poniedziałek, 1 lutego 2016

1.3

-Co tu się dzieje?- Zapytał wściekły Tata.
-Tato co ty tu robisz? Jak wszedłeś?
-Normalnie drzwi były otwarte. Co tu się dzieje?
-To nie tak, my po prostu....-Zaczęłam tłumaczyć całą sytuację.
-No właśnie widzę. W tej chwili wynoś się z mieszkania mojej córki.- Powiedział ojciec wskazując ręką na drzwi.- Od dziś nie będziecie razem pracować już ja tego dopilnuję.
-Tato co ty wyprawiasz?- Mikołaj w tym czasie zaczął się ubierać.
-Nie po to przydzieliłem was razem żebyście ze sobą spali.
-Mikołaj gdzie idziesz?- Zapytałam widząc Mikołaja wychodzącego z mojego mieszkania. Nic mi jednak nie odpowiedział, tak po prostu wyszedł i zamknął za sobą drzwi.- Co ty wyprawiasz?
-Nie będziesz się z nim spotykać.
-Masz rację nie będę bo się nie spotykamy. Mikołaj u mnie nocował bo ma problemy w domu, a teraz wyjdź stąd. Powiedziałam wyjdź stąd.- Zaczęłam płakać i wygoniłam ojca z mieszkania. Zamknęłam za nim drzwi na klucz i zaczęłam płakać. Poszłam do sypialni, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Po kilku minutach usłyszałam ze ktoś znów dobija się do moich drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał młody chłopak, ten sam co wczoraj z identycznym bukietem kwiatów. Wzięłam go od chłopaka i wróciłam do mieszkania. Skończyłam się szykować i pojechałam do pracy. Jak najszybciej przeszłam przez korytarz mając nadzieję że nie natrafię na swojego ojca. Przebrałam się w mundur i poszłam do pokoju służbowego. Mikołaja jeszcze nie było. Zrobiłam sobie kawę i z dobrą miną do złej gry udałam się na odprawę. No na moje nieszczęście mój ojciec to komendant więc musiałam go spotkać. Udawałam ze wszystko jest w porządku. Mikołaj wpadł na odprawę spóźniony. Ojciec jednak udał że tego nie zauważył i pozostawił to bez komentarza.
-No więc to wszystko, teraz kilka organizacyjnych spraw. Chciał bym was poinformować o zmianach jakie wejdą od przyszłego tygodnia.- Serce zaczęło mi mocniej walić, on nie żartował naprawdę chciał nas rozdzielić.- Od poniedziałku zmienią się składy niektórych z patroli. A i pojawi się kilku nowych policjantów. Mam nadzieję że bardzo ciepło ich przyjmiecie. No więc możecie już iść do pracy.- powiedział komendant i wyszedł z pomieszczenia, ja tylko opatrzyłam na Mikołaja i ze smutną miną opuściłam pokój odpraw. Po kilku minutach do radiowozu przyszedł Mikołaj. Wsiadł do radiowozu i od razu dostaliśmy pierwsze wezwanie.
-05 zgłoś do 00.
-Piątka zgłaszam się.- Mikołaj chwycił za radiostacje.
-Jesteście jeszcze na komendzie?
-No jeszcze tak a co się stało?
-Komendant was wzywa do siebie.
-A po co?
-Nie wiem, ale był wściekły.
-Dobra udajemy się bez odbioru.- Mikołaj odłożył radiostacje i udaliśmy się do gabinetu komendanta. Zapukaliśmy do drzwi i weszliśmy do środka.
-Komendant chciał nas widzieć.- Powiedział Mikołaj.
-Tak siadajcie. Chciałem was przeprosić.
-No ciekawie się zaczyna robić.- Powiedziałam ze zdenerwowaniem.
-Za wcześnie oceniłem całą sytuacje. Przepraszam was.
-To wszystko?
-Tak. Ola nie bądź zła.
-Nie jestem, a teraz przepraszam ale mam służbę.- Powiedziałam wychodząc z pomieszczenia.
Mikołaj
Olka opuściła gabinet komendanta w bardzo złym humorze. Widziałem że komendant był na siebie wściekły za to co się wydarzyło rano.
-Spokojnie, przejdzie jej.- Powiedziałem, próbując pocieszyć komendanta.
-Dziękuję Mikołaj i naprawdę przepraszam.
-Nic się nie stało.
-No zbyt pochopnie oceniłem całą tą sytuację.
-No tu się z komendantem zgodzę, ale jeśli komendant nie ma nic przeciwko to pójdę zobaczyć co z Olką.
-Tak oczywiście, idź.- Wyszedłem z gabinetu i zacząłem szukać Oli po całej komendzie. Biegałem jak opętany, na końcu zajrzałem do naszego dyżurnego. Olka siedziała na krześle z zadartymi do góry nogami i rękoma zakrywała oczy, czerwone od płaczu. Jacek kucał przed nią i próbował ją jakoś pocieszyć.
-O Mikołaj dobrze że jesteś, nie wiem co mam robić.
-Zostawisz nas na chwilkę samych.
-Jak ty to sobie wyobrażasz ja tu pracuje.
-Jacek na chwilę.- Podniosłem głos na dyżurnego.
-No dobra ale naprawdę na króciutko.- Jacek opuścił pokój. Ukląkłem przed Olką i mocno ją przytuliłem, wciąż płakała.

-Spokojnie, będzie dobrze.- powiedziałem a Ola wybiegła z pokoju z jeszcze większym płaczem nie wiedziałem co mam zrobić. Pobiegłem za nią, siedziała zapłakana w radiowozie. Wsiadłem do niego i zgłosiłem dyżurnemu gotowość do służby. Odpaliłem i pojechałem na wyznaczony nam rewir. Olka wciąż płakała choć z chwili na chwilę coraz mniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz