sobota, 30 kwietnia 2016

1.23

Nawet najgorszemu wrogowi tego nie życzę. Zasnęłam dopiero nad ranem. Obudziłam się około 11. Mikołaj siedział obok mojego łóżka. Patrzył na mnie swoimi smutnymi oczami. Nawet nie miałam siły się uśmiechnąć. Siedzieliśmy w ciszy. Nagle w mojej sali pojawiła się Olga.
-Cześć siostra.- Olga podeszła i dała mi buziaka w policzek.
-No cześć.
-Słyszałam co się stało. Przykro mi.- Powiedziała siadając na moim łóżku. Chciało mi się płakać. Leżałam na ginekologi, już bez maluszka w brzuchu i to nie dlatego że urodziłam. Cały czas miałam nadzieje że lekarz przyjdzie i powie że to żart. Chciałam się rozpłakać jak dziecko.
-Olka mam coś dla ciebie.- Powiedziała Olga podając mi siatkę z zakupami.
-Co to?
-Pomyślałam że też je uwielbiasz. Mi to zawsze poprawia humor.- W środku były moje ulubione lody i czekolada.
-Dziękuję, ale skąd wiedziałaś?
-Mówiłam że mi to zawsze pomaga.
-Jesteś kochana.- Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Do sali przyszedł lekarz.
-Dzień dobry Państwu. O widzę humory dopisują. To bardzo dobrze bo mam dla państwa dobrą wiadomość. Ma pani bardzo dobre wyniki. Jeszcze dziś opuści pani szpital.
-To cudowna wiadomość.- Mikołaj przytulił mnie.
-Cześć córciu. Jak się czujesz?
-Cudownie, wychodzę dziś ze szpitala.
-To fantastyczna wiadomość.
-To ja idę po wypis a Pani się pakuje do domu.- Zaproponował lekarz. Kiwnęłam głową na zgodę. Po dwóch godzinach byłam już w domu. Weszłam do mieszkania.
-Dziewczynek nie ma?
-Są dziś u Moniki. Jutro je odbierzemy.
-Mikołaj, Kocham cię.
-Ja ciebie też. Jesteś głodna?
-Nie, chcę się położyć. Pójdziesz ze mną do sypialni nie chcę być sama.
-Pójdę.- Odpowiedział Mikołaj. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył na łóżku i przykrył kołdrą. Potem położył się obok tak abym mogła się w niego wtulić. Zrobiłam to. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się po kilku godzinach ze łzami w oczach. Krzyknęłam.
-Spokojnie Ola, jetem obok.- Mikołaj mocno mnie przytulił.
-Jak ja bym chciała żeby to był głupi sen.- Rozpłakałam się.
-Spokojnie, spróbuj zasnąć kochanie.
-Nie chce spać.
-To co chcesz?
-Jeść. Jestem głodna.
-A co zjesz?
-Konia z kopytami.
-Akurat się skończył. Mamy pizzę jak sobie zamówimy.
-No dobra. To dzwoń.- Mikołaj zamówił pizzę. Po trzydziestu minutach, jedliśmy pizzę w łóżku. Ten wieczór spędziliśmy w łóżku. Mikołaj przyniósł laptopa Dominiki i obejrzeliśmy Szybkich i wściekłych. Leżałam wtulona w Mikołaja. Głaskał mnie po włosach, co chwilę powtarzając że mnie kocha. Gdy skończył się film, Mikołaj włączył muzykę i zaczęliśmy tańczyć. W sumie to kołysać bo ja nie umiem tańczyć. Co chwila stawałam mu na nogę. Po kilku nieudolnych próbach tańca, położyliśmy się zrezygnowani na łóżku. Zasnęliśmy.
Mikołaj
Obudziły mnie promienie słońca wkradające się na moją twarz. Otworzyłem oczy a nade mną była Ola.
-Cześć kochanie jak się spało?- Ku mojemu zaskoczeniu byłą w cudownym nastroju.
-Z tobą cudownie.- Pocałowaliśmy się bardzo namiętnie.
-Musimy jechać na zakupy, lodówka jest pusta.
-Pojedziemy jak wrócę z pracy.- Znów ją pocałowałem. Ola delikatnie się uśmiechała.- Właśnie praca która jest godzina?
-Dochodzi dziewiąta kochanie.
-Jezu spóźnię się do pracy.- Krzyknąłem i zdjąłem Olkę ze swojej tali.
-Spokojnie kochanie. Zadzwoniłam do taty i poprosiłam o dzień wolnego dla ciebie.
-Takiej kobiet jak ty to z motyką na słońcu szukać.
-Powiedzmy że uznałam to za komplement. To co jedziemy na zakupy?
-A nie możemy jeszcze troszkę poleniuchować.- Położyłem się na Oli.
-Będziesz musiał mnie do tego przekonać.- Pocałowałem namiętnie posterunkową. Po chwili zacząłem łaskotać.- Nie przestanę do puki się nie zgodzisz.- Powiedziałem stanowczo.
-Mikołaj puść.- Mówiła nie mogąc opanować śmiechu.- Dobra zgadzam się.- Powiedziała a ja przestałem.
-Mam rączki przy sobie.- Znów bardzo namiętnie ją pocałowałem.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też. To co jedziemy?
-A nie mieliśmy leniuchować?
-Znudziło mi się. Ubieraj się. To rozkaz.
-Tak jest.- Odrzekła i poszła się szykować. Po godzinie byliśmy gotowi do zakupów. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy. Olka szalała w sklepie jak małe dziecko. Biegała od półki do półki wybierając najlepsze produkty. Dawno nie widziałem Oli w tak dobrym nastroju. Dziwne bo po utracie dziecka nie powinna tak się zachowywać. Jestem pewien że w środku jet w ogromnej rozpaczy, ale udaje twardą. Kocham ją. Cieszę się bardzo że widzę ją taką szczęśliwą. Zatrzymaliśmy się przy regale z akcesoriami dla niemowląt. Ola wpatrywała się we wszystkie te rzeczy. W jej oczach pojawiły się łzy. Widziałem to i z tego też względu, objąłem w pasie.
-Chodźmy do kasy.
-Dobrze.- Odpowiedziała ocierając łzę spływającą jej po policzku. Pocałowałem ją w czółko i udaliśmy się do kasy. Wyłożyłem wszystko na taśmę i podeszliśmy do kasjerki.
-Mikołaj?- Powiedziała kasjerka.
-Tak.- Powiedziałem niepewnie.
-No nie mów że mnie nie poznałeś. Jolka, siedzieliśmy razem na polskim.
-O jeny. Cześć, ależ się zmieniłaś.- Przywitałem się z Jolką. Przytuliliśmy się a ona dała mi buziaka w policzek.
-No ty nie za bardzo. Co u ciebie słychać?
-A wiesz sporo. Mam córki, dobrą pracę i idealną kobietę.- Objąłem Olkę w tali.
-O już macie dzieci. Gratuluję. Jak mają na imię?
-Najstarsza Dominika a młodsza Ania.- Odrzekła Ola.
-A powiedz co u ciebie słychać?
-Też mam dzieci. Dwóch synów. Męża. No wiesz jakoś leci. A ty gdzie pracujesz?
-Jestem policjantem.
-Policjantem, żartujesz sobie. On żartuje prawda.- Jolka wybuchnęła śmiechem. A Ola zaprzeczyła kiwając głową.- Ty naprawdę jesteś policjantem. Matko nie wierze. Krzysiek mi nie uwierzy jak mu w domu powiem.
-Krzysiek, jesteś żoną Krzyśka Rodaka?
-Tak.
-Nie możliwe. A tak się nienawidziliście.
-Życie Mikołaj życie. Ale u ciebie też się sporo zmieniło.
-No tak.
-82 złote i 45 groszy, się należy.
-Proszę.- Podałem Jolce banknoty. Zapłaciliśmy za zakupy.
-Musimy się jeszcze koniecznie spotkać.
-Tak na pewno. Trzymaj się pa.- Wyszliśmy z Olką ze sklepu. Zaniosłem zakupy do auta i pojechaliśmy po dziewczynki. Ola kupiła po drodze drobny upominek dla Moniki za to że się zajęła dziewczynkami. Zapukaliśmy. Drzwi otworzył nam Artur.
-O cześć. Wejdźcie.
-Cześć Artur. Gdzie Monika?
-Zabrała Franka i dziewczyny na lody. A jak się czujesz?
-Dzięki dobrze.
-Usiądźcie. Napijecie się czegoś? Kawy, herbaty?
-Dla mnie kawa.
-Ja poproszę herbatę.- Odrzekła Ola. Usiedliśmy na kanapie a Artur poszedł zrobić herbatę. Na szafkach było mnóstwo zdjęć Moniki z Arturem i Frankiem.
-Proszę oto wasze zamówienie.- Powiedział Artur stawiając napoje na stoliku.
-Dzięki że zajęliście się dziewczynkami.- powiedziała Ola podając Arturowi upominek.
-Drobiazg. Schowaj to nie chcemy prezentów.
-Artur nie daj się prosić, to dla Franka. Ucieszy się.
-Niech wam będzie.- Poczekaliśmy na dziewczynki. Po kwadransie Monika i dzieciaki wrócili.
-Już jesteśmy.- Powiedziała Monika wchodząc do mieszkania.- O cześć wam. Już chcecie nam je zabrać?
-No wiesz. Też chcemy się nimi nacieszyć.
-A jak się czujesz?
-Dzięki już jest lepiej.
-Dziewczynki podziękujcie cioci z opiekę i wracamy do domu.
-Ale Tato....
-Bez dyskusji.
-Podrzucajcie je częściej do nas.
-Postaramy się.- Zaśmiała się Ola. Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do domu. Wnieśliśmy zakupy do mieszkania i wzięliśmy się za ich rozpakowywanie. Dziewczynki poszły do swoich pokoi. A ja przytuliłem posterunkową i namiętnie pocałowałem.
-Ohyda, musicie przy dzieciach.- powiedziała Dominika wchodząc do kuchni.
-No zobaczymy za kilka lat.
-Ta jasne, w życiu faceta do domu nie przyprowadzę.
-Dlaczego?
-Żebyście mi go spłoszyli. Mowy nie ma.- Powiedział Dominika wychodząc z kuchni. Popatrzyłem na Olkę i znów ją pocałowałem. Potem zajęliśmy się robieniem obiadu. Bawiliśmy się przy tym jak dzieci. A że robiliśmy pierogi to zrobiliśmy niezły bajzel w kuchni. Olka zajęła się gotowaniem ich a ja zacząłem sprzątać. Potem poszliśmy się troszkę ogarnąć i zawołaliśmy dziewczynki na obiad. Po kwadransie talerze były puste a nasze żołądki wypełnione po brzegi. Razem udaliśmy się przed TV. Spędziliśmy tak całe popołudnie. Wieczorem, dziewczynki poszły się myć a my z Olą, nalaliśmy sobie wina do kieliszków. Spędziliśmy wieczór przed telewizorem.
Kilka tygodni później
Dziewczynki są na wakacjach u rodziców Kamili. Jej natomiast postawiono zarzut usiłowania zabójstwa i dokonania uszczerbku na zdrowiu dłuższym niż 7 dni. Zamknięto ją w zakładzie dla uzależnionych. Dziewczynki skończyły szkołę z najlepszymi wynikami. No w sumie to Ania skończyła. Od września idzie do gimnazjum a Dominika do drugiej klasy szkoły średniej. Od kilku tygodni Ola wróciła do pracy. Niestety nie jeździmy już razem na patrole, ale widzieliśmy się na przerwach. Dziś przydzielono mi jakąś nową policjantkę. Udaliśmy się na odprawę. Ze względu na zamieszanie wokół Jacka i Pauliny, inspektor Kwieciński wciąż krążył po firmie. Dziś towarzyszył nam na odprawię.
-Dobrze patrol 05 od dziś w składzie Aspirant Mikołaj Białach i Sierżant sztabowy Julia Pawlak. Życzę miłej pracy.- Powiedział komendant i wyszedł. Udaliśmy się do radiowozu.
-Witam Mikołaj jestem.- Przedstawiłem się.
-A to nie wiesz że rękę podaje kobieta.- Odpowiedziała.
-Wyszczekana już mi się podoba.
-Skończ. Julia jestem. Miło mi poznać.- powiedziała siadając na miejsce kierowcy.
-A tobie się nic nie pomyliło?
-Nie, wsiadaj na co czekasz.
-Ja jestem dowódcą i to ja prowadzę.
-No chyba żartujesz.
-Nie, wypad stąd.- Juli wykonała moje polecenie. Udaliśmy się na patrol. Zgłosiliśmy dyżurnemu gotowość do akcji i wyruszyliśmy w teren. Rejon mieliśmy spokojny. Około czternastej, zjechaliśmy na firmę w celu skorzystania z przysługującej nam przerwy. Od razu gdy wysiadłem z radiowozu zadzwoniłem do Olki.
-Cześć. Na firmie jesteś?
-Tak, właśnie zjechałam na przerwę.
-To super za dwie minuty na stołówce.
-To rozkaz?
-Oczywiście.- Rozłączyłem się i udałem na stołówkę. Ola już tam na mnie czekała.
-Cześć kochanie.- Przytuliliśmy się na powitanie, niestety na nic więcej nie mogliśmy sobie pozwolić. Poszliśmy do Pani Zosi.
-Witam mój ulubiony patrol. Co tam u was słychać?
-A nic nowego Pani Zosiu.
-A kiedy wrócicie do wspólnych patroli?
-No raczej ni prędko.
-Dobrze co dla was?
-A co Pani nam zaproponuje?
-Dziś mamy świetną rybkę z ziemniaczkami i surówką z kapusty.
-To poprosimy.
-Dobrze zaraz wam przyniosę do stolika.- Poszliśmy sobie usiąść. Po chwili Pani Zosia przyniosła nam obiad. Dosiadła się do nas.
-Mikołaj i jak ci się pracuje z Julią?
-No nawet nieźle, co prawda ie tak jak z Olką, ale radzi sobie nieźle. Jest wyszczekana, wie jak należy postępować. Ma szanse dziewczyna.
-Mikołaj uważaj na nią.
-Dlaczego?- Pani Zosia rozejrzała się dookoła i przysunęła bliżej nas.
-Długo rozmawiała z Kwiecińskim.
-Pani Zosiu to nie powód żeby kogoś oskarżać.
-Może i nie, ale ja mam nosa do takich spraw. Mówię ci uważaj na nią.- Pani Zosia poszła do pracy a my skończyliśmy jeść. Potem udaliśmy się do pracy. Julia czekała na mnie w radiowozie.
-O nareszcie, myślałam że już nigdy nie pojedziemy.
-Spokojnie, za kilka dni będziesz miała dosyć patroli.
-Ta jasne.- Zapadłą cisza. Wyruszyliśmy na patrol. Po kilku minutach ciszy zaczęliśmy rozmowę.
-A skąd cię przenieśli?
-Z Wadlewa, taka miejscowość pod Wrocławiem.
-Tak wiem gdzie to.
-A powiedz jak to się stało że jesteś już aspirantem sztabowym?
-Sama nie wiem, napatoczył się awans to skorzystałam.
-No tak każdy by tak zrobił. A długo już jesteś w policji?
-No dobre dziewięć lat będzie, a ty?
-Dwanaście, niedawno minęło.
-A czemu rozdzielili twój patrol?
-Sam nie wiem.
-A to prawda że ty i córka komendanta no że wy jesteście razem?
-Tak prawda, a co?
-Nie tak się z ciekawości pytam.
-Z ciekawości czy Kwieciński ci kazał? Bo raczej będąc tu pierwszy dzień nie znasz nikogo na tyle aby ci mógł powiedzieć wszystkie plotki krążące po komendzie. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
-Nie.- Odrzekła Julia. W ciszy minęła nam reszta patrolu. Około szesnastej zjechaliśmy na bazę zdać broń i wypełnić raporty. Julia wyszła z samochodu strasznie obrażona. Pomyślałem że może niesłusznie ją oskarżyłem ale idąc się przebrać w cywilne rzeczy rozwiałem swoje wątpliwości. Juli rozmawiała z Kwiecińskim jak by byli dobrymi kumplami. Ominąłem ich udając że nic nie zauważyłem. Przebrałem się i czekałem na Olkę. Skończyła kilka minut po mnie. Po trzydziestu minutach doczekałem się. Posterunkowa wyszła z komendy i wsiadła do samochodu.
-Cześć kochanie.
-Cześć.- Delikatnie uśmiechnęła się. Pojechaliśmy do domu. Zrobiliśmy szybki obiad który jeszcze szybciej zjedliśmy. Potem poszliśmy do sypialni i włączyliśmy na laptopie film.
Aleksandra
Leżeliśmy z Mikołajem w łóżku i oglądaliśmy Piratów z Karaibów. Mikołaj delikatnie całował mnie po szyi. Łaskotało mnie to. Mikołaj jednak nie przestawał. Gdy skończył się film, odłożyłam laptop na bok i zaczęliśmy się z Mikołajem namiętnie całować. Przerwał nam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Olga co ty tu robisz?- Zdziwiłam się gdy zobaczyłam swoją siostrę w drzwiach, była zapłakana i cała się trzęsła.- Olga wszystko w porządku? Wejdź.- Olga weszła do mieszkania, ja zamknęłam za nią drzwi i pokierowałam do salonu.- Siadaj.
-Olga ty tutaj?- Mikołaj wyszedł z sypialni.
-Ja się boję.- Odrzekła szlochając.
-Co się stało?- Bardzo się przestraszyłam.
-Bo on wrócił.
-Kto wrócił, Olga mów co się dzieje.
-Szymon, wrócił on mi groził.
-Jaki Szymon?
-Chodziłam z nim do liceum. Sprowadzał narkotyki.
-No a co ty masz z tym wspólnego?
-No bo ja ja mu pomagałam dilować. On wyszedł z paki i che żebym do tego wróciła. Ja się boję że może mi zrobić.
-Spokojnie, mówiłaś o tym komuś jeszcze?
-Nie od razu przyszłam do ciebie.
-Szedł za tobą?
-Nie wiem. Mikołaj ja się boję.
-Spokojnie zaraz to załatwię.
-Niby jak?
-Mam swoje sposoby.- Wyszłam do kuchni i zadzwoniłam do Oskara. Zajmował się moją ochroną gdy Wasyl był na wolności. Bez problemów się zgodził i po dwudziestu minutach był już w naszym mieszkaniu. Olga posiedziała u nas jeszcze chwilę i razem z Oskarem pojechała do siebie. Poszłam do kuchni zrobić coś do jedzenia. Mikołaj podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu. Delikatnie całował po szyi. Odwróciłam się i namiętnie go pocałowałam. Spojrzał mi prosto w oczy i ponownie pocałował. Powoli zmierzaliśmy w kierunku sypialni, pozbywając się swoich ubrań. Wchodziliśmy właśnie do sypialni gdy w naszym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka.
-No nie wierze.- Powiedział zdenerwowany aspirant i poszedł otworzyć.- Olka ubieraj się to moi rodzice.- Krzyknął i szybko zaczęliśmy się ubierać. Po chwili Mikołaj otworzył.
-Mama. Tata. A co wy tu robicie?
-A to takie dziwne że syna chcemy odwiedzić?
-Nie nie wejdźcie proszę.
-Dzień dobry.- Przywitałam się.
-O Ola, jak miło że jesteś. A gdzie dziewczynki?
-U rodziców Kamili.
-Szkoda, no cóż to zrób nam herbatki synku.- powiedziała pani Mariola a ja się zaśmiałam pod nosem. Mikołaj poszedł wykonać rozkaz swojej mamy, a my usiedliśmy na kanapie.
-Więc przejdźmy do meritum naszej wizyty.- Powiedziała pani Mariola.
-Więc nasze drogie dzieci.
-Planujemy wyjechać do Hiszpanii na dwa tygodnie.
-O to fajnie.- Odpowiedziałam popijając herbatę.
-I tu pojawia się prośba do was. Zaopiekujecie się naszym domem przez dwa tygodnie?- Spojrzałam na Mikołaja i pokiwałam głową że tak. Rodzice posiedzieli jeszcze chwilę i pojechali.
-To na czym skończyliśmy?- Zapytał aspirant spoglądając mi prosto w oczy.
-Nie pamiętam. Musisz mi przypomnieć.- Mikołaj złapał mnie w biodrach, przysunął do siebie i zaczął całować. Po woli rozpinając moją bluzkę.
-Panie Mikołaju.- Usłyszeliśmy naszą sąsiadkę.
-No ku**a.- Wyszeptał Mikołaj i poszedł do drzwi.- Tak pani Marzenko?
-Pomożesz mi, korki mi wywaliło.
-Znowu?
-No tak wyszło. To co naprawi mi pan korki.

-Tak już idę.- Mikołaj poszedł zajrzeć do bezpieczników. Wrócił po piętnastu minutach. Wszedł do mieszkania zamykając za sobą drzwi na klucz. Podszedł do mnie i przewracając przez ramię zaniósł do sypialni i delikatnie położył na łóżku. Bardzo szybko pozbyliśmy się ubrań. Spędziliśmy razem cudowny wieczór. 

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

1.22

Aleksandra
Siedziałam w samochodzie Mikołaja i jechaliśmy do lekarza. Z moich oczu płynęły łzy. Nie mogłam uwierzyć że Paulina też jest w ciąży z Jackiem. Mikołaj podał mi biała kopertę. Otworzyłam ją. W środku było zaproszenie na ślub dla mnie i Mikołaja. Wiedziałam że i tak nie pójdziemy. Ale dlaczego dostaliśmy jedno zaproszenie. Dojechaliśmy na miejsce. Mikołaj zaparkował i udaliśmy się na badania. Usiedliśmy w poczekalni. Oparłam głowę o ramię Mikołaja. Po kilku minutach z gabinetu wyszedł lekarz.
-Pani Aleksandra Wysocka.
-To ja.- Podniosłam się.
-Zapraszam.- Mikołaj wszedł ze mną.
-Dzień dobry. Proszę sobie usiąść. Jak się pani czuje?
-Dobrze.
-Ok, w takim razie zmierzymy pani ciśnienie. Niech Pan sobie usiądzie.- Powiedział lekarz widząc Mikołaja czatującego pod drzwiami. Aspirant grzecznie wykonał zadanie. A lekarz zmierzył mi ciśnienie.- Ciśnienie w normie. Zaraz zrobimy USG ale najpierw pobierzemy krew do badania. Siostro.
-Już idę.- Do gabinetu weszła typowa pielęgniarka w białym fartuchu. Wyjęła z szafki zestaw do pobierania krwi. Ja usiadłam na fotelu i podałam rękę. Pielęgniarka wbiła mi igłę. Odwróciłam głowę w stronę Mikołaja. Był blady jak ściana a po chwili stracił przytomność. Siedziałam zaskoczona reakcją Mikołaja.
-No odważny ojciec dziecka.- Zaśmiał się lekarz. Podszedł do niego i zaczął go ocucać.- Jak ma na imię pani partner?
-Mikołaj.
-Panie Mikołaju proszę się obudzić. Halo niech pan się obudzi, proszę Pana.- W międzyczasie pielęgniarka skończyła pobierać mi krew.- Dobrze Pani Ewo, teraz krew do badania, podstawowe badania i cukier.
-Dobrze.
-Panie Mikołaju, niech pan wstaje.
-Mikołaj Dominika miała wypadek.- Krzyknęłam.
-Co, co z Dominisią, gdzie ona jest.- Mikołaj od razu się obudził.
-Ależ pan jest dzielny. No gratuluję.- Zaśmiał się lekarz a ja się śmiałam.
-Jejku co się stało.
-Stracił pan przytomność. Jak się pan czuje?
-Dobrze.
-Niech Pan powoli wstanie i usiądzie na krześle.- Mikołaj posłusznie wykonał polecenie.- Dorze niech Pani się położy. Zrobimy teraz USG.- Powiedział lekarz. Po chwili nałożył mi na brzuch bardzo zimny żel. Zaczął badać. Leżałam i spoglądałam na ekran monitora i na maleństwo w moim brzuszku.- Chcą państwo posłuchać bicie serduszka maleństwa?- Zapytał lekarz a moje oczy delikatnie się zaszkliły. Kiwnęłam głową twierdząco a Mikołaj, podszedł bliżej i złapał mnie za rękę. Delikatnie się do niego uśmiechnęłam. Wsłuchałam się w bicie serduszka mojego maleństwa. Uroniłam kilka łez. Mikołaj też się wzruszył. Badanie się skończyło a ja wciąż miałam w głowie bicie serduszka maleństwa.
-No dobrze, wyniki są w normie. To następna wizyta za miesiąc. Może uda nam się ustalić płeć dziecka. Gdyby coś się działo to proszę przyjechać.
-Dziękujemy do widzenia.- Wyszliśmy z gabinetu w bardzo dobrych humorach. Poszliśmy do samochodu.
-Nie chcę jeszcze wracać do domu.- Powiedziałam.
-No to co chcesz robić?
-Chodźmy na spacer. Proszę.
-No dobra.- Udaliśmy się do parku naprzeciwko przychodni.
-Mikołaj?
-Co się stało?
-Ty się boisz krwi?
-Nie, nie krwi a igieł.
-Na prawdę. Taki duży chłopiec a się igieł boi.- Zaczęłam się przekomarzać.
-Tak boi się igieł. Skończmy ten temat.- Byliśmy na moście zakochanych. Wszędzie wisiały kłódki z imionami bądź datami.
-Ciekawe czy te wszystkie związki wciąż istnieją?
-Nie wiem, ale to słodkie. Też zawsze chciałem powiesić tu kłódkę ale Kamila nigdy się nie zgodziła.- Słońce delikatnie zaczęło zachodzić. Wiał delikatny ciepły wiatr. Mimo to zrobiło mi się zimno. Mikołaj objął mnie aby było mi cieplej.
-Wracajmy, zimno się robi.- Powiedział. Wróciliśmy do domu.
-Już jesteśmy?- Krzyknął Mikołaj wchodząc do mieszkania.
-Cześć tato. Cześć Olka.
-Hej. Jak było w szkole?
-A dobrze. Mieliśmy dziś próbę.
-Próbę?
-No tak przecież będę śpiewać za tydzień na konkursie.
-Ach no faktycznie zapomniałam.
-I jak było u lekarza?- Zapytała Dominika.
-Dobrze.
-Znacie już płeć?
-Nie jeszcze za wcześnie.
-Szkoda. Pochwaliłam się już dziewczynom w klasie że będę miała rodzeństwo. Wszystkie mi zazdroszczą.
-Ja też powiedziałam.- Dodała Ania. Uśmiechnęłam się delikatnie do dziewczynek. Poszliśmy do salonu. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
-Spodziewasz się kogoś?- zapytałam Mikołaja.
-Nie a wy dziewczynki?
-Też nie. Ciekawe kto to?
-Pójdę otworzyć.- Powiedział Mikołaj a ja wyjęłam z torebki zdjęcia z USG i zaczęłam pokazywać dziewczynką.
-To będzie chłopiec na bank.- Odrzekła Dominika przeglądając zdjęcia.
-Nie będziemy miały siostrę.
-Brata.
-Siostrę.
-Brata.
-Ola powiedz że siostrę.
-Nie wiem.- Do salonu przyszedł Mikołaj i jacyś ludzie. Pierwszy raz widziałam ich na oczy.
-Ciocia.- Krzyknęła Ania i rzuciła się w objęcia kobiety.
-No cześć, dziewczynki.
-To jest Aleksandra, a to moja bratowa Magda i jej mąż Kamil.
-Miło nam cię poznać.- Powiedziała kobieta podając mi dłoń z niepewnością uścisnęłam jej dłoń.
-Mi również miło poznać.- Odpowiedziałam.
-Napijecie się czegoś, kawy herbaty?
-Dla mnie kawy.
-A ja poproszę herbatę.
-Siadajcie proszę.- Zaprosiłam gości do salonu. Usiedliśmy przy stole a Mikołaj poszedł zrobić herbatę.
-Ciocia a my będziemy miały rodzeństwo.- Powiedziała Ania siadając Magdzie na kolanach.
-Naprawdę?- Magda spojrzała na mnie. Kiwnęłam znacząco głową po czym pokazałam USG, leżące na stole. Oboje oglądali zdjęcia. Po chwili dołączył do nas Mikołaj.
-No szwagier, nasze gratulacje.- Kamil podniósł się z kanapy i po przyjacielsku przytulił Mikołaja.
-Dzięki.- Odpowiedział speszony i usiadł obok mnie.
-Który to tydzień?
-Ósmy.
-A co was do nas sprowadza?
-A byliśmy w okolicy i postanowiliśmy wpaść. No i nawet dobrze zrobiliśmy. Takie nowinki. Kurcze Mikołaj to kiedy pępkowe?
-Nie prędko.
-Dlaczego?
-No bo jeszcze sporo czasu do porodu.
-Oj zobaczysz jak wam to szybko zleci. Jak Madzia była w ciąży z Oskarkiem to też tak mówiłem a dziewięć miesięcy bardzo szybko zleciało.
-Mówiłeś już rodzicom?
-Nie jeszcze. Nie chcemy się z Mikołajem śpieszyć z taką wiadomością.- Odrzekłam. Nie chciałam aby rodzice Mikołaja myśleli ze to jego dziecko. Przecież nie jest jego ojcem. Swoja drogą był by dla maleństwa idealnym ojcem. Magda z Kamilem posiedzieli u nas dobre trzy godziny i pojechali. Zrobiliśmy szybką kolację i poszliśmy spać.
Kilka dni później.
Od kilku dni odnoszę wrażenie że wszyscy na komendzie dyskutują na temat mojej ciąży. Weszliśmy z Mikołajem do firmy i poszliśmy się przebrać. Przed odprawą siedzieliśmy w pokoju z Moniką, Krzyśkiem, Emilką i Olgą. Rozmawialiśmy na temat, sprawy której od kilku dni nie mogliśmy rozwiązać. W pewnym momencie do gabinetu przyszedł komendant. Był w nie najlepszym humorze.
-Wysocka i Białach do mnie.
-Która Wysocka?- Od razu padło pytanie.
-Ola. Zapraszam do mnie.- Poszliśmy do gabinetu.
-Siadajcie.
-Coś się stało?
-Tak. Wojewódzka się dowiedziała o Jacku i Paulinie.
-A co my mamy z tym wspólnego?
-To że też będziecie mieli dziecko.
-No i co z tego?
-No chciałem wam powiedzieć żebyście uważali. Na razie o was nie wiedzą ale Paulina i Jacek mają z tego spore problemy. Będą u nas kontrole przez jakiś czas.
-No dobra, to wszystko, Panie komendancie?
-Ola jak się czujesz?
-Dziękuję dobrze.
-A jak maleństwo? Który to już tydzień?
-Dziewiąty się zaczął.
-A co będzie chłopiec czy dziewczynka?
-Jeszcze nie wiemy.
-Jesteś pewna że jeszcze nie chcesz iść na urlop?
-Tak tato, jeszcze mogę pracować. Nie martw się.
-No dobrze, możecie już iść.
-No dobra.- Wyszliśmy z gabinetu. Śmialiśmy się, wróciliśmy do pokoju.
-Co chciał Boss?
-Zapytać się jak się czuję.- Towarzystwo wybuchnęło śmiechem. Po kilku minutach rozeszliśmy się do pracy. Ja z Olgą poszłyśmy do biura a reszta na odprawę. Spędzałam każdy dzień w pracy z Olgą. Nie potrafiłam już się na nią gniewać. Nawet się zaprzyjaźniłyśmy.
-Olka a Jacek też cię zaprosił na ślub?
-Tak, w zeszłym tygodniu dostaliśmy z Mikołajem zaproszenie.
-No ja dziś dostałam. Ale on ma tupet, żeby jeszcze nas zapraszać po tym wszystkim.
-Dokładnie. Ale to przeszłość.
-No tak, teraz masz Mikołaja. A od dawna się spotykacie?
-Nie spotykamy się.
-Jak to?
-No nie jesteśmy parą.
-Ale...jak to...przecież jesteś z nim w ciąży....jak nie jesteście razem?
-No nie jesteśmy i tyle.
-Ale czemu?
-Nie wiem.
-A chciała byś być z nim.
-Nie wiem. Mikołaj jest cudowny, zawsze jest przy mnie, pomaga mi, umie pocieszyć. Chyba chcę.
-To mu to powiedz.
-Nie chcę.
-Olka ja wiem że ty chcesz żeby to facet zrobił ten pierwszy krok, ale może warto zaryzykować. On zawsze jest przy tobie. Zobacz jesteś z nim w ciąży a on cie nie zostawił. Jest przy tobie.- Po tych słowach do oczu napłynęły mi łzy.- Olka wszystko w porządku?
-Nie, nic nie jest w porządku.
-Coś nie tak powiedziałam?- Olga siadła na moim biurku.
-Nie, nie o to chodzi. Powiedziałaś wszystko dobrze. Oprócz jedne rzeczy.
-Jakiej, ja nie chciałam żeby było ci z tego powodu przykro.
-Wiem. Bo....ja nie jestem w ciąży z Mikołajem.
-Jak to? To kim jest ojciec?
-A jak myślisz?
-Jacek.- Odrzekła Olga a ja znów zaczęłam płakać.- Powiedziałaś mu?
-Nie, i ie waż się mu o tym powiedzieć.
-Dobrze ale już nie płacz, tak będzie dla ciebie lepiej. Ale Powiem ci jedno Mikołaj naprawdę musi cię kochać skoro jest przy tobie. Tym bardziej że to nie jego dziecko.- Olga mocno mnie przytuliła. Po kilku minutach uspokoiłam się i wróciłyśmy do pracy. W trakcie przerwy obiadowej dostałam telefon od Moniki.
-Hej Olka.
-No hej co jest?
-Co robisz po pracy?
-Nic ciekawego, a co jest?
-To masz już plany.
-Ale jakie, o co chodzi?
-Muszę kupić sobie sukienkę. Idziesz ze mną.
-No dobra to widzimy się po pracy.- Umówiłam się z Moniką na zakupy. Po pracy pojechałyśmy do centrum. Chodziłyśmy po sklepach dobre trzy godziny. Ja kupiłam sobie dwie bluzki a Monika sukienkę i parę jeansów. Potem poszłyśmy na kawę do pobliskiej kawiarni. Około dziewiętnastej Monika odwiozła mnie do domu. Weszłam do mieszkania, zdjęłam buty i kurtkę. W salonie było mnóstwo kwiatów. Czerwonych róż. Stół był zastawiony dla dwóch osób. Dookoła były świeczki a w tle leciała muzyka. Po chwili z kuchni wyszedł Mikołaj. Miał na sobie garnitur a na wierzchu fartuszek w kwiatki. Niósł brytfankę z jakimś daniem.
-O Olka tak wcześnie? Mówiłem jej żeby cie przywiozła na dziewiętnastą.
-Jest już po dziewiętnastej Mikołaj.
-Naprawdę?
-No tak już jest dwadzieścia po.
-A no faktycznie. To zapraszam do stołu.
-Dziękuję a co to za okazja?
-A musi jakaś być?
-Nie, nie, tak tylko pytam.- Usiadłam do stołu a Mikołaj nałożył kolację. Zjedliśmy.
-Ola bo ja chciałem o czymś z tobą porozmawiać.- Powiedział wstając od stołu.
-Co się stało?
-Bo widzisz...ja...Zatańczymy?- Podałam mu rękę i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki. W pewnym momencie nasze usta złączyły się. Mikołaj bardzo namiętnie mnie pocałował. W pewnym momencie, odsunął się ode mnie.
-Przepraszam.- Powiedział podchodząc do okna.
-Za co?
-Nie powinienem. Przepraszam.- Przytuliłam go, tym razem to ja go namiętnie pocałowałam.
-Kocham cię.- Wyszeptałam, przytulając się do niego.
-Ja ciebie też kocham.- Odpowiedział i pocałował mnie ponownie. Potem posprzątaliśmy po kolacji i poszliśmy spać. Wtuliłam się w Mikołaja i od razu zasnęłam. Obudził mnie budzik. Wyłączyłam go. W sypialni Mikołaja nie było. Zarzuciłam szlafrok i poszłam do kuchni. Mikołaj smażył naleśniki.
-Cześć kochanie.- Aspirant podszedł do mnie i bardzo namiętnie mnie pocałował.
-No cześć.
-Jak się czuje moje maleństwo?- Zapytał kładąc rękę na moim brzuszku który powoli stawał się widoczny. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Cieszy się.- Pocałowałam Mikołaja. Zjedliśmy śniadanie i w cudownych humorach udaliśmy się do pracy. Weszliśmy na komendę i poszliśmy się przebrać w mundury. Potem poszliśmy do biura. Nikogo jeszcze nie było. Sprawdziłem czy nikt nie idzie i pożegnałam Mikołaja namiętnym pocałunkiem. Poszliśmy do swojej pracy. Po chwili przyszła Olga z Moniką.
-Cześć Olka.
-No siemanko.
-A co ty taka zadowolona?
-Wydaje się wam.
-No mów. Co się stało?
-No nic....
-Olka jak nic no mów w reszcie.
-Spotykam się z Mikołajem.
-Naprawdę. Nasze gratulacje.- dziewczyny przytuliły mnie. Miałam uśmiech od ucha do ucha. Ale już po chwili zszedł mi z twarzy. Monika poszła na odprawę a ja z Olgą wypełniałyśmy papiery. Poszłyśmy na przerwę a na korytarzu spotkałyśmy inspektora Kwiecińskiego.
-O ku**a.
-Co się stało?
-Kwieciński.
-Kto to?
-Inspektor, radzę ci na niego uważać.
-Ale dlaczego?
-Bo jesteśmy siostrami.
-No a co to ma do rzeczy?
-No bo widzisz, on jak by to powiedzieć, uwziął się na naszą komendę. Szczególnie na mnie i na ojcu.
-Ale dlaczego?
-Nie wiem. Chodź coś zjemy, jestem głodna.
-O proszę nasza droga posterunkowa Wysocka. A koleżanka jak się nazywa?
-Wysocka.
-No proszę, czyżby nasz drogi komendant miał jakieś tajemnice rodzinne.- Stwierdził inspektor.
-Nie, nikt nie ma żadnych tajemnic. A teraz przepraszamy ale chcemy skorzystać z przerwy.
-A dlaczego posterunkowa nie jest na patrolu z aspirantem Białachem.
-Bo nie jestem, do widzenia.
-Do widzenia.- Poszłyśmy na przerwę.
Kilka dni później
Właśnie odebrałam Anię i Dominikę ze szkoły. Wróciłyśmy do domu. Przed blokiem czekała na dziewczynki Kamila. Nastolatki miały dziś u niej nocować. Zaparkowałam samochód i poszłam do niej a dziewczynki w tym czasie poszły po rzeczy.
-Cześć Kamila.
-No chyba dzień dobry, smarkulo.
-Dobra weź już odpuść.
-Może troszkę szacunku dla starszych. Mikołaj ci pozwala mówić do siebie na ty ale ja sobie nie życzę.
-Jak Pani woli. Wedle życzenia.- Powiedziałam i czekałam aż dziewczynki wyjdą z mieszkania. Na zewnątrz było ciepło no w końcu mamy lato. Rozpięłam bluzę i delikatnie oparłam się o samochód.
-O do łóżka widzę też już mu wlazłaś.- Stwierdziła Kamila a ja popatrzyłam na nią nic nie odpowiadając. Podeszła do mnie i złapała mnie za nadgarstki.
-Ała to boli, puść mnie.- Zaczęłam się szarpać.
-Odpi**sz się od mojej rodziny, bo inaczej tego pożałujesz, zrozumiałaś?
-Puszczaj mnie.- Wyrwałam się, ruszyłam w stronę domu, gdy nagle poczułam silny ból w okolicy głowy. Upadałam na ziemię.
Mikołaj
Wracałem od Magdy, gdy nagle zobaczyłem że Kamila szarpie Olę. Podbiegłem do samochodu, ale Kamila zdążyła uderzyć Olę jakimś kamieniem. Ola upadłą na ziemię.
-Coś ty zrobiła.- Podszedłem do Oli.- Ola, skarbie obudź się. Proszę obudź się.- A ty dokąd?- Zapytałem widząc że Kamila odchodzi.
-Do domu nie będę patrzeć jak się nad tą suką rozczulasz.
-Tato czemu Ola jest nieprzytomna?- Zapytała Dominika wychodząc zza mnie.
-Idź z Anią do cioci Moniki.
-Ale miałyśmy jechać do mamy.
-Wiem, ale w tej chwili macie iść do cioci Moniki, już.- Podniosłem głos. Kamila stałą nad nami, w jej oczach było widać dumę z tego co zrobiła. Zadzwoniłem po pogotowie i po policję. Karetka zabrała Olę do szpitala a ja czekałem na policję po pięciu minutach byli na miejscu. Przyjechał Krzysiek z Emilką.
-Co się stało?
-Kamila zaatakowała Olę.
-Co z nią?
-Zabrali ją do szpitala.
-No dobra to jedź do niej a my zabierzemy Kamilę na dołek.- Powiedziała Emilka. Szybko wsiadłem w samochód i po trzydziestu minutach przebijania się prze korki byłem na miejscu. Wbiegłem do recepcji.
-Dzień dobry. Przed chwilą pogotowie przywiozło kobietę w ciąży, co z nią?
-A pan jest kimś z rodziny?
-Jestem ojcem dziecka.
-Przepraszam ale nie mogę udzielić panu żadnych informacji.
-Ale błagam, niech pani chociaż powie co z nią?
-Jest przytomna ale naprawdę nic więcej panu nie mogę powiedzieć.
-Dziękuje.- Odpowiedziałem, wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem do komendanta.
-Szefie Olka jest w szpitalu.
-Co się stało?
-Kamila ją zaatakowała.
-Zaraz tam będę.- Czekałem na komendanta na korytarzu. Po około dwudziestu minutach był już w poczekalni.
-Mikołaj co z Olką?
-Nie chcą mi nic powiedzieć bo nie jesteśmy rodziną.
-Dobra ja to załatwię.- Poszliśmy do recepcji.
-Przepraszam co z Aleksandrą Wysocką?
-A pan jest kimś z rodziny?
-Tak jestem Ojcem.
-Jest na sali obserwacyjnej. Korytarzem prosto, ostatnie drzwi po prawej.
-A możemy do niej wejść?
-Jeśli zgodzi się lekarz.
-Dobrze, dziękujemy.- Udaliśmy się pod salę. Ola leżała na łóżku i głaskała się po brzuchu. Po chwili z sali wyszedł lekarz.
-Panowie są kimś z rodziny Pani Aleksandry?
-Tak co z nią?
-Na całe szczęście, będzie tylko siniak.
-A z dzieckiem?
-Czekamy na resztę wyników ale wygląda na to że wszystko w porządku.
-Możemy do niej wejść?
-Tak, a teraz przepraszam obowiązki wzywają.- Lekarz poszedł.
-No na co czekasz idź do niej.- Powiedział Wysocki. Po chwili znalazłem się u niej na sali, siadłem na krześle obok łóżka i złapałem ją za rękę.
-Hej kochanie. Jak się czujesz?
-Boli mnie głowa. Ale bardzo boję się o maleństwo.
-Spokojnie lekarz powiedział że wszystko jest w porządku.- Powiedziałem przytulając Olę. Na salę wszedł Wysocki a zaraz za nim Monika z Arturem, Frankiem i z dziewczynkami. Na sali było mnóstwo ludzi. W pewnym momencie Ola złapała się za brzuch i zaczęła krzyczeć i zwijać się z bólu.
-Mikołaj.- powiedziała ze łzami w oczach.
-Niech ktoś zawoła lekarza.- Krzyknąłem a na momencie zostaliśmy z Olą sami w sali. Ola odsunęła delikatne kołdrę i zobaczyłem mnóstwo krwi. Posterunkowa zaczęła płakać.
-Mikołaj boję się.
-Spokojnie będzie dobrze.- Powiedziałem.
-Niech pan opuści salę.- Powiedział lekarz a ja posłusznie wykonałem jego zadanie. Siadłem na korytarzu i czekałem. Monika z Arturem około 22 zabrali dziewczynki do siebie. Ja z komendantem wciąż czekaliśmy. Każda sekunda trwała tyle co minuta, a minuta tyle co godzina. Godziny zdawały się stawać dobą. Dobrze wiedziałem co się dzieje. W pewnym momencie przyszedł do nas lekarz.
-Co z Olą i z dzieckiem?- Zapytałem z nadzieją.
-Pani Aleksandra jest właśnie po operacji.
-A dziecko?
-Przykro nam. Nie daliśmy rady uratować dziecka.- Do oczu napłynęły mi łzy. Nie mogłem opanować złości.
-Mówił Pan że wszystko jest w porządku.- Krzyknąłem i uderzyłem lekarza. Pierwszy raz nad sobą nie panowałem. Lekarz wezwał ochronę a ochrona policję. Przyjechała Emilka z Krzyśkiem.
-Mikołaj, znowu?- powiedziała zaskoczona funkcjonariuszka.
-Tak.
-Co się stało?- Zapytał Krzysiek.
-Ola straciła dziecko.- Usiadłem na krześle a dłońmi zakryłem twarz aby nikt nie widział że płaczę. Dlaczego to znowu się stało? Czemu znów muszę przez to przechodzić.
-Wnosi Pan oskarżenie?- Zapytał Krzysztof.
-Nie, nie chcę mu zaszkodzić.- Odpowiedział lekarz. Emilka z Krzyśkiem pojechali.
-Ola już wie?
-Nie, Pani Aleksandra dopiero została wybudzona.
Aleksandra
Leżałam na łóżku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam pielęgniarkę. Po chwili w sali pojawił się lekarz. Wiedziałam dobrze co się stało. Miałam jednak nadzieję że to zły sen i że zaraz się wybudzę. Lekarz nic nie powiedział. Po chwili na sali pojawił się Mikołaj oraz tata.
-Cześć Ola.- Powiedział Mikołaj, miał czerwone oczy. Płakał. A jednak straciłam dziecko. Mój ojciec był przerażony, również miał łzy w oczach. Zaczęłam płakać. Odwróciłam głowę w stronę poduszki.
-Dobry wieczór.- Powiedział mężczyzna w białym fartuchu.
-Niezbyt dobry.- Odparłam, ocierając łzy.
-Jak się pani czuje?
-A jak mam się czuć. Właśnie straciłam dziecko.- Wykrzyczałam i znów zaczęłam płakać. Mikołaj mocno mnie przytulił. Wiedziałam co czuje.- Doktorze czy ja będę miała jeszcze dzieci?
-Tak.
-Ale?
-Najprędzej za pół roku będą mogli się państwo starać o następne dziecko. Nie prędzej bo może to się skończyć kolejnym poronieniem.- Płakałam. Nie mogłam przestać. Właśnie straciłam moją małą kruszynkę którą nosiłam pod sercem. To nie możliwe. Ja straciłam dziecko.

-Przepraszam ale nie mogą państwo zostać dłużej, pacjentka powinna odpoczywać.- Powiedział lekarz. Pożegnałam się z ojcem a potem z Mikołajem. Nie chciałam zostać sama. Niestety musiałam. Byłam zmęczona, ale mimo to nie mogłam zasnąć. Spoglądałam na niebo, księżyc wyglądał jak by krwawił. Tak samo jak moje serce.

niedziela, 17 kwietnia 2016

1.21

-Co się stało?- Zapytałem widząc Olę całą zapłakaną i przerażoną jak dziecko bojące się burzy.
-Miałam zły sen.- Powiedziała wtulając się we mnie. Czułem jej łzy na swojej koszulce.
-Spokojnie, cichutko. To tylko zły sen. Już jest dobrze cichutko.- Mocno przytuliłem Olę. Po chwili przestała płakać i zasnęła w moich objęciach. Ja zasnąłem gdzieś po godzinie.
Piątek
Wstałem dziś bardzo wcześnie. Nie mogłem spać. Ola dziś jechała do lekarza a ja miałem w tym czasie służbę. Zrobiłem sobie śniadanie i gdy wychodziłem do pracy obudziłem Olkę. Potem pojechałem na komendę. Znów miałem patrol z Kownacką.
-Cześć Mikołaj.
-No hej.
-A ty nie w sosie? Wszystko w porządku?
-Martwię się.
-Jeny Oli coś się stało?
-Nie wszystko z nią w porządku, na całe szczęście. Ma dziś wizytę u lekarza i się troszkę martwię.
-Spokojnie, Mikołaj będzie dobrze. To tylko badania.
-A jak coś będzie nie tak?
-Mikołaj uspokój się na pewno będzie wszystko dobrze. A teraz chodźmy na odprawę bo nas z pracy wywalą i co wtedy zrobimy.- Powiedziała Kownacka i szybko udaliśmy się na odprawę. Komendant przeprowadził odprawę. Potem pojechaliśmy na patrol. Co chwila spoglądałem na wyświetlacz czekając na wiadomość od Olki. Mijały godziny a Ola nie zadzwoniła nawet SMS-a nie napisała. Martwiłem się coraz bardziej. Zaraz po służbie pojechałem do mieszkania. No może nie od razu musiałem jeszcze coś załatwić. Podjechałem pod blok. Zaparkowałem i szybko poszedłem do mieszkania. Drzwi były zamknięte na klucz. Wszedłem do środka, rozejrzałem się po mieszkaniu ale Olki nigdzie nie było. Wyjrzałem przez okno. Jej samochód był na parkingu. Boże a jeśli Wasyl coś zrobił. Przez moją głowę zaczęły przechodzić najgorsze scenariusze. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Olki, nie odbierała. Próbowałem się z nią połączyć jeszcze kilka razy, jednak zawsze włączała się poczta. Zadzwoniłem do Moniki.
-Kownacka słucham.
-Monika, Olki nigdzie nie ma. Nie wróciła do tej pory do domu.
-Spokojnie Mikołaj, sprawdziłeś miejsca do których lubi chodzić.
-Nie jeszcze.
-To co ty robisz leć. Ja zaraz do ciebie dołączę.
-Dobra, to ja lecę do parku, spotkamy się przy moście.
-No dobra szukaj jej.- Rozłączyłem się. Zamknąłem mieszkanie na klucz i szybko wybiegłem z bloku. Biegałem po parku jak opętany. Nigdzie nie było Olki, miałem już najgorsze myśli.
-Widzisz ją gdzieś?- Zapytała mnie blondynka, idąca w moim kierunku.
-Nie, nigdzie jej nie ma.
-Dobra skup się. Jesteś teraz Olką, gdzie byś poszedł w takiej chwili.
-Bosze....nie wiem...może do Ojca.
-Nie Olka by nie poszła do Wysockiego.
-No ja bym poszedł do Konrada.
-Do kogo?
-No grób mojego brata. No właśnie cmentarz. Poszła do swojej mamy na grób.- Oboje pobiegliśmy do samochodu. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Rozdzieliliśmy się i zaczęliśmy jej szukać. Tam niestety też jej nie było. Wróciłem do samochodu a po chwili Monika dołączyła do mnie. Zastanowiliśmy się jeszcze raz. Postanowiliśmy sprawdzić drogę od lekarza do domu. Ja szedłem od strony domu a Monika od strony przychodni.
Aleksandra
Wyszłam od lekarza. Potwierdził moją ciążę. Byłam w siódmym tygodniu. Z oczu łzy leciały mi jak grochy. Nie potrafiłam się uspokoić. Jeny jak ja sobie poradzę z małym dzieckiem. Przecież ja sobie nie poradzę. Dlaczego, nie wierzę. Przecież się zawsze zabezpieczaliśmy. Jak to możliwe. Co ja mam teraz zrobić. Usiadłam na ławce. Na przeciwko sklepu, przed którym zatrzymałam się z Mikołajem jak byliśmy na spacerze. Nie wiem dlaczego ale na myśl o nim serce mi waliło jak opętane. Siedziałam i płakałam. Nie wiedziałam co mam zrobić, nie chciałam wracać do domu. Tam był Mikołaj nie wiem jak miała bym mu powiedzieć. Jeszcze fakt że Jacek jest ojcem mojego dziecka. Po chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Mikołaja. Miał strach w oczach.
-Olka, nic ci nie jest.- Wydusił z siebie i mocno mnie przytulił. Bardzo się ucieszyłam i odwzajemniłam.
-Mikołaj.
-Olka co ci strzeliło do głowy żeby do domu nie wrócić?
-Przepraszam. Ja.....ja jestem w ciąży.
-Wiem Olka, wiem.- Przytulił mnie jeszcze mocniej. Moje serce znów zaczęło szaleć. Po chwili przestałam płakać. Mikołaj usiadł obok mnie.
-Dlaczego to robisz?
-Co robię?
-Dlaczego mi pomagasz, martwisz się o mnie i troszczysz?
-Bo ja....Ola nie wiem jak to powiedzieć.....bo ja....ja chyba....
-Boże, nic ci nie jest.- Przerwała Monika, która podbiegła do nas.
-Monika co ty tu robisz?- Zapytałam zaskoczona jej obecnością.
-Mikołaj do mnie dzwonił, powiedział że cię nigdzie nie ma.
-Monika mi pomogła ciebie szukać. To był jej pomysł żeby sprawdzić drogę powrotną z przychodni do domu.
-Jeny Olka, ale nas wystraszyłaś.
-Przepraszam, nie chciałam.
-Spoko, ale nie rób tak więcej.
-Nie będę. Wracajmy do domu. Monika idziesz do nas na kawę?- Zaproponowałam w ramach podziękowania za pomoc w poszukiwaniach.
-No jeśli to nie kłopot.
-Żaden. Wracajmy już.- Powiedziałam podnosząc się z ławki. We trójkę wróciliśmy do domu. Mikołaj zrobił herbatę. Siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy. W pewnym momencie zrobiło mi się niedobrze i pobiegłam do łazienki. Monika po chwili do mnie przyszła.
-Wszystko w porządku?
-Tak już mi lepiej.
-Powinnaś się położyć.
-Spokojnie nic mi nie jest.
-Olka, kogo chcesz oszukać. Wiem że jesteś w ciąży. A teraz marsz odpocząć.- Stanowczo powiedziała Monika a ja udałam się do sypialni. Monika nie chciała odpuścić i przyszła sprawdzić czy na pewno położyłam się spać.
-Monia, a skąd wiesz że jestem w ciąży?
-To widać. Kładź się.
-Dzięki.
-Niby za co?
-Za pomoc.
-A to nie mi dziękuj, Mikołajowi należą się największe podziękowania.
-Wiem. Nie wiem co bym bez niego zrobiła.- Powiedziałam kładąc się do łóżka.
-No masz szczęście że jest przy tobie ktoś taki jak Mikołaj. Ja nie miałam nikogo gdy znalazłam się w takiej sytuacji.
-Takiej sytuacji? Ty byłaś w ciąży?
-Tak, to było krótko po studiach. Nawet nie planowałam pracy w policji. Zakochałam się w nie odpowiednim facecie. Byłam w nim tak zakochana że byłam w stanie zrobić wszystko. Dosłownie. Ja wtedy zrobiłam coś czego żałuję i będę żałować do końca życia.- Powiedziała Monika i zaczęła płakać.- Ja zaszłam w ciążę. Nie planowaliśmy tego. Gdy Kuba się dowiedział to strasznie się wściekł. Pobił mnie i kazał mi usunąć ciążę. Ja tego nie zrobiłam. Jednak nie miałam nikogo. Nie miałam do kogo zwrócić się o pomoc. On był wtedy jedyną osobą. Ja....ja..ja usunęłam ciążę. Dokonałam aborcji. To był mój największy błąd w życiu. Lekarz źle przeprowadził aborcję, dostałam krwotoku i trafiłam do szpitala. Kuba mnie zostawił. Potem poznałam Artura. On o niczym nie wie. Myśli że nie mogę mieć dzieci z innego powodu. Nie wiem jak mam mu powiedzieć. Ola ciesz się że jest przy tobie Mikołaj, nawet nie wiesz jak ci zazdroszczę takiego faceta jakim jest Mikołaj. Olka proszę cię nie zniszcz tego. A przede wszystkim nie rób nic głupiego.- Powiedziała Monika i wyszła z sypialni. Położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się po kilku godzinach. Mikołaj leżał obok wpatrując się we mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego.
-Dziękuję.- Powiedziałam dając mu buziaka w policzek.
-Za co?
-Za to że przy mnie jesteś.- Odrzekłam i mocno go przytuliłam.
-Nie ma za co. Wiesz co.
-No co?- Zapytałam a zamiast odpowiedzi usłyszałam hałas dochodzący z kuchni. Przestraszyłam się bardzo i wtuliłam się w Mikołaja.- on tu jest, Mikołaj on tu jest.- zaczęłam płakać.
-Spokojnie, to tylko dziewczynki. Wróciły godzinę temu.- Po chwili się uspokoiłam i razem z Mikołajem poszliśmy do kuchni.
-O cześć Ola. Już wstałaś? Mam nadzieję że cię nie obudziłyśmy.
-Nie nie, już nie śpię.
-Ty płakałaś?
-Nie miałam zły sen. Jak było u mamy?
-A nawet w porządku.
-No to się cieszę.
-Chcesz kawę?
-Nie dzięki, herbaty się napiję.- Odrzekłam a po chwili jak poparzona pobiegłam do łazienki. Znów mnie zemdliło. Po wszystkim wróciłam do kuchni. Dominika podała mi kubek gorącej herbaty.
-Widzę też się czymś zatrułaś jak byliśmy w górach. Długo cię trzyma, mi po dwóch dniach minęło. Napij się herbaty powinno ci pomóc.
-Dzięki.- Odrzekłam.
-Dobra to co jemy na kolację?- zapytała Mikołaj zaglądając do lodówki.
-Frytki i pizzę.- Powiedziała Ania.
-No nie wiem, to niezbyt zdrowe. Olka co chcesz?
-Mi to obojętne, mogą być frytki z pizzą.
-Jesteś pewna ze możesz to jeść?
-Tato, Olka ma tylko zatrucie pokarmowe. Może jeść wszystko.- Powiedziała z oburzeniem Dominika. Mikołaj spojrzał się na mnie a ja się delikatnie zarumieniłam. Dziewczynki to od razu dostrzegły.
-O co tu chodzi? Ola możesz jeść frytki prawda?
-No mogę, chyba mogę?
-Chyba, czemu miała byś nie jeść frytek i pizzy?
-No bo widzisz......
-Olka ma taką chorobę że musi uważać na to co je.- Wtrącił się mikołaj.
-Tato nie ściemniaj.
-Ja nie ściemniam.
-Widzę po oczach. Mówcie co jest grane.- Powiedziała stanowczym głosem Dominika.
-No Ola nie może wszystkiego jeść i tyle. Koniec tematu. To co jemy na kolację?
-No frytki i pizzę.- Odrzekłam spoglądając na dziewczynki.
-No dobra. To Dominika zamawia pizzę a Ola robi frytki.
-A ja zjem sobie lody.- Dodała Ania.
-O a ja ci córcia pomogę.- Dodał Mikołaj.
-No chyba sobie żartujesz. Ja nie mogę więc ty robisz frytki.- Powiedziałam podając mu paczkę zamrożonych frytek.- No a ja z Anią zjem lody.- Wyszłyśmy z kuchni. We trzy usiadłyśmy przed telewizorem i czekałyśmy na dostawcę pizzy. Po trzydziestu minutach był. Mikołaj odebrał nasze zamówienie. Zaniósł je do salonu i poszedł po frytki. Zjedliśmy kolację i włączyliśmy TV. Leciał akurat Król lew. Więc go oglądaliśmy z zaciekawieniem. Pod koniec filmu we trzy płakałyśmy.
-Czemu płaczecie?
-A czemu nie. To takie piękne.
-Zawsze się wzruszam na tym momencie.
-Kocham tę bajkę, jest tak cudowna.
-Nadal nie rozumiem dlaczego płaczecie.
-Tato jesteś facetem, nie zrozumiesz tego.
-Dzięki za przypomnienie.- Mikołaj złapał za pilota i przełączył na mecz. Dziewczynki oburzone udały się do swoich pokoi, a my oglądaliśmy mecz. Wtuliłam się w Mikołaja i po kilku nudnych minutach meczu, nie rozumiem co faceci widzą w dwudziestu czterech, spoconych facetach biegających po boisku za piłką, Zasnęłam. Obudziłam się gdy Mikołaj zanosił mnie do sypialni. Położył mnie na łóżku, przykrył kołdrą i sam położył się obok. Wtuliłam się w niego i zasnęłam. Nad ranem obudził mnie dzwonek do drzwi. Otworzyłam oczy. Mikołaja nie było obok. Ubrałam szlafrok i wyszłam z sypialni. W salonie był mój ojciec z Mikołajem i Moniką. Usłyszałam fragment ich rozmowy.
-Gdzie go złapali?
-Na granicy Polsko Niemieckiej.
-I co teraz?
-No wydaje mi się że w związku z tym Ola będzie mogła wrócić do pracy z tobą.
-No tak. Ale.....
-Coś się stało Mikołaj? Myślałem że się ucieszysz.
-Cieszę się bardzo z tym że.....-Postanowiłam wkroczyć, nie chciałam aby Mikołaj albo Monika wypaplali się mojemu Ojcu.
-Cześć wszystkim.
-O Olka nie śpisz.
-No właśnie wstałam, a co wy tu robicie?
-Bo widzisz....-Zaczął Mikołaj.
-Złapaliśmy Wasyla.- Powiedział ojciec a ja udałam zaskoczoną.
-Ale jak, gdzie, kiedy?- Wszystko już wiedziałam, ale dla bezpieczeństwa wolałam się zapytać.
-Na granicy Polsko Niemieckiej. Wczoraj wieczorem, chłopaki z dochodzeniówki go dorwali.- Powiedziała Monika.
-No super.- Nie cieszyłam się z tej wiadomości.- A napijecie się czegoś Kawy, herbaty?
-Nie córcia ja muszę zmykać. Wiesz praca wzywa.- Tato podszedł do mnie i mnie pocałował w policzek na pożegnanie.
-A ty Monika, zostajesz czy też uciekasz?
-No na kawę mogę zostać.
-I prawidłowo.- Poszliśmy do kuchni. Wstawiłam wodę na kawę i zaczęłam szykować śniadanie.
-Olka bo tak się zastanawiam.
-No co jest?
-Kiedy powiesz ojcu? Wiesz w tej sytuacji było by lepiej gdybyś mu powiedziała sama wiesz o czym.
-Powiem w odpowiednim momencie.- Zalałam kawę i postawiłam na stole, po chwili do kuchni przyszły dziewczynki.
-Cześć wam. O ciocia, cześć.- Ania przywitała się.
-A o czym chcesz powiedzieć Ojcu?- Zapytała Dominika stojąc w przejściu.
-Nic ważnego.
-To czemu czekasz na odpowiedni moment.
-Bo to nie takie proste.
-No niech ci będzie. A co tam u Franka słychać?- Nastolatka zwróciła się do Moniki.
-A dobrze wszystko, są już postępy po rehabilitacji.
-A będziemy mogły go odwiedzić?
-No oczywiście na pewno się ucieszy.
-O jak fajnie, to kiedy możemy wpaść?
-Mikołaj kiedy mogą wpaść?
-No jak ci pasuje. Dla mnie mogą już iść.
-O widzisz ciocia. To my pójdziemy się ubrać i pójdziemy z tobą.
-No dobra lećcie się ubierać.- Dziewczynki poszły się szykować, my zjedliśmy śniadanie. Po około godzinie zostaliśmy z Mikołajem sami.
-Olka bo tak sobie pomyślałem, może byśmy tak zaprosili twojego ojca na obiad.
-A po co?
-No powiedziała byś mu co jest.
-No ale nic nie jest.
-Ola, no wydaje mi się że powinnaś mu powiedzieć że będzie dziadkiem. Tym bardziej że w poniedziałek masz na patrol wrócić.
-No a co w tym złego?
-No ty chyba nie masz zamiaru jeździć na patrole?
-Nie no spokojnie, ale myślałam że poczekam z tą wiadomością jeszcze chwilkę.
-Na co chcesz czekać?
-Sama nie wiem.
-Dobra robimy tak, dzwonisz do ojca, zapraszasz go na kolację, na dzisiaj.
-No nie wiem czy to dobry pomysł.
-Ola dzwoń. Lepiej żeby się tego dowiedział jako jedna z pierwszych osób.
-No ale....
-Bez gadania.- Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Ojca.
-Wysocki słucham.
-Hej tato.
-Coś się stało?
-Nie znaczy Tak, no bo.....Wpadniesz dziś na kolację.
-A co się stało?
-No musimy z tobą porozmawiać.
-Musimy?
-No ja i Mikołaj, mamy do ciebie sprawę. To co wpadniesz?
-No tak, rozumiem że do Mikołaja mam przyjechać.
-Tak, tak.
-No dobrze.
-To widzimy się wieczorem.
-No pa córciu.- Rozłączyłam się. Mikołaj popatrzył na minie czekając na odpowiedź.
-Przyjedzie.
-No dobra to ubieramy się, jedziemy na zakupy a potem do Moniki po dziewczynki.
-Dobra.- Po około godzinie pojechaliśmy na zakupy. Troszkę nam się na nich zeszło. No w końcu jest sobota, wszyscy gdzieś jadą, albo na zakupy albo do rodziny. Około piętnastej byliśmy pod blokiem Moniki. Zostaliśmy jeszcze na kawie. Po szesnastej wróciliśmy do domu i zaczęliśmy szykować kolację. Mikołaj wziął się za gotowanie a ja poszłam się przebrać. Potem zrobiliśmy zmianę.
-Olka a kto przychodzi że tak się z tatą stroicie?
-Mój tata wpada na kolację.
-A to coś złego, bo jesteście jacyś przestraszeni?
-Nie nic złego.
-A mogę ci pomóc?
-No jasne.- Przygotowałyśmy kolację. Gdy kończyliśmy nakrywać do stołu. Ktoś zapukał do drzwi. Mikołaj poszedł otworzyć.
-Dobry wieczór Szefie.
-No cześć Mikołaj.
-Niech szef wejdzie.
-Dziękuję, ale nadal nie rozumiem dlaczego miałem wpaść do was na kolację. Co to za ważna sprawa o której Ola nie mogła mi powiedzieć przez telefon?
-Cześć tato.- Przywitałam się wychodząc z kuchni.
-No cześć Oluś. To co się stało?
-Zjedzmy najpierw kolację.
-No niech wam będzie.
-Dziewczynki chodźcie na kolację.- Krzyknął Mikołaj a w salonie pojawiły się nastolatki.
-Szefie, to jest Dominika moja najstarsza córka. A to Ania młodsza. Dziewczynki to jest tata Oli.
-Dzień dobry.
-Dobry wieczór się mówi, głupku.
-Sama jesteś głupia.
-Dziewczynki nie kłóćcie się.- Powiedziałam i zasiedliśmy do kolacji.
-A zapomniał bym, przyniosłem wino. Mikołaj nalejesz nam.
-Oczywiście.- Mikołaj nalał wina Ojcu i sobie.
-A ty Olu nie pijesz?
-Nie nie ja podziękuję, może następnym razem.
-No dobrze. Bardzo dobre, kto gotował?
-Wszyscy. Ola nas uczy.- Odrzekła Ania.
-No dobrze to o czym chcieliście ze mną porozmawiać?
-Bardzo dobre wino, gdzie szef kupił?- Mikołaj bardzo szybko i precyzyjnie zmienił temat. Chyba już nie był taki pewny siebie jak rano.
-W tym sklepie naprzeciwko komendy. Prawda że dobre.
-Tak tak, bardzo dobre.
-Olcia spróbuj. Zasmakuje ci.
-Nie dzięki tato.
-No Ola w ciąży nie jesteś łyka możesz wziąć.- powiedział tato a ja popatrzyłam na niego znaczącym i przerażonym wzrokiem.
-Bo widzisz tato.....nie do końca....bo ja jestem....
-Szefie bo Olka....
-Do rzeczy Mikołaj.
-No Olka jest....jak by to powiedzieć....
-Nie mogę wrócić na patrol.
-Dlaczego?
-Bo za siedem miesięcy będziesz dziadkiem.- Odrzekłam a tata siedział zaskoczony, teraz pozostało nam tylko czekać na odpowiedź.
-Chcesz mi powiedzieć że jesteś w ciąży?- Kiwnęłam znacząco głową.
-Wiedziałam, od początku ci mówiłam że będziemy miały rodzeństwo.- Powiedziała dumnie Dominika.
-Ciekawe co będzie, chłopiec czy dziewczynka.
-To nie ma znaczenia będziemy miały rodzeństwo.
-Ola czy ty i Mikołaj od dawna to trwa?
-Dziewczynki idźcie do siebie.
-Ale tato.
-Bez gadania. Do siebie.- Dziewczynki poszły do swoich pokoi.
Mikołaj
Nadeszła ta najgorsza chwila. Musieliśmy z Olką wyjaśnić komendantowi że to nie moje dziecko tylko Jacka. Wiedziałem że nie będzie to łatwe.
-Więc, ktoś mi to wyjaśni. Dlaczego mnie okłamaliście?
-Jak okłamaliśmy?
-Że nic was nie łączy, a mieszkacie razem dla twojego bezpieczeństwa.
-Bo to prawda.- Ola rozpłakała się.
-No właśnie widzę jak prawda. Co może w ciąże zaszłaś na odległość?
-Szefie to nie tak.
-No właśnie widzę jak nie tak. Nie po to was przydzieliłem do jednego patrolu żebyście sobie do łóżek wchodzili. Ja wiedziałem że to się tak skończy. Wiedziałem.- Ola wpadła w totalną histerię i uciekła do sypialni.
-I co szef narobił, ona nie może się w tym stanie denerwować.
-Mogliście o tym pomyśleć zanim poszliście do łóżka.
-Nie poszliśmy.
-Czyli co wmówisz mi że moja córka jest w ciąży przez odległość.
-Nie nie wmówię....
-No właśnie. Dziękuję za kolację, muszę już iść.
-Robi komendant ogromny błąd.
-Mikołaj, to wasza sprawa, Ola jest w ciąży z tobą a nie ze mną.
-Nie Ola nie jest w ciąży ze mną.
-Jak to nie z tobą to z kim?
-Nie ważne, na pewno nie jest ze mną.
-I myślisz że ja ci w to uwierzę.
-Jako komendant może pan nie wierzyć. Ale jako Ojciec Olki, pan powinien uwierzyć.
-Nie wierzę. Mikołaj dobrze wiem ze to twoje dziecko.
-Dlaczego komendant tak uważa.
-Bo patrzycie na siebie jak w obrazek. Moja córka nigdy nie była w nikim tak zakochana jak w tobie Mikołaj.
-Ale komendancie Mnie i Olkę nic nie łączy, oprócz pracy i przyjaźni.
-Mikołaj nie róbcie ze mnie durni.- Powiedział Wysocki i wyszedł z mieszkania. Ja szybko poszedłem do Olki. Leżała na łóżku i płakała. Położyłem się obok i ją przytuliłem.
-Spokojnie Ola, będzie dobrze.
-Nie będzie mówiłam ci że to zły pomysł.
-Ola, damy sobie jakoś radę.
-Jakoś. Mikołaj całe życie mi się wali.
-Ola, jesteś w ciąży. Każda kobieta w twoim wieku o tym marzy.
-Ale nie ja, zrozum. Ja jestem w ciąży z totalnie nie odpowiedzialnym facetem.
-Ola ja cie rozumiem. Spokojnie, zawsze ci pomogę i będę obok.
-Doceniam to Mikołaj. Ale nie zastąpisz maleństwu ojca.
-Dlaczego? Bo to nie jest moje dziecko to od razu wychodzisz z założenia że bym go nie kochał jak własne.
-Mikołaj a kochał byś. To jest dziecko Jacka. Co byś czuł idąc z maleństwem na spacer i widząc Jacka. Myślisz że się nie domyśli że jest ojcem maleństwa.
-Olka a myślisz że się domyśli. Miał trzy kobiety naraz i myślał że żadna się o tym nie dowie.
-Nie no jasne będę miała brzuch jak hipopotam a on będzie myślał że przytyłam a nie że jestem w ciąży. Dobrze wiesz że się domyśli. I co może mam mu wtedy powiedzieć że to twoje dziecko.- Nie odpowiedziałem. Przytuliłem się tylko do niej.
-Nawet mój ojciec mi nie wierzy.- Ola znów płakała, czułem jej łzy na swojej koszulce. Nie miałem pojęcia co mogę zrobić w takiej sytuacji.
Kilka dni później
Ola od kilku dni pracuje w kadrach a ja mam patrol raz z Moniką a raz z Emilką. Właśnie skończyłem służbę. Idziemy z Emilką zdać broń i skończyć raporty.
-Zrobić ci kawy?- Zapytałem wstając od biurka.
-Tak poproszę.- Po chwili znalazłem się w kuchni. Zrobiłem kawę, gdy niosłem ją do pokoju, przechodziłem obok pomieszczenia gdzie pracowała Olka. Postanowiłem zajrzeć do niej.
-Hej, co tam słychać?
-Cześć.- Odpowiedziała smutnym i przygnębionym głosem.
-Co się stało, czy ty płakałaś?- Ola miała całe czerwone oczy.
-Nie wydaje ci się.
-Olka co się dzieje?
-Był tu.
-Kto?
-Jacek a kto.
-Czego chciał?
-Powiedzieć że spodziewa się dziecka z Paulinką i że za miesiąc biorą ślub.
-Co za gojek.- Zdenerwowałem się już miałem do niego pójść gdy Olka zatrzymała mnie i się do mnie przytuliła. Zaczęła płakać.- Spokojnie będzie dobrze.
-Dziękuję.
-Za co?
-No za to że jesteś. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Dziękuję.- Powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
-O tu jesteś.- Powiedziała Drawska wchodząc do pokoju.- Nie przeszkadzam wam?
-Nie nie, coś się stało?
-Tak, Mikołaj bo mam do ciebie sprawę. Ja na pewno wam nie przeszkadzam?- Emilka ponownie zapytała, dopiero wtedy Ola opuściła moje objęcia.
-No mów co się stało.
-Widziałeś to.- Drawska podała mi kopertę.
-Co to jest?
-No zajrzyj do środka.- Otworzyłem kopertę, w środku było zaproszenie na ślub Jacka i Pauliny. Spojrzałem na Emilkę nie wiedząc co mam z tym zrobić.
-No zaproszenie i.....
-Pójdziesz ze mną. Jacek coś mówił że cię nie zaprasza ale ja tak sobie pomyślałam że pewnie będziesz chciał pójść na jego wesele. To co idziesz?- Spojrzałem na Olkę, w jej oczach znów zaczęły gromadzić się łzy.
-Wiesz Emilka, przepraszam ale nie pójdę z tobą.
-Dlaczego? Myślałam że chcesz iść na jego ślub.
-Źle myślałaś. A teraz mogła byś nas zostawić samych.
-No oczywiście.- Powiedziała zbulwersowana i opuściła pomieszczenie. Przytuliłem Olkę a ona zaczęła płakać.
-Spokojnie, Ola nie możesz się denerwować.
-Jak mam się nie denerwować.- Wrzasnęła na mnie.
-Ola, sama szkodzisz dziecku.- Powiedziałem mocno ją przytulając.
-Jakiemu dziecku?- Zapytała Olga wchodząc do pomieszczenia.- Ola jesteś w ciąży?
-Nie twoja sprawa.
-Olka jesteś czy nie?
-Powiedziałam że to nie twoja sprawa.
-Prędzej czy później i tak się dowiem.
-No właśnie to po co pytasz.
-Tak tylko. Gratuluje wam.
-Nam?
-No tobie i Mikołajowi. Planujecie się pobrać?
-No ty chyba żartujesz.
-No tak przecież logiczne że teraz się pobierzecie. Macie już jakieś wstępne plany co do wesela?
-Nie.
-Ale zamierzacie się pobrać zanim maleństwo się urodzi czy już po tym szczególnym wydarzeniu. A ojciec już wie? A no raczej że wie, przecież inaczej byś za biurkiem nie siedziała. Twoje córki pewnie się cieszą że będą miały rodzeństwo. A czemu płaczesz? Przecież powinnaś się cieszyć z tego powodu.
-Z tego powodu, z tego powody.- Wrzasnęła Ola i opuściła pomieszczenie. Wybiegłem za nią. Dogoniłem ją dopiero przed komendą.
-Olka poczekaj.
-Puść mnie.
-Nie nie puszę cię, nie pozwolę ci zrobić czegoś czego będziesz potem żałowała.
-Nic nie zrobię.
-Jakoś ci nie wierzę.
-Przepraszam.
-Olka nie masz za co mnie przepraszać.
-Mam. Przepraszam.
-Spokojnie.- Mocno ją przytuliłem.
-Mikołaj pojedziesz ze mną do lekarza?
-Źle się czujesz może po pogotowie zadzwonię.
-Nie spokojnie. Mam dziś badania kontrolne.
-No pewnie a teraz chodź.- Wróciliśmy do pracy. Szybo wypełniłem papiery i poszedłem po Olkę. Czekała na mnie na stołówce.
-O jak dobrze widzieć mój ulubiony patrol razem.- Powiedziała Pani Zosia.
-Dzień dobry. Też się cieszymy że panią widzimy.
-A co u was słychać?
-A po staremu Pani Zosiu.
-Tak jasne po staremu, już wam uwierzyłam. Opowiadajcie.
-Ale o czym?
-No już nie zgrywajcie niewiniątek. Słyszałam jak rozmawialiście.
-Nie rozumiem.- Odrzekła Ola.
-Oj młodzi młodzi. Przede mną nic nie ukryjecie.
-Ale my nic nie ukrywamy.
-Oj mówcie, dlaczego wcześniej nic nie powiedzieliście.
-Ale o czym?
-No o tym że razem jesteście.
-No bo widzi Pani to nie takie....- Zaczęła mówić Olka.
-No już ja wiem jak to jest. O tym że mieszkacie razem też nic nie powiedzieliście. A ja was widziałam.
-Co?
-No Mikołaj wprowadzasz się do bloku obok i myślisz że nie widzę jak wracacie razem z pracy. Nie ukryjecie się przede mną.
-No dobrze.
-Mikołaj możemy już jechać?- Zapytała Olka.
-No pewnie. To do widzenia Pani Zosiu.
-Do widzenia, do widzenia.- Wyszliśmy z komendy. Na parkingu był Jacek z tą swoją całą Paulinką. Widziałem po oczach Oli że nie chce na to patrzeć, ale nie wiedziałem jak mam odwrócić jej uwagę. Złapałem więc ja w pasie. Pomyślałem że w ten sposób nie będzie zwracać na nich uwagi. Mój plan się nie powiódł. Jacek z Pauliną stali przy moim samochodzie. W oczach Oli zaczęły pojawiać się pojedyncze łzy. Otworzyłem jej drzwi do auta aby wsiadła. Zamknąłem drzwi i poszedłem do wejścia od strony kierowcy.
-Mikołaj.- Zawołał mnie Jacek.
-Śpieszę się.
-Zajmę ci chwilkę.
-No co się stało?
-Proszę.- Jacek podał mi kopertę.
-A co to?
-Zaproszenie na nasz ślub. Dla ciebie i Olki. Bo wy jesteście razem prawda?

-Jacek nie mam czasu na pogaduszki. Ale dzięki.- Odpowiedziałem wsiadając do samochodu. Olka płakała. Podałem jaj zaproszenie i odjechałem.