poniedziałek, 25 kwietnia 2016

1.22

Aleksandra
Siedziałam w samochodzie Mikołaja i jechaliśmy do lekarza. Z moich oczu płynęły łzy. Nie mogłam uwierzyć że Paulina też jest w ciąży z Jackiem. Mikołaj podał mi biała kopertę. Otworzyłam ją. W środku było zaproszenie na ślub dla mnie i Mikołaja. Wiedziałam że i tak nie pójdziemy. Ale dlaczego dostaliśmy jedno zaproszenie. Dojechaliśmy na miejsce. Mikołaj zaparkował i udaliśmy się na badania. Usiedliśmy w poczekalni. Oparłam głowę o ramię Mikołaja. Po kilku minutach z gabinetu wyszedł lekarz.
-Pani Aleksandra Wysocka.
-To ja.- Podniosłam się.
-Zapraszam.- Mikołaj wszedł ze mną.
-Dzień dobry. Proszę sobie usiąść. Jak się pani czuje?
-Dobrze.
-Ok, w takim razie zmierzymy pani ciśnienie. Niech Pan sobie usiądzie.- Powiedział lekarz widząc Mikołaja czatującego pod drzwiami. Aspirant grzecznie wykonał zadanie. A lekarz zmierzył mi ciśnienie.- Ciśnienie w normie. Zaraz zrobimy USG ale najpierw pobierzemy krew do badania. Siostro.
-Już idę.- Do gabinetu weszła typowa pielęgniarka w białym fartuchu. Wyjęła z szafki zestaw do pobierania krwi. Ja usiadłam na fotelu i podałam rękę. Pielęgniarka wbiła mi igłę. Odwróciłam głowę w stronę Mikołaja. Był blady jak ściana a po chwili stracił przytomność. Siedziałam zaskoczona reakcją Mikołaja.
-No odważny ojciec dziecka.- Zaśmiał się lekarz. Podszedł do niego i zaczął go ocucać.- Jak ma na imię pani partner?
-Mikołaj.
-Panie Mikołaju proszę się obudzić. Halo niech pan się obudzi, proszę Pana.- W międzyczasie pielęgniarka skończyła pobierać mi krew.- Dobrze Pani Ewo, teraz krew do badania, podstawowe badania i cukier.
-Dobrze.
-Panie Mikołaju, niech pan wstaje.
-Mikołaj Dominika miała wypadek.- Krzyknęłam.
-Co, co z Dominisią, gdzie ona jest.- Mikołaj od razu się obudził.
-Ależ pan jest dzielny. No gratuluję.- Zaśmiał się lekarz a ja się śmiałam.
-Jejku co się stało.
-Stracił pan przytomność. Jak się pan czuje?
-Dobrze.
-Niech Pan powoli wstanie i usiądzie na krześle.- Mikołaj posłusznie wykonał polecenie.- Dorze niech Pani się położy. Zrobimy teraz USG.- Powiedział lekarz. Po chwili nałożył mi na brzuch bardzo zimny żel. Zaczął badać. Leżałam i spoglądałam na ekran monitora i na maleństwo w moim brzuszku.- Chcą państwo posłuchać bicie serduszka maleństwa?- Zapytał lekarz a moje oczy delikatnie się zaszkliły. Kiwnęłam głową twierdząco a Mikołaj, podszedł bliżej i złapał mnie za rękę. Delikatnie się do niego uśmiechnęłam. Wsłuchałam się w bicie serduszka mojego maleństwa. Uroniłam kilka łez. Mikołaj też się wzruszył. Badanie się skończyło a ja wciąż miałam w głowie bicie serduszka maleństwa.
-No dobrze, wyniki są w normie. To następna wizyta za miesiąc. Może uda nam się ustalić płeć dziecka. Gdyby coś się działo to proszę przyjechać.
-Dziękujemy do widzenia.- Wyszliśmy z gabinetu w bardzo dobrych humorach. Poszliśmy do samochodu.
-Nie chcę jeszcze wracać do domu.- Powiedziałam.
-No to co chcesz robić?
-Chodźmy na spacer. Proszę.
-No dobra.- Udaliśmy się do parku naprzeciwko przychodni.
-Mikołaj?
-Co się stało?
-Ty się boisz krwi?
-Nie, nie krwi a igieł.
-Na prawdę. Taki duży chłopiec a się igieł boi.- Zaczęłam się przekomarzać.
-Tak boi się igieł. Skończmy ten temat.- Byliśmy na moście zakochanych. Wszędzie wisiały kłódki z imionami bądź datami.
-Ciekawe czy te wszystkie związki wciąż istnieją?
-Nie wiem, ale to słodkie. Też zawsze chciałem powiesić tu kłódkę ale Kamila nigdy się nie zgodziła.- Słońce delikatnie zaczęło zachodzić. Wiał delikatny ciepły wiatr. Mimo to zrobiło mi się zimno. Mikołaj objął mnie aby było mi cieplej.
-Wracajmy, zimno się robi.- Powiedział. Wróciliśmy do domu.
-Już jesteśmy?- Krzyknął Mikołaj wchodząc do mieszkania.
-Cześć tato. Cześć Olka.
-Hej. Jak było w szkole?
-A dobrze. Mieliśmy dziś próbę.
-Próbę?
-No tak przecież będę śpiewać za tydzień na konkursie.
-Ach no faktycznie zapomniałam.
-I jak było u lekarza?- Zapytała Dominika.
-Dobrze.
-Znacie już płeć?
-Nie jeszcze za wcześnie.
-Szkoda. Pochwaliłam się już dziewczynom w klasie że będę miała rodzeństwo. Wszystkie mi zazdroszczą.
-Ja też powiedziałam.- Dodała Ania. Uśmiechnęłam się delikatnie do dziewczynek. Poszliśmy do salonu. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
-Spodziewasz się kogoś?- zapytałam Mikołaja.
-Nie a wy dziewczynki?
-Też nie. Ciekawe kto to?
-Pójdę otworzyć.- Powiedział Mikołaj a ja wyjęłam z torebki zdjęcia z USG i zaczęłam pokazywać dziewczynką.
-To będzie chłopiec na bank.- Odrzekła Dominika przeglądając zdjęcia.
-Nie będziemy miały siostrę.
-Brata.
-Siostrę.
-Brata.
-Ola powiedz że siostrę.
-Nie wiem.- Do salonu przyszedł Mikołaj i jacyś ludzie. Pierwszy raz widziałam ich na oczy.
-Ciocia.- Krzyknęła Ania i rzuciła się w objęcia kobiety.
-No cześć, dziewczynki.
-To jest Aleksandra, a to moja bratowa Magda i jej mąż Kamil.
-Miło nam cię poznać.- Powiedziała kobieta podając mi dłoń z niepewnością uścisnęłam jej dłoń.
-Mi również miło poznać.- Odpowiedziałam.
-Napijecie się czegoś, kawy herbaty?
-Dla mnie kawy.
-A ja poproszę herbatę.
-Siadajcie proszę.- Zaprosiłam gości do salonu. Usiedliśmy przy stole a Mikołaj poszedł zrobić herbatę.
-Ciocia a my będziemy miały rodzeństwo.- Powiedziała Ania siadając Magdzie na kolanach.
-Naprawdę?- Magda spojrzała na mnie. Kiwnęłam znacząco głową po czym pokazałam USG, leżące na stole. Oboje oglądali zdjęcia. Po chwili dołączył do nas Mikołaj.
-No szwagier, nasze gratulacje.- Kamil podniósł się z kanapy i po przyjacielsku przytulił Mikołaja.
-Dzięki.- Odpowiedział speszony i usiadł obok mnie.
-Który to tydzień?
-Ósmy.
-A co was do nas sprowadza?
-A byliśmy w okolicy i postanowiliśmy wpaść. No i nawet dobrze zrobiliśmy. Takie nowinki. Kurcze Mikołaj to kiedy pępkowe?
-Nie prędko.
-Dlaczego?
-No bo jeszcze sporo czasu do porodu.
-Oj zobaczysz jak wam to szybko zleci. Jak Madzia była w ciąży z Oskarkiem to też tak mówiłem a dziewięć miesięcy bardzo szybko zleciało.
-Mówiłeś już rodzicom?
-Nie jeszcze. Nie chcemy się z Mikołajem śpieszyć z taką wiadomością.- Odrzekłam. Nie chciałam aby rodzice Mikołaja myśleli ze to jego dziecko. Przecież nie jest jego ojcem. Swoja drogą był by dla maleństwa idealnym ojcem. Magda z Kamilem posiedzieli u nas dobre trzy godziny i pojechali. Zrobiliśmy szybką kolację i poszliśmy spać.
Kilka dni później.
Od kilku dni odnoszę wrażenie że wszyscy na komendzie dyskutują na temat mojej ciąży. Weszliśmy z Mikołajem do firmy i poszliśmy się przebrać. Przed odprawą siedzieliśmy w pokoju z Moniką, Krzyśkiem, Emilką i Olgą. Rozmawialiśmy na temat, sprawy której od kilku dni nie mogliśmy rozwiązać. W pewnym momencie do gabinetu przyszedł komendant. Był w nie najlepszym humorze.
-Wysocka i Białach do mnie.
-Która Wysocka?- Od razu padło pytanie.
-Ola. Zapraszam do mnie.- Poszliśmy do gabinetu.
-Siadajcie.
-Coś się stało?
-Tak. Wojewódzka się dowiedziała o Jacku i Paulinie.
-A co my mamy z tym wspólnego?
-To że też będziecie mieli dziecko.
-No i co z tego?
-No chciałem wam powiedzieć żebyście uważali. Na razie o was nie wiedzą ale Paulina i Jacek mają z tego spore problemy. Będą u nas kontrole przez jakiś czas.
-No dobra, to wszystko, Panie komendancie?
-Ola jak się czujesz?
-Dziękuję dobrze.
-A jak maleństwo? Który to już tydzień?
-Dziewiąty się zaczął.
-A co będzie chłopiec czy dziewczynka?
-Jeszcze nie wiemy.
-Jesteś pewna że jeszcze nie chcesz iść na urlop?
-Tak tato, jeszcze mogę pracować. Nie martw się.
-No dobrze, możecie już iść.
-No dobra.- Wyszliśmy z gabinetu. Śmialiśmy się, wróciliśmy do pokoju.
-Co chciał Boss?
-Zapytać się jak się czuję.- Towarzystwo wybuchnęło śmiechem. Po kilku minutach rozeszliśmy się do pracy. Ja z Olgą poszłyśmy do biura a reszta na odprawę. Spędzałam każdy dzień w pracy z Olgą. Nie potrafiłam już się na nią gniewać. Nawet się zaprzyjaźniłyśmy.
-Olka a Jacek też cię zaprosił na ślub?
-Tak, w zeszłym tygodniu dostaliśmy z Mikołajem zaproszenie.
-No ja dziś dostałam. Ale on ma tupet, żeby jeszcze nas zapraszać po tym wszystkim.
-Dokładnie. Ale to przeszłość.
-No tak, teraz masz Mikołaja. A od dawna się spotykacie?
-Nie spotykamy się.
-Jak to?
-No nie jesteśmy parą.
-Ale...jak to...przecież jesteś z nim w ciąży....jak nie jesteście razem?
-No nie jesteśmy i tyle.
-Ale czemu?
-Nie wiem.
-A chciała byś być z nim.
-Nie wiem. Mikołaj jest cudowny, zawsze jest przy mnie, pomaga mi, umie pocieszyć. Chyba chcę.
