Obudziły
mnie promienie słońca które zaczęły się wkradać do sypialni.
Spostrzegłem że Oli nie ma obok mnie. Wstałem z łóżka i
poszedłem do kuchni. Ola i dziewczynki jadły już śniadanie.
-Dzień
dobry.- Powiedziałem siadając do stołu.
-Cześć
tatuś.- Odparła Dominika.
-Hejka.-
Powiedziała Ania.
-Cześć
Mikołaj.- Powiedziała Olka.- Zrobić ci kawy?
-Nie
siedź, sam zrobię, jeszcze pamiętam gdzie co jest.
-Jak
chcesz.- Odparła a ja udałem się do ekspresu i zrobiłem sobie
kawę.
-Mama
dzwoniła?- Zapytałem gdy siadałem do stołu.
-Nie,
pewnie znowu się upiła. Zadzwoni po południu.- Odparła Dominika.
-Jak
to znowu się napiła?- Zapytała zdziwiona Ola.
-No
ostatnio jak taty nie ma w domu to zawsze pije. Próbuje się odgryźć
na tacie. Udaje dobrą matkę jak jej ktoś na ręce patrzy.-
Powiedziała Dominika a ja nawet tego nie zauważyłem.
-Chwila,
jak mnie w domu nie ma, to znaczy....
-No
jak jesteś w pracy. Wracasz to zawsze ma kaca. A co?
-Nie
nic. Zawiozę was po śniadaniu do domu.- Odparłem i zjedliśmy
wszyscy śniadanie. Dziewczynki poszły jeszcze do salonu, chciały
zrobić sobie jeszcze kilka zdjęć na pamiątkę z choinką.
-Mikołaj,
ty nic nie wiedziałeś ze ona pije, prawda?
-Aż
tak to widać?
-No
niestety tak.
-Jak
wróciłem do domu to obiecała że z tym skończy, dla dziewczynek,
ale jak widać to nic nie dało.
-A co
chcesz teraz zrobić?
-Nie
wiem. Zastanawiam się czy to w ogóle ma sens.
-Ale
co?
-No to
że się rozwodzimy a dalej mieszkamy razem. Ja się poświęcam a
ona ma to w dupie. Nie wiem co robić.
-Wyprowadź
się.
-Tak
ale dokąd, wymówiłem już umowę najmu tamtego mieszkania.
-No
ale zawsze możesz mieszkać u mnie.
-Olka,
wiem i jestem ci za to wdzięczny ale...
-Ale
nie chcesz...
-Olka
to nie tak.
-Jasne
poprzedni było bo co inni powiedzą a teraz jaki masz powód?
-Nie
chcę ci siedzieć na kwadracie.
-Mikołaj.
Nigdy mi nie przeszkadzałeś. Wręcz przeciwnie mi się z tobą
bardzo dobrze mieszkało.
-Olu
ale ja już za bardzo wykorzystuję naszą przyjaźń.
-Nie
wykorzystujesz, jestem pewna że zrobił byś dokładnie to samo dla
mnie.
-Tak,
ale to nie ma nic do rzeczy.
-Jak
chcesz, ale pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć.
-No
dobra, a teraz lecę dziewczyny zawieźć do domu. Trzymaj się.-
Powiedziałem i dałem Oli buziaka w policzek. Delikatnie się
zarumieniła. Zabrałem swoje rzeczy i wróciłem z dziewczynami do
domu. Niestety tam czekała Kamila, z niezbyt fajną niespodzianką.
Weszliśmy do środka. Kamila ledwo stała a z daleka było czuć
alkohol.
-Dziewczynki
idźcie się spakować, zawiozę was na święta do dziadka Władka.-
Powiedziałem stanowczo a dziewczynki bez słowa wykonały moje
polecenie.
-Kamila
możesz powiedzieć co ty wyprawiasz?
-Nic.-
Powiedziała no w sumie to wyjąkała.
-Znowu
pijesz.
-Nie
piję, po prostu są święta, chcesz trochę?- Podała mi butelkę z
wódką. Zabrałem jej i rzuciłem na podłogę. - Co ty wyprawiasz?-
Wrzasnęła.
-Mam
dosyć. Nie będę się poświęcał jeśli ty będziesz tak dalej
się zachowywać.
-O
czym ty mówisz?
-O tym
że zabieram dziewczynki, wyprowadzam się, i składam papiery o
przyspieszenie rozwodu.
-Wy*ierdalaj
mi stąd.- Krzyknęła a ja poszedłem spakować swoje rzeczy. Po
godzinie byliśmy w domu mojego teścia. Zostawiłem tam dziewczynki
wiedząc że Kamila tam się nie pojawi. Jej rodzice stanęli po
mojej stronie gdy się dowiedzieli o rozwodzie i tym że pije. Ja
natomiast pojechałem do Olki. Mieliśmy dziś nocną zmianę, na
całe szczęście na nockach możemy być na komendzie, bo chyba bym
na mieście zwariował. Zapukałem do drzwi.
-Mikołaj,
a co ty tu robisz?- Zapytała otwierając mi drzwi.
-Niespodzianka.-
Powiedziałem, Ola kiwnęła głową abym wszedł do mieszkania.
-Myślałam
że widzimy się w pracy?
-No bo
tak miało być, ale jutro wigilia a dziś nocna zmiana więc dwie
noce nieprzespane. Pomyślałem że skoro i tak mamy nie spać to
może obejrzymy jakiś film, pogadamy.
-Pokłóciłeś
się z Kamilą?
-Skąd
wiesz?
-Bo za
każdym razem gdy się pokłócicie przychodzisz do mnie jak pies z
podkulonym ogonem.
-Ale,
jak to?
-No
tak to, ja ci mówię że tak będzie ty robisz swoje a potem ja mam
rację. Tak jest zawsze. Za długo cię znam żeby o tym nie
wiedzieć.
-Ale
to dobrze że do ciebie przychodzę czy źle, bo nie rozumiem.
-Dobrze
bo przyznajesz się do błędu źle bo mnie nie słuchasz a i tak mam
rację.
-Zawsze
musisz mieć rację?
-Jestem
kobietą nawet jak nie mam racji to mam rację. Dobra mów o co wam
poszło?
-O to
co zawsze.
-Czyli
jak zawsze śpisz u mnie?- Zapytała, byłem zdziwiono ale faktycznie
zawsze jak się pokłóciłem z Kamilą to spałem u Olki. W
milczeniu udaliśmy się do salonu. Dopiero teraz w blasku lampek
choinkowych dostrzegłem że na półce stoi nasze zdjęcie.
Podszedłem i wziąłem je do ręki.
-Zrobiliśmy
je na naszym pierwszym patrolu.- Powiedziałem podchodząc do Oli.
-Tak
pamiętam, chwilę później mieliśmy pierwsze wezwanie.
-Tak a
potem dziwnym trafem obudziłem się u ciebie na kacu.
-Ja
nie miałam z tym nic wspólnego, mówiłam jedno piwo i starczy.
-A ja
robiłem swoje, ale z tego co pamiętam to ty nie byłaś lepsza.
-Dawno
i nie prawda.- Powiedziała wyrywając mi zdjęcie i odkładając na
półkę.- Napijesz się czegoś?- Zaproponowała po chwili.
-A
możesz coś zrobić.- Odparłem i usiadłem na kanapie. Jak zawsze
włączyłem sobie tv. Po chwili dołączyła do mnie Olka.
-A ty
nie za bardzo czujesz się jak u siebie?- Zapytała, podając mi
kubek z kawą.
-Nie.-
Powiedziałem. Znalazłem w tv jakiś film świąteczny, bo żadne
inne o tej porze roku nie lecą. W ogóle mnie nie interesował więc
zasnąłem.
-Mikołaj,
wstawaj.- Poczułem silne uderzenie w ramię.
-Co
się stało?- Zapytałem zmęczonym głosem.
-Trzeba
się zbierać do pracy.- Powiedziała.
-Znowu....
-Co
znowu, wstawaj bo jak nas Jackowska dorwie to będzie już po nas.
-Zadzwoń
i powiedz że jeszcze nie wyzdrowiałem.
-Jasne
i co jeszcze?
-Możesz
zamówić mi kolację.
-Mikołaj
wstawaj i bez gadania do kuchni coś zjeść.
-No
dobrze MAMO.- Powiedziałem dając jej buziaka w czółko. Delikatnie
się zarumieniła. Zawsze gdy się zarumieni ucieka aby nikt tego nie
widział tym razem było inaczej. Patrzyła mi głęboko w oczy. Tym
razem to ja się zawstydziłem i szybko uciekłem do kuchni. Na stole
stały dwa kubki z kawą i kanapki.
-Zrobiłam
kolację. Pomyślałam że będziesz głodny przed pracą.
-Jesteś
kochana, nie wiem co bym bez ciebie zrobił.- Powiedziałem i
usiadłem przy stole. Ola siadła naprzeciwko mnie. Zjedliśmy
kolację i poszliśmy się przygotować do pracy. Znaczy się Olka
poszła ja najpierw poszedłem do samochodu po swoje rzeczy. Gdy
wróciłem posterunkowa akurat wychodziła z łazienki.
-Łazienka
wolna.- Powiedziała spoglądając na mnie i na moje rzeczy.
-Już
zajęta.- Odparłem kładąc rzeczy na kanapie. Poszedłem do
łazienki i wziąłem szybki prysznic. Po kilku minutach byłem już
gotowy do wyjścia, w przeciwieństwie do Olki.
-Długo
jeszcze?- Zapytałem wchodząc do sypialni.
-Jeszcze
chwilka, muszę się tylko pomalować i ogarnąć włosy.-
Powiedziała zapinając koszulę. Stałem w drzwiach czekając aż
skończy. Myślałem że ta chwila nigdy nie nastąpi.
-Ile
można się malować?- Zapytałem gdy już kończyła.
-Tyle
ile trzeba, a teraz chodź bo się spóźnimy.- Odparła i założyła
kurtkę.
-Jeszcze
szalik i czapka.- Powiedziałem gdy mieliśmy już wyjść.
-Po
co?
-Bo
znowu będziesz chora.
-Przestań,
nic mi nie będzie, przecież jedziemy samochodem.
-Ale
może cię przewiać. Zakładaj czapkę i szalik.
-No
dobrze.- Odparła robiąc obrażoną minę.
-No to
teraz możemy iść.- Odparłem i udaliśmy się do pracy. Cieszył
mnie ten patrol jak małe dziecko. No bo w końcu to był ostatni w
tym roku. Siedzieliśmy sobie w biurze i grzecznie wypełnialiśmy
papiery. Śmialiśmy się z Olką że pracujemy jak elfy w fabryce
świętego Mikołaja. Czas mijał nam bardzo szybko a ja robiłem się
coraz bardziej senny. Nawet nie zauważyłem gdy do biura weszli nasi
zmiennicy.
-Mikołaj
pora wstawać.- Powiedziała Ola, szarpiąc mnie za ramie.
-Nie
śpię.
-Tak,
to co robisz?
-Medytuję.
-Ok,
to koniec medytacji wracamy do domu.- Uśmiechnęła się
posterunkowa i wyszła z biura. Poszedłem się przebrać a potem
zdać broń i raporty do dyżurnego.
-Czekam
w samochodzie.- Powiedziała Ola mijając mnie na korytarzu.
-Dobra
zaraz do ciebie dołączę.- Odparłem i zaniosłem dyżurnemu
raporty. Po kilku minutach byłem już obok auta.
-No to
wracamy do domu.
-Nareszcie
mamy święta.- Powiedziałem.
-Tak
święta a zaraz się skończą i z powrotem do pracy.- Powiedziała
posterunkowa.
-Nie
marudź tylko wsiadaj do samochodu, jedziemy coś zjeść.
-A co
zrobisz na śniadanie?- Zapytała wsiadając do auta.
-Ja
zrobię, przecież jestem gościem.
-Ty
gościem, ostatnio bywasz w moim domu częściej niż ja.
-Jasne.
To może dziś na śniadanie, kanapki z pomidorem do tego herbata a
potem idziemy spać. Wstajemy o 18 i....nie wstajemy o 16 bo zanim ty
się pomalujesz to troszkę czasu minie i wtedy pojedziemy.
-Gdzie
pojedziemy.- Na twarzy Oli malowało się zdziwienie.
-A no
tak zapomniałem ci powiedzieć. Mówiłem że wigilii sama nie
spędzisz.
-No
mówiłeś ale myślałam że zjemy sobie kolację u mnie złożymy
życzenia i tyle.
-Takie
były plany.
-Ale...
-Zabieram
cię do moich rodziców. Wczoraj jak zawiozłem dziewczynki do teścia
to się dowiedziałem że ich w domu nie będzie na wigilii bo jadą
gdzieś i zawiozą dziewczynki do moich rodziców. Zadzwoniłem więc
do nich i im powiedziałem. Powiedziałem też że mnie nie będzie
bo nie zostawię cię samej bo już obiecałem że u ciebie będę na
wigilii, no to rodzice stwierdzili że mogę cię zabrać do nich. W
końcu i tak zawsze jest miejsce dla niespodziewanego gościa więc
czemu miał bym cię nie zabrać. Po za tym mama bardzo cię polubiła
jak ostatnio u nich byłaś.- Skończyłem mówić i akurat
podjechaliśmy pod blok Olki.
-No
nie wiem czy to dobry pomysł.- Powiedziała wysiadając z auta.
-Jak
to nie wiesz czy to dobry pomysł. Jest genialny.
-No
tak ale ja nie chcę się narzucać twoim rodzicom.
-Nie
denerwuj mnie, nikomu nie będziesz się narzucać.
-Ale...
-Nie
ma żadnego ale, jedziemy i już.
-Dlaczego?
-Bo ja
tak powiedziałem.
-I
dlatego ja mam ci się podporządkować...to są jakieś żarty.-
Powiedziała po chwili, spojrzałem przed Olkę i zobaczyłem moją
byłą żonę siedzącą na schodach. To jeszcze nic obok niej
siedział Kamil były mąż Olki. Oboje byli pijani. Popatrzyliśmy z
Olką na siebie i oboje wzruszyliśmy ramionami. Byłem ciekawy po co
tu przyszli i skąd znali adres. Podeszliśmy bliżej. Oboje byli już
bardzo pijani. Zadzwoniłem więc po policję, policjant dzwoni po
policję, to brzmiało co najmniej bezsensownie. Po kilku minutach
przyjechał jeden z patroli.
-Cześć
dzwoniłeś po nas.- Podszedł do mnie Mieszko.
-Tak,
mamy problem.- Powiedziałem i spojrzałem w kierunku naszych gości.
-Jezu,
znowu nas do meneli wzywacie, Mikołaj nie mogłeś ich wygonić.-
Powiedziała Ala, partnerka Mieszka. Popatrzeliśmy na nią.
-To
jest była żona Mikołaja.- Powiedział Mieszko.- Ale tego kolesia
to nie znam.
-To
jest były mąż Olki.- Odparłem.
-A co
oni tu robią?- Zapytała Ala.
-Ty
miałaś męża?- Zapytał Mieszko.
-Tak
Ola miała męża, jak byście nie widzieli to siedzą i piją.
-Co
mamy z nimi zrobić?- Zapytała Ala.
-Odwieźcie
ich do domu.
-No
dobra, wesołych świąt.- Powiedział Mieszko.
-Wzajemnie.-
Odparłem i weszliśmy z Olą do mieszkania.
-Co to
miało być?- Zapytała mnie wchodząc do kuchni.
-Nie
mam zielonego pojęcia. Kawy czy herbaty?
-Herbaty,
idę wziąć prysznic.
-No
dobra.- Odparłem i zacząłem szykować śniadanie. Przygotowałem
dla nas herbatę oraz jajecznicę. Gdy już kończyłem w kuchni
pojawiła się Ola.
-Przemyślałam
wszystko.- Powiedziała siadając do stołu.
-Wszystko
to znaczy?
-Pojadę
z tobą do twoich rodziców. O jajecznica, a miały być kanapki.
-Tak
ale jakoś mi się kanapek odechciało.- Odparłem i nałożyłem Oli
na talerz śniadanie. Usiadłem naprzeciwko niej i zajęliśmy się
posiłkiem.
-No
dobra to idę wziąć prysznic.- Powiedziałem wstając od stołu.
-I co
może ja mam pomyć po tobie naczynia?
-Było
by miło.- Powiedziałem wychodząc z kuchni. Poszedłem do łazienki.
Wziąłem prysznic. Następnie ogoliłem się i postanowiłem wrócić
do Olki. Słyszałem że Olka coś gotuje bo strasznie głośno
chodzi jej mikser.
-Co
robisz?- Zapytałem wchodząc do kuchni.
-Ciasto.
-A po
co?
-No
przecież jedziemy do twoich rodziców.
-No
właśnie tam wszystko będzie.
-Ale
nie wypada jechać z pustymi rękoma.
-Kobiety,
nigdy ich nie zrozumiem.- Odparłem a Olka rzuciła we mnie ścierką.-
Pomóc ci jakoś?
-No
możesz przemieszać mi krem do ciasta.- Odparła a ja posłusznie
wykonałem jej polecenie. Piekliśmy z Olką cisto, potem jeszcze
ciastka. Najlepsze było ozdabianie.
-Ej to
nie fair...
-Co
dlaczego?- Zapytała.
-No bo
twoje ciastka są ładniejsze.- Udałem smutną minkę.
-Przestań,
twoje też są ładne...wyglądają jak....pijane renifery.- Zaczęła
się śmiać. Udałem obrażonego i wziąłem do ręki krem do
ciastek po chwili wylądował na jej twarzy. Nie spodziewałem się
że się zrewanżuje i na mojej twarzy będzie różowy lukier.
Bawiliśmy się przy tym niesamowicie. Około piętnastej mieliśmy
gotowe ciasto i ciasteczka. Zrobiłem dla nas gorącą czekoladę,
zabrałem z kuchni kilak ciasteczek i udałem się do salonu gdzie na
kanapie siedziała Olka. Usiadłem obok niej i zaczęliśmy jeść i
pić ciasteczka. Przy okazji podziwiając naszą choinkę.
-Mikołaj,
zawieziesz mnie najpierw na cmentarz. Chciała bym postawić znicze
na grobie rodziców.
-Nie
ma sprawy.- Powiedziałem delikatnie się do niej uśmiechając.
-Chyba
nie ma sensu już się kłaść spać.
-No
nie za bardzo.
-Czyli
co szykujemy się.
-Wypadało
by.- Powiedziałem spoglądając na zegarek który wybijał już 16.
-A
może jeszcze szybko kupimy jakieś prezenty. Wiesz dla dziewczynek i
w ogóle dla twoich rodziców.- Zaproponowała.
-Wiesz
to nie jest zły pomysł.
-Ale?
-O tej
godzinie już zamykają wszystkie sklepy.
-O
siedemnastej zdążymy jeszcze.- Powiedziała. Po chwili byliśmy już
w centrum handlowym. Ku mojemu zdziwieniu sklepy były jeszcze
pootwierane. Zrobiliśmy szybkie zakupy i wróciliśmy do mieszkania
posterunkowej. Wniosłem zakupy do jej mieszkania i oboje poszliśmy
się przebrać. Ja założyłem garnitur i białą koszulę, do tego
krawat w bałwanki który dostałem od dziewczynek na zeszłoroczne
święta. Po kilku minutach dołączyła do mnie Ola. Miała na sobie
śliczną zieloną sukienkę i czerwone dodatki. Uśmiechnąłem się
pod nosem.
-Możesz
tego nie robić.- Powiedziała po chwili.
-Czego?
-No
mierzysz mnie wzrokiem za każdym razem gdy mnie widzisz.
-Przepraszam,
ale ślicznie wyglądasz.
-Dzięki,
tobie też do twarzy w garniturze.- Powiedziała uśmiechając się
do mnie. Zaczęliśmy pakować prezenty a w międzyczasie zadzwoniłem
do mamy i powiedziałem że się troszkę spóźnimy bo na cmentarz
chcemy jeszcze jechać. Rodzice nie mieli nic przeciwko. Gdy
skończyliśmy pakować prezenty zanieśliśmy je do auta i
pojechaliśmy najpierw na cmentarz. Wysiedliśmy z auta a ja wyjąłem
z bagażnika dwa znicze. Udaliśmy się ciemnymi i ośnieżonymi
alejkami do grobu jej rodziców. Pomodliliśmy się i zapaliliśmy
znicze. Postaliśmy tam chwilkę i pojechaliśmy do moich rodziców
którzy już nie mogli doczekać się naszego przyjazdu. Zaparkowałem
auto pod garażem taty. Razem z Olką udaliśmy się do drzwi.
Zapukałem. Po chwili otworzyły się.
-O
cześć, wejdźcie.- Powiedziała wysoka blondynka a ja z Olką
weszliśmy do środka.- Mamo już są.- Krzyknęła po chwili.
-Cześć
mamo.- Również krzyknąłem. Zdjęliśmy kurtki i udaliśmy się do
salonu gdzie wszyscy już czekali.
-Ola.-
Krzyknęły dziewczynki chórem gdy tylko weszliśmy do
pomieszczenia.
-Cześć
dziewczynki.- Powiedziała gdy te się do niej przytuliły.
-Cześć
mamo, cześć tato.- Powiedziałem witając się z rodzicami.- To
Ola.
-Witaj
kochana.- Powiedziała moja mama.
-Dzień
dobry.- Odparła speszonym głosem.
-To
jest moja siostra Monika.- Wskazałem na blondynkę która otworzyła
nam dziś drzwi.
-Miło
mi cię poznać.- Powiedziała siostra podając Oli dłoń na
powitanie.
-Mi
również.- Odparła speszona.
-To
jest mój mąż Artur, a to nasz synek Franek.- Monika przedstawiła
swoją rodzinkę.
-No
dobrze to skoro wszyscy już jesteśmy to może zaczniemy.- Wtrąciła
mama. Wszyscy ucichli a tata wziął pismo do ręki.
Czytanie
z Ewangelii według św. Łukasza- Tato zaczął odmawiać modlitwę.
W
owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby
przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis
odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz.
Wybierali się więc wszyscy, aby dać się zapisać, każdy do swego
miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do
Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z
domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie
Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla
Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła
Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich
miejsca w gospodzie. W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i
trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich
anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że
bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: „Nie bójcie
się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem
całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel,
którym jest Mesjasz Pan. A to będzie znakiem dla was: znajdziecie
Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”. I nagle
przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które
wielbiły Boga słowami: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi
pokój ludziom Jego upodobania”.
Oto słowo Boże.
-Bogu niech będą dzięki.- Odrzekliśmy wszyscy. Mama wtedy wzięła opłatek i zaczęliśmy sobie po kolei składać życzenia. Następnie zasiedliśmy do wieczerzy. Wszyscy dobrze się przy tym bawiąc i śmiejąc. Próbowaliśmy po kolei każdej z dwunastu potraw wigilijnych. Ola w pewnym momencie powiedziała mi że czuje się jak w domu gdy miała osiem lat. Jak co roku o 11.30 wyszliśmy wszyscy na pasterkę. Zawsze mnie zachwycała ta msza w naszej parafii. Było pięknie śpiewające dzieci, obok stojący żłobek. To było coś pięknego. Po pasterce wróciliśmy do domu rodziców. Nadeszła najbardziej wyczekiwana chwila przez dzieci. Czas na prezenty. Wymieniliśmy się nimi i udaliśmy się pod choinkę gdzie jak zawsze zaczęliśmy śpiewać kolędy. Około czwartej nad ranem poszliśmy spać. W planach była noc w domu moich rodziców. Potem duże rodzinne śniadanie.
Oto słowo Boże.
-Bogu niech będą dzięki.- Odrzekliśmy wszyscy. Mama wtedy wzięła opłatek i zaczęliśmy sobie po kolei składać życzenia. Następnie zasiedliśmy do wieczerzy. Wszyscy dobrze się przy tym bawiąc i śmiejąc. Próbowaliśmy po kolei każdej z dwunastu potraw wigilijnych. Ola w pewnym momencie powiedziała mi że czuje się jak w domu gdy miała osiem lat. Jak co roku o 11.30 wyszliśmy wszyscy na pasterkę. Zawsze mnie zachwycała ta msza w naszej parafii. Było pięknie śpiewające dzieci, obok stojący żłobek. To było coś pięknego. Po pasterce wróciliśmy do domu rodziców. Nadeszła najbardziej wyczekiwana chwila przez dzieci. Czas na prezenty. Wymieniliśmy się nimi i udaliśmy się pod choinkę gdzie jak zawsze zaczęliśmy śpiewać kolędy. Około czwartej nad ranem poszliśmy spać. W planach była noc w domu moich rodziców. Potem duże rodzinne śniadanie.
Oto przed wami 5 rozdział opowiadania. Mam nadzieję że się wam podobał. Dziękuję za 18 000 wyświetleń. Pisząc tego bloga nie spodziewałam się takiego wyniku. Jeszcze raz bardzo wam dziękuję że ze mną jesteście. Właśnie dlatego ten rozdział pojawia się dziś a nie w weekend tak jak planowałam. Jak myślicie jak Ola i Mikołaj spędzą resztę świąt? Czy te święta zmienią coś w ich życiu?