poniedziałek, 30 stycznia 2017

2.30

Olka bardzo szybko wróciła do siebie po tych wydarzeniach. Oboje chcieliśmy o tym jak najszybciej zapomnieć. Dziś mija równy miesiąc od tego dnia. Umówiłem się z Jackiem na kawę, mam do niego bardzo ważną sprawę. Powinien być za godzinę. Dzieciaki są w szkole a Oli chwilowo nie ma w domu.
-Cześć Mikołaj.- Usłyszałem głos mojego przyjaciela.
-Jestem w salonie chodź.- Odkrzyknąłem a po chwili Jacek był już w tym samym pomieszczeniu co ja.
-No co to sprawa nie cierpiąca zwłoki?- Zapytał i podał mi dłoń na powitanie.
-Siadaj napijesz się czegoś?
-Nie dzięki, troszkę mi się śpieszy, mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia na mieście. Mów o co chodzi?- Powiedział i usiadł na kanapie, ja usiadłem naprzeciwko niego na fotelu.
-No więc, musisz mi pomóc.
-No dobra, ale jak?
-Chcę się oświadczyć Oli.
-A właśnie Olka w domu?
-Nie nie, pojechała z twoją przyszłą żoną wybrać suknię ślubną.
-A to troszkę im się zejdzie.
-No to pewne bo Olka chce sobie też coś kupić na wesele.
-To powiadasz że chcesz się jej oświadczyć.
-No tak.
-A i nie wiesz jak to zrobić, no słuchaj stary ja już mam to za sobą więc pytaj specjalisty.
-Zabawne ale ja już wiem jak to zrobię.
-No to słucham co Białaszek wymyślił i do czego jestem mu potrzebny.
-Więc, chciałbym oświadczyć się Oli na waszym, w sensie twoim i Dominiki weselu. W trakcie oczepin.- Powiedziałem a Jacek miał jakąś niewyraźną minę.
-Stary, pomysł jest świetny ale Zapała cie już uprzedził.
-Jak to?
-No tak to, z tego co mi wiadomo to Ola powiedziała Jackowi jakby chciała żebyś się jej oświadczył a on to wykorzystał z tym że Olka nie chciała tego na naszym weselu bo nie chce zabierać nam dnia.
-Czyli że co?
-Czyli odpada, musisz coś bardziej oryginalnego wymyślić.
-Ale ja nie wiem co.
-Ja też nie mam pojęcia. Poczekaj zaraz coś wymyślimy.- Powiedział i wyjął z kieszeni telefon.
-Gdzie dzwonisz?
-Do Zapały, niech przyjedzie i pomoże nam coś wymyślić a ty włącz laptopa i szukaj pomysłu w necie, coś musi tam być ciekawego.- Powiedział i wyszedł z salonu, ja udałem się do sypialni Dominiki i wziąłem jej laptopa. Na całe szczęście nie miała hasła. Zszedłem na dół i wpisałem w wyszukiwarce internetowej „pomysł na oryginalne zaręczyny” Wyszukiwarka mnie nie zawiodła, miałem od razu milion pomysłów z tym że prawie każdy wydawał się banalny i pospolity.
-I co masz coś?- Zapytał mnie Jacek wchodząc do salonu.
-Most Tumski, zakochani, kłódki na moście.- Odparłem.
-Serio, chcesz żeby Olka uciekła?
-Czemu ma uciekać?
-Znasz ją nie lubi takich miejsc, wiesz że tam jest dużo gapiów poza tym od razu jak tam pójdziecie to się skapnie że chcesz się oświadczyć.
-A ty coś załatwiłeś?
-Tak Krzysiek zaraz będzie bo Emilka pojechała z dziewczynami z tym że mamy jeszcze Tośka do pomocy.
-No trzy i pół głowy to nie jedna.- Zaśmiałem się.
-Dobra idź zrób kawę a ja coś poszukam. To rozkaz.
-Tak jest.- Zaśmiałem się i poszedłem do kuchni. Zrobiłem dwie kawy a w międzyczasie pojawił się Krzysiek z Tośkiem.
-Cześć.-Krzyknął Zapała wchodząc do domu.
-Chodź do salonu.- Odkrzyknął Jacek.
-Cześć wujek.- Powiedział mały Zapała i wpadł do kuchni niczym poparzony.
-No cześć mały.- Odparłem i przytuliłem go.
-Nie jestem mały.- Powiedział zbulwersowany.
-Dobrze duży, napijesz się soku pomarańczowego?
-Ahym.- Chrząknął kiwając głową na potwierdzenie.
-Krzysiek napijesz się kawy?- Zaproponowałem.
-Jasne że tak, czarna z cukrem.- Krzyknął a ja szybo mu zaparzyłem. Wróciłem po chwili do salonu z kawą i sokiem dla Tośka.
-No to co to za sprawa? -Zapytał zapała gdy stawiałem kawę na stoliku.
-Okradłeś mnie.- Stwierdziłem a Jacek wybuchł śmiechem.
-Co proszę?- Zapytał zdziwiony Krzysiek.
-Zabrałeś mi pomysł na zaręczyny, to teraz mi wymyśl coś innego.
-A to o to ci chodzi.- Powiedział i zaczął się śmiać.
-No to myślimy Panowie jak ja mogę się oświadczyć Oli.
-Szukałeś w necie?- Zapytał mały Zapała.
-No właśnie to robimy.- Powiedział Jacek.
-Co tam znalazłeś?- Zapytałem widząc że ma otwartą jakąś zakładkę.
-Romantyczny rejs po Odrze, kolacja na jachcie.- Odrzekł.
-Oszalałeś, Olka się skuma my nigdy nie byliśmy na normalnej randce.
-No to ja już nie wiem Mikołaj.- Powiedział załamany Jacek.
-Wujek, a może by tak serce z świeczek w ogrodzie, kwiaty. Tak wiesz byś wziął ciocię niby tak po prostu się przejść.
-Ty młody nieźle kombinujesz.- Powiedział Jacek.
-Zrobimy tak że....- Jacek zaczął zdradzać nam swój plan. Był świetny a dodatkowo wiedziałem że się uda.
-No to już wszystko wiemy.- Dodał Krzysiek. W tym momencie na podwórko wjechał jakiś samochód. Podszedłem do okna aby zobaczyć kto to. Z auta wysiadły nasze kobiety i w skowronkach weszły do domu.
-Cześć Mikołaj już jestem.- Krzyknęła Ola wchodząc do domu.
-O a co wy tu robicie?- Zapytała Emilka widząc moich wcześniejszych gości.
-Pogadać wpadliśmy.- Odparł Krzysiek i przywitał się z Emilką.
-Jacek, miałeś załatwiać na mieście kilka spraw odnośnie ślubu.- Powiedziała zbulwersowana Dominika widząc swojego przyszłego męża.
-Tak tak już jadę. To cześć, widzimy się w pracy.- Powiedział Jacek i pożegnaliśmy się. Kilka minut później pojechał Krzysiek z Emilką i Tośkiem, na końcu nasz dom opuściła Dominika, chciała sprawdzić czy Jacek na pewno pojechał zrobić to co miał w planach. Zostaliśmy z Olką sami. Korzystając z okazji iż dzieciaki mają do późna zajęcia udaliśmy się do sypialni.
Kilka dni później
Ola
Dziś jest wesele Dominiki i Jacka, nie mogłam się go doczekać odkąd dowiedziałam się o zaręczynach. Dodatkowo jest coś jeszcze, moja przyjaciółka jest w drugim tygodniu ciąży. Właśnie zaczęliśmy się szykować na tę uroczystość. Specjalnie na tą okazję kupiłam sobie nową sukienkę. Mikołaj zakładał garnitur, tak samo jak Marek. Dominika i Ania miały śliczne sukieneczki. Ja byłam ostatnia, musiałam jeszcze spiąć dziewczynką włosy. Wyglądały pięknie. Gdy skończyłam je czesać Mikołaj z dzieciakami czekali tylko na mnie. Byłam prawie gotowa, musiałam tylko założyć sukienkę. Nikt nie wiedział jaką sobie kupiłam, to miała być taka niespodzianka. Wyszłam z sypialni i udałam się do salonu gdzie wszyscy już czekali.
-Ślicznie wyglądasz.- Powiedziała Dominika a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Dziękuję ty też.- Odparłam i podeszłam do Mikołaja który milczał. Pocałowałam go delikatnie w usta.- Jestem gotowa możemy jechać.- Powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Po kilku minutach byliśmy już w drodze do kościoła. Przystroiliśmy sobie jeszcze samochód wstążkami i balonikami, tak aby było widać że to wesele. Cieszyłam się że Dominika nie wymyśliła sobie że mamy być w mundurach, zaprosiła nas jako przyjaciół a Renata wybrała specjalną delegację od nas z komendy. Ona również była zaproszona jako osoba prywatna. Msza rozpoczęła się o 17, tak jak było to zaplanowane. Dominika miała piękną białą suknię. Jacek nieziemsko przystojny w tym garniturze. Troszkę jej zazdrościłam i z niecierpliwością czekałam aż Mikołaj mi się oświadczy i to ja będę stała na ślubnym kobiercu i przysięgała miłość do grobowej deski Mikołajowi. Niestety, oboje jesteśmy po rozwodach i ślub kościelny w naszym wypadku odpada. Organista zaczął grać marsz Mendelsona, wszyscy goście powstali a ogromne drzwi na tyle kościoła otworzyły się. Dominika zaczęła iść w stronę ołtarza. Wszystkie kamery i oczy zebranych gości były skierowane na nią. Co chwila ktoś spoglądał na Jacka albo ich rodziców. Rozpoczęła się przysięga małżeńska.
-Powtarzajcie za mną.- Powiedział Ksiądz.
-Ja Jacek biorę ciebie Dominiko za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
-Ja Dominika biorę ciebie Jacku za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy święci.- W oczach obojga pojawiły się łzy, bezbarwna ciecz radości. Po chwili Tosiek podszedł do ołtarza z obrączkami.
-Powtarzajcie za mną.- Ponownie powiedział ksiądz i poświęcił obrączki.
-Dominiko przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
-Jacku, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha świętego.
-Możesz pocałować Pannę młodą.- Odrzekł ksiądz a Jacek podniósł z twarzy Dominiki welon i pocałował ją. Po mszy udaliśmy się na wesele. Pierwszy taniec zatańczyli pięknie. Widać było że bardzo dużo czasu poświęcali na naukę tańca. W ich oczach było widać miłość, nie zawsze łatwo jest to wychwycić w takich chwilach. Potem było pierwsze gorzko i sto lat. Impreza zaczęła się na całego. Nie wiedziałam że z Mikołaja taki tancerz. Nie oszczędzał mnie i co chwilkę wołał „ to nasza piosenka” i porywał mnie na parkiet. O północy zaczęły się oczepiny. Ku zdziwieniu wszystkich gości nie było wybierania nowej Pary młodej. Krzysiek wyszedł na środek sali i o świadczył się Emilce. Przyjęła go, wszyscy byli w szoku. Zaśpiewaliśmy im sto lat i wszyscy wrócili do tańca. Zabawa trwała do rana bo odśpiewaliśmy nawet Gdy poranne wstają zorze. Nad ranem wróciliśmy do domu. Oczywiście na drugi dzień w sensie w niedzielę mieliśmy wszyscy wolne postanowiliśmy z Mikołajem nie jechać na poprawiny, chcieliśmy wyspać się przed pracą w poniedziałek a dzieciaki musiały iść do szkoły. Od razu zasnęłam wtulając się w Mikołaja. Spałam jakoś do południa, nie lubię spać w dzień. Wstałam więc z łóżka i poszłam do kuchni. Zaparzyłam sobie kawę i usiadłam przy stole. Po chwili dołączył do mnie Mikołaj.
-Cześć kochanie.- Powiedział i pocałowaliśmy się na powitanie.
-Cześć.- Odparłam.
-Czemu nie śpisz?
-Nie mogę jakoś w dzień zasnąć. Chcesz kawy?
-A poproszę.- Odparł i usiadł naprzeciwko mnie. Postawiłam kubek na stole i przez chwilkę stałam obok niego. Objął mnie w pasie i posadził na swoich kolanach.
-Kocham cię.- Powiedział i spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
-Ja ciebie też.- Odparłam i uśmiechnęłam się.
-Zobacz szykuje nam się kolejne wesele.- Odparł uśmiechając się.
-No tak.- Powiedziałam i zeszłam z jego kolan, usiadłam naprzeciwko niego.
-Coś się stało?
-Nie nic.
-Olka no przecież widzę, mów co jest grane.
-No wszystko jest dobrze.
-Nie kłam widzę.
-O jejku no bo dziewczyny albo są już mężatkami albo są zaręczone, no myślałam że wpadniesz na taki pomysł i mi się w końcu oświadczysz. Też bym chciała przysięgać ci miłość aż po grób i ubrać białą sukienkę.
-Kochanie, wszystko w swoim czasie.- Powiedział a ja siedziałam jak wryta. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.- Wiesz że kupiliśmy dom, zaczęliśmy go remontować. Nie stać nas na ślub jak na razie.
-Jak na razie to nawet mi się nie oświadczyłeś.- Krzyknęłam na niego i z płaczem wyszłam z kuchni. Nie wiem dlaczego tak na niego naskoczyłam. Miałam kiepski dzień spowodowany miesiączką i tak jakoś wybuchnęłam. Poszłam z płaczem do sypialni. Położyłam się na łóżku i schowałam głowę w poduszkę. Po chwili usłyszałam kroki Mikołaja. Siadł na łóżku i delikatnie zaczął jeździć swoją dłonią po moich plecach. Uwielbiam kiedy tak robi zawsze mnie to uspokaja i czuję się wtedy bezpieczniejsza. Położył się obok mnie i mocno przytulił.
-Kochanie wiesz że cie kocham.
-Wiem, przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło.
-Rozumiem, po prostu im zazdrościsz.
-Nie Mikołaj to nie tak, nie chcę wymuszać na tobie zaręczyn.
-Ale nie wymuszasz.
-Czyli nie wyjmiesz teraz pierścionka i nie zapytasz się mnie czy za ciebie nie wyjdę.
-Nie mam pierścionka.- Powiedział a ja położyłam się na nim i zaczęłam go całować.
-Kocham cie Mikołaj.- Powiedziałam a nasze pocałunki stawały się coraz to bardziej namiętne.
-Yhym, nie chcę wam przeszkadzać, ale mamy gości.- Do naszej sypialni wpadła Dominika na dzień dobry walnęła minę pod tytułem: udam że tego nie widziałam. Opuściła nasz pokój a my zaczęliśmy się śmiać.- Ja nie żartowałam, serio ktoś przyjechał.- Dziewczyna ponownie pokazała się w drzwiach. Wstaliśmy więc z Mikołajem z łóżka, on poszedł otworzyć a ja założyłam szlafrok. Schodząc po schodach usłyszałam głos Kamili, byłej żony Mikołaja. Zdziwiła mnie jej wizyta. Byłam bardzo ciekawa po co przyszła.
-Mikołaj chcę zabrać dziewczynki do siebie tylko na kilka dni.- Powiedziała gdy ja podeszłam do nich.
-Ostatnio też tak mówiłaś a nawet nie zdążyłaś ich zabrać.
-Ale zrozum, ja już się leczę.
-Już, no proszę miałaś to robić kilka miesięcy temu.- Powiedział Mikołaj, był bardzo zdenerwowany.
-Kochanie, pozwól jej, ona naprawdę chce dobrze poza tym to ich mama nie możesz jej tego zakazywać.- Odezwałam się, było mi jej żal że przez to co robiła w przeszłości, no tak przeszłości bo jakby nie patrzeć zaczęła się leczyć, nie może mieć córek przy sobie. Była naprawdę dzielną kobietą, ja sama nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji.
-No dobra Kamila, ale tylko do wtorku, dziewczynki mają szkołę.- Powiedział Mikołaj.
-Dziękuję, nic im się nie stanie.- Powiedziała Kamila i przytuliła Mikołaja, on stanął jak wryty nie wiedząc co robić.
-To ja pójdę po dziewczynki.- Odrzekł po chwili i odsunął się od Kamili. Poszedł na górę je obudzić.
-Dlaczego się za mną wstawiłaś?- Zapytała gdy zostałyśmy same.
-Wejdziesz do środka.- Zaproponowałam a Kamila weszła do naszego domu.
-Ładnie się urządziliście.
-Dzięki ale jeszcze chcemy parę rzeczy pozmieniać, napijesz się czegoś, troszkę potrwa zanim Mikołaj je obudzi.
-Obudzi, czemu one śpią o tej godzinie?
-Byliśmy na weselu około siódmej rano wróciliśmy, to co napijesz się kawy?
-Nie chcę robić wam kłopotu.
-Przestań, żaden kłopot.
-Jak nie już wam zrobiłam nalot na chatę, obudziłam was a teraz mam pić jeszcze kawę.
-No to rozumiem że mam zrobić kawę.- Odparłam.
-Nie no ile będą się pakować?
-Znając je, z jakieś pół godziny zanim wstaną i drugie pół na spakowanie rzeczy i książek.
-No dobra, ale taką malutką kawę.- Odparła i weszłyśmy do kuchni.
-Z mlekiem pijesz?
-Tak i z cukrem.- Odparła i rozglądała się po pomieszczeniu.- Nie no naprawdę ładny dom, bardzo duży jak na cztery osoby.
-Pięć osób.- Odparłam i uśmiechnęłam się.
-Jesteś w ciąży?
-Nie, Marek z nami mieszka jestem jego prawnym opiekunem.
-Nie wiedziałam że masz syna.
-Mam i chodzi z Dominiką do klasy.
-A to dlatego widziałam cie kiedyś na wywiadówce, ale wcześniej nie przychodziłaś.
-Zaczęłam chodzić jak uzyskałam prawa do opieki nad nim.
-A jeśli mogę wiedzieć, czemu się nim opiekujesz?
-Jego rodzice nie żyją, obiecałam to jego ojcu zanim zmarł.
-Przykro mi.

-Nie to już dawno zamknięty rozdział.- Powiedziałam i postawiłam na stole kawę. Rozmawiałyśmy jeszcze chwilkę i Mikołaj się po chwili do nas dołączył. Po niecałej godzinie, dziewczynki i Kamila pojechały, a ja Mikołaj i Marek zostaliśmy sami w domu.



Moi kochani ostatnio często pytacie mnie co z pozostałymi blogami. Chwilowo są one zawieszone ze względu na brak  czasu. Wszystko to jest spowodowane tym że jestem obecnie w maturalnej klasie i czas jaki mogę poświęci na napisanie nowego opowiadania jest bardzo mały. Oczywiście cały czas pracuję nad czymś nowym, ale nie wiem kiedy może się coś pojawić. Zapewne zauważyliście też że coraz rzadziej pojawiają się opowiadania na tym blogu, chciałam was za to również przeprosić i obiecać że postaram się poświęcać temu blogu jak najwięcej czasu, oczywiście w miarę możliwości. 
Piszcie w komentarzach jak wam się podoba ten blog i co myślicie o oświadczynach Mikołaja? Dojdzie do nich, a może ktoś albo coś w nich przeszkodzi? Co wymyślili na oświadczyny i jaki będzie tego skutek? A tak z innej beczki mieliście już ferie? Jak tak to piszcie w komentarzach jak je spędziliście, a jeśli jeszcze ich nie było to napiszcie jakie macie plany. Pozdrawiam Domcia :D

sobota, 28 stycznia 2017

2.29

Olka od kilku dni chodzi jakaś nieobecna, zamyślona. Nie tylko ja to zauważyłem ale też Krzysiek, który sam do mnie przyszedł.
-No ale znasz powód?- Zapytała Zapała, wyrywając mnie z rozmyślań.
-Nie wiem stary, sam się niepokoję. Nie mam pojęcia co jest grane.
-Ale nie zastanowiło cię dlaczego oni chcieli nawiązać z nią kontakt?
-Zastanawiało, ale sam nie mam pomysłu.
-Przecież musi być coś na rzeczy.
-Wiem i strasznie źle to wygląda, zaczynam się martwić o Olkę.
-Ale co się z nią dzieje?
-No niby nic, ale wciąż jest nieobecna myślami albo jej w ogóle nie ma bo jest u tej swojej rodzinki.
-Mikołaj to nie jest dla niej łatwa sytuacja. Sam się kiedyś w takiej znalazłem, wiem przez co ona teraz przechodzi.
-Krzysiek ja to rozumiem, ale sam nie wiem mi ta sprawa jakoś śmierdzi.
-O czym gadacie?- Do mojego biura weszła Ola.
-Cześć kochanie.- Powiedziałem i przywitałem się z nią, ucałowałem ją w policzek i przytuliłem.
-Zapała do roboty to rozkaz.- Powiedziała stanowczym głosem Ola i na pewno nie żartowała, znałem ten głos, coś się święciło. Nie wiedziałem tylko co.
-Tak jest.- Powiedział z uśmiechem na ustach i wyszedł z biura.
-Co jest skarbie?- Zapytałem nie wypuszczając jej z objęć.
-A nic, tak tylko przyszłam.
-Jasne mów o co chodzi.
-Zaprosiłam Beatę z rodziną dziś na kolację.
-Mieliśmy dziś jechać do moich rodziców, od dwóch tygodni już tą wizytę przekładamy.
-Ja wiem Mikołaj ale to ważne.
-A czyli moja rodzina nie jest ważna tak.
-Nie Mikołaj nie to miałam na myśli.- Zaczęła się tłumaczyć.
-00 do 05.- Jacek wywołam mnie przez radio.
-Piątka zgłaszam się.-Chwyciłem za radiostację, na twarzy Oli malowało się zdziwienie a za razem złość.
-Jesteście jeszcze na firmie?- Zapytał dyżurny a do biura weszła Karolina.
-Tak, a co jest?
-Interwencja, podjedźcie na Karmelicką 15.- Odpowiedział Jacek a Karolina chwyciła za nasze kamizelki.
-A powiedz co tam się dzieje?
-Włamanie, ale kobieta była przerażona.
-Dobra przyjąłem udajemy się.
-Dobra dajcie znać jak będziecie na miejscu.- Powiedział Jacek a ja z Karoliną szybko założyliśmy kamizelki. Bez słowa opuściłem biuro. Nie chciałem kłutni z Olką a niestety ta rozmowa do tego zmierzała. Po około piętnastu minutach byliśmy na miejscu interwencji. Wysiedliśmy z radiowozu i poszliśmy do domu. Karolina zapukała do drzwi.
-Chyba nikogo nie ma.- Odparła zdziwiona Karolina, mnie zresztą też zamurowało.
-Halo, proszę otworzyć.- Dodała po chwili.
-Policja proszę otworzyć.- Przejąłem stery tej interwencji.
-Mikołaj ewidentnie nikogo nie ma w domu.
-Dobra dam znać Jackowi co jest grane a ty pukaj, może nikt nas nie słyszy.- Powiedziałem i odszedłem na bok.
-00 do 05.
-Słucham cię piątka.
-Słuchaj na miejscu nikogo nie ma.
-Jak to nikogo nie ma?- Zapytał zdziwiony dyżurny.
-No nie ma od dziesięciu minut dobijamy się do drzwi. Nikt nam nie otwiera. Nie było żadnego włamania. Spróbuj może skontaktować się z tą kobietą co nas wzywała.
-Dobra dam wam zaraz znać, a wy rozejrzyjcie się po okolicy.
-Zrozumiałem, bez odbioru.- Powiedziałem i schowałem radiostację do kamizelki, wróciłem do Karoliny.
-I co?
-Mamy zostać na miejscu i się rozejrzeć po okolicy, Jacek skontaktuje się z tą kobietą co nas wezwała i ma nam dać znać.
-No dobra to do roboty.- Powiedziała Karolina a my zaczęliśmy rozglądać się po okolicy. Na posesji nikogo nie było. Przepytaliśmy też sąsiadów, ale oni stwierdzili że właściciele wyjechali na wakacje i mają wrócić za dwa dni. Dziwna sprawa. Postanowiliśmy wrócić do radiowozu.
-No to co dajemy znać dyżurnemu co i jak.
-A mamy wyjście?- Zapytała Karolina a ja wziąłem radio.
-00 do 05.
-Słucham was piątka.
-No rozejrzeliśmy się, nikogo tu nie ma, sąsiedzi twierdzą że właściciele wyjechali i za kilka dni wrócą. A ty coś masz?
-Numer był na kartę. Ostatnie miejsce logowania, to okolice tego domu.
-Cholera. Dobra, wypisz nas z interwencji. Wracamy na patrol.
-Dobra bez odbioru.- Odrzekł Jacek a ja odłożyłem radio.
-Kurde dziwna sprawa.- Powiedziała Karolina a ja ruszyłem w stronę naszego rewiru.
-Po co ktoś miałby nas wzywać do włamania, skoro go nie było.- Powiedziałem poirytowany zachowaniem tej kobiety.
-Uspokój się ktoś sobie zrobił żarty.- Powiedziała Karolina.
-Nieśmieszne żarty, przecież ktoś naprawdę mógł nas potrzebować. - Podniosłem głos.- Sorki.- Powiedziałem po chwili widząc minę Karoliny na mój wybuch.
-Nic się nie stało. Lepiej powiedz co jest grane?
-A co ma być grane.
-Widzę że coś się dzieje, mów.
-No nic naprawdę.- Starałem się uniknąć tematu kłótni z Olką.
-Widziałam że pokłóciłeś się z Wysocką, o co wam poszło?
-Karola to nie twoja sprawa.- Krzyknąłem. W napiętej atmosferze wróciliśmy na patrol. Reszta dnia minęła nam nawet spokojnie, no gdyby nie napięta sytuacja. Około 17.30 wróciliśmy na bazę. Od razu spostrzegłem chłodną atmosferę wewnątrz budynku. Udaliśmy się do biura. Wypełniłem wszystkie raporty i poszedłem do Jacka. Bez pukania wszedłem do pomieszczenia.
-O Mikołaj ty jeszcze tu?- Zapytał a na jego twarzy malowało się zdziwienie.
-A gdzie mam być?- Zapytałem równie zdziwiony jego reakcją.
-No z Olką, myślałem że już pojechaliście.
-No właśnie przyszedłem zapytać cie o Olę. Już pojechała?
-No tak, widziałem jak wychodziła jakieś dwadzieścia minut temu z komendy. Myślałem że poszła do ciebie.
-Nie no ze mną jej nie ma. Dobra nie ważne, zaraz do niej zadzwonię.
-Trzymaj się.- Powiedział Jacek a ja wyszedłem przed komendę. Rozejrzałem się dookoła mając nadzieję że czeka na mnie pod budynkiem. Niestety jej nie było. Wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem do niej. Jej telefon nie odpowiadał. Zaniepokoiłem się. Wybrałem numer do Pawła, jej brata. Niepewnie ale wcisnąłem zieloną słuchawkę. Po trzecim sygnale odebrał.
-Paweł Podgórski słucham.- Odezwał się męski głos.
-Mikołaj z tej strony, Ola jest z tobą?- Zapytałem niepewnie, ale nie miałem innego pomysłu gdzie mogłaby być.
-Nie, myślałem że jest z tobą.
-Nie ma jej, skończyła wcześniej pracę i myślałem że pojechała do ciebie.
-Nie u mnie jej na pewno nie ma. Zadzwoń do niej.
-Już to zrobiłem, jej telefon nie odpowiada.
-Słuchaj ja nie mogę teraz rozmawiać bo jestem w szpitalu. Daj znać jak coś będziesz wiedział.
-Dobra, dzięki.- Powiedziałem i poszedłem do samochodu. Miałem nadzieję że rozładował się jej telefon i pojechała do domu. No cóż pojechałem to sprawdzić. W drodze do domu zadzwonił do mnie Marek.
-Tak słucham.- Odebrałem telefon i włączyłem na głośno mówiący.
-Wujek, odbierzesz mnie z zajęć.
-A gdzie jesteś?
-Pod szkołą z Dominiką, czekamy na ciocię, bo miała przyjechać ale nie odbiera telefonu.
-No dobrze zaraz będę. A jesteś pewien że Ola miała was odebrać?
-Tak napisała mi SMS-a że zaraz po nas będzie, ale jeszcze nie przyjechała.
-A kiedy to było?
-Ja wiem jakieś pół godziny temu. A czemu wujek pyta?
-Nic nic, tak tylko. Za pięć minut będę po was.
-Dzięki, czekamy na parkingu.- Powiedział chłopak i się rozłączył. Zaczęło mnie zastanawiać to dziwne zniknięcie Oli, to było do niej zupełnie nie podobne. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Odebrałem dzieciaki ze szkoły i wróciłem na komendę. Niestety Oli w domu nie było. Na całe szczęście Jacek jeszcze był.
-Mikołaj ty tutaj?- Zdziwił się na mój widok dyżurny.
-Namierz mi numer Oli, gdzie się ostatni raz logował.
-Co się dzieje?
-Zniknęła, nie mam z nią kontaktu.
-Zgłoś to Jackowskiej.
-Jeszcze nie.
-Mikołaj nie możesz robić nic na własną rękę.
-Wiem, ale proszę cię o jedno namierz mi ten numer.
-No dobra.- Odparł Jacek a ja poszedłem do kuchni zrobić sobie kawę. Na korytarzu spotkałem Krzyśka.
-Białach a co ty tu robisz?- Kolejny zdziwiony tego dnia.
-Nie mogę skontaktować się z Olką.
-Olka pojechała już dawno do domu, jakąś godzinę temu.
-Wiem, ale nie odbiera telefonów, w domu jej nie ma, dzieciaków ze szkoły też nie odebrała. Zaczynam się o nią martwić. Mówiła coś na patrolu?
-Nie, oprócz tego że się znów pokłóciliście to nic. Dzwoniła przełożyć jakąś kolację, jak się zapytałem dlaczego to powiedziała że tak będzie dla was lepiej.
-A nie wiesz z kim rozmawiała.
-Słyszałem tylko że mówiła do niej Beata, albo jakieś podobne imię.
-Beata to jej siostra. Dobra dzięki.
-No spoko. Wiesz powinieneś to zgłosić Jackowskiej.
-Wiem, ale poczekam co ustali Jacek.
-O wilku mowa.- Powiedział Zapała gdy Jacek szedł w naszą stronę.
-Masz coś?- Zapytałem gdy podszedł bliżej.
-Ostatni raz logował się u nas pod komendą. Potem cisza.- Odparł Jacek.
-Cholera jasna.- Powiedział Zapała.- Idziemy do Jackowskiej, w tej chwili.- Dodał po przemyśleniu sprawy.
-Dobra, Jacek zrób dla mnie coś jeszcze.
-Co?- Zapytał zdziwiony.
-Sprawdź mi Beatę i Pawła Podgórskich.
-Dobra a kto to?- Zapytał dyżurny.
-Dwójka ludzi, niedawno u nas byli twierdzą że są rodzeństwem Oli.
-To niemożliwe Ola nie ma rodzeństwa.- Powiedział zaskoczony Jacek.
-Chyba nie myślisz że coś jej zrobili?- Zapytał Zapała.
-Nie wiem.- Odparłem i wraz z Zapałą poszliśmy do gabinetu szefowej. Zapukałem do drzwi.
-Wejść.- Usłyszeliśmy głos Renaty i weszliśmy do środka.- Mikołaj, Krzysiek, co wy tu robicie?- Oboje weszliśmy do gabinetu.
-Nie ma Oli.- Powiedziałem siadając na krześle, Krzysiek zrobił to samo.
-Jak to jej nie ma? Dzwoniliście do niej?
-Tak ale jej numer nie odpowiada.
-Zaraz poproszę Jacka żeby namierzył gdzie się logował.- Powiedziała zdenerwowanym głosem.
-U nas pod komendą był ostatni raz.- Powiedział Zapała.
-Sprawdzałeś w domu?- Zapytała Renata.
-Tak, dzieciaków nawet ze szkoły nie odebrała.
-Sprawdziłem to o co mnie prosiłeś.- Powiedział Jacek wchodząc do gabinetu Renaty.
-I co masz coś?- Zapytał Zapała.
-Oboje nigdy nie karani. Sprawdziłem też ich telefony, Pawła Podgórskiego loguje się w szpitalu a Beaty Podgórskiej loguje się w gdańsku.
-Cholera czyli to nie oni.- Powiedział Zapała.
-Mogę wiedzieć o co chodzi?- Zapytała zdenerwowana szefowa.
-Myśleliśmy że to może ta dwójka mieć coś wspólnego z zniknięciem Oli.- Powiedziałem, byłem zmieszany.
-Dlaczego, kim oni są?
-Kilka dni temu dowiedzieliśmy się od nich że są rodzeństwem Oli, pewności nie mamy.- Powiedziałem. Strasznie martwiłem się o Olkę.
-Cholera. Dobra Jacek, sprawdź czy z więzienia nie wyszedł ktoś kogo Ola przyskrzyniła.
-Tak jest.- Powiedział Jacek i wyszedł z gabinetu.
-Zapała dzwoń po Kownacką, niech przyjedzie jak najszybciej.
-Dobrze.- Powiedział Krzysiek i wyszedł z gabinetu aby zadzwonić.
-Mikołaj zrobimy tak. Krzysiek i Monika przyjmą od ciebie zawiadomienie o zaginięciu. Wyślę czwórkę bo mają zaraz odprawę, do tego szpitala, niech sprawdzą tego Podgórskiego. Zawiadomimy też Gdańsk, niech sprawdzą tę kobietę.
-Dobrze ale co ja mam robić?
-Teraz poczekasz na szóstkę, wezmą zgłoszenie i pojedziesz do domu. Staraj się cały czas dzwonić do Oli.
-Dobrze.
-Mikołaj nie martw się znajdziemy ją.- Powiedziała Renata i oboje wyszliśmy z jej gabinetu. Udaliśmy się do pokoju przesłuchań gdzie czekali na nas Krzysiek z Moniką. Złożyłem zawiadomienie o zaginięciu Oli. Potem poszliśmy do dyżurnego.
-Udało ci się coś ustalić?- Zapytał Zapała wchodząc do pomieszczenia.
-O cholera.- Powiedział Jacek a ja niezwłocznie do niego podszedłem.
-Co jest?- Zapytał niepewnie Monika.
-Kojarzycie tego kolesia co mordował blondynki, postrzelił wtedy Olkę.
-Nie gadaj że on uciekł.- Powiedział Zapała a ja spojrzałem na monitor.
-Ktoś mu w tym pomógł, zaatakowali konwój.- Odrzekł Jacek.
-Cholera musimy go namierzyć, przecież on może mieć Olę.- Powiedziała Monika.
-Kryminalni już się zajmują tą sprawą, z tego co wiem przeglądają monitoring.
-Musicie coś zobaczyć.- Do dyżurki wpadła Maria Przybylska z którą już kilka razy współpracowaliśmy. Wszyscy szybko poszliśmy do ich biura. Marysia włączyła nam jedno z nagrań na naszych kamerach. Widać na niej Olkę jak gdzieś dzwoni. Potem siadła na ławce niedaleko mojego auta. Podjeżdżający radiowóz. Olka jakby się czegoś przestraszyła wstała z ławki i ruszyła w stronę komendy. Jakiś mężczyzna w kapturze do niej podszedł. Było widać jak przykłada jej spluwę do brzucha. Ola posłusznie szła w stronę jakiegoś auta.
-Spisaliście numery, do kogo to auto należy.
-Mikołaj, wiesz do kogo.- Odparła Marysia.
-Ten koleś co go z wami zatrzymaliśmy jakiś czas temu.- Odparłem.
-Dokładnie. Sprawdzamy też monitoring miejski, może gdzieś się nagrał ten samochód.
-Marysia chodź na chwilkę.- Do pokoju wszedł Bolek. Przybylska wyszła z pomieszczenia, po chwili jednak wróciła.
-Chyba coś mamy.- Powiedziała.
-Chyba?- Zapytała zdziwiona Renata.
-Tak wysłałam właśnie tam AT-ków. Kuba i Adam pojechali z nimi.
-Ale co macie?- Zapytałem.
-Ślad Olki, monitoring miejski złapał samochód na wylotówce z miasta. Koło wylotówki na Brzezinę. Podejrzewamy że mógł ją zawieźć do swojej dawnej dziupli, ale pewności nie mamy.
-Spokojnie Mikołaj znajdziemy ją.- Powiedział Krzysiek, starając się załagodzić całą sytuację. Usiadłem pod oknem z niecierpliwością czekając na wiadomość od chłopaków. To trwało wieczność, ale po około 30 minutach odezwał się telefon Marysi.
-Weź głośno mówiący.- Powiedziała szefowa a Przybylska wykonała jej polecenie.
-I co macie coś?- Zapytała Marysia.
-Nic, pusto, samochodu nie ma, żadnych śladów.- Odezwał się Adam.
-Cholera. Ale jak nic nie macie.- Zdenerwowałem się.
-Mikołaj uspokój się.- Wrzasnęła na mnie Renata.
-Jak mam być spokojny jak ten koleś porwał Olkę.
-W tej chwili wracasz do domu jakby się Ola odezwała, jestem pewna że ten koleś będzie próbował się z tobą skontaktować.- Odrzekła a wszyscy na mnie spojrzeli.
-Skąd taki pomysł, on miał broń, jestem pewien że on coś jej zrobi.- Odezwał się Zapała.
-Zapała wy mi tu nic nie sugerujcie. Odwieźcie Białacha radiowozem do domu. Niech tam ktoś zostanie. - Renata wydała rozkaz. Już po chwili byliśmy w drodze do radiowozu. Ku naszemu zdziwieniu pod komendą ktoś na mnie czekał.
-Mikołaj, co z Olką?- Zapytał mężczyzna podchodząc do nas.
-Niestety nie możemy panu udzielać tego typu informacji.- Powiedziała Monika.
-Nie z Panią rozmawiam, Mikołaj mów co się dzieje.- Zaczął być dość nerwowy.
-Kim Pan jest?- Monika chciała ciut załagodzić sytuację.
-Paweł Podgórski.- Przedstawił się.
-Co Pan tu robi?- Zapytała Monika.
-Mikołaj do mnie dzwonił, potem byłą policja, wypytywali o Olkę, co jest grane?
-Paweł nie teraz, odezwę się jak coś będę wiedział.- Powiedziałem i wsiedliśmy do radiowozu. Monika z Krzyśkiem zawieźli mnie do domu gdzie była zdenerwowana młodzież. Doskonale wiedzieli że coś jest nie tak. Zaprosiłem policjantów do domu.
-Napijecie się czegoś, kawy, herbaty?- Zaproponowałem.
-Jeśli to nie kłopot to dla mnie herbatka.- Powiedział Krzysiek.
-To dla mnie kawka.- Dodała Monika.
-Jasne, jasne.- Odparłem i poszliśmy do kuchni. Zacząłem przygotowywać kawę i właśnie wtedy w pomieszczeniu pojawiła się młodzież.
-Tato co z Olą, gdzie ona jest?- Zapytała Dominika siadając przy stole.
-O cześć ciocia, cześć wujek.- Dodała Ania wchodząc do kuchni.
-Gdzie Marek?- Zapytałem nie widząc go w kuchni.
-Poszedł na dwór, stwierdził że musi się przewietrzyć.- Odrzekła Dominika.- Pójdę po niego.
-Dobrze.- Odparłem i postawiłem na stół kawę i herbatę. Po chwili jakiś samochód wjechał do nas na podwórko. Wyszedłem przed dom zobaczyć kto to.
-Cześć co ty tu robisz?- Zapytałem widząc Bolka z kryminalnych.
-Cześć, musimy założyć podsłuch na twój telefon. Przypuszczamy że szefowa miała rację.
-Dlaczego?- Zapytałem zdziwiony.
-Wiesz koleś ma coś do ciebie a nie do Wysockiej, jesteśmy wręcz pewni że będzie chciał się z tobą skontaktować.
-Ta sama pewność co poprzednio.- Odparłem, ale moją uwagę zwróciło coś innego. Przed bramą stał nieznany mi samochód a w nim był jakiś człowiek.- Bolek, możesz udać że odbierasz telefon?
-Ale po co?
-Ktoś nas obserwuje, weź zobacz, na twojej 14 jest.
-No dobra.- Powiedział zdziwiony i wyjął z kieszeni telefon. Po chwili odwrócił się do mnie.
-Cholera masz racje Mikołaj. Dobra idziemy do domu.
-No ale....
-Zamknij się bo zaraz się skapnie. Chodź do środka.- Powiedział i weszliśmy do środka. Zaprosiłem Bolka do kuchni gdzie była Monika z Krzyśkiem.
-Wszyscy są w domu?- Zapytał po chwili Bolek.
-Nie dzieciaki są na dworze. A co?
-Idź do nich, nie możemy ryzykować.
-Dobra.- Powiedziałem i zawołałem ich do domu. Po chwili weszli zdziwieni do środka.
-Co chciałeś tato?- Zapytała Dominika stojąc w przejściu.
-Widzieliście tego kolesia co siedzi w samochodzie, pod domem?
-No tak, on tu przyjechał chwilkę po tym jak pojechałeś do pracy a co?
-Czemu wcześniej nie powiedzieliście?
-Bo myślałam że to ktoś od ciebie, od razu coś podejrzewaliśmy jak Olka po nas nie przyjechała. Byłam pewna że to ochrona.
-Cholera, przecież...
-Dobra Mikołaj uspokój się, zrobimy tak. Monika z Krzyśkiem, wyjdą jakby nic się nie stało. Pójdziecie do radiowozu, posiedzicie tam chwilkę a potem tego gościa skontrolujecie.- Na całkiem sensowny pomysł wpadł Bolek.
-No dobra, może to coś da.- Powiedziała Monika.
-Da na pewno, a ja dam znać naszym żeby byli w pogotowiu.- Odparł Bolek.
-Naszym?- Odrzekłem zdziwiony.
-No tak daliśmy wam ochronę, mieliście o tym nie wiedzieć.
-Dlaczego?
-Żeby nie było nic podejrzanego w waszym zachowaniu. Możecie mieć podsłuchy w telefonach.
-Człowieku mówisz to u mnie w domu skąd masz pewność że tu nie ma podsłuchu.- Z każdą chwilą byłem coraz bardziej zdenerwowany.
-Mam pewność Mikołaj a teraz się uspokój i daj nam pracować.- Wrzasnął na mnie Bolek. Cholernie martwiłem się o Olkę, nie miałem pojęcia co ten facet może jej zrobić. Po kilku minutach Monika z Krzyśkiem ruszyli do działania a Bolek skończył swoją robotę. Siedzieliśmy wszyscy jak na szpilkach nie wiedząc co nas czeka. Wieczór nie przyniósł żadnych wieści. Facet który obserwował nasz dom odjechał zaraz gdy Monika z Krzyśkiem wyszli od nas z domu, a Bolek po godzinie wrócił na komendę. Tej nocy nie mogłem spać, nie potrafiłem przestać myśleć o Oli. Około 1 w nocy zszedłem na dół do salonu, z barku wyjąłem wino, które było schowane na specjalną okazję. Chciałem się napić ale w tym momencie zadzwonił mój telefon. Wyświetlił mi się numer Oli. Bez wahania odebrałem.
-Ola kochanie nic ci nie jest?
-Mikołaj, pomocy.
-Ola gdzie ty jesteś?
-Nie wiem, w jakimś lesie. Błagam cię pomóż mi.- Ledwo mówiła, cały czas płakała a po jej głosie czułem że jest przerażona.
-Ola spokojnie, rozejrzyj się dookoła, może coś ci się skojarzy.
-Mikołaj jestem w lesie jest noc.- Powiedziała i usłyszałem jakiś huk. Od razu wykręciłem numer do Renaty. Odebrała bez wahania.
-Mikołaj namierzyliśmy numer.- Powiedziała odbierając.
-Gdzie?
-Las jak się jedzie na Wadlewo.
-Cholera przecież to duży teren.
-Wiem Mikołaj nasi ludzie już są w drodze. Tylko nic nie rób na własną rękę. Zrozumiałeś.- Zapytała a ja milczałem, byłem w trakcie ubierania kurtki aby tam pojechać.- Mikołaj zrozumiałeś mnie?- Krzyknęła a ja wciąż nie odpowiadałem. Po tym co usłyszałem przez słuchawkę telefonu miałem już w głowie czarny scenariusz. Rozłączyłem się i zacząłem zakładać buty.
-Tato co się dzieje?- Zapytała mnie Ania, musiała się obudzić gdy zadzwonił mój telefon.
-Nic kochanie, muszę jechać do pracy.- Powiedziałem i przytuliłem córkę.
-Znaleźli Olę?
-Nie wiem kochanie, nie wiem.
-To kto dzwonił?
-Moja szefowa, mają jakiś ślad.
-Tato, ja nie chcę zostać sama.
-Ale nie będziesz sama, Marek i Dominika są w środku.
-Tato bo Marek i Dominika nie powiedzieli ci prawdy.
-Jakiej prawdy córciu?
-Bo ten Pan, on się tu kręci już od kilku dni.
-Jak to od kilku dni, co ty mówisz?
-Bo on często w szkole u nas jest.
-Jak to u was w szkole.
-No to jest nasz nowy psycholog.
-Ale dlaczego on nas obserwuje, o co tu chodzi?- Ania zamilkła i zaczęła uciekać wzrokiem ode mnie.- Kochanie jeśli coś wiesz to powiedz, to ważne.
-Ale on nie ma nic wspólnego ze zniknięciem Oli.
-Dobrze Aniu powiedz co wiesz.
-Bo kilka dni temu były u nas takie dziwne zajęcia z tym panem.
-On coś ci zrobił?
-Nie nie tato, on nam kazał narysować naszą rodzinę.
-I co, było dalej?
-No ja narysowałam mamę, Dominikę, Marka, ciebie i Olkę. On stwierdził że to nienormalne kiedy powiedziałam że Marek nie jest moim bratem, myślał też że Olka to siostra ale powiedziałam że nie jest moją siostrą. Wziął naszą trójkę na rozmowę i powiedzieliśmy jak jest. Od tamtego czasu nas śledził, mieliśmy ci dziś powiedzieć, ale wyszło.
-Dobrze spokojnie Aniu. Chodź ze mną na górę do Dominiki.- Powiedziałem i poszliśmy do pokoju mojej najstarszej córki. Zapaliłem światło i zobaczyłem coś bardzo dziwnego. Dominika nie siedziała w łóżku. Siedziała w otwartym oknie, bardzo szybko wyrzuciła przez nie papierosa.
-Nie będę tego komentował w tej chwili.- Powiedziałem starając się nie podnosić głosu.
-Co chcesz?- Zapytała Dominika a zza moich pleców wychyliła się Ania.- Na kapowałaś na mnie, super a podobno jesteś moją siostrą.
-Nic nie powiedziałam.- Ania zaczęła płakać.
-Uspokójcie się.- Krzyknąłem.- Dominika zamknij okno.- Powiedziałem stanowczym głosem a ona grzecznie wykonała moje polecenie.- Jadę na komendę, zostaniesz z Anią i Markiem dobrze.
-Tak zostanę. Tato bo....
-Porozmawiamy później.- Odrzekłem i wyszedłem z jej pokoju. Nie wiedziałem co mam myśleć o całym tym zajściu. Udałem się na komendę. Bez pukania wszedłem do gabinetu Renaty.
-Nie interesuje mnie to, to jest priorytetowa sprawa, zrozumiałeś.....Biorę wojewódzką na siebie.....nie ma żadnych innych spraw...nie denerwujcie mnie.- Renata rzuciła słuchawkę telefonu na biurko.
-Mikołaj co ty tu robisz?- Zapytała zdziwiona.
-Wiadomo coś? Co z Olą?
-Siadaj Mikołaj.
-Powiesz mi co się dzieje?
-Czekam cały czas na telefon, na miejsce pojechała grupa AT-ków i kilka innych osób.
-Ale co się dzieje, przecież Olka dzwoniła dobrą godzinę temu, ile to będzie trwać?
-Mikołaj w rewirze jest cały ten las, nie mamy pewności w którym konkretnie miejscu logował się jej telefon.
-Ja pierdole, jak on coś jej zrobi...
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze, poza tym jest jeszcze jedna sprawa.
-O co chodzi?
-O tą akcję dziś u was pod domem. Ten koleś nam uciekł, nie wiemy kto to jest, niestety Monika z Krzyśkiem nie zdążyli zapisać numerów rejestracyjnych.
-To szkolny psycholog.
-Jaki psycholog?
-Od dzieciaków ze szkoły, troszkę namieszali.
-A jak oni się czują?
-No kolorowo nie jest. Marek chyba przeżywa tą całą sytuację najbardziej.
-Nie dziwię mu się Mikołaj, sam wiesz co on już przeszedł. A kto z nimi jest?
-Są sami, znaczy się jedno pilnuje drugiego.
-Zostawiłeś ich samych?
-Spokojnie Renata, nic im nie będzie.
-Jedziemy do nich, w tej chwili.
-Ale...
-Nie powinieneś ich teraz samych zostawiać.- Krzyknęła i oboje wyszliśmy z jej gabinetu.- Samochodem jesteś?
-Tak.
-To dobrze pojedziemy twoim.- Odparła i nawet nie poszła się przebrać w cywilne rzeczy. Od razu byliśmy w moim samochodzie. Po kilku minutach byliśmy w moim domu. Młodzież siedziała w kuchni i jadła późną kolację. Ucieszyli się na widok Renaty, która ostatnimi czasy była naszym częstym gościem. Ja postanowiłem na razie nie wracać do tematu mojego dzisiejszego odkrycia odnośnie Dominiki, ona zresztą też nie miała ochoty na taką rozmowę. Z niecierpliwością wyczekiwaliśmy telefonu od chłopaków z AT. Po około godzinie Renata odebrała jakiś telefon.
-Mikołaj jedziemy na komendę.- Odparła stanowczym głosem.
-Ale co się stało?- Zapytała zaskoczona Dominika.
-Mamy Olkę. Chłopacy ją odbili. Krzysiek i Monika już ją wiozą na komendę.
-Nic jej nie jest?- Zapytałem podchodząc do Renaty.
-Jak sama stwierdziła nigdy lepiej się nie czuła, ale pod komendą ma czekać na nią karetka i mają ją zbadać.
-No to na co czekamy, jedziemy po nią.- Powiedziałem i w kilka minut zdążyłem się ubrać i pobiec do samochodu. Renata szybko do mnie dołączyła, tak samo jak młodzież.
-A wy dokąd?- Zapytałem widząc ich wsiadających do mojego samochodu.
-Po Olę, no chyba nie myślisz że sam pojedziesz.- Powiedział stanowczo Marek, wzruszyłem tylko ramionami i wsiadłem. Po piętnastu minutach byliśmy już pod komendą. Z daleka widziałem karetkę a w niej siedzącą Olkę. Ucieszyłem się na jej widok. Podjechałem możliwie najbliżej i wszyscy wysiedliśmy.
-Mama.- Ku mojemu zdziwieniu, jednym chórem krzyknął Marek z Dominiką i Anią. Podbiegli do Oli i wszyscy się do niej przytulili. Widziałem w jej oczach łzy i szczęście. Podszedłem bliżej i pocałowałem ją. Od razu odwzajemniła mój pocałunek. Dopiero po chwili dostrzegłem na jej policzku dużego siniaka i guza na czole.
-Kochanie na pewno dobrze się czujesz?- zapytałem tak dla pewności.
-Tak, jest wspaniale.- Powiedziała i wtuliła się we mnie.- Wracajmy do domu.- Dodała po chwili.
-A zeznania?- Odparł Zapała.
-Krzysiek, dziś już im odpuśćmy.- Dodała Monika i uśmiechnęła się do nas.

-Dzięki.- Powiedziałem i w radosnych humorach wróciliśmy do domu. Nie mogłem nacieszyć się Olką.