-To mu to powiedz.
-Nie chcę.
-Olka ja wiem że ty chcesz żeby to facet zrobił ten pierwszy krok, ale może warto zaryzykować. On zawsze jest przy tobie. Zobacz jesteś z nim w ciąży a on cie nie zostawił. Jest przy tobie.- Po tych słowach do oczu napłynęły mi łzy.- Olka wszystko w porządku?
-Nie, nic nie jest w porządku.
-Coś nie tak powiedziałam?- Olga siadła na moim biurku.
-Nie, nie o to chodzi. Powiedziałaś wszystko dobrze. Oprócz jedne rzeczy.
-Jakiej, ja nie chciałam żeby było ci z tego powodu przykro.
-Wiem. Bo....ja nie jestem w ciąży z Mikołajem.
-Jak to? To kim jest ojciec?
-A jak myślisz?
-Jacek.- Odrzekła Olga a ja znów zaczęłam płakać.- Powiedziałaś mu?
-Nie, i ie waż się mu o tym powiedzieć.
-Dobrze ale już nie płacz, tak będzie dla ciebie lepiej. Ale Powiem ci jedno Mikołaj naprawdę musi cię kochać skoro jest przy tobie. Tym bardziej że to nie jego dziecko.- Olga mocno mnie przytuliła. Po kilku minutach uspokoiłam się i wróciłyśmy do pracy. W trakcie przerwy obiadowej dostałam telefon od Moniki.
-Hej Olka.
-No hej co jest?
-Co robisz po pracy?
-Nic ciekawego, a co jest?
-To masz już plany.
-Ale jakie, o co chodzi?
-Muszę kupić sobie sukienkę. Idziesz ze mną.
-No dobra to widzimy się po pracy.- Umówiłam się z Moniką na zakupy. Po pracy pojechałyśmy do centrum. Chodziłyśmy po sklepach dobre trzy godziny. Ja kupiłam sobie dwie bluzki a Monika sukienkę i parę jeansów. Potem poszłyśmy na kawę do pobliskiej kawiarni. Około dziewiętnastej Monika odwiozła mnie do domu. Weszłam do mieszkania, zdjęłam buty i kurtkę. W salonie było mnóstwo kwiatów. Czerwonych róż. Stół był zastawiony dla dwóch osób. Dookoła były świeczki a w tle leciała muzyka. Po chwili z kuchni wyszedł Mikołaj. Miał na sobie garnitur a na wierzchu fartuszek w kwiatki. Niósł brytfankę z jakimś daniem.
-O Olka tak wcześnie? Mówiłem jej żeby cie przywiozła na dziewiętnastą.
-Jest już po dziewiętnastej Mikołaj.
-Naprawdę?
-No tak już jest dwadzieścia po.
-A no faktycznie. To zapraszam do stołu.
-Dziękuję a co to za okazja?
-A musi jakaś być?
-Nie, nie, tak tylko pytam.- Usiadłam do stołu a Mikołaj nałożył kolację. Zjedliśmy.
-Ola bo ja chciałem o czymś z tobą porozmawiać.- Powiedział wstając od stołu.
-Co się stało?
-Bo widzisz...ja...Zatańczymy?- Podałam mu rękę i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. W pewnym momencie nasze usta złączyły się. Mikołaj bardzo namiętnie mnie pocałował. W pewnym momencie, odsunął się ode mnie.
-Przepraszam.- Powiedział podchodząc do okna.
-Za co?
-Nie powinienem. Przepraszam.- Przytuliłam go, tym razem to ja go namiętnie pocałowałam.
-Kocham cię.- Wyszeptałam, przytulając się do niego.
-Ja ciebie też kocham.- Odpowiedział i pocałował mnie ponownie. Potem posprzątaliśmy po kolacji i poszliśmy spać. Wtuliłam się w Mikołaja i od razu zasnęłam. Obudził mnie budzik. Wyłączyłam go. W sypialni Mikołaja nie było. Zarzuciłam szlafrok i poszłam do kuchni. Mikołaj smażył naleśniki.
