poniedziałek, 22 lutego 2016

1.9

Po piętnastu minutach znów zaczęłam się szykować jednak tym razem miałam jechać na komendę nie aby pracować tylko złożyć zawiadomienie. Mikołaj zawiózł mnie na miejsce a ja udałam się do Moniki i Krzyśka, którzy już na mnie czekali w pokoju przesłuchań. Całe przesłuchanie płakałam, potem zaniosłam telefon do techników, mając nadzieję że coś ustalą. Musiałam jeszcze porozmawiać z tatą. Poszłam do gabinetu, wzięłam głęboki oddech i zapukałam.
-Wejść.- Powiedział komendant.
-Cześć tato.- Powiedziałam wchodząc do pokoju i próbując wymusić na twarzy uśmiech, cały czas myślałam że to może być nasza ostatnia rozmowa a do oczu napływały mi łzy.
-Ola, co się stało?
-Tato, ja....-Zaczęłam mówić szlochając.
-Czemu płaczesz?
-Tato...on mi grozi....mi i wszystkim których kocham....-Mówiłam chaotycznie, mój tato jednak mnie zrozumiał, momentalnie zbledł na twarzy i usiadł.
-O kurwa.- To jedyne co usłyszałam, skuliłam się i płakałam. Do gabinetu przyszedł Mikołaj.
-O tu jesteś, po całej komendzie cię szukam.- Powiedział wchodząc.
-Aspirancie, mam do was prośbę.
-Słucham panie komendancie.
-Zaopiekujcie się Olą, do puki nie dostanie ochrony.
-Dobrze. A co z panem?
-Na komendzie jestem bezpieczny.
-A potem?
-Załatwię sobie jakiś patrol żeby mnie odwiózł do domu. O mnie się nie martwcie. Ola jest teraz najważniejsza.- Do gabinetu przyszedł Jacek, dyżurny.
-Ola, możesz iść odebrać telefon, chłopaki próbują coś ustalić ale to telefon na kartę. Ostatni raz logował się pod twoim blokiem.- Powiedział dyżurny i opuścił gabinet, ja zrobiłam dokładnie to samo i poszłam odebrać swoją własność. Wyszłam już w nieco lepszym stanie bo panowie z dochodzeniówki obstawili już moje mieszkanie i obserwowali je. Mogłam spokojnie wrócić do domu. Mikołaj dostał kilka dni wolnego, do czasu aż sprawa się nie wyjaśni. Zawiózł mnie do mieszkania i pojechał po swoje córki do szkoły. Ja wzięłam się za sprzątanie. Dostałam wtedy SMS-a.
Ślicznie wyglądasz gdy sprzątasz. A kwiaty się podobały? Mam nadzieję że tak bo za niedługo będziesz je widziała na swoim grobie.
Od razu zadzwoniłam do Mikołaja, potem do Oskara. Wiedziałam że ma dziś służbę i że jest jednym z chłopaków obserwujących mój dom. Mikołaj z dziewczynkami byli po piętnastu minutach. Ja siedziałam na kanapie, cała roztrzęsiona.
-Co się stało Oli?- zapytała Ania wchodząc do salonu.
-Nic skarbie idźcie do kuchni odrobić lekcje.- Powiedział Mikołaj i usiadł obok mnie. -Ola złapali go.- powiedział przytulając mnie.
-Jak to?
-Na wstążce były odciski palców, był w naszej bazie.
-Kto to był?
-Pamiętasz, jak zaczynałaś u nas pracę.
-No tak.
-No to na jednej z pierwszych akcji rozpracowaliśmy złodziei samochodów. Byłaś przynętą, prowokacje zrobiliśmy.
-No tak, było coś takiego.
-No to właśnie jeden z nich wyszedł niedawno na wolność.
-Jezu ale się cieszę że go złapali.- Powiedziałam i przytuliłam Mikołaja.
-To co chodźmy coś zjeść.- powiedział i poszliśmy do kuchni. Dziewczynki przy stole odrabiały lekcje a Mikołaj robił coś do zjedzenia. Spojrzałam na Anię która robiła lekcję i przypomniało mi się coś ważnego. Miałam pogadać na temat dziewczynek z Mikołajem. Ale nie wiedziałam jak mam to zrobić.
-Mikołaj, chciała bym pojechać na cmentarz do mamy, mógł byś mnie zawieźć.- Poprosiłam.
-No dobra, ale teraz?
-Nie najpierw coś zjedzmy.- Mikołaj nałożył dla wszystkich obiad. Zjedliśmy a ja poszłam się szykować. Po godzinie byliśmy już na miejscu. Postawiłam znicz na grobie mamy, pomodliłam się i wróciłam do samochodu.
-Mikołaj, bo jest jeszcze jedna sprawa.
-No co się dzieje?
-Nie wiem jak to powiedzieć. Bo chodzi o dziewczynki.
-A tym się nie martw. Nie będziemy już ci się dłużej narzucać, znalazłem mieszkanie i od jutra możemy tam się wprowadzić.
-Nie o to mi chodzi, wcale mi się nie narzucacie. Skąd ten pomysł?
-Dobra skończmy temat chciałaś mi coś powiedzieć.
-Już nie ważne.- Zrobiło mi się przykro, że Mikołaj uważa że mi się narzucają. Wcale mi nie przeszkadzali, nawet cieszyłam się ze ze mną mieszkają, nie lubię być sama. Podjechaliśmy pod blok. Wysiadłam z samochodu gdy znów zadzwonił mój telefon.
-Ola, wracajcie szybko.
-Dominika co się dzieje, spokojnie jesteśmy już pod blokiem.- Odpowiedziałam i szybko pobiegłam do mieszkania. Przed drzwiami stała Kamila, krzyczała.
-Otwieraj, oddaj mi moje córki. Słyszysz, wyłaź z tam tond.
-Co ty tu robisz?- Zapytałam na spokojnie.
-Przyszłam po córki, które mi porwałaś.
-Nikogo nie porwałam, wynoś się stąd.- Kamila jednak nie miała zamiaru odpuszczać, zaczęła mnie szarpać, spadłam ze schodów.
Mikołaj
Olka, odebrała telefon i szybko pobiegła do mieszkania. Ja zaparkowałem samochód i również tam pobiegłem. Gdy znalazłem się na klatce, Ola leżała na schodach nie przytomna w kałuży krwi. Kamila próbowała dostać się do mieszkania Olki. Szybko podbiegłem do posterunkowej, sprawdziłem tętno i wezwałem pogotowie, potem zadzwoniłem na policję. Ola na szczęście oddychała, ale miała ranę głowy. Niedawno miała wstrząśnienie mózgu, przestraszyłem się że tym razem to może być coś poważniejszego.
-Co ty narobiłaś.- Zacząłem krzyczeć na Kamilę.- Dlaczego?
-Odebrała mi córki.
-Nikt ci ich nie odebrał. Sama do tego doprowadziłaś.
-Ja doprowadziłam, to ta suka zniszczyła nasze małżeństwo.
-Ola niczego nie zniszczyła, ty jesteś temu winna.
-No pewnie, jeszcze wszystko na mnie zgoń. Mogłeś mnie z nią nie zdradzać.
-Nikogo nie zdradziłem.- Pogotowie przyjechało na miejsce, po kilku minutach dojechała policja i zatrzymała Kamilę do wyjaśnienia sprawy. Ja natomiast poszedłem zobaczyć co z dziewczynkami. Zapukałem do drzwi.
-Dominisia. Otwórz drzwi, proszę.- Po chwili drzwi delikatnie się uchyliły.
-Poszła sobie?- Zapytała mnie przerażona Dominika. Wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi.
-Tak już tu nie przyjdzie.- Powiedziałem przytulając dziewczynki.
-A gdzie Ola?
-Tato czemu policjanci prowadzą mamę?- Zapytała mnie Ania, widziała wszystko przez okno.
-Mama, zrobiła coś czego nie powinna.
-Tato czy ona coś zrobiła Oli?
-Skąd ci to przyszło do głowy?
-Bo była pijana. Nie raz mnie uderzyła jak wypiła, Tato Oli nic nie będzie?
-Tato powiedz że Oli nic się nie stało.- Dziewczynki zaczęły płakać. A ja nie wiedziałem co mam im powiedzieć. Gdybym powiedział że Oli nic się nie stało to bym skłamał. Ale Dominika powiedziała że Kamila ją uderzyła.
-Dominisia słonko, czy mama cię kiedyś uderzyła?
-Nie chcę o tym mówić.- Odpowiedziała.
-Ola mówiła że mama nie ma prawa nas bić.
-Ola o wszystkim wiedziała?
-Dzięki młoda, miałaś nikomu nie mówić.
-Ale Ola powiedziała że nikomu nie powie.- No i nie kłamała, ale dlaczego mi nie powiedziała. Teraz to nie było ważne, Ola jest w szpitalu. Muszę do niej jechać.
-Dobra, weźcie swoje rzeczy. Zawiozę was do babci.
-Ale tato, my chcemy tu zostać.
-Wiem, ale nie możecie.
-Ale, Ola nas nie chce, mówiła że nas lubi.
-Ola jest w szpitalu, a nie mogę zostawić was samych.
-To weź nas ze sobą do szpitala.
-Tato ja chcę do Oli.- Ania zaczęła płakać.- po czterdziestu minutach przebijania się przez korki byliśmy już w szpitalu. Dziewczynki poszły do recepcji a ja zaparkowałem w tym czasie samochód.
-Przepraszam gdzie leży Ola Wysocka?
-A panie są kimś z rodziny?
-Siostrami.
-Pani Ola, leży na sali obserwacyjnej. Drugie piętro trzecie drzwi po lewej stronie.
-Dziękujemy.
-Dziewczynki poczekajcie na mnie.- Usłyszałam głos taty.
-A Dominika skłamała tato.
-Jak to?
-No powiedziałam że jestem siostrą Oli. Inaczej by nam nie powiedzieli gdzie leży.
-No dobra, ale żeby mi to było ostatni raz.- Powiedziałem i udaliśmy się do sali. Obok Oli był lekarz więc zaczekaliśmy na korytarzu. Po kilku minutach mężczyzna w białym fartuchu wyszedł do nas.
-Panie doktorze co z Olą?- Zapytałem.
-A państwo są kimś z rodziny?
-Jesteśmy siostrami.- Wyrwała się Dominika.
-A pan zapewne bratem?
-Tak.
-No Pani Ola, nie odzyskała jeszcze przytomności. Ale wszystko jest w normie.
-A kiedy się wybudzi?
-Pod uwagę bierzemy ten tydzień.
-Ale...
-Ale może to trwać dłużej.
-A mogę wejść do niej na salę?
-No dobrze ale na pięć minut.- Powiedział lekarz a ja momentalnie znalazłem się przy jej łóżku. Była podłączona do wielu monitorów, kroplówek i kabelków. Usiadłem obok jej łóżka i złapałem za rękę. Wyglądała jak by spała. W oku pojawiła mi się mała łza. Bałem się bardzo o jej zdrowie. Po pięciu minutach wyszedłem z sali, dziewczynki upierały się że chcą do niej wejść. Pozwoliłem im, w międzyczasie zadzwoniłem do komendanta.
-Wysocki słucham.
-Przepraszam że o tej porze dzwonię.
-Mikołaj coś się stało?
-Ola jest w szpitalu.
-Co się stało? Przecież go złapaliśmy. Jak to możliwe?
-Nie wiem, jak przyszedłem to leżała nieprzytomna.
-Miałeś jej pilnować.
-Ale to nie moja wina, prawdopodobnie spadła ze schodów.
-W jakim jest szpitalu?
-Na Krzykach.
-Jesteś tam?
-Tak.
-I co mówią lekarze?
-Niewiele.
-A no tak zapomniałem nie jesteście rodziną. No dobra zaraz tam będę.- Powiedział komendant a ja spoglądałem na nieprzytomną Olę, leżącą na łóżku i dziewczynki które siedziały obok niej. Komendant miał rację, to wszystko moja wina, gdybym nie zabrał dziewczynek do Oli, to Kamila by jej nic nie zrobiła. Usiadłem przed salą, ocierając łzy.

piątek, 19 lutego 2016

1.8

-Hej tato, nareszcie jesteś.
-Cześć córcia.
-Hej tato.- Krzyknęła Ania, rzucając się Mikołajowi na szyję, ja w tym czasie sprzątałam w kuchni. Po chwili aspirant przyszedł do mnie.
-A co tu się stało?
-Kubek mi spadł.
-Pomogę ci.
-Nie trzeba dam radę.- Mikołaj jednak, kucnął obok i zaczął ścierać rozlaną kawę z podłogi. Ja ledwo powstrzymywałam się od płaczu. Cały czas w uszach brzęczała mi rozmowa telefoniczna. Zdenerwowana, skończyłam sprzątać i podgrzałam Mikołajowi obiad. Potem przygotowałam frytki i uczciliśmy konkurs Ani.
-To...ale jak to możliwe...czemu nic mi nie powiedziałaś o konkursie?
-Tato, nikomu nie powiedziała.
-No ale wy byłyście.
-No bo Majka mi powiedziała.
-A no dobra, ale się cieszę.- Powiedział Mikołaj i przytulił Anię.
-Za dwa tygodnie mam kolejny etap konkursu.- Powiedziała radosnym głosem Ania.
-Dobrze na pewno będę na nim.- Odpowiedział Mikołaj a ja dostałam kolejny telefon.
-Wysocka słucham.
-Jak się czujesz wiedząc że niedługo umrzesz?- Do oczu napłynęły mi łzy, wyszłam z pokoju.
-Kto mówi?
-A ty znowu z tym samym? To niespodzianka. Ale swoją drogą ślicznie wyglądasz w tym oknie.- Przestraszyłam się, faktycznie stałam przy oknie.
-Czego chcesz?
-Zemsty. Podobno najlepiej smakuje na zimno, a ty za jakiś czas będziesz zimna.- I ponownie usłyszałam sygnał. Byłam cała roztrzęsiona nie wiedziałam co mam zrobić. Do kuchni przyszedł Mikołaj.
-Ola, co się dzieje?
-Nic.- Odpowiedziałam odwracając się w stronę okna i ocierając łzy.
-Czy ty płaczesz?
-Nie, coś mi do oka wpadło.
-Ola co się dzieje? Odebrałaś telefon a teraz płaczesz.
-Nic.- Mikołaj mnie przytulił.
-Widzę mów co się dzieje.
-Mówię że nic.- Uciekłam do łazienki, zamknęłam się i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co mam zrobić. Bałam się bardzo. Płakałam dobre dwie godziny. Potem nie miałam siły i wyszłam z łazienki.
-Gdzie dziewczynki?- Zapytałam widząc Mikołaja siedzącego w salonie.
-Zawiozłem je do moich rodziców. Masz wolną sypialnię.- Jakoś mnie to nie ucieszyło. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie melisę na uspokojenie. Poszłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Wypiłam herbatę i zasnęłam. Około północy dostałam kolejny telefon. Nieznany numer. Odebrałam.
-Przemyślałem wszystko. Zabije twoich bliskich na twoich oczach. Ciebie na końcu.- Rozmówca się rozłączył. Zaczęłam znów płakać. Rzuciłam telefonem o ścianę. Musiałam tym obudzić Mikołaja, bo przyszedł do mnie. Usiadł na łóżku i mnie przytulił.
-Olka, widzę ze coś się dzieje, mów o co tu chodzi.
-Dostaje, dziwne telefony. Ktoś mi grozi.- Powiedziałam szlochając. Nie mogłam się uspokoić, wtuliłam się w Mikołaja.
-Spokojnie, będzie dobrze. Od kiedy dostajesz te telefony?
-Pierwszy dostałam chwilę zanim wróciłeś. Mikołaj ja się boję. On powiedział że zabije wszystkich których kocham.- Mówiłam szlochając. Byłam bardzo przerażona.
-Mężczyzna?
-Tak mówił w rodzaju męskim. Ja się naprawdę boję.
-Spokojnie. Jutro pójdziemy do kryminalnych, załatwimy ci ochronę i twojemu tacie też. Będzie dobrze.- Mikołaj próbował mnie pocieszyć i uspokoić. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie dobrą godzinę.- Dobra śpij już, jutro wcześnie wstajemy. Mikołaj wychodził z pokoju a ja odruchowo złapałam go za rękę.
-Mikołaj, zostań, nie chcę być sama.- Mikołaj mi nie odmówił, przytulił mnie i zasnęliśmy. Rano obudził mnie dzwonek do drzwi, przestraszyłam się, ale mimo to poszłam otworzyć. Na wycieraczce znalazłam czarną różę z wstążką z napisem, Kochaną córkę żegna ojciec. Przestraszyłam się i od razu zawołałam Mikołaja.
-Mikołaj.
-Co się stało?- Przybiegł od razu. Ja stałam zapłakana.- Dzwonię po policję. A ty zadzwoń do ojca i zapytaj o której będzie w pracy.- Tak też zrobiłam. Po dziesięciu minutach, był u mnie patrol policji. Siedziałam przerażona na łóżku. Do salonu przyszła Monika i Krzysiek którzy mieli dziś patrol.
-Co się stało?- zapytała Monika, wchodząc do pomieszczenia.
-Ktoś grozi Oli.- Odpowiedział Mikołaj.
-Mów jak to się zaczęło. Krzysiek notuj.
-Wczoraj dostałam telefon, jakoś po południu, to była pierwsza groźba, powiedział że mnie zabije i wszystkich których kocham. Potem były jeszcze dwa takie telefony. Mówił że chce zemsty. A dziś rano znalazłam to na wycieraczce.- Powiedziałam ze łzami w oczach, pokazując na różę, leżącą na stoliku. Mikołaj zrobił mi herbatę i usiadł obok mnie. Nie mogłam utrzymać kubka w ręku, byłam cała roztrzęsiona. Z oczu leciały mi łzy.
-No dobra, to ogarnijcie się i zapraszamy na komendę.- Powiedziała Monika, spoglądając na nas.
-No dobra, słuchajcie, dacie rade załatwić Olce i komendantowi ochronę jeszcze dziś.
-Raczej w to wątpię, ale zrobimy co w naszej mocy. Złapiemy go, nie przejmuj się.
-Nie przejmuj się, on chce mnie zabić a ty mówisz że mam się nie przejmować.
-Ola uspokój się. Jak ochłoniesz to przyjedź zgłosić zawiadomienie.- Funkcjonariusze opuścili moje mieszkanie. Wstałam i zaczęłam się ubierać.
-Co ty robisz?
-No ubieram się, przecież zaczynamy służbę o dziewiątej.
-Ty chcesz iść do pracy w takim stanie.
-Mikołaj ja chcę o tym zapomnieć.

-Ola ja cię rozumiem ale nie pojedziesz do pracy w tym stanie.- Usiadłam zrezygnowana na kanapie obok Mikołaja. 

wtorek, 16 lutego 2016

1.7

Byłam w łazience gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Niech ktoś otworzy.- Krzyknęłam z łazienki. Po chwili usłyszałam odpowiedź.
-Olka, to do ciebie.- Krzyknęła Dominika a ja zarzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam, w drzwiach stał młody chłopak po raz kolejny z bukietem róż.
-To dla Pani.
-Dziękuję. Możesz powiedzieć temu Panu żeby następnym razem sam przyniósł te kwiaty.
-Dobrze, miłego dnia.
-Do widzenia.- Odpowiedziałam i wróciłam do mieszkania. Włożyłam kolejny bukiet róż do wazonu i poszłam do łazienki. Niestety Mikołaj już mnie ubiegł. Poczekałam więc w salonie aż wyjdzie. Szybko się ogarnęłam i pojechałam do pracy a Mikołaj zawiózł dziewczynki do szkoły. Cały czas myślałam o tym co mi powiedziała rano Ania, zastanawiałam się czy mam powiedzieć o tym Mikołajowi.
-Olka, ej co się dzieje?
-Co? O już jesteś.- Z moich rozmyślań wyrwał mnie Mikołaj.
-Co się dzieje?
-Zamyśliłam się, idziemy na odprawę?
-Na pewno wszystko dobrze?
-Tak, tak, chodźmy na odprawę.- Powiedziałam wychodząc z pomieszczenia. Na odprawie komendant mówił coś o przemocy a ja nie wciąż nie wiedziałam jak mam powiedzieć o tym Mikołajowi. Po odprawie Mikołaj poszedł do radiowozu a ja po chwili do niego dołączyłam. Wsiadłam do radiowozu i pojechaliśmy. Nasza pierwsza sprawa dotyczyła przemocy w rodzinie. Cały czas nie mogłam skupić się na pracy. A Mikołaj zauważył moje zakłopotanie.
-Olka, do cholery co się z tobą dzieje?
-Nic.
-Widzę, co jest?
-Po prostu...te kwiaty które dostaje...to nie daje mi spokoju....-Powiedziałam po chwili zastanowienia, najpierw chciałam mu powiedzieć o rozmowie z Anią ale powstrzymałam się.
-A no właśnie, dziś znowu dostałaś. Był jakiś liścik albo coś?
-No właśnie nie było, to mnie martwi.
-Spokojnie, pewnie się wyjaśni za jakiś czas.
-No mam nadzieję. Powoli zaczynam się bać.
-Przestań, raczej nie jest groźny tylko nieśmiały. A co myślisz o tej sprawie.
-Wiesz co, dziewczynka miała siniaki na ramieniu.
-Myślisz że ktoś ją bije.
-No tak, słuchaj sąsiedzi mówią że krzyki są codziennie.
-Ale matka czy ojciec.
-Wiesz co, wydaje mi się że matka, dziewczynka cały czas była przytulona do ojca.
-No masz rację, spostrzegawcza jesteś.
-No wiem wiem.- Czasem, wolała bym nie być spostrzegawcza. Zgłosiliśmy z aspirantem przerwę i wróciliśmy na firmę. A ja miałam coraz większe wyrzuty że nic nie powiedziałam Mikołajowi. Siedziałam w pokoju służbowym i wypełniałam papiery, kończąc tym samym służbę. No w sumie to nie wypełniałam bo nie mogłam się na tym skupić.
-Olka, co ty taka nieprzytomna?
-Myślę cały czas o tej sprawie z rana.
-Spokojnie Olka, dochodzeniówka się tym zajmuje.
-No ale ta sprawa nie daje mi spokoju.
-No ja rozumiem. A odebrałabyś dziewczynki dziś ze szkoły?
-No jasne. A ty czemu nie możesz?
-Chcę do Kamili zajechać. Wiesz troszkę się martwię, mogła sobie coś zrobić.
-A no dobra. To masz klucze.- Rzuciłam Mikołajowi, plik kluczy.
-A po co mi to?
-Pojadę jeszcze na zakupy. Jedzenie się kończy.
-Poczekaj dam ci kasę.
-Mikołaj przestań. Nie chce od ciebie żadnych pieniędzy.
-Olka, mieszkamy u ciebie, to chociaż na jedzenie ci się dorzucę.
-Mikołaj przestań. Dobra to ja się zbieram widzimy się potem.- Opuściłam pokój i poszłam się przebrać. Wychodząc z komendy spotkałam mojego ojca.
-Hej córciu, może wpadniesz dziś na obiad do starego zgreda.
-Przepraszam, ale dziś nie mogę.
-No a jutro?
-Wiesz co raczej nie. Przepraszam.
-Ola, ty nadal jesteś zła za tą sytuację ostatnio?
-Nie tato, mam po prostu ostatnio sporo pracy. Przepraszam ale śpieszę się.
-No dobra, to jak będziesz miała czas to wpadnij na obiad.
-No dobrze. To widzimy się jutro. Pa.-Poszłam do samochodu i pojechałam po dziewczynki. Najpierw po Dominikę bo kończyła lekcję wcześniej. Czekałam na nią przy samochodzie.
-Hej Olka.
-No cześć. Wsiadaj, jedziemy po Anię.
-No właśnie bo Ania ma dziś występ.
-Jaki występ?
-No mają dziś jakiś konkurs. Ania ma śpiewać.
-No to jedziemy.- Powiedziałam i po dziesięciu minutach byłyśmy już pod szkołą Ani. Weszłyśmy na salę gimnastyczną i zajęłyśmy miejsce na widowni. Ania właśnie weszła na scenę. Zaczęła śpiewać piosenkę „Antynarkotykowa” z repertuaru bezpieczne piosenki. Swoją drogą to dziewczyna miała talent.
-Nie wiedziałam że Ania śpiewa.
-Ja też nie. Dziewczyny mi powiedziały że Ania była na próbie, nawet nie wiedziałam że śpiewa, byłam w szoku jak się dowiedziałam.
-A skąd wiesz o koncercie?
-Od dziewczyn też występują.
-Ale ma talent. To trzeba jej przyznać.
-No dokładnie. Ale jest mi przykro że nic mi nie powiedziała.
-A mam pomysł.
-No mów.
-A możemy gdzieś się zobaczyć z uczestnikami?
-Znaczy, w sumie to chyba tak. A co ty knujesz?
-Odwiedzimy ją, niech wie że ma w nas wsparcie.
-Dobra to chodź.- Powiedziała Dominika i zaprowadziła mnie do jednej z klas.
-Dzień dobry.- Dominika przywitała się z jedną z nauczycielek.
-O Dominika, a co cię tu sprowadza?
-No jak co Ania śpiewa, nie mogłam tego przegapić.
-Dzień dobry.- Również się przywitałam.
-A Pani jest...
-Opiekuję się dziewczynkami.- Odpowiedziałam troszkę zakłopotana.
-Pewnie przyszłyście zobaczyć się z Anią.
-No tak.
-W sumie to nie powinnam wam pozwolić ale niech wam będzie, Ania zaraz powinna tu przyjść, poczekajcie tu na nią.- Powiedziała nauczycielka i wyszła z klasy a my czekałyśmy na Anię. Po kilku minutach pojawiła się.
-Ola, Dominika A co wy tu robicie?
-Niespodzianka.- Powiedziałyśmy.
-Ale skąd wy wiedziałyście?
-Od dziewczyn, powiedziały mi wszystko. Ale nie myśl że ci wybaczę że mi o tym nie powiedziałaś.- Powiedziała Dominika i przytuliła się do swojej młodszej siostry.
-Ślicznie śpiewasz.- Powiedziałam i przytuliłam dziewczynki.
-Dobra chodźmy na salę, zaraz będą wyniki.- Powiedziała Ania i udaliśmy się na salę gimnastyczną. Zajęłyśmy miejsca i z niecierpliwością czekałyśmy na wyniki.
-Zacznę od trzeciego miejsca.- Zaczął mówić jeden z prowadzących.- Uwaga uwaga, werble proszę...trzecie miejsce zajęła....Kasia Nowak ze szkoły nr 3. Brawa zapraszamy na scenę...- Dziewczyna odebrała nagrodę.- Pozostań jeszcze na scenie. Uwaga drugie miejsce zajęła....Anna Białach ze szkoły nr.4...zapraszamy.- Ania uśmiechnęła się i poszła odebrać nagrodę. Wyjęłam telefon i zrobiłam kilka zdjęć.- Uwaga pierwsze miejsce a tym samym główną nagrodę zajęła Maja Gądek ze szkoły nr.6. Brawo. Nasi finaliści zaprezentują swoje umiejętności w dalszym etapie konkursu. Będą nas reprezentować na szczeblu Wojewódzkim, brawa dla nich.- Wszyscy zaczęli bić brawo, dziewczynka która wygrała zaśpiewała piosenkę jeszcze raz. Po konkursie udałam się z dziewczynkami do samochodu.
-No to gdzie jedziemy? Na pizze, czy na zakupy i zjemy coś w domu?
-W domu, nie chce mi się iść na pizzę.- Powiedziała Ania.
-No w sumie to młoda powinna wybrać.
-To co do sklepu i do domu.
-Tak, ale kupimy frytki?- Zapytała Ania.
-No oczywiście musimy to uczcić.- Powiedziałam i wsiadłyśmy z dziewczynkami do samochodu. Zrobiłyśmy szybkie zakupy i wróciłyśmy do domu. Na szczęście miałam zapasowe klucze. Mikołaja jeszcze nie było. Dziewczynki pomogły mi wnieść zakupy i przygotować obiad. Potem zajęły się lekcjami. Pomogłam im a potem włączyłyśmy telewizor i oglądałyśmy komedie romantyczną. Nagle zadzwonił mój telefon.
-Wysocka słucham.- Odebrałam.
-Zabiję cię, ciebie i wszystkich których kochasz.

-Kto mówi?- Usłyszałam tylko sygnał, a w moich oczach pojawiły się łzy. Zadzwoniłam do Mikołaja on jednak nie odbierał. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie mocną kawę. Znów zadzwoniłam do Mikołaja. Ktoś zadzwonił do drzwi a ja się przestraszyłam, upuściłam kubek na podłogę. Dominika poszła otworzyć.

piątek, 12 lutego 2016

1.6

-No po prostu w trakcie lekcji zaczęły się szarpać nauczycielka nie mogła ich rozdzielić.
-Coś jej się stało?
-Dominice nie, gorzej z Majką.
-Możemy porozmawiać z uczennicami.- Wtrąciłam.
-Oczywiście, zapraszamy do mojego gabinety.- Dyrektor poprowadził nas do swojego gabinetu gdzie czekały dziewczynki.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry.- Odpowiedziały dziewczynki.
-Więc dlaczego się pobiłyście?- Zapytał Mikołaj podniosłym głosem.
-Spokojnie Mikołaj.- Uspokoiłam aspiranta i zaczęłam rozmawiać z dziewczynkami.
-Więc dlaczego się pobiłyście?- Zaczęłam rozmowę z Majką, koleżanką Dominiki, ona rozmawiała z Mikołajem.- Dowiem się dlaczego się pobiłyście.- Dziewczyna dalej nie odpowiadała. Wszyłam razem z Mikołajem aby uzgodnić fakty w sumie to dowiedzieć się co Mikołaj wydusił z Dominiki.
-I co ustaliłeś?
-Nic, milczy.
-To tak jak u mnie.
-To co robimy?
-Nie wiem. Zabieramy Dominikę ze szkoły.
-Ale gdzie, do Kamili jej nie zawiozę, wiesz jak jest, a do rodziców za daleko dyżurny się nie zgodzi.
-Zabierzmy ją do mnie.
-Nie nie chcę ci się narzucać.
-Przestań to żaden problem.
-No dobra.- Mikołaj zwolnił Dominikę z reszty lekcji a ja dostałam pozwolenie od dyżurnego na odwiezienie Dominiki do domu. Po około piętnastu minutach byliśmy już w moim mieszkaniu. Weszliśmy na górę, na wycieraczce leżał bukiet róż. Po woli zaczynało mnie to irytować. Podniosłam kwiaty i włożyłam do wazonu. Potem pokazałam Dominice gdzie co trzymam.
-Powiedz mi o co wam tak naprawdę poszło?
-Nie ważne.
-Spokojne, nie powiem tacie. Możesz mi zaufać.
-Bo Majka widziała mamę jak była pijana. Rozgadywała to po szkole.
-I dlatego się pobiłyście?
-Tak, znaczy ja nie chciałam ale ona powiedziała że jestem taka jak ona i że też tak skończę.- Dominika zaczęła płakać a ja ją przytuliłam bardzo mocno.
-Olka, co tam się dzieje musimy już wracać.- Mikołaj wywołał mnie przez radio.
-Muszę już iść.
-Mogę cię o coś po prosić.
-No pewnie.
-Namów tatę żebyśmy nie wracali do mamy.
-Na pewno nie wrócicie.
-Ale to gdzie my będziemy mieszkać?
-Nie wiem.
-Ola, dziękuję.
-Nie ma za co.
-Jest, jesteś jak siostra.
-Dobra ja już muszę iść.- Ponownie przytuliłam Dominikę i wyszłam z mieszkania zostawiając jej klucze. Wróciłam do radiowozu i pojechaliśmy na patrol. Reszta dnia minęła nam spokojnie, wlepiliśmy kilka mandatów i pouczeń. Po służbie wróciliśmy jeszcze na bazę aby wypełnić resztę papierów.
-Ola, mogę mieć do ciebie prośbę?
-No pewnie co się stało?
-Odebrała byś Anię ze szkoły. Ja muszę jeszcze załatwić kilka spraw na mieście. Proszę.
-No jasne, a o której kończy?
-Za piętnaście minut.
-No to muszę już jechać, skończysz za mnie?
-No jasne leć. Widzimy się w domu.
-No dobra.- Pojechałam po Anię do szkoły a potem pojechałyśmy do mojego mieszkania gdzie czekała na nas Dominika. Weszłyśmy do środka. Pokazałam Ani mieszkanie a potem zajęłam się robieniem obiadu. Dominiak i Ania mi pomagały. Zrobiłyśmy pierogi, zjadłyśmy obiad. Potem pozmywałam naczynia i poszłam pomóc dziewczynkom w lekcjach. Zrobiło się późno a Mikołaja wciąż nie było. Ania zasnęła na kanapie więc przeniosłam ją do mojej sypialni i tam położyłam spać. Razem z Dominiką włączyłyśmy telewizor i oglądałyśmy program muzyczny ale i my zrobiłyśmy się zmęczone. Dominika poszła położyć się w mojej sypialni a ja przygotowałam sobie spanie na kanapie. Położyłam się spać. Obudziły mnie kroki, wstałam i włączyłam światło.
-Mikołaj.- Powiedziałam zaspanym głosem.
-Przepraszam nie chciałem cię obudzić.
-Gdzie byłeś?
-Musiałem coś załatwić. A gdzie dziewczynki?
-Śpią w sypialni, czemu nie odbierałeś?
-Musiałem wyłączyć telefon. Idź spać.
-A ty gdzie będziesz spał?
-Na podłodze się położę.
-Weź przestań, chodź do mnie jest miejsce, spokojnie ja nie gryzę.
-No ty nie.- Zaśmiał się Mikołaj i po chwili położył się koło mnie. Zasnęłam od razu, byłam bardzo zmęczona. Nad ranem obudziły mnie promienie słońca delikatnie wkradające się do mojego mieszkania. Leżałam na podłodze, ale dlaczego? Mikołaj jak gdyby nigdy nic smacznie chrapał na kanapie, rozwalony jak by zapomniał że spaliśmy razem. Podniosłam się z zimnej podłogi i poszłam do kuchni przygotować śniadanie. Najpierw zaparzyłam kawę, potem zrobiłam kanapki gdy do kuchni przyszła Dominika.
-Hej już nie śpisz?- Zapytałam widząc wchodzącą nastolatkę do kuchni.
-Jakoś nie mogę spać. O śniadanko robisz.
-No pewnie, masz ochotę?
-No pewnie że mam.
-Chcesz kawy?
-Nie mogę, tato mi nie pozwala, twierdzi że jestem za młoda.
-A no to herbatę ci zrobię.- Jak powiedziałam tak zrobiłam, podałam nastolatce kubek gorącej herbaty i przysiadłam się do niej.- A na którą masz dziś do szkoły?
-Na ósmą ale najchętniej to bym nie szła.
-Dlaczego?
-Jakoś nie mam ochoty widzieć się z Majką, nie po tym co zrobiła.
-Ale nie możesz się poddawać, nie pokazuj że jesteś słaba bo będą to wykorzystywać.
-Ola to nie takie łatwe, ja nie potrafię jej tego wybaczyć.
-No ale...-W tym momencie do kuchni przyszedł Mikołaj a ja postanowiłam nie kończyć mojej wypowiedzi.
-Witam Panie.- Powiedział Mikołaj i przywitał się z Dominiką.
-Cześć Tatuś.
-O śniadanko, kurczę ale mam dobrze.- Zaśmiał się Mikołaj.
-Dobra idę obudzić Anię.- Powiedziałam i wyszłam z kuchni, weszłam do sypialni. Ania już nie spała, siedziała na łóżku i wpatrywała się w okno.
-Hej, mogę wejść?
-No jasne to twój pokój.- Odpowiedziała a ja przysiadłam się do niej. Moim oczom ukazał się dość duży siniak na ramieniu dziewczynki. Postanowiłam delikatnie dopytać się jak go sobie nabiła.
-Bardzo boli?- Zapytałam a dziewczynka zakryła ramie.
-Nie już nie.
-Jak go sobie nabiłaś?
-Uderzyłam się o biurko.
-O biurko, na ramieniu.- Od początku wiedziałam że Ania coś ściemnia.
-No tak. Daj mi spokój.- Odpowiedziała i wtuliła się w poduszkę.
-Ania, spokojnie, możesz mi powiedzieć.
-A umiesz dochować tajemnicy?
-No pewnie.- Powiedziałam a na twarzy dziewczynki pojawił się delikatny uśmiech.
-Bo to wszystko....Mama...jak zaczęła pić to nad sobą nie panuje...
-Kamila cię uderzyła?- Byłam w szoku po tym co usłyszałam.
-Tak. Od kąt rozstała się z tatą. Cały czas nas o to obwinia.
-Od dawna cię bije? Kiedy to się zaczęło?
-Mnie pierwszy raz uderzyła wczoraj ale zasłużyłam sobie.

-Aniu, to że coś nie tak zrobiłaś to nie powód żeby cię bić. Zapamiętaj nikt nie ma prawa cię uderzyć za coś co źle zrobiłaś.- Przytuliłam dziewczynkę. Postanowiłam nie drążyć dalej tematu.- Chodź, śniadanie zrobiłam.- Wraz z Anią udałyśmy się do kuchni, gdzie Mikołaj i Dominika jedli już śniadanie. Przysiadłyśmy się do nich. Po udanym posiłku zaczęliśmy się szykować. Dziewczynki do szkoły a Mikołaj i ja do pracy. Ustaliliśmy kolejkę do łazienki i zaczęliśmy się przygotowywać. 

poniedziałek, 8 lutego 2016

1.5

Aleksandra
Oglądałam telewizję i jadłam kolację, gdy nagle zadzwonił do mnie Mikołaj, zdziwiłam się nigdy nie dzwonił do mnie o tej porze.
-Cześć Olka.
-No hej coś się stało?
-No mam mały problem.
-A co się stało?
-Słuchaj Kamila wyrzuciła mnie i dziewczynki z domu. Nie mam gdzie się podziać.
-Wpadaj, nie ma problemu. A dziewczynki są z tobą?
-Nie zawiozłem je do moich rodziców na wieś.
-A no dobra wpadaj.- Mikołaj rozłączył się a ja szybko ogarnęłam w mieszkaniu. Po godzinie Mikołaj był już u mnie w mieszkaniu.
-Hej, przepraszam że ci zawracam głowę.
-Nie no przestań nic się nie stało.
-Ola, naprawdę dziękuję.- Mikołaj przytulił mnie na podziękowanie. Ucieszyłam się że mogłam pomóc przyjacielowi.
-Przygotowałam ci kanapę.
-Dzięki, kochana jesteś.- Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Zjesz coś, tylko mi nie mów że nie będziesz mnie objadał.
-No w sumie to zjadł bym coś.
-A co? Może naleśniki zrobię.
-No jak to nie kłopot.
-Żaden Mikołaj.
-No dobra a może ci pomogę?
-Jeśli chcesz.- I przygotowaliśmy razem kolację, zjedliśmy i udaliśmy się spać. Nie mogłam zasnąć więc poszłam do kuchni napić się wody. Mikołaj również nie spał.
-Czemu nie śpisz?- Zapytał Mikołaj gdy wychodziłam z kuchni.
-Nie mogę spać. A ty?
-Myślę o dziewczynkach.
-Spokojnie są u twoich rodziców.
-Nie o to mi chodzi.- Usiadłam obok Mikołaja.
-A co się stało?
-Kamila podniosła rękę na Dominikę. Płakała dziś i nie chciała powiedzieć dlaczego.
-Myślisz że Kamila by ją uderzyła?
-Nie wiem. Była pijana a wiesz jaka jest kiedy się napije.
-No wiem.- Niestety wiedziałam, widziałam Kamilę nie raz pod wpływem.
-Mam nadzieję że Dominika płakała przez chłopaka. Nigdy bym sobie nie wybaczył gdyby Kamila skrzywdziła moją Dominisię. Dziewczynki są jedynym co mi zostało. Nie wiem co bym zrobił gdyby coś im się stało.
-Spokojnie, nic im nie będzie są bezpieczne u twoich rodziców.- Zaczęłam pocieszać Mikołaja.
-Dzięki.
-Za co?
-Za to że jesteś przy mnie w takiej chwili.
-Mikołaj od tego są przyjaciele. Ale ty robisz śniadanie.
-No i jeszcze czego. Jestem gościem powinnaś mi usługiwać.
-Skończyłeś już marzyć?
-O ty mała wredoto.- Mikołaj zaczął mnie łaskotać.- Chcesz wojnę?
-Już przegrałaś.- zaśmiał się Mikołaj, i miał rację bo już po chwili leżałam na podłodze przygnieciona i obezwładniona przez Mikołaja. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Mikołaj ma taki cudowny blask w oku. Po chwili puścił mnie i oboje siedzieliśmy na podłodze i się śmialiśmy. Tematy zdawały się nam nie kończyć. Rozmawialiśmy o wszystkim, o dzieciństwie, wspominaliśmy nasze pierwsze patrole.
-A pamiętasz jak mieliśmy wezwanie do psa na cmentarzu?
-No pewnie, przecież tato opiekuje się teraz Warsem. Ten pies mnie zawsze zaskakuje. Ostatnio jak poszłam z nim na spacer to wyrywał się na cmentarz.
-Tęskni jeszcze za Panem.
-Też tak pomyślałam ale on nie szedł na grób swojego Pana tylko mojej Mamy.- W oku pojawiła mi się łezka. Posmutniałam.
-Ola, co się stało? Czemu jesteś smutna?
-Nic, idźmy już spać.- Powiedziałam i poszłam do sypialni. Położyłam się i zaczęłam płakać. Po chwili do sypialni przyszedł Mikołaj, odwróciłam głowę w stronę okna nie chciałam żeby widział że płaczę. Położył się na łóżku obok mnie. Przytulił się do mnie.
-Czemu płaczesz? Powiedziałem coś nie tak?
-Nie, po prostu....tęsknię za mamą...-powiedziałam szlochając.- Miałam dziesięć lat jak zmarła....bardzo mi jej brakuje....
-Nie płacz, proszę. Bo ja zaraz zaczną płakać.- Powiedział ocierając mi łzy.
-Mikołaj....
-Spokojnie, spróbuj zasnąć, jutro idziemy do pracy.- Powiedział i przykrył mnie kocem. Przytulił mnie mocno a ja zasnęłam w jego objęciach. Gdy się rano obudziłam Mikołaja już nie było. Na stole stało gotowe śniadanie i leżała karteczka.
Musiałem jeszcze coś załatwić na mieście, widzimy się w pracy. Mikołaj.
PS. Smacznego.
Zjadłam śniadanie, przygotowałam się i pojechałam do pracy. Poszłam do pokoju, Mikołaja jeszcze nie było. Przebrałam się w mundur i wróciłam do pokoju. Po chwili przyszedł Mikołaj. Był już przebrany w mundur i gotowy do pracy.
-To co gotowa?
-Tak, możemy iść.
-Panie przodem.- powiedział Mikołaj i przepuścił mnie w drzwiach, udaliśmy się na odprawę. Potem poszliśmy do radiowozu. Mikołaj dostał telefon. Z tego co zrozumiałam to w sprawie mieszkania. Gdy skończył rozmawiać postanowiłam go o to podpytać.
-Szukasz mieszkania.
-No tak.
-Źle ci się ze mną mieszka?
-Nie, bardzo dobrze ale nie mogę cały czas mieszkać u ciebie.
-Ale nie przeszkadzasz mi.
-Olka, nie o to chodzi.
-No to o co?
-No twój tata, jak się dowie to chyba by nas pozabijał.
-Boisz się tego co ludzie powiedzą. Dlatego dziś tak szybko wyszedłeś. Bałeś się ze ktoś nas może zobaczyć.
-Nie Olka, to nie o to chodzi.- Mikołaj próbował się tłumaczyć ale ja nie miałam zamiaru go słuchać. Wpatrywałam się w okno. Niezręczną ciszę przerwał nam dyżurny, który miał dla nas zadanie. Para nastolatek biła się pod szkołą. Pojechaliśmy na miejsce. Po dziesięciu minutach byliśmy już w szkole. Weszliśmy do budynku, czekali na nas dyrektor szkoły oraz wychowawca uczennic.
-O dobrze ze już jesteście.- Powiedział dyrektor szkoły.
-Aspirant Białach, Posterunkowa Wysocka KMP we Wrocławiu. Co się stało?
-Więc jak by to powiedzieć. Panie Mikołaj Pana córka Dominika pobiła się z koleżanką z klasy.

-Jak to Dominika się pobiła?

czwartek, 4 lutego 2016

1.4

Bezradną ciszę przerwał nam dyżurny.
-05 do 00.
-Piątka zgłaszam się.- Chwyciłem za radiostację.
-Podjedźcie na Połomskiego 34 mieszkania 15.
-A co tam się dzieje?
-Włamanie. Zgłasza sąsiadka.
-A coś więcej.
-Wracała z zakupów i zobaczyła że drzwi od mieszkania sąsiadów są wyważone.
-A no dobra już jedziemy.
-Dajcie znać po wszystkim.- I udaliśmy się na miejsce. Zastaliśmy tam przerażoną sąsiadkę, przedstawiłem nas. Potem weszliśmy do mieszkania, nikogo tam nie było. Ola wezwała techników i nasza praca się na tym skończyła. Przekazaliśmy sprawę dochodzeniówce i zgłosiliśmy dyżurnemu przerwę na mieście. Wyskoczyłem z samochodu zamówiłem dwie sałatki i dwie duże kawy i wróciłem do radiowozu.
-Proszę.- Podałem Oli sałatkę oraz kawę.
-Dzięki, oddam ci potem, nie mam przy sobie portfela.
-Nie no przestań. To w ramach przeprosin.
-Przeprosin? Za co?
-No za tą sytuację z rana. Wiesz z Kamilą i z twoim ojcem.
-Przestań to nie twoja wina. Ale dziękuje za kawę.
-Niema sprawy.- Na twarzy Oli znów pojawił się uśmiech a ja byłem szczęśliwy że to dzięki mnie. Zjedliśmy w spokoju i zgłosiliśmy dyżurnemu koniec przerwy. Reszta patrolu minęła nam spokojnie. Wlepiliśmy kilka mandatów za przekroczenie prędkości i za picie w miejscu publicznym. Po służbie, wróciliśmy na komendę aby skończyć raporty. Po ciężkim dniu wróciłem do domu. Zdjąłem buty i wszedłem do kuchni. Moim oczom ukazał się niesamowity bałagan, moje córki sprzątały.
-Cześć dziewczynki, co tu się stało?- Zapytałem witając się z dziewczynkami.
-Cześć tato jak dobrze że jesteś.- Powiedziała Ania i mocno mnie przytuliła.
-Hej, mama robiła obiad i zasłabła.
-Ale nic jej się nie stało? Pogotowie ją zabrało?
-Tato, bo widzisz do tego nie jest potrzebny lekarz.- Powiedziała Dominika, spoglądając na stół na którym stało mnóstwo butelek po alkoholu. To mówiło samo za siebie.
-Dobra dziewczynki, idźcie do siebie ja to posprzątam.- Powiedziałem. Dominika jednak została w kuchni i sprzątała dalej.- Dominisiu zostaw ja posprzątam.
-Przestań tato jesteś zmęczony po pracy.- Po tych słowach zrozumiałem jaką mam cudowną rodzinę.
-Zostaw to, ja to zrobię.
-Przestań już kończę.- Powiedziała Dominika i dalej sprzątała, postanowiłem nie nalegać. Poszedłem do Ani, widziałem że była przestraszona gdy wróciłem. Zapukałem do drzwi i wszedłem do jej pokoju.
-Hej córcia, co robisz?
-Pracę domową z polskiego. Pomożesz mi?-Zapytała a ja usiadłem obok niej.
-Pokaż co tam masz.- Pomogłem Ani zrobić lekcje, potem udałem się do kuchni, przygotować coś na kolację dla dziewczynek. Dominika stała przy oknie, wpatrywała się w coś. Podszedłem bliżej i usłyszałem delikatne szlochanie.
-Coś się stało?
-Nie.- Odpowiedziała Dominika, ocierając łzy i wychodząc z kuchni.
-Dlaczego płaczesz?
-Nieważne.
-Dominika co się dzieje?
-Powiedziałam że nic.- Dominika poszła do swojego pokoju i trzasnęła drzwiami. Nie wiedziałem co się dzieje, poszedłem więc do niej. Zapukałem.
-Idź sobie, nie chcę z tobą rozmawiać.
-Otwórz proszę.
-Powiedziałam idź sobie.
-Otwórz proszę.
-Nie, chcę być sama.- Po tych słowach zrezygnowałem, wróciłem do kuchni i przygotowałem kolację. Zawołałem dziewczynki.
-Dominika, Ania chodźcie na kolację.
-Nie jestem głodna.- Krzyknęła Dominika.
-A ja się nie pytam czy jesteś głodna tylko mówię ze masz przyjść.
-No dobra.- Po kilku minutach dziewczynki były już w kuchni i jadły kolację. Ja natomiast postanowiłem obudzić Kamilę i zobaczyć jak się czuje. Wszedłem do sypialni, usiadłem na łóżku obok Kamili i zacząłem ją budzić.
-Kamila, wstań. Obudź się, kolację zrobiłem.
-Odwal się.
-Kamila wstawaj.
-Jak śmiesz się tu pokazywać.
-Kamila chodź coś zjeść.
-Nigdzie nie idę, odwal się.- I wyszedłem z sypialni, nie chciałem kolejnej kłótni tym bardziej że w domu były dziewczynki. Poszedłem do nich, zjedliśmy razem kolację. Potem dziewczynki wróciły do swoich pokoi. Ja udałem się do sypialni. Kamila pakowała moje rzeczy do torby podróżnej.
-Kamila co ty robisz?
-Nie chcę cię znać, wynoś się.
-Kamila co ty wygadujesz?
-Wynoś się stąd i nie wracaj.
-A gdzie ja niby mam pójść?
-Nie wiem może do tej twoje przyjaciółeczki Oli, zapewne cię przenocuje.
-Mamo dlaczego wyrzucasz tatę z domu?- Zapytała Dominika, widocznie słyszała całą naszą rozmowę.
-Nie wtrącaj się.
-Mamo co ty robisz?- Zapytała ponownie Dominika ze łzami w oczach.
-Nie wtrącaj się smarkulo.- Powiedziała Kamila i podniosła rękę. Szybko przesunąłem się i złapałem ją za rękę. Prawdo podobnie uderzyła by Dominikę.
-Puszczaj mnie.- Kamila zaczęła się szarpać.
-Tato boje się.- powiedziała Dominika.

-Idź spakuj się i siostrę i poczekajcie na mnie przy samochodzie.- Dominika zrobiła to o co ją poprosiłem. Kamila rzuciła we mnie torbą z moimi rzeczami. Po piętnastu minutach dziewczynki były już gotowe. Poszliśmy do samochodu a Kamila została w domu. Nie wiedziałem co mam zrobić. 

poniedziałek, 1 lutego 2016

1.3

-Co tu się dzieje?- Zapytał wściekły Tata.
-Tato co ty tu robisz? Jak wszedłeś?
-Normalnie drzwi były otwarte. Co tu się dzieje?
-To nie tak, my po prostu....-Zaczęłam tłumaczyć całą sytuację.
-No właśnie widzę. W tej chwili wynoś się z mieszkania mojej córki.- Powiedział ojciec wskazując ręką na drzwi.- Od dziś nie będziecie razem pracować już ja tego dopilnuję.
-Tato co ty wyprawiasz?- Mikołaj w tym czasie zaczął się ubierać.
-Nie po to przydzieliłem was razem żebyście ze sobą spali.
-Mikołaj gdzie idziesz?- Zapytałam widząc Mikołaja wychodzącego z mojego mieszkania. Nic mi jednak nie odpowiedział, tak po prostu wyszedł i zamknął za sobą drzwi.- Co ty wyprawiasz?
-Nie będziesz się z nim spotykać.
-Masz rację nie będę bo się nie spotykamy. Mikołaj u mnie nocował bo ma problemy w domu, a teraz wyjdź stąd. Powiedziałam wyjdź stąd.- Zaczęłam płakać i wygoniłam ojca z mieszkania. Zamknęłam za nim drzwi na klucz i zaczęłam płakać. Poszłam do sypialni, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Po kilku minutach usłyszałam ze ktoś znów dobija się do moich drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał młody chłopak, ten sam co wczoraj z identycznym bukietem kwiatów. Wzięłam go od chłopaka i wróciłam do mieszkania. Skończyłam się szykować i pojechałam do pracy. Jak najszybciej przeszłam przez korytarz mając nadzieję że nie natrafię na swojego ojca. Przebrałam się w mundur i poszłam do pokoju służbowego. Mikołaja jeszcze nie było. Zrobiłam sobie kawę i z dobrą miną do złej gry udałam się na odprawę. No na moje nieszczęście mój ojciec to komendant więc musiałam go spotkać. Udawałam ze wszystko jest w porządku. Mikołaj wpadł na odprawę spóźniony. Ojciec jednak udał że tego nie zauważył i pozostawił to bez komentarza.
-No więc to wszystko, teraz kilka organizacyjnych spraw. Chciał bym was poinformować o zmianach jakie wejdą od przyszłego tygodnia.- Serce zaczęło mi mocniej walić, on nie żartował naprawdę chciał nas rozdzielić.- Od poniedziałku zmienią się składy niektórych z patroli. A i pojawi się kilku nowych policjantów. Mam nadzieję że bardzo ciepło ich przyjmiecie. No więc możecie już iść do pracy.- powiedział komendant i wyszedł z pomieszczenia, ja tylko opatrzyłam na Mikołaja i ze smutną miną opuściłam pokój odpraw. Po kilku minutach do radiowozu przyszedł Mikołaj. Wsiadł do radiowozu i od razu dostaliśmy pierwsze wezwanie.
-05 zgłoś do 00.
-Piątka zgłaszam się.- Mikołaj chwycił za radiostacje.
-Jesteście jeszcze na komendzie?
-No jeszcze tak a co się stało?
-Komendant was wzywa do siebie.
-A po co?
-Nie wiem, ale był wściekły.
-Dobra udajemy się bez odbioru.- Mikołaj odłożył radiostacje i udaliśmy się do gabinetu komendanta. Zapukaliśmy do drzwi i weszliśmy do środka.
-Komendant chciał nas widzieć.- Powiedział Mikołaj.
-Tak siadajcie. Chciałem was przeprosić.
-No ciekawie się zaczyna robić.- Powiedziałam ze zdenerwowaniem.
-Za wcześnie oceniłem całą sytuacje. Przepraszam was.
-To wszystko?
-Tak. Ola nie bądź zła.
-Nie jestem, a teraz przepraszam ale mam służbę.- Powiedziałam wychodząc z pomieszczenia.
Mikołaj
Olka opuściła gabinet komendanta w bardzo złym humorze. Widziałem że komendant był na siebie wściekły za to co się wydarzyło rano.
-Spokojnie, przejdzie jej.- Powiedziałem, próbując pocieszyć komendanta.
-Dziękuję Mikołaj i naprawdę przepraszam.
-Nic się nie stało.
-No zbyt pochopnie oceniłem całą tą sytuację.
-No tu się z komendantem zgodzę, ale jeśli komendant nie ma nic przeciwko to pójdę zobaczyć co z Olką.
-Tak oczywiście, idź.- Wyszedłem z gabinetu i zacząłem szukać Oli po całej komendzie. Biegałem jak opętany, na końcu zajrzałem do naszego dyżurnego. Olka siedziała na krześle z zadartymi do góry nogami i rękoma zakrywała oczy, czerwone od płaczu. Jacek kucał przed nią i próbował ją jakoś pocieszyć.
-O Mikołaj dobrze że jesteś, nie wiem co mam robić.
-Zostawisz nas na chwilkę samych.
-Jak ty to sobie wyobrażasz ja tu pracuje.
-Jacek na chwilę.- Podniosłem głos na dyżurnego.
-No dobra ale naprawdę na króciutko.- Jacek opuścił pokój. Ukląkłem przed Olką i mocno ją przytuliłem, wciąż płakała.

-Spokojnie, będzie dobrze.- powiedziałem a Ola wybiegła z pokoju z jeszcze większym płaczem nie wiedziałem co mam zrobić. Pobiegłem za nią, siedziała zapłakana w radiowozie. Wsiadłem do niego i zgłosiłem dyżurnemu gotowość do służby. Odpaliłem i pojechałem na wyznaczony nam rewir. Olka wciąż płakała choć z chwili na chwilę coraz mniej.