W
ciszy i spokoju minął nam tydzień. Dziś mamy 31 grudnia.
Postanowiłem skorzystać z propozycji Marka i zabrać Olkę na bal
sylwestrowy. Nie powiedziałem jej gdzie ją zabieram. Postawiłem
przed faktem dokonanym. Doskonale wiedziałem że zabrała ze sobą
kilka sukienek. Wstaliśmy dziś około 10.
-Olka?
-Co
chcesz?- Zapytała spoglądając na mnie z kuchni.
-Co
dziś na śniadanie?
-Ja
sobie robię parówki z serem a ty co sobie zrobisz to nie wiem.- Już
miałem coś powiedzieć gdy zadzwonił mój telefon. Podniosłem go
ze stołu na którym leżał i odebrałem.
-Białach
słucham.- Powiedziałem.
-Cześć
Mikołaj, Marek z tej strony.
-No
cześć co jest?
-Sprawa.
-A
jaka jeśli mogę wiedzieć?
-Nie
wiem jak ci to powiedzieć.
-Normalnie.
-Bo
chodzi o to że dziś jest sylwester nie.
-No
tak i co w związku z tym?
-Zagrasz
na imprezie?
-Co?
-No
bo orkiestra się pochorowała a ja nie mam nikogo żeby go
zastąpili.
-Marek,
dobrze wiesz że skończyłem z tym.
-Mikołaj
błagam cię, jesteś moją ostatnią deską ratunku.
-No
dobra i tak wiszę ci przysługę.
-Dzięki
stary wiedziałem że zawsze mogę na ciebie liczyć.
-Spoko
ale sprzęt masz?
-No
jasne, gitarę i keyboard. Chyba starczy?
-No
starczy. Dobra za jakąś godzinkę do ciebie wpadnę to wszystko
ogarniemy.
-Nie
ma sprawy. To do zobaczyska.
-No
cześć.- Odłożyłem telefon i udałem się do kuchni gdzie była
Olka. Na stole było przygotowane śniadanie.
-Mówiłaś
że mi nie zrobisz. Dziękuję.- Powiedziałem dając jej buziaka w
policzek. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem.
-Nie
ma za co.- Odparła i oboje zjedliśmy śniadanie.- To co dziś
robimy?
-Ja
idę do Marka muszę coś załatwić.
-No
dobra.- Odparła i posmutniała.
-Oluś
nie smuć się wrócę i mam dla ciebie niespodziankę na wieczór.-
Powiedziałem podchodząc do niej. Na jej twarzy pojawił się
delikatny uśmiech. Po chwili mnie przytuliła.
-Dziękuje
że mnie tu zabrałeś, i że się mną opiekujesz. Jesteś
wspaniały.- Powiedziała dając mi buziaka w policzek. Uśmiechnąłem
się pod nosem. Tak jak mówiłem do Marka po godzinie byłem już u
niego. Zdziwiło mnie że w jego domku było mnóstwo ludzi no ale w
sumie mamy dziś sylwester pewnie to jest cała ekipa. Wszedłem do
pomieszczenia gdzie siedziało czworo mężczyzn, byli podobnej
postury co ja i mieli mnóstwo tatuaży, które rzucały się w oczy.
-O
Mikołaj dobrze że już jesteś, chodź ze mną.- Powiedział Marek
wychodząc z pomieszczenia obok. Udałem się w kierunku w którym
mnie prowadził. Po chwili spostrzegłem że dwoje z mężczyzn idzie
za mną.
-Siadaj.-
Dodał gdy znaleźliśmy się w małym pomieszczeniu. Stał tam
stolik i dwa krzesła. Światło lampy oświetlało tylko ten
fragment pomieszczenia. Zrobiłem to o co mnie poprosił.
-Co
się dzieje?- Zapytałem nie wiedząc po co mnie tam zaprowadził.
-Musimy
pogadać.- Powiedział Marek i usiadł naprzeciwko mnie.- Jeśli
zależy ci na tej młodej suczce musisz z nami współpracować.-
Powiedział kładąc na stole zdjęcia Oli. Zacząłem je przeglądać.
Były zrobione jeszcze zanim ktoś jej zaczął grozić. Są nawet
zdjęcia z pogrzebu komendanta.
-Marek
o czym ty mówisz?- Zapytałem odkładając zdjęcia.
-Posłuchaj
Mikołaj w życiu przychodzi taki moment kiedy za swoje błędy
trzeba zapłacić.
-Ale
co z tym wspólnego ma Olka?
-Spokojnie
nie wszystko naraz.- Odparł i położył kolejne zdjęcia na stole.-
Doskonale wiem że znasz tego człowieka.- Owszem znałem to był
były mąż Olki ale im bardziej się przyglądałem tym zdjęciom
tym bardziej się zastanawiałem o co tu tak naprawdę chodzi.-
Powiedz czy ta mała suka...
-Nie
mów tak o niej.- Krzyknąłem na niego.
-Ale
spokojnie Mikołaj nie denerwuj się. Czy mówiła ci o swojej
przeszłości?
-O
czym ty mówisz? Marek o co tu do cholery chodzi?- Nic mi nie
odpowiedział za to na stole pojawiły się kolejne zdjęcia. Zdjęcia
które mnie zwaliły z nóg.- Co to jest?
-Przeszłość
twojej suki.
Aleksandra
Od
kilku godzin próbuję się dodzwonić do Mikołaja. Niestety
bezskutecznie. Zaczynałam się o niego bać. Marek również nie
odbierał. Mikołaj dał mi do niego numer bo mu ufał. Ja jednak nie
byłam co do niego pewna. Ale warto było spróbować. Mijały
godziny a Mikołaja dalej nie było. Nagle usłyszałam warkot
silnika i światła samochodu. Szybko wybiegłam na podwórko. Z auta
wysiadł Mikołaja.
-Gdzie
ty byłeś martwiłam się o ciebie.- Powiedziałam podchodząc do
niego. Nie odpowiedział mi nic. Ominął mnie i wszedł do domu.
Poszłam za nim i zobaczyłam jak pakuje swoje rzeczy.- Co ty
robisz?- Zapytałam.
-Nie
wieże jak mogłaś to robić.- Powiedział i wrócił do pakowania
się.
-O
czym ty mówisz?
-Ja
o czym mówię? Taka niewinna, a jednak.
-Mikołaj...-Podeszłam
do niego chcąc się przytulić.
-Nie
podchodź do mnie. Nie mogę na ciebie patrzeć.- Powiedział i mnie
odepchnął. Do oczu napłynęły mi łzy. Bezsilnie opadłam na
łóżku. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział.- Nie to nie ja
powinienem się pakować tylko ty.- Krzyknął po chwili na mnie
rzucając na ziemię torbę z ubraniami.
-O
co ci chodzi?- Krzyknęłam.
-Jeszcze
się pytasz.- Powiedział i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił do
mnie rzucając na podłogę moją walizkę.- To chyba twoje, i chyba
nie muszę ci mówić co masz robić.- Powiedział a ja zabrałam
rzeczy. Wyszłam z domu i wsiadłam do jego samochodu. Pojechałam.
We Wrocławiu byłam jakoś po północy. Weszłam do mieszkania,
rzuciłam swoje rzeczy na ziemi. Poszłam do sypialni, rzuciłam się
na łóżko i rozpłakałam jak małe dziecko.
Kilka
dni później
Z
Mikołajem nie widziałam się od momentu naszej kłótni. Nie było
mi łatwo, nie miałam pojęcia o co mu chodziło. Nie odbierał ode
mnie telefonów, nie otwierał mi drzwi. Dziś wracam do pracy. Wiem
że się w końcu spotkamy, mam nadzieję że będziemy mogli pogadać
na spokojnie. Weszłam do biura ale Mikołaja tam nie było. Poszłam
się przebrać w mundur a potem poszłam na odprawę.
-No
dobrze to na tyle.- Powiedziała Pani komendant.
-Pani
Komendant co się dzieje z Białachem, wiadomo już coś?- Zapytał
Krzysiek a ja się zdziwiłam.
-Białachowi
coś się stało?- Zapytałam po chwili. Wszyscy na mnie spojrzeli
jak na dziwaka ale ja naprawdę nie miałam pojęcia co się stało.
-Nic
nie wiadomo.- Odparła Jaskowska.- Ola zostań na chwilkę.- Dodała
gdy skończyła odprawę. Tylko te słowa do mnie dotarły.
Poczekałam aż wszyscy wyjdą.
-Olu,
wiem że się przyjaźnisz z Białachem. Wiem również że ta
wiadomość może być dla ciebie szokująca. Mikołaj pobił pewną
osobę do nieprzytomności. Przyznał się do tego.
-To
nie możliwe.-Odparłam.
-Białach
stwierdził że puściły mu nerwy. Ula bo Mikołaj został
zatrzymany przez BSW.
-Ale
jak to, za pobicie?
-Facet
kilka dni temu został zabity.
-Wy
chyba go nie podejrzewacie za to? Przecież to niemożliwe.-
Krzyknęłam na Jaskowską.
-Ola
uspokój się. Wiem że w to nie wierzysz ja też nie. Ale dowody są
inne.
-Jakie
dowody?
-No
właśnie Ola jeśli chodzi o dowody. Posłuchaj bo przy zamordowanym
znaleźliśmy twoja zdjęcia. Były zrobione z ukrycia.
-Jak
to moje zdjęcia?
-Przestano
ci grozić prawda?
-Chyba
pani nie chce powiedzieć że to ten człowiek mi....
-Ola
BSW podejrzewa że Mikołaj się o tym dowiedział i dlatego to
zrobił.
-Ale
Mikołaj by tego nigdy nie zrobił.- Powiedziałam a do oczu
napłynęły mi łzy.
-Ola
przykro mi.
-Mogę
się z nim zobaczyć?- Zapytałam po krótkiej ciszy.
-Tak,
ale on musi najpierw wyrazić na to zgodę a jak na razie nawet ze
mną nie chce rozmawiać.- Powiedziała a ja bezsilnie opadłam na
krzesło.- Wiesz co Ola weź sobie na dziś wolne.
-Nie
chcę muszę się czymś zająć.- Nie mogłam w to uwierzyć. Jak
Mikołaj mógłby coś takiego zrobić, dlaczego. Po policzkach
spływały mi łzy. Dotarło do mnie tylko jak Jaskowska mówiła że
dziś zostanę na komendzie. Starałam się uspokoić i udałam się
do biura. Nie mogłam przestać o tym myśleć. Nie mogłam skupić
się na papierach. Około 18 postanowiłam opuścić komendę. Już
miałam wychodzić gdy przyszłą do mnie Jaskowska.
-Ola
poczekaj.- Powiedziała i podeszła do mnie.
-Coś
się stało?- Zapytałam zdziwiona.
-Mikołaj
zgodził się na widzenie z tobą.- Powiedziała a ja odetchnęłam z
ulgą.
-Kiedy?-
Zapytałam po chwili.
-Możesz
nawet teraz do niego jechać.
-Dziękuję.-
Powiedziałam i szybko pobiegłam do auta. Po godzinie siedziałam
już w pomieszczeniu dla więźniów i ich gości. Wprowadzili
Mikołaja.
-Mikołaj
nic ci nie jest.- Powiedziałam i go przytuliłam.
-Czemu
chciałaś się spotkać?- Zapytał odpychając mnie od siebie.
-Chciałam
cie zobaczyć. Jak się czujesz?
-Jak
widać żyję. Jeśli przyszłaś się zapytać dlaczego go zabiłem
to nie mamy o czym gadać bo ja tego nie zrobiłem.
-Wiem,
Mikołaj chciałam się tylko zapytać....to przeze mnie?
-Nie
i nie to nie on ci groził.
-O
czym ty mówisz?
-On
cię śledził ale chodziło mu o Kamila.
-To
kto mi do jasnej cholery groził?
-Nie
wiem Ola ale uważaj na siebie.- Powiedział i położył swoją dłoń
na mojej.
-Mikołaj....
-Dasz
radę.
-Dlaczego
go pobiłeś?
-Ola
kiedyś ci powiem ale nie teraz.- Powiedział.
-Koniec
wizyty.- Powiedział jeden z klawiszy i zabrał Mikołaja. Opuściłam
zakład karny i wróciłam do domu. Jeśli nie on mi groził to kto
do jasnej cholery i czego chce.
Kilka
dni później
Wstałam
dziś wcześnie nie mogłam spać. Zrobiłam sobie kawę i starając
się nie zasnąć przy stole próbowałam zjeść śniadanie. Około
8.30 wyszłam do pracy. Zajrzałam jeszcze po drodze do skrzynki na
listy. Znalazłam tam kilka kopert, które schowałam do torebki.
Stwierdziłam że przeczytam jak wrócę po pracy. Mimo iż nie
mogłam spać w nocy miałam dobry humor. Weszłam do biura i czułam
że ten dzień będzie jakiś inny. Był inny przy biurku siedział
aspirant.
-Mikołaj.-
Krzyknęłam i rzuciłam się mu w objęcia.
-Cześć
Olka.
-Nigdy
mi tego nie rób, zrozumiałeś, nigdy.- Powiedziałam i mocno go
przytuliłam.
-Tęskniłem
za tobą.
-Ja
za tobą też.- Powiedziałam dając mu buziaka w policzek.
-Dobra
leć się przebrać a ja zrobię nam kawy.- Powiedział.
-Tak
jest dowódco.- Odparłam i z ogromnym uśmiechem na ustach poszłam
się przebrać. Po kilku minutach byłam z powrotem w biurze.
-Proszę
tylko uważaj jest gorąca.- Powiedział podając mi kubek z kawą.
-Dzięki.
Powiedz mi lepiej co się stało?
-No
wiesz złapali tego kolesia co dziabnął Marka.
-Marka?-
Myślałam że się przesłyszałam.
-Jaskowska
ci nie powiedziała kto to był?
-Nie
oprócz tego że myślą że to on mi groził to nic.
-Właśnie
dalej ci ktoś grozi?
-Nie
już nie, ustało z chwilą gdy wróciłam do Wrocławia jak się
pokłóciliśmy. A co?
-Nic
tak z ciekawości się pytam.
-To
co uczcimy twój powrót?
-Piwko
dziś wieczorem?
-Wolę
kolację.
-Ale
u ciebie czy u mnie?
-U
mnie tak w ramach prezentu z okazji powrotu.
-Dobra
to ja kupię jakieś wino. A teraz się zbierajmy.
-No
pewnie.- Powiedziałam i chciałam wyjść z biura.
-Olka
kamizelka.
-A
no tak.- Odparłam i założyłam kamizelkę. Udaliśmy się do
radiowozu w bardzo dobrych humorach. Dzień był bardzo męczący ale
starałam się tego nie pokazywać przed Mikołajem. Wiedziałam że
jak tylko zobaczy że jestem zmęczona to odwoła kolację a tego
bardzo nie chciałam. Około 17 zjechaliśmy na bazę. Od razu
zdaliśmy raporty i broń. Poszliśmy się przebrać w cywilne
rzeczy.
-To
co za godzinę u ciebie?- Zapytał Mikołaj.
-Tak
za godzinę u mnie.- Uśmiechnęłam się a Mikołaj wyszedł z
biura. Zabrałam swoje rzeczy i pojechałam do siebie. Szybko
zaczęłam szykować kolację a w międzyczasie szykowałam się na
jego przyjście. Ubrałam niebieską koszulę i spódniczkę.
Zrobiłam delikatny makijaż. Mikołaj był punktualnie. Poszłam
otworzyć.
-Cześć.
Zapraszam.
-To
dla ciebie.- Powiedział i podał mi kwiaty.
-Róże,
skąd wiedziałeś że je uwielbiam.
-Zgadywałem.-
Odparł.- Ymmm co tak pięknie pachnie?
-A
lazania.- Powiedziałam udając się do kuchni. Zdjęłam z szafki
wazon i wstawiłam do niego kwiaty.- Otworzysz?- Zapytałam
spoglądając na wino które trzymał w dłoni.
-Oczywiście,
twoje słowa są dla mnie rozkazem.- Powiedział a ja spojrzałam na
niego z niedowierzaniem.- Nie patrz tak, taka jest prawda.
-Jasne
jasne. Siadaj do stołu.- Dodałam po krótkiej chwili. Wyjęłam
lazanie i zaniosłam ją do salonu. Nałożyłam Mikołajowi i sobie.
Zajęliśmy się kolacją.
Super opowiadanie czekam na next. Zapraszam do mnie. Pozdrawiam Sandra
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń