sobota, 7 stycznia 2017

2.26

Od powrotu Oli minęły już dwa miesiące. Na całe szczęście szybko doszła do siebie , a lekarz wyraził zgodę na jej powrót do pracy. Wstaliśmy około 7 i zaczęliśmy się szykować do pracy. Młodzież do szkoły. Przygotowałem dla wszystkich naleśniki i zaparzyłem kawę oraz herbatę.
-Zapraszam do stołu.- Krzyknąłem stojąc przy schodach. Wszyscy zeszli na dół.
-Hej tatuś.- Powiedziała Dominika i dała mi buziaka w policzek.
-Siemanko wujek.- Odrzekł Marek i przybił ze mną żółwika.
-Elo ziomeczki.- Odrzekła Ania siadając do stołu. Byłem lekko zdziwiony słownictwem jakiego używała moja najmłodsza córka, no ale przecież to nastolatka.
-Hej kochanie.- Powiedziała Ola i pocałowała mnie na powitanie.
-Dzień dobry.- Odparłem.
-U a co to za okazja?- Zapytała Ola widząc talerz z naleśnikami.
-A takie wspólne śniadanie.- Odparłem.
-Młodzież na którą do szkoły?- Po chwili zapytała Ola a ja zająłem się jedzeniem.
-Ja i Marek na 10.- Odrzekła Dominika.
-A ja mam na 9.30.- Dodała Ania.
-No dobrze, to pójdziecie na autobus tata da wam kasę na bilety.- Powiedziała Ola a ja na nią spojrzałem pytającym wzrokiem.- Nie patrz tak na mnie, przecież nie pójdą na pieszo, to kilka kilometrów.- Powiedziała.
-A właśnie tato, bo ja Marek i nasi znajomi, idziemy dziś na pizzę.
-Ile?- Zapytałem wiedząc doskonale o co chce zapytać Dominika.
-Stówkę.- Powiedziała niepewnie.
-Pięćdziesiąt.- Zaczęliśmy negocjacje.
-Ale nas jest dwoje.
-A ja jeden i utrzymuję całą rodzinę.
-Tato no weź. 90 chociaż.
-Bo zejdę do 40 i nie dam na bilety.
-Kochanie.- Wtrąciła się Ola.
-Tak?- Zapytałem spoglądając na nią.
-Od kiedy sam jesteś żywicielem tej rodziny?
-Od zawsze.
-Doprawdy.- Powiedziała Ola.- Marek skocz do salonu tam jest moja torebka. Przynieś mi ją.- Powiedziała Ola robiąc zło wrogą minę. Marek po chwili wrócił.
-Proszę ciociu.-Powiedział, dając jej torebkę.
-Dziękuję.- Macie tu na pizzę i bilety.- Powiedziała Ola dając młodzieży pieniądze.
-Olka co ty robisz?
-Żywię rodzinę.- Powiedziała a dzieciaki zaczęły się śmiać.
-Dzięki ciocia.- Powiedział Marek.
-No to my się zbieramy nie.- Powiedziała Ola wstając od stołu.
-Jedziemy.- Powiedziałem i również wstałem od stołu.
-Tylko mi tu grzecznie.- Powiedziała Ola.
-Oczywiście.- Dzieciaki odpowiedziały zgodnie i zasalutowały. Zaczęliśmy się śmiać.
-No dobra, klucze macie, jak wrócicie to w lodówce macie obiad. Odgrzejcie go sobie.- Powiedziała stanowczo.
-Dobrze.- Odparł Marek.
-Dominika pilnuj ich.- Dodała na pożegnanie i wyszliśmy z domu. Oboje udaliśmy się do mojego auta. Bardzo cieszyłem się na powrót Oli do pracy, choć nie byłem pewien czy to czasem nie za wcześnie.
Ola
Właśnie pojechaliśmy z Mikołajem do pracy. Strasznie cieszyłam się na myśl o pracy bo w domu nie mogłam już usiedzieć. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu.
-Miłego dnia kotku.- Powiedziałam i pocałowałam Mikołaja, gdy ten zaparkował.
-Wzajemnie.- Odparł i oboje poszliśmy do firmy. Rozeszliśmy się do swoich biur. Weszłam do środka i czułam niesamowitą radość z tej chwili.
-Ola, a co ty tu robisz?- Zapytał zdziwiony Zapała.
-Niespodzianka. Myślałeś że się mnie pozbyłeś.- Zaśmiałam się. Krzysiek przytulił mnie na powitanie.
-Wracasz?- Zapytał, pokiwałam głową że tak a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Dobra ja spadam się w mundur przebrać.- Powiedziałam chowając rzeczy do szafki.
-Zrobić ci kawy?- Zapytał Zapała a ja pokiwałam głową że tak i poszłam się przebrać w mundur. Po kilku minutach wracałam już gotowa do służby. Przechodziłam akurat koło dyżurki, gdy usłyszałam znajome głosy.
-Kiedy im powiemy?- Zapytała Dominika.
-Myślę że powinniśmy zaprosić ich na grilla i wtedy się im powie.- Odparł Jacek.
-Co chcecie ogłosić?- Zapytałam wchodząc do dyżurki.
-Olka.- Ucieszyła się Dominika na mój widok. Przytuliłyśmy się na powitanie.
-No to co chcecie ogłosić?- Starałam się ich podpytać.
-Dobra ale nikomu nie mów.- Powiedziała Dominika podchodząc do Jacka.
-Obiecuję.- Powiedziałam.
-Zaręczyliśmy się.- Powiedziała a mi opadła szczęka z wrażenia. Dominika pokazała pierścionek.
-Moje gratulacje.- Powiedziałam i przytuliłam się do obydwu. Po chwili rozmowy i opowiadań o tym jak Jacek oświadczył się Dominice, wróciłam do biura.
-Już jestem.- Powiedziałam uśmiechając się do Krzyśka.
-No w końcu, już chciałem twoje zaginięcie na policji zgłaszać.- Powiedział a ja zaczęłam się śmiać.
-Dzięki za kawę.- Powiedziałam siadając przy biurku. Wzięłam kubek do ręki i napiłam się.
-Co ty taka zadowolona?- Zapytał po chwili.
-A nic ciekawego, tak po prostu.
-Mów.
-Nie.
-Mów bo się szefowej poskarżę.
-Szantażujesz mnie?
-Nie ostrzegam.
-I tak ci nic nie powiem.
-Nie to nie. Obrażam się.- Powiedział robiąc obrażoną minę.
-Nie fohaj się tylko chodź na odprawę. Bo wtedy skargi na mnie ci nie pomogą.- Powiedziałam i oboje udaliśmy się do pokoju odpraw. Na miejscu byli już wszyscy policjanci i bardzo miło mnie przywitali. Po chwili przyszła szefowa i zaczęła odprawę. Jak zawsze organizacyjne sprawy, podział rewirów, podział patroli i takie tam. Zawsze chce mi się spać na odprawie. Zawsze mówi to samo, mój tato też mówił zawsze to samo. Po 30 minutach udawania że wcale nie zasypiam udałam się z Krzyśkiem do radiowozu. W ciszy wyruszyliśmy na patrol, ale nie trwała ona zbyt długo.
-No mów z czego się tak cieszyłaś?
-Nie.
-No mów nikomu nic nie powiem.
-Obiecujesz?
-Tak obiecuję.
-Jacek zaprosił cię na grilla?
-No zaprosił a co to ma do rzeczy?
-To że oświadczył się Dominice i chcę to oficjalnie ogłosić na grillu.
-No proszę. Ciekawe.- Odparł.
-Swoją drogą też byś się mógł w końcu oświadczyć Emilce, ile mam czekać na ślub?
-Super a może ty i Mikołaj wcześniej co?
-No wiesz. Mikołaj już raz mi się oświadczył.
-Jak to?
-No tak wyszło.
-I co przyjęłaś go?- Zapytał a ja zaczęłam się śmiać.
-Nie.- Powiedziałam z uśmiechem na ustach a Krzysiek zaczął podzielać mój dobry humor.
-Dlaczego?
-Nie pytaj.
-No opowiadaj jak to było.
-No jak było, no normalnie a jak miało być?
-No coś oryginalnego wymyślił.
-Tak bardzo oryginalne.
-Czemu wcześniej nie powiedziałaś?
-Bo tak wyszło.
-No dobra mów co zrobił i czemu go nie przyjęłaś?
-Pamiętasz dzień w którym do mnie z Emilką przyjechałeś i powiedziałeś że tata nie żyje?
-No pamiętam.
-No i był wtedy u mnie Mikołaj.
-Tak był, byłem zdziwiony że jest u ciebie tak wcześnie i to w samej piżamie.
-No to Mikołaj wtedy u mnie nocował.
-Ale to wy już wtedy....
-Nie no co ty. Byliśmy umówieni na piwo ale wpadł wcześniej i napiliśmy się wina. Znaczy się ja się napiłam a on się upił.
-No to ładnie mów co było dalej.
-W pewnym momencie ukląkł przede mną, nie pytaj w jaki sposób.
-No pytam chcę znać szczegóły.
-No przewrócił się na kolana i ja podeszłam żeby mu pomóc wstać. On złapał mnie za rękę zdjął swoją obrączkę i założył mi ją na palca.
-Co dalej, aż mnie ciekawi.
-Powiedział że jestem wspaniała bo może się ze mną napić i zapytał czy zostanę jego żoną. No t ja na to że nie mogę bo on ma już żonę.
-I jak zareagował?
-Rozebrał się na same bokserki powiedział że mnie kocha i wyszedł z mojego mieszkania.
-Gdzie on poszedł?
-Pod moje okno i zaczął krzyczeć że mnie kocha, potem śpiewał jakieś serenady.
-O kurde i jak to się skończyło?
-Była druga w nocy. Sąsiadka zadzwoniła na policję. Na całe szczęście przyjechał Mieszko. Przyprowadził Mikołaja do mnie do mieszkania.
-No to szczęśliwe zakończenie.
-Nie do końca.
-Jak to?
-No tak to, musiałam go położyć spać a to nie było łatwe.
-Oj nie przesadzaj.
-Nie przesadzam.
-No wcale, ale wiesz pierwsze koty za płoty.
-Zabawne wiesz.
-Bardzo, ja też się już oświadczałem.
-No tak, i jak było?
-Stres okropny, ręce mi się strasznie trzęsły.
-A jak się oświadczyłeś?
-Lepiej.
-Czyli?
-No to były wakacje, akurat mieliśmy urlop nad morzem.
-O jak słodko.
-No, zaprosiłem Dorotę do restauracji, potem poszliśmy do kina.
-Podejrzewała coś?
-Oprócz tego że jest w ciąży to nie.
-A ty wiedziałeś?
-Jak się jej oświadczałem? Tak wiedziałem.
-Skąd?
-Znalazłem pozytywny test w łazience.
-Aha. No i opowiadaj.
-No więc później poszliśmy na spacer po plaży. Morze, piach, zachód słońca i nas dwoje. Spacerowaliśmy kilka minut. Potem zaczęliśmy się wygłupiać.
-I co udałeś że się przewróciłeś i ukląkłeś?
-Nie do końca, naprawdę wywinąłem orła.
-I co dalej?
-Podnosząc się skręciłem kostkę. Wylądowaliśmy w szpitalu. Wtedy na poczekalni, jak już miałem wypis i zwolnienie w dłoni. Zatrzymałem się, ukląkłem udając że wiąże buta i poprosiłem Dorotę o rękę.
-O jak słodko.
-No słodkie to było jak musiałem dać Dorocie pierścionek jak mi prześwietlenie robili.
-A czyli domyśliła się że miałeś się oświadczyć.
-Tak ale takiego obrotu sprawy się nie spodziewała.
-Rozumiem że się zgodziła.
-Tak ale dopiero po dwóch godzinach jak mnie do niej na salę wpuścili.
-Co jej się stało?
-Zemdlała z wrażenia.
-O kurde.- Rozmawiałam z Krzyśkiem o zaręczynach a w głębi serca marzyłam o tym aby Mikołaj mi się oświadczył. Wiedziałam że Zapała oświadczy się Emilce inaczej by nie pytał czy mam jakieś wyobrażenia na ten temat a tym bardziej by nie pytał o to czy wiem może co Emilka o tym sądzi. Na bazę zjechaliśmy około 17. Czułam zmęczenie, ale nie chciałam aby ktoś po mnie to poznał.
-Dobra ja spadam do domu. Widzimy się jutro.- Powiedział Krzysiek.
-No cześć cześć.- Odparłam uśmiechając się do niego gdy wychodził z biura. Po chwili również opuściłam biuro. Przebrałam się w cywilne rzeczy i wracając do biura po torebkę zaszłam na chwilkę do Jacka.
-Cześć.- Powiedziałam wchodząc do dyżurki.
-O cóż cię do mnie sprowadza po pracy?
-Piątka już zjechała na firmę?
-Tak właśnie zgłosili powrót, w sumie to za jakieś pięć minut będą.
-Super.- Powiedziałam i chciałam opuścić biuro.
-Olka poczekaj.- Powiedział Jacek a ja się wróciłam. Wstał od biurka i zamknął drzwi.
-Coś się stało?- Zapytałam.
-Chciałem pogadać. Jak przyjaciel z przyjaciółką.- Powiedział a ja zastygłam.
-A o czym?- Zapytałam po chwili, przerywając ciszę jaka nastała w dyżurce.
-Usiądź.- Powiedział wskazując na krzesło obok biurka. On sam też usiadł.
-No mów co jest grane.
-Taka sprawa, bo wiesz ciężko mi o tym mówić...
-Jacek nie denerwuj mnie.
-Bo jak my byliśmy razem.- Zaczął a ja już miałam chęć wyjść z dyżurki. Fakt faktem byliśmy ze sobą kilka miesięcy, ja z nim zerwałam, ale nie chciałam wracać do tego tematu.- Chodzi mi konkretnie o ten czas jak zerwaliśmy.
-Jacek jeśli myślisz że a czuję do ciebie jakąś urazę albo mam ci coś za złe to się mylisz, nie jestem zła z tego powodu.
-No tak wiem, chodziło mi bardziej o to że podejrzewałem cię że jesteś w ciąży, ale dobrze wiedzieć że nic do mnie nie masz.
-No tak pamiętam i co to ma do rzeczy?
-Bo wydaje mi się że Dominika jest w ciąży.
-No to z nią pogadaj.
-To nie takie proste.
-Dlaczego?
-Ona unika tego tematu, nie mówi o dzieciach, a jak ktoś o nich wspomni to zaraz się denerwuje a potem wpada w histerię i kilka dni ma ciche dni.
-A, i pewnie chcesz wiedzieć czy nie wiem dlaczego tak jest?
-Nie do końca chciałem się dowiedzieć czy może ci czegoś nie mówiła ostatnio.- Powiedział Jacek a do dyżurki akurat weszła Dominika.
-A co wy tu za zamkniętymi drzwiami, knujecie coś.- Zaśmiała się i zamknęła drzwi.
-Cześć kochanie.- Powiedział Jacek i pocałował ją. Spojrzałam na niego starając się aby zrozumiał że ma się jej zapytać o temat naszej rozmowy.
-Siemanko Ola.- Powiedziała uśmiechając się.
-Cześć cześć.- Odpowiedziałam i spojrzałam na Jacka.
-Nie przeszkadzam wam?- Zapytała Dominika lekko speszonym głosem.
-Nie nie w sumie dobrze że jesteś.- Odparłam i ponownie spojrzałam na Jacka nalegającym wzrokiem.
-Co się dzieje?- Zapytała widząc moją minę.
-Bo musimy pomówić.- Zaczął Jacek.
-Co się stało?- Dominika bardzo się przestraszyła.
-Bo czy ty....no ostatni tak jakby...ty może...- Jacek cały czas się jąkał.- Czy ty ostatnio nie za dużo jesz?- Zapytał a ja się ledwo powstrzymywałam od śmiechu. Nie spodziewałam się czegoś takiego.
-Jem tyle co zawsze.- Powiedziała zbulwersowana.
-No bo ostatnio jakby przytyłaś troszkę.
-I co z tego?- Zapytała wściekła już Dominika.
-N czy ty czasem nie....no...może ty....- Aspirant ponownie zaczął się jąkać.
-Jacek wyduś to z siebie.- Wrzasnęła Dominika.
-Jesteś w ciąży?- Zapytał po chwili. Dominika na momencie zbledła na twarzy i zrobiła się smutna. Wiedziałam że teraz muszę opuścić dyżurkę, musieli poważnie porozmawiać. Podniosłam się z krzesła i ruszyłam w stronę drzwi.
-Zostań, będzie mi łatwiej.- Powiedziała Dominika i złapała mnie za nadgarstek. Zatrzymałam się obok niej.
-Dasz radę.- Powiedziałam widząc łzy w jej oczach.
-Nie dam.- Powiedziała i z płaczem wybiegła z dyżurki. Wybiegłam za nią. Dominika akurat zderzyła się z Mikołajem.
Mikołaj
Wróciłem właśnie z Karoliną na bazę. Postanowiłem pójść do Jacka i sprawdzić czy Ola jest już na firmie. Idąc korytarzem zobaczyłem że Dominika wybiega z dyżurki z płaczę, za nią wybiegła Ola i Jacek. Stanąłem osłupiały.
-Dominika poczekaj.- Krzyknęła Ola i widząc mnie stanęła jak słup soli. Dominika wpadła na mnie.
-Co się stało?- Zapytałem łapiąc ją za ramiona. Nie odpowiedziała tylko spojrzała na mnie zapłakanymi i smutnymi oczami. Ola z Jackiem podbiegli do nas.
-Mikołaj.- Wyjąkała Ola.
-Możecie mi wyjaśnić co tu się dzieje?- Powiedziałem ciut podnosząc głos.
-Kochanie to nie tak.- Powiedziała Ola.
-Co nie tak?- Zapytałem będąc w szoku. Ta sytuacja wyglądała dla mnie jedno znacznie.
-To tylko tak wygląda Mikołaj.- Wtrącił się Jacek.
-Nie chcę słuchać waszych tłumaczeń.- Powiedziałem i odszedłem.
-Mikołaj poczekaj.- Powiedziała Ola, szedłem dalej, nie miałem ochoty na rozmowę.
A mówią że faceci nie płaczą, ja w tym momencie miałem łzy w oczach. Chciałem się rozpłakać. Wszedłem do biura, nie dałem rady tam siedzieć. Poszedłem się przebrać. W szatni spotkałem Dominikę. Siedziała skulona w koncie i płakała. Podszedłem do niej i usiadłem obok.
-Spokojnie, wszystko się ułoży, to nie koniec świata.- Powiedziałem podając jej chusteczkę.
-To jest koniec.- Powiedziała.
-Dominika znajdziesz kogoś innego.
-O czym ty mówisz. Czy ty siebie słyszysz?- Krzyknęła na mnie.
-No nie oszukujmy się życie się na tym nie kończy.
-Ty chyba sobie nie zdajesz sprawy z powagi sytuacji.
-Zdaję sobie i to świetnie. Musisz przyjąć to na klatę.
-Na klatę, Mikołaj ogarnij się.- Krzyknęła i opuściła szatnię. Przebrałem się i wróciłem do biura. Wypełniłem raporty i zaniosłem je do Jacka. Bez słowa położyłem papiery na jego biurku.
-Stary ty chyba...- Zaczął Jacek.
-Możesz się odwalić.- Powiedziałem zdenerwowany.
-Mikołaj mnie i Olę nic nie łączy.
-Jasne, co innego widziałem.
-Stary no Ola i Ja nic do siebie nie czujemy. Rozstaliśmy się dobry rok temu.
-Widocznie stara miłość nie rdzewieje.- Powiedziałem.
-Żebyś wiedział, dlatego rok temu rozstałem się z Olką.
-Nie interesuje mnie to.- Powiedziałem i wyszedłem z jego biura trzaskając drzwiami.
Ola
Siedziałam w parku na ławce i płakałam. Nie mogłam uwierzyć w to co się właśnie wydarzyło. Po chwili jednak się otrząsnęłam. Przecież tak naprawdę nic się nie wydarzyło. Podniosłam się z ławki i ruszyłam w stronę domu. Mikołaja jeszcze nie było. Udałam się więc do kuchni i zrobiłam sobie kolację. Zjadłam ją w samotności. Nie wiedzieć dlaczego dzieciaki jeszcze nie wróciły do domu. Zadzwoniłam więc do Dominiki. Od razu odebrała.
-Cześć Ola, coś się stało?- Zapytała zdziwiona.
-Gdzie jesteście?
-A poszliśmy do Jurków, zaprosili nas na urodziny chłopaków.
-Czemu nic nie powiedzieliście?
-Bo dziś nas zaprosiła, jak byliśmy w szkole.
-No dobrze, a o której będziecie?
-Ymmm sprawa wygląda tak że to taki mały piknik jest i zostaniemy na noc.
-A o dobrze, tylko dzwoń jak coś.
-Dobrze dzięki pa.- Nastolatka się rozłączyła. Dopiero teraz spostrzegłam że jest już po 19 a Mikołaja wciąż nie było. Próbowałam się do niego dodzwonić. Niestety odrzucał moje połączenia, potem wyłączył telefon.
Mikołaj
Po tym co się stało nie chciałem wracać do domu. Długo jeździłem po mieście bez celu. Podjechałem pod blok Krzyśka. Musiałem z kimś pogadać. Udałem się na trzecie piętro i zadzwoniłem dzwonkiem.
-Mikołaj, a co ty tu robisz?- Zapytała zdziwiona Emilka.
-Jest Krzysiek?
-Jest, a coś się stało?
-Chciałem pogadać.
-Wejdź proszę, Krzysiek jest w kuchni.- Powiedziała a ja do niego poszedłem. Usiadłem przy stole naprzeciwko niego.
-Co się dzieje?- Zapytał zdziwiony.
-Życie mi się wali?
-Cholera Oli znowu coś się stało?
-Tak.
-Co, nic jej nie jest? Ja się czuje? Wszystko z nią dobrze? Miała wypadek? Ktoś to zrobił celowo?- Krzysiek zadawał chaotycznie pytania.
-Tak stało się i nie był to wypadek.
-To co jest grane?
-Ola mnie zdradziła.- Powiedziałem a Krzysiek siedział odębiały.
-Jak to zdradziła, Ola, niemożliwe?
-Możliwe, przyłapałem ją jak się z Jackiem w dyżurce całowała.
-Z Jackiem?
-Tak, a ty co się tak dziwisz?
-Bo, Jacek wczoraj się oświadczył Dominice, to trochę dziwne.
-Co zrobił? Zabije go.- Powiedziałem podnosząc się od stołu. Jednak Emilka zastawiła mi wyjście.
-Nie pójdziesz nigdzie. Siadaj.- Powiedziała stanowczym głosem. Posłuchałem jej.
-Nie wierzę w to że Ola mogła cię zdradzić, to wręcz absurd.
-No to uwierz bo to zrobiła.
-Nigdy, nie po tym co przeszłą do tej pory.
-Emilka o czym ty mówisz?
-O tym że musisz z Olą porozmawiać. Może to był zwykły przypadek że się pocałowali, dla Oli na pewno to nic nie znaczyło.
-A skąd to wiesz?
-A ty to wiesz?
-Nie.
-No właśnie więc, musisz z nią pogadać. Jak to w ogóle wyglądało?
-Ale co?
-No pocałunek Oli z Jackiem.
-Nie wiem.
-Jak to nie wiesz?- Krzysiek na mnie krzyknął.
-No nie widziałem.
-Czekaj bo się gubię, mówisz że ją na tym złapałeś ale tego nie widziałeś?
-No nie, z dyżurki wybiegła zapłakana Dominika, za nim Ola z Jackiem. Podbiegli do mnie i zaczęli tłumaczyć że to nie tak jak wygląda i takie tam.
-A wyjaśnili co tam się stało?
-Nie bo nie chciałem ich słuchać.
-Jezu Mikołaj.- Powiedziała Emilka.
-Co?
-Seri, ręce opadają. Mogłeś posłuchać, może Dominika pokłóciła się z Jackiem a Ola była tego świadkiem i po prostu na to wszystko ty przyszedłeś.
-To ciekawe czemu Dominika płakała?
-Nie wiem, a rozmawiałeś o tym z Dominiką, albo z Olą czy Jackiem?
-Nie. To co ty tu robisz, w tej chwili marsz do samochodu, kupujesz kwiaty i jedziesz do Oli.
-Kwiaty, bo mnie zdradziła?
-A może cie nie zdradziła, a teraz siedzi sama w domu i płacze gdzieś w kącie bo ty nie wróciłeś.- Wrzasnęła Emilka. Pogadaliśmy jeszcze chwilkę i pojechałem do domu. Na zegarku była już 21.30, kwiaciarnie były pozamykane. Wysiadając z auta, spostrzegłem że nie mam kluczy do domu. Jedną parę ma Ola drugą Dominika mieliśmy dziś jechać dorobić jeszcze trzy. Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem. Po kilku minutach na korytarzu zapaliło się światło. Wiedziałem że zaraz ktoś mi otworzy. Miałem nadzieje ze to będzie Ola i tak się stało. Delikatnie otworzyła drzwi i stanęła w nich.
-Co chcesz?- Zapytała smutnym a za razem zdenerwowanym głosem. Jej oczy były całe czerwone. Wyglądała jakby przed chwilą płakała.
-Musimy porozmawiać.
-Słucham.- Powiedziała.
-Możemy nie tutaj, nie chcę żeby dzieciaki słyszały naszą rozmowę.
-Nie ma ich.
-Jak to?
-Są u sąsiadów, będą tam nocować.
-Mogę wejść?

-Jasne to twój dom.- Powiedziała Ola wpuszczając mnie do domu.

3 komentarze: