Obudziłem się rano.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu i byłem pewien że to salon Oli.
Okropny ból głowy, suchość w gardle. Na stole stała szklanka z
sokiem a obok niej trzy puste butelki po winie. No to wszystko jasne.
Tylko gdzie do diabła jest Ola. Podniosłem się z kanapy i zacząłem
jej szukać po mieszkaniu. Kuchnia pusta, łazienka też.
Postanowiłem wejść do sypialni. Tam również jej nie było.
Wróciłem do kuchni i dopiero teraz dostrzegłem kartkę na lodówce.
Wyszłam zrobić
zakupy, zaraz wracam.
Uśmiechnąłem
się pod nosem i usłyszałem że drzwi od mieszkania się otwierają.
Wyszedłem na korytarz. Ola akurat zdążyła wejść do mieszkania z
zakupami.
-Daj,
pomogę.- Wziąłem od niej kilka siatek.
-Myślałam
że jeszcze śpisz.
-No
właśnie wstałem. My to wypiliśmy?- Zapytałem wskazując na puste
butelki.
-Nie
ty to zrobiłeś. Później mi się oświadczyłeś.- Powiedziała
złowieszczo się uśmiechając. Chwila jak ja się jej oświadczyłem.
Totalnie nic nie pamiętam.
-No co
tak patrzysz?
-Ja ci
się oświadczyłem?
-Tak,
ale ja cię nie przyjęłam i ty stwierdziłeś że to nie koniec i
wyszedłeś przed blok i na samych bokserkach krzyczałeś że mnie
kochasz. A potem to tylko sąsiadki zadzwoniły po policję. Masz
szczęście że przyjechał Mieszko i cię nie aresztował.
-Przepraszam.
-A nie
masz za co przepraszać, widok aspiranta w samych bokserkach
stojącego na mrozie i śpiewającego dla mnie serenady wszystko
załatwił.
-Śpiewałem
ci serenady? Ja jakąś znam?
-Nie
nie znasz i nie nie umiesz śpiewać. A teraz za karę i w ramach
przeprosin robisz śniadanie. A bym zapomniała, dziś na patrolu ja
prowadzę radiowóz.- Powiedziała i zostawiła mnie samego w kuchni.
Samego z kilkoma siatami jedzenia. No to trzeba się wziąć do
roboty i zrobić śniadanie. Tak też zrobiłem, po chwili na stole
stały kanapki i kubki z cieplutka kawą.
-Olka
śniadanie.- Krzyknąłem a po chwili posterunkowa pojawiła się w
kuchni.
-Wiesz
co wolałam jak byłeś pijany.
-Czemu?
-Byłeś
we mnie tak zakochany że śniadanie bym jadła w łóżku a nie w
kuchni.
-No
tak a pościel bym musiał wyprać jak wytrzeźwieje, nawet nie ma
takiej opcji.
-Ops
przepraszam.- Powiedziała gdy zaczął dzwonić jej telefon.
-Tak
słucham...Nie nie wiem....no raczej w domu...Jacek co się
dzieje?....mów o co chodzi...Jacek poczekaj...słyszysz mnie...no
skąd mam wiedzieć gdzie jest....nie wiem jedź do
niego...zadzwoń...no to jak nie odbiera to wyślij do niego patrol
niech zobaczą co się dzieje....a skąd ja mam to wiedzieć...Jacek
nie denerwuj mnie.....dobra czekam na twój telefon.- Ola rzuciła
telefon na stół.
-Coś
się stało?- Zapytałem.
-Jacek
do mnie dzwonił że tato nie przyjechał do pracy i czy nie wiem co
się z nim dzieje.
-No a
korki, przecież na mieście są korki.
-Są
ale nie o tej godzinie. Tata zresztą nigdy się nie spóźnił. A
nawet jeśli to dzwonił do Jacka żeby przez chwilkę go zastąpił.
-Dobra
jemy śniadanie i pojedziemy do twojego taty.
-Dzięki.-
Delikatnie się uśmiechnęła. Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy
się ubrać. Właśnie mieliśmy wyjść gdy ktoś przyszedł. Ola
poszła otworzyć.
-Krzysiek,
Emilka, a co wy tu robicie?- Zapytała wyszedłem zdziwiony z kuchni.
Po oczach Krzyśka widziałem że nie ma najlepszej wiadomości dla
Oli.
-Ola
usiądź tak będzie lepiej.
-Co
się dzieje?- Zapytała gdy już usiadła.
-Bo my
w sprawie twojego ojca.
-Jejku,
mówiłam już że nie wiem gdzie jest. Zaraz z Mikołajem do niego
jedziemy.
-Ola
nie będzie takiej potrzeby.
-A
czyli już przyjechał na komendę, i tylko po to przyjechaliście?
-Ola
bo twój ojciec...on nie żyje.- Powiedział Krzysiek.
-Mogłeś
zrobić to delikatniej.- Krzyknęła Emilka. Ola siedziała jak słup
soli. Jakby nie dotarły do niej słowa wypowiedziane przez Krzyśka.
Usiadłem obok niej.
-Jak
to się stało?- Zapytałem. Wiedziałem że skoro oni przyjechali
nas o tym poinformować to są również poinformowani o tym co się
wydarzyło.
-Znaleźliśmy
go w mieszkaniu. Miał pistolet w prawej dłoni. Resztę ustali
koroner.- I dopiero teraz zauważyłem że po policzkach Oli spływają
łzy. Mimo to dalej siedziała nieruchomo. Po chwili jej ciało jakby
opadło na moje. Ola nie dawała oznak życia.
-Oddycha.-
Usłyszałem głos Krzyśka.- Wezwij karetkę. Już po kilku minutach
pojawiła się w jej mieszkaniu. Cały czas nie mogłem uwierzyć w
to co usłyszałem. Komendant wysocki nie żyje. To niemożliwe.
Nawet nie spostrzegłem gdy znalazłem się przy szpitalnym łóżku
Oli. Obudziła się dopiero po godzinie.
-Mikołaj?
Co się stało? Czemu ja tu jestem?
-Olka,
jak ja się o ciebie martwiłem.
-Co
się stało?
-Straciłaś
przytomność i zabrało cię pogotowie.
-Nie
pamiętam. Śniło mi się że Krzysiek z Emilką u nas byli.
Powiedzieli że tato nie żyje. Przecież to niedorzeczne.-
Powiedziała a przede mną stanęło najgorsze musiałem jej wyjaśnić
że to nie był sen.
-Ola
bo chodzi o to że....
-Spokojnie
wiem że nie masz gdzie mieszkać. Pokłóciłeś się z Kamilą?
-A
skąd to wiesz?
-Wywnioskowałam
po walizkach które miałeś w samochodzie. Widziałam jak szłam na
zakupy. Spokojnie możesz u mnie na kanapie zamieszkać. O ile
będziesz robił śniadania.
-A
pamiętasz może co wydarzyło się po tym jak wróciłaś z
zakupów?- Zapytałem niepewnie. Też chciałem usłyszeć że to
tylko żart.
-Tak
zadzwonił do mnie Jacek ale nie wiem po co. Potem zjedliśmy
śniadanie i mieliśmy jechać do mojego ojca. A po co mieliśmy do
niego jechać?
-Bo
nie przyszedł do pracy. Dlatego dzwonił do ciebie Jacek.
-Jak
to nie przyszedł, może w korku stał i się spóźnił.
-Ola,
on nie żyje, to nie był sen. Emilka i Krzysiek byli u ciebie.
-Co ty
wygadujesz? Jak to tata nie żyje?- Powiedziała a po policzku
zaczęły jej spływać łzy. Nie wiedziałem jak mam ją pocieszyć.
Postanowiłem więc przy niej być. W takiej chwili chyba było to
jej bardziej potrzebna czyjaś obecność niż słowa wsparcia. Cały
czas płakała a ja nie potrafiłem na nią spojrzeć. Nie wiem
dlaczego ale gdy płakała czułem się jak dzieciak który coś
przeskrobał i miał dostać karę.
KILKA DNI PÓŹNIEJ....
Dziś
odbył się pogrzeb komendanta. Od kilku dni mieszkałem u Oli.
Starałem się ją wspierać choć nie jest łatwo. Olka miała na
sobie czarną sukienkę i okulary przeciw słoneczne. Reszta
zgromadzonych była w mundurach. Pogrzeb skończył się około 14.
Ola nie miała zamiaru robić stypy a ja nie nalegałem. Te kilka dni
które skumulowały jej emocje na pogrzebie były naprawdę trudne.
Często budziła się w nocy i płakała albo w ogóle nie szła
spać. Oboje wzięliśmy na najbliższy tydzień wolne aby móc
pozałatwiać sprawy pogrzebowe. W międzyczasie gdy Ola była u
psychologa (zapisałem ją tak na wszelki wypadek aby nic głupiego
jej nie przyszło do głowy) zajrzałem na komendę. Nowa Pani
komendant bardzo miło mnie przywitała. Ja natomiast nie czułem do
niej żalu ale jakoś tak nie łatwo było mi ją zaakceptować.
Zabrałem rzeczy komendanta z jego biura, wszelkie dyplomy i
podziękowania. Nawet nie wiedziałem że aż tyle ich ma. Na
cmentarzu zaraz po pogrzebie zrobiło się pusto. Byliśmy sami. Ola
wtuliła się we mnie, a ja ją objąłem. Nie chciałem aby płakała.
W pewnym momencie podszedł do nas młody mężczyzna, na oko był w
wieku posterunkowej.
-Co ty
tu robisz?- Zapytała po chwili gdy tylko go rozpoznała.
-To
mój teść przyszedłem się z nim pożegnać.- Odparł i puścił
do Oli oczko.
-Jaki
teść? Olka o co chodzi?- Zapytałem po chwili ciszy.
-To
jest...Kamil...
-Cześć
miło mi poznać.- Mężczyzna podał mi dłoń.
-Aspirant
Mikołaj Białach.- Odparłem. Również podałem mu dłoń na
powitanie.
-Wracajmy
do domu.- Powiedziała Ola gdy Kamil próbował zabić mnie wzrokiem.
-No
dobrze.- Odparłem a Ola przeżegnała się nad grobem ojca.
-Nawet
mnie nie poinformowałaś, tylko z gazet się dowiedziałem.
-Nie
wiem po co tu przyszedłeś ale lepiej dla ciebie będzie jak się tu
nigdy więcej nie pokażesz.- Powiedziała Ola, gdy odchodziliśmy od
grobu.
-Uuuu
uwielbiam jak jesteś zła i mi grozisz.- Odrzekł Kamil.
-Posłuchaj
koleś, albo się od niej odwalisz albo gorzko tego pożałujesz.
Zrozumiałeś?
-Złapałem
mężczyznę za koszulę i popchnąłem do tyłu.
-A ty
co nie powiedziałaś swojemu nowemu facetowi że masz męża?-
Zwrócił się do Olki, w tym momencie nie wiedziałem co się
dzieje. Puściłem go i spojrzałem na Olę która miała niezbyt
zadowoloną minę.
-Ola o
czym on mówi?
-Mikołaj
chodźmy stąd. Proszę.
-Ola
jakie małżeństwo?- Ponownie ją zapytałem. Starałem się nie
okazywać zdenerwowania z powodu jej kłamstwa. No może nie kłamstwa
bo w sumie nigdy nie pytałem czy ma męża ale mimo to prawdę o nim
przede mną ukryła.
-Mikołaj,
proszę jedźmy już. Wszystko wyjaśnię ci w domu.- Powiedziała a
ja spojrzałem jej głęboko w oczy. Wiedziałem że coś jest nie
tak.
Jak myślicie, dlaczego Ola nie powiedziała Mikołajowi o Kamilu? Dlaczego Kamil się pojawił i czego chce od Wysockiej? Jak myślicie czy posterunkowa ukrywa coś jeszcze przed aspirantem?
No to się porobiło. Może ten Kamil jakoś się nad Olą znęcał albo zdradzał ją na każdym kroku. Kamil pewnie będzie domagał się jakiegoś majątku po Wysockim. Może Ola ma/miała jeszcze dziecko.
OdpowiedzUsuńNo cóż, czekam na next. Pozdrawiam
Super opowiadania czekam na następne pozdrawiam Sandra
OdpowiedzUsuń