poniedziałek, 24 października 2016

2.8

W pewnej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem.
-Spodziewasz się kogoś?- Zapytał Mikołaj.
-Nie, już wszyscy są.- Powiedziałam spoglądając na aspiranta. Podniosłam się i poszłam otworzyć. Niepewnie uchyliłam drzwi.
-Możemy porozmawiać?- Zapytał mój gość.
-Dobrze wiesz że nie mamy o czym.- Odparłam i chciałam zamknąć drzwi. Niestety zdążył powstrzymać mój ruch.
-Proszę, pięć minut.- Powiedział.
-Masz dwie a później nigdy tu nie wracasz.
-Chciałem cię przeprosić.- Powiedział podając mi kwiaty. Nie wzięłam ich.
-Przeprosić, no powiem ci że szybko na to wpadłeś.
-Ola, naprawdę, ja się zmieniłem.
-Jakoś w to nie wieżę.
-Ola naprawdę. W jaki sposób mam ci to udowodnić?
-Wystarczająco już udowodniłeś. Zabierz te swoje pieprzone kwiaty i nigdy więcej się tu nie pokazuj.- Powiedziałam i zamknęłam drzwi. Wróciłam do Mikołaja.
-Kto to był?- Zapytał.
-Nikt ważny.
-Czyli?
-Mikołaj nie drąż.- Powiedziałam siadając do stołu.
-Jak by nie był to ktoś ważny to byś nie była taka zgaszona. Ja już pójdę.- Powiedział odchodząc od stołu.
-Co ty wygadujesz?
-I tak już się zasiedziałem.
-Przecież nie skończyłeś jeszcze jeść.- Ale Mikołaj nic mi nie odpowiedział tylko wyszedł z mieszkania. Nie rozumiałam jego zachowania. Chciało mi się płakać. Nie zrobiłam tego, przecież jestem dzielna. Podniosłam się i zaczęłam sprzątać po kolacji. Nieudanej zresztą. Pomyłam wszystkie naczynia i poszłam się umyć. Już miałam wejść pod prysznic gdy ponownie zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko owinęłam się w ręcznik i poszłam otworzyć, mając nadzieję że to Mikołaj.
-Dobry wieczór.- Powiedział chłopiec, na oko miał jakieś 15 lat.
-Dobry wieczór.- Odpowiedziałam. Kojarzyłam chłopca, mieszkał piętro niżej.- Coś się stało?- Zapytałam po chwili.
-Bo, głupio mi tak prosić.- Powiedział i się zaciął w tym momencie.
-Spokojnie, wejdziesz do środka?- Zapytałam.
-Nie chcę przeszkadzać.
-Spokojnie wejdź.- Powiedziałam a chłopiec wszedł do mieszkania.- Jeśli nie masz nic przeciwko to pójdę się ubrać.- Powiedziałam.
-Jasne.- Odparł młodzieniec a ja zniknęłam w łazience. Po chwili wróciłam a chłopiec siedział w kuchni przy stole.
-Chcesz coś do picia?- Zapytałam chłopca. Doskonale wiedziałam jak trzeba odnosić się do młodzieży aby nie uciekła albo się nie speszyła. No w końcu jestem po studiach humanistycznych.
-Nie dziękuję.- Odparł chłopiec i zapadła cisza. Postanowiłam ją jednak przerwać.
-To jak masz na imię?
-Marek.- Odparł chłopiec.
-Ja jestem Ola. Mieszkasz piętro niżej prawda?
-Tak.
-A twoi rodzice wiedzą że przyszedłeś do mnie?
-Rodziców nie ma.
-Jak to, jesteś sam w domu?
-No bo....mama zmarła przy moim porodzie a tata jest w szpitalu.- Odparł i posmutniał.- Dlatego przyszedłem do Pani. Mogła by się pani mną zająć do puki tata nie wróci ze szpitala. Nie chcę trafić do pogotowia rodzinnego.- Marek miał łzy w oczach. A ja nie wiedziałam co mam zrobić.
-A dziadkowie, albo ciocia?- Zapytałam jednak aby upewnić się czy chłopiec nie ma bliższej rodziny.
-Nie mam żadnej cioci a z dziadkami nigdy nie maiłem kontaktu, nawet nie wiem jak mają na imię.- Odparł a mi zrobiło się szkoda tego młodego człowieka.
-Dobrze.- Odparłam uśmiechając się do chłopca.- A twój tata od dawna jest w szpitalu?
-Od trzech dni.
-A ty masz co jeść? Może jesteś głodny, może odgrzać ci lazanie?- Zaproponowałam.
-Spokojnie wszystko jest dobrze, mam co jeść i pić. W co się ubrać też mam. Tylko chodzi o to że w szkole nauczycielki gadają i czy by mogła pani mnie odbierać ze szkoły?
-No pewnie.
-Dziękuję.
-Na pewno nie chcesz herbaty albo coś zjeść?- Zapytałam ponownie.
-No tak Pani kusi tą lazanią że chyba się skuszę.- Odarł chłopak a ja się do niego uśmiechnęłam. Odgrzałam mu kolację i zrobiłam dla nas herbatę. Rozmawialiśmy bardzo długo. Marek opowiadał mi o swoim tacie i o tym na co choruje. Chłopak był bardzo przejęty tym na co choruje jego ojciec.
-Aaaa.- Zaczął ziewać.- Ja będę już szedł Pani Olu.- Powiedział wstając od stołu.
-Dobrze.
-Dobranoc.
-Dobranoc Marek, tylko pamiętaj drzwi na klucz zamknąć.
-Dobrze i dziękuję za kolacje, była pyszna.
-Nie ma za co. O której jutro kończysz?
-O 18, bo mam trening.
-Dobrze, to widzimy się jutro o 18.
-Dobranoc.- Powiedział i się do mnie przytulił.
-Dobranoc.- Pogłaskałam go po głowie i odprowadziłam do drzwi. Chłopak poszedł a ja zamknęłam drzwi i poszłam się myć. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam piżamę i położyłam się spać. Byłam bardzo zmęczona więc zasnęłam od razu. Nad ranem obudził mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Mikołaj dzwoni. Odebrałam bez wahania.
-Słucham.
-Olka gdzie ty jesteś?
-W domu a gdzie mam być?
-W pracy.
-Która to godzina?
-Po dziewiątej.
-Cholera zaspałam.- Zerwałam się z łóżka. Rzuciłam telefon i szybko zaczęłam się ubierać. Po 20 minutach byłam już na komendzie. Wpadłam do biura gdzie czekał na mnie Mikołaj.
-No w końcu.- Powiedział zdenerwowany.
-Przepraszam ale...
-Nie gadaj tylko się przebieraj czekam w radiowozie.- Odparł a ja szybko założyłam mundur. Jeszcze szybciej znalazłam się w radiowozie.
-Zrobiłem nam kawę.- Powiedział aspirant podając mi kubek kawy gdy wsiadałam do radiowozu.
-Dzięki.- Powiedziałam delikatnie uśmiechając się do niego.
-Ślicznie wyglądasz.- Powiedział.
-Dzięki.- Odparłam z sarkazmem w głosie.
-Naprawdę ślicznie wyglądasz.
-Ok, zostawię to bez komentarza.- Zamilkliśmy oboje. Dzień mijał nam szybko i bardzo spokojnie. Nawet nie mieliśmy komu wypisywać mandatów. Około 13 zgłosiliśmy przerwę która zakończyła nasz dzień. Dyżurny nie widział sensu abyśmy musieli wyruszać w ponowny patrol, dlatego zostaliśmy na komendzie. Około 16.30 kończyłam już wypełniać raporty.
-Mikołaj?- Chciałam przerwać ciszę która trwała od rana.
-Słucham cię.- Powiedział nie odrywając wzroku od papierów.
-Możemy porozmawiać?
-No przecież to robimy.- Odpowiedział olewającym głosem.
-Możesz na mnie spojrzeć jak do ciebie mówię.
-Jezu o co ci chodzi?
-Już o nic.- Powiedziałam wściekła. Postanowiłam opuścić biuro.
-Ola nie obrażaj się. Nie chciałem na ciebie naskoczyć.- Powiedział wstając od biurka.
-Nie chciałem, nie wiedziałem, nie pomyślałem. Zawsze to samo.- Powiedziałam wychodząc z biura a przy okazji trzaskając drzwiami. Poszłam się przebrać w cywilne rzeczy. Gdy wróciłam Białach wciąż siedział z nosem w papierach. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej torebkę.
-Już idziesz?- Zapytał Mikołaj spoglądając na mnie.
-Tak. Cześć.-Odparłam i zdenerwowana wyszłam z biura. Wsiadłam do auta i pojechałam po Marka. Wysiadłam z samochodu i zaczekałam na niego przed szkołom.
-Cześć Marek.- Powiedziałam widząc chłopca zmierzającego w moją stronę.
-Dzień dobry Pani Olu. Dziękuję że Pani po mnie przyszła.- Powiedział chłopiec i przytulił się do mnie. Również go przytuliłam.
-Przyjechałam, nie przyszłam.
-Po co przecież nasz blok jest zaraz za rogiem.- Zdziwił się chłopiec.
-Tak ale wracam z pracy.
-A gdzie Pani pracuje?
-W policji, wsiadaj.- Powiedziałam gdy doszliśmy do mojego auta.
-To przy Pani czuje się bezpiecznie.- Powiedział i zapiął pasy. Ruszyłam spod szkoły. Po dziesięciu minutach byliśmy pod blokiem.
-No to jesteśmy na miejscu.- Powiedziałam gasząc silnik.
-Dziękuję że mnie Pani odebrała.
-Marek mówiłam ci już nie ma sprawy.
-A praca w policji jest ciężka?
-Jak dla kogo. Jednym jest łatwiej a innym trudniej.
-A pani do której grupy należy?
-Wpadniesz do mnie na obiad?- Zapytałam chcąc zmienić temat.
-A rozumiem nie może Pani o tym rozmawiać.- Powiedział chłopiec uśmiechając się do mnie, całe szczęście że właśnie w ten sposób to odebrał bo już się bałam że będę musiała mu się zwierzać. Weszliśmy do budynku.
-No proszę jest i nasza sierota.- Powiedziała sąsiadka gdy wchodziliśmy na pierwsze piętro. Spojrzałam na Marka i domyśliłam się że mowa o nim.
-Przepraszam ale to nie Pani sprawa.- Odezwałam się.
-Owszem moja, jako dobry obywatel muszę zadbać o las tego chłopca i mam zamiar zgłosić na Policję to ze chłopak jest sam.
-Proszę bardzo, tak się składa ze pracuję w policji, może to Pani zgłosić ale pani oskarżenia są bezpodstawne.
-Doprawdy. Jego matki nie ma a ojciec jest w szpitalu ciekawe kto się niem zajmuje?
-Tak się składa że ja, a Marek obecnie mieszka u mnie, ale to nie jest Pani sprawa.
-Hymmm.- Chrząknęła kobieta pod nosem i wróciła do swojego mieszkania. Spojrzałam na Marka i oboje uśmiechnęliśmy się do siebie.
-To na co masz ochotę?
-Co Pani zrobi to zjem.
-No dobra to może zrobimy pizze co ty na to?
-Jestem za.
-Ok, to połóż swoje rzeczy w salonie i przyjdź do kuchni. Już wiesz gdzie jest.- Powiedziałam i weszliśmy do mieszkania.
-Już jestem.- Powiedział wchodząc do kuchni.
-O kurde.- Powiedziałam zaglądając do szafki.- Nie mamy składników na pizze. Któreś z nas musi iść do sklepu.- Powiedziałam.
-Ja mogę iść.
-Pójdziemy razem muszę zrobić ciut większe zakupy.
-No to ja Pani pomogę.
-Ok, pomoc za obiad, układ brzmi sprawiedliwie.
-A mogę o coś zapytać?
-No jasne co się stało?
-Bo powiedziała Pani do tej starej krowy że mieszkam u Pani, to znaczy że będę mógł tu nocować.
-Po pierwsze udam że nie słyszałam że nazwałeś tę kobietę starą krową a po drugie jeśli masz taką ochotę to oczywiście że możesz u mnie nocować.- Powiedziałam, doskonale rozumiałam jak się czuje sam w domu, gdy byłam w jego wieku często zostawałam sama na noc bo tato pracował.- Dobra młody ubieraj kurtkę i buty, idziemy do sklepu.- Powiedziałam stanowczo.
-Dobrze.- Marek się uśmiechnął i po chwili byliśmy już w drodze do sklepu. Bardzo szybko zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do mieszkania. Chłopak pomógł mi rozpakować zakupy.
-To co Marek, ja robię pizzę a ty odrabiasz lekcję?
-Dobra ale muszę iść na dół po książki.
-Mam iść z tobą?
-Nie, nie poradzę sobie.
-To weź od razu rzeczy na wieczór skoro chcesz u mnie zanocować.
-Dobrze Pani Olu.- Usłyszałam po chwili trzaśnięcie drzwiami. Ten chłopak był niesamowity. Zaczęłam szykować pizzę a przy okazji nuciłam pod nosem. Po chwili Marek wrócił z książkami. Usiadł w salonie przy stoliku i zaczął odrabiać lekcje. Wstawiłam pizzę do piekarnika i poszłam zobaczyć czy czasem nie potrzebuje pomocy w lekcjach.
-I jak ci idzie?- Zapytałam siadając obok.
-Całkiem nieźle, jeszcze tylko rozprawkę muszę napisać. Sprawdzi mi Pani ją później?
-No pewnie.- Odparłam i poszłam do kuchni. Zrobiłam mu herbatę i zaniosłam do pokoju. Po chwili wróciłam do kuchni i zaczęłam myć naczynia. Gdy skończyłam pizza była już gotowa do podania. Wyjęłam ją z piekarnika.
-Marek, pizza gotowa.
-Już idę.- Krzyknął chłopiec a po chwili był już obok mnie.- Jak ładnie pachnie.
-Dzięki, siadaj.- Powiedziałam a chłopiec grzecznie wykonał moje polecenie.
-Ymmm jaka dobra, ma Pani talent. Wymienił bym panią na tatę.
-Dlaczego?
-Tata jest kiepski w gotowaniu w porównaniu do pani.
-Jedz i nie gadaj. Napisałeś już rozprawkę.
-Tak przed chwilką skończyłem.
-No dobrze, to zjemy obiadokolację i ci ją sprawdzę.
-Dziękuję.
-Nie ma za co.
-A będzie mogła mnie Pani jutro zawieźć do taty do szpitala?
-Tak, ale nie wiem o której skończę.
-To może ja po szkole przyjdę do pani do pracy i tam poczekam, słyszałem że na komendzie jest takie miejsce dla dzieci.
-Owszem jest ale to dla dzieci osób które są u nas przesłuchiwane a nie dla pracowników. A o której kończysz jutro zajęcia?
-Jutro o 17 bo mam korki z angielskiego.
-No dobra to zrobimy tak że jakbym nie mogła cię odebrać ze szkoły to napiszę ci SMS-a i wtedy przyjdziesz na komendę i na mnie poczekasz. Powinnam skończyć jakoś najpóźniej o 18.
-Dobrze, to ja idę po rozprawkę.
-No pewnie.- Odparłam i zaczęłam sprzątać po kolacji. Wstawiłam naczynia do zmywarki a pozostałą część pizzy schowałam do piekarnika. Marek przyniósł mi swoje wypracowanie. Byłam w szoku jak na 15 latka naprawdę ładnie pisał tego typu rozprawki, tym bardziej że temat nie był wcale łatwy.
-I jak Pani Olu?- Zapytał po chwili.
-Bardzo ładnie. Zasłużyłeś na nagrodę. Co powiesz na gorącą czekoladę?

-Dziękuję, przyjmuję nagrodę.- Odparł a ja zrobiłam dla nas czekoladę. Udaliśmy się do salonu przed telewizor. Marek włączył swoje ulubione programy. Około 22 położyliśmy się spać. Zaproponowałam mu aby spał w mojej sypialni ale uparł się że chce spać w salonie. Stwierdził ze moja kanapa jest wygodniejsza. Zaścieliłam mu więc łóżko a on w tym czasie się mył. Później była zmiana. Gdy wyszłam z łazienki Marek już spał. Zgasiłam więc światło i poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku i szybko zasnęłam.

3 komentarze:

  1. Super rozdział
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział...
    Powodzenia i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadanie czekam na kolejne. Pozdrawiam Sandra

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń