Od
powrotu Oli minęły już dwa miesiące. Na całe szczęście szybko
doszła do siebie , a lekarz wyraził zgodę na jej powrót do pracy.
Wstaliśmy około 7 i zaczęliśmy się szykować do pracy. Młodzież
do szkoły. Przygotowałem dla wszystkich naleśniki i zaparzyłem
kawę oraz herbatę.
-Zapraszam
do stołu.- Krzyknąłem stojąc przy schodach. Wszyscy zeszli na
dół.
-Hej
tatuś.- Powiedziała Dominika i dała mi buziaka w policzek.
-Siemanko
wujek.- Odrzekł Marek i przybił ze mną żółwika.
-Elo
ziomeczki.- Odrzekła Ania siadając do stołu. Byłem lekko
zdziwiony słownictwem jakiego używała moja najmłodsza córka, no
ale przecież to nastolatka.
-Hej
kochanie.- Powiedziała Ola i pocałowała mnie na powitanie.
-Dzień
dobry.- Odparłem.
-U
a co to za okazja?- Zapytała Ola widząc talerz z naleśnikami.
-A
takie wspólne śniadanie.- Odparłem.
-Młodzież
na którą do szkoły?- Po chwili zapytała Ola a ja zająłem się
jedzeniem.
-Ja
i Marek na 10.- Odrzekła Dominika.
-A
ja mam na 9.30.- Dodała Ania.
-No
dobrze, to pójdziecie na autobus tata da wam kasę na bilety.-
Powiedziała Ola a ja na nią spojrzałem pytającym wzrokiem.- Nie
patrz tak na mnie, przecież nie pójdą na pieszo, to kilka
kilometrów.- Powiedziała.
-A
właśnie tato, bo ja Marek i nasi znajomi, idziemy dziś na pizzę.
-Ile?-
Zapytałem wiedząc doskonale o co chce zapytać Dominika.
-Stówkę.-
Powiedziała niepewnie.
-Pięćdziesiąt.-
Zaczęliśmy negocjacje.
-Ale
nas jest dwoje.
-A
ja jeden i utrzymuję całą rodzinę.
-Tato
no weź. 90 chociaż.
-Bo
zejdę do 40 i nie dam na bilety.
-Kochanie.-
Wtrąciła się Ola.
-Tak?-
Zapytałem spoglądając na nią.
-Od
kiedy sam jesteś żywicielem tej rodziny?
-Od
zawsze.
-Doprawdy.-
Powiedziała Ola.- Marek skocz do salonu tam jest moja torebka.
Przynieś mi ją.- Powiedziała Ola robiąc zło wrogą minę. Marek
po chwili wrócił.
-Proszę
ciociu.-Powiedział, dając jej torebkę.
-Dziękuję.-
Macie tu na pizzę i bilety.- Powiedziała Ola dając młodzieży
pieniądze.
-Olka
co ty robisz?
-Żywię
rodzinę.- Powiedziała a dzieciaki zaczęły się śmiać.
-Dzięki
ciocia.- Powiedział Marek.
-No
to my się zbieramy nie.- Powiedziała Ola wstając od stołu.
-Jedziemy.-
Powiedziałem i również wstałem od stołu.
-Tylko
mi tu grzecznie.- Powiedziała Ola.
-Oczywiście.-
Dzieciaki odpowiedziały zgodnie i zasalutowały. Zaczęliśmy się
śmiać.
-No
dobra, klucze macie, jak wrócicie to w lodówce macie obiad.
Odgrzejcie go sobie.- Powiedziała stanowczo.
-Dobrze.-
Odparł Marek.
-Dominika
pilnuj ich.- Dodała na pożegnanie i wyszliśmy z domu. Oboje
udaliśmy się do mojego auta. Bardzo cieszyłem się na powrót Oli
do pracy, choć nie byłem pewien czy to czasem nie za wcześnie.
Ola
Właśnie
pojechaliśmy z Mikołajem do pracy. Strasznie cieszyłam się na
myśl o pracy bo w domu nie mogłam już usiedzieć. Po kilku
minutach byliśmy już na miejscu.
-Miłego
dnia kotku.- Powiedziałam i pocałowałam Mikołaja, gdy ten
zaparkował.
-Wzajemnie.-
Odparł i oboje poszliśmy do firmy. Rozeszliśmy się do swoich
biur. Weszłam do środka i czułam niesamowitą radość z tej
chwili.
-Ola,
a co ty tu robisz?- Zapytał zdziwiony Zapała.
-Niespodzianka.
Myślałeś że się mnie pozbyłeś.- Zaśmiałam się. Krzysiek
przytulił mnie na powitanie.
-Wracasz?-
Zapytał, pokiwałam głową że tak a na jego twarzy pojawił się
uśmiech.
-Dobra
ja spadam się w mundur przebrać.- Powiedziałam chowając rzeczy do
szafki.
-Zrobić
ci kawy?- Zapytał Zapała a ja pokiwałam głową że tak i poszłam
się przebrać w mundur. Po kilku minutach wracałam już gotowa do
służby. Przechodziłam akurat koło dyżurki, gdy usłyszałam
znajome głosy.
-Kiedy
im powiemy?- Zapytała Dominika.
-Myślę
że powinniśmy zaprosić ich na grilla i wtedy się im powie.-
Odparł Jacek.
-Co
chcecie ogłosić?- Zapytałam wchodząc do dyżurki.
-Olka.-
Ucieszyła się Dominika na mój widok. Przytuliłyśmy się na
powitanie.
-No
to co chcecie ogłosić?- Starałam się ich podpytać.
-Dobra
ale nikomu nie mów.- Powiedziała Dominika podchodząc do Jacka.
-Obiecuję.-
Powiedziałam.
-Zaręczyliśmy
się.- Powiedziała a mi opadła szczęka z wrażenia. Dominika
pokazała pierścionek.
-Moje
gratulacje.- Powiedziałam i przytuliłam się do obydwu. Po chwili
rozmowy i opowiadań o tym jak Jacek oświadczył się Dominice,
wróciłam do biura.
-Już
jestem.- Powiedziałam uśmiechając się do Krzyśka.
-No
w końcu, już chciałem twoje zaginięcie na policji zgłaszać.-
Powiedział a ja zaczęłam się śmiać.
-Dzięki
za kawę.- Powiedziałam siadając przy biurku. Wzięłam kubek do
ręki i napiłam się.
-Co
ty taka zadowolona?- Zapytał po chwili.
-A
nic ciekawego, tak po prostu.
-Mów.
-Nie.
-Mów
bo się szefowej poskarżę.
-Szantażujesz
mnie?
-Nie
ostrzegam.
-I
tak ci nic nie powiem.
-Nie
to nie. Obrażam się.- Powiedział robiąc obrażoną minę.
-Nie
fohaj się tylko chodź na odprawę. Bo wtedy skargi na mnie ci nie
pomogą.- Powiedziałam i oboje udaliśmy się do pokoju odpraw. Na
miejscu byli już wszyscy policjanci i bardzo miło mnie przywitali.
Po chwili przyszła szefowa i zaczęła odprawę. Jak zawsze
organizacyjne sprawy, podział rewirów, podział patroli i takie
tam. Zawsze chce mi się spać na odprawie. Zawsze mówi to samo, mój
tato też mówił zawsze to samo. Po 30 minutach udawania że wcale
nie zasypiam udałam się z Krzyśkiem do radiowozu. W ciszy
wyruszyliśmy na patrol, ale nie trwała ona zbyt długo.
-No
mów z czego się tak cieszyłaś?
-Nie.
-No
mów nikomu nic nie powiem.
-Obiecujesz?
-Tak
obiecuję.
-Jacek
zaprosił cię na grilla?
-No
zaprosił a co to ma do rzeczy?
-To
że oświadczył się Dominice i chcę to oficjalnie ogłosić na
grillu.
-No
proszę. Ciekawe.- Odparł.
-Swoją
drogą też byś się mógł w końcu oświadczyć Emilce, ile mam
czekać na ślub?
-Super
a może ty i Mikołaj wcześniej co?
-No
wiesz. Mikołaj już raz mi się oświadczył.
-Jak
to?
-No
tak wyszło.
-I
co przyjęłaś go?- Zapytał a ja zaczęłam się śmiać.
-Nie.-
Powiedziałam z uśmiechem na ustach a Krzysiek zaczął podzielać
mój dobry humor.
-Dlaczego?
-Nie
pytaj.
-No
opowiadaj jak to było.
-No
jak było, no normalnie a jak miało być?
-No
coś oryginalnego wymyślił.
-Tak
bardzo oryginalne.
-Czemu
wcześniej nie powiedziałaś?
-Bo
tak wyszło.
-No
dobra mów co zrobił i czemu go nie przyjęłaś?
-Pamiętasz
dzień w którym do mnie z Emilką przyjechałeś i powiedziałeś że
tata nie żyje?
-No
pamiętam.
-No
i był wtedy u mnie Mikołaj.
-Tak
był, byłem zdziwiony że jest u ciebie tak wcześnie i to w samej
piżamie.
-No
to Mikołaj wtedy u mnie nocował.
-Ale
to wy już wtedy....
-Nie
no co ty. Byliśmy umówieni na piwo ale wpadł wcześniej i
napiliśmy się wina. Znaczy się ja się napiłam a on się upił.
-No
to ładnie mów co było dalej.
-W
pewnym momencie ukląkł przede mną, nie pytaj w jaki sposób.
-No
pytam chcę znać szczegóły.
-No
przewrócił się na kolana i ja podeszłam żeby mu pomóc wstać.
On złapał mnie za rękę zdjął swoją obrączkę i założył mi
ją na palca.
-Co
dalej, aż mnie ciekawi.
-Powiedział
że jestem wspaniała bo może się ze mną napić i zapytał czy
zostanę jego żoną. No t ja na to że nie mogę bo on ma już żonę.
-I
jak zareagował?
-Rozebrał
się na same bokserki powiedział że mnie kocha i wyszedł z mojego
mieszkania.
-Gdzie
on poszedł?
-Pod
moje okno i zaczął krzyczeć że mnie kocha, potem śpiewał jakieś
serenady.
-O
kurde i jak to się skończyło?
-Była
druga w nocy. Sąsiadka zadzwoniła na policję. Na całe szczęście
przyjechał Mieszko. Przyprowadził Mikołaja do mnie do mieszkania.
-No
to szczęśliwe zakończenie.
-Nie
do końca.
-Jak
to?
-No
tak to, musiałam go położyć spać a to nie było łatwe.
-Oj
nie przesadzaj.
-Nie
przesadzam.
-No
wcale, ale wiesz pierwsze koty za płoty.
-Zabawne
wiesz.
-Bardzo,
ja też się już oświadczałem.
-No
tak, i jak było?
-Stres
okropny, ręce mi się strasznie trzęsły.
-A
jak się oświadczyłeś?
-Lepiej.
-Czyli?
-No
to były wakacje, akurat mieliśmy urlop nad morzem.
-O
jak słodko.
-No,
zaprosiłem Dorotę do restauracji, potem poszliśmy do kina.
-Podejrzewała
coś?
-Oprócz
tego że jest w ciąży to nie.
-A
ty wiedziałeś?
-Jak
się jej oświadczałem? Tak wiedziałem.
-Skąd?
-Znalazłem
pozytywny test w łazience.
-Aha.
No i opowiadaj.
-No
więc później poszliśmy na spacer po plaży. Morze, piach, zachód
słońca i nas dwoje. Spacerowaliśmy kilka minut. Potem zaczęliśmy
się wygłupiać.
-I
co udałeś że się przewróciłeś i ukląkłeś?
-Nie
do końca, naprawdę wywinąłem orła.
-I
co dalej?
-Podnosząc
się skręciłem kostkę. Wylądowaliśmy w szpitalu. Wtedy na
poczekalni, jak już miałem wypis i zwolnienie w dłoni. Zatrzymałem
się, ukląkłem udając że wiąże buta i poprosiłem Dorotę o
rękę.
-O
jak słodko.
-No
słodkie to było jak musiałem dać Dorocie pierścionek jak mi
prześwietlenie robili.
-A
czyli domyśliła się że miałeś się oświadczyć.
-Tak
ale takiego obrotu sprawy się nie spodziewała.
-Rozumiem
że się zgodziła.
-Tak
ale dopiero po dwóch godzinach jak mnie do niej na salę wpuścili.
-Co
jej się stało?
-Zemdlała
z wrażenia.
-O
kurde.- Rozmawiałam z Krzyśkiem o zaręczynach a w głębi serca
marzyłam o tym aby Mikołaj mi się oświadczył. Wiedziałam że
Zapała oświadczy się Emilce inaczej by nie pytał czy mam jakieś
wyobrażenia na ten temat a tym bardziej by nie pytał o to czy wiem
może co Emilka o tym sądzi. Na bazę zjechaliśmy około 17. Czułam
zmęczenie, ale nie chciałam aby ktoś po mnie to poznał.
-Dobra
ja spadam do domu. Widzimy się jutro.- Powiedział Krzysiek.
-No
cześć cześć.- Odparłam uśmiechając się do niego gdy wychodził
z biura. Po chwili również opuściłam biuro. Przebrałam się w
cywilne rzeczy i wracając do biura po torebkę zaszłam na chwilkę
do Jacka.
-Cześć.-
Powiedziałam wchodząc do dyżurki.
-O
cóż cię do mnie sprowadza po pracy?
-Piątka
już zjechała na firmę?
-Tak
właśnie zgłosili powrót, w sumie to za jakieś pięć minut będą.
-Super.-
Powiedziałam i chciałam opuścić biuro.
-Olka
poczekaj.- Powiedział Jacek a ja się wróciłam. Wstał od biurka i
zamknął drzwi.
-Coś
się stało?- Zapytałam.
-Chciałem
pogadać. Jak przyjaciel z przyjaciółką.- Powiedział a ja
zastygłam.
-A
o czym?- Zapytałam po chwili, przerywając ciszę jaka nastała w
dyżurce.
-Usiądź.-
Powiedział wskazując na krzesło obok biurka. On sam też usiadł.
-No
mów co jest grane.
-Taka
sprawa, bo wiesz ciężko mi o tym mówić...
-Jacek
nie denerwuj mnie.
-Bo
jak my byliśmy razem.- Zaczął a ja już miałam chęć wyjść z
dyżurki. Fakt faktem byliśmy ze sobą kilka miesięcy, ja z nim
zerwałam, ale nie chciałam wracać do tego tematu.- Chodzi mi
konkretnie o ten czas jak zerwaliśmy.
-Jacek
jeśli myślisz że a czuję do ciebie jakąś urazę albo mam ci coś
za złe to się mylisz, nie jestem zła z tego powodu.
-No
tak wiem, chodziło mi bardziej o to że podejrzewałem cię że
jesteś w ciąży, ale dobrze wiedzieć że nic do mnie nie masz.
-No
tak pamiętam i co to ma do rzeczy?
-Bo
wydaje mi się że Dominika jest w ciąży.
-No
to z nią pogadaj.
-To
nie takie proste.
-Dlaczego?
-Ona
unika tego tematu, nie mówi o dzieciach, a jak ktoś o nich wspomni
to zaraz się denerwuje a potem wpada w histerię i kilka dni ma
ciche dni.
-A,
i pewnie chcesz wiedzieć czy nie wiem dlaczego tak jest?
-Nie
do końca chciałem się dowiedzieć czy może ci czegoś nie mówiła
ostatnio.- Powiedział Jacek a do dyżurki akurat weszła Dominika.
-A
co wy tu za zamkniętymi drzwiami, knujecie coś.- Zaśmiała się i
zamknęła drzwi.
-Cześć
kochanie.- Powiedział Jacek i pocałował ją. Spojrzałam na niego
starając się aby zrozumiał że ma się jej zapytać o temat naszej
rozmowy.
-Siemanko
Ola.- Powiedziała uśmiechając się.
-Cześć
cześć.- Odpowiedziałam i spojrzałam na Jacka.
-Nie
przeszkadzam wam?- Zapytała Dominika lekko speszonym głosem.
-Nie
nie w sumie dobrze że jesteś.- Odparłam i ponownie spojrzałam na
Jacka nalegającym wzrokiem.
-Co
się dzieje?- Zapytała widząc moją minę.
-Bo
musimy pomówić.- Zaczął Jacek.
-Co
się stało?- Dominika bardzo się przestraszyła.
-Bo
czy ty....no ostatni tak jakby...ty może...- Jacek cały czas się
jąkał.- Czy ty ostatnio nie za dużo jesz?- Zapytał a ja się
ledwo powstrzymywałam od śmiechu. Nie spodziewałam się czegoś
takiego.
-Jem
tyle co zawsze.- Powiedziała zbulwersowana.
-No
bo ostatnio jakby przytyłaś troszkę.
-I
co z tego?- Zapytała wściekła już Dominika.
-N
czy ty czasem nie....no...może ty....- Aspirant ponownie zaczął
się jąkać.
-Jacek
wyduś to z siebie.- Wrzasnęła Dominika.
-Jesteś
w ciąży?- Zapytał po chwili. Dominika na momencie zbledła na
twarzy i zrobiła się smutna. Wiedziałam że teraz muszę opuścić
dyżurkę, musieli poważnie porozmawiać. Podniosłam się z krzesła
i ruszyłam w stronę drzwi.
-Zostań,
będzie mi łatwiej.- Powiedziała Dominika i złapała mnie za
nadgarstek. Zatrzymałam się obok niej.
-Dasz
radę.- Powiedziałam widząc łzy w jej oczach.
-Nie
dam.- Powiedziała i z płaczem wybiegła z dyżurki. Wybiegłam za
nią. Dominika akurat zderzyła się z Mikołajem.
Mikołaj
Wróciłem
właśnie z Karoliną na bazę. Postanowiłem pójść do Jacka i
sprawdzić czy Ola jest już na firmie. Idąc korytarzem zobaczyłem
że Dominika wybiega z dyżurki z płaczę, za nią wybiegła Ola i
Jacek. Stanąłem osłupiały.
-Dominika
poczekaj.- Krzyknęła Ola i widząc mnie stanęła jak słup soli.
Dominika wpadła na mnie.
-Co
się stało?- Zapytałem łapiąc ją za ramiona. Nie odpowiedziała
tylko spojrzała na mnie zapłakanymi i smutnymi oczami. Ola z
Jackiem podbiegli do nas.
-Mikołaj.-
Wyjąkała Ola.
-Możecie
mi wyjaśnić co tu się dzieje?- Powiedziałem ciut podnosząc głos.
-Kochanie
to nie tak.- Powiedziała Ola.
-Co
nie tak?- Zapytałem będąc w szoku. Ta sytuacja wyglądała dla
mnie jedno znacznie.
-To
tylko tak wygląda Mikołaj.- Wtrącił się Jacek.
-Nie
chcę słuchać waszych tłumaczeń.- Powiedziałem i odszedłem.
-Mikołaj
poczekaj.- Powiedziała Ola, szedłem dalej, nie miałem ochoty na
rozmowę.
A
mówią że faceci nie płaczą, ja w tym momencie miałem łzy w
oczach. Chciałem się rozpłakać. Wszedłem do biura, nie dałem
rady tam siedzieć. Poszedłem się przebrać. W szatni spotkałem
Dominikę. Siedziała skulona w koncie i płakała. Podszedłem do
niej i usiadłem obok.
-Spokojnie,
wszystko się ułoży, to nie koniec świata.- Powiedziałem podając
jej chusteczkę.
-To
jest koniec.- Powiedziała.
-Dominika
znajdziesz kogoś innego.
-O
czym ty mówisz. Czy ty siebie słyszysz?- Krzyknęła na mnie.
-No
nie oszukujmy się życie się na tym nie kończy.
-Ty
chyba sobie nie zdajesz sprawy z powagi sytuacji.
-Zdaję
sobie i to świetnie. Musisz przyjąć to na klatę.
-Na
klatę, Mikołaj ogarnij się.- Krzyknęła i opuściła szatnię.
Przebrałem się i wróciłem do biura. Wypełniłem raporty i
zaniosłem je do Jacka. Bez słowa położyłem papiery na jego
biurku.
-Stary
ty chyba...- Zaczął Jacek.
-Możesz
się odwalić.- Powiedziałem zdenerwowany.
-Mikołaj
mnie i Olę nic nie łączy.
-Jasne,
co innego widziałem.
-Stary
no Ola i Ja nic do siebie nie czujemy. Rozstaliśmy się dobry rok
temu.
-Widocznie
stara miłość nie rdzewieje.- Powiedziałem.
-Żebyś
wiedział, dlatego rok temu rozstałem się z Olką.
-Nie
interesuje mnie to.- Powiedziałem i wyszedłem z jego biura
trzaskając drzwiami.
Ola
Siedziałam
w parku na ławce i płakałam. Nie mogłam uwierzyć w to co się
właśnie wydarzyło. Po chwili jednak się otrząsnęłam. Przecież
tak naprawdę nic się nie wydarzyło. Podniosłam się z ławki i
ruszyłam w stronę domu. Mikołaja jeszcze nie było. Udałam się
więc do kuchni i zrobiłam sobie kolację. Zjadłam ją w
samotności. Nie wiedzieć dlaczego dzieciaki jeszcze nie wróciły
do domu. Zadzwoniłam więc do Dominiki. Od razu odebrała.
-Cześć
Ola, coś się stało?- Zapytała zdziwiona.
-Gdzie
jesteście?
-A
poszliśmy do Jurków, zaprosili nas na urodziny chłopaków.
-Czemu
nic nie powiedzieliście?
-Bo
dziś nas zaprosiła, jak byliśmy w szkole.
-No
dobrze, a o której będziecie?
-Ymmm
sprawa wygląda tak że to taki mały piknik jest i zostaniemy na
noc.
-A
o dobrze, tylko dzwoń jak coś.
-Dobrze
dzięki pa.- Nastolatka się rozłączyła. Dopiero teraz
spostrzegłam że jest już po 19 a Mikołaja wciąż nie było.
Próbowałam się do niego dodzwonić. Niestety odrzucał moje
połączenia, potem wyłączył telefon.
Mikołaj
Po
tym co się stało nie chciałem wracać do domu. Długo jeździłem
po mieście bez celu. Podjechałem pod blok Krzyśka. Musiałem z
kimś pogadać. Udałem się na trzecie piętro i zadzwoniłem
dzwonkiem.
-Mikołaj,
a co ty tu robisz?- Zapytała zdziwiona Emilka.
-Jest
Krzysiek?
-Jest,
a coś się stało?
-Chciałem
pogadać.
-Wejdź
proszę, Krzysiek jest w kuchni.- Powiedziała a ja do niego
poszedłem. Usiadłem przy stole naprzeciwko niego.
-Co
się dzieje?- Zapytał zdziwiony.
-Życie
mi się wali?
-Cholera
Oli znowu coś się stało?
-Tak.
-Co,
nic jej nie jest? Ja się czuje? Wszystko z nią dobrze? Miała
wypadek? Ktoś to zrobił celowo?- Krzysiek zadawał chaotycznie
pytania.
-Tak
stało się i nie był to wypadek.
-To
co jest grane?
-Ola
mnie zdradziła.- Powiedziałem a Krzysiek siedział odębiały.
-Jak
to zdradziła, Ola, niemożliwe?
-Możliwe,
przyłapałem ją jak się z Jackiem w dyżurce całowała.
-Z
Jackiem?
-Tak,
a ty co się tak dziwisz?
-Bo,
Jacek wczoraj się oświadczył Dominice, to trochę dziwne.
-Co
zrobił? Zabije go.- Powiedziałem podnosząc się od stołu. Jednak
Emilka zastawiła mi wyjście.
-Nie
pójdziesz nigdzie. Siadaj.- Powiedziała stanowczym głosem.
Posłuchałem jej.
-Nie
wierzę w to że Ola mogła cię zdradzić, to wręcz absurd.
-No
to uwierz bo to zrobiła.
-Nigdy,
nie po tym co przeszłą do tej pory.
-Emilka
o czym ty mówisz?
-O
tym że musisz z Olą porozmawiać. Może to był zwykły przypadek
że się pocałowali, dla Oli na pewno to nic nie znaczyło.
-A
skąd to wiesz?
-A
ty to wiesz?
-Nie.
-No
właśnie więc, musisz z nią pogadać. Jak to w ogóle wyglądało?
-Ale
co?
-No
pocałunek Oli z Jackiem.
-Nie
wiem.
-Jak
to nie wiesz?- Krzysiek na mnie krzyknął.
-No
nie widziałem.
-Czekaj
bo się gubię, mówisz że ją na tym złapałeś ale tego nie
widziałeś?
-No
nie, z dyżurki wybiegła zapłakana Dominika, za nim Ola z Jackiem.
Podbiegli do mnie i zaczęli tłumaczyć że to nie tak jak wygląda
i takie tam.
-A
wyjaśnili co tam się stało?
-Nie
bo nie chciałem ich słuchać.
-Jezu
Mikołaj.- Powiedziała Emilka.
-Co?
-Seri,
ręce opadają. Mogłeś posłuchać, może Dominika pokłóciła się
z Jackiem a Ola była tego świadkiem i po prostu na to wszystko ty
przyszedłeś.
-To
ciekawe czemu Dominika płakała?
-Nie
wiem, a rozmawiałeś o tym z Dominiką, albo z Olą czy Jackiem?
-Nie.
To co ty tu robisz, w tej chwili marsz do samochodu, kupujesz kwiaty
i jedziesz do Oli.
-Kwiaty,
bo mnie zdradziła?
-A
może cie nie zdradziła, a teraz siedzi sama w domu i płacze gdzieś
w kącie bo ty nie wróciłeś.- Wrzasnęła Emilka. Pogadaliśmy
jeszcze chwilkę i pojechałem do domu. Na zegarku była już 21.30,
kwiaciarnie były pozamykane. Wysiadając z auta, spostrzegłem że
nie mam kluczy do domu. Jedną parę ma Ola drugą Dominika mieliśmy
dziś jechać dorobić jeszcze trzy. Podszedłem do drzwi i
zadzwoniłem dzwonkiem. Po kilku minutach na korytarzu zapaliło się
światło. Wiedziałem że zaraz ktoś mi otworzy. Miałem nadzieje
ze to będzie Ola i tak się stało. Delikatnie otworzyła drzwi i
stanęła w nich.
-Co
chcesz?- Zapytała smutnym a za razem zdenerwowanym głosem. Jej oczy
były całe czerwone. Wyglądała jakby przed chwilą płakała.
-Musimy
porozmawiać.
-Słucham.-
Powiedziała.
-Możemy
nie tutaj, nie chcę żeby dzieciaki słyszały naszą rozmowę.
-Nie
ma ich.
-Jak
to?
-Są
u sąsiadów, będą tam nocować.
-Mogę
wejść?
-Jasne
to twój dom.- Powiedziała Ola wpuszczając mnie do domu.
Super opowiadanie. Kiedy kolejne? Pozdrawiam Xenia
OdpowiedzUsuńKiedy kolejne opowiadanie?
OdpowiedzUsuńBomba czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuń