sobota, 24 września 2016

2.4

Kilka miesięcy później

Właśnie wpadłem spóźniony na komendę. Czułem się okropnie a dodatkowo cała sytuacja w domu dawała mi w kość. Tak w domu od kilku dni mieszkam z powrotem z Kamilą, ze względu na dziewczynki. Psycholog stwierdził że tak będzie najlepiej dla nich. Do czego to doszło, muszę chodzić do psychologa. Wpadłem na komendę i od razu przebrałem się w mundur. Wbiegłem do biura i ujrzałem Olkę. Pierwszy raz od kilku miesięcy widziałem uśmiech na jej twarzy. Jednak gdy tylko mnie zobaczyła, ten piękny uśmiech zniknął z jej twarzy.
-Dłużej się spóźnić nie dało?- Zapytała rzucając we mnie zabójcze spojrzenie.
-Przepraszam. Szefowa wkurzona?
-Nie za bardzo.
-Jak to?
-Powiedziałam że jesteś w łazience bo masz tak zwaną grypę żołądkową.
-Że co?
-A czyli wolałeś żeby się dowiedziała że się spóźniłeś. Spoko mogę zaraz wszystko odwołać.
-Nie nie Olka, dziękuję.- Powiedziałem a na jej twarzy ponownie pojawił się uśmiech.
-No to mów dlaczego się spóźniłeś.
-W radiowozie ci powiem.
-Tu mi powiesz, dziś siedzimy na komendzie.
-Dlaczego?
-Bo masz grypę i nie możesz się przemęczać.- Powiedziała i puściła do mnie oczko. Oboje zaczęliśmy się śmiać.- No to co powiesz?
-Spałem na kanapie.
-O to straszne. Pewnie nie mogłeś z niej zejść tak cię mocno trzymała.
-Zabawne wiesz.
-Wiem. A czemu spałeś na kanapie?
-Bo Kamila śpi w sypialni.
-Aha czyli dalej macie podział w lodówce pierwsza półka twoja druga Kamili a reszta wspólna.
-Dokładnie. A ty co w takim dobrym humorku od rana?
-A mój partner zachorował i jego historia mnie poruszyła.
-Zabawne młoda.
-Wiem.
-Co tam przeglądasz?- Zapytałem po chwili widząc jak Ola szuka czegoś w gazecie.
-Wiesz co od kilku dni coś mi nie daje spokoju.
-Co się dzieje?
-Pamiętasz jak po pogrzebie przyszedł Kamil?
-No tak, pokłóciliśmy się wtedy.
-No właśnie, powiedział że dowiedział się o pogrzebie ojca z gazety.
-No tak, a co w tym dziwnego?
-Gazety pisały o jego śmierci dopiero trzy dni po pogrzebie.
-Ty myślisz że on to zrobił?
-Nie wiem, może mnie śledził i się dowiedział, zastanawia mnie tylko po co wrócił.
-Ale kontaktował się z tobą?
-No właśnie nie. Zastanawiam się czy czasem nie miał nic wspólnego z włamaniem do ojca.
-No tak, ale sama mówiłaś że nic nie zginęło.
-Nic, bo nie znaleźli tego co szukali.
-O czym ty mówisz?
-Sprzątałam wczoraj garaż. Znalazłam w pudełku gdzie tato chował przede mną prezenty żebym ich nie znalazła.
-Co to jest?- Zapytałem gdy Ola podała mi jakiś notes.
-Nie wiem, jakieś notatki, naprawdę nie wiem.
-Jakieś godziny, miejsca....może to spotkania z naszymi w cywilu.- Zaproponowałem.
-W pierwszej chwili też tak pomyślałam, ale po co by ktoś tego szukał?
-Może twój ojciec coś odkrył.
-Wątpię, zobacz ostatni wpis.- Otworzyłem ostatnią zapisaną stronę „Groźby ustały, Ola jest już bezpieczna.” „On znów wrócił”. To były ostatnie zapiski.
-Ale kto wrócił i jakie groźby?
-Mikołaj skąd ja mam to wiedzieć. Wiesz że z ojca ciężko coś wyciągnąć.
-Przeglądałaś jego papiery?
-Tak razem z tobą i nic tam nie znaleźliśmy.- Powiedziała i wtedy do biura wpadł Jacek.
-Słuchajcie, jakiś koleś się awanturuje.
-No i co z tego. Nie możesz sobie z nim poradzić.- Powiedziałem.
-Tak tylko że on twierdzi że jest twoim mężem.- Powiedział Jacek patrząc na Olę. Oboje zaniemówiliśmy. Spojrzałem na nią. Wiedziałem że nie da rady wyjść do niego. Zrobiłem więc to ja. Po chwili byłem już na korytarzu gdzie czekał.
-Gdzie moja żona?- Krzyknął.
-Uspokój się na komendzie jesteś.
-Gdzie Ola.
-Tu jej nie ma. Czego chcesz?
-Porozmawiać. Gdzie ona jest?
-Człowieku uspokój się.- Mężczyzna zaczął się ze mną szarpać. Jacek próbował nas rozdzielić. Kamil jednak jakimś cudem wywinął mi się z rąk i wbiegł do biura gdzie była Ola. Bardzo szybko znalazłem się w tym samym pomieszczeniu. Ola siedziała nieruchomo przy biurku a po policzkach spływały jej łzy.
-Ola, wybacz mi, błagam cię.
-Wynoś się.- Wydusiła z siebie.
-Proszę o jedną szansę.
-Wyjdź stąd.- Wrzasnęła Ola ale on dalej stał. Zauważyłem że zaczął się do niej zbliżać niebezpiecznie. Szybko podbiegłem do niego i go obezwładniłem. Jacek wyprowadził go z biura a ja siadłem na biurku Oli. Przytuliłem ją.
-Przepraszam, nie dałem rady go utrzymać na korytarzu.
-Przestań to nie twoja wina. Wracajmy do pracy.- Powiedziała odsuwając się ode mnie. Na całe szczęście bo nie minęła minuta a do naszego biura wpadła Pani komendant.
-Co tu się do cholery wyprawia. Wasze krzyki słychać na całej komendzie.- Wrzasnęła a ja momentalnie wstałem z biurka.
-Pani komendant, pewien mężczyzna wtargnął do naszego biura.- Zacząłem tłumaczyć.
-Nie interesuje mnie kto wtargnął i po co, to jest posterunek policji a nie miejsce na kłótnie, takie sprawy proszę załatwiać w domu.
-Tak jest Pani komendant.- Powiedziałem. Momentalnie wzrok Jackowskiej przeniósł się na Olkę.
-A posterunkowa dlaczego płacze?- Zapytała już milszym tonem.
-Nic takiego, chyba mam zapalenie spojówek.- Odparła Olka.
-Nie wierzę, jedno ma grypę żołądkową drugie zapalenie spojówek. Zejdźcie mi z oczu.
-Ale....
-W tej chwili oboje wracacie do domu na dziś macie koniec.
-Tak jest Pani komendant.- Powiedzieliśmy zgodnie a Jackowska opuściła nasze biuro. Po chwili byliśmy z Olką gotowi do wyjścia.
-Podrzucić cię?- Zapytałem gdy już miałem wyjść z biura.
-No w sumie. Dobra.
-Oki to czekam przy aucie.- Odparłem i zawiązałem szalik. Na dworze był mróz a gdy biegłem spóźniony do pracy zauważyłem że nie ma jej auta. Domyśliłem się że przyszła z buta. Nie chciałem aby Ola zmarzła po drodze do domu i jeszcze nabawiła się jakiegoś zapalenia płuc albo jeszcze innego świństwa. Po chwili Wysocka była już w moim aucie. Pojechaliśmy do niej.
-Wejdziesz na kawę?- Zaproponowała.
-Wiesz co, tak wcześnie skończyliśmy że nie zdążyłem jeszcze żadnej wypić. Wejdę.
-Okey, to zapraszam.- Odparła i wysiadła z mojego auta. Weszliśmy na trzecie piętro. Potem do jej mieszkania. Zdjąłem kurtkę i buty. W środku było tak cieplutko. Nie to co w moim aucie.
-Rozgość się.- Powiedziała a ja udałem się do salonu i usiadłem na kanapie.
-Jeszcze nie ubrałaś choinki?- Spytałem nie widząc drzewka świątecznego w jej mieszkaniu. Zawsze miała przystrojone tydzień przed świętami.
-Nie miałam czasu.
-Przecież zostały dwa dni do wigilii.
-No i co? Jeszcze mam czas.
-Nie odkładaj na jutro tego co można zrobić dziś. - Powiedziałem i zacząłem ubierać buty.
-A ty dokąd?- Zapytała wychodząc z kuchni z kawą.
-Zaraz wrócę. Daj mi pięć minut.- Powiedziałem i pojechałem po choinkę. Wybrałem największe drzewko jakie mieli. Minęło może piętnaście minut gdy wróciłem z powrotem z choinką.
-Już jestem.- Krzyknąłem wchodząc do jej mieszkania.
-Kawa zdążyła wystygnąć.- Odparła.
-To nic, mam coś lepszego.- Powiedziałem a Ola przyszła do mnie. Stałem w drzwiach z pięknym drzewkiem.
-Skąd je wziąłeś?
-Z lasu.- Odparłem.
-Przecież to nielegalne.
-Wiem, ale mam wtyki.- Powiedziałem wnosząc je do salonu.- No to wyjmuj bombki i lampki.
-No ciekawe skąd?
-Tego też nie masz?
-Nie, wszystko było u ojca.- Odparła i posmutniała.
-Nic nie szkodzi. Mamy przecież cały dzień. Zapraszam na zakupy.- Powiedziałem i pociągnąłem moją partnerkę za dłoń.
-Żarty sobie robisz?
-Nie to rozkaz służbowy.- Powiedziałem a Olka ubrała buty i kurtkę.
-No i w tej chwili do samochodu.- Powiedziałem zamykając za nami drzwi. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do centrum handlowego. Na zakupach spędziliśmy prawie cały dzień. Ola nie mogła się zdecydować jakie bombki kupić a potem ja nie wiedziałem co kupić dla dziewczyn. W końcu po męczącym dniu wróciliśmy do mieszkania sierżant. Zmęczeni legliśmy na kanapie.
-To co ubieramy choinkę?- Zapytała Olka.
-Jestem zmęczony.
-No weź, najpierw mnie do tego namówiłeś a teraz marudzisz.
-Olka.
-No proszę.-Powiedziała łapiąc mnie za ręce i pociągając do góry.
-No ale sami nie damy rady.- Wpadłem na genialny pomysł. Zadzwoniłem po moje córki, które od wczoraj miały wolne od szkoły. U nas w domu zawsze była sztuczna choinka bo Kamila jak twierdziła na prawdziwą miała uczulenie. Znosiliśmy więc co roku już przystrojoną ze strychu. Nie minęło dwadzieścia minut a dziewczynki były już u Oli.
-Cześć a co wy tu robicie?- Zapytała zdziwiona gdy otworzyła drzwi.
-Tata powiedział że potrzebujesz pomocy przy choince.
-Ekipa Białachów melduje gotowość do zabawy.- Odparły dziewczynki. Zabraliśmy się za przystrajanie drzewka. Nie powiem ale nawet jak kupuje się nowe lampki choinkowe to krasnoludki zdążą je splątać. Olka puściła w radiu świąteczne piosenki i zajęliśmy się pracą. Nasze drzewko z każdą nowo powieszoną bombką wyglądało śliczniej. Na końcu zrobiliśmy sobie kilka zdjęć.
-Proponuję gorącą czekoladę.- Powiedziała Ola siadając na łóżku.
-Ja też chcę.
-O to ja też.- Powiedziały dziewczynki.
-Mikołaj a ty?
-A poproszę.
-No to zrób jeszcze trzy.- Zaśmiała się, a ja ruszyłem w stronę kuchni. Po chwili dołączyła do mnie Ola i dziewczynki.
-Może jakoś pomóc?- Zaproponowała pani sierżant.
-A masz jakieś ciastka?- Zapytała Ania.
-Aniu, ma Pani się mówi.- Dominika zwróciła jej uwagę.
-Przepraszam.- Odparła speszona.
-Nic się nie stało, możecie mi mówić Ola.
-To co z tymi ciasteczkami?- Zapytałem po chwili.
-Ciasteczek nie mam, ale mam ciasto. Chcecie?
-Tak.- Odparły dziewczynki a Ola wyjęła je z piekarnika.
-Kiedy ty je zrobiłaś?- Zapytałem zdziwiony.
-Jak pojechałeś po choinkę.
-Przecież nie było mnie góra dwadzieścia minut.
-No tak ale to ciasto robi się w dziesięć.- Powiedziała. Dziewczynki pokroiły ciasto i uciekły do pokoju. Ja i Ola przygotowaliśmy czekoladę i dołączyliśmy do nich.
-Tato a Ola może do nas na święta przyjechać?- Zapytała Ania.
-Było by miło, ale nie dam rady.- Powiedziała Ola i spojrzała na mnie.
-Ale tato.
-No córciu słyszałaś co powiedziała Ola.
-Mama by nie była zadowolona.- Powiedziała Dominika.
-Nie prawda mama by polubiła Olę.- Powiedziała Ania.
-Wątpię. Mama jej nie lubi.- Mówiła Dominika a Ola była smutna. Zbliżyłem się do niej.
-Nie martw się wpadnę w wigilię.- Powiedziałem jej do ucha.
-Nie musisz. Masz rodzinę.- Odpowiedziała.
-Ola, nie pozwolę żebyś siedziała sama w wigilię.
-A ja nie pozwolę ci zniszczyć rodziny.- Powiedziała Olka. Włączyliśmy tv i oglądaliśmy jakąś komedię świąteczną. Nawet nie zauważyliśmy gdy wszyscy zasnęliśmy. Obudziłem się gdy Ola się poruszyła.
-Przepraszam nie chciałam cie obudzić.- Powiedziała szeptem aby dziewczynki się nie obudziły.
-Nic się nie stało.- Odparłem.
-Idę spać. Może przykryj dziewczynki jakimś kocem i chodź do mnie co?
-Okey.- Odparłem i wyjąłem z szafy koce. Pamiętałem gdzie są jeszcze za czasów gdy razem mieszkaliśmy. Przykryłem dziewczynki i poszedłem do sypialni Olki. Wziąłem poduszkę i koc. Położyłem się na podłodze.
-Co ty robisz?- Zapytała.
-No idę spać.
-No ty chyba nie myślisz że będziesz spać na podłodze.
-A gdzie mam spać?
-Chodź do mnie, łóżko jest duże zmieścimy się. Spokojnie ja nie gryzę.
-Ty może nie.- Powiedziałem i położyłem się obok niej. Po chwili Ola wtuliła się we mnie. Zasnęliśmy.




Jak wam się podoba kolejne opowiadanie? Mam nadzieję że bardzo. Jak myślicie co będzie dalej?

1 komentarz: