Dziś
minął miesiąc od wypadku Oli. Do tej pory nie odzyskała
przytomność. Po tygodniu wróciłem do pracy. Codziennie ją
odwiedzając, miałem coraz mniejsze nadzieje na to że się wybudzi.
Młodzież skończyła rok szkolny, cała trójka z wyróżnieniem.
Sprawa Michała miała swój koniec w sądzie. Dostał zakaz
zbliżania się do nas oraz zarzut porwania za co dostał dwa lata.
Wczoraj zawiozłem ich na wieś do moich rodziców. Chciałem aby
spędzili kilka dni na wakacjach poza miastem. Każdą wolną chwilę
spędzałem w szpitalu przy łóżku Oli. Za kilka dni miała odbyć
się rozprawa kolesia który spowodował wypadek. Monika znajoma Oli,
a matka dziecka Adama wpadała co jakiś czas do nas. Pomagałem jej
a ona mi. Często zostawała z dzieciakami a ja wynająłem jej
mieszkanie Olki za niewielką cenę. Pomagaliśmy sobie wzajemnie jak
tylko dawaliśmy radę. Renata również mi pomagała. Krzysiek ze
szpitala wyszedł po tygodniu. Za tydzień wraca na służbę.
-Mikołaj.-
Krzyknęła Karolina.
-Tak?
-Mówię
do ciebie cały czas, co się dzieje?- Zapytała.
-Nic
nic, zamyśliłem się po prostu.
-Nie
wiem czy to był dobry pomysł żebyś wrócił do służby.
-Dlaczego?
-Nie
potrafisz się skupić na pracy.
-Karolina...-
Powiedziałem a do biura weszła szefowa. Oboje powstaliśmy.
-Siadajcie.-
Powiedziała zamykając za sobą drzwi.- Mikołaj zapraszam po
służbie do mojego gabinetu.- Powiedziała a Karolina spojrzała na
mnie niepewnie. Renata opuściła nasze biuro.
-To
co ja się zwijam.- Powiedziałem gdy skończyłem wypełniać
raporty.
-Pamiętaj
iść do szefowej.
-Pamiętam,
trzymaj się.- Powiedziałem i opuściłem nasze biuro. Udałem się
do gabinetu Pani komendant. Zapukałem i wszedłem do środka.
-Chciałaś
mnie widzieć.- Powiedziałem siadając przy biurku.
-Tak
Mikołaj, dzwonili do mnie ze szpitala.
-Ze
szpitala po co?- Zapytałem zdziwiony.
-Chodzi
o Olę.
-Jezu
jej stan się pogorszył?
-Nie
nie spokojnie. Wybudziła się.- Powiedziała a odetchnąłem z ulgą.
-Ale
dlaczego zadzwonili do ciebie a nie do mnie?
-Nie
odbierałeś. Dzwonili kilkukrotnie. Powiedziałam im że na służbie
nie możesz odebrać telefonu.
-Jadę
do niej.- Powiedziałem wstając od biurka.
-Zadzwoń
jak coś będziesz wiedział.
-Oczywiście.
-Uważaj
na siebie. To rozkaz.
-Tak
jest.- Powiedziałem i szybko pobiegłem do samochodu. Po dwudziestu
minutach byłem już w szpitalu pod salą Oli. Leżała na łóżku i
rozmawiała z lekarzem. Gdy ją zobaczyłem, nie mogłem opanować
szczęścia które ogarnęło całe moje ciało. W pewnej chwili
odwróciła głowę w stronę drzwi za którymi stałem. Uśmiechnęła
się do mnie a ja wszedłem do środka.
-Ola,
nic ci nie jest.- Powiedziałem a po policzku spłynęły mi łzy. -
Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem.- Powiedziałem i
przytuliłem się do niej.
-Assss.-
Syknęła a ja ją puściłem.
-Przepraszam.-
Powiedziałem i usiadłem obok jej łóżka.
-To
ja was zostawię.- Powiedział lekarz i opuścił salę.
-Ola,
nawet nie wiesz jak się cieszę.- Powiedziałem a Olka niepewnie na
mnie spoglądała.- Coś się stało?- Zapytałem po chwili.
-Jak
ja się tu znalazłam?- Zapytała nieco przestraszonym głosem.
-Jechałaś
z Krzyśkiem mieliście wypadek.
-Co
ja robiłam w Krzyśka samochodzie?
-Jechaliście
radiowozem, mieliście wtedy patrol.- Odparłem jeszcze bardziej
zdziwiony niż ona.
-Czemu
miałam patrol z Krzyśkiem?
-Ola
ty nic nie pamiętasz?
-A
co mam pamiętać? Jak długo leżałam?
-Dziś
jest równy miesiąc.- Powiedziałem.
-To
który dziś mamy?
-25
czerwca.
-Czerwca???-
Zapytała zdziwiona.
-No
tak, a co pamiętasz?
-Pogrzeb
taty...później trafiłam do szpitala...Mikołaj ale to było pół
roku temu jak nie dłużej.
-Naprawdę
nic nie pamiętasz?- Zapytałem jeszcze raz.
-Dlaczego
ja tu jestem i czemu miałam patrol z Krzyśkiem?
-To
było chwilę po sylwestrze. Pokłóciliśmy się wtedy.
-O
co?
-Nie
ważne.
-Mikołaj
to jest ważne chce wiedzieć wszystko.
-O
moją byłą.
-Ty
się z kimś spotykałeś?
-Tak
ty też. No więc pokłóciliśmy się, Renata, znaczy się Jackowska
stwierdziła że lepiej dla nas będzie jak nas rozdzieli. Ty
zaczęłaś pracować z Krzyśkiem ja z Karoliną. Później poznałaś
Michała. On trafił do szpitala a ty się opiekowałaś jego synem
Markiem. Michał chciał się zabić i wszyscy byliśmy pewni że to
zrobił. Wrócił po kilku miesiącach w sumie to niecałych dwóch.
Potem zmarł Mieszko, strasznie przeszłaś jego śmierć.
-Jak
to Mieszko???
-Przykro
mi.- Powiedziałem a po policzkach Oli zaczęły spływać łzy.
-Co
było dalej?
-Zamieszkaliśmy
razem, kupiliśmy dom na przedmieściach.
-Czy
my się spotykamy?
-Tak,
nawet planowaliśmy powiększenie rodziny.- Powiedziałem. Ola
przytuliła się do mnie.
-Kocham
cię.- Wyszeptała.- Muszę ci coś powiedzieć.
-Co
się stało?
-Pamiętam
wszystko, chciałam usłyszeć od ciebie to wszystko.- Powiedziała i
mnie pocałowała. Odwzajemniłem ten pocałunek.
-A
jak się czujesz kochanie?
-Strasznie,
niby przespałam miesiąc a się czuję jak bym miesiąc nie spała.
-Jeszcze
to przerobimy.- Uśmiechnąłem się pocałowałem ją w czółko.
-Mikołaj.-
Powiedziała a w jej oczach pojawiły się łzy.
-Spokojnie
kochanie.- Powiedziałem przytulając ją.
-Ja
muszę ci coś powiedzieć.- Powiedziała.
-Wiem
Ola, rozmawiałem z lekarzem.- Powiedziałem domyślając się co
chce mi powiedzieć.
-Dlaczego
mnie to spotyka, dlaczego?- Wciąż płakała.
-Spokojnie.
Jestem przy tobie.- Powtarzałem nie wypuszczając jej z objęć.
Kilka
dni później
Właśnie
odebrałem Olę ze szpitala. Jedziemy już do domu. Tak czekałem na
ten dzień. Co chwila spoglądałem na siedzenie obok aby upewnić
się czy na pewno to nie jest sen. Po godzinnym przebijaniu się
przez korki byliśmy na miejscu. Oboje wysiedliśmy z auta.
-Nareszcie
w domu.- Powiedziała Ola i zaczęła się przeciągać.
-Witam
z powrotem.- Powiedziałem podchodząc do niej. Namiętnie ją
pocałowałem. Odwzajemniła pocałunek.- Zapraszam do środka.-
Powiedziałem. W domu czekała na nią niespodzianka. Zasłoniłem
jej oczy i zaprowadziłem do ogrodu. Zdjąłem chustkę z jej
pięknych oczu.
-Niespodzianka.-
Krzyknęli wszyscy. Postanowiłem zorganizować Oli małe przyjęcie
powitalne. Zaprosiłem Renatę, Krzyśka z Emilką i Antkiem,
Dominikę jak się okazało z Jackiem, bo zaczęli się spotykać
jakiś czas temu. Była też Monika z Arturem i Frankiem oraz
Karolina ze swoim narzeczonym Kubą. Tak na deser przyjechali moi
rodzice.
-Nie
spodziewałam się.- Powiedziała Ola zaskoczonym głosem.
-Siadajcie
bo zaraz wszystko wystygnie.- Powiedziała moja mama. Nie mogła
sobie odmówić zorganizowania uczty. Zasiedliśmy więc wszyscy do
stołu. No oczywiście dzieciaki pobiegły do domu się pobawić.
-No
to komu polać?- Wypalił mój tata a ja uśmiechnąłem się pod
nosem. Tata specjalnie na tę okazję wyjął z piwnicy swoją
nalewkę.
-A
zapomniała bym.- Powiedziała Emilka i wyjęła jakąś torebkę z
prezentem. Podała ją Oli.- Miało być wcześniej, na nową drogę
życia.- Powiedziała a Ola wyjęła małego szklanego aniołka.
-Dziękuję.-
Powiedziała Ola oglądając prezent. Zaczęliśmy biesiadować.
Krzysiek oczywiście przygotował muzykę na tę okazję, a Artur z
Kubą postanowili rozpalić ognisko. Pomogłem im. Około 22 wszyscy
siedzieliśmy przy ogniu i nieco podpici śpiewaliśmy różne
piosenki. Przy okazji tańcząc. Spać wszyscy poszliśmy po północy,
dla bezpieczeństwa wszyscy goście zostali u nas na noc. Wzięli
materace i śpiwory. Okupowali nasz salon. Pomogłem Oli położyć
się do łóżka.
-Bardzo
cię boli kochanie.- Zapytałem kładąc ją do naszego łóżka.
-Tylko
troszkę.- Powiedziała zmęczonym głosem.
-Kocham
cię.- Powiedziałem i pocałowałem Wysocką bardzo namiętnie.
-Ja
ciebie też.- Powiedziała i ponownie się pocałowaliśmy. Po chwili
leżałem już obok niej. Wtuliła się we mnie, tak bardzo tęskniłem
za jej dotykiem. Bardzo szybko zasnąłem.
Ola
Rano
obudziły mnie czyjeś szepty, na początku przestraszyłam się że
mój powrót do domu to był tylko sen, a gdy otworzę oczu zobaczę
pielęgniarki i lekarzy. Zaryzykowałam i otworzyłam oczy. Najpierw
zobaczyłam sufit i z pewnością nie był to sufit w szpitalu.
Delikatnie się odwróciłam gdyż każdy gwałtowny ruch sprawiał
mi ogromny problem. Wciąż wszystko mnie bolało a najbardziej
klatka piersiowa, w końcu miałam połamane żebra. Nad łóżkiem
stały dwie osoby. Komendant Jackowska i Emilka.
-Coś
się stało?- Zapytałam niepewnie widząc je w sypialni.
-Śniadanie
zrobiliśmy zejdź na dół.- Wyszeptała Emilka a ja grzecznie
wykonałam to o co poprosiła. Po chwili byłam już w salonie. Tak
naprawdę dopiero oswajałam się z tym miejscem przed wypadkiem nie
miałam na to czasu. Zauważyłam jednak że Mikołaj zdążył
zrobić remont. Weszłam do jadalni. Wszyscy już siedzieli przy
stole. Mimo to wciąż dziwiła mnie obecność naszej szefowej w
domu. Usiadłam do stołu a Jackowska jakby była w naszej rodzinie
od dawna przyniosła mi kawę i postawiła na stole.
-Dziękuję.-
Odpowiedziałam ciut speszonym głosem.
-Co
chcesz do jedzenia?- Zaproponowała.
-Nie
chcę robić Pani kłopotu, niech Pani ze mną usiądzie a ja zaraz
sobie coś zrobię.
-Ola.-
Powiedziała stanowczym głosem.- Po pierwsze nie mów mi Pani tylko
Renata a po drugie jesteś jeszcze słaba nie możesz się przesilać.
-Ale
to żaden wysiłek dla mnie.- Przez dłuższą chwilę starałam się
to wyjaśnić jednak żaden argument do niej nie docierał. Po dość
długich negocjacjach poszłyśmy na kompromis. Mikołaj przygotował
nam śniadanie. Zjedliśmy je jak ogromna rodzina. Dzieciaki
siedziały przed tv i oglądały bajki a my spędziliśmy świetny
poranek w jadalni. Później przy kawie, herbacie, co kto chciał i
oczywiście ciastkach siedzieliśmy i się wygłupialiśmy.
Oczywiście wszyscy w piżamach bo po co się ubierać. No ale
ostatecznie około 12 wszyscy się ubraliśmy. Z racji tego że było
nas tak dużo postanowiliśmy zrobić sobie rodzinne zdjęcie, jak to
stwierdził Marek. Po bardzo śmiesznej i w sumie udanej sesji
zdjęciowej postanowiliśmy wybrać się na spacer. Naprawdę
poczułam się jak w rodzinie. Spacerowaliśmy tak po okolicy
natykając się na naszych nowych sąsiadów, którzy ze zdziwieniem
spoglądali się na naszą gromadę, która się wygłupiała na
każdym możliwym kroku i sposób. Po powrocie pożegnaliśmy naszych
gości którzy musieli wrócić do swoich obowiązków. Około 16
młodzież również opuściła nasz domek. Zostałam z Mikołajem
sama. Udaliśmy się do salonu i zasiedliśmy przed telewizorem.
Wtuliłam się w niego.
-W
końcu sami.- Odparłam spoglądając na niego, uśmiechnął się
delikatnie.
-Czekałem
na to tyle czasu.- Powiedział i podniósł się z kanapy. Przyniósł
dwa kieliszki w jednym z nich był sok pomarańczowy a w drugim wino.
Oczywiście sok był dla mnie. Podał mi kieliszek i usiadł obok.
-Nawet
nie wiesz jak się cieszę że jestem już w domu.- Powiedziałam i
ponownie się w niego wtuliłam.
-Ja
też się cieszę, nie mogłem się doczekać aż wrócisz.-
Powiedział i zaczęliśmy się całować. W pewnym momencie miłą i
przyjemną chwilę przerwał nam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na
Mikołaja a on na mnie. Oboje mieliśmy pytający wzrok. Mikołaj
podniósł się z kanapy i poszedł otworzyć. Z trudem podniosłam
się z kanapy, miałam aktywny dzień a każdy ruch sprawiał ból.
Chciałam wyjść zobaczyć kto to ale nie dałam rady. Ból ze mną
wygrał. Ponownie usiadłam na kanapie. Usłyszałam czyjeś kroki.
-Ola
mamy gości.- Powiedział Mikołaj podchodząc do mnie.
Mikołaj
Mieliśmy
gości. Sąsiedzi przyszli nas powitać. Nie wypadało ich wyganiać.
Zaprosiłem więc ich do środka. Podszedłem do Oli aby jej o tym
powiedzieć. Spojrzałem na nią. Miała łzy w oczach i wręcz
zwijała się w kłębek z bólu.
-Kochanie
wszystko dobrze?- Zapytałem kucając naprzeciwko niej i patrząc jej
w oczy.
-Boli.-
Powiedziała, wręcz wyjąkała a po policzku zaczęły jej spływać
łzy.
-Przynieść
ci leki?- Zapytałem a Ola tylko kiwnęła głową twierdząco.
Udałem się do kuchni i wyjąłem jej leki, nalałem też do
szklanki wodę. Wróciłem do salonu i podałem jej leki. Podszedłem
do gości, którzy byli ciut zdziwieni zaistniałą sytuacją.
-Przepraszam
ale...- Zacząłem tłumaczyć brak gościnności.
-Spokojnie
nic się nie stało.-Odparł mężczyzna.
-Co
dolega pana...?- Zaczęła pytanie kobieta ale tak różnica wieku
była spora mogli pomyśleć że to moja córka albo siostra.
-Ola
miała wypadek.- Powiedziałem.
-Może
musi do szpitala.- Zaproponował mężczyzna.
-Wczoraj
z niego wyszła, po ponad miesiącu.- Powiedziałem i zaprosiłem
gości do salonu, niestety panował tam niezły sajgon po śniadaniu
nie mieliśmy kiedy po nim posprzątać.
-Przepraszam
ale mieliśmy gości i nie zdążyliśmy jeszcze posprzątać.-
Powiedziałem zbierając naczynia ze stołu.
-Mikołaj.-
Usłyszałem ciche stęknięcia Oli. Przeprosiłem gości i poszedłem
do niej.
-Co
się stało?- Zapytałem stając naprzeciwko niej.
-Przeproś
za mnie gości ale nie posiedzę z wami.
-Zaprowadzić
cię do sypialni?
-Jak
byś mógł.- Odparła a ja delikatnie wziąłem ją na ręce i
zaniosłem do sypialni. Położyłem na łóżku i przykryłem.
Wróciłem do gości.
-Przepraszam
ale Ola do nas nie dołączy.- Powiedziałem wchodząc do jadalni.
-Nic
nie szkodzi, nie chcieliśmy przeszkadzać.- Powiedziała kobieta.
-Nie
przeszkadzają państwo.- Odpowiedziałem.
-Jacy
Państwo, jestem Hubert a to moja żona Julia.- Mężczyzna podał mi
dłoń. Uścisnąłem ją i uśmiechnąłem się.
-Mikołaj.-
Dodałem po chwili.- Napijecie się czegoś?- Zaproponowałem.
-Może
kawę.- Powiedział Hubert.
-No
to są jakieś żarty, która to już kawa dziś.- Powiedziała
Julia.
-To
ja zrobię nam herbatę.- Powiedziałem uśmiechając się pod nosem.
Udałem się do kuchni i wstawiłem wodę. Całkiem fajne to
małżeństwo. Po kilku minutach herbata była gotowa. W międzyczasie
wyjąłem z szafki resztę ciastek. Wróciłem do jadalni.
-Od
dawna tu mieszkacie?- Zacząłem rozmowę.
-Jakieś
sześć lat będzie.- Powiedział Hubert.
-Jakieś?
Chyba się przesłyszałam.- Powiedziała Julia.- Mieszkamy tu od
ślubu a za dwa tygodnie mamy 10 rocznicę.- Odrzekła a Huber zrobił
zdziwioną minę.
-A
wy od kiedy tu mieszkacie?- Zapytał mężczyzna.
-Od
miesiąca i kilku dni.
-I
dopiero teraz to odkryliśmy.- Odrzekła Julia.- A czym się
zajmujesz?- Po chwili zapytała.
-Ja
i Ola pracujemy w policji w prewencji. A wy?
-No
ja uczę fizyki a Hubert biologii w czwartym technikum.
-O
nasze dzieciaki tam chodzą do szkoły.- Powiedziałem.
-Macie
dzieci i to takie duże?- Zapytała zdziwiona Julia.
-Długa
historia a wy macie dzieci?
-Tak
Staś i Michał mają po 6 lat.- Powiedziała.
-O
to też spore szkraby.- Uśmiechnąłem się.
-A
ile macie dzieci?- Zapytał Hubert.
-Trójkę,
Dominika i Marek mają po 16 lat a Ania ma 14.
-No
proszę. Szczęśliwa trójeczka.- Hubert się do mnie uśmiechnął.
-A
szczęśliwa szczęśliwa.- Odrzekłem.
-A
może byście wpadli kiedyś do nas z dzieciakami.- Zaproponowała
Julia.
-Z
miłą chęcią, ale jak Olka lepiej się poczuje.- Odparłem
przyjmując zaproszenie.
-A
właśnie pro po Oli, mogę o coś zapytać?- Powiedziała Julia.
-No
pewnie ale nie wiem czy na to pytanie odpowiem.
-Bo,
Ola jest młoda bardzo.
-Tak
ma 28 lat, a co?
-No
to jakim cudem macie dzieciaki w takim wieku?
-A
no tak. Dominika i Ania są moimi córkami z pierwszego małżeństwa.
-A
chłopak?
-Marek
jest, jakby to powiedzieć adoptowany przez Olę, po tym jak jego
opiekun popełnił samobójstwo.
-Ola
go znała?
-Kogo?-
Zapytałem zdziwiony.
-No
tego opiekuna, inaczej by chyba się chłopakiem nie zajęła.
-Tak
to był jej narzeczony.- Powiedziałem, tak jakoś wyszło że
rozmawialiśmy sobie jakbyśmy się znali dobrych parę lat. Czas
mijał bardzo szybko. Zanim się spostrzegliśmy było już ciemno a
na zegarze wybiła 23.
-Dobra
my się zbieramy. Późno już a jutro do pracy.- Powiedziała Julia
wstając od stołu. Akurat w jadalni pojawiła się Ola.
-O.
dobry wieczór.- Powiedziała przestraszonym głosem.
-Witaj
i żegnaj.- Powiedziała Julia uśmiechając się, Ola odwzajemniła
ten uśmiech.
-Jak
się czujesz?- Zapytałem podchodząc do niej.
-Znacznie
lepiej.- Powiedziała, choć po jej oczach widziałem że wcale tak
nie jest.
-No
to do następnego, mam nadzieję że do nas wpadniecie.- Powiedział
Hubert.
-Z
pewnością.- Odparłem i odprowadziłem gości do drzwi. Gdy
wróciłem Ola siedziała w kuchni, na szafce obok lodówki i wcinała
kabanosy.
-Chcesz
jednego?- Zapytała podając mi paczkę.
-Dzięki.-
Odparłem i usiadłem obok niej, jedząc kabanosa.
-Ale
dobre.- Cały czas powtarzała.- Nienawidzę szpitalnego jedzenia.
Mamy coś słodkiego?
-Lody
są w zamrażarce.- Powiedziałem a Olka wyjęła jedne z nich.
Wróciła do poprzedniej pozycji i zajadała kabanosy z lodami.
-Ammm,
jakie to dobre.- Powiedziała a ja zacząłem się jej dziwić.
-Kochanie
ty się dobrze czujesz?
-Tak,
znaczy się jestem troszkę głodna ale jest dobrze a co?
-Nie
nic.
-No
mów.
-Nic
naprawdę tak tylko zapytałem.
-To
dlaczego się na mnie patrzysz jak na wariatkę?
-Bo
jesz kabanosy z lodami.
-No
i co w tym dziwnego?- Zapytała ze zdziwieniem.
-Nie
mdli cię po tym?
-Nie
dlaczego?
-Bo
to nie najlepsze połączenie.
-Mikołaj
nie przesadzaj. Duża jestem wiem co robię.-Powiedziała i
pocałowała mnie w policzek. Zjedliśmy sobie i Ola poszła przed tv
a ja postanowiłem pozmywać naczynia. Na całe szczęście mamy
zmywarkę. Po chwili siedziałem już obok niej i razem oglądaliśmy
telewizję. Około pierwszej postanowiliśmy się położyć spać.
Na całe szczęście Renata dała mi na powrót Oli tydzień wolnego,
żebym mógł się nią zająć. Sam nie wiem kiedy zasnęliśmy.
Oto kolejne opowiadanie. Zauważyłam że nie możecie się go doczekać. Przepraszam was za tę ciszę ale miałam kilka spraw do załatwienia i nie dałam rady nic napisać. Liczę na wasze komentarze. Pozdrawiam Domcia
Bardzo Fajne opowiadanie a kiedy kolejne?
OdpowiedzUsuńZauważyłam że jesteś strasznie niecierpliwy :D jak napiszę to będzie nie martw się :D myślę że pojawi się za dwa dni góra trzy. Spokojnie więcej cierpliwości :D Pozdrawiam Domcia
UsuńSuper opowiadanie. Pozdrawiam Xenia
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie
OdpowiedzUsuń