-Cześć kochanie.- Aspirant podszedł do mnie i bardzo namiętnie mnie pocałował.
-No cześć.
-Jak się czuje moje maleństwo?- Zapytał kładąc rękę na moim brzuszku który powoli stawał się widoczny. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Cieszy się.- Pocałowałam Mikołaja. Zjedliśmy śniadanie i w cudownych humorach udaliśmy się do pracy. Weszliśmy na komendę i poszliśmy się przebrać w mundury. Potem poszliśmy do biura. Nikogo jeszcze nie było. Sprawdziłem czy nikt nie idzie i pożegnałam Mikołaja namiętnym pocałunkiem. Poszliśmy do swojej pracy. Po chwili przyszła Olga z Moniką.
-Cześć Olka.
-No siemanko.
-A co ty taka zadowolona?
-Wydaje się wam.
-No mów. Co się stało?
-No nic....
-Olka jak nic no mów w reszcie.
-Spotykam się z Mikołajem.
-Naprawdę. Nasze gratulacje.- dziewczyny przytuliły mnie. Miałam uśmiech od ucha do ucha. Ale już po chwili zszedł mi z twarzy. Monika poszła na odprawę a ja z Olgą wypełniałyśmy papiery. Poszłyśmy na przerwę a na korytarzu spotkałyśmy inspektora Kwiecińskiego.
-O ku**a.
-Co się stało?
-Kwieciński.
-Kto to?
-Inspektor, radzę ci na niego uważać.
-Ale dlaczego?
-Bo jesteśmy siostrami.
-No a co to ma do rzeczy?
-No bo widzisz, on jak by to powiedzieć, uwziął się na naszą komendę. Szczególnie na mnie i na ojcu.
-Ale dlaczego?
-Nie wiem. Chodź coś zjemy, jestem głodna.
-O proszę nasza droga posterunkowa Wysocka. A koleżanka jak się nazywa?
-Wysocka.
-No proszę, czyżby nasz drogi komendant miał jakieś tajemnice rodzinne.- Stwierdził inspektor.
-Nie, nikt nie ma żadnych tajemnic. A teraz przepraszamy ale chcemy skorzystać z przerwy.
-A dlaczego posterunkowa nie jest na patrolu z aspirantem Białachem.
-Bo nie jestem, do widzenia.
-Do widzenia.- Poszłyśmy na przerwę.
Kilka dni później
Właśnie odebrałam Anię i Dominikę ze szkoły. Wróciłyśmy do domu. Przed blokiem czekała na dziewczynki Kamila. Nastolatki miały dziś u niej nocować. Zaparkowałam samochód i poszłam do niej a dziewczynki w tym czasie poszły po rzeczy.
-Cześć Kamila.
-No chyba dzień dobry, smarkulo.
-Dobra weź już odpuść.
-Może troszkę szacunku dla starszych. Mikołaj ci pozwala mówić do siebie na ty ale ja sobie nie życzę.
-Jak Pani woli. Wedle życzenia.- Powiedziałam i czekałam aż dziewczynki wyjdą z mieszkania. Na zewnątrz było ciepło no w końcu mamy lato. Rozpięłam bluzę i delikatnie oparłam się o samochód.
-O do łóżka widzę też już mu wlazłaś.- Stwierdziła Kamila a ja popatrzyłam na nią nic nie odpowiadając. Podeszła do mnie i złapała mnie za nadgarstki.
-Ała to boli, puść mnie.- Zaczęłam się szarpać.
-Odpi**sz się od mojej rodziny, bo inaczej tego pożałujesz, zrozumiałaś?
-Puszczaj mnie.- Wyrwałam się, ruszyłam w stronę domu, gdy nagle poczułam silny ból w okolicy głowy. Upadałam na ziemię.
Mikołaj
Wracałem od Magdy, gdy nagle zobaczyłem że Kamila szarpie Olę. Podbiegłem do samochodu, ale Kamila zdążyła uderzyć Olę jakimś kamieniem. Ola upadłą na ziemię.
-Coś ty zrobiła.- Podszedłem do Oli.- Ola, skarbie obudź się. Proszę obudź się.- A ty dokąd?- Zapytałem widząc że Kamila odchodzi.
-Do domu nie będę patrzeć jak się nad tą suką rozczulasz.
-Tato czemu Ola jest nieprzytomna?- Zapytała Dominika wychodząc zza mnie.
-Idź z Anią do cioci Moniki.
-Ale miałyśmy jechać do mamy.
-Wiem, ale w tej chwili macie iść do cioci Moniki, już.- Podniosłem głos. Kamila stałą nad nami, w jej oczach było widać dumę z tego co zrobiła. Zadzwoniłem po pogotowie i po policję. Karetka zabrała Olę do szpitala a ja czekałem na policję po pięciu minutach byli na miejscu. Przyjechał Krzysiek z Emilką.
-Co się stało?
-Kamila zaatakowała Olę.
-Co z nią?
-Zabrali ją do szpitala.
-No dobra to jedź do niej a my zabierzemy Kamilę na dołek.- Powiedziała Emilka. Szybko wsiadłem w samochód i po trzydziestu minutach przebijania się prze korki byłem na miejscu. Wbiegłem do recepcji.
-Dzień dobry. Przed chwilą pogotowie przywiozło kobietę w ciąży, co z nią?
-A pan jest kimś z rodziny?
-Jestem ojcem dziecka.
-Przepraszam ale nie mogę udzielić panu żadnych informacji.
-Ale błagam, niech pani chociaż powie co z nią?
-Jest przytomna ale naprawdę nic więcej panu nie mogę powiedzieć.
-Dziękuje.- Odpowiedziałem, wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem do komendanta.
-Szefie Olka jest w szpitalu.
-Co się stało?
-Kamila ją zaatakowała.
-Zaraz tam będę.- Czekałem na komendanta na korytarzu. Po około dwudziestu minutach był już w poczekalni.
-Mikołaj co z Olką?
-Nie chcą mi nic powiedzieć bo nie jesteśmy rodziną.
-Dobra ja to załatwię.- Poszliśmy do recepcji.
-Przepraszam co z Aleksandrą Wysocką?
-A pan jest kimś z rodziny?
-Tak jestem Ojcem.
-Jest na sali obserwacyjnej. Korytarzem prosto, ostatnie drzwi po prawej.
-A możemy do niej wejść?
-Jeśli zgodzi się lekarz.
-Dobrze, dziękujemy.- Udaliśmy się pod salę. Ola leżała na łóżku i głaskała się po brzuchu. Po chwili z sali wyszedł lekarz.
-Panowie są kimś z rodziny Pani Aleksandry?
-Tak co z nią?
-Na całe szczęście, będzie tylko siniak.
-A z dzieckiem?
-Czekamy na resztę wyników ale wygląda na to że wszystko w porządku.
-Możemy do niej wejść?
-Tak, a teraz przepraszam obowiązki wzywają.- Lekarz poszedł.
-No na co czekasz idź do niej.- Powiedział Wysocki. Po chwili znalazłem się u niej na sali, siadłem na krześle obok łóżka i złapałem ją za rękę.
-Hej kochanie. Jak się czujesz?
-Boli mnie głowa. Ale bardzo boję się o maleństwo.
-Spokojnie lekarz powiedział że wszystko jest w porządku.- Powiedziałem przytulając Olę. Na salę wszedł Wysocki a zaraz za nim Monika z Arturem, Frankiem i z dziewczynkami. Na sali było mnóstwo ludzi. W pewnym momencie Ola złapała się za brzuch i zaczęła krzyczeć i zwijać się z bólu.
-Mikołaj.- powiedziała ze łzami w oczach.
-Niech ktoś zawoła lekarza.- Krzyknąłem a na momencie zostaliśmy z Olą sami w sali. Ola odsunęła delikatne kołdrę i zobaczyłem mnóstwo krwi. Posterunkowa zaczęła płakać.
-Mikołaj boję się.
-Spokojnie będzie dobrze.- Powiedziałem.
-Niech pan opuści salę.- Powiedział lekarz a ja posłusznie wykonałem jego zadanie. Siadłem na korytarzu i czekałem. Monika z Arturem około 22 zabrali dziewczynki do siebie. Ja z komendantem wciąż czekaliśmy. Każda sekunda trwała tyle co minuta, a minuta tyle co godzina. Godziny zdawały się stawać dobą. Dobrze wiedziałem co się dzieje. W pewnym momencie przyszedł do nas lekarz.
-Co z Olą i z dzieckiem?- Zapytałem z nadzieją.
-Pani Aleksandra jest właśnie po operacji.
-A dziecko?
-Przykro nam. Nie daliśmy rady uratować dziecka.- Do oczu napłynęły mi łzy. Nie mogłem opanować złości.
-Mówił Pan że wszystko jest w porządku.- Krzyknąłem i uderzyłem lekarza. Pierwszy raz nad sobą nie panowałem. Lekarz wezwał ochronę a ochrona policję. Przyjechała Emilka z Krzyśkiem.
-Mikołaj, znowu?- powiedziała zaskoczona funkcjonariuszka.
-Tak.
-Co się stało?- Zapytał Krzysiek.
-Ola straciła dziecko.- Usiadłem na krześle a dłońmi zakryłem twarz aby nikt nie widział że płaczę. Dlaczego to znowu się stało? Czemu znów muszę przez to przechodzić.
-Wnosi Pan oskarżenie?- Zapytał Krzysztof.
-Nie, nie chcę mu zaszkodzić.- Odpowiedział lekarz. Emilka z Krzyśkiem pojechali.
-Ola już wie?
-Nie, Pani Aleksandra dopiero została wybudzona.
Aleksandra
Leżałam na łóżku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam pielęgniarkę. Po chwili w sali pojawił się lekarz. Wiedziałam dobrze co się stało. Miałam jednak nadzieję że to zły sen i że zaraz się wybudzę. Lekarz nic nie powiedział. Po chwili na sali pojawił się Mikołaj oraz tata.
-Cześć Ola.- Powiedział Mikołaj, miał czerwone oczy. Płakał. A jednak straciłam dziecko. Mój ojciec był przerażony, również miał łzy w oczach. Zaczęłam płakać. Odwróciłam głowę w stronę poduszki.
-Dobry wieczór.- Powiedział mężczyzna w białym fartuchu.
-Niezbyt dobry.- Odparłam, ocierając łzy.
-Jak się pani czuje?
-A jak mam się czuć. Właśnie straciłam dziecko.- Wykrzyczałam i znów zaczęłam płakać. Mikołaj mocno mnie przytulił. Wiedziałam co czuje.- Doktorze czy ja będę miała jeszcze dzieci?
-Tak.
-Ale?
-Najprędzej za pół roku będą mogli się państwo starać o następne dziecko. Nie prędzej bo może to się skończyć kolejnym poronieniem.- Płakałam. Nie mogłam przestać. Właśnie straciłam moją małą kruszynkę którą nosiłam pod sercem. To nie możliwe. Ja straciłam dziecko.

-Przepraszam ale nie mogą państwo zostać dłużej, pacjentka powinna odpoczywać.- Powiedział lekarz. Pożegnałam się z ojcem a potem z Mikołajem. Nie chciałam zostać sama. Niestety musiałam. Byłam zmęczona, ale mimo to nie mogłam zasnąć. Spoglądałam na niebo, księżyc wyglądał jak by krwawił. Tak samo jak moje serce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz