czwartek, 27 października 2016

2.9

Rano obudził mnie Marek.
-Pani Olu, Pani Olu.- Chłopak delikatnie szarpał mnie za ramie.
-Co się stało?
-Jest już po siódmej a na ósmą mam do szkoły.
-Już wstaję.- Powiedziałam wstając z łóżka.
-Zrobiłem Pani śniadanie.
-O dziękuję, nie musiałeś.
-Ale chciałem tak Pani podziękować.
-Oj Marek.- Pogłaskałam chłopaka po głowie i udaliśmy się do kuchni. Zrobił dla nas a śniadanie kanapki i zaparzył mi kawę. Było mi bardzo miło. Później oboje się ubraliśmy. Marek poszedł się spakować do szkoły a ja w tym czasie przygotowałam mu drugie śniadanie.
-Proszę.- Powiedziałam podając mu pojemnik ze śniadaniem.- Nie wiem co robi się na drugie śniadanie więc zrobiłam ci kanapki i wrzuciłam do środka banana i batonika.
-Dziękuję. Trafiła Pani w 10 tak się robi idealne drugie śniadanie.
-Dobra lecimy nie.
-No wypadało by.- Odparł chłopak i szybko zawędrowaliśmy do mojego auta. Wsiedliśmy do niego i zawiozłam go do szkoły. Następnie pojechałam do pracy. Mikołaj siedział już przy biurku.
-Cześć.- Powiedziałam wchodząc do biura.
-Hej Olka. Co tak wcześnie?
-Tak wyszło.- Odparłam i poszłam się przebrać w mundur. Gdy wróciłam na moim biurku stał kubek z kawą.
-Dzięki.- Powiedziałam spoglądając na aspiranta.
-Nie ma za co. Co robisz po pracy?
-Przepraszam ale mam już plany.
-A szkoda.
-Mikołaj. Nie bądź smutny, po prostu...
-Nie musisz mi się tłumaczyć.- Nie dał mi skończyć. W niezbyt dobrych nastrojach udaliśmy się na patrol. Cały czas głucha cisza którą co jakiś czas przerywał Jacek mając dla nas wezwanie. Nim się spostrzegłam była już 16. Wiedziałam że tego dnia zbyt szybko nie skończę pracy. Napisałam więc Markowi ze nie dam rady go dziś odebrać i żeby przyszedł na komendę. Odpisał mi po chwili że nie ma problemu. Około 17 zjechaliśmy na bazę a ja musiałam wypełnić jeszcze sporą stertę raportów. Weszłam do biura a Mikołaj za mną. Znów zapadła cisza. Cisza której nie miałam zamiaru przerywać. Zajęłam się wypełnianiem raportów. W pewnym momencie do biura wpadł Jacek.
-Ola. Jakiś dżentelmen do ciebie.
-O super. Już do niego idę.- Powiedziałam a na mojej twarzy zagościł uśmiech. Wstałam od biurka kontem oka spoglądając na Mikołaja który miał niezbyt wesołą minę. Chciało mi się śmiać z tej sytuacji ale zachowałam twarz. Wyszłam na korytarz.
-Cześć Marek, i jak było w szkole?
-Spoko.
-Coś więcej?
-Dużo gadali. Jutro mam wywiadówkę.
-Rozumiem że mam na nią jechać?
-No tak bo na ostatniej taty nie było bo nie mógł.- Chłopak zaczął suszyć ząbki.
-Masz szczęście że jutro mam wolne.
-Super.
-Dobra ja idę się przebrać i możemy jechać.
-No to ja czekam.- Odparł chłopak a ja wróciłam do biura gdzie siedział Mikołaj. Szybko podpisałam resztę papierów i poszłam się przebrać. Po chwili wpadłam do biura ostatni raz tego dnia. Zabrałam swoje rzeczy i bez słowa wyszłam.
-No to możemy jechać.- Powiedziałam do Marka, który czekał na mnie na korytarzu. Po kilku minutach byliśmy już w szpitalu. Chłopak zaprowadził mnie pod sale ojca.
-No to leć do taty młody.- Powiedziałam. Chłopak wszedł na salę a ja siadłam na korytarzu. Nienawidziłam szpitali. W pewnej chwili poczułam wibracje w torebce. Szybko zaczęłam szukać telefonu. Gdy go znalazłam już nie dzwonił ale wyświetliły mi się cztery nieodebrane połączenia od Mikołaja. Postanowiłam oddzwonić.
-Białach słucham.- Odebrał po trzecim sygnale.
-Dzwoniłeś coś się stało?
-Chciałem cie przeprosić. No niepotrzebnie tak na ciebie naskoczyłem.
-Nic się nie stało.
-Dasz się zaprosić na kolację. Dziś wieczorem u mnie.
-Mikołaj bardzo bym chciała, ale dziś nie dam rady. Innym razem.
-No dobra, to chińszczyzna i wino muszą poczekać.
-Wiesz co, a może dam radę coś wymyślić. A co dziś za dzień?
-No środa.
-Dobra kolacja u ciebie o 21.
-Niech będzie.- W tym momencie z sali wyszedł Marek.
-Słuchaj ja już muszę kończyć.
-No to do wieczora.
-No tak. Pa.- Odpowiedziałam i rozłączyłam się. Spojrzałam na Marka.- I jak się tata czuje?
-Dobrze, podobno wyniki są w normie i za kilka dni wróci do domu. Tata chce bardzo Panią poznać.
-No dobrze a poczekasz tu na mnie?
-Tak.- Odparł Marek a ja weszłam na salę gdzie leżał ojciec chłopaka.
-Witam Panią.- Powiedział mężczyzna, na całe szczęście był jedyną osobą na sali więc od razu się domyśliłam ze to tata Marka.
-Dobry wieczór.- Odparłam. - Jak się Pan czuje?
-A dziękuję dobrze. Chciałem Pani osobiście podziękować za opiekę nad Markiem.
-Nie ma za co.
-Mam nadzieję ze nie sprawia problemów.
-Nie nie jest strasznie grzeczny.
-Marek mówił mi że pomaga mu Pani w lekcjach i nocuje u Pani.
-Tak tak, pomagam mu jak tylko mogę.
-Słyszałem też że wygryzła mnie Pani z kuchni.
-Tego bym nie powiedziała. Podobno ma Pan dobre wyniki, wie Pan już kiedy wyjdzie?
-Czyli Marek jest niegrzeczny bo nie może się Pani doczekać aż wyjdę ze szpitala.
-Nie prawda, Marek jest strasznie grzeczny, a ja pytam z ciekawości.
-Jasne Jasne. A Pani czym się zajmuje jeśli można wiedzieć?
-Pana synem obecnie i błagam nie Pani tylko Ola.- Powiedziałam do mężczyzny uśmiechając się.
-Michał. Więc Ola gdzie pracujesz?
-W policji, ale nikomu nie mów bo będę musiała cię zabić.
-Obiecuje.- Zaśmiał się Michał a na sali pojawił się lekarz.
-Witam Państwa, widzę że Pana stan się już polepszył. No dobrze nie chcę być niemiły ale odwiedziny dobiegły końca.- Odrzekł lekarz.
-No dobra, to ja będę lecieć. Trzymaj się i zdrowiej.
-Jeszcze raz ogromnie ci dziękuje.
-Nie ma sprawy, odpoczywaj.- Powiedziałam i opuściłam salę. Na korytarzu czekał na mnie Marek.
-To co dziś robimy Pani Olu?- Zapytał a ja nie za bardzo wiedziałam jak mu powiedzieć że dziś nie dam rady się nim zająć.
-Na razie jedziemy do domu a potem zobaczymy.
-No dobra.- Odparł Marek i udaliśmy się do samochodu. Chłopak wsiadł do niego a ja szybko zadzwoniłam do Emilki z prośbą aby się dzisiaj nim zajęła na całe szczęście się zgodziła. Po kilku minutach przedzierania się przez Wrocławskie korki byliśmy z powrotem w moim mieszkaniu.
-Co zjesz na kolacje?- Zapytałam gdy weszliśmy do mieszkania.
-Cokolwiek.- Odparł chłopak.
-Mogą być kanapki, nie mam weny twórczej na kolację.
-Mogą być.- Powiedział chłopak.
-Marek dziś zajmie się tobą moja koleżanka.
-Myślałem że spędzę ten wieczór z Panią.- Chłopak posmutniał.
-Wiem, też bym chciała ale muszę coś załatwić.
-A nie mogę jechać z Panią?
-No nie za bardzo wiesz, ale możesz sobie pograć na konsoli jak chcesz.
-Ma Pani konsolę?
-Tak, mam. To co ja robię kolację. Ty lekcje, później wpadnie Emilka i się tobą zajmie.
-No dobrze.- Odparł Marek a ja poszłam do kuchni, naszykowałam kanapek i zrobiłam herbatę. Dzwonek do drzwi rozległ się po mieszkaniu. Doskonale wiedziałam że to Emilka.
-Wejdź otwarte.- Krzyknęłam a po chwili w kuchni pojawiła się kobieta.
-Cześć Olka. To co to za awaria?
-Marek jest synem mojego sąsiada, opiekuję się niem przez kilka dni.
-A i chcesz zastępstwo wynająć na ten wieczór?
-Jak ty mnie dobrze znasz.
-A co Białach cię na randkę zaprosił?
-Na jaką randkę, po prostu spotkać się chcemy, pogadać. Dawno nie mieliśmy okazji.
-Jasne rozumiem.
-Emilka, serio tylko pogadać.
-Jasne jasne. Dobra to ja idę do młodego.
-Ok to ja lecę.
-No ty chyba nie chcesz tak iść?
-Ale co źle wyglądam?
-Yyyy no wiesz nie jest źle, ale się przebież.
-Ale to co ja mam na siebie włożyć?
-Nie wiem co masz w szafie, zaraz ci coś wybiorę.- I udałyśmy się do sypialni. Emilka wybrała dla mnie kilka kreacji.
-Marek chodź na chwilkę.- Powiedziała gdy przymierzałam pierwszą z nich.
-Tak.- Powiedział wchodząc do sypialni.
-Jesteś chłopakiem oceniaj.- Powiedziała.
-No spoko.
-Dobra przebieraj się.- Powiedziała Drawska. Nasza zabawa trwała dość długo bo musiałam napisać do Mikołaja że się chwilkę spóźnię. Ostatecznie wybraliśmy sukienkę. Zrobiłam sobie szybki makijaż i byłam gotowa. Emilka miała zająć się młodym a ja zostawiłam ich samych w moim mieszkaniu. Jak się później okazało nie był to najlepszy pomysł. Pojechałam do Mikołaja. Stanęłam przed drzwiami, wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam do drzwi. Po chwili delikatnie się uchyliły.
-Hej.- Powiedziałam widząc aspiranta.
-Ślicznie wyglądasz.- Powiedział mierząc mnie wzrokiem.
-Dzięki.- Odparłam i przez chwilkę staliśmy w ciszy w drzwiach.- Nie zaprosisz mnie do środka?
-A no tak tak, wejdź proszę.- Powiedział Mikołaj i weszliśmy do mieszkania. Zaprowadził mnie do salonu gdzie był już zastawiony stół. Było ślicznie, na stole stały świeczki i róże. Troszkę się zdziwiłam no bo w końcu mieliśmy jeść chińszczyznę ale nie protestowałam, strasznie mi się podobało.
-Napijesz się wina?
-Nie dzięki, jestem autem.- Odparłam.
-No to ja ci wleję.
-Nie naprawdę muszę jeszcze wrócić do domu.
-Olka nie marudź przenocujesz u mnie.
-Mikołaj bardzo bym chciała napić się tego wina ale naprawdę muszę wrócić jeszcze do domu bo mam w nim istny armagedon.
-Olka, nie masz męża nie masz dzieci, co ty możesz mieć za armagedon.
-No z tymi dziećmi to bym się z tobą nie zgodziła.
-O czym ty mówisz?
-Od kilku dni opiekuję się synem sąsiada.
-Po co?
-No bo mnie o to poprosił.
-Ale kto?
-No sąsiad Mikołaj, słuchasz mnie w ogóle?
-Tak słucham. Jesteś głodna?
-No pewnie specjalnie kolacji nie jadłam.
-No to świetnie bo zrobiłem pieczeń.- Powiedział i wyszedł z salonu. W tym momencie zadzwonił mój telefon.
-Tak słucham.- Odebrałam.
-Gdzie masz mąkę?- Zapytała Emilka.
-W szafce obok kuchenki. A po co ci mąka?
-Nie ważne, miłej zabawy.- Emilka rozłączyła się, niby nic ale jednak zdziwił mnie ten telefon. Mimo wszystko już po chwili o nim zapomniałam bo Mikołaj przyniósł kolację.
-Mmmmm smakowicie pachnie, a jeszcze lepiej wygląda.- Powiedziałam.
-No a poczekaj aż spróbujesz.- Odparł aspirant i nałożył nam kolację. Smakowało wybornie. Gdy zjedliśmy kolację Mikołaj zaproponował abyśmy obejrzeli jakiś film w tv. Zgodziłam się i oboje przenieśliśmy się na kanapę. Usiadłam obok niego, opierając swoją głowę na jego ramieniu. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Przebudziłam się około 1 w nocy. Mikołaj spał a w tv leciały wiadomości. Spojrzałam na godzinę i starałam się wstać tak aby nie obudzić Mikołaja. Udało się, pomyślałam odchodząc od kanapy. Spojrzałam na aspiranta który spał, poszłam do kuchni napisałam kartkę.
Dziękuję za cudowny wieczór, musiałam wracać. Ola.
PS. Mam nadzieję że go powtórzymy. Jutro oddam ci zapasowe klucze w pracy.
Położyłam kartkę na stole w salonie, zabrałam swoje rzeczy i pojechałam do siebie. Zmęczona wdrapałam się na trzecie piętro. Spostrzegłam że drzwi od mojego mieszkania są otwarte. Było to dla mnie dziwne. Weszłam po cichu do środka. Nie było nikogo w mieszkaniu. Na podłodze było mnóstwo mąki i jakiegoś ciasta. Panował bałagan w całym salonie i kuchni. Poszłam do sypialni ale tam również nie było ani Marka ani Emilki. Na lodówce za to była kartka.
Musiałam jechać do Krzyśka, nie miał z kim zostawić Tośka. Marek jest ze mną nie martw się zawiozę go do szkoły. Emilka
PS. Przepraszam za bałagan.
Nie powiem nie byłam zadowolona z zaistniałej sytuacji. Widząc co mnie jutro czeka no bo przecież nie będę sprzątać w środku nocy, pobudzę tylko sąsiadów, załamałam się totalnie. Ogarnęłam to co się dało i poszłam spać. Wstałam około 10 gdy dostałam SMS-a od Mikołaja.
Również dziękuję za miły wieczór.
Uśmiechnęłam się pod nosem i wstałam. Zaczęłam powoli doprowadzać moje mieszkanie do stanu użyteczności. Gdy skończyłam była akurat pora obiadowa. Zrobiłam szybki obiad i akurat do mieszkania wszedł Marek.
-Dzień dobry.- Krzyknął będąc w przedpokoju.
-Cześć a co ty tak wcześnie?- Zapytałam chłopaka gdy wszedł do kuchni.
-Nie miałem dziś zajęć bo nauczycielka się pochorowała, a co tak ładnie pachnie?
-A spaghetti zrobiłam na obiad.
-O jak fajnie.
-Fajnie to by było gdybyś mi pomógł sprzątać.
-Yyyy bo ten no ja mam dużo lekcji, to ja już pójdę je robić.- Powiedział chcąc opuścić kuchnię.
-Wróć.- Powiedziałam stanowczo.- Już posprzątałam a teraz czas na obiad. Siadaj.- Powiedziałam a Marek grzecznie wykonał moje polecenie. Nałożyłam dla nas obiad.
-I jak było w szkole?
-Nawet spoko, ale jak pani nie chce to nie musi jechać do szkoły na wywiadówkę.
-Co nawywijałeś?- Zapytałam a chłopak zaczął kręcić oczami.
-Nic.
-Jasne, mów co jest grane, bo jak pojadę do szkoły i wrócę to tak miło nie będzie.
-O jeny no, pokłóciłem się z nauczycielką od angola.
-O co?
-Bo powiedziała że jestem nieukiem i zaczęła obrażać mamę i tatę.
-I co było dalej?
-No powiedziałem jej co myślę i jeszcze kilka słów dodałem za dużo.
-I....
-No i wpisała mi uwagę i powiedziała że pogada z moją mamą na wywiadówce.
-Ale...
-No właśnie chciałem jej to wyjaśnić ale stwierdziła że kłamię i mnie z klasy wyrzuciła.
-A później?
-No poszedłem do dyrka, a on na to że mam nie zmyślać i że mama ma być na zebraniu.
-Aha czyli mam wyjaśnić że nie jestem twoją mamą tylko sąsiadką?
-No lepiej by było gdyby Pani powiedziała że jest partnerką taty, jak się w szkole dowiedzą że się mną sąsiadka opiekuje to już mam przesrane.
-Dlaczego, przecież nie ma w tym nic złego.
-No niby nie ma ale wie Pani oni stwierdzą że ojciec się mną nie umie zająć.
-Aha, no dobra zobaczę co da się zrobić w tej sytuacji.
-Dziękuję.
-Nie dziękuj mi tylko idź odrabiać lekcje a ja jadę na wywiadówkę.
-No dobrze.- Odparł Marek a ja poszłam się ubrać po godzinie byłam już w szkole i czekałam na zebranie rodziców. Minęło może dziesięć minut gdy pod klasą pojawiła się znaczna grupa rodziców a po chwili przyszedł wychowawca. Weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsca. W pewnym momencie poczułam się obserwowana, skierowałam swój wzrok do tyłu i spostrzegłam Kamilę, byłą żonę Mikołaja. No pięknie, jeszcze mi tego brakowało, pomyślałam ale starałam się nie zwracać na to szczególnej uwagi. Jak się później okazało wychowawcą klasy była nauczycielka angielskiego.
-No dobrze to na tyle na dzisiejszym zebraniu. Chciała bym jeszcze poprosić o pozostanie w klasie mamy Marka Radeckiego. Jeśli oczywiście jest obecna.- Powiedziała kobieta, wszyscy opuścili salę. Oprócz mnie i wychowawczyni.
-Prosiła Pani abym pozostała.
-O widzę jednak Pani żyje, zakłamane dziecko.
-Aleksandra Wysocka, miło mi Panią poznać.
-Janina Wójcik. Pani syn stwierdził że Pani nie żyje, próbował tym samym oszukać mnie jak i dyrektora.
-Jak już wspomniałam nazywam się Wysocka nie Radecka i jestem partnerką ojca Marka.
-W takim razie nie mogę Pani udzielić żadnej informacji.
-Tak rozumiem, ale Marka mama nie żyje od 15 lat, a jego tata jest w szpitalu i w obecnej chwili ja się niem zajmuję. Chciała bym jednak wiedzieć coś więcej na temat incydentu jaki miał miejsce dziś w trakcie lekcji języka angielskiego.
-Przepraszam, ale czy ma Pani na piśmie wyrażoną opiekę nad chłopcem?
-Nie ale wydaje mi się że to wystarczy.- Powiedziałam pokazując kobiecie odznakę.
-No cóż, Marek strasznie opuścił się w nauce.
-Co ma Pani na myśli?
-No ostatnio dostaje same złe oceny i mnóstwo uwag niestety nie są to uwagi pozytywne.
-No dobrze porozmawiam z Markiem na ten temat.
-Dziękuje Pani bardzo za przybycie.
-Nie ma za co.- Odparłam i wyszłam z klasy. Idąc korytarzem wpadłam na pewnego mężczyznę.
-Oj przepraszam Panią najmocniej.- Powiedział a ja gdzieś już słyszałam ten głos.
-Nic się nie stało.- Odparłam. Spojrzałam na twarz mężczyzny i dopiero teraz go poznałam.
-Olka to ty?
-Cześć Piotrek. Co za spotkanie.
-No tak, a co ty tu robisz, bo raczej nie przyszłaś na wywiadówkę dziecka.
-A właśnie że przyszłam.
-Doprawdy, nie przypominam sobie żebyś miała dziecko.
-Opiekuję się synem znajomego bo wylądował w szpitalu. A ty co tu robisz bo jak mniemam nie jesteś jeszcze ojcem?
-Jestem od miesiąca.
-O moje gratulacje.- Przytuliłam Piotrka a wtedy z klasy wyszła wychowawczyni Marka, nie powiem po jej minie można było wyczuć kłopoty.
-Wiesz co może nie rozmawiajmy tutaj, zapraszam cie na kawę. Teraz.
-No wiesz co, troszkę się śpieszę.
-Nie daj się prosić, szybka kawcia. Proszę.- Powiedział a ja nie potrafiłam mu odmówić.
-No dobra ale bardzo szybka.
-Super to poczekaj tu ja szybko skoczę po swoje rzeczy.- Powiedział a ja kiwnęłam głową na zgodę. Szybko wysłałam SMS-a do Marka.
Coś mi wypadło, wrócę później, nie otwieraj nikomu drzwi i odrób lekcje. A i nie wysadź mieszkania.
Akurat wysłałam SMS-a gdy przyszedł do mnie Piotrek.
-No to mów co tu robisz?- Zapytałam go gdy wychodziliśmy ze szkoły.
-A wiesz co pracuję, jestem polonistą w tej szkole.
-O no proszę jednak.
-Tak a ty w której szkole uczysz?
-Nie uczę.
-Ale że jak, przecież, a rozumiem bogato wyszłaś za mąż.
-Nie, po prostu nie pracuje w zawodzie.
-To co ty robisz?
-Poszłam w ślady ojca.
-Czyli że jak, pracujesz w policji? Nie wierzę. Olka została policjantką. No powiem ci że jestem w mega szoku.
-Serio, a ja myślałam że ty nigdy się nie ożenisz a tu proszę zostałeś ojcem szybciej niż ja.
-No ale się porobiło.
-Troszkę się pozmieniało.
-A co tam u twojego taty, dalej jest komendantem czy już poszedł na emeryturę?
-Nie żyje. Od kilku miesięcy.
-Przepraszam nie wiedziałem.
-Luzik nic się nie stało. Powiedz lepiej córka czy syn?
-Syn. Postarałem się za pierwszym razem.
-A czyli dom postawiłeś, posadziłeś drzewo i spłodziłeś syna.
-Dokładnie a ty kiedy masz zamiar się ustatkować?
-Nie śpieszy mi się, na razie.
-Ale to jest ktoś czy, a no tak mówiłaś że się opiekujesz jego synem.
-To nie tak.
-A jak?
-Musiałam tak powiedzieć, to syn mojego sąsiada a jak by się wydało że jestem sąsiadką a nie kimś bliskim to wiesz.
-No tak ale to matka chłopaka nie mogła przyjść.
-Wiesz co jego matka zmarła zaraz po porodzie, nawet go nie widziała a jego ojciec teraz walczy o życie w szpitalu.
-O cholera to nie najlepiej.
-No żebyś wiedział. Dobra ja muszę lecieć do młodego bo sam siedzi w domu. Trzymaj się.
-No mam nadzieję że jeszcze wypadniemy razem na kawę?
-Oczywiście jak tylko będzie czas to idziemy na kawę.
-Czyli sobota?
-Odpada, pracuję do późna a wieczorem mam już plany.
-Randka?
-Nie spotkanie z pracy.
-Integracja?
-Raczej impreza pożegnalna.
-Co dlaczego, masz zamiar odejść z policji?
-Nie moja koleżanka wyjeżdża za granicę bo jej syn będzie miał operację. Robimy jej imprezę pożegnanie.
-I z kim ty młodego zostawisz?
-Od czego są nianie?
-Niania do chłopaka w gimnazjum?
-Tak, i do czwórki innych urwisów znacznie młodszych od niego.
-A no dobra.
-No to ja lecę, trzymaj się buziaki, pa.

-No pa pa.- Odpowiedział Piotrek a ja udałam się do samochodu. Po 15 minutach byłam już w mieszkaniu. Na zegarze wybiła 19. Marek oglądał tv. Zrobiłam więc dla nas kolację i około 22 położyliśmy się spać.

3 komentarze: