wtorek, 29 marca 2016

1.16

Rano obudziła mnie Dominika.
-Olka, Olka wstawaj.
-Dominika jeszcze pięć minut.
-Wstawaj.
-Proszę pięć minut.
-Ola, weź wstań. Tata robi naleśniki.
-Już nie śpię. To co idziemy do kuchni?- Zapytałam, siadając na łóżku w sypialni Mikołaja. Dominika stała nade mną.
-No na reszcie. Już myślałam że cie nie dobudzę.
-Spokojnie. Już nie śpię.
-Dobra chodź na śniadanie.
-A jak się Ania czuje?
-Wymiotowała znowu i nie idzie do szkoły. A ty?
-No ja idę normalnie. Dziś mam na dziesiątą dopiero.
-No dobra.- Powiedziała wychodząc z łóżka. Udałyśmy się do kuchni na naleśniki. Mikołaj stał przy gazówce smażąc naleśniki. Pierwszy raz widziałam Mikołaja jak gotował. Usiadłyśmy przy stole i zajęłyśmy się śniadaniem. No przecież ktoś musiał je zjeść.
-O już jesteście.
-No wreszcie ją dobudziłam.
-Wcale tak ciężko nie było tego zrobić.
-No faktycznie 15 minut cię budziłam.
-Akurat.
-No i to z zegarkiem w ręce.
-Po kim ona taka pyskata?
-Po ojcu.- Odpowiedziała nastolatka a ja zaczęłam tak się śmiać że prawie się oplułam.
-Zrobić ci kawę?- Zaproponował Mikołaj a ja kiwnęłam znacząco głową.
-Ola a masz jakieś plany na dziś?
-A co dziś mamy?
-Czwartek.
-Nie nic mi nie wiadomo a co się stało?
-A dała byś radę wpaść dziś po pracy, potrzebuje pomocy z polskiego?
-No jasne, wiesz mam dziś wolne więc zaraz po lekcjach możesz do mnie wpaść.
-Wolała bym tu. Wiesz Ania jest chora, ucieszy się jak będziemy w domu.
-No właśnie Mikołaj a może pojedziesz z nią do lekarza co?
-Nie wiem. Nigdy nie jeździłem z dziewczynkami, to było zadanie Kamili. A może Ola, ty byś z Anią pojechała.
-Mikołaj, z miłą chęcią ale Ania ma dopiero 12 lat i musi być z rodzicem.
-No cóż kiedyś musi być ten pierwszy raz.- Powiedział Mikołaj.
-Mikołaj naleśniki się palą.- Krzyknęłam, odskakując od stołu, chwyciłam za gorącą patelnię i szybko zdjęłam z gazówki. Resztą zajął się Mikołaj, ja tylko otworzyłam okno w kuchni. Otwierając je zauważyłam znaną mi postać.
-Mikołaj, ja nie chcę nic mówić ale.....-Zacięłam się, nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Co się stało?- Zapytał podchodząc do okna.
-Byłam pewna że on.....mówiłeś że go zamknęli....
-Bo tak było...musiał dziś wyjść.
-Tato co się dzieje?- Zapytała przerażona Dominika.
-Nic skarbie, wiesz zmieniły nam się nieco plany. Zostaniesz dziś w domu z Anią.
-Ola, o co tu chodzi?
-Dominika, posłuchaj się ojca. Jak chcesz to możesz pójść do pokoju pobawić się z Anią.
-Może lalkami co? Nie jestem głupia o co tu chodzi?
-Nie teraz idź do pokoju.- Powiedział Mikołaj, a nastolatka ze złością opuściła kuchnie.- Zadzwonię do Moniki nie rozumiem o co tu chodzi.
-Mikołaj...ale jak to możliwe że on wyszedł.....
-Nie wiem zaraz się dowiemy.- Powiedział i wyjął z kieszeni telefon. Zadzwonił do Moniki Kownackiej, zajmowała się tą sprawą.
-I co wiesz już coś?- Zapytałam, byłam coraz bardziej przerażona.
-Monika to sprawdzi, za pół godziny zaczyna służbę.
-Ale skąd on wie gdzie mieszkasz?
-Musiał nas śledzić.
-Czyli nie mógł dziś wyjść, on uciekł z paki. Dzwonię do Kobielaka.
-Ola spokojnie, ja zadzwonię a ty się uspokój. Napij się kawy albo czegoś. Spokojnie.- Mikołaj wyszedł z kuchni. Ja zrobiłam sobie mocną kawę po kilku minutach Mikołaj wrócił.
-I co?
-No nie najlepiej, uciekł dwa dni temu.
-Czemu do mnie nie zadzwonili, przecież on mógł mi coś zrobić.- Zaczęłam panikować, przestraszyłam się, przecież on mógł mnie śledzić. A co jeśli zrobił coś Tacie albo Jackowi, cholera Olga jest u mnie.
Mikołaj
Ola była cała roztrzęsiona. Widać było po niej że się boi. Ja zresztą też, przecież on mógł jej coś zrobić. Byłem wściekły na chłopaków z komendy że nas o tym nie poinformowali.
- Mikołaj Olga, trzeba ją ostrzec.
-Nie rozumiem.
-Jest w moim mieszkaniu, sam mówiłeś że jesteśmy podobne a Jacek nawet się nie połapał jak się zamieniłyśmy.
-Cholera masz rację. Dobra zadzwoń do niej.
-Ale ja nie mam jej numeru. Mikołaj a jeśli on coś jej zrobi.- Ola zaczęła coraz bardziej panikować. Wiedziałem że muszę zacząć działać, ale nie miałem pojęcia w jaki sposób.
-Dobra zrobimy tak. Zostaniesz z dziewczynkami. Zamkniecie się. Ja wezmę klucze, nikomu pod żadnym pozorem nie otwierajcie.
-Co ty planujesz?
-Pojadę do ciebie do mieszkania, zabiorę ją stamtąd. Nie może być tam sama. Zadzwoń do Ojca, powiedz co się dzieje niech załatwi nam jak najszybciej ochronę.
-Mikołaj uważaj na siebie.
-Oczywiście.- Powiedziałem, przytuliłem ją mocno i pocałowałem w czoło. Wyszedłem z mieszkania a Olka zamknęła za mną drzwi. Pojechałem po Olgę do mieszkania Olki. Przez miasto przebiłem się w ciągu kilku minut. Zaparkowałem samochód na zakazie i szybko wbiegłem do klatki. Drzwi do mieszkania były otwarte, przestraszyłem się i od razu znalazłem się w środku. Zajrzałem do salonu, potem do kuchni i do łazienki. Nigdzie nie było Olgi. Nagle usłyszałem jakieś odgłosy. Dochodziły z sypialni. Postanowiłem wkroczyć do pomieszczenia. Nie wiedziałem co tam się dzieje. Otworzyłem drzwi i to co zobaczyłem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Chyba już wolałbym znaleźć trupa niż Olgę i Jacka w jednoznacznej sytuacji. Bardzo szybko opuściłem pomieszczenie. Poczekałem aż oboje się ubiorą i przyszli do mnie do salonu.
-Mikołaj co ty tu robisz? Nie nauczyli cie pukać?
-Myślałem że on coś ci zrobił.
-Kto? O czym ty mówisz?
-No bo on wyszedł w sumie uciekł.
-Mikołaj kto?
-Wasyl. Zwiał z więzienia, kilka dni temu, przestraszyłem się że coś ci zrobił.
-Jak to Wasyl uciekł?- Zapytał z niedowierzaniem Jacek.
-Nie wiem, nie powiedzieli.
-A co z Olką gdzie ona jest?
-Jak co z Olką?- Nie wiedziałem co się dzieje, to Jacek wiedział ze to nie Ola. To on zdradził ją świadomie.
-No gdzie ona jest? Przecież tu jej nie ma.
-U mnie w mieszkaniu. Czyli ty wiedziałeś że Olga to nie Ola?
-No tak od samego początku.- Odpowiedział Jacek, a ja nie wytrzymałem i przywaliłem mu z pięści.- Za co to?
-Za to co zrobiłeś. A tak mi obiecywałeś że jej nie skrzywdzisz.
-Mikołaj weź wyluzuj.
-Co wyluzuj, co wyluzuj. Całą noc mówiła jak to bardzo cię kocha. Nie ty wysłuchiwałeś tego i nie ty będziesz słuchał jak bardzo cierpi.
-Ej panowie spokojnie. Uspokójcie się. Teraz Ola jest najważniejsza.
-Masz rację. Spakuje jej rzeczy i pojadę do niej.- Powiedziałem puszczając Jacka.
-Mikołaj mógł byś nie mówić o tym Oli?
-Nie powiem, ale tylko dlatego że ty to zrobisz. I masz to zrobić jak najszybciej. Bo inaczej będę ci to na każdym kroku przypominał a twoje życie zamieni się w piekło. Zrozumieliśmy się?
-Tak. A teraz mnie puść.
-Proszę bardzo.- Olga przyniosła mi rzeczy dla Olki.
-Dzięki. Uważajcie na siebie.- Powiedziałem wychodząc z mieszkania.
-Mikołaj a co z komendantem?
-Ma załatwić ochronę nic więcej nie wiem.
-No dobra, tylko jej pilnuj.
-Nie dam jej skrzywdzić.- Powiedziałem i wróciłem do mieszkania. Otworzyłem drzwi za pomocą klucza.
-Już jestem.- Krzyknąłem. Z salonu wyszła Ola.
-Hej, gdzie Olga?
-Została w mieszkaniu.
-Ale sama?
-Nie Jacek z nią jest.
-Jak to Jacek z nią jest?
-No on myśli cały czas że ona to ty. Ale spokojnie Olga ma zamiar mu to wyjaśnić później, jak się skończy cała ta akcja. A gdzie dziewczynki?
-Ania ogląda bajki a Dominika zamknęła się w pokoju. Chyba się na nas obraziła.
-Spokojnie przejdzie jej. A ty dzwoniłaś do Ojca?
-Tak, ma załatwić ochronę ale najszybciej od jutra.
-Damy rade, spokojnie jesteś przy mnie, nic ci się nie stanie.- Przytuliłem partnerkę. Ola mocno się we mnie wtuliła i zaczęła delikatnie szlochać.- Spokojnie Olka, będzie dobrze. Złapią go.
-Mikołaj boje się.
-Spokojnie. Przywiozłem ci kilka rzeczy. Olga spakowała dla ciebie.
-Jak a Jacek nic nie ogarnął?
-Powiedziałem że to rzeczy Dominik, że zostawiła jak u ciebie przebywała.
-A no chyba że tak.- Miałem dosyć kłamania. Ale co mogłem zrobić. Zależało mi na Oli jak na nikim. Nie potrafił bym jej tak skrzywdzić. Poszliśmy do kuchni. Ola zrobiła herbatę. Usiedliśmy przy stole i długo rozmawialiśmy, w zasadzie o niczym. Zaczęliśmy wspominać stare czasy. Olka opowiadała historie z dzieciństwa, ja zresztą też. Bardzo dobrze nam się rozmawiało. Potem wspominaliśmy nasze początki w policji. Wszystkie jej wspomnienia dotyczyły również mnie.
-A pamiętasz, jak mieliśmy interwencje na Krzykach, to włamanie co ten koleś się w tobie zakochał i potem przez tydzień wył ci pod oknem jakieś serenady.
-No jak mogła bym to zapomnieć. Udawałeś mojego męża.
-Ale poskutkowało.
-No, ale byłeś okropnym mężem.
-Zapracowany byłem.
-Ta jasne.
-No naprawdę.
-Ta ty i praca, a pamiętasz jak mieliśmy patrol w Parku Południowym.
-Nie....
-No jak nie...nie pamiętasz jak wpadłeś do rzeki?
-A dobra pamiętam. I tak najlepsze było jak był bal policjantów na święta.
-O jeny jak skręciłam kostkę. To wszystko twoja wina.
-Moja?
-No a kto ze mną tańczył?- Olka wyślizgnęła mi się z rąk jak tańczyliśmy, niestety a może na całe szczęście skręciła tylko kostkę. No ale resztę wieczoru spędziliśmy na pogotowiu.
-No ja ale....
-No właśnie.
-I tak w domu na zwolnieniu przez dwa dni byłaś.
-No tak wyszło, nie lubię siedzieć bezczynnie w domu. No ale za to od razu załatwiłeś mi powrót na zwolnienie.
-No ale ty ledwo chodziłaś. Nie chciałem żebyś cierpiała.
-No i tak ci nie wybaczyłam tego że na mnie doniosłeś do starego.
-Oj Olka, przestań. To dla twojego dobra.
-No wiem, żartuję tylko.- Śmialiśmy się jeszcze przez chwilkę a do kuchni przyszła Dominika.
-Czyja to torba w korytarzu stoi?
-Olki.
-A to wprowadzasz się do nas?
-No na chwilkę.
-A mogę o coś zapytać?- Dominika zapytała Olę.
-No jasne co się stało?
-Bo, Tak przypadkiem usłyszałam jak wrócił tato. O co chodzi z tym facetem?- Ola zaniemówiła, siedziała jak wryta.
Aleksandra
Dominika zaskoczyła mnie tym pytaniem, nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Podczas rozmowy z Mikołajem zapomniałam o tym a teraz.....
-Dominika to nie najlepszy moment na taką rozmowę.- Mikołaj odpowiedział za mnie, byłam mu za to wdzięczna.
-No super, nic mi nie chcecie powiedzieć. Mam was dosyć.- Nastolatka zaczęła krzyczeć.- Nie dość że matka nas ma dość to nawet wy, co ja ci zrobiłam że nie chcesz mi powiedzieć? Tato zaczął pić tak samo jak matka, a nawet ty się ode mnie odsuwasz. Nienawidzę cię.- Dominika uciekła z płaczem do swojego pokoju. Ja podniosłam się i ruszyłam za nią.
-Przejdzie jej.- Mikołaj złapał mnie za rękę. Ja natomiast wyrwałam się i pobiegłam za nastolatką. Zapukałam do pokoju.
-Idź sobie, nie chcę cie znać.
-Proszę wpuść mnie.
-Nie, wynoś się.
-Proszę, pozwól mi wejść.- Dobijałam się tak do drzwi dobre dziesięć minut. W końcu otworzyła. Usiadłyśmy na łóżku. Wciąż płakała.
-Nie płacz, proszę.
-Najpierw matka potem tato a teraz ty. Jak mam ie płakać jak wszyscy się ode mnie odwrócili.
-Nikt się od ciebie nie odwrócił.
-No wcale.
-Naprawdę. Dobrze wiesz że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Ola, ja nie chcę na ciebie liczyć, ja chcę się czuć bezpiecznie. A jak mam się tak czuć jak słyszę że będziemy mieli ochronę i nawet nie wiem o co chodzi.
-Bo to długa historia.
-Nie idę dziś do szkoły, mamy więc czas.
-Jakiś czas temu, pewien człowiek mi groził. Miał siedzieć w więzieniu.
-To czemu tego nie robi?
-Bo uciekł. I dlatego mamy mieć ochronę, na wszelki wypadek.
-No ale czemu my, przecież on tobie groził?
-Tak dla bezpieczeństwa.
-Boisz się go?
-Tak, nie wiemy do czego ten człowiek jest zdolny.
-A czemu on ci groził?
-Bo na początku mojej kariery w policji, razem z twoim tatą rozpracowaliśmy pewną grupę przestępczą. On był szefem. Dobra skończmy ten temat. Co powiesz na babskie popołudnie.
-Ale że jak?
-No zamkniemy się w twoim pokoju i będziemy oglądać filmy. Co ty na to?
-Jestem za, dobra to ja szukam jakiegoś filmu a ty idź po Anię i przy okazji zrób popcorn. To rozkaz.
-Tak jest szefie.- Odpowiedziałam i poszłam po Anię.
-Hej mała, jak się czujesz?- Zapytałam wchodząc do pokoju.
-O Ola. Cześć. Już lepiej.
-Nie oszukujesz mnie?
-No jak bym mogła.
-No zawiń się w koc i zapraszam na babskie popołudnie.
-Na babskie co?
-Będziemy z Dominiką film oglądać, idziesz z nami?
-No pewnie.- Odpowiedziała i szybko ruszyła w kierunku pokoju swojej siostry. Ja udałam się do kuchni po popcorn. Zaczęłam szukać go w szafkach.
-A co ty robisz?- Zapytał Mikołaj wchodząc do kuchni.
-Szukam.....popcornu....wiesz gdzie jest?
-W szafce po lewej koło okna.- Odpowiedział a ja zajrzałam do tej szafki.
-A mógł byś mi pomóc, bo go nie widzę.
-No jak go nie widzisz?
-No normalnie, gdzie go masz?
-Zapomniałem. Zjedliśmy w poniedziałek mieliśmy kino w domu.
-No dobra a co masz, tak żeby do filmu pasowało?
-Nie wiem, a co oglądamy?
-Ty nic, ja z dziewczynkami.
-To nic nie mam.
-Zabawne. Mów co masz?
-Jak ci powiem to będę musiał cię zabić.- Powiedział Mikołaj a mi przypomniały się ostatnie wydarzenia.- przepraszam, nie chciałem.
-Nic się nie stało.- Odpowiedziałam i ruszyłam w stronę pokoju Dominiki.
-Ola naprawdę przepraszam.
-Mikołaj naprawdę nic się nie stało.- Odpowiedziałam i poszłam do dziewczynek. Siedziały na łóżku nakryte kocem. Dominika na kolanach miała laptopa. Usiadłam obok nich z niezbyt zadowoloną miną.
-To co oglądamy?
-Komedię romantyczną. Świąteczne drzewko czy coś takiego.- Odpowiedziała starsza z dziewczynek. Uśmiechnęłam się do nich.- Widziałaś już?
-No tak, ale możemy obejrzeć jeszcze raz.
-No dobra a co ty masz taką minę coś się stało?
-Popcornu nie ma.
-O szkoda. Wbijaj się.- Powiedziała Dominika okrywając mnie kocem. Zaczął się film. Jakoś w połowie Mikołaj przyszedł do pokoju z wielką miską frytek.
-Mogę się przyłączyć?- Zapytał stając w drzwiach.
-Nie, to babskie spotkanie.- Odpowiedziałam.

-Jasne tato, siadaj obok Olki.- Powiedziała Ania przesuwając się w stronę Dominiki. A ja zrobiłam miejsce dla Mikołaja. Usiadł koło mnie. Nie będę ukrywać było nam ciasno. Mikołaj położył miskę z frytkami na kolanach i objął mnie a ja wtuliłam się w jego ramiona. Po kilku minutach filmu zasnęłam.

piątek, 25 marca 2016

1.15

Mikołaj
Olka dała mi buziaka w policzek. Przeprosiłem ją, nie miałem zamiaru jej obrazić, tak wyszło. Nie chciałem tego powiedzieć. Ale najważniejsze że nie jest na mnie zła. Na jej twarzy jest już śliczny uśmiech. Uwielbiam kiedy się śmieje. Ma taki cudowny uśmiech, niewinny, nie umiał bym jej skrzywdzić. Jej błysk w oku nadawał radości każdemu dniu. Śmialiśmy się jeszcze przez chwilką gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Olga poszła otworzyć. Ukradkiem z Olą przysłuchiwaliśmy się rozmowie.
-Cześć.
-No hej kotku.- Powiedział Jacek a ja już nie wytrzymywałem ze śmiechu.
-Co tu robisz?
-Przepraszam że tak na ciebie naskoczyłem w pracy. Nie chciałem.- Zaczął się tłumaczyć Jacek a ja miałem już łzy w oczach. Olka jednak siedziała cicho nie mogąc uwierzyć w to że jej chłopak ich nie odróżnia.- Mogę wejść?
-No jasne, proszę.- Powiedziała Olga a do salonu przyszedł Jacek, wybuchnąłem śmiechem. Nasz dyżurny chyba nie wiedział co się dzieje. Ola podniosła się i przywitała z Jackiem.
-Cześć kochanie.- Rzuciła mu się na szyję. On jednak stał jak wryty.
-Ktoś mi wyjaśni o co tu chodzi. Czemu was jest dwie i co tu robi Mikołaj?
-No cześć Jacek.- Postanowiłem się przywitać.
-Długa historia, napijesz się czegoś?
-Kawy. Ale jak to możliwe?- zaczął wypytywać Jacek. Panie wyszły do kuchni a my zostaliśmy we dwóch.
-Myślałem że się pokłóciliście.- Zaczął mówić.
-No bo tak było. Ale wiesz Olka nie umie się na mnie gniewać. A tak swoją drogą od dawna się spotykacie?
-Od kilku tygodni Olka ci nie mówiła?
-Nie jakoś nie było okazji.- Rozejrzałem się czy Panie na pewno są w kuchni i podszedłem do Jacka, chwytając go za koszulę.- Słuchaj, skrzywdzisz Olkę a pożałujesz. Nie będę patrzył na to że jesteśmy policjantami. Zrozumiałeś.
-Spokojnie nie mam takich zamiarów.- Zaczął mnie zapewniać.
-Jeżeli Ola, przez ciebie uroni choć jedną łzę to cię dopadnę. Już ty się o to nie martw.
-Spokojnie. Nic jej nie zrobię.
-No ja mam nadzieję.- Puściłem chłopaka i wróciłem na swoje miejsce. Po chwili przyszły do nas panie.
-Mikołaj, bo zapomniałam portfela z komendy, mógł byś mnie zawieść. Wiesz nie mam tu samochodu.
-Olga, żaden problem dam ci mój.- Zaczęła mówić druga z kobiet, dał bym sobie rękę uciąć. Że Olga siedziała obok Jacka a Ola mówiła o portfelu. Musiałem to natychmiast wyjaśnić. Ale gdy już miałem się odezwać, wpadł mi do głowy pewien pomysł. A jeśli dziewczyny się zamieniły na chwilę. Zareagowałem.
-Olka, przestań, zawiozę ją.- Powiedziałem a na twarzy Olki to znaczy Olgi pojawił się delikatny uśmiech. Po tym uśmiechu poznałem że to jednak Olka.
-Jesteś pewien?
-No tak, pogadacie sobie, nie będę wam przeszkadzać.- Powiedziałem podnosząc się z kanapy. Podszedłem do Olgi to znaczy Oli, przytuliłem ją na pożegnanie i wyszedłem z mieszkania. Po chwili dołączyła do mnie Olga to znaczy Ola ale Olga. Usiedliśmy na ławce naprzeciwko bloku. Na niebie pojawił się biały księżyc, leniwie oświetlając ulice Wrocławia. Gwiazdy zdawały się wędrować po niebie. Była pełnia, co dawało się odczuć. Blask księżyca leniwie ale z wielkim wdziękiem oświetlał ścieżkę w parku, co jakiś czas oświetlał drogę osobie która szła.
-Idziesz się przejść?- Zaproponowałem.
-No dobra.- Wędrowaliśmy parkiem a księżyc oświetlał nam drogę.
-Czemu. Dobra nie ważne.
-No mów, zacząłeś to skończ.
-Bo dziwi mnie że Olga została z Jackiem. Co wy knujecie?
-A o czym ty mówisz?
-Olka, wiem że to ty.
-Po czym poznałeś?
-Po oczach i uśmiechu. Maszt taki specyficzny uśmiech. Nie da się go pomylić z żadnym innym.
-Naprawdę?- Zapytała mnie Olka z niedowierzaniem.
-Tak, wiesz za długo cię znam. To co wy knujecie co?
-A tak się zamieniłyśmy. Wiesz Jacek zawsze mnie zresztą z tobą do spółki, w coś wrabiał i żartował sobie. Czas zemsty.- Zaśmiała się Olka.
-Zaskakujesz mnie coraz bardziej. Swoją drogą ciekawe ilie mu czasu zajmie rozszyfrowanie waszej intrygi.
-O ile się domyśli.
-Zakład.
-Nie ja się z tobą nie zakładam. Zawsze przegrywam.- Zaczęła mówić i nagle zadzwonił do mnie telefon. Szybko spojrzałem na wyświetlacz. Dzwoniła Dominika.
-Tak córciu.- Odebrałem.
-Tato bo mamy mały problem w domu.
-Co się stało?
-No bo widzisz Ania chyba złapała jakiegoś wirusa. Od godziny wymiotuje i ma gorączkę.
-I dopiero teraz dzwonisz.
-Nie chciałam cię denerwować, ale jest coraz gorzej.
-No dobra to ja już jadę.- Powiedziałem. Rozłączyłem się.
-Coś się stało?
-Ania zachorowała. Przepraszam muszę wracać.
-A może ci jakoś pomóc?
-Znaczy się, nie musisz.
-Nie no przestań. Pojadę z tobą, pomogę ci.
-No dobra.
-A gdzie masz samochód?
-No taksówką jestem, wiesz troszkę wczoraj przesadziłem.
-O i widzisz, teraz jesteś na mnie skazany. Chodź zawiozę cię.
-Dzięki kochana jesteś.- Powiedziałem i dałem Oli buziaka w policzek. Szybko znaleźliśmy się pod jej blokiem. Wsiedliśmy do samochodu. Olka nie dała mi poprowadzić. Po drodze zajechaliśmy jeszcze do apteki. Kupiłem coś przeciwgorączkowego i jakieś witaminy dla Dominiki żeby przypadkiem się nie zaraziła. Ola czekała na mnie w samochodzie. Pojechaliśmy do mnie. Ola zaparkowała samochód i dołączyła do mnie. Weszliśmy razem do mieszkania. Od razu usłyszałem rozmowę dziewczynek. Poszliśmy do pokoju Ani.
-Hej dziewczynki.- Przywitałem się.
-Cześć tato.- Powiedziała Dominisia przytulając się do mnie. Ania popatrzyła na mnie swoimi podpuchniętymi oczkami.
-Jak się czujesz?
-Tak jak wyglądam.- Odpowiedziała.
-Cześć.- Olka wychyliła się.
-Ola.- Krzyknęły dziewczynki chórem. Panie przywitały się. Na twarzy Ani pojawił się uśmiech.
-Dobra, przywiozłem ci leki. Dominisia zrobisz herbaty?
-No pewnie.
-Poczekaj pomogę ci.- Zaproponowała Ola.
-No to chodź.- Dziewczyny wyszły z pokoju Ani a ja podałem jej leki. Ucałowałem i wyszedłem z jej pokoju aby mogła odpocząć.
Aleksandra
Siedziałam w kuchni razem z Dominiką. Po chwili przyszedł do nas Mikołaj usiadł przy stole. Smutne że Ania zachorowała.
-Dominisia. Idź już spać. Jutro do szkoły musisz iść.- Powiedział smutnym głosem Mikołaj. Z jego tonu głosu spokojnie można było wywnioskować że martwi się o córki.
-Jeszcze nie. Muszę lekcje zrobić.
-Jeszcze nie zrobiła?
-No wiesz bo Ania do mnie zadzwoniła i ja nie poszłam na korki z polskiego. Wróciłam do domu żeby zająć się młodą. Myślałam że tylko histeryzuje.
-No dobra, chodź do pokoju pomogę ci.- Zaproponowałam.
-Ty, a potrafisz?- Zdziwiła się nastolatka.
-No jasne skończyłam Humanistykę.
-Naprawdę. A ty tato na korki chciałeś wydawać, mając taki skarb pod nosem.
-Dobra leć robić lekcje bo ich nigdy nie skończysz. - Zaśmiał się Mikołaj a my poszłyśmy do jej pokoju. Dominika siadła przy biurku a ja na łóżku które stało obok. Nastolatka wyjęła z torby zeszyty i zaczęłyśmy robić lekcje. Zeszło nam się z tym dość długo. W międzyczasie Mikołaj przynosił nam herbatę i robiliśmy sobie kilku minutowe przerwy. Gdy skończyłyśmy zajrzałam jeszcze do Ani. Na reszcie udało jej się zasnąć. Dominika poszła spać a ja udałam się do kuchni gdzie był Mikołaj.
-Hej, już skończyłyście?
-Tak.
-Zrobić ci herbaty?
-Nie, będę się zbierać.- Było już późno i nie chciałam się narzucać dłużej Mikołajowi.
-Przestań Olka. Odwiozę cię. Mała herbatka.
-No nie wiem.
-Olka to rozkaz.
-No dobra. Szybko mnie przekonałeś.- Mikołaj zrobił mi herbatę i poszliśmy do salonu. Włączyliśmy telewizor. Akurat leciała jakaś komedia familijna. Postanowiliśmy ją obejrzeć. Gdy film się skończył. Postanowiłam wrócić do domu.
-Dobra ja się zmywam.- Powiedziałam dając Mikołajowi buziaka na pożegnanie. Oczywiście w policzek.
-A ty dokąd?
-No jak, zobacz która jest godzina.
-Serio myślisz że cię tak puszczę. Wiesz jak jest niebezpiecznie o tej porze.
-Mikołaj przestań. Muszę wracać.
-Olka nic nie musisz. Możesz spać tutaj.
-Mikołaj ja to rozumiem ale ja nic nie mam, nawet piżamy. A co dopiero mówić o szczoteczce do zębów i kosmetykach.
-Piżamę. Serio. Przecież możesz spać w któreś z moich koszulek. A co do kosmetyków to mam dwie córki dorastające.
-A szczoteczka do zębów?
-Mam gdzieś nowe opakowanie. Wiesz szczoteczkę wymieniam co dwa tygodnie. Mogę ci pożyczyć.
-Pożyczyć.
-No tak, przecież ci nie oddam.
-A mógł byś.- Zaśmiałam się rzucając w Mikołaja poduszką. On bardzo szybko się odwdzięczył i po chwili na mojej twarzy wylądowała ta sama poduszka.
-Wojna, jesteś tego pewna?
-Przegrałeś już.- Zaczęliśmy się przekomarzać. Śmialiśmy się w niebo głosy. Po chwili w salonie znalazła się Dominika, patrzyła na nas jak by chciała nas zabić.
-Ahm, nie przeszkadzam wam?
-O Dominisia. A ty nie śpisz?- Zapytał zdziwiony Mikołaj.
-No wyobraźcie sobie że nie mogę zasnąć bo banda dzieciaków drze się w salonie.- popatrzeliśmy na siebie z Mikołajem i zaczęliśmy się znów śmiać.
-Przepraszamy.- Powiedziałam nie mogąc opanować śmiechu.
-A i jeszcze jedno. Tato jak byś mógł zejść z Olki. Wiesz nie chcę mieć na razie rodzeństwa.- Te słowa mnie zaskoczyły, spojrzałam na Mikołaja ale jego mina mówiła wszystko za siebie.
-Ale my nic....-Zaczął tłumaczyć.
-Ta jasne i jeszcze powiedz że dzieci bocian przynosi.- Dodała nastolatka i wyszła z salonu.
-Po kim ona taka zaborcza i pyskata.
-Nie wiem. Coś mi mówi że po ojcu.
-Wredna jesteś.
-Wiem też po ojcu.- Mikołaj zszedł ze mnie.- No dobra to ja pójdę wezmę prysznic.
-No jasne.- Powiedział i usiadł na kanapie.
-Nie zapomniałeś o czymś.
-A o tak, łazienka jest na prawo drugie drzwi.
-Mikołaj ja nie o tym. Łóżko mi pościel i daj jakąś piżamę.
-A no już.- Powiedział i poszedł jak sądzę do sypialni. Po kilku minutach przyniósł mi jedną ze swoich koszulek. Ja udałam się do łazienki. Weszłam pod prysznic. Odprężyłam się. Minęło może pół godzinki a ja już wyszłam. Jednym ręcznikiem się wytarłam a drugi założyłam na głowę. Wyszłam z łazienki i udałam się do salonu gdzie miałam spać. Jednak nic nie było przyszykowane. Poszłam więc do Mikołaja.
-Przepraszam ale chyba o czymś zapomniałeś.
-Ślicznie wyglądasz w mojej koszuli.
-Mikołaj, gdzie mam spać?
-No jak gdzie w łóżku.
-No łał a sama mam sobie wszystko przygotować.
-No przecież jest gotowe.
-Przed chwilą byłam w salonie i nie jest gotowe.
-A kto powiedział że śpisz w salonie.
-A niby gdzie?
-No tu.
-Z tobą?
-No tak, spokojnie nie gryzę zresztą już spaliśmy razem. Nic ci nie zrobię.
-Mikołaj dobrze wiesz że nie o to chodzi.
-Olka, spokojnie, to tylko spanie w jednym łóżku od tego nie zdradzisz Jacka.
-Mikołaj. Jak ja nienawidzę tych twoich mądrości.- Powiedziałam kładąc się do łóżka. Zgasiłam światło. Nie mogłam zasnąć, tak samo jak Mikołaj bardzo się wiercił.
-To co robisz na śniadanie?- Zapytałam po części z nudów.
-Kanapki. Na nic więcej nie licz.
-Nawet bym nie śmiała ale ja bym zjadła naleśniki.
-No i jeszcze czego. Olka mogę cię o coś zapytać.
-No jasne.
-Powiedz ale tak szczerze, za co kochasz Jacka?
-Co to za pytanie.
-Odpowiedz.
-No za poczucie humoru i za uśmiech, jest słodki.
-I tylko dlatego z nim jesteś?
-No a czego chcieć więcej, jest idealny.- Nie rozumiałam o co mu chodzi. Kocham Jacka, przynajmniej tak mi się wydaje. Leżeliśmy jeszcze tak przez chwilkę. Nie wiem jak Mikołaj ale ja po chwili zasnęłam.

poniedziałek, 21 marca 2016

1.14

Aleksandra
Chwilkę po tym jak Mikołaj wyszedł ode mnie Jacek zrobił dokładnie to samo. Zostałam sama, sama jak palec. Z jednej strony cieszyłam się że nie muszę ukrywać swojego związku z Jackiem a z drugiej czułam się jak bym zdradziła Mikołaja. Z płaczem poszłam spać. Nie mogąc przestać myśleć o żadnym z nich. Nad ranem obudził mnie telefon.
-Wysocka słucham.
-Olka przyjedź proszę.
-Dominika co się stało czemu płaczesz?
-Tata, proszę przyjedź.
-Dobra zaraz tam będę.- Byłam przerażona, jak to Mikołajowi coś się stało. Szybko się ubrałam i pojechałam do domu Mikołaja najpierw jednak zadzwoniłam do Dominiki aby dowiedzieć się jaki jest adres. Wcześniej tam nie byłam. Wjechałam na strzeżone osiedle, zaparkowałam pod samym blokiem i szybko udałam się na trzecie piętro. Na nim mieszkał Mikołaj. Weszłam do środka. Na stoliku stało mnóstwo butelek od alkoholu a w roku leżała ramka ze zdjęciem, była stłuczona. Mikołaj leżał ledwo przytomny na kanapie. Po chwili podbiegła do mnie przerażona Ania.
-Ola, dobrze że już jesteś, tak się bałam. -Powiedziała rzucając się w moje objęcia, była cała roztrzęsiona i zapłakana.
-Już spokojnie, jestem tu będzie dobrze.- Powiedziałam przytulając dziewczynkę.- A gdzie jest Dominika?
-W swoim pokoju, chyba się pokłóciła z tatą bo słyszałam krzyki.
-No dobrze, to zrobimy tak. Pójdziesz do kuchni i zrobisz dla taty herbatę. A ja w tym czasie pogadam z Dominiką. Dobra.
-Niech ci będzie. Ale wrócisz zaraz?
-No oczywiście.- Odpowiedziałam. Ania udała się do kuchni a ja poszłam szukać Dominiki. Nie znałam za dobrze mieszkania Mikołaja, byłam tam pierwszy raz. Szkoda ze w takich okolicznościach. Ale czemu Mikołaj pił? Swoją drogą to przytulne to mieszkanie. Na ścianie zauważyłam nasze zdjęcie. Było zrobione na imprezie charytatywnej. Zbieraliśmy wtedy pieniądze na operacje dla Franka. Idąc wąskim korytarzem usłyszałam cichutkie szlochanie, byłam pewna że to Dominika. Zapukałam.
-Anka idź sobie.
-Dominika, to ja Ola, mogę wejść?- Powiedziałam, już weszłam do pokoju ale wolałam się upewnić czy mogę, sama byłam nastolatką.
-Już to zrobiłaś.- Odpowiedziała dziewczyna a ja zobaczyłam zaczerwienione i zaszklone oczy nastolatki.
-Czemu płaczesz?-Zapytałam siadając na łóżku obok niej.
-Jak myślisz. Najpierw mama a teraz on. Nienawidzę ich.
-Dominika przestań.- Przytuliłam nastolatkę.- To twoi rodzice, mimo tego co robią zawsze cię kochają.
-Olka, mam dość. On nigdy tak nie robił.
-A co się stało że wypił?- Zapytałam mając nadzieję że Dominika wie coś na ten temat.
-Nie wiem, wstałam rano bo usłyszałam ze coś się potłukło. Był już w tym stanie. Jak szłam spać to jechał do ciebie.- Te słowa mnie załamały. Mikołaj upił się przeze mnie, ale dlaczego, przecież nic nie zrobiłam. Przyjechał mnie przeprosić a ja je przyjęłam. Nic nie rozumiem.
-Dobra. Szykuj się do szkoły was zawiozę.
-No dobra, ale obiecaj że tata już więcej nie będzie pił.
-Obiecuje, dopilnuje tego.- Powiedziałam przytulając nastolatkę. Dominika uspokoiła się i zaczęła się szykować a ja poszłam do kuchni gdzie była Ania.
-Jesteś. Tu jest herbata tak jak prosiłaś.
-Dzięki. Mykaj do pokoju odwiozę was do szkoły.
-Dzięki że jesteś.- Powiedziała Ania przytulając się do mnie. Po chwili pobiegła do pokoju a ja zajęłam się szykowaniem śniadanie dla dziewczynek. Nie mogły pójść na głodno do szkoły. Zrobiłam dla dziewczynek kanapki i poszłam do salonu do Mikołaja. Zaczęłam sprzątać butelki po alkoholu, a resztki wylałam do zlewu. Zaniosłam Mikołajowi kanapki i herbatę. Pomogłam mu wstać i wmusiłam w niego kilka kanapek i herbatę. Potem zaczęłam sprzątać potłuczone szkło z podłogi. Dziewczynki w tym czasie jadły już śniadanie. Podniosłam z podłogi ramkę ze zdjęciem. To było zdjęcie naszej czwórki. Zrobił je Krzysiek na przyjęciu urodzinowym Ani. Był wtedy z Tośkiem, Ania chodzi z nim do klasy. Ale czemu Mikołaj potłukł nasze zdjęcie. To mnie zastanawiało najbardziej.
-Olka, zawieziesz nas już do szkoły?- Zapytała mnie Dominika.
-Tak już, a zjadłyście śniadanie?
-No pewnie.
-Ola bo nie zrobiłaś nam nic do szkoły na drugie danie.- Powiedziała Ania wychylając się zza Dominika.
-Już wam robię.- Odpowiedziała i przypomniałam sobie że lodówka świeci pustkami, wyjęłam z torebki portfel i dałam dziewczynką po dziesięć złotych.-Proszę, kupcie sobie coś do jedzenia w szkole, bo teraz już nie zdążę wam nic zrobić.- Dodałam po chwili.
-Dzięki, kochana jesteś.- Odpowiedziały i przytuliły się do mnie.
-Dobra bierzcie plecaki zawiozę was.- Powiedziałam chwytając za torebkę, po pięciu minutach opuściłam mieszkanie Mikołaja. Zawiozłam dziewczynki na lekcje. W drodze powrotnej zrobiłam szybkie zakupy, bo w domu Mikołaja nic nie było. Potem wróciłam do jego mieszkania. Pomogłam mu pójść do łóżka. Zajęłam się potem sprzątaniem mieszkania. Na końcu napisałam SMS-a z telefonu Mikołaja do taty że bierze dziś wolne na żądanie, a sama udałam się na komendę bo za pół godziny miałam zacząć służbę. Szybko się przebrałam i poszłam na odprawę. Udawałam że nic nie wiem o nagłym urlopie mojego partnera. Ale tak się złożyło że Drawskiej też dziś nie było i miałam patrol z Olgą. Zanim jednak pojechałyśmy na patrol zaszłąm do Jacka.
-Hej. Mogę zająć ci chwilkę?
-No pewnie co się stało?
-Wyszedłeś wczoraj bez słowa, co się stało?
-Olka, przepraszam ale myślałem ze jesteśmy razem.
-No bo jesteśmy.
-No ale nie powiedziałaś o tym Mikołajowi.
-Jacek dobrze wiesz jaki jest mój ojciec.
-Olka ale co do Mikołaja ma twój Ojciec.
-Nie ważne.
-Owszem ważne, jak się mnie wstydzisz to mi to powiedz.
-Jacek nie o to chodzi.
-To wytłumacz o co.- Rozmowę przerwał nam telefon. Jacek odebrał a ja szybko uciekałam do radiowozu. Wsiadłam. Ja prowadziłam a Olga siedziała obok.
-To mamy razem patrol.- Zaczęła mówić Olga.
-No na to wygląda.
-Nie chciałam wtedy w ciebie walnąć.
-Dobra nie przepraszaj mnie. Czemu wszyscy mnie przepraszają?- Zaczęłąm się denerwować.
-Spokojnie. Wszystko dobrze?
-Nie nic nie jest dobrze. Cholera wszystko mi się wali.
-Ale spokojnie, Ola. Uspokój się i powiedz co się dzieje.
-Mam problemy. Nie wiem co mam robić.
-Mów co się dzieje.
-Jest dwóch facetów i mój ojciec. Każdy chce mnie przepraszać i wszystko wyjaśniać a ja nie wiem co robić.- Sama nie wiem jak to wyszło ale Olga miała coś do siebie i od razu zaczęłam się jej zwierzać. Rozmawiałyśmy bardzo długo i o wszystkim. Bardzo dobrze mi się z nią rozmawiało i nawet nie zauważyłam jak nam szybko minęła służba. Wróciłyśmy na firmę, ja poszłam się przebrać a Olga zaniosła raporty dyżurnemu. Wróciłam jeszcze do pokoju służbowego po resztę rzeczy.
-A ty jeszcze tutaj?- Zapytałam widząc Olgę przy biurku.
-Wiesz jakoś nie mam ochoty wracać do domu.
-A co się dzieje?
-Zerwałam zaręczyny z Tomkiem.
-Nie wiedziałam że miałaś narzeczonego.- Słowa Olgo mnie zamurowały, tak naprawdę nic o niej nie wiedziałam.- A co się stało?
-To długa historia ale obecnie mieszkamy razem. A nie mam ochoty go widzieć.
-Wiesz co, ja mam wolną kanapę jeśli chcesz to możesz na jakiś czas u mnie zamieszkać.- Zaproponowałam. Pamiętam jak rozstałam się z Szymonem, też nie miałam ochoty go widywać. Wiedziałam co teraz czuje i było mi jej szkoda.
-Olka, jesteś super ale nie chcę ci się narzucać.
-Olga, przestań, nie będziesz mi się narzucać.- Przekonałam dziewczynę.
-No dobra, a daleko stąd mieszkasz?
-Kawałeczek. Jestem samochodem więc podjedziemy.
-Dzięki jesteś kochana, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.- Powiedziała przytulając się do mnie. Po chwili byłyśmy już przy moim samochodzie.
-Wiesz co jak nie masz nic przeciwko to, podrzucę cię do mojego mieszkania dam ci kluczę. Mam jeszcze coś do załatwienia.
-No jasne jeszcze raz ci dziękuję.- Powiedziała i wsiadłyśmy do auta, jeszcze nie zdążyłam ruszyć a pojawił się mój ojciec.
-Ola, możemy pogadać?
-No ale szybko śpieszy mi się.
-Chciałaś wczoraj porozmawiać coś się stało?
-Stało się i to dużo.- Spojrzałam na Olgę.- Wyjaśnisz mi to że jesteśmy do siebie aż tak podobne.
-Nie ma co wyjaśniać jesteście podobne i tyle.
-Tato, mam już dość tych wszystkich tajemnic. Wyjaśnij mi to.
-To nie jest rozmowa na teraz.
-Owszem jest. Powiedz mi o co tu chodzi?- Wrzasnęłam na niego.
-Późno się zrobiło muszę iść.
-No nie wierze, będziesz tak cały czas unikał tematu?
-Ola wyjaśnię ale nie teraz. A nie wiesz co z Mikołajem?
-Nie wiem, ale pewnie już jutro będzie.
-No mam nadzieję, nigdy tak nie robił.
-Na pewno coś mu wypadło.- Powiedziałam i odjechałam. Zawiozłam Olgę do mojego mieszkania a sama udałam się do Mikołaja, zobaczyć co z nim. Weszłam do mieszkania, drzwi były uchylone więc weszłam. Mikołaj siedział już w znacznie lepszym stanie na kanapie.
-Hej Mikołaj.- Powiedziałam wchodząc do salonu.
-O Ola, mogłaś zadzwonić ogarnął bym troszkę.
-Przestań, byłam tu rano. Co ty wyprawiasz? Też chcesz skrzywdzić dziewczynki tak jak to zrobiła Kamila.
-I kto tu mnie życia uczy.
-Mikołaj skończ bo jak widać wiem na ten temat więcej niż ty.
-No puszczając się z dyżurnym. Na pewno wiesz o życiu więcej.- Nie wytrzymałam w moich oczach pojawiły się łzy. Moja ręka znalazła się na twarzy Mikołaja a po chwili z płaczem wybiegłam z jego mieszkania. Wróciłam do mieszkania, cała roztrzęsiona siadłam na kanapie i zaczęłam płakać nie zwracając uwagi na obecność Olgi.
-Ola, co się stało?- Zapytała siadając obok mnie i głaszcząc po plecach.
-Nienawidzę go.- Wydusiłam z siebie.
-Spokojnie. Wiesz powiedziała bym że wszystko się ułoży ale nie wiem czy tak będzie.- Zaczęła mnie pocieszać. Bardzo cieszyłam się że w takiej chwili mam kogoś obok siebie.- Dobra wiem, nie będziesz mi tu tak wyć jak bóbr. Idziemy na zakupy.
-No ty chyba oszalałaś.
-Nie, wstawaj, no już.- Olga zaczęła mnie na siłę podnosić z łóżka. No powiem szczerze że ten pomysł bardzo mi się spodobał. Podniosłam się z łóżka i pojechałyśmy na zakupy. Dobre dwie godziny zajęło nam szukanie czegoś idealnego. W końcu znalazłyśmy, idealną kreację na wieczór. Problem w tym że żadna z nas nie miała w najbliższym czasie nic w planach. Mimo to kupiłyśmy te kreacje. Z pełnymi siatkami ubrań, wróciłyśmy do mojego mieszkania. Olga poszła do środka a ja parkowałam w tym czasie samochód. Gdy to zrobiłam, szybko i z uśmiechem na twarzy wróciłam do mieszkania. Przed drzwiami czekała na mnie jednak niespodzianka, której się nie spodziewałam. Mikołaj stał przed drzwiami czekając na mnie z ogromnym bukietem róż. Przez chwilę miałam nadzieję że pomyli mnie z Olgą, ale to były tylko nadzieje. Zauważył mnie.
-Ola, ja chciałem cię przeprosić. Nie miałem tego na myśli.
-Nie miałeś na myśli.
-Olka ja byłem pijany.
-Jasne zgoń to na alkohol. Powiem ci jedno „słowa pijanych myślami trzeźwych”.
-Ola, to naprawdę nie tak. Źle wyszło przepraszam.- Podał mi kwiaty.
-Mikołaj a ile razy ty mnie będziesz jeszcze przepraszał?
-Do puki nie wybaczysz.
-A jak powiem że nie wybaczę.
-To będę tu stał do puki tego nie zrobisz. Ola naprawdę cię przepraszam. Ja naprawdę nie chciałem.
-I dlatego wczoraj się upiłeś a dziś....a dziś zostawię bez komentarza.- Powiedziałam wchodząc do mieszkania. Moim oczom ukazało się mnóstwo róż.- Co to jest?- Zapytałam wchodząc dalej.
-Ja chciałem ci zrobić niespodziankę.- Powiedział Mikołaj.
-Niespodziankę.- Powiedziałam spoglądając na moje mieszkanie które w ciągu kilku godzin zamieniło się w ogromny ogród botaniczny.
-Ola, ja naprawdę nie chciałem. Przepraszam.- Mikołaj ukląkł a całej tej sytuacji przyglądała się Olga.
-Mikołaj wstań. Powiedziałam wstań.
-Nie do puki mi nie wybaczysz.
-Mikołaj wstawaj w tej chwili, nie rób z siebie pajaca.
-Ola, nie wstanę.
-Wstań bo inaczej do końca życia się do ciebie nie odezwę.- Mikołaj posłuchał. Podniósł się z podłogi.- No i słuszna decyzja. Napijesz się czegoś?- Szczerze mówiąc nie umiem się na niego gniewać. A te kwiaty, no zaskoczył mnie i to bardzo.
-Kawusi się napiję.
-No to ja zrobię.- Wyrwała się Olga.
-A właściwie co ona tu robi?
-No nie miała gdzie się podziać. I mieszkamy razem. Swoją drogą miałam nadzieję że nas pomylisz.
-Serio, was nie da się pomylić.
-A po czym poznałeś?
-Po oczach. Twoje się delikatnie zaszkliły jak mnie zobaczyłaś.- To były najpiękniejsze słowa jakie kiedykolwiek usłyszałam.
-Zapraszam do salonu.- Powiedziała Olga niosąc kawę.
-A powiedz jak to się stało że się u nas znalazłaś?
-No w sumie to przenieśli mnie z Gdańska.
-Tak daleko?
-No tak, wiesz ja tak naprawdę pochodzę stąd ale wychowałam się w Gdańsku.
-Jak to stąd pochodzisz?- Zapytałam.
-No moi rodzice mnie adoptowali jak miałam sześć miesięcy.- I w tym momencie przypomniała mi się bajka.
-Mama mi kiedyś opowiadała bajkę o dwóch siostrach. Ola i Olga. Olga silna dziewczynka a Ola, mała i bezradna. Dziewczynki były bliźniaczkami. Ich rodzice pochodzili z biednej rodziny z tego względu ta większa i silniejsza, mogąc poradzić sobie w życiu została przez rodziców oddana do domu dziecka. Potem one się spotkały.- Wtrąciłam historię z dzieciństwa w zdanie Olgi.
-Olka ty chyba nie myślisz że my jesteśmy siostrami.- Powiedziała Olga po chwili namysłu.
-Nie wiem. Musimy pogadać o tym z tatą.
-No to jutro to zróbcie przed odprawą. Swoją drogą to jesteście jak dwie krople wody więc znając życie które pisze różne historie jesteście siostrami. Ale ja w sumie na waszym miejscu nie gadał bym z ojcem tylko przeprowadził badania DNA, to lepsze rozwiązanie. Wiecie nie żebym miał coś do komendanta ale może będzie chciał ukryć ten fakt przed wami.
-Mikołaj ma w sumie rację, ale dlaczego by tak miało być.
-Dobra skończmy ten temat i cieszmy się chwilą.
-No tak. Macie ochotę na wino, mam jeszcze jedno w szafce.- Zaproponowałam.
-Ja odmówię.- Powiedział Mikołaj a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-A Mikołaj co z dziewczynkami bo wychodzę z założenia że nie zostawiłeś ich samych w domu.
-Nie spokojnie, mają korki.
-Z czego?
-Dominika z Polskiego a potem z Matmy. A Ania jest u koleżanki na noc.
-Mikołaj a ile płacisz za korki z matmy? Jeśli to nie tajemnica.- Zapytała Olga.
-50 za godzinę a co też chcesz się zapisać.- Zaśmiał się.
-Nie bo wiesz ja kończyłam studia matematyczne i może będę w stanie pomóc za darmo.
-Nie no przestań Olga. Nie ma nawet takiej opcji.
-Ale Mikołaj to nie tai zły pomysł. Olga pomoże Dominice z matmy a ja z Polskiego.
-Ale dziewczyny nawet nie ma takiej opcji.
-Mikołaj dziewczynki wpadały by po szkole. Ty byś na kasie zaoszczędził. Masz trzy osoby do utrzymania. A my i tak nie mamy nic ciekawszego do roboty.
-No właśnie. Chodzi o dobro dziewczynek.- Dodałam robiąc maślane oczka.
-No nie wiem, zastanowię się.
-No proszę.
-Jak dziewczynki się zgodzą to zaczniecie od jutra.
-Kochany jesteś.- Powiedziałam dając mu buziaka w policzek.

wtorek, 15 marca 2016

1.13

Rozdział na specjalną prośbę Blogerka1978.


O co tu chodzi. Postanowiłam po odprawie pogadać na ten temat z ojcem.
-Tato. Możemy pogadać?
-Prywatnie czy służbowo?- Pierwszy raz o to zapytał.
-Prywatnie.
-To nie teraz, jestem zajęty.
-Tato, pięć minut.
-Naprawdę nie mogę teraz. Po pracy, pogadamy.
-Po pracy to ja nie mam czasu.- Odpowiedziałam i poirytowana zachowaniem ojca, który nigdy wcześniej tak się nie zachowywał, poszłam do radiowozu. Czekałam na Mikołaja. Po kilku minutach był już w radiowozie.
-Co taka zła?- Niestety Mikołaj od razu zauważył moje złe samo poczucie.
-Nic. Możemy już jechać.
-No dobra.- Odpowiedział Mikołaj i chwycił za radiostacje.- 00 do 05.
-No co jest piątka?
-Wpisz nas na działania.
-Dobra, to od razu podjedźcie na Cegielską 34.
-Co tam się dzieje?
-Jakaś bójka. Nastolatki się pobiły.
-Dobra udajemy się.- Pojechaliśmy, po około pięciu minutach byliśmy na miejscu jednak po bójce nie było śladu. Zgłosiliśmy to dyżurnemu i zrobiliśmy mały obchód po okolicy. Z nadzieją że może ktoś coś widział. Jednak bezskutecznie. Postanowiliśmy wrócić na patrol.
-Olka. Mogę o coś zapytać?
-Jasne ale nie wiem czy odpowiem.
-No dobra. To ten no, gadałaś z ojcem o Oldze?
-Nie, wiesz co on mi powiedział. Że nie ma czasu na prywatne rozmowy i żebym przyszła po służbie.
-No i co ty na to?
-No że po pracy nie mam czasu. A co miałam mu powiedzieć.
-No a masz czas?
-Nie nie mam czasu.
-Czemu? Randka ci się szykuje?
-Tak mam randkę, a możemy skończyć ten temat.
-No jasne.- Zapadła grobowa cisza.- Przepraszam.- Powiedział po chwili namysłu a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.- Przepraszam za to.
-Czekaj za co?
-No za tą awanturę rano. Naprawdę myślałem że Olga to ty.
-Przestań, miałeś prawo się pomylić.- Tak naprawdę było mi bardzo przykro że Mikołaj nas pomylił. No ale co mogłam mu powiedzieć.
-Naprawdę przepraszam.
-Mikołaj nie masz za co przepraszać.
-Wiem, ale i tak przepraszam.
-Cholera jasna skończysz z tym przepraszaniem to naprawdę irytujące.
-Dobra już spokojnie. Wyluzuj młoda. Co ty taka zdenerwowana?
-Nie jestem zdenerwowana. Jeszcze.
-Dobra milczę już. Choć swoją drogą, naprawdę jesteście podobne.
-Skończysz ten temat.- Wręcz wykrzyczałam.
-No przepraszam.
-I nie nadużywaj słowa przepraszam. Choć tak naprawdę powinieneś ale za coś innego.
-Nie rozumiem.
-Za to że mi nie wierzyłeś. Mówiłam że dopiero wróciłam a ty i tak mi wmawiałeś coś innego.
-No ale Olka, sama wiesz jak to wyglądało.
-No wiem, i właśnie dlatego jestem na ciebie wściekła.
-Olka, przestań nie obrażaj się jak dziecko.
-Nie obrażam się, bo nie o to tu chodzi.
-To o co ci chodzi?
-O zaufanie Mikołaj. O zaufanie, jesteśmy partnerami ale jak mamy pracować jak sobie nie ufamy. Jak ty sobie to wyobrażasz.
-Olka, ja ci ufam.
-No właśnie to pokazałeś. I co dlatego też się nie odzywałeś i obraziłeś jak dziecko. Ale nie to ja się obrażam.
-Przepraszam. Nie chciałem.
-No właśnie, ja nie chciałem nie wiedziałem, zawsze ta sama gadka. Ja nie chciałem ja nie wiedziałem. Czy wy znacie jakieś inne wymówki.
-Olka, przestań.- Powiedział i zatrzymał radiowóz.- 00 do 05.
-Słucham was piątka.
-Wpisz nas na przerwę.
-Na firmę wracacie?
-Nie a co masz coś dla nas?
-Nie tak tylko pytam. Dajcie znać jak skończycie.
-Dobra bez odbioru.- Powiedział Mikołaj odkładając radiostacje. Wysiadł z radiowozu nic nie mówiąc. Poszedł do pobliskiej cukierni, wychodzę z założenia ze po coś do zjedzenia. Przecież zgłosił przerwę. Po chwili wrócił.
-Co masz dobrego?- Zapytałam widząc pudełko z czymś dobrym.
-Pączki. Ale uwaga zagramy w grę.
-Jaką grę?
-Jemy pączki, ale kto pierwszy się obliże przegrywa.
-No dobra.- I zaczęliśmy jeść.
-Wiesz tak się zastanawiam, naprawdę dziwne że jesteście takie podobne i to nazwisko.
-Mikołaj prosiłam.
-Wiesz dziewczynki o ciebie wypytują. Może byś wpadła dziś na kolację?
-Przepraszam ale naprawdę jestem już zajęta.
-No dobra, nic się nie stało.
-A co am u dziewczynek? Jak sobie w szkole radzą?
-No powiem ci ze świetnie, Dominika ma chłopaka, ale nie chce abym go poznał.
-Nie dziwie się jej.
-Co dlaczego?
-Yyyyy no wiesz, jakoś tak wiesz....oblizałeś się.- Krzyknęłam aby zmienić temat.
-Nie prawda.
-Oblizałeś się.
-Wcale nie, udowodnij.
-No nie oszukuj.
-Dobra przegrałem.- Rozmowę przerwał nam dyżurny.
-05 do 00.
-Piątka zgłaszam się.
-Podjedźcie na firmę.
-A co się dzieje?
-Trzeba kogoś przesłuchać.
-Ale w jakiej sprawie.
-Ktoś chce zgłosić kradzież a wy jesteście najbliżej.
-No dobra za dziesięć minut będziemy, bez odbioru.
-Pospieszcie się, bo oni się zaraz pozabijają.
-No dobra.- Pojechaliśmy na firmę. Przesłuchaliśmy jak się okazało małżeństwo które wzajemnie oskarżało się o kradzież, przy okazji o zdradę. Po przesłuchaniu zostaliśmy już na firmie aby uzupełnić raporty i mieliśmy koniec. Dziś wieczorem umówiłam się z Jackiem miał do mnie wpaść. Jak poparzona wyszłam z komendy i udałam się do domu. Przygotowałam kolację, pół godziny przed przyjściem Jacka, poszłam wziąć prysznic i się przebrałam. Miałam na sobie moją ulubioną chabrową sukienkę i do tego czarne buty na delikatnym obcasie. Poszłam jeszcze do kuchni aby dojrzeć do kolacji która siedział właśnie w piekarniku. Usłyszałam dzwonek do drzwi i byłam pewna że to Jacek.
-Cześć kochanie.- Przywitałam się. Jacek trzymał w rękach bukiet czerwonych róż.
-Proszę.- Powiedział podając mi kwiaty.
-Dziękuję.-zarumieniłam się nieco.- Proszę wejdź.
-O a co tak ładnie pachnie.
-Kolacja.
-No po prostu sam sobie zazdroszczę.
-Dlaczego?
-Nie dość że mam najpiękniejszą dziewczynę na świecie to jeszcze tak pysznie gotuje.
-Jeszcze nie spróbowałeś a już mówisz że ci smakuje.
-No tak.- Powiedział Jacek, objął mnie w biodrach i pocałował.
Mikołaj
Zaraz po pracy odebrałem dziewczynki ze szkoły. Pojechaliśmy na pizze. Obiecywałem im to od dawna, a ostatnio nie miałem dla nich zbyt wiele czasu. Weszliśmy do naszej ulubionej pizzerii.
-To co zamawiamy?- Zapytałem dziewczynek.
-Ja chcę wegetariańską.- Powiedziała stanowczo Dominika.
-A ja z salami i podwójnym serem.
-Ohyda, później będziesz gruba i będziesz wyglądała jak świnia.
-Nieprawda, tato powiedz jej coś.- Dziewczynki zaczęły się przekomarzać.
-No dobra uspokójcie się w tej chwili. Szybka decyzja.
-Ja nie chcę być gruba.- Ania prawie zaczęła płakać.
-Spokojnie nie będziesz kochanie.
-Owszem będzie jak nie przestanie tego jeść to będzie.- Ania miała już łzy w oczach.
-Spokojnie Aniu, Dominika sobie tylko żartuje.- Powiedziałem przytulając młodszą z córek a starszej posłałem znaczący wzrok, z prośbą, by już nie wracała do tego tematu.- No dobrze to co zamawiamy?
-Dwie pizze, jedną z salami i podwójnym serem i jedną wegetariańską. A tato co zamawiasz?
-Ja wezmę z szynką. Czyli co trzy pizze. A jakie chcecie sosy?
-Ketchup i słodko-kwaśny.
-A ja chcę meksykański.
-No dobra to ja idę zamówić, a wy tu zostańcie. Tylko grzecznie proszę. Zrozumiałyście?
-Tak tato.
-Ale na sto procent?
-Tak, nie będę dokuczać Ance.
-Nie jestem Anka.
-Dobra uspokójcie się.- Powiedziałem i poszedłem zamówić trzy małe pizze. Wróciłem do stolika. Dominika jak zawsze siedziała z telefonem. A Ania w ręku miała swoją ulubioną lalkę, bawiła się jej włosami. Usiadłem naprzeciwko dziewczynek i czekałem aż któraś zacznie rozmowę.
-Tato a podjedziemy z powrotem do Olki?- Zapytała Dominisia, a mnie to pytanie zaskoczyło.
-A po co skarbie?
-Zostawiłam u niej zeszyty. A potrzebuję na jutro do szkoły.
-No dobra, możemy podjechać. Ale zadzwoń do niej żeby wiedziała że wpadniemy.
-Po co, tato mam jeszcze jej klucze, chyba się nie obrazi jak ich użyjemy, tylko zeszyty weźmiemy.
-Dominisiu ale to jest jej mieszkanie.
-Tato i tak pewnie jest w domu.
-A może zaprosimy ją do nas na pizzę?- Zaproponowała Ania, no pomysł fajny ale wiedziałem że Ola i tak się nie zgodzi.
-Nie.
-Dlaczego? Pokłóciliście się? Dlatego ostatnio jesteś taki zły?- Zaczęła mnie wypytywać starsza z córek.
-Nie, nie pokłóciliśmy się, Ola ma inne plany na dziś.- Odpowiedziałem a do naszego stolika podeszła kelnerka z naszym zamówieniem.
-Coś do picia dla państwa?
-Kole dla wszystkich.- Odpowiedziałem i zająłem się jedzeniem, dziewczynki zrobiły dokładnie to samo. Po chwili kelnerka wróciła z naszymi napojami.
-Proszę bardzo coś jeszcze?
-Tak, jak ma pani jakiś lek na starych zgorzkniałych facetów to poproszę dla tego pana.- Kelnerka stanęła jak wryta nie wiedząc co odpowiedzieć a ja byłem w szoku że Dominika coś takiego wymyśliła.
-Podziękujemy już pani.-Powiedziałem a kelnerka sobie poszła.- Dominika jak ty się zachowujesz?
-No co, do Olki nas nie chcesz zabrać, to chociaż zrób coś i się zachowuj jak dorosły a nie jak zakochany szczeniak.
-Jak kto?
-Zakochany szczeniak. Pani od polskiego tak mówi.- Wtrąciła się Ania.
-Co to ma znaczyć?
-Tato, widzimy że coś między tobą a Olką iskrzy. Wiesz jak spaliście razem jak u niej mieszkaliśmy to nic nie znaczyło. Weź tato się ogarnij.
-Minie i Olkę nic nie łączy.- Odpowiedziałem stanowczo.
-Tato, siebie możesz oszukiwać ale nas nie oszukasz. Przecież widziałyśmy jak na siebie patrzycie.
-Nic nas nie łączy i jedzcie bo wystygnie.- Szybko zmieniłem temat, nie wiem może dziewczynki miały rację, może faktycznie coś do niej czułem. Nie wiem.
-Miałeś rację.- Powiedziała pod nosem Dominika.
-Z czym?
-Z jedzeniem, zimne jest.- Zaśmiała się. Uwielbiam kiedy się śmieją a ostatnio nie miały zbyt wiele powodów do tego.
-A jak w szkole wam idzie?
-A nawet dobrze ale przydały by mi się korki.
-Po co przecież nie grasz w nogę.- Odpowiedziałem pewny siebie, choć dziewczynki ostatnio bardzo mnie zaskakują. One jednak zaczęły się śmiać a ja nie wiedziałem o co chodzi.
-Tato, korepetycje miałam na myśli. Ale fakt w nogę nie gram.- Odpowiedziała roześmiana Dominika a ja się prawie spaliłem ze wstydu.
-A z czego?
-Z polskiego i z matmy.
-Aż tak źle jest?
-Nie spokojnie ale ostatnio sobie nie radzę.
-No dobrze a ty Aniu, jak w szkole?
-Dobrze tatuś, pani się ostatnio pytała kiedy do szkoły wpadniesz.
-A po co?
-No bo nie było cię na wywiadówce w zeszłym tygodniu.
-Jakiej wywiadówce, czemu nic nie mówiłaś?
-Mówiła, ale byłeś zajęty użalaniem się nad sobą i kłótnią z Olką.
-Nie pokłóciliśmy się. A w ogóle skąd wam ten pomysł do głowy przyszedł.
-No nie wiem ale może dlatego ze cały czas wyzywałeś sam na siebie i nic o niej nie wspominałeś a jak po mnie przyjechałeś to nic nie mówiłeś tylko się zachowywałeś jak obrażone dziecko.
-Nie prawda.
-Owszem prawda, ale chyba się pogodziliście.
-Skąd takie wnioski?
-Bo nie jesteś wkurzony i mówisz o niej. Swoją drogą długo ją przepraszałeś.
-Nie miałem za co.
-A czyli co powiedziała ci że się nie gniewa. Jeny tato jaki ty jesteś.....
-No dokończ proszę bardzo.
-Nie nowoczesny. Jak dziewczyna mówi że się nie gniewa to i tak to robi. Musisz się postarać i w jakiś wyjątkowy sposób ja przeprosić. Właśnie jak ją przeprosiłeś?
-Normalnie, powiedziałem przepraszam.
-A czyli byliście pokłóceni, miałam rację.- Widać było że Dominika ma moją krew, łapała mnie za słówka ale cóż miała rację.- Ale serio tylko przepraszam powiedziałeś?
-No tak a co miałem zrobić?
-No nie wiem, kupić jakieś kwiaty, albo coś. Zrobić jakąś kolację, zaprosić ją gdzieś.
-Dziecko skąd ty wiesz tyle o przepraszaniu kobiet?
-No wyobraź sobie że jestem jedną z nich. A w necie piszą że najlepiej jest kupić kwiaty, ale nie jakieś tam róże bo to przeżytek tylko drobny bukiecik delikatnych kwiatków. Bo wiesz kobiety są delikatne nawet jak to policjantka albo jego córka to też ma uczucia. Dodatkowo jakieś czekoladki albo coś. Kobiety to uwielbiają szczególnie Olka lubi słodycze, no ale ona to ma figurę. Możesz też napisać jakiś list w którym ją przeprosisz i przy okazji zaproponujesz randkę. Musisz się dowiedzieć co lubi robić i wtedy zorganizować coś co będzie łączyło jej ulubione rzeczy.
-Dominika przystopuj, ja już przeprosiłem.
-No ty chyba żartujesz. Tak się nie przeprasza, jeśli ci na niej zależy a tak jest na pewno to musisz się postarać.
-Dobra koniec tematu.- Powiedziałem stanowczo, ale Dominika miała rację powinienem się bardziej postarać. No ale co ja mogę zrobić. Może kupię te kwiaty i pójdę ją przeprosić. Dobra zawiozę dziewczynki do domu i pojadę po jakieś kwiaty. Pod pretekstem zeszytów Dominiki pojadę do Olki.- No już możemy się zbierać?
-No tak, a jedziemy do Oli?
-Wy, nie sam pojadę. Mam jeszcze coś do załatwienia.
-No ale nie zostawisz nas chyba samych w domu?
-Nie spokojnie, poproszę Kingę żeby z wami została.
-Dobra to my zostaniemy same. Jesteśmy już duże poradzimy sobie.
-Dzielne dziewczynki.- Powiedziałem przytulając obie. Zapłaciłem i zawiozłem dziewczynki do domu. Tak jak postanowiłem zajechałem jeszcze po kwiaty dla Oli. Kupiłem mały bukiecik z Frezji i Storczyków. Był taki delikatny. Pojechałem do mieszkania Oli. Zaparkowałem. Była w domu. Okna z kuchni wychodziło na parking a świeciło się światło w jej mieszkaniu. Pewnym krokiem poszedłem na górę. Zapukałem. Nikt nie otwierał, ale postanowiłem zaczekać jeszcze chwilkę. Po kilku minutach otworzyła mi Ola.
-Mikołaj a co ty tu robisz?- Zapytała zaskoczona, spoglądając co chwilkę do mieszkania jak by próbowała coś ukryć.
-Dominika zostawiła u ciebie zeszyty jak była ostatnio.
-No dobra poczekaj zaraz ich poszukam.- Powiedziała poczekaj, nie chciała żebym wszedł do środka no cóż poczekam. - Proszę.- Powiedziała Ola podając mi zeszyty mojej starszej córki.
-Ola, bo ja w sumie w innej sprawie.
-Co się stało?
-A możemy nie rozmawiać na korytarzu.
-No dobra wejdź.- Dziarskim krokiem wszedłem do jej mieszkania. Od razu zauważyłem męskie buty w przedpokoju. W salonie stół był nakryty dla dwóch osób.
-Nie przeszkadzam ci?- Zapytałem widząc naczynia już po zakończonej kolacji.
-Znaczy bo wiesz. Mikołaj.
-Przyszedłem nie w porę.
-Nie, nie o to chodzi. Mów co cię do mnie sprowadza.
-Bo chciałem cię przeprosić jeszcze raz. Wiesz zachowałem się jak obrażone dziecko. Masz rację zaufanie jest najważniejsze. Proszę.- Podałem jej kwiaty.
-O dziękuję, ale mówiłam ci że nie masz za co mnie przepraszać.
-Olka, dobrze wiesz że mam za co. Zawiodłem twoje zaufanie.
-No po części tak.
-Kochanie kto przyszedł?- Zapytał ktoś z sypialni, znałem ten głos. Ale to nie możliwe. Przecież Ola nigdy by.....I moje obawy się spełniły z sypialni wyszedł nasz dyżurny Jacek.- Mikołaj. Cześć.- Powiedział speszony Jacek, nie powiem mnie też to zaskoczyło.

-Cześć. Wiesz Olka ja już będę szedł. Widzimy się jutro w pracy.- Powiedziałem i opuściłem mieszkanie swojej partnerki. Ola spotyka się z Jackiem. Pamiętam jak jeszcze niedawno mówiła że nigdy nie zwiąże się z policjantem a teraz spotyka się z Jackiem. Zdenerwowany pojechałem do domu. Dziewczynki już spały. Zaniosłem Dominice zeszyt, ucałowałem do snu. Wyjąłem z szafki wino, nalałem sobie do kieliszka i wypiłem, potem następne i następne.