W
pewnej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy na siebie ze
zdziwieniem.
-Spodziewasz
się kogoś?- Zapytał Mikołaj.
-Nie,
już wszyscy są.- Powiedziałam spoglądając na aspiranta.
Podniosłam się i poszłam otworzyć. Niepewnie uchyliłam drzwi.
-Możemy
porozmawiać?- Zapytał mój gość.
-Dobrze
wiesz że nie mamy o czym.- Odparłam i chciałam zamknąć drzwi.
Niestety zdążył powstrzymać mój ruch.
-Proszę,
pięć minut.- Powiedział.
-Masz
dwie a później nigdy tu nie wracasz.
-Chciałem
cię przeprosić.- Powiedział podając mi kwiaty. Nie wzięłam ich.
-Przeprosić,
no powiem ci że szybko na to wpadłeś.
-Ola,
naprawdę, ja się zmieniłem.
-Jakoś
w to nie wieżę.
-Ola
naprawdę. W jaki sposób mam ci to udowodnić?
-Wystarczająco
już udowodniłeś. Zabierz te swoje pieprzone kwiaty i nigdy więcej
się tu nie pokazuj.- Powiedziałam i zamknęłam drzwi. Wróciłam
do Mikołaja.
-Kto
to był?- Zapytał.
-Nikt
ważny.
-Czyli?
-Mikołaj
nie drąż.- Powiedziałam siadając do stołu.
-Jak
by nie był to ktoś ważny to byś nie była taka zgaszona. Ja już
pójdę.- Powiedział odchodząc od stołu.
-Co
ty wygadujesz?
-I
tak już się zasiedziałem.
-Przecież
nie skończyłeś jeszcze jeść.- Ale Mikołaj nic mi nie
odpowiedział tylko wyszedł z mieszkania. Nie rozumiałam jego
zachowania. Chciało mi się płakać. Nie zrobiłam tego, przecież
jestem dzielna. Podniosłam się i zaczęłam sprzątać po kolacji.
Nieudanej zresztą. Pomyłam wszystkie naczynia i poszłam się umyć.
Już miałam wejść pod prysznic gdy ponownie zadzwonił dzwonek do
drzwi. Szybko owinęłam się w ręcznik i poszłam otworzyć, mając
nadzieję że to Mikołaj.
-Dobry
wieczór.- Powiedział chłopiec, na oko miał jakieś 15 lat.
-Dobry
wieczór.- Odpowiedziałam. Kojarzyłam chłopca, mieszkał piętro
niżej.- Coś się stało?- Zapytałam po chwili.
-Bo,
głupio mi tak prosić.- Powiedział i się zaciął w tym momencie.
-Spokojnie,
wejdziesz do środka?- Zapytałam.
-Nie
chcę przeszkadzać.
-Spokojnie
wejdź.- Powiedziałam a chłopiec wszedł do mieszkania.- Jeśli nie
masz nic przeciwko to pójdę się ubrać.- Powiedziałam.
-Jasne.-
Odparł młodzieniec a ja zniknęłam w łazience. Po chwili wróciłam
a chłopiec siedział w kuchni przy stole.
-Chcesz
coś do picia?- Zapytałam chłopca. Doskonale wiedziałam jak trzeba
odnosić się do młodzieży aby nie uciekła albo się nie speszyła.
No w końcu jestem po studiach humanistycznych.
-Nie
dziękuję.- Odparł chłopiec i zapadła cisza. Postanowiłam ją
jednak przerwać.
-To
jak masz na imię?
-Marek.-
Odparł chłopiec.
-Ja
jestem Ola. Mieszkasz piętro niżej prawda?
-Tak.
-A
twoi rodzice wiedzą że przyszedłeś do mnie?
-Rodziców
nie ma.
-Jak
to, jesteś sam w domu?
-No
bo....mama zmarła przy moim porodzie a tata jest w szpitalu.- Odparł
i posmutniał.- Dlatego przyszedłem do Pani. Mogła by się pani mną
zająć do puki tata nie wróci ze szpitala. Nie chcę trafić do
pogotowia rodzinnego.- Marek miał łzy w oczach. A ja nie wiedziałam
co mam zrobić.
-A
dziadkowie, albo ciocia?- Zapytałam jednak aby upewnić się czy
chłopiec nie ma bliższej rodziny.
-Nie
mam żadnej cioci a z dziadkami nigdy nie maiłem kontaktu, nawet nie
wiem jak mają na imię.- Odparł a mi zrobiło się szkoda tego
młodego człowieka.
-Dobrze.-
Odparłam uśmiechając się do chłopca.- A twój tata od dawna jest
w szpitalu?
-Od
trzech dni.
-A
ty masz co jeść? Może jesteś głodny, może odgrzać ci lazanie?-
Zaproponowałam.
-Spokojnie
wszystko jest dobrze, mam co jeść i pić. W co się ubrać też
mam. Tylko chodzi o to że w szkole nauczycielki gadają i czy by
mogła pani mnie odbierać ze szkoły?
-No
pewnie.
-Dziękuję.
-Na
pewno nie chcesz herbaty albo coś zjeść?- Zapytałam ponownie.
-No
tak Pani kusi tą lazanią że chyba się skuszę.- Odarł chłopak a
ja się do niego uśmiechnęłam. Odgrzałam mu kolację i zrobiłam
dla nas herbatę. Rozmawialiśmy bardzo długo. Marek opowiadał mi o
swoim tacie i o tym na co choruje. Chłopak był bardzo przejęty tym
na co choruje jego ojciec.
-Aaaa.-
Zaczął ziewać.- Ja będę już szedł Pani Olu.- Powiedział
wstając od stołu.
-Dobrze.
-Dobranoc.
-Dobranoc
Marek, tylko pamiętaj drzwi na klucz zamknąć.
-Dobrze
i dziękuję za kolacje, była pyszna.
-Nie
ma za co. O której jutro kończysz?
-O
18, bo mam trening.
-Dobrze,
to widzimy się jutro o 18.
-Dobranoc.-
Powiedział i się do mnie przytulił.
-Dobranoc.-
Pogłaskałam go po głowie i odprowadziłam do drzwi. Chłopak
poszedł a ja zamknęłam drzwi i poszłam się myć. Wzięłam
szybki prysznic, ubrałam piżamę i położyłam się spać. Byłam
bardzo zmęczona więc zasnęłam od razu. Nad ranem obudził mnie
telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Mikołaj dzwoni. Odebrałam bez
wahania.
-Słucham.
-Olka
gdzie ty jesteś?
-W
domu a gdzie mam być?
-W
pracy.
-Która
to godzina?
-Po
dziewiątej.
-Cholera
zaspałam.- Zerwałam się z łóżka. Rzuciłam telefon i szybko
zaczęłam się ubierać. Po 20 minutach byłam już na komendzie.
Wpadłam do biura gdzie czekał na mnie Mikołaj.
-No
w końcu.- Powiedział zdenerwowany.
-Przepraszam
ale...
-Nie
gadaj tylko się przebieraj czekam w radiowozie.- Odparł a ja szybko
założyłam mundur. Jeszcze szybciej znalazłam się w radiowozie.
-Zrobiłem
nam kawę.- Powiedział aspirant podając mi kubek kawy gdy wsiadałam
do radiowozu.
-Dzięki.-
Powiedziałam delikatnie uśmiechając się do niego.
-Ślicznie
wyglądasz.- Powiedział.
-Dzięki.-
Odparłam z sarkazmem w głosie.
-Naprawdę
ślicznie wyglądasz.
-Ok,
zostawię to bez komentarza.- Zamilkliśmy oboje. Dzień mijał nam
szybko i bardzo spokojnie. Nawet nie mieliśmy komu wypisywać
mandatów. Około 13 zgłosiliśmy przerwę która zakończyła nasz
dzień. Dyżurny nie widział sensu abyśmy musieli wyruszać w
ponowny patrol, dlatego zostaliśmy na komendzie. Około 16.30
kończyłam już wypełniać raporty.
-Mikołaj?-
Chciałam przerwać ciszę która trwała od rana.
-Słucham
cię.- Powiedział nie odrywając wzroku od papierów.
-Możemy
porozmawiać?
-No
przecież to robimy.- Odpowiedział olewającym głosem.
-Możesz
na mnie spojrzeć jak do ciebie mówię.
-Jezu
o co ci chodzi?
-Już
o nic.- Powiedziałam wściekła. Postanowiłam opuścić biuro.
-Ola
nie obrażaj się. Nie chciałem na ciebie naskoczyć.- Powiedział
wstając od biurka.
-Nie
chciałem, nie wiedziałem, nie pomyślałem. Zawsze to samo.-
Powiedziałam wychodząc z biura a przy okazji trzaskając drzwiami.
Poszłam się przebrać w cywilne rzeczy. Gdy wróciłam Białach
wciąż siedział z nosem w papierach. Podeszłam do szafki i wyjęłam
z niej torebkę.
-Już
idziesz?- Zapytał Mikołaj spoglądając na mnie.
-Tak.
Cześć.-Odparłam i zdenerwowana wyszłam z biura. Wsiadłam do auta
i pojechałam po Marka. Wysiadłam z samochodu i zaczekałam na niego
przed szkołom.
-Cześć
Marek.- Powiedziałam widząc chłopca zmierzającego w moją stronę.
-Dzień
dobry Pani Olu. Dziękuję że Pani po mnie przyszła.- Powiedział
chłopiec i przytulił się do mnie. Również go przytuliłam.
-Przyjechałam,
nie przyszłam.
-Po
co przecież nasz blok jest zaraz za rogiem.- Zdziwił się chłopiec.
-Tak
ale wracam z pracy.
-A
gdzie Pani pracuje?
-W
policji, wsiadaj.- Powiedziałam gdy doszliśmy do mojego auta.
-To
przy Pani czuje się bezpiecznie.- Powiedział i zapiął pasy.
Ruszyłam spod szkoły. Po dziesięciu minutach byliśmy pod blokiem.
-No
to jesteśmy na miejscu.- Powiedziałam gasząc silnik.
-Dziękuję
że mnie Pani odebrała.
-Marek
mówiłam ci już nie ma sprawy.
-A
praca w policji jest ciężka?
-Jak
dla kogo. Jednym jest łatwiej a innym trudniej.
-A
pani do której grupy należy?
-Wpadniesz
do mnie na obiad?- Zapytałam chcąc zmienić temat.
-A
rozumiem nie może Pani o tym rozmawiać.- Powiedział chłopiec
uśmiechając się do mnie, całe szczęście że właśnie w ten
sposób to odebrał bo już się bałam że będę musiała mu się
zwierzać. Weszliśmy do budynku.
-No
proszę jest i nasza sierota.- Powiedziała sąsiadka gdy
wchodziliśmy na pierwsze piętro. Spojrzałam na Marka i domyśliłam
się że mowa o nim.
-Przepraszam
ale to nie Pani sprawa.- Odezwałam się.
-Owszem
moja, jako dobry obywatel muszę zadbać o las tego chłopca i mam
zamiar zgłosić na Policję to ze chłopak jest sam.
-Proszę
bardzo, tak się składa ze pracuję w policji, może to Pani zgłosić
ale pani oskarżenia są bezpodstawne.
-Doprawdy.
Jego matki nie ma a ojciec jest w szpitalu ciekawe kto się niem
zajmuje?
-Tak
się składa że ja, a Marek obecnie mieszka u mnie, ale to nie jest
Pani sprawa.
-Hymmm.-
Chrząknęła kobieta pod nosem i wróciła do swojego mieszkania.
Spojrzałam na Marka i oboje uśmiechnęliśmy się do siebie.
-To
na co masz ochotę?
-Co
Pani zrobi to zjem.
-No
dobra to może zrobimy pizze co ty na to?
-Jestem
za.
-Ok,
to połóż swoje rzeczy w salonie i przyjdź do kuchni. Już wiesz
gdzie jest.- Powiedziałam i weszliśmy do mieszkania.
-Już
jestem.- Powiedział wchodząc do kuchni.
-O
kurde.- Powiedziałam zaglądając do szafki.- Nie mamy składników
na pizze. Któreś z nas musi iść do sklepu.- Powiedziałam.
-Ja
mogę iść.
-Pójdziemy
razem muszę zrobić ciut większe zakupy.
-No
to ja Pani pomogę.
-Ok,
pomoc za obiad, układ brzmi sprawiedliwie.
-A
mogę o coś zapytać?
-No
jasne co się stało?
-Bo
powiedziała Pani do tej starej krowy że mieszkam u Pani, to znaczy
że będę mógł tu nocować.
-Po
pierwsze udam że nie słyszałam że nazwałeś tę kobietę starą
krową a po drugie jeśli masz taką ochotę to oczywiście że
możesz u mnie nocować.- Powiedziałam, doskonale rozumiałam jak
się czuje sam w domu, gdy byłam w jego wieku często zostawałam
sama na noc bo tato pracował.- Dobra młody ubieraj kurtkę i buty,
idziemy do sklepu.- Powiedziałam stanowczo.
-Dobrze.-
Marek się uśmiechnął i po chwili byliśmy już w drodze do
sklepu. Bardzo szybko zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do
mieszkania. Chłopak pomógł mi rozpakować zakupy.
-To
co Marek, ja robię pizzę a ty odrabiasz lekcję?
-Dobra
ale muszę iść na dół po książki.
-Mam
iść z tobą?
-Nie,
nie poradzę sobie.
-To
weź od razu rzeczy na wieczór skoro chcesz u mnie zanocować.
-Dobrze
Pani Olu.- Usłyszałam po chwili trzaśnięcie drzwiami. Ten chłopak
był niesamowity. Zaczęłam szykować pizzę a przy okazji nuciłam
pod nosem. Po chwili Marek wrócił z książkami. Usiadł w salonie
przy stoliku i zaczął odrabiać lekcje. Wstawiłam pizzę do
piekarnika i poszłam zobaczyć czy czasem nie potrzebuje pomocy w
lekcjach.
-I
jak ci idzie?- Zapytałam siadając obok.
-Całkiem
nieźle, jeszcze tylko rozprawkę muszę napisać. Sprawdzi mi Pani
ją później?
-No
pewnie.- Odparłam i poszłam do kuchni. Zrobiłam mu herbatę i
zaniosłam do pokoju. Po chwili wróciłam do kuchni i zaczęłam myć
naczynia. Gdy skończyłam pizza była już gotowa do podania.
Wyjęłam ją z piekarnika.
-Marek,
pizza gotowa.
-Już
idę.- Krzyknął chłopiec a po chwili był już obok mnie.- Jak
ładnie pachnie.
-Dzięki,
siadaj.- Powiedziałam a chłopiec grzecznie wykonał moje polecenie.
-Ymmm
jaka dobra, ma Pani talent. Wymienił bym panią na tatę.
-Dlaczego?
-Tata
jest kiepski w gotowaniu w porównaniu do pani.
-Jedz
i nie gadaj. Napisałeś już rozprawkę.
-Tak
przed chwilką skończyłem.
-No
dobrze, to zjemy obiadokolację i ci ją sprawdzę.
-Dziękuję.
-Nie
ma za co.
-A
będzie mogła mnie Pani jutro zawieźć do taty do szpitala?
-Tak,
ale nie wiem o której skończę.
-To
może ja po szkole przyjdę do pani do pracy i tam poczekam,
słyszałem że na komendzie jest takie miejsce dla dzieci.
-Owszem
jest ale to dla dzieci osób które są u nas przesłuchiwane a nie
dla pracowników. A o której kończysz jutro zajęcia?
-Jutro
o 17 bo mam korki z angielskiego.
-No
dobra to zrobimy tak że jakbym nie mogła cię odebrać ze szkoły
to napiszę ci SMS-a i wtedy przyjdziesz na komendę i na mnie
poczekasz. Powinnam skończyć jakoś najpóźniej o 18.
-Dobrze,
to ja idę po rozprawkę.
-No
pewnie.- Odparłam i zaczęłam sprzątać po kolacji. Wstawiłam
naczynia do zmywarki a pozostałą część pizzy schowałam do
piekarnika. Marek przyniósł mi swoje wypracowanie. Byłam w szoku
jak na 15 latka naprawdę ładnie pisał tego typu rozprawki, tym
bardziej że temat nie był wcale łatwy.
-I
jak Pani Olu?- Zapytał po chwili.
-Bardzo
ładnie. Zasłużyłeś na nagrodę. Co powiesz na gorącą
czekoladę?
-Dziękuję,
przyjmuję nagrodę.- Odparł a ja zrobiłam dla nas czekoladę.
Udaliśmy się do salonu przed telewizor. Marek włączył swoje
ulubione programy. Około 22 położyliśmy się spać.
Zaproponowałam mu aby spał w mojej sypialni ale uparł się że
chce spać w salonie. Stwierdził ze moja kanapa jest wygodniejsza.
Zaścieliłam mu więc łóżko a on w tym czasie się mył. Później
była zmiana. Gdy wyszłam z łazienki Marek już spał. Zgasiłam
więc światło i poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku
i szybko zasnęłam.
Super rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejny rozdział...
Powodzenia i życzę weny
Super opowiadanie czekam na kolejne. Pozdrawiam Sandra
OdpowiedzUsuńJa też czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń