środa, 28 września 2016

2.5

Obudziły mnie promienie słońca które zaczęły się wkradać do sypialni. Spostrzegłem że Oli nie ma obok mnie. Wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni. Ola i dziewczynki jadły już śniadanie.
-Dzień dobry.- Powiedziałem siadając do stołu.
-Cześć tatuś.- Odparła Dominika.
-Hejka.- Powiedziała Ania.
-Cześć Mikołaj.- Powiedziała Olka.- Zrobić ci kawy?
-Nie siedź, sam zrobię, jeszcze pamiętam gdzie co jest.
-Jak chcesz.- Odparła a ja udałem się do ekspresu i zrobiłem sobie kawę.
-Mama dzwoniła?- Zapytałem gdy siadałem do stołu.
-Nie, pewnie znowu się upiła. Zadzwoni po południu.- Odparła Dominika.
-Jak to znowu się napiła?- Zapytała zdziwiona Ola.
-No ostatnio jak taty nie ma w domu to zawsze pije. Próbuje się odgryźć na tacie. Udaje dobrą matkę jak jej ktoś na ręce patrzy.- Powiedziała Dominika a ja nawet tego nie zauważyłem.
-Chwila, jak mnie w domu nie ma, to znaczy....
-No jak jesteś w pracy. Wracasz to zawsze ma kaca. A co?
-Nie nic. Zawiozę was po śniadaniu do domu.- Odparłem i zjedliśmy wszyscy śniadanie. Dziewczynki poszły jeszcze do salonu, chciały zrobić sobie jeszcze kilka zdjęć na pamiątkę z choinką.
-Mikołaj, ty nic nie wiedziałeś ze ona pije, prawda?
-Aż tak to widać?
-No niestety tak.
-Jak wróciłem do domu to obiecała że z tym skończy, dla dziewczynek, ale jak widać to nic nie dało.
-A co chcesz teraz zrobić?
-Nie wiem. Zastanawiam się czy to w ogóle ma sens.
-Ale co?
-No to że się rozwodzimy a dalej mieszkamy razem. Ja się poświęcam a ona ma to w dupie. Nie wiem co robić.
-Wyprowadź się.
-Tak ale dokąd, wymówiłem już umowę najmu tamtego mieszkania.
-No ale zawsze możesz mieszkać u mnie.
-Olka, wiem i jestem ci za to wdzięczny ale...
-Ale nie chcesz...
-Olka to nie tak.
-Jasne poprzedni było bo co inni powiedzą a teraz jaki masz powód?
-Nie chcę ci siedzieć na kwadracie.
-Mikołaj. Nigdy mi nie przeszkadzałeś. Wręcz przeciwnie mi się z tobą bardzo dobrze mieszkało.
-Olu ale ja już za bardzo wykorzystuję naszą przyjaźń.
-Nie wykorzystujesz, jestem pewna że zrobił byś dokładnie to samo dla mnie.
-Tak, ale to nie ma nic do rzeczy.
-Jak chcesz, ale pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć.
-No dobra, a teraz lecę dziewczyny zawieźć do domu. Trzymaj się.- Powiedziałem i dałem Oli buziaka w policzek. Delikatnie się zarumieniła. Zabrałem swoje rzeczy i wróciłem z dziewczynami do domu. Niestety tam czekała Kamila, z niezbyt fajną niespodzianką. Weszliśmy do środka. Kamila ledwo stała a z daleka było czuć alkohol.
-Dziewczynki idźcie się spakować, zawiozę was na święta do dziadka Władka.- Powiedziałem stanowczo a dziewczynki bez słowa wykonały moje polecenie.
-Kamila możesz powiedzieć co ty wyprawiasz?
-Nic.- Powiedziała no w sumie to wyjąkała.
-Znowu pijesz.
-Nie piję, po prostu są święta, chcesz trochę?- Podała mi butelkę z wódką. Zabrałem jej i rzuciłem na podłogę. - Co ty wyprawiasz?- Wrzasnęła.
-Mam dosyć. Nie będę się poświęcał jeśli ty będziesz tak dalej się zachowywać.
-O czym ty mówisz?
-O tym że zabieram dziewczynki, wyprowadzam się, i składam papiery o przyspieszenie rozwodu.
-Wy*ierdalaj mi stąd.- Krzyknęła a ja poszedłem spakować swoje rzeczy. Po godzinie byliśmy w domu mojego teścia. Zostawiłem tam dziewczynki wiedząc że Kamila tam się nie pojawi. Jej rodzice stanęli po mojej stronie gdy się dowiedzieli o rozwodzie i tym że pije. Ja natomiast pojechałem do Olki. Mieliśmy dziś nocną zmianę, na całe szczęście na nockach możemy być na komendzie, bo chyba bym na mieście zwariował. Zapukałem do drzwi.
-Mikołaj, a co ty tu robisz?- Zapytała otwierając mi drzwi.
-Niespodzianka.- Powiedziałem, Ola kiwnęła głową abym wszedł do mieszkania.
-Myślałam że widzimy się w pracy?
-No bo tak miało być, ale jutro wigilia a dziś nocna zmiana więc dwie noce nieprzespane. Pomyślałem że skoro i tak mamy nie spać to może obejrzymy jakiś film, pogadamy.
-Pokłóciłeś się z Kamilą?
-Skąd wiesz?
-Bo za każdym razem gdy się pokłócicie przychodzisz do mnie jak pies z podkulonym ogonem.
-Ale, jak to?
-No tak to, ja ci mówię że tak będzie ty robisz swoje a potem ja mam rację. Tak jest zawsze. Za długo cię znam żeby o tym nie wiedzieć.
-Ale to dobrze że do ciebie przychodzę czy źle, bo nie rozumiem.
-Dobrze bo przyznajesz się do błędu źle bo mnie nie słuchasz a i tak mam rację.
-Zawsze musisz mieć rację?
-Jestem kobietą nawet jak nie mam racji to mam rację. Dobra mów o co wam poszło?
-O to co zawsze.
-Czyli jak zawsze śpisz u mnie?- Zapytała, byłem zdziwiono ale faktycznie zawsze jak się pokłóciłem z Kamilą to spałem u Olki. W milczeniu udaliśmy się do salonu. Dopiero teraz w blasku lampek choinkowych dostrzegłem że na półce stoi nasze zdjęcie. Podszedłem i wziąłem je do ręki.
-Zrobiliśmy je na naszym pierwszym patrolu.- Powiedziałem podchodząc do Oli.
-Tak pamiętam, chwilę później mieliśmy pierwsze wezwanie.
-Tak a potem dziwnym trafem obudziłem się u ciebie na kacu.
-Ja nie miałam z tym nic wspólnego, mówiłam jedno piwo i starczy.
-A ja robiłem swoje, ale z tego co pamiętam to ty nie byłaś lepsza.
-Dawno i nie prawda.- Powiedziała wyrywając mi zdjęcie i odkładając na półkę.- Napijesz się czegoś?- Zaproponowała po chwili.
-A możesz coś zrobić.- Odparłem i usiadłem na kanapie. Jak zawsze włączyłem sobie tv. Po chwili dołączyła do mnie Olka.
-A ty nie za bardzo czujesz się jak u siebie?- Zapytała, podając mi kubek z kawą.
-Nie.- Powiedziałem. Znalazłem w tv jakiś film świąteczny, bo żadne inne o tej porze roku nie lecą. W ogóle mnie nie interesował więc zasnąłem.
-Mikołaj, wstawaj.- Poczułem silne uderzenie w ramię.
-Co się stało?- Zapytałem zmęczonym głosem.
-Trzeba się zbierać do pracy.- Powiedziała.
-Znowu....
-Co znowu, wstawaj bo jak nas Jackowska dorwie to będzie już po nas.
-Zadzwoń i powiedz że jeszcze nie wyzdrowiałem.
-Jasne i co jeszcze?
-Możesz zamówić mi kolację.
-Mikołaj wstawaj i bez gadania do kuchni coś zjeść.
-No dobrze MAMO.- Powiedziałem dając jej buziaka w czółko. Delikatnie się zarumieniła. Zawsze gdy się zarumieni ucieka aby nikt tego nie widział tym razem było inaczej. Patrzyła mi głęboko w oczy. Tym razem to ja się zawstydziłem i szybko uciekłem do kuchni. Na stole stały dwa kubki z kawą i kanapki.
-Zrobiłam kolację. Pomyślałam że będziesz głodny przed pracą.
-Jesteś kochana, nie wiem co bym bez ciebie zrobił.- Powiedziałem i usiadłem przy stole. Ola siadła naprzeciwko mnie. Zjedliśmy kolację i poszliśmy się przygotować do pracy. Znaczy się Olka poszła ja najpierw poszedłem do samochodu po swoje rzeczy. Gdy wróciłem posterunkowa akurat wychodziła z łazienki.
-Łazienka wolna.- Powiedziała spoglądając na mnie i na moje rzeczy.
-Już zajęta.- Odparłem kładąc rzeczy na kanapie. Poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Po kilku minutach byłem już gotowy do wyjścia, w przeciwieństwie do Olki.
-Długo jeszcze?- Zapytałem wchodząc do sypialni.
-Jeszcze chwilka, muszę się tylko pomalować i ogarnąć włosy.- Powiedziała zapinając koszulę. Stałem w drzwiach czekając aż skończy. Myślałem że ta chwila nigdy nie nastąpi.
-Ile można się malować?- Zapytałem gdy już kończyła.
-Tyle ile trzeba, a teraz chodź bo się spóźnimy.- Odparła i założyła kurtkę.
-Jeszcze szalik i czapka.- Powiedziałem gdy mieliśmy już wyjść.
-Po co?
-Bo znowu będziesz chora.
-Przestań, nic mi nie będzie, przecież jedziemy samochodem.
-Ale może cię przewiać. Zakładaj czapkę i szalik.
-No dobrze.- Odparła robiąc obrażoną minę.
-No to teraz możemy iść.- Odparłem i udaliśmy się do pracy. Cieszył mnie ten patrol jak małe dziecko. No bo w końcu to był ostatni w tym roku. Siedzieliśmy sobie w biurze i grzecznie wypełnialiśmy papiery. Śmialiśmy się z Olką że pracujemy jak elfy w fabryce świętego Mikołaja. Czas mijał nam bardzo szybko a ja robiłem się coraz bardziej senny. Nawet nie zauważyłem gdy do biura weszli nasi zmiennicy.
-Mikołaj pora wstawać.- Powiedziała Ola, szarpiąc mnie za ramie.
-Nie śpię.
-Tak, to co robisz?
-Medytuję.
-Ok, to koniec medytacji wracamy do domu.- Uśmiechnęła się posterunkowa i wyszła z biura. Poszedłem się przebrać a potem zdać broń i raporty do dyżurnego.
-Czekam w samochodzie.- Powiedziała Ola mijając mnie na korytarzu.
-Dobra zaraz do ciebie dołączę.- Odparłem i zaniosłem dyżurnemu raporty. Po kilku minutach byłem już obok auta.
-No to wracamy do domu.
-Nareszcie mamy święta.- Powiedziałem.
-Tak święta a zaraz się skończą i z powrotem do pracy.- Powiedziała posterunkowa.
-Nie marudź tylko wsiadaj do samochodu, jedziemy coś zjeść.
-A co zrobisz na śniadanie?- Zapytała wsiadając do auta.
-Ja zrobię, przecież jestem gościem.
-Ty gościem, ostatnio bywasz w moim domu częściej niż ja.
-Jasne. To może dziś na śniadanie, kanapki z pomidorem do tego herbata a potem idziemy spać. Wstajemy o 18 i....nie wstajemy o 16 bo zanim ty się pomalujesz to troszkę czasu minie i wtedy pojedziemy.
-Gdzie pojedziemy.- Na twarzy Oli malowało się zdziwienie.
-A no tak zapomniałem ci powiedzieć. Mówiłem że wigilii sama nie spędzisz.
-No mówiłeś ale myślałam że zjemy sobie kolację u mnie złożymy życzenia i tyle.
-Takie były plany.
-Ale...
-Zabieram cię do moich rodziców. Wczoraj jak zawiozłem dziewczynki do teścia to się dowiedziałem że ich w domu nie będzie na wigilii bo jadą gdzieś i zawiozą dziewczynki do moich rodziców. Zadzwoniłem więc do nich i im powiedziałem. Powiedziałem też że mnie nie będzie bo nie zostawię cię samej bo już obiecałem że u ciebie będę na wigilii, no to rodzice stwierdzili że mogę cię zabrać do nich. W końcu i tak zawsze jest miejsce dla niespodziewanego gościa więc czemu miał bym cię nie zabrać. Po za tym mama bardzo cię polubiła jak ostatnio u nich byłaś.- Skończyłem mówić i akurat podjechaliśmy pod blok Olki.
-No nie wiem czy to dobry pomysł.- Powiedziała wysiadając z auta.
-Jak to nie wiesz czy to dobry pomysł. Jest genialny.
-No tak ale ja nie chcę się narzucać twoim rodzicom.
-Nie denerwuj mnie, nikomu nie będziesz się narzucać.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, jedziemy i już.
-Dlaczego?
-Bo ja tak powiedziałem.
-I dlatego ja mam ci się podporządkować...to są jakieś żarty.- Powiedziała po chwili, spojrzałem przed Olkę i zobaczyłem moją byłą żonę siedzącą na schodach. To jeszcze nic obok niej siedział Kamil były mąż Olki. Oboje byli pijani. Popatrzyliśmy z Olką na siebie i oboje wzruszyliśmy ramionami. Byłem ciekawy po co tu przyszli i skąd znali adres. Podeszliśmy bliżej. Oboje byli już bardzo pijani. Zadzwoniłem więc po policję, policjant dzwoni po policję, to brzmiało co najmniej bezsensownie. Po kilku minutach przyjechał jeden z patroli.
-Cześć dzwoniłeś po nas.- Podszedł do mnie Mieszko.
-Tak, mamy problem.- Powiedziałem i spojrzałem w kierunku naszych gości.
-Jezu, znowu nas do meneli wzywacie, Mikołaj nie mogłeś ich wygonić.- Powiedziała Ala, partnerka Mieszka. Popatrzeliśmy na nią.
-To jest była żona Mikołaja.- Powiedział Mieszko.- Ale tego kolesia to nie znam.
-To jest były mąż Olki.- Odparłem.
-A co oni tu robią?- Zapytała Ala.
-Ty miałaś męża?- Zapytał Mieszko.
-Tak Ola miała męża, jak byście nie widzieli to siedzą i piją.
-Co mamy z nimi zrobić?- Zapytała Ala.
-Odwieźcie ich do domu.
-No dobra, wesołych świąt.- Powiedział Mieszko.
-Wzajemnie.- Odparłem i weszliśmy z Olą do mieszkania.
-Co to miało być?- Zapytała mnie wchodząc do kuchni.
-Nie mam zielonego pojęcia. Kawy czy herbaty?
-Herbaty, idę wziąć prysznic.
-No dobra.- Odparłem i zacząłem szykować śniadanie. Przygotowałem dla nas herbatę oraz jajecznicę. Gdy już kończyłem w kuchni pojawiła się Ola.
-Przemyślałam wszystko.- Powiedziała siadając do stołu.
-Wszystko to znaczy?
-Pojadę z tobą do twoich rodziców. O jajecznica, a miały być kanapki.
-Tak ale jakoś mi się kanapek odechciało.- Odparłem i nałożyłem Oli na talerz śniadanie. Usiadłem naprzeciwko niej i zajęliśmy się posiłkiem.
-No dobra to idę wziąć prysznic.- Powiedziałem wstając od stołu.
-I co może ja mam pomyć po tobie naczynia?
-Było by miło.- Powiedziałem wychodząc z kuchni. Poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic. Następnie ogoliłem się i postanowiłem wrócić do Olki. Słyszałem że Olka coś gotuje bo strasznie głośno chodzi jej mikser.
-Co robisz?- Zapytałem wchodząc do kuchni.
-Ciasto.
-A po co?
-No przecież jedziemy do twoich rodziców.
-No właśnie tam wszystko będzie.
-Ale nie wypada jechać z pustymi rękoma.
-Kobiety, nigdy ich nie zrozumiem.- Odparłem a Olka rzuciła we mnie ścierką.- Pomóc ci jakoś?
-No możesz przemieszać mi krem do ciasta.- Odparła a ja posłusznie wykonałem jej polecenie. Piekliśmy z Olką cisto, potem jeszcze ciastka. Najlepsze było ozdabianie.
-Ej to nie fair...
-Co dlaczego?- Zapytała.
-No bo twoje ciastka są ładniejsze.- Udałem smutną minkę.
-Przestań, twoje też są ładne...wyglądają jak....pijane renifery.- Zaczęła się śmiać. Udałem obrażonego i wziąłem do ręki krem do ciastek po chwili wylądował na jej twarzy. Nie spodziewałem się że się zrewanżuje i na mojej twarzy będzie różowy lukier. Bawiliśmy się przy tym niesamowicie. Około piętnastej mieliśmy gotowe ciasto i ciasteczka. Zrobiłem dla nas gorącą czekoladę, zabrałem z kuchni kilak ciasteczek i udałem się do salonu gdzie na kanapie siedziała Olka. Usiadłem obok niej i zaczęliśmy jeść i pić ciasteczka. Przy okazji podziwiając naszą choinkę.
-Mikołaj, zawieziesz mnie najpierw na cmentarz. Chciała bym postawić znicze na grobie rodziców.
-Nie ma sprawy.- Powiedziałem delikatnie się do niej uśmiechając.
-Chyba nie ma sensu już się kłaść spać.
-No nie za bardzo.
-Czyli co szykujemy się.
-Wypadało by.- Powiedziałem spoglądając na zegarek który wybijał już 16.
-A może jeszcze szybko kupimy jakieś prezenty. Wiesz dla dziewczynek i w ogóle dla twoich rodziców.- Zaproponowała.
-Wiesz to nie jest zły pomysł.
-Ale?
-O tej godzinie już zamykają wszystkie sklepy.
-O siedemnastej zdążymy jeszcze.- Powiedziała. Po chwili byliśmy już w centrum handlowym. Ku mojemu zdziwieniu sklepy były jeszcze pootwierane. Zrobiliśmy szybkie zakupy i wróciliśmy do mieszkania posterunkowej. Wniosłem zakupy do jej mieszkania i oboje poszliśmy się przebrać. Ja założyłem garnitur i białą koszulę, do tego krawat w bałwanki który dostałem od dziewczynek na zeszłoroczne święta. Po kilku minutach dołączyła do mnie Ola. Miała na sobie śliczną zieloną sukienkę i czerwone dodatki. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Możesz tego nie robić.- Powiedziała po chwili.
-Czego?
-No mierzysz mnie wzrokiem za każdym razem gdy mnie widzisz.
-Przepraszam, ale ślicznie wyglądasz.
-Dzięki, tobie też do twarzy w garniturze.- Powiedziała uśmiechając się do mnie. Zaczęliśmy pakować prezenty a w międzyczasie zadzwoniłem do mamy i powiedziałem że się troszkę spóźnimy bo na cmentarz chcemy jeszcze jechać. Rodzice nie mieli nic przeciwko. Gdy skończyliśmy pakować prezenty zanieśliśmy je do auta i pojechaliśmy najpierw na cmentarz. Wysiedliśmy z auta a ja wyjąłem z bagażnika dwa znicze. Udaliśmy się ciemnymi i ośnieżonymi alejkami do grobu jej rodziców. Pomodliliśmy się i zapaliliśmy znicze. Postaliśmy tam chwilkę i pojechaliśmy do moich rodziców którzy już nie mogli doczekać się naszego przyjazdu. Zaparkowałem auto pod garażem taty. Razem z Olką udaliśmy się do drzwi. Zapukałem. Po chwili otworzyły się.
-O cześć, wejdźcie.- Powiedziała wysoka blondynka a ja z Olką weszliśmy do środka.- Mamo już są.- Krzyknęła po chwili.
-Cześć mamo.- Również krzyknąłem. Zdjęliśmy kurtki i udaliśmy się do salonu gdzie wszyscy już czekali.
-Ola.- Krzyknęły dziewczynki chórem gdy tylko weszliśmy do pomieszczenia.
-Cześć dziewczynki.- Powiedziała gdy te się do niej przytuliły.
-Cześć mamo, cześć tato.- Powiedziałem witając się z rodzicami.- To Ola.
-Witaj kochana.- Powiedziała moja mama.
-Dzień dobry.- Odparła speszonym głosem.
-To jest moja siostra Monika.- Wskazałem na blondynkę która otworzyła nam dziś drzwi.
-Miło mi cię poznać.- Powiedziała siostra podając Oli dłoń na powitanie.
-Mi również.- Odparła speszona.
-To jest mój mąż Artur, a to nasz synek Franek.- Monika przedstawiła swoją rodzinkę.
-No dobrze to skoro wszyscy już jesteśmy to może zaczniemy.- Wtrąciła mama. Wszyscy ucichli a tata wziął pismo do ręki.

Czytanie z Ewangelii według św. Łukasza- Tato zaczął odmawiać modlitwę.

W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby dać się zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie. W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan. A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”. I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania”.
Oto słowo Boże.
-Bogu niech będą dzięki.- Odrzekliśmy wszyscy. Mama wtedy wzięła opłatek i zaczęliśmy sobie po kolei składać życzenia. Następnie zasiedliśmy do wieczerzy. Wszyscy dobrze się przy tym bawiąc i śmiejąc. Próbowaliśmy po kolei każdej z dwunastu potraw wigilijnych. Ola w pewnym momencie powiedziała mi że czuje się jak w domu gdy miała osiem lat. Jak co roku o 11.30 wyszliśmy wszyscy na pasterkę. Zawsze mnie zachwycała ta msza w naszej parafii. Było pięknie śpiewające dzieci, obok stojący żłobek. To było coś pięknego. Po pasterce wróciliśmy do domu rodziców. Nadeszła najbardziej wyczekiwana chwila przez dzieci. Czas na prezenty. Wymieniliśmy się nimi i udaliśmy się pod choinkę gdzie jak zawsze zaczęliśmy śpiewać kolędy. Około czwartej nad ranem poszliśmy spać. W planach była noc w domu moich rodziców. Potem duże rodzinne śniadanie.



Oto przed wami 5 rozdział opowiadania. Mam nadzieję że się wam podobał. Dziękuję za 18 000 wyświetleń. Pisząc tego bloga nie spodziewałam się takiego wyniku. Jeszcze raz bardzo wam dziękuję że ze mną jesteście. Właśnie dlatego ten rozdział pojawia się dziś a nie w weekend tak jak planowałam. Jak myślicie jak Ola i  Mikołaj spędzą resztę świąt? Czy te święta zmienią coś w ich życiu? 

1 komentarz:

  1. Super Opowiadanie jak zawsze. Kocham twoje opowiadania są boskie. Zapraszam do mnie na bloga. Pozdrawiam Sandra.

    OdpowiedzUsuń