wtorek, 18 października 2016

2.7

W ciszy i spokoju minął nam tydzień. Dziś mamy 31 grudnia. Postanowiłem skorzystać z propozycji Marka i zabrać Olkę na bal sylwestrowy. Nie powiedziałem jej gdzie ją zabieram. Postawiłem przed faktem dokonanym. Doskonale wiedziałem że zabrała ze sobą kilka sukienek. Wstaliśmy dziś około 10.
-Olka?
-Co chcesz?- Zapytała spoglądając na mnie z kuchni.
-Co dziś na śniadanie?
-Ja sobie robię parówki z serem a ty co sobie zrobisz to nie wiem.- Już miałem coś powiedzieć gdy zadzwonił mój telefon. Podniosłem go ze stołu na którym leżał i odebrałem.
-Białach słucham.- Powiedziałem.
-Cześć Mikołaj, Marek z tej strony.
-No cześć co jest?
-Sprawa.
-A jaka jeśli mogę wiedzieć?
-Nie wiem jak ci to powiedzieć.
-Normalnie.
-Bo chodzi o to że dziś jest sylwester nie.
-No tak i co w związku z tym?
-Zagrasz na imprezie?
-Co?
-No bo orkiestra się pochorowała a ja nie mam nikogo żeby go zastąpili.
-Marek, dobrze wiesz że skończyłem z tym.
-Mikołaj błagam cię, jesteś moją ostatnią deską ratunku.
-No dobra i tak wiszę ci przysługę.
-Dzięki stary wiedziałem że zawsze mogę na ciebie liczyć.
-Spoko ale sprzęt masz?
-No jasne, gitarę i keyboard. Chyba starczy?
-No starczy. Dobra za jakąś godzinkę do ciebie wpadnę to wszystko ogarniemy.
-Nie ma sprawy. To do zobaczyska.
-No cześć.- Odłożyłem telefon i udałem się do kuchni gdzie była Olka. Na stole było przygotowane śniadanie.
-Mówiłaś że mi nie zrobisz. Dziękuję.- Powiedziałem dając jej buziaka w policzek. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem.
-Nie ma za co.- Odparła i oboje zjedliśmy śniadanie.- To co dziś robimy?
-Ja idę do Marka muszę coś załatwić.
-No dobra.- Odparła i posmutniała.
-Oluś nie smuć się wrócę i mam dla ciebie niespodziankę na wieczór.- Powiedziałem podchodząc do niej. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Po chwili mnie przytuliła.
-Dziękuje że mnie tu zabrałeś, i że się mną opiekujesz. Jesteś wspaniały.- Powiedziała dając mi buziaka w policzek. Uśmiechnąłem się pod nosem. Tak jak mówiłem do Marka po godzinie byłem już u niego. Zdziwiło mnie że w jego domku było mnóstwo ludzi no ale w sumie mamy dziś sylwester pewnie to jest cała ekipa. Wszedłem do pomieszczenia gdzie siedziało czworo mężczyzn, byli podobnej postury co ja i mieli mnóstwo tatuaży, które rzucały się w oczy.
-O Mikołaj dobrze że już jesteś, chodź ze mną.- Powiedział Marek wychodząc z pomieszczenia obok. Udałem się w kierunku w którym mnie prowadził. Po chwili spostrzegłem że dwoje z mężczyzn idzie za mną.
-Siadaj.- Dodał gdy znaleźliśmy się w małym pomieszczeniu. Stał tam stolik i dwa krzesła. Światło lampy oświetlało tylko ten fragment pomieszczenia. Zrobiłem to o co mnie poprosił.
-Co się dzieje?- Zapytałem nie wiedząc po co mnie tam zaprowadził.
-Musimy pogadać.- Powiedział Marek i usiadł naprzeciwko mnie.- Jeśli zależy ci na tej młodej suczce musisz z nami współpracować.- Powiedział kładąc na stole zdjęcia Oli. Zacząłem je przeglądać. Były zrobione jeszcze zanim ktoś jej zaczął grozić. Są nawet zdjęcia z pogrzebu komendanta.
-Marek o czym ty mówisz?- Zapytałem odkładając zdjęcia.
-Posłuchaj Mikołaj w życiu przychodzi taki moment kiedy za swoje błędy trzeba zapłacić.
-Ale co z tym wspólnego ma Olka?
-Spokojnie nie wszystko naraz.- Odparł i położył kolejne zdjęcia na stole.- Doskonale wiem że znasz tego człowieka.- Owszem znałem to był były mąż Olki ale im bardziej się przyglądałem tym zdjęciom tym bardziej się zastanawiałem o co tu tak naprawdę chodzi.- Powiedz czy ta mała suka...
-Nie mów tak o niej.- Krzyknąłem na niego.
-Ale spokojnie Mikołaj nie denerwuj się. Czy mówiła ci o swojej przeszłości?
-O czym ty mówisz? Marek o co tu do cholery chodzi?- Nic mi nie odpowiedział za to na stole pojawiły się kolejne zdjęcia. Zdjęcia które mnie zwaliły z nóg.- Co to jest?
-Przeszłość twojej suki.
Aleksandra

Od kilku godzin próbuję się dodzwonić do Mikołaja. Niestety bezskutecznie. Zaczynałam się o niego bać. Marek również nie odbierał. Mikołaj dał mi do niego numer bo mu ufał. Ja jednak nie byłam co do niego pewna. Ale warto było spróbować. Mijały godziny a Mikołaja dalej nie było. Nagle usłyszałam warkot silnika i światła samochodu. Szybko wybiegłam na podwórko. Z auta wysiadł Mikołaja.
-Gdzie ty byłeś martwiłam się o ciebie.- Powiedziałam podchodząc do niego. Nie odpowiedział mi nic. Ominął mnie i wszedł do domu. Poszłam za nim i zobaczyłam jak pakuje swoje rzeczy.- Co ty robisz?- Zapytałam.
-Nie wieże jak mogłaś to robić.- Powiedział i wrócił do pakowania się.
-O czym ty mówisz?
-Ja o czym mówię? Taka niewinna, a jednak.
-Mikołaj...-Podeszłam do niego chcąc się przytulić.
-Nie podchodź do mnie. Nie mogę na ciebie patrzeć.- Powiedział i mnie odepchnął. Do oczu napłynęły mi łzy. Bezsilnie opadłam na łóżku. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział.- Nie to nie ja powinienem się pakować tylko ty.- Krzyknął po chwili na mnie rzucając na ziemię torbę z ubraniami.
-O co ci chodzi?- Krzyknęłam.
-Jeszcze się pytasz.- Powiedział i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił do mnie rzucając na podłogę moją walizkę.- To chyba twoje, i chyba nie muszę ci mówić co masz robić.- Powiedział a ja zabrałam rzeczy. Wyszłam z domu i wsiadłam do jego samochodu. Pojechałam. We Wrocławiu byłam jakoś po północy. Weszłam do mieszkania, rzuciłam swoje rzeczy na ziemi. Poszłam do sypialni, rzuciłam się na łóżko i rozpłakałam jak małe dziecko.
Kilka dni później
Z Mikołajem nie widziałam się od momentu naszej kłótni. Nie było mi łatwo, nie miałam pojęcia o co mu chodziło. Nie odbierał ode mnie telefonów, nie otwierał mi drzwi. Dziś wracam do pracy. Wiem że się w końcu spotkamy, mam nadzieję że będziemy mogli pogadać na spokojnie. Weszłam do biura ale Mikołaja tam nie było. Poszłam się przebrać w mundur a potem poszłam na odprawę.
-No dobrze to na tyle.- Powiedziała Pani komendant.
-Pani Komendant co się dzieje z Białachem, wiadomo już coś?- Zapytał Krzysiek a ja się zdziwiłam.
-Białachowi coś się stało?- Zapytałam po chwili. Wszyscy na mnie spojrzeli jak na dziwaka ale ja naprawdę nie miałam pojęcia co się stało.
-Nic nie wiadomo.- Odparła Jaskowska.- Ola zostań na chwilkę.- Dodała gdy skończyła odprawę. Tylko te słowa do mnie dotarły. Poczekałam aż wszyscy wyjdą.
-Olu, wiem że się przyjaźnisz z Białachem. Wiem również że ta wiadomość może być dla ciebie szokująca. Mikołaj pobił pewną osobę do nieprzytomności. Przyznał się do tego.
-To nie możliwe.-Odparłam.
-Białach stwierdził że puściły mu nerwy. Ula bo Mikołaj został zatrzymany przez BSW.
-Ale jak to, za pobicie?
-Facet kilka dni temu został zabity.
-Wy chyba go nie podejrzewacie za to? Przecież to niemożliwe.- Krzyknęłam na Jaskowską.
-Ola uspokój się. Wiem że w to nie wierzysz ja też nie. Ale dowody są inne.
-Jakie dowody?
-No właśnie Ola jeśli chodzi o dowody. Posłuchaj bo przy zamordowanym znaleźliśmy twoja zdjęcia. Były zrobione z ukrycia.
-Jak to moje zdjęcia?
-Przestano ci grozić prawda?
-Chyba pani nie chce powiedzieć że to ten człowiek mi....
-Ola BSW podejrzewa że Mikołaj się o tym dowiedział i dlatego to zrobił.
-Ale Mikołaj by tego nigdy nie zrobił.- Powiedziałam a do oczu napłynęły mi łzy.
-Ola przykro mi.
-Mogę się z nim zobaczyć?- Zapytałam po krótkiej ciszy.
-Tak, ale on musi najpierw wyrazić na to zgodę a jak na razie nawet ze mną nie chce rozmawiać.- Powiedziała a ja bezsilnie opadłam na krzesło.- Wiesz co Ola weź sobie na dziś wolne.
-Nie chcę muszę się czymś zająć.- Nie mogłam w to uwierzyć. Jak Mikołaj mógłby coś takiego zrobić, dlaczego. Po policzkach spływały mi łzy. Dotarło do mnie tylko jak Jaskowska mówiła że dziś zostanę na komendzie. Starałam się uspokoić i udałam się do biura. Nie mogłam przestać o tym myśleć. Nie mogłam skupić się na papierach. Około 18 postanowiłam opuścić komendę. Już miałam wychodzić gdy przyszłą do mnie Jaskowska.
-Ola poczekaj.- Powiedziała i podeszła do mnie.
-Coś się stało?- Zapytałam zdziwiona.
-Mikołaj zgodził się na widzenie z tobą.- Powiedziała a ja odetchnęłam z ulgą.
-Kiedy?- Zapytałam po chwili.
-Możesz nawet teraz do niego jechać.
-Dziękuję.- Powiedziałam i szybko pobiegłam do auta. Po godzinie siedziałam już w pomieszczeniu dla więźniów i ich gości. Wprowadzili Mikołaja.
-Mikołaj nic ci nie jest.- Powiedziałam i go przytuliłam.
-Czemu chciałaś się spotkać?- Zapytał odpychając mnie od siebie.
-Chciałam cie zobaczyć. Jak się czujesz?
-Jak widać żyję. Jeśli przyszłaś się zapytać dlaczego go zabiłem to nie mamy o czym gadać bo ja tego nie zrobiłem.
-Wiem, Mikołaj chciałam się tylko zapytać....to przeze mnie?
-Nie i nie to nie on ci groził.
-O czym ty mówisz?
-On cię śledził ale chodziło mu o Kamila.
-To kto mi do jasnej cholery groził?
-Nie wiem Ola ale uważaj na siebie.- Powiedział i położył swoją dłoń na mojej.
-Mikołaj....
-Dasz radę.
-Dlaczego go pobiłeś?
-Ola kiedyś ci powiem ale nie teraz.- Powiedział.
-Koniec wizyty.- Powiedział jeden z klawiszy i zabrał Mikołaja. Opuściłam zakład karny i wróciłam do domu. Jeśli nie on mi groził to kto do jasnej cholery i czego chce.
Kilka dni później
Wstałam dziś wcześnie nie mogłam spać. Zrobiłam sobie kawę i starając się nie zasnąć przy stole próbowałam zjeść śniadanie. Około 8.30 wyszłam do pracy. Zajrzałam jeszcze po drodze do skrzynki na listy. Znalazłam tam kilka kopert, które schowałam do torebki. Stwierdziłam że przeczytam jak wrócę po pracy. Mimo iż nie mogłam spać w nocy miałam dobry humor. Weszłam do biura i czułam że ten dzień będzie jakiś inny. Był inny przy biurku siedział aspirant.
-Mikołaj.- Krzyknęłam i rzuciłam się mu w objęcia.
-Cześć Olka.
-Nigdy mi tego nie rób, zrozumiałeś, nigdy.- Powiedziałam i mocno go przytuliłam.
-Tęskniłem za tobą.
-Ja za tobą też.- Powiedziałam dając mu buziaka w policzek.
-Dobra leć się przebrać a ja zrobię nam kawy.- Powiedział.
-Tak jest dowódco.- Odparłam i z ogromnym uśmiechem na ustach poszłam się przebrać. Po kilku minutach byłam z powrotem w biurze.
-Proszę tylko uważaj jest gorąca.- Powiedział podając mi kubek z kawą.
-Dzięki. Powiedz mi lepiej co się stało?
-No wiesz złapali tego kolesia co dziabnął Marka.
-Marka?- Myślałam że się przesłyszałam.
-Jaskowska ci nie powiedziała kto to był?
-Nie oprócz tego że myślą że to on mi groził to nic.
-Właśnie dalej ci ktoś grozi?
-Nie już nie, ustało z chwilą gdy wróciłam do Wrocławia jak się pokłóciliśmy. A co?
-Nic tak z ciekawości się pytam.
-To co uczcimy twój powrót?
-Piwko dziś wieczorem?
-Wolę kolację.
-Ale u ciebie czy u mnie?
-U mnie tak w ramach prezentu z okazji powrotu.
-Dobra to ja kupię jakieś wino. A teraz się zbierajmy.
-No pewnie.- Powiedziałam i chciałam wyjść z biura.
-Olka kamizelka.
-A no tak.- Odparłam i założyłam kamizelkę. Udaliśmy się do radiowozu w bardzo dobrych humorach. Dzień był bardzo męczący ale starałam się tego nie pokazywać przed Mikołajem. Wiedziałam że jak tylko zobaczy że jestem zmęczona to odwoła kolację a tego bardzo nie chciałam. Około 17 zjechaliśmy na bazę. Od razu zdaliśmy raporty i broń. Poszliśmy się przebrać w cywilne rzeczy.
-To co za godzinę u ciebie?- Zapytał Mikołaj.
-Tak za godzinę u mnie.- Uśmiechnęłam się a Mikołaj wyszedł z biura. Zabrałam swoje rzeczy i pojechałam do siebie. Szybko zaczęłam szykować kolację a w międzyczasie szykowałam się na jego przyjście. Ubrałam niebieską koszulę i spódniczkę. Zrobiłam delikatny makijaż. Mikołaj był punktualnie. Poszłam otworzyć.
-Cześć. Zapraszam.
-To dla ciebie.- Powiedział i podał mi kwiaty.
-Róże, skąd wiedziałeś że je uwielbiam.
-Zgadywałem.- Odparł.- Ymmm co tak pięknie pachnie?
-A lazania.- Powiedziałam udając się do kuchni. Zdjęłam z szafki wazon i wstawiłam do niego kwiaty.- Otworzysz?- Zapytałam spoglądając na wino które trzymał w dłoni.
-Oczywiście, twoje słowa są dla mnie rozkazem.- Powiedział a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.- Nie patrz tak, taka jest prawda.

-Jasne jasne. Siadaj do stołu.- Dodałam po krótkiej chwili. Wyjęłam lazanie i zaniosłam ją do salonu. Nałożyłam Mikołajowi i sobie. Zajęliśmy się kolacją.

2 komentarze: