Aleksandra
Przebierałam się w mundur. Mikołaj już poszedł a ja
po chwili do niego dołączyłam. Wychodząc z pokoju na odprawę
spotkałam Olgę.
-Ola możemy pogadać.
-Nie mamy o czym.- Odpowiedziałam odchodząc. Olga nie
miała zamiaru odpuścić. Złapała mnie za nadgarstek i zatrzymała.
-Wydaje mi się że mamy o czym.
-No ale ja nie mam nic ci do powiedzenia.
-Ale ja mam. Proszę daj mi kilka minut.
-Masz czas do odprawy. Streszczaj się.
-Bo ja nie chciałam żeby to tak wyszło. No to był
impuls.
-Impuls? No mów dalej robi się coraz ciekawiej.
-Ola no zrozum mnie, samo wyszło.
-Olga samo wyszło? Samo, czy ty się słyszysz?
Przespałaś się z moim facetem bo tak jakoś wyszło. Nie pogrążaj
się.
-Ola, ja nie chciałam przepraszam. Gdybym tylko mogła
cofnąć czas.
-Ale nie cofniesz. A teraz przepraszam mam odprawę.-
Odeszłam od Olgi a w moich oczach pojawiły się łzy. Jednak nie
odpuściła. Ponownie złapała mnie za nadgarstki i zatrzymała.
-Ja go naprawdę kocham.
-No co ty nie powiesz a ja go może nie kocham.
-Ja wiem jak to wygląda. Ola przepraszam ale ja z
Jackiem jestem naprawdę szczęśliwa.
-Będziesz jeszcze przez niego płakać zobaczysz.
-Ola przestań, nie obrażaj się.- Poszłam. Nie miałam
chęci iść na odprawę ale musiałam. To moja praca. Ale ona ma
tupet żeby jeszcze mnie przepraszać. Tata przeprowadził odprawę i
przydzielił nam rewiry.
-Dobrze to tyle ze spraw organizacyjnych. Możecie iść
a Ola przyjdź do mnie.- Powiedział Ojciec i wyszedł, udałam się
do jego gabinetu.
-Coś się stało?
-Co cię łączy z dyżurnym?
-Nie rozumiem?
-Spotykacie się?
-Nie. Już nie.
-Co to ma znaczyć.
-Nie twoja sprawa.- Powiedziałam uciekając z gabinetu.
Mikołaj
Komendant poprosił aby Ola poszła do niego po
odprawie. Postanowiłem poczekać na nią na korytarzu. Po kilku
minutach Ola wybiegła z płaczem.
-Ola co się stało?
-Dajcie mi święty spokój.- Wykrzyczała i uciekła.
Podszedł do mnie zdenerwowany Wysocki.
-Mikołaj co się dzieje z Olką?
-No wie Pan, nie wiele mogę panu powiedzieć.
-Mikołaj mów do jasnej cholery o co tu chodzi.-
Wysocki podniósł głos.
-Nie będę donosił na partnera.- Odpowiedziałem i
wściekły wyszedłem z komendy. Ola siedziała na ławce przy
parkingu.
-Olka co jest?
-Nic nie jest, wszystko się wali.
-Spokojnie. Już ciiii.....uspokój się. A ty dokąd?-
Zapytałem gdy Ola podniosła się z ławki i poszła w stronę
komendy.
-Do ojca.
-Po co? Chyba nie chcesz mu powiedzieć o tobie i o
Jacku.
-Nie jestem na tyle głupia. Idziesz ze mną?
-No a mam wyjście?
-Nie.
-No to idę.- I poszliśmy oboje do komendanta.
Zapukałem.
-Wejść.- Odpowiedział Wysocki a po głosie można
było wyczuć zdenerwowanie.- Co was do mnie sprowadza?- Zapytał
widząc nas wchodzących do gabinetu.
-Tato bo ja już nie mam siły.
-Co się dzieje córuś?
-Z dnia na dzień boję się coraz bardziej.
-Ale czego kochanie, przecież masz ochronę zresztą
wszyscy mamy.
-Wiem, ale ja już sobie nie daje rady. Potrzebuje kilku
dni urlopu.
-No dobrze a jak długo?
-Tydzień, powinien wystarczyć. Ale razem z aspirantem.
-Co a Mikołajowi po co?
-Ze względu na dziewczynki. One nie są w najlepszym
stanie.
-Tak szczególnie Dominika mocno to przeżywa. Wydaje mi
się że taki urlop dobrze nam zrobi. Olka i dziewczynki odpoczną a
ja będę miał na nich oko.
-Aspirancie, uważajcie na moją córkę. Macie ten
urlop. Ale gdyby miał się wydłużyć to dajcie znać.
-Tak jest.
-Możecie się odmeldować.- Wyszliśmy z Olką w
znacznie lepszych humorach. Niestety długo to nie trwało bo Ola po
chwili zobaczyła jak Jacek obściskuje się z inną kobietą.
-Chwila, Mikołaj. Czy to był Jacek?
-No tak a co?- Nie rozumiałem pytania Olki.
-Bo zobacz on się z kimś całuje, ale to nie jest
Olga.- Powiedziała a ja z niedowierzaniem spojrzałem w ich stronę.
-Ty faktycznie masz rację.
-Ale skór****. Nie zostawię tak tego.
-Olka nie mieszaj się.- Chwyciłem ją za nadgarstki,
ale mi się wyrwała.
-Ty chamie, to że mnie zdradziłeś to mam gdzieś ale
żeby zdradzać Olgę. Jesteś okropny jak ci nie wstyd. - Szybko
podbiegłem do niej i ją przytrzymałem aby przypadkiem nie zrobiła
mu krzywdy. Tak wkurzonej Olki nigdy jeszcze nie widziałem.
-Jacuś o czym ona mówi?
-Nie wiem Paulinko.- Powiedział Jacek odwracając się
na pięcie. Teraz to mi puściły nerwy. Podszedłem i mu przywaliłem
z pięści.
-Powinieneś dostać mocniej.- Powiedziałem a role się
odwróciły tym razem to Olka mnie trzymała. Ale z miłą chęcią
walnął bym go jeszcze raz.
-Uspokójcie się. Ktoś mi wyjaśni o co tu chodzi.
-Jacek spotykał się z Olką, zdradził ją z Olgą jej
siostrą a teraz zdradza Olgę z tobą.
-Zdradza ze mną. To nie możliwe.
-Jak to niemożliwe?- Zapytała Olka.
-No bo my z Jackiem od roku jesteśmy zaręczeni.
-Że wy co jesteście?- Zapytała Olka, jednak nie dała
Paulinie skończyć bo rzuciła się na Jacka i zaczęła go okładać
pięściami. Całą tę sytuacje zaspokoił Krzysiek z Emilką,
którzy akurat przechodzili korytarzem.
-Ej co tu się dzieje? Spokój.- Zaczęła krzyczeć
Emilka.
-Czemu on ma rozbity nos?- Zapytał Krzysiek.
-Dostał. Należało mu się.- Powiedziałem z radością
w głosie.
-Zaraz ci przy*******e taki mądry jesteś atakować od
tyłu.
-Jeszcze słowo a oboje na dołku wylądujecie.-
Powiedział Krzysiek odciągając nas od siebie.- Emilka zabierz
Olkę. Mikołaj co tu się dzieje?
-Nic o czym powinieneś wiedzieć.
-Dobra Jacek wszystko w porządku?
-Tak.
-Dobra to wracamy do pracy i zapominamy o tym zajściu.
Zrozumiano?
-Tak.- Odpowiedziałem i poszedłem za Krzyśkiem.
-Mikołaj o co wam poszło?
-O Olkę.
-Jak o Olkę?
-Nie ważne gdzie ona jest?
-Z Emilką na dole.
-Dzięki.- Udałem się przed komendę gdzie była Olka
z Emilką. Podziękowałem jej za interwencje i z Olą pojechaliśmy
do domu.
-Słuchaj Olka. Mam pomysł.
-No co jest?
-Jedźmy w góry. Ty ja i dziewczynki. Odpoczniemy,
będzie fajnie.
-No ale trzeba domek wynająć i w ogóle długo się
czeka na rezerwację.
-Spokojnie zadzwonię do Marka.- Marek to mój kumpel z
liceum. Prowadzi hotel wypoczynkowy. Razem z Kamilą tam jeździliśmy.
Bardzo szybko załatwiłem domek dla czterech osób.
-No dobra załatwione. Pakuj się jeszcze dziś
jedziemy.
-Ale jak?
-No znajomy prowadzi taki hotel. Pakuj się a ja spakuję
dziewczynki.- Szybko spakowaliśmy walizki. Potem zrobiliśmy obiad i
pojechaliśmy po dziewczynki. Zjedliśmy obiad i postanowiliśmy, że
nie powiemy dziewczynką o niespodziance. Wsiedliśmy do samochodu i
pojechaliśmy. Po około czterech godzinach drogi byliśmy. Robiło
się już ciemno. Wysiedliśmy i zanieśliśmy rzeczy do domku. Po
chwili przyszedł Marek.
-Cześć Mikołaj.- Powiedział.
-No cześć. - Przywitałem się z nim.
-Córki widzę są a Kamila gdzie?
-Rozwiedliśmy się.
-O nie wiedziałem. Przykro mi.
-Nic się nie stało a co u ciebie?
-A biznes jakoś się kręci. Chłopaki już podrośli.
A może wpadniecie jutro na ognisko.
Robimy z Julią grilla, wiesz mamy 18 rocznicę ślubu.
-No jasne.
-Mikołaj a co to za piękność się tam kryje, nie
przypominam sobie żebyś miał jeszcze jedną córkę.
-A no tak zapomniał bym. Olka chodź na chwilkę.- Po
kilku minutach Ola dołączyła do nas.- Ola to jest Marek. Marku to
Ola.
-Miło mi poznać.
-Mi również.- Marek uścisnął Olę na powitanie.
-Marek jest moim kolegą za czasów liceum.
-Kolega? Myślałem że byliśmy przyjaciółmi. No ale
muszę powiedzieć Mikołaj zawsze miał gust w kobietach. Nie dość
że mądre to piękne. Już w liceum nie mógł się od nich uwolnić.
-Doprawdy.- Powiedział Ola i zaczęła się śmiać.
-Dobra koniec tematu. Olka do domu już.
-Tak jest dowódco.- Olka udała się do domku.
-Dowódco?
-No bo pracujemy razem.
-No nie wierzę. Mikołaj ma dziewczynę i to jeszcze
policjantkę. No nie wierzę. Julia mi nie uwierzy jak jej powiem.
-Dobra Marek skończ. Widzimy się jutro.
-No jasne. Mikołaj ma policjantkę.- Marek nie mógł
przestać się śmiać.
-Idź już.- Powiedziałem sarkastycznym głosem i
poszedłem do domku. Olka z dziewczynkami rozpakowywały walizki. Ja
poszedłem do kuchni i zacząłem przygotowywać kolację. Zrobiłem
moje popisowe danie a mianowicie kanapki z pomidorem a do tego
herbatę. Zawołałem dziewczyny do jadalni.
-Kolacja, zapraszam do jadalni.
-O jak miło.
-A co jemy?
-Kanapki z pomidorem.
-O twoje popisowe danie tatuś.
-Dokładnie. Siadajcie.- Wszyscy usiedliśmy do posiłku.
Śmialiśmy się przy tym co niemiara. Po woli na dworze robiło się
ciemno. Mimo to postanowiliśmy z Olką wybrać się na spacer.
-Tato a my możemy zostać posiedzimy w pokoju.-
Zapytała mnie Dominika.
-Jeśli chcecie, nie będę wasz zmuszał.- i z Olą
udaliśmy się na spacer. Wygłupialiśmy się jak dzieci. Blask
księżyca oświetlał nam leśną drogę. Biegaliśmy i ganialiśmy
się po lesie. Zrobiło się bardzo późno więc wróciliśmy do
domku. Dziewczynki już spały. Ola poszła wziąć prysznic a ja w
tym czasie nalałem wina i poczekałem aż wyjdzie z łazienki. Miała
na sobie czarne spodenki i białą bokserkę. Ślicznie w niej
wyglądała. Siadła na kanapie obok mnie. Ja poszedłem się myć.
Gdy wróciłem Olka leżała pod kocem i oglądała telewizję.
Usiadłem obok. Ola wtuliła się we mnie. Oboje zasnęliśmy.
Obudziliśmy się w trakcie napisów końcowych w trakcie filmu.
Zaniosłem Olę do sypialni, położyłem na łóżku i przykryłem
kołdrą. Sam położyłem się obok. Zasnąłem po kilku minutach.
Wstałem wcześnie, obudziły mnie promienie słońca wkradające się
do naszej sypialni. Ola była wtulona we mnie. Delikatnie odsunąłem
się od niej. Tak aby jej nie obudzić po czym opuściłem pokój.
Poszedłem do łazienki zająć się poranną toaletą. Później
zrobiłem śniadanie.
-Jak ładnie pachnie. A co robisz?- Powiedziała Olka.
Cudownie wyglądała w czarnych spodenkach i białym podkoszulku.
-Naleśniki z jagodami. Jak się spało?
-Nawet nieźle, ale za krótko.
-Co spałaś dłużej niż ja.
-No ale później poszłam spać.
-Nie prawda. Zanosiłem cię do sypialni. Już nie
pamiętasz?
-No dobra wygrałeś.
-Chcesz kawy?
-Tak poproszę.- Odrzekła a ja wstawiłem wodę na
kawę. Usiadła przy stole i wpatrywała się w okno. Po chwili
przyszły do kuchni dziewczynki.
-Hej tatku, cześć Ola.- Przywitała się Dominika.
-Cześć wam.- Dodała Ania z niezbyt wyraźną miną.
-A tej co?- Zapytała Dominika spoglądając na młodszą
siostrę.
-Nic.- Odburknęła Ania, obie usiadły do stołu a ja
nałożyłem im naleśniki.
-Tato, a będziemy mogły iść na wzgórze z Anią?
-No jasne, ale po śniadaniu.
-Ma się rozumieć.
-A tylko o 15 wróćcie do domku.
-A dlaczego?
-Bo idziemy do Marka.
-Po co tam?
-Ania ja wiem że nie lubisz wujka Marka ale nas
zaprosili więc wypadało by pójść.
-Super, fajnie że pytasz nas o zdanie.- Odpowiedziała
odchodząc od stołu.
-Ania wróć.- Usiadła z powrotem.- Proszę cię,
pójdziemy na chwilkę, jak będziesz chciała wrócić to będziesz
mogła.
-Dobra Anka, zbieraj się idziemy na wzgórze.
-Już już.- Odpowiedziała, szybko ubrały buty i
wybyły z domku.
Aleksandra
Siedziałam jedząc śniadanie i zastanawiałam się jak
to możliwe że Mikołaj pozwolił dziewczynkom pójść samym na
dwór. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. No i jeszcze o co
chodzi z tym Markiem. Gdzie niby mamy iść.
-Na jakie wzgórze? Pozwalasz tak im samym chodzić?
-No tu niedaleko, przed lasem, zabiorę cię tam kiedyś.
Wiesz pozwalam im tylko dlatego że dobrze znają okolicę.
-Znają okolicę, myślałam że są tu pierwszy raz tak
jak ja.
-Wiesz, my tu kiedyś mieszkaliśmy.
-Nie wiedziałam. A czemu mieszkaliście?
-Wiesz jak poznałem Kamilę byliśmy na studiach i tak
wyszło że nie chcieliśmy mieszkać w mieście. Tak się stało że
trafiła się świetna okazja pracy dla nas obojga. Potem Kamila
zaszła w ciążę urodziła się Dominika, potem Ania. No.......- W
tym momencie Mikołaj zaczął się jąkać a w jego oku pojawiła
się łza.
-Wszystko dobrze?
-Tak tak.
-Wiesz jak nie chcesz mówić to nie musimy o tym
rozmawiać.
-Przepraszam, to ciężki temat.
-Nic się nie stało.- Odpowiedziałam, wstając od
stołu. Zaczęłam sprzątać po śniadaniu.
-Zostaw ja posprzątam.- Mikołaj złapał mnie za rękę.
Nie wiem czemu ale serce zaczęło mi mocniej bić.
-Przestań, napracowałeś się przy robieniu śniadania.
-No jak wolisz. Ale chociaż pomogę.
-No skoro musisz.- Odpowiedziałam i wzięliśmy się za
sprzątanie. Bawiliśmy się przy tym jak dzieci. Gdy skończyliśmy
oboje byliśmy w pianie. Śmialiśmy się jak dzieci na widok
czekolady.
-Wydaje mi się że powinniśmy pójść się przebrać.-
Powiedziałam po chwili namysłu.
-Też mi się tak wydaje.- Odrzekł. Ja poszłam do
sypialni po ubrania i poszłam do łazienki, wzięłam prysznic,
ubrałam się w ciuchy.
-Łazienka wolna.- Odparłam, wychodząc.
-No na reszcie. Myślałem że poszłaś się przebrać
a nie do spa.
-Zabawne. To co robimy?
-Możemy iść na spacer, pokażę ci okolicę.
-No w sumie czemu nie.- Wyszliśmy przed domek, a moim
oczom ukazał się cudowny las. Był ogromny a w oddali było widać
delikatny zarys gór. Widok cudowny. Domek stał na niewielkim
wzniesieniu. Na dole była łąka. Pełno kwiatów. Zaczęłam
dostrzegać to czego podczas wczorajszego spaceru nie zauważyłam.
-Mikołaj, tu jest cudownie. Nie wierzę że się stąd
wyprowadziliście.
-Oj młoda, życie chodzi różnymi ścieżkami.
-Nie rozumiem.
-No chodzi mi o to że nie zawsze jest możliwe to czego
chcemy. Mi się nie udało. Miałem cudowną rodzinę i....wszystko
się zawaliło.
-Mikołaj nie mów tak, to że ci nie wyszło z Kamilą
to nie koniec świata.
-Tu nie chodzi o Kamilę.
-To co? Co takiego ci w życiu nie wyszło?
-Bo widzisz. Ja i Kamila byliśmy szczęśliwi do
pewnego momentu.- Mikołaj usiadł na ławce. W oddali płynął
strumyk a dookoła był las. - Jak Ania się urodziła,
postanowiliśmy że zostaniemy tu na zawsze. Mieliśmy pracę dom i
cudowne córki. Pewnego dnia wróciłem wcześniej z pracy.
Dziewczynki były u moich rodziców na wakacjach. Znalazłem Kamilę
w kuchni, była cała w krwi.- Mikołaj zaczął opowiadać a z
każdym słowem do jego oczu napływało coraz więcej łez. Usiadłam
obok i słuchałam dalej.- Zadzwoniłem po karetkę.
Pogotowie zabrało moją Kamilkę do szpitala, nie wiem
co się dzieje. Szybko pojechałem do szpitala. Na Wawrzyńskiego.
-Przepraszam gdzie jest Kamila Białach?
-A pan jest kimś z rodziny?
-Jestem mężem.
-Na ginekologi, właśnie zabrano ją na blok
operacyjny.
-Jak mogę tam dość.
-Na drugie piętro tą windą, wysiądzie pan przy samym
bloku operacyjnym.
-Dziękuję Pani bardzo.- Szybko pobiegłem do windy. Po
chwili byłem już pod salą operacyjną. Po kilku godzinach, z bloku
wyszedł lekarz.
-Czy jest ktoś z rodziny Pani Kamili Białach?- Zapytał
mężczyzna w białym fartuchu, pytanie mnie nawet nie zdziwiło bo
pod blokiem było sporo osób. Szybko się podniosłem.
-Ja jestem mężem.
-No dobrze chciał bym z panem porozmawiać. Zapraszam
do gabinetu.- Powiedział a ja udałem się za mężczyzną.- Niech
pan siądzie.
-Co z moją żoną?
-Pana żona miała przeprowadzoną bardzo skomplikowaną
operację.
-Co z Kamilą?
-Proszę się uspokoić, pana żonie nic się nie stało.
Jednak dziecka nie dało się uratować.
-Dziecka? Kamila była w ciąży?
-Nie wiedział Pan? Pana żona była w szóstym
tygodniu.
-Jak to Kamila była w ciąży? To to nie możliwe.
-Wiem że to dla Pana ciężkie, ale nie mogliśmy
uratować dziecka.
-Nie mogliście. Nie mogliście.
-Proszę się uspokoić.
-Moja żona już wie?
-Nie Pana żona jeszcze jest wybudzana po operacji.
-Gdzie ona jest?
-Na sali pooperacyjnej.
-Gdzie to jest?
-Na końcu korytarza w prawo, pierwsza sala po prawej.
Tylko proszę tam na razie nie wchodzić.
-Dobrze dziękuję.- Odpowiedziałem i szybko udałem
się do Kamilki. Zatrzymałem się przed salą z przeszkloną ścianą.
Ujrzałem w niej Kamilę, była poprzypinana do wielu maszyn. Był u
niej lekarz. Rozmawiał z nią. Po chwili Kamila wpadła w histerię.
Wiedziałem już o czym rozmawiała z lekarzem. Po chwili wyszedł i
pozwolił mi wejść na salę. Usiadłem obok mojej małej kruszynki
i bardzo mocno przytuliłem. Ona mnie odepchnęła.
-Idź sobie chcę być sama.
-Nie zostawię cie teraz samej.
-Wynoś się.
-Kamila przejdziemy przez to razem.
-Powiedziałam wynoś się.
-Zrozum ja też straciłem dziecko. Kamilka nasze
dziecko. Ale pozwól sobie pomóc. Jeszcze będziemy mieli
dzidziusia.
-Nie będziemy. A teraz się wynoś.- Odepchnęła mnie.
Nie pozostało mi nic innego jak opuścić salę. Przychodziłem do
szpitala codziennie. Jednak nie chciała ze mną rozmawiać.
Odsunęliśmy się od siebie co bardzo szybko zauważyły
dziewczynki. Po kilku dniach Kamila wyszła ze szpitala a ja musiałem
wrócić do pracy. Wróciłem późnym wieczorem Kamili nie było w
domu. Dziewczynki już spały. Znalazłem karteczkę żebym się nie
martwił bo będzie u Juli, żony Marka. Nad ranem dostałem telefon
od niego że Kamili jest strasznie pijana i żebym ją odebrał.
-To właśnie dlatego
Kamila zaczęła pić. A przez picie rozbiło się nasze małżeństwo.
Od tamtej pory nigdy nie spojrzałem jej prosto w oczy. No i dlatego
się wyprowadziliśmy do Wrocławia.- Gdy Mikołaj opowiadał tę
historię nie mogłam uwierzyć że coś takiego mogło mu się w
życiu przydarzyć. Zawsze był taki pogodny i wszystkim pomagał
zawsze służył dobrym słowem i wysłuchał. Pierwszy raz widziałam
go płaczącego. Przytuliłam go.
-Przykro mi. Nie chciałam
żebyś płakał ja nie wiedziałam.
-Niby skąd miałaś to
wiedzieć.
-A dziewczynki jak one to
zniosły?
-Ania była za mała żeby
coś pamiętać.
-A Dominika?
-No z nią było ciężej
pamięta pewne wyrywki, niestety te złe.
-Przykro mi.
-Przestań stare dzieje.
Wracamy do domku. Musimy się przygotować do Marka.
-A właśnie pro po Marka,
miałam się pytać. Czemu śmiał się jak powiedziałeś że jestem
policjantką?
-Stare dzieje.
-No mów.
-Jak byliśmy w liceum to
nienawidziłem policji. Nie było łatwo mu powiedzieć że zostałem
policjantem. Do tej pory mi to wypominają.- Weszliśmy do domu.
-A po co my tam idziemy?
-Marek i Julia mają dziś
18 rocznicę ślubu i organizują grilla.
-No fajnie że
informujesz.
-No co.
-Nic nic, ale nie wiem w
co się ubrać?
-Nie wiem załóż jakąś
sukienkę. Wiem tą wiśniową, ślicznie w niej wyglądasz.
-No dobra.- Odpowiedziałam
i poszłam do sypialni się szykować. Założyłam tę sukienkę o
której mówił Mikołaj, do tego czarne baletki i czarna skórzana
kurtka. Uczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż.
-Już jestem gotowa.
-No to super, dziewczynki
właśnie kończą się szykować. Przejdziemy się bo to niedaleko.
-No niech ci będzie.
-O Ola, ładnie
wyglądasz.- Powiedziała Dominika siadając obok Mikołaja.
-Dzięki ty też.
-To co idziemy?- Zapytał
Mikołaj ubierając buty.
-No jasne.-powiedziała
Ania wychodząc z łazienki. Zamknęliśmy domek na klucz i poszliśmy
leśną ścieżką. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. To nie był
dom to był pałac. Ogromny pałac. Podeszliśmy do drzwi a Mikołaj
zapukał do drzwi. Po chwili otworzył nam Marek.
-Witajcie. Zapraszam do
środka.- Weszliśmy, ten dom naprawdę był jak pałac, ogromny
przedpokój i ogromne skręcające w dwa kierunki schody. Przeszliśmy
do ogrodu. Moim oczom ukazały się ogromne białe namioty.
-To jest moja żona
Julia.- Marek przedstawił nas sobie.
-Aleksandra.- podałyśmy
sobie dłonie na powitanie.
-A to Tomek, mój
najstarszy syn.
-Cześć.- powiedział
chłopak miał około 18 lat.
-To Rafał.- Następny
młodzieniec się z nami przywitał.
-A to Amela, nasza
najmłodsza.- powiedział kładąc dłoń na brzuchu kobiety.
-O nasze gratulacje.-
Powiedziałam. Mikołajowi zrobiło się chyba przykro. Bo bardzo
szybko zmienił temat.
-A jeszcze nikogo nie ma?
-No jesteście pierwsi.
Siadajcie, zaraz poproszę Lucynkę aby przyniosła coś na
przekąskę. Czego się napijecie?
-Łyski z kolą.-
Odpowiedział Mikołaj.
-A dla ciebie?
-Na razie nic.
-No dobra jak coś to mów.
-No jasne.
-Tato możemy iść z
chłopakami do domu. Troszkę tu gorąco.
-No jasne, miłej zabawy.-
Dziewczynki i chłopcy poszli do domu a my usiedliśmy do stołu.
-No nasze dzieciaki się
chyba polubiły?- Powiedziała Julia.
-No na to wygląda.
-A chyba są w podobnym
wieku.
-Chyba tak.
-Może Amela będzie miała
kolegę w podobnym wieku.- Julia spojrzała znacząco w naszym
kierunku. Oboje popatrzeliśmy na siebie i znacząco zaprzeczyliśmy,
kiwając głowami. Potem zeszli się goście. Wszyscy dobrze się
bawiliśmy. Dziewczynki zostały na noc u Marka, nie widzieliśmy z
Mikołajem żadnych podtekstów. Pozwoliliśmy im zostać pod
warunkiem że wrócą do południa. Sami wróciliśmy jakoś nad
ranem. Poszliśmy się myć. Nawet nie zjedliśmy kolacji bo byliśmy
bardzo zmęczeni. Od razu zasnęłam.
Dominika
Razem z Anią zostałyśmy u Tomka na noc. Obiecałyśmy
ojcu że wrócimy przed południem więc zjadłyśmy z chłopakami
śniadanie i wróciłyśmy. Anka poszła do pokoju się przebrać a
ja poszłam do taty powiedzieć mu że już jesteśmy. Weszłam do
pokoju. Oni spali sobie jak gdyby nigdy nic.
-Hej wstajemy, wstajemy.
-Nie krzycz tak.- Powiedziała Olka, nakładając na
twarz kołdrę. Wiedziałam od razu co jest grane. Musieli nieźle
poszaleć.
-No wstajemy leniuszki. Wstajemy.
-Możesz się tak nie drzeć.- Tato uniósł głos. A ja
wpadłam w paniczny śmiech.
-Nie nie mogę, wstajesz i robisz nam obiad.
-I jeszcze czego.
-Wstawaj bo zadzwonię do Babci.
-Tylko pięć minut.- powiedział, wiedziałam że
zajmie mu to więcej czasu. Olka jednak postanowiła wstać i wyszła
z sypialnia a ja czekałam i czekałam. Minęło dziesięć minut.
Nie wytrzymałam i krzyknęłam.
-Tato Olka jest w ciąży.
-Co?- Tata momentalnie podniósł się ja zaczęłam
płakać ze śmiechu, ale reakcja Olki była lepsza. Stanęła w
drzwiach jak wryta, jak bym w totka wygrała. Przez chwile pomyślałam
że może jest. Ale szybko oboje zaczęli się śmiać co rozwiało
moje wątpliwości. Wszyscy poszliśmy do kuchni i zajęliśmy się
robieniem obiadu. W międzyczasie dostałam SMSa od Tomka.
-Hej
piękna jak ci dzionek mija.
-Nawet
nieźle a tobie?
-Do
bani.....
-Co
się stało?
-Nie
ma cię to mi smutno....
-Co?
-Tęsknię.
Spotkamy się dziś na placu zabaw, koło was?
-O
16. będę przy huśtawce.
Na mojej twarzy widniał uśmiech. Bardzo cieszyłam się
na to spotkanie. Tomek jet taki słodki. Chyba się w nim zakochałam.
Zaraz po obiedzie poszłam się szykować. O 15.30 byłam już gotowa
do wyjścia.
Mikołaj
Zjedliśmy obiad a Dominika jak poparzona uciekła do
swojego pokoju. Usiedliśmy we trójkę przed telewizorem i
oglądaliśmy „Mój brat niedźwiedź”, ja wolałem mecz, ale
zostałem przegłosowany. Jakoś po piętnastej w salonie pojawiła
się Dominika.
-Tato wychodzę.
-A dokąd i z kim?
-Na plac zabaw.
-A ty nie za duża jesteś?
-Dominika idzie na randkę z Tomkiem.
-Zamknij się kablu.
-Nie jestem kablem.
-Jesteś.
-Wcale ze bo nie.
-Właśnie że tak.
-Dziewczynki nie kłóćcie się.- Ola przerwała tę
wymianę zdań.
-O której będziesz z powrotem?
-Po dwudziestej pierwszej.
-O dwudziestej masz być najpóźniej.
-Ale tato.
-Bez gadania. Bo Ania pójdzie z tobą.
-Dobra będę o dwudziestej pa.- Dominika wyszła z
domku.
-Niezły sposób sobie wymyśliłeś.
-Wiem, to zasługa Kamili, ale coś tam zapamiętałem z
wychowania córek.
-Tato?
-Tak córciu.
-Pójdziemy na lody?
-Wiesz co wydaje mi się że mamy w zamrażarce,
czekoladowe.
-A mogę porcję Dominiki?
-No jasne tylko jej nie mów.
-Dzięki.- Ania poszła do kuchni a ja z Olką
oglądaliśmy TV. Skończył się film animowany, więc Ania poszła
do pokoju pograć na komputerze. Włączyliśmy sobie jakąś komedię
rodzinną. Zrobiłem popcorn. Spędziliśmy tak resztę popołudnia.
Potem przygotowaliśmy z Anią kolację, bawiliśmy się przy tym jak
dzieci. Z kolacją poczekaliśmy na Dominikę która zjawiła się
punktualnie.
-Siemka.- Powiedziała wchodząc do kuchni.
-I jak randka się udała.- Zaśmiałem się.
-To nie byłą randka, ale tak było miło.
-Coś więcej....
-No a co chcesz wiedzieć.
-Dominika Mikołaj najchętniej chciał by wiedzieć
wszystko.
-O proszę mądra się odezwała.
-No ty, ja mam już 27 lat a ojciec dalej próbuje mi
układać życie.
-No Olka a ja jestem starszy i to córki układają mi
życie.
-No przepraszam taki los staruszków.
-O ty.....przyjdziesz do mnie w nocy....jeszcze
przyjdziesz.
-No ciekawe po co.
-Już ja wiem po co, już ja wiem.- Zaczęliśmy się
droczyć. Zjedliśmy kolację. Dziewczynki poszły się myć a ja z
Olką znaleźliśmy się przed telewizorem. Gdy dziewczynki poszły
spać zrobiliśmy dokładnie to samo. Najpierw jednak poszliśmy się
myć. Gdy wszedłem do sypialni zobaczyłem Olkę rozwaloną na całym
łóżku a moja poduszka i kołdra leżały na podłodze.
-A co ty robisz?
-Śpię nie widać.
-A czemu....moja poduszka....
-No sam mówiłeś że jeszcze w nocy przyjdę. No to
nie możemy spać razem.
-Czemu?
-No bo nie będę miała jak do ciebie pójść.
-I cały wieczór obmyślałaś ten niecny plan.
-No dzięki, aż tyle bym na ciebie czasu nie
poświęciła.
-A za mało, rozumiem. Dobra posuń się.
-Ej co ty robisz.
Aleksandra
Leżałam sobie na łóżku, gdy Mikołaj zaczął się
do niego pakować.
-No weź się posuń.
-No niby gdzie?
-Na łóżko.
-Zabawne.
-Zabawa dopiero się zacznie.- Powiedział Mikołaj i
zaczął mnie łaskotać. Wygłupialiśmy się dobre pół godziny.
Mikołaj leżał na mnie a nasz wzrok się spotkał. Czułam jego
oddech na twarzy. Długo patrzeliśmy sobie w oczy. Potem Mikołaj
dał mi buziaka w policzek i zszedł ze mnie.
-Dobranoc.- Powiedział odwracając głowę w stronę
okna.
-Dobranoc.-
Odpowiedziałam i nakryłam się kocem, noc było ciepła więc nie
widziałam sensu spania pod kołdrą. Leżałam tak obok Mikołaja i
nie mogłam zasnąć.
-Śpisz?- Zapytałam po kilku długich minutach leżenia
w ciszy.
-Nie oglądam powieki a ty?
-No ja wącham poduszkę.- Zaczęliśmy się śmiać i
odwróciliśmy się w swoją stronę.
-Tak sobie myślę Olka, ale nie obraź się, Jak to
jest że taka idealna kobieta jak ty i ma tak zrąbane życie
miłosne.
-Nie wiem, pewnie z tego samego powodu co taki facet jak
ty.
-Taki jak ja?
-No wiesz.
-Nie wiem.
-No że taki, męski, idealny, stanowczy a za razem
wyrozumiały i kochany.
-A przystojny to nie?- Szkoda że było ciemno bo z
chęcią bym zobaczyła jego minę.
-No tak wiesz, może troszkę. Ale na pewno czuły.
-Fajnie. Tak się zastanawiam jak by to było gdybyśmy
się nie poznali.
-Beznadziejnie. Pewnie już dawno bym leżała naćpana
w rowie.
-Co ty mówisz?
-Nie ważnie.
-No właśnie że ważne mów o co chodzi.
-To stare dzieje.
-Ola mów o co chodzi.
-Bo jak byłam nastolatką, w wieku Dominiki. Po śmierci
mamy było mi ciężko się pozbierać a ojciec z dnia na dzień
zapominał się że ma córkę. No i tak wyszło że kilka razy
wzięłam. Potem tego żałowałam, ale była przy mnie Beata,
wyciągnęła mnie z tego bagna. Na całe szczęście.
-Ty ćpałaś?
-No tak. Jesteś jedną z dwóch osób które o tym
wiedzą i wolała bym aby to zostało między nami.
-No jasne, ale ciężka sprawa.
-Tak, ale to stare dzieje.
-A nie ciągnie cię z powrotem.
-Nie. Na całe szczęście nie. A ty co byś robił jak
byśmy się nie poznali?
-O szybka zmiana tematu. Nie wiem pewnie próbował bym
ratować małżeństwo. Chodź pewnie i tak by to nic nie dało.
Kamila to stanowcza kobieta jak już coś postanowi to trzyma się
tego do końca.
-No jak kobieta.
-Nie...
-Dlaczego?
-No kobiety często zmieniają zdanie.
-Sugerujesz coś.
-Nie no jak że bym śmiał. No już weź mnie nie
oskarżaj.
-Dobra dobra.- Rozmawialiśmy jeszcze długo. Potem
zasnęliśmy.
Mikołaj
Bardzo szybko minął nam urlop. Dziś jesteśmy ostatni
dzień, po obiedzie mamy zamiar wracać. Wczoraj się spakowaliśmy,
a dziewczynki będą przez kilka dni u Kamili. Nie chcę jej
ograniczać praw rodzicielskich, na razie cały czas mam nadzieję że
się zmieni. Podobno zaczęła nawet leczenie. Nie mogłem dziś
spać. Jedna miałem zamknięte oczy. Olka wstała z łóżka jak
poparzona i jak co dnia udała się do łazienki. Wstałem i udałem
się w kierunku kuchni, drzwi od łazienki były uchylone więc
postanowiłem zajrzeć czy wszystko z nią w porządku. Przemywała
twarz nic w tym dziwnego, ale od kilku dni Ola bardzo często chodzi
do toalety i widać że ma mdłości. Nie jestem pewien ale wydaje mi
się że chyba, może być w ciąży. Mam jednak nadzieję że nie.
No bo przecież Jacek by był ojcem dziecka. Nie to niemożliwe.
Zrobiłem sobie kawę i usiadłem przy stole po chwili przyszłą do
mnie Ola. Usiadła obok.
-Zrobić ci kawy?
-Nie dzięki, wolę herbatę.- Odpowiedziała a mnie
troszkę to zdziwiło no bo przecież my zawsze piliśmy kawę na
śniadanie. Podniosłem się i zrobiłem jej herbatę. Zjedliśmy
śniadanie i poszliśmy się ubrać. Dziewczynki jeszcze spały więc
my poszliśmy na krótki spacer, taki ostatni w trakcie urlopu.
Spacerowaliśmy przez godzinkę i wróciliśmy do domku. Dziewczynki
już były ubrane i pakowały ostatnie rzeczy do walizek. Razem z
Olką przygotowaliśmy obiad. Po udanym posiłku, zaniosłem walizki
do samochodu. Panie po chwili do mnie dołączyły. Pojechaliśmy. Po
około czterogodzinnej drodze byliśmy już we Wrocławiu. Zawiozłem
dziewczynki do Kamili tak jak najpierw to z nią ustaliłem a potem
wróciliśmy z Olką do mieszkania. Zaniosłem walizki na górę i
poszedłem do kuchni. Postanowiłem przygotować coś do zjedzenie bo
byłem bardzo głodny po dość długiej podróży. Lodówka była
jednak pusta.
-Olka ja pójdę na zakupy.- Powiedziałem wchodząc do
sypialni, Ola kończyła rozpakowywać walizki.
-No dobra. A za ile będziesz?
-Nie wiem, tak za pół godzinki. Większe zakupy
zrobimy jutro po pracy.- Właśnie po pracy jutro już wracamy.-
Chcesz coś ze sklepu?
-Nie dzięki.
-No dobra to ja lecę.- Powiedziałem wychodząc z
mieszkania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz