzieliłem do jednego patrolu żebyście sobie do łóżek
wchodzili. Ja wiedziałem że to się tak skończy. Wiedziałem.- Ola
wpadła w totalną histerię i uciekła do sypialni.
-I co szef narobił, ona nie może się w tym stanie
denerwować.
-Mogliście o tym pomyśleć zanim poszliście do łóżka.
-Nie poszliśmy.
-Czyli co wmówisz mi że moja córka jest w ciąży
przez odległość.
-Nie nie wmówię....
-No właśnie. Dziękuję za kolację, muszę już iść.
-Robi komendant ogromny błąd.
-Mikołaj, to wasza sprawa, Ola jest w ciąży z tobą a
nie ze mną.
-Nie Ola nie jest w ciąży ze mną.
-Jak to nie z tobą to z kim?
-Nie ważne, na pewno nie jest ze mną.
-I myślisz że ja ci w to uwierzę.
-Jako komendant może pan nie wierzyć. Ale jako Ojciec
Olki, pan powinien uwierzyć.
-Nie wierzę. Mikołaj dobrze wiem ze to twoje dziecko.
-Dlaczego komendant tak uważa.
-Bo patrzycie na siebie jak w obrazek. Moja córka nigdy
nie była w nikim tak zakochana jak w tobie Mikołaj.
-Ale komendancie Mnie i Olkę nic nie łączy, oprócz
pracy i przyjaźni.
-Mikołaj nie róbcie ze mnie durni.- Powiedział
Wysocki i wyszedł z mieszkania. Ja szybko poszedłem do Olki. Leżała
na łóżku i płakała. Położyłem się obok i ją przytuliłem.
-Spokojnie Ola, będzie dobrze.
-Nie będzie mówiłam ci że to zły pomysł.
-Ola, damy sobie jakoś radę.
-Jakoś. Mikołaj całe życie mi się wali.
-Ola, jesteś w ciąży. Każda kobieta w twoim wieku o
tym marzy.
-Ale nie ja, zrozum. Ja jestem w ciąży z totalnie nie
odpowiedzialnym facetem.
-Ola ja cie rozumiem. Spokojnie, zawsze ci pomogę i
będę obok.
-Doceniam to Mikołaj. Ale nie zastąpisz maleństwu
ojca.
-Dlaczego? Bo to nie jest moje dziecko to od razu
wychodzisz z założenia że bym go nie kochał jak własne.
-Mikołaj a kochał byś. To jest dziecko Jacka. Co byś
czuł idąc z maleństwem na spacer i widząc Jacka. Myślisz że się
nie domyśli że jest ojcem maleństwa.
-Olka a myślisz że się domyśli. Miał trzy kobiety
naraz i myślał że żadna się o tym nie dowie.
-Nie no jasne będę miała brzuch jak hipopotam a on
będzie myślał że przytyłam a nie że jestem w ciąży. Dobrze
wiesz że się domyśli. I co może mam mu wtedy powiedzieć że to
twoje dziecko.- Nie odpowiedziałem. Przytuliłem się tylko do niej.
-Nawet mój ojciec mi nie wierzy.- Ola znów płakała,
czułem jej łzy na swojej koszulce. Nie miałem pojęcia co mogę
zrobić w takiej sytuacji.
Kilka dni później
Ola od kilku dni pracuje w kadrach a ja mam patrol raz z
Moniką a raz z Emilką. Właśnie skończyłem służbę. Idziemy z
Emilką zdać broń i skończyć raporty.
-Zrobić ci kawy?- Zapytałem wstając od biurka.
-Tak poproszę.- Po chwili znalazłem się w kuchni.
Zrobiłem kawę, gdy niosłem ją do pokoju, przechodziłem obok
pomieszczenia gdzie pracowała Olka. Postanowiłem zajrzeć do niej.
-Hej, co tam słychać?
-Cześć.- Odpowiedziała smutnym i przygnębionym
głosem.
-Co się stało, czy ty płakałaś?- Ola miała całe
czerwone oczy.
-Nie wydaje ci się.
-Olka co się dzieje?
-Był tu.
-Kto?
-Jacek a kto.
-Czego chciał?
-Powiedzieć że spodziewa się dziecka z Paulinką i że
za miesiąc biorą ślub.
-Co za gojek.- Zdenerwowałem się już miałem do niego
pójść gdy Olka zatrzymała mnie i się do mnie przytuliła.
Zaczęła płakać.- Spokojnie będzie dobrze.
-Dziękuję.
-Za co?
-No za to że jesteś. Nie wiem co bym bez ciebie
zrobiła. Dziękuję.- Powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
-O tu jesteś.- Powiedziała Drawska wchodząc do
pokoju.- Nie przeszkadzam wam?
-Nie nie, coś się stało?
-Tak, Mikołaj bo mam do ciebie sprawę. Ja na pewno wam
nie przeszkadzam?- Emilka ponownie zapytała, dopiero wtedy Ola
opuściła moje objęcia.
-No mów co się stało.
-Widziałeś to.- Drawska podała mi kopertę.
-Co to jest?
-No zajrzyj do środka.- Otworzyłem kopertę, w środku
było zaproszenie na ślub Jacka i Pauliny. Spojrzałem na Emilkę
nie wiedząc co mam z tym zrobić.
-No zaproszenie i.....
-Pójdziesz ze mną. Jacek coś mówił że cię nie
zaprasza ale ja tak sobie pomyślałam że pewnie będziesz chciał
pójść na jego wesele. To co idziesz?- Spojrzałem na Olkę, w jej
oczach znów zaczęły gromadzić się łzy.
-Wiesz Emilka, przepraszam ale nie pójdę z tobą.
-Dlaczego? Myślałam że chcesz iść na jego ślub.
-Źle myślałaś. A teraz mogła byś nas zostawić
samych.
-No oczywiście.- Powiedziała zbulwersowana i opuściła
pomieszczenie. Przytuliłem Olkę a ona zaczęła płakać.
-Spokojnie, Ola nie możesz się denerwować.
-Jak mam się nie denerwować.- Wrzasnęła na mnie.
-Ola, sama szkodzisz dziecku.- Powiedziałem mocno ją
przytulając.
-Jakiemu dziecku?- Zapytała Olga wchodząc do
pomieszczenia.- Ola jesteś w ciąży?
-Nie twoja sprawa.
-Olka jesteś czy nie?
-Powiedziałam że to nie twoja sprawa.
-Prędzej czy później i tak się dowiem.
-No właśnie to po co pytasz.
-Tak tylko. Gratuluje wam.
-Nam?
-No tobie i Mikołajowi. Planujecie się pobrać?
-No ty chyba żartujesz.
-No tak przecież logiczne że teraz się pobierzecie.
Macie już jakieś wstępne plany co do wesela?
-Nie.
-Ale zamierzacie się pobrać zanim maleństwo się
urodzi czy już po tym szczególnym wydarzeniu. A ojciec już wie? A
no raczej że wie, przecież inaczej byś za biurkiem nie siedziała.
Twoje córki pewnie się cieszą że będą miały rodzeństwo. A
czemu płaczesz? Przecież powinnaś się cieszyć z tego powodu.
-Z tego powodu, z tego powody.- Wrzasnęła Ola i
opuściła pomieszczenie. Wybiegłem za nią. Dogoniłem ją dopiero
przed komendą.
-Olka poczekaj.
-Puść mnie.
-Nie nie puszę cię, nie pozwolę ci zrobić czegoś
czego będziesz potem żałowała.
-Nic nie zrobię.
-Jakoś ci nie wierzę.
-Przepraszam.
-Olka nie masz za co mnie przepraszać.
-Mam. Przepraszam.
-Spokojnie.- Mocno ją przytuliłem.
-Mikołaj pojedziesz ze mną do lekarza?
-Źle się czujesz może po pogotowie zadzwonię.
-Nie spokojnie. Mam dziś badania kontrolne.
-No pewnie a teraz chodź.- Wróciliśmy do pracy. Szybo
wypełniłem papiery i poszedłem po Olkę. Czekała na mnie na
stołówce.
-O jak dobrze widzieć mój ulubiony patrol razem.-
Powiedziała Pani Zosia.
-Dzień dobry. Też się cieszymy że panią widzimy.
-A co u was słychać?
-A po staremu Pani Zosiu.
-Tak jasne po staremu, już wam uwierzyłam.
Opowiadajcie.
-Ale o czym?
-No już nie zgrywajcie niewiniątek. Słyszałam jak
rozmawialiście.
-Nie rozumiem.- Odrzekła Ola.
-Oj młodzi młodzi. Przede mną nic nie ukryjecie.
-Ale my nic nie ukrywamy.
-Oj mówcie, dlaczego wcześniej nic nie
powiedzieliście.
-Ale o czym?
-No o tym że razem jesteście.
-No bo widzi Pani to nie takie....- Zaczęła mówić
Olka.
-No już ja wiem jak to jest. O tym że mieszkacie razem
też nic nie powiedzieliście. A ja was widziałam.
-Co?
-No Mikołaj wprowadzasz się do bloku obok i myślisz
że nie widzę jak wracacie razem z pracy. Nie ukryjecie się przede
mną.
-No dobrze.
-Mikołaj możemy już jechać?- Zapytała Olka.
-No pewnie. To do widzenia Pani Zosiu.
-Do widzenia, do widzenia.- Wyszliśmy z komendy. Na
parkingu był Jacek z tą swoją całą Paulinką. Widziałem po
oczach Oli że nie chce na to patrzeć, ale nie wiedziałem jak mam
odwrócić jej uwagę. Złapałem więc ja w pasie. Pomyślałem że
w ten sposób nie będzie zwracać na nich uwagi. Mój plan się nie
powiódł. Jacek z Pauliną stali przy moim samochodzie. W oczach Oli
zaczęły pojawiać się pojedyncze łzy. Otworzyłem jej drzwi do
auta aby wsiadła. Zamknąłem drzwi i poszedłem do wejścia od
strony kierowcy.
-Mikołaj.- Zawołał mnie Jacek.
-Śpieszę się.
-Zajmę ci chwilkę.
-No co się stało?
-Proszę.- Jacek podał mi kopertę.
-A co to?
-Zaproszenie na nasz ślub. Dla ciebie i Olki. Bo wy
jesteście razem prawda?
-Jacek nie mam czasu na pogaduszki. Ale dzięki.-
Odpowiedziałem wsiadając do samochodu. Olka płakała. Podałem jaj
zaproszenie i odjechałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz