Nad
ranem obudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałam i spostrzegłam że
nie ma Mikołaja. Założyłam szlafrok i poszłam otworzyć. Na
lustrze w przed pokoju dostrzegłam kartkę. Zawiozłem dzieciaki
do szkoły po drodze zrobię zakupy. Mikołaj. Uśmiechnęłam
się pod nosem i otworzyłam drzwi. Stałam zaskoczona nie wiedząc
co mam zrobić. Z jednej strony chciałam zamknąć drzwi a z drugiej
chciałam wyjaśnień.
-Co
ty tu robisz?- Zapytałam a do oczu napłynęły mi łzy.
-Ola,
my chyba musimy porozmawiać.
-Porozmawiać,
my chyba już nie mamy o czym rozmawiać.- Krzyknęłam próbując
zamknąć drzwi. Niestety on je przytrzymał.
-Jest
Marek?
-Nie
nie ma, i nie będzie.
-Jak
to nie będzie, Ola miałaś się nim zaopiekować.
-Tak
jak ty miałeś umrzeć. Co to miało być? Wiesz co my przeszliśmy.
-Kochanie,
ale Marek nie wie że chciałem to zrobić.- Powiedział próbując
mnie przytulić.
-Nie
zbliżaj się do mnie.- Krzyknęłam na niego.- Nie waż się mówić
do mnie kochanie.
-Ola
uspokój się, pogadajmy na spokojnie.- Powiedział i bezczelnie
wszedł do mieszkania.
-Nie
przypominam sobie żebym cię do środka zapraszała.
-A
co chcesz rozmawiać na korytarzu, żeby nas sąsiedzi słyszeli.
-Mogą
słyszeć, mam w dupie to że pomyślą że rozmawiam z trupem.
-Ola
uspokój się.
-Nie
mam zamiaru się uspokajać. Co ty w ogóle sobie myślisz? Najpierw
mówisz mi że chcesz się zabić, później wyjeżdżasz, potem list
pożegnalny, który znalazł Marek pakując się. A teraz nagle
wracasz tak jakby nic nigdy się nie stało.
-Tak
chciałem umrzeć. Ale zrozumiałem że cię kocham że Marek mnie
potrzebuje.
-Ale
ja cie nie kocham, a Marek wcale ciebie nie potrzebuje. W obecnej
chwili świetnie sobie radzi.
-Ola
ja chcę tylko porozmawiać z synem.
-Proszę
bardzo ja ci nie zakażę, ale najpierw musisz go znaleźć.
-Co
to za krzyki?- Do mieszkania wszedł Mikołaj. Stanął obok mnie jak
wryty.
-A
co on tu robi?- Zapytał Michał widząc Białacha.
-Mieszka,
wynoś się stąd. Nie chcę cię tu więcej widzieć.- Krzyknęłam
i uciekłam do sypialni. Słyszałam jakąś rozmowę między
Michałem a Mikołajem, w sumie to nie rozmowę a Mikołaj krzyczał
na Michała że ma się więcej nie pokazywać. Po kilku minutach
awantura ucichła, zakończona trzaśnięciem drzwiami. Mikołaj
pojawił się w sypialni. Usiadł na łóżku obok mnie a ja się w
niego wtuliłam. Zaczęłam płakać.
-Spokojnie,
wszystko będzie dobrze.- Powtarzał Mikołaj.
-Ale
jak, dlaczego? Mógł chociaż napisać list że żyje.- Wciąż
płakałam. Mikołaj cały czas siedział przy mnie.
-Mam
pomysł.
-Jaki?-
Zapytałam podnosząc głowę. Mikołaj otarł mi spływające po
policzkach łzy.
-Chodźmy
na lody. Tak piękna pogoda, ja nie mam zamiaru siedzieć w domu.-
Powiedział a ja się uśmiechnęłam.
Mikołaj
Po
wizycie Michała Olka nie była w najlepszym stanie. Chciałem ją w
jakiś sposób pocieszyć na duchu. Jedyne co przyszło mi na myśl
to zabranie jej na lody. Oczywiście nie protestowała. Poczekałem
aż się ubierze i poszliśmy.
-Faktycznie
piękna pogoda.- Powiedziała Ola i przytuliła się do mnie.
-Mówiłem
że piękna a co nie wierzyłaś mi?
-Mikołaj,
tu nie o to chodzi.
-Rozumiem.-
Powiedziałem uśmiechając się do niej.
-Kto
ostatni przy budce z lodami ten płaci.- Krzyknęła Olka i pobiegła
w stronę budki. Szybko ją dogoniłem, oczywiście dałem jej
wygrać.
-Jakiego
chcesz?- Zapytała gdy dobiegłem do niej.
-A
jakiego ty masz?
-Toffi.
-To
ja chcę czekoladę.- Odparłem a Olka wzięła dla mnie loda
czekoladowego. Zapłaciłem tak jak było w zakładzie i poszliśmy
troszkę pospacerować. Wędrowaliśmy tak parkiem, rozmawialiśmy
dosłownie o wszystkim.
-Mikołaj.-
Powiedziała zatrzymując się.
-Coś
się stało?- Zapytałem zaskoczony. Stanęła naprzeciwko mnie.
-Chciałam....no
bo...dziękuję.- Powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Nie
ma za co.- Powiedziałem.
-Jest
i to bardzo dużo.- Ola mocno mnie przytuliła a ja odwzajemniłem
ten uścisk. Staliśmy tak kilka minut. W pewnej chwili ktoś do nas
podszedł.
-Olka.-
Krzyknęła jakaś dziewczyn. Byłą w tym samym wieku co Ola.
-Dominika.
A co ty tu robisz?- Zapytała Olka witając się z nią.
-Wróciłam
w zeszłym tygodniu. Ale ty się zmieniłaś. Nie byłam pewna czy to
ty.- Powiedziała kobieta i spojrzała się na mnie.- A co to za
przystojniak?
-A
no tak, to Mikołaj, mój...
-Mąż.
Z daleka widać, od dawna jesteście małżeństwem?
-Mój
przyjaciel.- Dokończyła Olka a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
-Jasne,
Olka nie ściemniaj mi, znam cię za dobrze. Od dawna jesteście
razem?- Pytanie skierowała w moim kierunku.
-Pytasz
o pracę czy życie prywatne?- Zapytałem się widząc zakłopotanie
Olki.
-Pracę?-
Zapytała zdziwiona kobieta.
-Tak,
pracujemy razem od jakiś trzech lat.
-No
to ładnie. A czego uczysz?- Zapytała a ja i Olka się
roześmialiśmy.
-Mikołaj
nie jest nauczycielem.- Odparła Olka.
-Mówiliście
że razem pracujecie.
-Tak
ale nie w szkole.
-Jak
to, nie jesteś nauczycielką?
-Nie,
po studiach zaczęłam pracę w Policji.- Powiedziała Olka a kobieta
zaczęła się śmiać.
-Dobry
żart, nie wiedziałam że tak ci się humor poprawił.
-Dominika
nie żartuję.- Powiedziała Olka i pokazała jej odznakę.
Dziewczyna stanęła zaskoczona.
-A
co twój tatuś na to? Pewnie się do tej pory nie odzywa?-
Powiedziała a Olka posmutniała.
-Nie
odzywa, od kilku miesięcy nie żyje.- Powiedziała Ola a ja ją
przytuliłem.
-Przepraszam
nie wiedziałam, przykro mi.- Powiedziała kobieta.
-Nic
się nie stało, skąd mogłaś to wiedzieć. Dopiero co wróciłaś.
Właśnie opowiadaj jak to się stało że wróciłaś?
-Znudziło
mi się w Hiszpanii. Jestem z powrotem.
-Na
długo wróciłaś?
-No
ja wiem, na stałe.
-To
świetnie, musimy to uczcić. Może do nas wpadniesz?
-A
czyli jednak jesteście razem.
-Nie
to kryzysowa sytuacja. Kiedyś ci to wyjaśnię.
-Mam
nadzieje.- Odparła kobieta, no dobra ja muszę iść czekają już
na mnie.- Odparła spoglądając za nas. Odwróciliśmy się z Olką.
Kawałek dalej stał jakiś mężczyzna z wózkiem.
-To
twoje maleństwo?- Zapytała po chwili Olka.
-Nie,
ale kiedyś ci wyjaśnię.
-No
dobra. To masz tu mój numer. Zadzwoń to się umówimy na kawę do
nas. Wpadniecie.- Ola ponownie się odwróciła.- Nawet przystojny.-
Dodała po chwili.
-Twój
też.- Kobieta puściła do Oli oczko i odeszła.
-Słyszałaś
jestem przystojny.- Powiedziałem uśmiechając się do sierżant.
-Wcale
nie, po prostu Dominika nie umie być nie miła.
-Chcesz
mi coś powiedzieć?- Udałem obrażonego.
-Nie....-
Zaczęła się śmiać.
Aleksandra
Po
powrocie z parku mieliśmy bardzo dobre humory. Weszliśmy do
mieszkania.
-To
co robimy na obiad?- Zapytałam wchodząc do kuchni.
-Najpierw
to ja się kawy napiję.- Odparł Mikołaj a ja włączyłam ekspres
i zaparzyłam nam kawę.
-Proszę
bardzo.- Podałam Mikołajowi kubek z kawą. Zaczęliśmy
rozpakowywać zakupy, które zrobił z samego rana Białach.
-Olka
a skąd znasz tą dziewczynę?- Zapytał po chwili.
-Chodzi
ci o Dominikę. Wiesz co razem do liceum chodziłyśmy a później
Domcia wyjechała. A co?
-Nic,
tak z ciekawości pytam. Wzięła nas za parę.- Dodał znacząco
spoglądając na mnie.
-Dziwisz
się jej, kleisz się do mnie to nas ludzie biorą za parę.
-Ja
się kleję ja się kleję. Sama robisz obiad.- Mikołaj udał
obrażonego.
-On
no nie obrażaj się.- Powiedziałam podchodząc do niego.
-To
na mnie nie działa.- Odarł delikatnie się uśmiechając.
-Doprawdy?-
Zapytałam ponownie delikatnie jeżdżąc dłonią po jego szyi.
Mikołaj objął mnie w pasie. Uśmiechnęłam się a on odwzajemnił
ten uśmiech. Nasze twarze powoli zaczęły się do siebie zbliżać.
Spojrzałam mu w oczy, były piękne, delikatnie przeszklone z małą
iskierką. Poczułam jego oddech na twarzy. Nasze usta dotknęły
się. Pocałunek był delikatny jak skrzydła motyla. Całą sytuację
przerwał nam powrót Dominiki ze szkoły.
-Nie
przeszkadzajcie sobie.- Powiedziała nastolatka przechodząc obok
kuchni. Spojrzałam na Mikołaja.
-Pójdę
z nią pogadać.- Powiedziałam a Mikołaj dał mi buziaka w policzek
i odsunął się ode mnie.
-To
ja zrobię obiad.- Odparł a ja poszłam za Dominiką. Zapukałam do
pokoju.
-Mogę
wejść?
-No
tak to twój pokój.- Odparła a ja weszłam do środka. Siadłam na
łóżku obok niej. Siedziałam kilka minut w milczeniu.
-Ola?
-Tak.
-Dlaczego
każdy facet to dupek?
-Nie
każdy.
-Jak
to nie każdy?
-No
na przykład, twój tata to nie dupek.
-Olka,
mówisz tak bo go kochasz i nigdy cię nie skrzywdził.
-A
co się stało?
-Pokłóciłam
się z Kubą.
-A
Kuba to?
-To
mój, już teraz były chłopak.
-O
co wam poszło?
-Bo
on stwierdził że na pewno go zdradzam z Markiem, a przecież Marek
jest dla mnie jak brat.
-A
mówiłaś o tym Kubie?
-No
tak ale stwierdził że zmyślam. Uważa że skoro sypiam w tym samym
domu co on to musimy być razem, ale nie dociera do niego że ty się
z tatą spotykasz.
-Widocznie
Kuba jeszcze nie dorósł do tego aby to zrozumieć.
-Ale
dlaczego mi nie wieży?
-Nie
wiem.- Odparłam i ją przytuliłam. Dominika jeszcze chwilkę
popłakała.
-To
co idziemy zobaczyć co tata gotuje?- Zapytałam a nastolatka kiwnęła
głową że tak. Poszłyśmy do kuchni. Nie spodziewałam się tego
co zobaczyłam. Na krześle siedział Marek miał rozwalony nos,
rozciętą wargę oraz łuk brwiowy. Stanęłyśmy z Dominiką jak
wryte.
-Co
ci się stało?- Wyjąkała z siebie Dominika.
-Nic
takiego. Przewróciłem się.- Powiedział a ja spojrzałam na
Mikołaja. Wiedziałam już co jest grane.
-Marek
nie ściemniaj, z kim się pobiłeś?- Zapytałam podchodząc bliżej
chłopaka.
-No
bo....Kuba się do mnie przysrał że z Dominiką kręcę a to nie
prawda.
-On
cię tak pobił?- Wtrąciła Dominika.
-No
tak, ale ja bym mu dał radę...ale...- Marek posmutniał.
-Co
się dzieje?- Zapytałam przerażona, choć po dzisiejszym poranku
wiedziałam już co mogło być przyczyną.
-Wydawało
mi się że tata stał przed szkołą, i wtedy wziął mnie z
zaskoczenia.
-Marek,
bo musimy pogadać.- Powiedziałam siadając na krześle obok niego.
-A
coś się stało?- Zapytał zdziwiony.
-Bo
widzisz, wczoraj rozmawialiśmy o tym liście co go znalazłeś.....
-Coś
z nim jest nie tak?
-No
widzisz, twój tata jednak....zmienił decyzję.
-Tata
żyje?
-Tak.
Jest we Wrocławiu.
-Co
za człowiek,najpierw pozwala żebyśmy go opłakiwali a teraz wraca
jakby się nigdy nic nie stało. Ten to ma dopiero tupet.
-Marek
ja wiem że to nie jest dla ciebie łatwe...
-Tylko
mi ciocia nie mówi że mam się z nim spotkać i porozmawiać.
-Nie
to już twoja decyzja. Chciałam powiedzieć że zawsze możesz na
mnie liczyć.
-Na
nas liczyć.- Wtrącił Mikołaj a ja się uśmiechnęłam pod nosem.
-Dziękuję.-
Odparł Marek i przytulił się do nas. Kilka minut później wróciła
Ania. Mikołaj skończył robić obiad. Zasiedliśmy do posiłku. Gdy
skończyliśmy już jeść, dzieciaki poszły do salonu odrobić
lekcje a ja z Mikołajem zaczęliśmy sprzątać.
-Ola
twój telefon dzwoni.- Powiedział Mikołaj a ja poszłam do
przedpokoju bo tam go zostawiłam gdy wróciliśmy z parku.
-Wysocka
słucham.- Odebrałam, numer był nieznany.
-Cześć
Olka, Dominika z tej strony.
-O
cześć, miło że dzwonisz.
-No
tak, słuchaj kolacja nadal aktualna?
-No
pewnie, a kiedy możecie wpaść?
-Nam
by pasowało dziś bo jutro zaczynamy pracę.
-Nie
ma sprawy to wpadajcie.
-No
to super. To o której mamy być?
-O
19, zaraz ci SMS-em adres wyślę.
-Oki
to do 19.
-A
jeszcze jedno na ile osób mam kolację przygotować?
-Nas
będzie trójka, a was?
-No
nas jest piątka.
-Co,
masz już trójkę dzieci. Ale my mamy do nadrobienia.
-Kilka
lat Domcia.
-No
dobra to widzimy się wieczorem.
-Oczywiście.
-To
po drodze kupię jakieś winko albo coś.
-Jeśli
chcesz to kupuj, ja ci nie zakażę.
-No
to ja kończę. Buziaki.
-Buziaki,
buziaki.- Dominika się rozłączyła. Wróciłam do kuchni.
-Będziemy
mieli wieczorem gości.- Oznajmiłam Mikołajowi.
-Kogo?-
Zdziwił się.
-Dominika
z rodzinką wpadnie.
-O
jak miło. A o której będą?
-Umówiłyśmy
się na 19, a właśnie wyślę jej SMS-a z adresem.- Powiedziałam i
wysłałam do niej wiadomość. Wypiliśmy z Mikołajem kawę i
zabraliśmy się za szykowanie kolacji. Dzieciaki pomogły nam nakryć
do stołu. Punktualnie o 19 ktoś zadzwonił do drzwi. Mikołaj
poszedł otworzyć.
-Zapraszam.-
Usłyszałam głos aspiranta w przedpokoju. Wyszłam z kuchni.
-Cześć.-
Dominika się na mnie rzuciła.
-Cześć.
Siadajcie proszę.- Dodałam witając się z facetem Dominiki.
-To
jest Hubert mój partner.
-Cześć.-
Mikołaj podał mu dłoń a ja się tylko uśmiechnęłam.
-Mikołaj
jestem.- Dodał po chwili.
-Siadajcie
proszę.- Powiedziałam zabierając płaszcze naszych gości.
-To
jest Marcel, syn Huberta.- Powiedziała Dominika wyjmując chłopca z
nosidełka.
-Jaki
słodziak.- Powiedziałam. - Dzieciaki, chodźcie gości mamy.-
Krzyknęłam a po kilku minutach byli już w salonie.
-No
to tak. Dominika córka Mikołaja, Ania również córka Mikołaja.-
Powiedziałam.
-I
Marek syn Olki.- Wtrącił się Mikołaj a ja się uśmiechnęłam.
-Siadajcie
proszę.- Powiedziałam.-Coś do picia chcecie?
-Mamy
wino.- Powiedział Hubert i podał butelkę wina Mikołajowi.
-No
to ja pójdę po kieliszki.- Odparł Białach i poszedł do kuchni.
Wrócił z lampkami i każdemu nalał. Dzieciakom również przyniósł
lampki ale zamiast wina wlał im sok. Zaczęliśmy jeść kolację.
Tematy nam się nie kończyły. Okazało się że Dominika kończyła
studia ekonomiczne, zaraz po nich wyleciała do Hiszpanii. Tam
poznała Huberta. Teraz wrócili do polski a Dominika ma zacząć
pracę u nas na komendzie jako sekretarka. Bardzo mnie to ucieszyło.
Wspominałyśmy stare lata, Mikołaj z Hubertem też znaleźli
wspólny język. Około 22 pożegnaliśmy naszych gości. Mikołaj
pomógł mi posprzątać a dzieciaki poszły już spać, w końcu na
drugi dzień mieli do szkoły. Pozmywałam z Mikołajem naczynia i
poszliśmy spać. Wtuliłam się w niego.
-Kocham
cię.- Szepnął mi do ucha a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
Mocno się w niego wtuliłam.
-Też
cię kocham.- Również wyszeptałam.
Tak jak obiecałam, mamy środę, mamy nowy rozdział :D mam nadzieję ze się wam podobał :) zostawcie po sobie ślad w postaci komentarzy :) Pozdrawiam Domcia