czwartek, 7 kwietnia 2016

1.18

Przypomniałem sobie że w samochodzie mam przecież klucze do jej mieszkania. Szybko się po nie udałem. Wróciłem, otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Już w korytarzu usłyszałem płacz Oli. Udałem się do jej sypialni. Stałą przy szafie i pakowała swoje rzeczy do torby podróżnej.
-Ola co ty robisz?
-No chyba nie myślałeś że ja tu zostanę.
-To co ty zrobisz?
-Nie wiem pójdę do ojca, nie wiem. Mikołaj ja nie chcę mieć z tym miejscem nic wspólnego. Jak wszedłeś do mieszkania?
-Miałem klucze, zapomniałaś?
-Skąd?
-Jak mieszkałem u ciebie to sobie dorobiłem.
-A no faktycznie zapomniałam.
-Dobra pomogę ci się spakować i pojedziemy do mnie.- Powiedziałem sięgając do szafy po kolejną torbę podróżną. Ola się nie sprzeciwiła. Wyjmowała z szafy swoje ciuchy i z precyzją chowała do torby. Nie było już po niej widać złości, choć pewnie w środku wciąż się gotowała. Skończyliśmy pakować ubrania i poszliśmy do kuchni, przygotować coś do zjedzenia. Ja zrobiłem kawę a Olka coś przyrządziła na szybko.
-Smakuje ci?- Zapytała gdy kończyłem jeść.
-Tak, świetnie gotujesz.
-Przeceniasz moje możliwości.
-Doprawdy.
-Tak, to jedna z niewielu potraw jakie umiem przyrządzić.
-No jakoś ci nie wierzę.
-Sama sobie nie wierzę. Dobra to co jedziemy?
-No jak już wszystko spakowałaś to tak, możemy jechać.
-No to w drogę.- Powiedziała Olka, ja wziąłem torby i zaniosłem je do swojego samochodu. Olka jechała za mną. Po kilku minutach przebijania się przez korki we Wrocławiu byliśmy na miejscu. Zanieśliśmy rzeczy do mojego mieszkania.
-Ja muszę jechać po dziewczynki.
-Mogę jechać z tobą nie chcę być sama.
-No dobra.- Pojechaliśmy do moich rodziców po dziewczynki. Ola została w samochodzie a ja wszedłem do domu.
-Hej, mamo ja po dziewczynki.
-O Mikołaj, a zostaniesz na kawę?
-Nie, wiesz Olka na mnie czeka.
-To ją tu zaproś, no w końcu to prawie nasza rodzina.
-No niech będzie.- Odpowiedziałem i skoczyłem po Olkę.
-Już a gdzie dziewczynki?
-Wysiadaj.
-Co?
-No wysiadaj, moi rodzice chcą żebyś została na kawie.
-Ale, ja....
-Bez gadania zapraszam.- Otworzyłem drzwi od samochodu a Olka wysiadła i poszła w kierunku drzwi wejściowych. Weszliśmy do środka.
-Dzień dobry.- Ola przywitała się z moją mamą.
-Witaj. Napijecie się czegoś?
-Dla mnie kawka.
-Mikołaj trzecią, nie przesadzasz?
-No dobra to herbatę nie będę się kłócił.
-A dla ciebie słonko?
-Też herbatkę poproszę. A może pani pomóc?- Zaproponowała Ola.
-Oczywiście jeśli chcesz.
Aleksandra
Udałyśmy się do kuchni. Bardzo podobał mi się dom Białachów. Widać było kobiecą rękę. Skromny domek na przedmieściach z ogromnym ogrodem.
-Ola, mogła byś mi podać kubek, jest w szafce nad zmywarką.
-Oczywiście.- Podałam kubek pani Marioli.- Śliczny dom.
-Dziękuję. Zygmunt sam go zaprojektował.
-Oooo, bardzo ładny domek. Taki rodzinny.
-Tak, a ty płakałaś?
-Nie czemu?
-Bo masz całe czerwone oczy.
-Nie nie to zapalenie spojówek. Za dużo czasu przed komputerem spędzam.
-No wy pokolenie komputerów. Co wy w tym widzicie?
-Sama nie wiem. Jakoś człowiek siada i już.- Skłamałam, nie chciałam aby każdy wiedział że właśnie złapałam faceta na zdradzie i to z moją siostrą. Nie było łatwo robić dobrą minę do złej gry. Ale na szczęście znałam wiele wymówek na czerwone oczy. Przetestowałam je na ojcu jak miałam siedemnaście lat i zaczęły się pierwsze miłości w moim życiu. Swoją drogą to chciała bym wrócić do tamtych czasów. Moim największym zmartwieniem była trója ze sprawdzianu z matmy.
-Olu a długo już się znasz z Mikołajem?
-Troszkę ponad rok. A coś się stało?
-Nie nie tak pytam z ciekawości. A powiedz mi skoro tak długo się znacie to czemu dopiero teraz cię poznaliśmy? Mikołaj nawet o tobie nie wspominał.- Zamilkłam nie wiedziałam co mam powiedzieć. Z jednej strony mogłam powiedzieć że mnie i mikołaj nic nie łączy a z drugiej strony wymyślić jakąś dobrą historię. Ale w obecnej chwili wolałam to przemilczeć. Na całe szczęście do kuchni przyszła Dominika.
-O hej Olka.
-No cześć. Co tam?
-A wiesz byłyśmy z dziadkiem na rolkach.
-O jak fajnie.
-No a zobacz co dostałam od babci.- Powiedziała pokazując złotą bransoletkę.
-O jak piękna, ale na pewno była droga.- Powiedziałam kontem oka spoglądając na babcie dziewczynki.
-Nie, dlaczego dla nas to żadne pieniądze a dziewczynki są szczęśliwe.
-No i to bardzo.- Odpowiedziała radośnie Dominika.
-O woda się gotuje, pomożesz mi zalać herbatę?- Zapytała mnie pani Mariola.
-Oczywiście już pomagam.
-Dominisia w szafce nad mikrofalą są ciastka sięgniesz?
-Oczywiście babciu.- Ja w tym czasie zalałam herbatę, potem udałyśmy się do salonu gdzie był Mikołaj z panem Zygmuntem. Ania siedziała przy pianinie.
-Dominika chodź coś mi zagrasz. Proszę.
-Oj na Anka jak mi się nie chce.
-Oj no weź proszę.
-No niech ci będzie.- Dziewczynki zaczęły razem grać a fortepianie.
-Nie wiedziałam że Dominika umie grać.
-No bardzo długo grała, ale z niewiadomych przyczyn zrezygnowała z zajęć. A teraz sobie tylko pogrywa.- Powiedziała pani Mariola spoglądając co jakiś czas na dziewczynki. Do pokoju przybiegł dość duży pies. Owczarek niemiecki. Przestraszyłam się i schowałam za Mikołajem.
-Spokojnie nic ci nie zrobi.- Powiedział Mikołaj.
-Czaki idź do siebie.- Wrzasnął pan Zygmunt, a pies szybko uciekł.
-Spokojnie on nikomu krzywdy nie zrobił.- Zaczęła mnie zapewniać pani Mariola.
-Nie wiedziałem że boisz się psów.- Dodał po chwili Mikołaj.
-Tak boję się psów.
-A co z sierżantem?
-Zawsze jak tam jestem to tato zamyka go w swojej sypialni.
-Biedny pies.
-Super, dzięki za wsparcie, będziesz coś chciał.
-Oj no nie dąsaj się.
-A czym się zajmuje twój tata?- Zapytała mnie mama Mikołaja.
-Jest policjantem.
-Policjantem, służycie razem, jak słodko, to takie rodzinne.
-No można tak powiedzieć tata Olki to komendant.- Powiedział Mikołaj.
-Komendant, a to dlatego dopiero poznaliśmy Olę. Nie chcieliście żeby ktoś coś mówił na wasz temat, a to w policji można się wiązać?
-Znaczy się wiesz mamo....no bo...
-A rozumiem, spokojnie nikomu nie powiemy.- Odpowiedziała mrugając do Mikołaja znacząco. Jego rodzice faktycznie wzięli nas za parę. Wypiliśmy kawę, przepraszam herbatę i wróciliśmy do mieszkania Mikołaja. Dziewczynki poszły do swoich pokoi a ja z aspirantem postanowiliśmy zrobić troszkę miejsca w jego szafie na moje ubrania.
-No w końcu będziesz miała piżamę.- Zaśmiał się aspirant.
-No, ale za to ty będziesz miał mnie miejsca w szafie.
-Ale będzie miał kto w niej sprzątać.
-No i jeszcze czego, to twoja szafa.
-No moja, ale ty ją sobie pożyczasz.
-Yyyy pomyliłeś się ja jej nie pożyczam ja ją sobie przywłaszczyłam.
-A no to zwracam honor.
-Lepiej byś kolację zrobił a nie honor zwracasz.
-Jaka pyskata.
-Hahaha po ojcu, już idź. To rozkaz.
-Starszemu stopniem rozkazujesz?
-Tak. Wynocha do kuchni.
-Tak jest.- Powiedział i wyszedł z pokoju. Szybko skończyłam się rozpakowywać i poszłam do kuchni. Usiadłam przy stole.
-To co chcesz na kolację?
-A co proponujesz?
-Kanapki z pomidorem i serem.
-No cóż to ja wybieram kanapki z pomidorem i serem.
-Oczywiście.- Mikołaj przygotował kanapki i zawołał swoje córki. Zjedliśmy kolację i udaliśmy się przed telewizor. Było już późno w połowie filmu Ania zasnęła mi na kolanach więc postanowiłam ją zanieść do pokoju. Gdy kładłam ją do łóżka, usłyszałam że ktoś przyszedł. Położyłam małą spać i poszłam do salonu. Mikołaj stał zdziwiony.
-Dobry wieczór. Miejski ośrodek pomocy społecznej.
-Dobry wieczór.- Odpowiedziałam spoglądając raz na Mikołaja raz na panie które nas odwiedziły.- W czym możemy Panią pomóc?
-My w związku ze sprawą Pani Kamili Białach. Przyjechałyśmy sprawdzić jak się czują dziewczynki.
-To ja może zrobię kawę. Napiją się panie czegoś.
-Herbatki poproszę.
-Ja również.- Odpowiedziały kobiety a ja udałam się do kuchni. Wstawiłam wodę i wróciłam do salonu. Usiadłam niedaleko Mikołaja.
-No więc Dominika jest, a Ania?
-Ania właśnie śpi, już jest dość późno.
-No tak, a Dominika zawsze tak późno chodzi spać?
-Nie tylko jak ma wolne na następny dzień. My zresztą też.
-Właśnie my, ma pan na myśli siebie i tą panią.
-A tak. To Aleksandra Wysocka, moja znajoma.
-Miło mi poznać.- powiedziałam podając kobietom rękę na przywitanie.
-No dobrze więc Pani pomaga panu Mikołajowi przy dziewczynkach.
-No tak.
-A w jaki sposób wygląda ta pomoc?
-Ola pomaga mi w lekcjach, odbiera nas ze szkoły. Pysznie gotuje.
-No widzę że ma Pani dobry kontakt z Dominiką. A pani mieszka tu?
-Tak.- Odpowiedziałam i poszłam do kuchni bo akurat woda zaczęła się gotować.
-Przyszłam ci pomóc.- Powiedziała Dominika wchodząc do kuchni.
-O no dobrze.
-Olka a mogę o coś zapytać?
-No jasne co się stało?
-Bo chodzi o mamę. Ona nas nie kocha prawda?
-Dominika to twoja mama będzie cię kochała mimo wszystko. Naprawdę, po prostu ma teraz ciężki okres ale na pewno was kocha.- Powiedziałam przytulając nastolatkę.- A skąd ci to przyszło do głowy?
-Bo słyszałam jak się kłóciła dziś z tatą. Powiedziała że nie chce się mieszać w nasze wychowanie i że tata ma sam z tobą nas wychowywać.
-Oj twoja mama tak powiedziała bo była zdenerwowana na pewno cię kocha. Nie możesz sobie wmawiać że cię nie kocha.
-Dzięki.
-No to co pomożesz mi przy herbacie?
-No ale jeszcze mam pytanie jedno.
-No dobra ale szybko bo nam herbata wystygnie.
-Płakałaś dziś przez tatę czy mamę?
-Nie płakałam skąd ci to przyszło do głowy co?
-Bo miałaś czerwone oczy jak byliśmy u babci.
-Nie płakałam przez twojego tatę ani mamę. Idziemy do salonu?
-To przez kogo?
-Chodźmy do salonu.- Wzięłam herbatę i udałam się do salonu usiadłam obok Mikołaja, chwilkę po mnie przyszła Dominika.
-Ja już pójdę do siebie. Ola pomożesz mi w lekcjach?
-Oczywiście już idę.- Odpowiedziałam, przeprosiłam gości i udałam się z Dominiką do jej pokoju.- Nie chciałaś żebym ci w lekcjach pomogła prawda.- Powiedziałam siadając na łóżku obok nastolatki.
-No nie, rozgryzłaś mnie.
-No to co się stało?
-Czemu płakałaś, jeśli nie przez tatę i mamę to przez kogo?
-Przez pewnego pana.
-Czyli? Przez tego co chciał cię zabić? To dlatego mamy ochronę?
-No powiedzmy że przez tego pana.
-A kim jest Olga?
-To moja....no Olga jest....-Zaczęłam się jąkać sama nie wiem kim jest.
-No kim ona jest?
-To moja siostra, przynajmniej tak mi się wydaje.
-Wydaje? Myślałam że nie masz rodzeństwa.
-Też tak myślałam. Nie jestem pewna czy Olga to moja siostra, ale nawet jeśli to nie chcę jej znać.
-Czemu? Ja bym chciała nadrobić te lata.
-Dominika nie po tym co ona zrobiła.
-To co takiego zrobiła że nie możesz jej wybaczyć?
-Nie chcę o tym teraz rozmawiać. Idź już lepiej spać.
-Co ona ci zrobiła?
-Nie ważne, dobranoc.
-Dobranoc.- Odpowiedziała nastolatka a ja udałam się do sypialni. Przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Dopiero teraz zrozumiałam co tak naprawdę się dziś wydarzyło. Mój chłopak zdradził mnie i to z moją siostrą. Jak do tego doszło. Gdybyśmy się wtedy nie zamieniły. To wszystko moja wina. Wtuliłam głowę do poduszki i cichutko zaczęłam płakać. Po chwili w sypialni pojawił się Mikołaj. Położył się obok minie i przytulając, pocieszał.
-Spokojnie, już nie płacz. To dupek.- Mikołaj jak by czytał w moich myślach, dobrze wiedział dlaczego płaczę. W tym momencie miałam wiele powodów do tego a on wiedział dobrze jaki.
-To wszystko moja wina.
-Nie prawda, dlaczego twoja?
-Gdybyśmy się wtedy nie zamieniły.
-Ola, przestań, jak nie wtedy to później i kto wie może nawet bardziej byś cierpiała.
-Mikołaj to moja wina.
-Ola, przestań się obwiniać. To naprawdę nie twoja wina.
-Właśnie że moja.
-Spokojnie, cichutko, już jest dobrze, cichutko. Już nie płacz.- Zasnęłam wtulona w Mikołaja.
Mikołaj
Obudziła mnie Dominika, Olka jeszcze spała więc wyszliśmy z sypialni.
-No co się stało córcia?
-Bo sprawę mam.
-No mów co się stało?
-Chcesz kawy?
-Tak ale przejdź do sedna.
-Mogę iść na noc do Majki? Proszę.
-Do Majki? Byłem pewien że się pokłóciłyście.
-No ale już się pogodziłyśmy, no zgódź się. Proszę.
-A szkoła, jutro poniedziałek.
-Mam już wszystkie lekcje zrobione a książki bym wzięła ze sobą. No weź się zgódź.
-No niech ci będzie. Na którą cię zawieść?
-Na 12. i jak byś mógł mi pożyczyć pięć dych.
-Po co ci tyle?
-No bo chcemy iść na pizzę.
-Ale aż tyle?
-No a co ty myślałeś przecież jakieś drobne zakupy na wieczór też musimy mieć.
-Mam nadzieję że nie alkohol.
-Tato no bez przesady ile ja mam lat?
-No 16.
-Dobra nie to nie poproszę mamę.
-No masz.- Powiedziałem sięgając po portfel z kurtki. Podałem jej pięćdziesiąt złotych.
-Dzięki tatku.- Dała mi buziaka i zostałem sam w kuchni.
-Hej Mikołaj.- Powiedział Olka wchodząc do kuchni.
-No cześć.
-Powiem ci że masz bardzo przedsiębiorczą córkę.
-Tsssa słyszałaś naszą rozmowę.
-Tak.- Chwyciła z mój kubek kawy.
-Ej to moja kawa.
-To zrób sobie następną.
-No dzięki wiesz.
-Wiem. Co robisz na śniadanie?
-Ja robię śniadanie, no chyba się przesłyszałem.
-No chyba nie.
-No chyba tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Dobra ale ty zmywasz naczynia po śniadaniu.
-Dobra ale ty robisz obiad i po nim zmywasz.
-Dobra ale ty zrobisz kolację i po niej posprzątasz.
-No niech ci będzie że wygrałeś. Gotuj, gotuj.
-Nie za dobrze ci u mnie?
-Nie czemu.- Przygotowałem śniadanie. Potem zawiozłem Dominikę do koleżanki a Anię do Kamili. Bardzo się ucieszyła gdy ją zawiozłem. Resztę dnia z Olką spędziliśmy przed tv. Rano wstaliśmy w dość nietypowej pozycji. Olka była rozwalona na łóżku a ja spałem na podłodze. Strasznie mnie bolą plecy. Podniosłem się i zrzuciłem posterunkową z łóżka. Spadła, niestety uderzyła się w szafkę nocną i nabiła sobie nie małego siniaka na czole.
-Ałć....za co to? Porąbało cię.
-Przepraszam nie chciałem. Mocno boli?
-Nie łaskocze.
-Przepraszam.
-Dobra skończ. Jeny jak boli.
-Pokarz.
-No jeszcze sobie popatrz co mi zrobiłeś. Brawo.
-No przepraszam.
-Czemu mnie z łóżka zwaliłeś?
-Bo ty mnie w nocy zwaliłaś i spałem na podłodze. Bardzo boli?
-No a jak myślisz?
-No dobra chodź do kuchni przyłożymy coś.
-Niech ci będzie.- Udaliśmy się do kuchni, z zamrażalki wyjąłem, jakiś kawałek mięsa i zawijając w ścierkę podałem aby sobie przyłożyła. Potem zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do pracy. Wiedziałem że dla Olki nie będzie ten dzień należał do najlepszych. No w końcu pracuje z tym idiotą który ją zdradził i to jeszcze z jej siostrą.
-Nie boisz się że ktoś nas zobaczy?- Powiedziała z sarkazmem Olka, wysiadając z samochodu.
-Serio, będziesz mi to do końca życia wypominać.
-No przepraszam nie chciała pana aspiranta urazić.
-No ale ci nie wyszło, chodź bo się spóźnimy.
-Niech ci będzie.

-Panie przodem.- Powiedziałem przepuszczając Olkę w drzwiach, poszliśmy przebrać się w mundury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz