środa, 28 września 2016

2.5

Obudziły mnie promienie słońca które zaczęły się wkradać do sypialni. Spostrzegłem że Oli nie ma obok mnie. Wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni. Ola i dziewczynki jadły już śniadanie.
-Dzień dobry.- Powiedziałem siadając do stołu.
-Cześć tatuś.- Odparła Dominika.
-Hejka.- Powiedziała Ania.
-Cześć Mikołaj.- Powiedziała Olka.- Zrobić ci kawy?
-Nie siedź, sam zrobię, jeszcze pamiętam gdzie co jest.
-Jak chcesz.- Odparła a ja udałem się do ekspresu i zrobiłem sobie kawę.
-Mama dzwoniła?- Zapytałem gdy siadałem do stołu.
-Nie, pewnie znowu się upiła. Zadzwoni po południu.- Odparła Dominika.
-Jak to znowu się napiła?- Zapytała zdziwiona Ola.
-No ostatnio jak taty nie ma w domu to zawsze pije. Próbuje się odgryźć na tacie. Udaje dobrą matkę jak jej ktoś na ręce patrzy.- Powiedziała Dominika a ja nawet tego nie zauważyłem.
-Chwila, jak mnie w domu nie ma, to znaczy....
-No jak jesteś w pracy. Wracasz to zawsze ma kaca. A co?
-Nie nic. Zawiozę was po śniadaniu do domu.- Odparłem i zjedliśmy wszyscy śniadanie. Dziewczynki poszły jeszcze do salonu, chciały zrobić sobie jeszcze kilka zdjęć na pamiątkę z choinką.
-Mikołaj, ty nic nie wiedziałeś ze ona pije, prawda?
-Aż tak to widać?
-No niestety tak.
-Jak wróciłem do domu to obiecała że z tym skończy, dla dziewczynek, ale jak widać to nic nie dało.
-A co chcesz teraz zrobić?
-Nie wiem. Zastanawiam się czy to w ogóle ma sens.
-Ale co?
-No to że się rozwodzimy a dalej mieszkamy razem. Ja się poświęcam a ona ma to w dupie. Nie wiem co robić.
-Wyprowadź się.
-Tak ale dokąd, wymówiłem już umowę najmu tamtego mieszkania.
-No ale zawsze możesz mieszkać u mnie.
-Olka, wiem i jestem ci za to wdzięczny ale...
-Ale nie chcesz...
-Olka to nie tak.
-Jasne poprzedni było bo co inni powiedzą a teraz jaki masz powód?
-Nie chcę ci siedzieć na kwadracie.
-Mikołaj. Nigdy mi nie przeszkadzałeś. Wręcz przeciwnie mi się z tobą bardzo dobrze mieszkało.
-Olu ale ja już za bardzo wykorzystuję naszą przyjaźń.
-Nie wykorzystujesz, jestem pewna że zrobił byś dokładnie to samo dla mnie.
-Tak, ale to nie ma nic do rzeczy.
-Jak chcesz, ale pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć.
-No dobra, a teraz lecę dziewczyny zawieźć do domu. Trzymaj się.- Powiedziałem i dałem Oli buziaka w policzek. Delikatnie się zarumieniła. Zabrałem swoje rzeczy i wróciłem z dziewczynami do domu. Niestety tam czekała Kamila, z niezbyt fajną niespodzianką. Weszliśmy do środka. Kamila ledwo stała a z daleka było czuć alkohol.
-Dziewczynki idźcie się spakować, zawiozę was na święta do dziadka Władka.- Powiedziałem stanowczo a dziewczynki bez słowa wykonały moje polecenie.
-Kamila możesz powiedzieć co ty wyprawiasz?
-Nic.- Powiedziała no w sumie to wyjąkała.
-Znowu pijesz.
-Nie piję, po prostu są święta, chcesz trochę?- Podała mi butelkę z wódką. Zabrałem jej i rzuciłem na podłogę. - Co ty wyprawiasz?- Wrzasnęła.
-Mam dosyć. Nie będę się poświęcał jeśli ty będziesz tak dalej się zachowywać.
-O czym ty mówisz?
-O tym że zabieram dziewczynki, wyprowadzam się, i składam papiery o przyspieszenie rozwodu.
-Wy*ierdalaj mi stąd.- Krzyknęła a ja poszedłem spakować swoje rzeczy. Po godzinie byliśmy w domu mojego teścia. Zostawiłem tam dziewczynki wiedząc że Kamila tam się nie pojawi. Jej rodzice stanęli po mojej stronie gdy się dowiedzieli o rozwodzie i tym że pije. Ja natomiast pojechałem do Olki. Mieliśmy dziś nocną zmianę, na całe szczęście na nockach możemy być na komendzie, bo chyba bym na mieście zwariował. Zapukałem do drzwi.
-Mikołaj, a co ty tu robisz?- Zapytała otwierając mi drzwi.
-Niespodzianka.- Powiedziałem, Ola kiwnęła głową abym wszedł do mieszkania.
-Myślałam że widzimy się w pracy?
-No bo tak miało być, ale jutro wigilia a dziś nocna zmiana więc dwie noce nieprzespane. Pomyślałem że skoro i tak mamy nie spać to może obejrzymy jakiś film, pogadamy.
-Pokłóciłeś się z Kamilą?
-Skąd wiesz?
-Bo za każdym razem gdy się pokłócicie przychodzisz do mnie jak pies z podkulonym ogonem.
-Ale, jak to?
-No tak to, ja ci mówię że tak będzie ty robisz swoje a potem ja mam rację. Tak jest zawsze. Za długo cię znam żeby o tym nie wiedzieć.
-Ale to dobrze że do ciebie przychodzę czy źle, bo nie rozumiem.
-Dobrze bo przyznajesz się do błędu źle bo mnie nie słuchasz a i tak mam rację.
-Zawsze musisz mieć rację?
-Jestem kobietą nawet jak nie mam racji to mam rację. Dobra mów o co wam poszło?
-O to co zawsze.
-Czyli jak zawsze śpisz u mnie?- Zapytała, byłem zdziwiono ale faktycznie zawsze jak się pokłóciłem z Kamilą to spałem u Olki. W milczeniu udaliśmy się do salonu. Dopiero teraz w blasku lampek choinkowych dostrzegłem że na półce stoi nasze zdjęcie. Podszedłem i wziąłem je do ręki.
-Zrobiliśmy je na naszym pierwszym patrolu.- Powiedziałem podchodząc do Oli.
-Tak pamiętam, chwilę później mieliśmy pierwsze wezwanie.
-Tak a potem dziwnym trafem obudziłem się u ciebie na kacu.
-Ja nie miałam z tym nic wspólnego, mówiłam jedno piwo i starczy.
-A ja robiłem swoje, ale z tego co pamiętam to ty nie byłaś lepsza.
-Dawno i nie prawda.- Powiedziała wyrywając mi zdjęcie i odkładając na półkę.- Napijesz się czegoś?- Zaproponowała po chwili.
-A możesz coś zrobić.- Odparłem i usiadłem na kanapie. Jak zawsze włączyłem sobie tv. Po chwili dołączyła do mnie Olka.
-A ty nie za bardzo czujesz się jak u siebie?- Zapytała, podając mi kubek z kawą.
-Nie.- Powiedziałem. Znalazłem w tv jakiś film świąteczny, bo żadne inne o tej porze roku nie lecą. W ogóle mnie nie interesował więc zasnąłem.
-Mikołaj, wstawaj.- Poczułem silne uderzenie w ramię.
-Co się stało?- Zapytałem zmęczonym głosem.
-Trzeba się zbierać do pracy.- Powiedziała.
-Znowu....
-Co znowu, wstawaj bo jak nas Jackowska dorwie to będzie już po nas.
-Zadzwoń i powiedz że jeszcze nie wyzdrowiałem.
-Jasne i co jeszcze?
-Możesz zamówić mi kolację.
-Mikołaj wstawaj i bez gadania do kuchni coś zjeść.
-No dobrze MAMO.- Powiedziałem dając jej buziaka w czółko. Delikatnie się zarumieniła. Zawsze gdy się zarumieni ucieka aby nikt tego nie widział tym razem było inaczej. Patrzyła mi głęboko w oczy. Tym razem to ja się zawstydziłem i szybko uciekłem do kuchni. Na stole stały dwa kubki z kawą i kanapki.
-Zrobiłam kolację. Pomyślałam że będziesz głodny przed pracą.
-Jesteś kochana, nie wiem co bym bez ciebie zrobił.- Powiedziałem i usiadłem przy stole. Ola siadła naprzeciwko mnie. Zjedliśmy kolację i poszliśmy się przygotować do pracy. Znaczy się Olka poszła ja najpierw poszedłem do samochodu po swoje rzeczy. Gdy wróciłem posterunkowa akurat wychodziła z łazienki.
-Łazienka wolna.- Powiedziała spoglądając na mnie i na moje rzeczy.
-Już zajęta.- Odparłem kładąc rzeczy na kanapie. Poszedłem do łazienki i wziąłem szybki prysznic. Po kilku minutach byłem już gotowy do wyjścia, w przeciwieństwie do Olki.
-Długo jeszcze?- Zapytałem wchodząc do sypialni.
-Jeszcze chwilka, muszę się tylko pomalować i ogarnąć włosy.- Powiedziała zapinając koszulę. Stałem w drzwiach czekając aż skończy. Myślałem że ta chwila nigdy nie nastąpi.
-Ile można się malować?- Zapytałem gdy już kończyła.
-Tyle ile trzeba, a teraz chodź bo się spóźnimy.- Odparła i założyła kurtkę.
-Jeszcze szalik i czapka.- Powiedziałem gdy mieliśmy już wyjść.
-Po co?
-Bo znowu będziesz chora.
-Przestań, nic mi nie będzie, przecież jedziemy samochodem.
-Ale może cię przewiać. Zakładaj czapkę i szalik.
-No dobrze.- Odparła robiąc obrażoną minę.
-No to teraz możemy iść.- Odparłem i udaliśmy się do pracy. Cieszył mnie ten patrol jak małe dziecko. No bo w końcu to był ostatni w tym roku. Siedzieliśmy sobie w biurze i grzecznie wypełnialiśmy papiery. Śmialiśmy się z Olką że pracujemy jak elfy w fabryce świętego Mikołaja. Czas mijał nam bardzo szybko a ja robiłem się coraz bardziej senny. Nawet nie zauważyłem gdy do biura weszli nasi zmiennicy.
-Mikołaj pora wstawać.- Powiedziała Ola, szarpiąc mnie za ramie.
-Nie śpię.
-Tak, to co robisz?
-Medytuję.
-Ok, to koniec medytacji wracamy do domu.- Uśmiechnęła się posterunkowa i wyszła z biura. Poszedłem się przebrać a potem zdać broń i raporty do dyżurnego.
-Czekam w samochodzie.- Powiedziała Ola mijając mnie na korytarzu.
-Dobra zaraz do ciebie dołączę.- Odparłem i zaniosłem dyżurnemu raporty. Po kilku minutach byłem już obok auta.
-No to wracamy do domu.
-Nareszcie mamy święta.- Powiedziałem.
-Tak święta a zaraz się skończą i z powrotem do pracy.- Powiedziała posterunkowa.
-Nie marudź tylko wsiadaj do samochodu, jedziemy coś zjeść.
-A co zrobisz na śniadanie?- Zapytała wsiadając do auta.
-Ja zrobię, przecież jestem gościem.
-Ty gościem, ostatnio bywasz w moim domu częściej niż ja.
-Jasne. To może dziś na śniadanie, kanapki z pomidorem do tego herbata a potem idziemy spać. Wstajemy o 18 i....nie wstajemy o 16 bo zanim ty się pomalujesz to troszkę czasu minie i wtedy pojedziemy.
-Gdzie pojedziemy.- Na twarzy Oli malowało się zdziwienie.
-A no tak zapomniałem ci powiedzieć. Mówiłem że wigilii sama nie spędzisz.
-No mówiłeś ale myślałam że zjemy sobie kolację u mnie złożymy życzenia i tyle.
-Takie były plany.
-Ale...
-Zabieram cię do moich rodziców. Wczoraj jak zawiozłem dziewczynki do teścia to się dowiedziałem że ich w domu nie będzie na wigilii bo jadą gdzieś i zawiozą dziewczynki do moich rodziców. Zadzwoniłem więc do nich i im powiedziałem. Powiedziałem też że mnie nie będzie bo nie zostawię cię samej bo już obiecałem że u ciebie będę na wigilii, no to rodzice stwierdzili że mogę cię zabrać do nich. W końcu i tak zawsze jest miejsce dla niespodziewanego gościa więc czemu miał bym cię nie zabrać. Po za tym mama bardzo cię polubiła jak ostatnio u nich byłaś.- Skończyłem mówić i akurat podjechaliśmy pod blok Olki.
-No nie wiem czy to dobry pomysł.- Powiedziała wysiadając z auta.
-Jak to nie wiesz czy to dobry pomysł. Jest genialny.
-No tak ale ja nie chcę się narzucać twoim rodzicom.
-Nie denerwuj mnie, nikomu nie będziesz się narzucać.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, jedziemy i już.
-Dlaczego?
-Bo ja tak powiedziałem.
-I dlatego ja mam ci się podporządkować...to są jakieś żarty.- Powiedziała po chwili, spojrzałem przed Olkę i zobaczyłem moją byłą żonę siedzącą na schodach. To jeszcze nic obok niej siedział Kamil były mąż Olki. Oboje byli pijani. Popatrzyliśmy z Olką na siebie i oboje wzruszyliśmy ramionami. Byłem ciekawy po co tu przyszli i skąd znali adres. Podeszliśmy bliżej. Oboje byli już bardzo pijani. Zadzwoniłem więc po policję, policjant dzwoni po policję, to brzmiało co najmniej bezsensownie. Po kilku minutach przyjechał jeden z patroli.
-Cześć dzwoniłeś po nas.- Podszedł do mnie Mieszko.
-Tak, mamy problem.- Powiedziałem i spojrzałem w kierunku naszych gości.
-Jezu, znowu nas do meneli wzywacie, Mikołaj nie mogłeś ich wygonić.- Powiedziała Ala, partnerka Mieszka. Popatrzeliśmy na nią.
-To jest była żona Mikołaja.- Powiedział Mieszko.- Ale tego kolesia to nie znam.
-To jest były mąż Olki.- Odparłem.
-A co oni tu robią?- Zapytała Ala.
-Ty miałaś męża?- Zapytał Mieszko.
-Tak Ola miała męża, jak byście nie widzieli to siedzą i piją.
-Co mamy z nimi zrobić?- Zapytała Ala.
-Odwieźcie ich do domu.
-No dobra, wesołych świąt.- Powiedział Mieszko.
-Wzajemnie.- Odparłem i weszliśmy z Olą do mieszkania.
-Co to miało być?- Zapytała mnie wchodząc do kuchni.
-Nie mam zielonego pojęcia. Kawy czy herbaty?
-Herbaty, idę wziąć prysznic.
-No dobra.- Odparłem i zacząłem szykować śniadanie. Przygotowałem dla nas herbatę oraz jajecznicę. Gdy już kończyłem w kuchni pojawiła się Ola.
-Przemyślałam wszystko.- Powiedziała siadając do stołu.
-Wszystko to znaczy?
-Pojadę z tobą do twoich rodziców. O jajecznica, a miały być kanapki.
-Tak ale jakoś mi się kanapek odechciało.- Odparłem i nałożyłem Oli na talerz śniadanie. Usiadłem naprzeciwko niej i zajęliśmy się posiłkiem.
-No dobra to idę wziąć prysznic.- Powiedziałem wstając od stołu.
-I co może ja mam pomyć po tobie naczynia?
-Było by miło.- Powiedziałem wychodząc z kuchni. Poszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic. Następnie ogoliłem się i postanowiłem wrócić do Olki. Słyszałem że Olka coś gotuje bo strasznie głośno chodzi jej mikser.
-Co robisz?- Zapytałem wchodząc do kuchni.
-Ciasto.
-A po co?
-No przecież jedziemy do twoich rodziców.
-No właśnie tam wszystko będzie.
-Ale nie wypada jechać z pustymi rękoma.
-Kobiety, nigdy ich nie zrozumiem.- Odparłem a Olka rzuciła we mnie ścierką.- Pomóc ci jakoś?
-No możesz przemieszać mi krem do ciasta.- Odparła a ja posłusznie wykonałem jej polecenie. Piekliśmy z Olką cisto, potem jeszcze ciastka. Najlepsze było ozdabianie.
-Ej to nie fair...
-Co dlaczego?- Zapytała.
-No bo twoje ciastka są ładniejsze.- Udałem smutną minkę.
-Przestań, twoje też są ładne...wyglądają jak....pijane renifery.- Zaczęła się śmiać. Udałem obrażonego i wziąłem do ręki krem do ciastek po chwili wylądował na jej twarzy. Nie spodziewałem się że się zrewanżuje i na mojej twarzy będzie różowy lukier. Bawiliśmy się przy tym niesamowicie. Około piętnastej mieliśmy gotowe ciasto i ciasteczka. Zrobiłem dla nas gorącą czekoladę, zabrałem z kuchni kilak ciasteczek i udałem się do salonu gdzie na kanapie siedziała Olka. Usiadłem obok niej i zaczęliśmy jeść i pić ciasteczka. Przy okazji podziwiając naszą choinkę.
-Mikołaj, zawieziesz mnie najpierw na cmentarz. Chciała bym postawić znicze na grobie rodziców.
-Nie ma sprawy.- Powiedziałem delikatnie się do niej uśmiechając.
-Chyba nie ma sensu już się kłaść spać.
-No nie za bardzo.
-Czyli co szykujemy się.
-Wypadało by.- Powiedziałem spoglądając na zegarek który wybijał już 16.
-A może jeszcze szybko kupimy jakieś prezenty. Wiesz dla dziewczynek i w ogóle dla twoich rodziców.- Zaproponowała.
-Wiesz to nie jest zły pomysł.
-Ale?
-O tej godzinie już zamykają wszystkie sklepy.
-O siedemnastej zdążymy jeszcze.- Powiedziała. Po chwili byliśmy już w centrum handlowym. Ku mojemu zdziwieniu sklepy były jeszcze pootwierane. Zrobiliśmy szybkie zakupy i wróciliśmy do mieszkania posterunkowej. Wniosłem zakupy do jej mieszkania i oboje poszliśmy się przebrać. Ja założyłem garnitur i białą koszulę, do tego krawat w bałwanki który dostałem od dziewczynek na zeszłoroczne święta. Po kilku minutach dołączyła do mnie Ola. Miała na sobie śliczną zieloną sukienkę i czerwone dodatki. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Możesz tego nie robić.- Powiedziała po chwili.
-Czego?
-No mierzysz mnie wzrokiem za każdym razem gdy mnie widzisz.
-Przepraszam, ale ślicznie wyglądasz.
-Dzięki, tobie też do twarzy w garniturze.- Powiedziała uśmiechając się do mnie. Zaczęliśmy pakować prezenty a w międzyczasie zadzwoniłem do mamy i powiedziałem że się troszkę spóźnimy bo na cmentarz chcemy jeszcze jechać. Rodzice nie mieli nic przeciwko. Gdy skończyliśmy pakować prezenty zanieśliśmy je do auta i pojechaliśmy najpierw na cmentarz. Wysiedliśmy z auta a ja wyjąłem z bagażnika dwa znicze. Udaliśmy się ciemnymi i ośnieżonymi alejkami do grobu jej rodziców. Pomodliliśmy się i zapaliliśmy znicze. Postaliśmy tam chwilkę i pojechaliśmy do moich rodziców którzy już nie mogli doczekać się naszego przyjazdu. Zaparkowałem auto pod garażem taty. Razem z Olką udaliśmy się do drzwi. Zapukałem. Po chwili otworzyły się.
-O cześć, wejdźcie.- Powiedziała wysoka blondynka a ja z Olką weszliśmy do środka.- Mamo już są.- Krzyknęła po chwili.
-Cześć mamo.- Również krzyknąłem. Zdjęliśmy kurtki i udaliśmy się do salonu gdzie wszyscy już czekali.
-Ola.- Krzyknęły dziewczynki chórem gdy tylko weszliśmy do pomieszczenia.
-Cześć dziewczynki.- Powiedziała gdy te się do niej przytuliły.
-Cześć mamo, cześć tato.- Powiedziałem witając się z rodzicami.- To Ola.
-Witaj kochana.- Powiedziała moja mama.
-Dzień dobry.- Odparła speszonym głosem.
-To jest moja siostra Monika.- Wskazałem na blondynkę która otworzyła nam dziś drzwi.
-Miło mi cię poznać.- Powiedziała siostra podając Oli dłoń na powitanie.
-Mi również.- Odparła speszona.
-To jest mój mąż Artur, a to nasz synek Franek.- Monika przedstawiła swoją rodzinkę.
-No dobrze to skoro wszyscy już jesteśmy to może zaczniemy.- Wtrąciła mama. Wszyscy ucichli a tata wziął pismo do ręki.

Czytanie z Ewangelii według św. Łukasza- Tato zaczął odmawiać modlitwę.

W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby dać się zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie. W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan. A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”. I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania”.
Oto słowo Boże.
-Bogu niech będą dzięki.- Odrzekliśmy wszyscy. Mama wtedy wzięła opłatek i zaczęliśmy sobie po kolei składać życzenia. Następnie zasiedliśmy do wieczerzy. Wszyscy dobrze się przy tym bawiąc i śmiejąc. Próbowaliśmy po kolei każdej z dwunastu potraw wigilijnych. Ola w pewnym momencie powiedziała mi że czuje się jak w domu gdy miała osiem lat. Jak co roku o 11.30 wyszliśmy wszyscy na pasterkę. Zawsze mnie zachwycała ta msza w naszej parafii. Było pięknie śpiewające dzieci, obok stojący żłobek. To było coś pięknego. Po pasterce wróciliśmy do domu rodziców. Nadeszła najbardziej wyczekiwana chwila przez dzieci. Czas na prezenty. Wymieniliśmy się nimi i udaliśmy się pod choinkę gdzie jak zawsze zaczęliśmy śpiewać kolędy. Około czwartej nad ranem poszliśmy spać. W planach była noc w domu moich rodziców. Potem duże rodzinne śniadanie.



Oto przed wami 5 rozdział opowiadania. Mam nadzieję że się wam podobał. Dziękuję za 18 000 wyświetleń. Pisząc tego bloga nie spodziewałam się takiego wyniku. Jeszcze raz bardzo wam dziękuję że ze mną jesteście. Właśnie dlatego ten rozdział pojawia się dziś a nie w weekend tak jak planowałam. Jak myślicie jak Ola i  Mikołaj spędzą resztę świąt? Czy te święta zmienią coś w ich życiu? 

sobota, 24 września 2016

2.4

Kilka miesięcy później

Właśnie wpadłem spóźniony na komendę. Czułem się okropnie a dodatkowo cała sytuacja w domu dawała mi w kość. Tak w domu od kilku dni mieszkam z powrotem z Kamilą, ze względu na dziewczynki. Psycholog stwierdził że tak będzie najlepiej dla nich. Do czego to doszło, muszę chodzić do psychologa. Wpadłem na komendę i od razu przebrałem się w mundur. Wbiegłem do biura i ujrzałem Olkę. Pierwszy raz od kilku miesięcy widziałem uśmiech na jej twarzy. Jednak gdy tylko mnie zobaczyła, ten piękny uśmiech zniknął z jej twarzy.
-Dłużej się spóźnić nie dało?- Zapytała rzucając we mnie zabójcze spojrzenie.
-Przepraszam. Szefowa wkurzona?
-Nie za bardzo.
-Jak to?
-Powiedziałam że jesteś w łazience bo masz tak zwaną grypę żołądkową.
-Że co?
-A czyli wolałeś żeby się dowiedziała że się spóźniłeś. Spoko mogę zaraz wszystko odwołać.
-Nie nie Olka, dziękuję.- Powiedziałem a na jej twarzy ponownie pojawił się uśmiech.
-No to mów dlaczego się spóźniłeś.
-W radiowozie ci powiem.
-Tu mi powiesz, dziś siedzimy na komendzie.
-Dlaczego?
-Bo masz grypę i nie możesz się przemęczać.- Powiedziała i puściła do mnie oczko. Oboje zaczęliśmy się śmiać.- No to co powiesz?
-Spałem na kanapie.
-O to straszne. Pewnie nie mogłeś z niej zejść tak cię mocno trzymała.
-Zabawne wiesz.
-Wiem. A czemu spałeś na kanapie?
-Bo Kamila śpi w sypialni.
-Aha czyli dalej macie podział w lodówce pierwsza półka twoja druga Kamili a reszta wspólna.
-Dokładnie. A ty co w takim dobrym humorku od rana?
-A mój partner zachorował i jego historia mnie poruszyła.
-Zabawne młoda.
-Wiem.
-Co tam przeglądasz?- Zapytałem po chwili widząc jak Ola szuka czegoś w gazecie.
-Wiesz co od kilku dni coś mi nie daje spokoju.
-Co się dzieje?
-Pamiętasz jak po pogrzebie przyszedł Kamil?
-No tak, pokłóciliśmy się wtedy.
-No właśnie, powiedział że dowiedział się o pogrzebie ojca z gazety.
-No tak, a co w tym dziwnego?
-Gazety pisały o jego śmierci dopiero trzy dni po pogrzebie.
-Ty myślisz że on to zrobił?
-Nie wiem, może mnie śledził i się dowiedział, zastanawia mnie tylko po co wrócił.
-Ale kontaktował się z tobą?
-No właśnie nie. Zastanawiam się czy czasem nie miał nic wspólnego z włamaniem do ojca.
-No tak, ale sama mówiłaś że nic nie zginęło.
-Nic, bo nie znaleźli tego co szukali.
-O czym ty mówisz?
-Sprzątałam wczoraj garaż. Znalazłam w pudełku gdzie tato chował przede mną prezenty żebym ich nie znalazła.
-Co to jest?- Zapytałem gdy Ola podała mi jakiś notes.
-Nie wiem, jakieś notatki, naprawdę nie wiem.
-Jakieś godziny, miejsca....może to spotkania z naszymi w cywilu.- Zaproponowałem.
-W pierwszej chwili też tak pomyślałam, ale po co by ktoś tego szukał?
-Może twój ojciec coś odkrył.
-Wątpię, zobacz ostatni wpis.- Otworzyłem ostatnią zapisaną stronę „Groźby ustały, Ola jest już bezpieczna.” „On znów wrócił”. To były ostatnie zapiski.
-Ale kto wrócił i jakie groźby?
-Mikołaj skąd ja mam to wiedzieć. Wiesz że z ojca ciężko coś wyciągnąć.
-Przeglądałaś jego papiery?
-Tak razem z tobą i nic tam nie znaleźliśmy.- Powiedziała i wtedy do biura wpadł Jacek.
-Słuchajcie, jakiś koleś się awanturuje.
-No i co z tego. Nie możesz sobie z nim poradzić.- Powiedziałem.
-Tak tylko że on twierdzi że jest twoim mężem.- Powiedział Jacek patrząc na Olę. Oboje zaniemówiliśmy. Spojrzałem na nią. Wiedziałem że nie da rady wyjść do niego. Zrobiłem więc to ja. Po chwili byłem już na korytarzu gdzie czekał.
-Gdzie moja żona?- Krzyknął.
-Uspokój się na komendzie jesteś.
-Gdzie Ola.
-Tu jej nie ma. Czego chcesz?
-Porozmawiać. Gdzie ona jest?
-Człowieku uspokój się.- Mężczyzna zaczął się ze mną szarpać. Jacek próbował nas rozdzielić. Kamil jednak jakimś cudem wywinął mi się z rąk i wbiegł do biura gdzie była Ola. Bardzo szybko znalazłem się w tym samym pomieszczeniu. Ola siedziała nieruchomo przy biurku a po policzkach spływały jej łzy.
-Ola, wybacz mi, błagam cię.
-Wynoś się.- Wydusiła z siebie.
-Proszę o jedną szansę.
-Wyjdź stąd.- Wrzasnęła Ola ale on dalej stał. Zauważyłem że zaczął się do niej zbliżać niebezpiecznie. Szybko podbiegłem do niego i go obezwładniłem. Jacek wyprowadził go z biura a ja siadłem na biurku Oli. Przytuliłem ją.
-Przepraszam, nie dałem rady go utrzymać na korytarzu.
-Przestań to nie twoja wina. Wracajmy do pracy.- Powiedziała odsuwając się ode mnie. Na całe szczęście bo nie minęła minuta a do naszego biura wpadła Pani komendant.
-Co tu się do cholery wyprawia. Wasze krzyki słychać na całej komendzie.- Wrzasnęła a ja momentalnie wstałem z biurka.
-Pani komendant, pewien mężczyzna wtargnął do naszego biura.- Zacząłem tłumaczyć.
-Nie interesuje mnie kto wtargnął i po co, to jest posterunek policji a nie miejsce na kłótnie, takie sprawy proszę załatwiać w domu.
-Tak jest Pani komendant.- Powiedziałem. Momentalnie wzrok Jackowskiej przeniósł się na Olkę.
-A posterunkowa dlaczego płacze?- Zapytała już milszym tonem.
-Nic takiego, chyba mam zapalenie spojówek.- Odparła Olka.
-Nie wierzę, jedno ma grypę żołądkową drugie zapalenie spojówek. Zejdźcie mi z oczu.
-Ale....
-W tej chwili oboje wracacie do domu na dziś macie koniec.
-Tak jest Pani komendant.- Powiedzieliśmy zgodnie a Jackowska opuściła nasze biuro. Po chwili byliśmy z Olką gotowi do wyjścia.
-Podrzucić cię?- Zapytałem gdy już miałem wyjść z biura.
-No w sumie. Dobra.
-Oki to czekam przy aucie.- Odparłem i zawiązałem szalik. Na dworze był mróz a gdy biegłem spóźniony do pracy zauważyłem że nie ma jej auta. Domyśliłem się że przyszła z buta. Nie chciałem aby Ola zmarzła po drodze do domu i jeszcze nabawiła się jakiegoś zapalenia płuc albo jeszcze innego świństwa. Po chwili Wysocka była już w moim aucie. Pojechaliśmy do niej.
-Wejdziesz na kawę?- Zaproponowała.
-Wiesz co, tak wcześnie skończyliśmy że nie zdążyłem jeszcze żadnej wypić. Wejdę.
-Okey, to zapraszam.- Odparła i wysiadła z mojego auta. Weszliśmy na trzecie piętro. Potem do jej mieszkania. Zdjąłem kurtkę i buty. W środku było tak cieplutko. Nie to co w moim aucie.
-Rozgość się.- Powiedziała a ja udałem się do salonu i usiadłem na kanapie.
-Jeszcze nie ubrałaś choinki?- Spytałem nie widząc drzewka świątecznego w jej mieszkaniu. Zawsze miała przystrojone tydzień przed świętami.
-Nie miałam czasu.
-Przecież zostały dwa dni do wigilii.
-No i co? Jeszcze mam czas.
-Nie odkładaj na jutro tego co można zrobić dziś. - Powiedziałem i zacząłem ubierać buty.
-A ty dokąd?- Zapytała wychodząc z kuchni z kawą.
-Zaraz wrócę. Daj mi pięć minut.- Powiedziałem i pojechałem po choinkę. Wybrałem największe drzewko jakie mieli. Minęło może piętnaście minut gdy wróciłem z powrotem z choinką.
-Już jestem.- Krzyknąłem wchodząc do jej mieszkania.
-Kawa zdążyła wystygnąć.- Odparła.
-To nic, mam coś lepszego.- Powiedziałem a Ola przyszła do mnie. Stałem w drzwiach z pięknym drzewkiem.
-Skąd je wziąłeś?
-Z lasu.- Odparłem.
-Przecież to nielegalne.
-Wiem, ale mam wtyki.- Powiedziałem wnosząc je do salonu.- No to wyjmuj bombki i lampki.
-No ciekawe skąd?
-Tego też nie masz?
-Nie, wszystko było u ojca.- Odparła i posmutniała.
-Nic nie szkodzi. Mamy przecież cały dzień. Zapraszam na zakupy.- Powiedziałem i pociągnąłem moją partnerkę za dłoń.
-Żarty sobie robisz?
-Nie to rozkaz służbowy.- Powiedziałem a Olka ubrała buty i kurtkę.
-No i w tej chwili do samochodu.- Powiedziałem zamykając za nami drzwi. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do centrum handlowego. Na zakupach spędziliśmy prawie cały dzień. Ola nie mogła się zdecydować jakie bombki kupić a potem ja nie wiedziałem co kupić dla dziewczyn. W końcu po męczącym dniu wróciliśmy do mieszkania sierżant. Zmęczeni legliśmy na kanapie.
-To co ubieramy choinkę?- Zapytała Olka.
-Jestem zmęczony.
-No weź, najpierw mnie do tego namówiłeś a teraz marudzisz.
-Olka.
-No proszę.-Powiedziała łapiąc mnie za ręce i pociągając do góry.
-No ale sami nie damy rady.- Wpadłem na genialny pomysł. Zadzwoniłem po moje córki, które od wczoraj miały wolne od szkoły. U nas w domu zawsze była sztuczna choinka bo Kamila jak twierdziła na prawdziwą miała uczulenie. Znosiliśmy więc co roku już przystrojoną ze strychu. Nie minęło dwadzieścia minut a dziewczynki były już u Oli.
-Cześć a co wy tu robicie?- Zapytała zdziwiona gdy otworzyła drzwi.
-Tata powiedział że potrzebujesz pomocy przy choince.
-Ekipa Białachów melduje gotowość do zabawy.- Odparły dziewczynki. Zabraliśmy się za przystrajanie drzewka. Nie powiem ale nawet jak kupuje się nowe lampki choinkowe to krasnoludki zdążą je splątać. Olka puściła w radiu świąteczne piosenki i zajęliśmy się pracą. Nasze drzewko z każdą nowo powieszoną bombką wyglądało śliczniej. Na końcu zrobiliśmy sobie kilka zdjęć.
-Proponuję gorącą czekoladę.- Powiedziała Ola siadając na łóżku.
-Ja też chcę.
-O to ja też.- Powiedziały dziewczynki.
-Mikołaj a ty?
-A poproszę.
-No to zrób jeszcze trzy.- Zaśmiała się, a ja ruszyłem w stronę kuchni. Po chwili dołączyła do mnie Ola i dziewczynki.
-Może jakoś pomóc?- Zaproponowała pani sierżant.
-A masz jakieś ciastka?- Zapytała Ania.
-Aniu, ma Pani się mówi.- Dominika zwróciła jej uwagę.
-Przepraszam.- Odparła speszona.
-Nic się nie stało, możecie mi mówić Ola.
-To co z tymi ciasteczkami?- Zapytałem po chwili.
-Ciasteczek nie mam, ale mam ciasto. Chcecie?
-Tak.- Odparły dziewczynki a Ola wyjęła je z piekarnika.
-Kiedy ty je zrobiłaś?- Zapytałem zdziwiony.
-Jak pojechałeś po choinkę.
-Przecież nie było mnie góra dwadzieścia minut.
-No tak ale to ciasto robi się w dziesięć.- Powiedziała. Dziewczynki pokroiły ciasto i uciekły do pokoju. Ja i Ola przygotowaliśmy czekoladę i dołączyliśmy do nich.
-Tato a Ola może do nas na święta przyjechać?- Zapytała Ania.
-Było by miło, ale nie dam rady.- Powiedziała Ola i spojrzała na mnie.
-Ale tato.
-No córciu słyszałaś co powiedziała Ola.
-Mama by nie była zadowolona.- Powiedziała Dominika.
-Nie prawda mama by polubiła Olę.- Powiedziała Ania.
-Wątpię. Mama jej nie lubi.- Mówiła Dominika a Ola była smutna. Zbliżyłem się do niej.
-Nie martw się wpadnę w wigilię.- Powiedziałem jej do ucha.
-Nie musisz. Masz rodzinę.- Odpowiedziała.
-Ola, nie pozwolę żebyś siedziała sama w wigilię.
-A ja nie pozwolę ci zniszczyć rodziny.- Powiedziała Olka. Włączyliśmy tv i oglądaliśmy jakąś komedię świąteczną. Nawet nie zauważyliśmy gdy wszyscy zasnęliśmy. Obudziłem się gdy Ola się poruszyła.
-Przepraszam nie chciałam cie obudzić.- Powiedziała szeptem aby dziewczynki się nie obudziły.
-Nic się nie stało.- Odparłem.
-Idę spać. Może przykryj dziewczynki jakimś kocem i chodź do mnie co?
-Okey.- Odparłem i wyjąłem z szafy koce. Pamiętałem gdzie są jeszcze za czasów gdy razem mieszkaliśmy. Przykryłem dziewczynki i poszedłem do sypialni Olki. Wziąłem poduszkę i koc. Położyłem się na podłodze.
-Co ty robisz?- Zapytała.
-No idę spać.
-No ty chyba nie myślisz że będziesz spać na podłodze.
-A gdzie mam spać?
-Chodź do mnie, łóżko jest duże zmieścimy się. Spokojnie ja nie gryzę.
-Ty może nie.- Powiedziałem i położyłem się obok niej. Po chwili Ola wtuliła się we mnie. Zasnęliśmy.




Jak wam się podoba kolejne opowiadanie? Mam nadzieję że bardzo. Jak myślicie co będzie dalej?

sobota, 17 września 2016

2.3

Wróciliśmy do mieszkania Olki. Zmęczenie przejęło władzę. Zdjąłem marynarkę i siadłem na kanapie w salonie. Po chwili obok mnie pojawiła się Ola. Zdjęła buty i oparła się o moje ramie. Położyłem głowę na jej głowie. Siedzieliśmy tak dobre kilka minut. W pewnym momencie usłyszałem jej ciche łkanie.
-Coś się stało?- Zapytałem.
-Mikołaj chyba musimy pogadać. Ale proszę cię nie przerywaj mi.- Powiedziała a ja kiwnąłem głową na zgodę.- To było jeszcze na studiach. Zakochałam się jak głupia. To był Kamil. Myślałam wtedy że to ten jedyny. Na ostatnim roku postanowiliśmy się pobrać. Wtedy się wszystko zaczęło. Dokładnie po ślubie, nawet tydzień nie minął. Tratował mnie jak przedmiot którego był właścicielem. Zakazał kontaktów z kimkolwiek. Nie mogłam nigdzie wyjść. A o skończeniu studiów mogłam zapomnieć.
-Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej?
-Miałeś mi nie przerywać.
-Przepraszam, mów dalej.
-On zaczął się nade mną znęcać, na początku tylko psychicznie, potem już było gorzej. Zaczął mnie bić. Dotykał mnie bez mojej zgody.- Ola cały czas płakała, mimo to rozumiałem co do mnie mówi. Przez myśl mi nie przeszło że musiała przejść przez coś takiego.- Najgorsze zaczęło się gdy zaszłam w ciąże. Bałam się mu powiedzieć. Stwierdził że na pewno go zdradziłam. Wtedy mnie pobił. Trafiłam do szpitala. Miałam wstrząśnienie mózgu. Złamane żebra i nogę. W szpitalu spędziłam miesiąc. Ale najgorsza była wiadomość o stracie dziecka. Wtedy ojciec mi pomógł. Jako policjant dowiedział się że jestem w szpitalu. Jego ludzie ustalili wszystkie przyczyny mojego rzekomego wypadku na rowerze. Tak zeznał Kamil. Ja się nie bałam. Gdy zobaczyłam ojca w obecności policji stojących obok mojej sali, ucieszyłam się. Wiedziałam że mogę im wszystko powiedzieć.- Ola wtuliła się we mnie. Odwzajemniłem to. Nie miałem nawet zamiaru tego komentować.
-Co było dalej?- Zapytałem gdy powoli się zaczęła uspokajać.
-Kochałam go dalej. Zatrzymali go do wyjaśnienia sprawy. Tata w tym czasie pojechał do naszego mieszkania i zabrało moje rzeczy. Wyszedł po tygodniu. Nie wniosłam oskarżenia. Doskonale wiedział gdzie przebywam. Przychodził pod dom. Obserwował mnie i ojca. Groził nam. Z każdym dniem bałam się coraz bardziej ale nigdy nie powiedziałam o tym ojcu. Nie chciałam go martwić. Skończyłam studia. Nikomu nie powiedziałam co działo się ze mną przez ostatni rok. Potem moją historię znasz. Zaraz po studiach zaczęłam pracę z tobą. To był najpiękniejszy okres w moim życiu. Przy tobie o wszystkim zapominałam. Czułam się bezpieczna. A dziś gdy stanąłeś w mojej obronie...dziękuję.- Powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
-Nie ma za co.- Odparłem, pierwszy raz od dłuższego czasu poczułem się komuś potrzebny. Ola poszła się przebrać a ja przez chwilę siedziałem sam ze swoimi myślami. Poczułem wibracje w kieszeni spodni. Wyjąłem telefon. Dzwoniła moja córka.
-Tak Dominisiu?- Odebrałem telefon.
-Gdzie jesteś?
-Jak to gdzie u Oli, a co się stało?
-A zapomniałeś już ze masz dom i rodzinę.
-Domi to nie tak.
-Jasne, wolisz z nią siedzieć niż z nami.
-Przestań. Twoja matka wyrzuciła mnie z domu po tym jak ją przyłapałem na zdradzie więc nie mów że się wami nie interesuje.
-Ta...a ty jej może nie zdradzasz?
-Nie nigdy nie zdradziłem waszej mamy.
-Jasne i dlatego siedzisz u tej całej Oli zamiast z nami.
-Dominika to nie jest rozmowa na telefon.
-Jest bo inaczej z tobą nie można porozmawiać.
-Da radę.
-Nie da bo ty od razu krzyczysz.
-Wcale nie krzyczę.
-A teraz co robisz?
-Głośno mówię.
-Dobra weź skończ i daj mi powiedzieć w końcu.
-Cały czas mówisz.
-Tato....
-No mów.
-Bo chodzi o mamę.
-Co się stało?
-Cały czas jest taka inna, odkąd cię nie ma nie mogę się z nią dogadać.
-W jakim sensie?
-Normalnym, wiecznie jest pijana. Już nie wspomnę o tych facetach co się codziennie zmieniają.
-O czym ty mówisz?
-Powiedziała że zaczęła pić bo ją zostawiłeś a ci faceci są po to żeby się na tobie odegrać za to że ją zdradziłeś.
-Nigdy jej nie zdradziłem, to po pierwsze a po drugie to ona mnie z domu wyrzuciła i wniosła papiery o rozwód.
-Nie interesuje mnie kto i dlaczego. Ja mam tego dość tak samo jak Ania. Chciałam cię poinformować że będziemy mieszkać u dziadka Władka. Nie mam zamiaru przebywać w tym domu.
-Dominika o czym ty mówisz?- Niestety nastolatka się rozłączyła. W salonie pojawiła się Ola.
-Coś się stało?
-Nie nic, Dominika dzwoniła. Wyprowadziła się z Anią od Kamili.
-Dlaczego?
-Bo nie chcą uczestniczyć w naszym rozwodzie.
-Jakim rozwodzie? Dlaczego mi nie powiedziałeś ze się rozwodzisz?
-A ty mi może powiedziałaś o tym że masz męża?
-Przepraszam bardzo ale ja chociaż się z nim rozwiodłam.
-O a o tym zapomniałaś wspomnieć.
-A co już nie pamiętasz? Trafiłam do szpitala jakiś czas po tym jak postrzelili ojca.
-No i co to ma do rzeczy?
-Dużo wiesz.
-No właśnie nie może mi wyjaśnisz?
-To że wtedy miałam złamane żebra ponownie. Pobił mnie chwile po rozprawie. Wtedy dopiero złożyłam doniesienie o pobicie. Co już zapomniałeś jak siedziałeś przy moim łóżku pół dnia i mówiłeś że jestem silna i mam walczyć?
-No wyobraź sobie że nie wiedziałem że pobił cię już wtedy twój były mąż.
-A i nie skojarzyłeś że jak zaczęłam z tobą pracę miałam na nazwisko Stasiak a potem jak wróciłam po tym pobiciu Wysocka tak jak mój ojciec. Przypomnę ci że pierwszego dnia jak zaczęłam pracę to wiedziałeś że jestem jego córką.
-No wiedziałem ale to nie powód żebyś się na mnie darła bo ci o rozwodzie nie powiedziałem.
-Nie no jasne to ty do mnie masz pretensje o to że nie powiedziałam ci o Kamilu a sam mi o rozwodzie nie mówisz. Bardzo miło mi z tym. Myślałam że jako przyjaciele możemy powiedzieć sobie o wszystkim.
-Tak ale nie chciałem ci zawracać głowy moimi sprawami jak się dowiedziałaś o śmierci ojca.
-I co może zrobiłeś to dla mojego dobra.
-Wiesz co nie mam zamiaru tego słuchać.- Krzyknąłem i opuściłem jej mieszkanie. Bez celu błąkałem się po Wrocławiu. Naprawdę nie maiłem pojęcia co mam zrobić. Najpierw akcja z Kamilą potem pogrzeb komendanta, sam fakt o tym że Olka miała męża. Potem się dowiaduję że moje córki są u ojca mojej żony a teraz Ola robi mi awanturę o to że jej o rozwodzie nie powiedziałem. Nogi zaprowadziły mnie do Krzyśka. Zapukałem.
-Mikołaj. A co ty tu robisz? Myślałam że jesteś z Olą.- Drzwi otworzyła mi Emilka, nie powiem zdziwiła mnie jej obecność w mieszkaniu Krzyśka.
-Jest Krzysiek?
-Nie, pojechał na komendę. Coś się stało?
-Tie...tak...to znaczy...chodzi o Olkę.
-Wejdź, nie będziemy tu rozmawiać.- Emilka zaprosiła mnie do mieszkania.- Napijesz się czegoś?
-Pokłóciliśmy się.
-Ale dlaczego? Zrobię ci kawy, może być?
-Tak, tak. Bo ona mi nie powiedziała że ma męża w sumie to byłego a ja jej nie powiedziałem o rozwodzie.
-Jakim rozwodzie?
-Normalnym, biorę rozwód z żoną.
-Nie wiedziałam. To dlatego ostatnio Ania tak często do nas przychodzi? Nie chce słuchać jak się kłócicie.
-Nie słucha bo nie mieszkam z nimi tylko z Olą. Dziś się dowiedziałem że mieszkają u dziadków bo moja żona sprowadza jakiś facetów do domu. Ty to sobie wyobrażasz? Obcy mężczyźni pod jednym dachem z moimi córkami. A do tego wszystkie trzy uważają że zdradzam Kamile i to w dodatku z Olką.
-No wiesz, mieszkasz z nią, no to mają jakieś podejrzenia.
-Ale nie mieszkałem do puki mnie Kamila z domu nie wyrzuciła.
-To jesteś z Olą czy nie?
-Co to za pytanie?
-No jak mam ci jakoś pomóc no to muszę to wiedzieć.
-Oczywiście że nie. Ola to moja przyjaciółka. Tak samo jak Krzysiek czy ty.
-Okay, wiesz co idź przeproś Olę. Tak będzie najlepiej. Bo jak mam być szczera to jej teraz najbardziej potrzebujesz.
-Ale że jak? Co mam kupić kwiaty, gdzieś ją zabrać?
-Nie, idź i powiedz przepraszam. Wiesz co jeśli pokłóciliście się o coś takiego to naprawdę najlepsza będzie szczera rozmowa. Nie wyskakuj z jakimś wjecheciem kwiatów bo ci powie że to sprawy nie załatwi. A szczera rozmowa na pewno znajdzie jakiś kompromis.
-No dobra, idę do niej.- Pożegnałem się z Emilką, w sumie cieszyłem się że to z nią rozmawiałem. Była najbardziej postronną osobą w tej sprawie. Tak jak powiedziałem poszedłem do Oli. Wszedłem do mieszkania. Światła były zgaszone. Zajrzałem do kuchni, salonu i do łazienki. Nie było jej tam. Domyśliłem się że jest w sypialni. Otworzyłem drzwi. Olka odwróciła się wtedy w stronę okna. Usiadłem na jej łóżku.
-Przepraszam.- Odparłem, nie reagowała, słyszałem tylko jak płacze.- Nie chciałem żeby tak wyszło.- Mówiłem i delikatnie głaskałem ją po ramieniu.- Ola naprawdę przepraszam. Nie wiem dlaczego ale...no ja...poczułem się oszukany...jesteś dla mnie ważna.
-A ja nie mogłam się poczuć oszukana? Wiesz jak ja się czułam gdy mi powiedziałeś o rozwodzie? Jako argument podałeś to że ci o Kamilu nic nie powiedziałam. A ty mi też całej prawdy nie powiedziałeś. Naprawdę myślałam że nie mamy przed sobą tajemnic.
-Ola bo nie mamy. Obiecuję ci że już nigdy cię nie okłamię.
-Jasne, obiecanki cacanki.
-Ola naprawdę....jesteś najważniejszą osobą w moim życiu....nawet przez myśl mi nie przeszło żeby cię w jakikolwiek sposób zranić.

-Jestem zmęczona, chcę się zdrzemnąć.- Powiedziała po chwili a ja opuściłem jej sypialnię. Naprawdę nie wiedziałem co mam robić. Usiadłem na kanapie. Sam nie wiem kiedy zasnąłem.

I jak wam się podoba nowe opowiadanie? Jak myślicie czy Ola pogodzi się z Mikołajem? 

środa, 14 września 2016

2.2

Obudziłem się rano. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i byłem pewien że to salon Oli. Okropny ból głowy, suchość w gardle. Na stole stała szklanka z sokiem a obok niej trzy puste butelki po winie. No to wszystko jasne. Tylko gdzie do diabła jest Ola. Podniosłem się z kanapy i zacząłem jej szukać po mieszkaniu. Kuchnia pusta, łazienka też. Postanowiłem wejść do sypialni. Tam również jej nie było. Wróciłem do kuchni i dopiero teraz dostrzegłem kartkę na lodówce.
Wyszłam zrobić zakupy, zaraz wracam.
Uśmiechnąłem się pod nosem i usłyszałem że drzwi od mieszkania się otwierają. Wyszedłem na korytarz. Ola akurat zdążyła wejść do mieszkania z zakupami.
-Daj, pomogę.- Wziąłem od niej kilka siatek.
-Myślałam że jeszcze śpisz.
-No właśnie wstałem. My to wypiliśmy?- Zapytałem wskazując na puste butelki.
-Nie ty to zrobiłeś. Później mi się oświadczyłeś.- Powiedziała złowieszczo się uśmiechając. Chwila jak ja się jej oświadczyłem. Totalnie nic nie pamiętam.
-No co tak patrzysz?
-Ja ci się oświadczyłem?
-Tak, ale ja cię nie przyjęłam i ty stwierdziłeś że to nie koniec i wyszedłeś przed blok i na samych bokserkach krzyczałeś że mnie kochasz. A potem to tylko sąsiadki zadzwoniły po policję. Masz szczęście że przyjechał Mieszko i cię nie aresztował.
-Przepraszam.
-A nie masz za co przepraszać, widok aspiranta w samych bokserkach stojącego na mrozie i śpiewającego dla mnie serenady wszystko załatwił.
-Śpiewałem ci serenady? Ja jakąś znam?
-Nie nie znasz i nie nie umiesz śpiewać. A teraz za karę i w ramach przeprosin robisz śniadanie. A bym zapomniała, dziś na patrolu ja prowadzę radiowóz.- Powiedziała i zostawiła mnie samego w kuchni. Samego z kilkoma siatami jedzenia. No to trzeba się wziąć do roboty i zrobić śniadanie. Tak też zrobiłem, po chwili na stole stały kanapki i kubki z cieplutka kawą.
-Olka śniadanie.- Krzyknąłem a po chwili posterunkowa pojawiła się w kuchni.
-Wiesz co wolałam jak byłeś pijany.
-Czemu?
-Byłeś we mnie tak zakochany że śniadanie bym jadła w łóżku a nie w kuchni.
-No tak a pościel bym musiał wyprać jak wytrzeźwieje, nawet nie ma takiej opcji.
-Ops przepraszam.- Powiedziała gdy zaczął dzwonić jej telefon.
-Tak słucham...Nie nie wiem....no raczej w domu...Jacek co się dzieje?....mów o co chodzi...Jacek poczekaj...słyszysz mnie...no skąd mam wiedzieć gdzie jest....nie wiem jedź do niego...zadzwoń...no to jak nie odbiera to wyślij do niego patrol niech zobaczą co się dzieje....a skąd ja mam to wiedzieć...Jacek nie denerwuj mnie.....dobra czekam na twój telefon.- Ola rzuciła telefon na stół.
-Coś się stało?- Zapytałem.
-Jacek do mnie dzwonił że tato nie przyjechał do pracy i czy nie wiem co się z nim dzieje.
-No a korki, przecież na mieście są korki.
-Są ale nie o tej godzinie. Tata zresztą nigdy się nie spóźnił. A nawet jeśli to dzwonił do Jacka żeby przez chwilkę go zastąpił.
-Dobra jemy śniadanie i pojedziemy do twojego taty.
-Dzięki.- Delikatnie się uśmiechnęła. Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy się ubrać. Właśnie mieliśmy wyjść gdy ktoś przyszedł. Ola poszła otworzyć.
-Krzysiek, Emilka, a co wy tu robicie?- Zapytała wyszedłem zdziwiony z kuchni. Po oczach Krzyśka widziałem że nie ma najlepszej wiadomości dla Oli.
-Ola usiądź tak będzie lepiej.
-Co się dzieje?- Zapytała gdy już usiadła.
-Bo my w sprawie twojego ojca.
-Jejku, mówiłam już że nie wiem gdzie jest. Zaraz z Mikołajem do niego jedziemy.
-Ola nie będzie takiej potrzeby.
-A czyli już przyjechał na komendę, i tylko po to przyjechaliście?
-Ola bo twój ojciec...on nie żyje.- Powiedział Krzysiek.
-Mogłeś zrobić to delikatniej.- Krzyknęła Emilka. Ola siedziała jak słup soli. Jakby nie dotarły do niej słowa wypowiedziane przez Krzyśka. Usiadłem obok niej.
-Jak to się stało?- Zapytałem. Wiedziałem że skoro oni przyjechali nas o tym poinformować to są również poinformowani o tym co się wydarzyło.
-Znaleźliśmy go w mieszkaniu. Miał pistolet w prawej dłoni. Resztę ustali koroner.- I dopiero teraz zauważyłem że po policzkach Oli spływają łzy. Mimo to dalej siedziała nieruchomo. Po chwili jej ciało jakby opadło na moje. Ola nie dawała oznak życia.
-Oddycha.- Usłyszałem głos Krzyśka.- Wezwij karetkę. Już po kilku minutach pojawiła się w jej mieszkaniu. Cały czas nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Komendant wysocki nie żyje. To niemożliwe. Nawet nie spostrzegłem gdy znalazłem się przy szpitalnym łóżku Oli. Obudziła się dopiero po godzinie.
-Mikołaj? Co się stało? Czemu ja tu jestem?
-Olka, jak ja się o ciebie martwiłem.
-Co się stało?
-Straciłaś przytomność i zabrało cię pogotowie.
-Nie pamiętam. Śniło mi się że Krzysiek z Emilką u nas byli. Powiedzieli że tato nie żyje. Przecież to niedorzeczne.- Powiedziała a przede mną stanęło najgorsze musiałem jej wyjaśnić że to nie był sen.
-Ola bo chodzi o to że....
-Spokojnie wiem że nie masz gdzie mieszkać. Pokłóciłeś się z Kamilą?
-A skąd to wiesz?
-Wywnioskowałam po walizkach które miałeś w samochodzie. Widziałam jak szłam na zakupy. Spokojnie możesz u mnie na kanapie zamieszkać. O ile będziesz robił śniadania.
-A pamiętasz może co wydarzyło się po tym jak wróciłaś z zakupów?- Zapytałem niepewnie. Też chciałem usłyszeć że to tylko żart.
-Tak zadzwonił do mnie Jacek ale nie wiem po co. Potem zjedliśmy śniadanie i mieliśmy jechać do mojego ojca. A po co mieliśmy do niego jechać?
-Bo nie przyszedł do pracy. Dlatego dzwonił do ciebie Jacek.
-Jak to nie przyszedł, może w korku stał i się spóźnił.
-Ola, on nie żyje, to nie był sen. Emilka i Krzysiek byli u ciebie.
-Co ty wygadujesz? Jak to tata nie żyje?- Powiedziała a po policzku zaczęły jej spływać łzy. Nie wiedziałem jak mam ją pocieszyć. Postanowiłem więc przy niej być. W takiej chwili chyba było to jej bardziej potrzebna czyjaś obecność niż słowa wsparcia. Cały czas płakała a ja nie potrafiłem na nią spojrzeć. Nie wiem dlaczego ale gdy płakała czułem się jak dzieciak który coś przeskrobał i miał dostać karę.
KILKA DNI PÓŹNIEJ....
Dziś odbył się pogrzeb komendanta. Od kilku dni mieszkałem u Oli. Starałem się ją wspierać choć nie jest łatwo. Olka miała na sobie czarną sukienkę i okulary przeciw słoneczne. Reszta zgromadzonych była w mundurach. Pogrzeb skończył się około 14. Ola nie miała zamiaru robić stypy a ja nie nalegałem. Te kilka dni które skumulowały jej emocje na pogrzebie były naprawdę trudne. Często budziła się w nocy i płakała albo w ogóle nie szła spać. Oboje wzięliśmy na najbliższy tydzień wolne aby móc pozałatwiać sprawy pogrzebowe. W międzyczasie gdy Ola była u psychologa (zapisałem ją tak na wszelki wypadek aby nic głupiego jej nie przyszło do głowy) zajrzałem na komendę. Nowa Pani komendant bardzo miło mnie przywitała. Ja natomiast nie czułem do niej żalu ale jakoś tak nie łatwo było mi ją zaakceptować. Zabrałem rzeczy komendanta z jego biura, wszelkie dyplomy i podziękowania. Nawet nie wiedziałem że aż tyle ich ma. Na cmentarzu zaraz po pogrzebie zrobiło się pusto. Byliśmy sami. Ola wtuliła się we mnie, a ja ją objąłem. Nie chciałem aby płakała. W pewnym momencie podszedł do nas młody mężczyzna, na oko był w wieku posterunkowej.
-Co ty tu robisz?- Zapytała po chwili gdy tylko go rozpoznała.
-To mój teść przyszedłem się z nim pożegnać.- Odparł i puścił do Oli oczko.
-Jaki teść? Olka o co chodzi?- Zapytałem po chwili ciszy.
-To jest...Kamil...
-Cześć miło mi poznać.- Mężczyzna podał mi dłoń.
-Aspirant Mikołaj Białach.- Odparłem. Również podałem mu dłoń na powitanie.
-Wracajmy do domu.- Powiedziała Ola gdy Kamil próbował zabić mnie wzrokiem.
-No dobrze.- Odparłem a Ola przeżegnała się nad grobem ojca.
-Nawet mnie nie poinformowałaś, tylko z gazet się dowiedziałem.
-Nie wiem po co tu przyszedłeś ale lepiej dla ciebie będzie jak się tu nigdy więcej nie pokażesz.- Powiedziała Ola, gdy odchodziliśmy od grobu.
-Uuuu uwielbiam jak jesteś zła i mi grozisz.- Odrzekł Kamil.
-Posłuchaj koleś, albo się od niej odwalisz albo gorzko tego pożałujesz. Zrozumiałeś?
-Złapałem mężczyznę za koszulę i popchnąłem do tyłu.
-A ty co nie powiedziałaś swojemu nowemu facetowi że masz męża?- Zwrócił się do Olki, w tym momencie nie wiedziałem co się dzieje. Puściłem go i spojrzałem na Olę która miała niezbyt zadowoloną minę.
-Ola o czym on mówi?
-Mikołaj chodźmy stąd. Proszę.
-Ola jakie małżeństwo?- Ponownie ją zapytałem. Starałem się nie okazywać zdenerwowania z powodu jej kłamstwa. No może nie kłamstwa bo w sumie nigdy nie pytałem czy ma męża ale mimo to prawdę o nim przede mną ukryła.

-Mikołaj, proszę jedźmy już. Wszystko wyjaśnię ci w domu.- Powiedziała a ja spojrzałem jej głęboko w oczy. Wiedziałem że coś jest nie tak.



Jak myślicie, dlaczego Ola nie powiedziała Mikołajowi o Kamilu? Dlaczego Kamil się pojawił i czego chce od Wysockiej? Jak myślicie czy posterunkowa ukrywa coś jeszcze przed aspirantem?

niedziela, 11 września 2016

2.1

-Cześć.- Krzyknąłem wchodząc do mieszkania.
-Hej tato.- Odpowiedziała Dominika i przyszłą się przytulić.
-Jak w szkole?- Zapytałem.
-A nawet dobrze, a u ciebie w pracy?
-Męcząco. A gdzie Ania?
-Odrabia lekcje.
-A mama?
-Jeszcze nie wróciła.- Odparła Dominika, a ja poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kawę.
-A dawno wyszła?- Zapytałem gdy nastolatka pojawiła się w kuchni.
-Jak wróciłam z Anią ze szkoły to już jej nie było.- Zdziwiłem się, nigdy tak nie robiła zazwyczaj dzwoniła do mnie i mówiła że wróci później, ale nie tym razem. Zmartwiło mnie to.
-I co tak same siedzicie?
-No tak, a co mamy robić?
-No a coś jadłyście?
-Zrobiłam nam naleśniki z parówkami. Odgrzać ci?
-Nie, nie jestem głodny, jadłem w pracy.- Byłem dumny z Dominiki że przygotowała obiad.
-Hej tatuś.- Do kuchni przyszłą Ania.
-Witaj księżniczko.- Przytuliłem młodszą z córek.
-Księżniczko.- Powtórzyła Dominika i zrobiła obrażoną minę.
-Kocham was dziewczynki.- Powiedziałem, obie się do mnie przytuliły.
-My ciebie też.- Powiedziała starsza. Po chwili dziewczynki poszły do swoich pokoi a ja postanowiłem odgrzać sobie obiad. Najpierw jednak poszedłem wziąć prysznic. Gdy otworzyłem szafę spostrzegłem że brakuje rzeczy Kamili. Nie było jej ubrań, ani butów. Coś tu było nie tak. Wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem do niej. Numer jednak nie odpowiadał. Zadzwoniłem więc do jej rodziców. Niestety oni nic nie wiedzieli. Kamila zapadła się jak kamień w wodę. Nie miałem pojęcia co się dzieje, dlaczego nie ma Kamili a tym bardziej jej rzeczy. Może ktoś ją porwał. Pomyślałem ale jeśli tak to po co mu jej ubrania. Zadzwoniłem więc do Krzyśka, mojego serdecznego przyjaciela a za razem kolegi z pracy. Po kilku minutach był już u mnie.
-Cześć Krzysiek, sorki że cię z domu wyrywam....
-Nic się nie stało. Mów co jest grane, bo przez telefon brzmiałeś jak by ktoś umarł.
-Wejdź do środka, nie będziemy na klatce rozmawiać.
-Coś się stało?
-No widzisz, bo Kamila zniknęła.
-Jak to zniknęła?
-No nie ma jej, jak dziewczynki wróciły do domu to jej nie było a niedawno odkryłem że nie ma jej rzeczy.
-Dzwoniłeś do niej?
-Tak ale numer nie odpowiada.
-A do teściów?
-Też ale wiesz jak to z teściową, najpierw cię zwyzywa a potem...
-No tak, a gdzie dziewczynki?
-W swoich pokojach. A co?
-No nie wiem, może coś zauważyły rano. Ty wychodzisz do pracy to dziewczynki akurat do szkoły wstają. Wiem bo Tosiek chodzi z Anią do klasy.
-No faktycznie. Dominika pozwól do mnie.- Krzyknąłem a po chwili w salonie pojawiła się moja starsza córka.
-Wołałeś tato? O cześć wujku, a co ty tu robisz? Tosiek jest z tobą?
-Nie Tosiek jest w domu, mamy do ciebie kilka pytań. Usiądź sobie.- Odparł Krzysiek.
-Jak na przesłuchaniu.- Zaśmiała się Dominika.
-Bo to będzie przesłuchanie. Posłuchaj dziś rano jak wasz tata wyszedł do pracy, zauważyłaś może coś dziwnego w zachowaniu waszej mamy?
-Nie wiem, chyba nie, chociaż...Mama nigdy się nie malowała, przynajmniej ja tego nie zauważyłam wcześniej. Byłą bardzo radosna.
-A jak wychodziłyście do szkoły, może coś powiedziała?
-Nie, pożegnała się z nami tak jak zawsze gdy idziemy do szkoły, ale dziś nie powiedziała „to do obiadu”, zawsze tak mówiła. Tato czy mamie coś się stało?
-Nie wiem kochanie, próbujemy to z Krzyśkiem ustalić.
-Ale to, ja nic z tego nie rozumiem.
-Dominika nie teraz ja ci to wyjaśnię ale nie teraz.
-Dlaczego nie chcesz mi nic powiedzieć. Tu chodzi o mamę.- Krzyknęła a w oczach pojawiły się jej łzy.
-Co mam ci powiedzieć, że się spakowała i gdzieś poszła. Nawet listu nam nie zostawiła.- Również podniosłem głos, w tamtym momencie emocje przejęły górę.
-Może miała powód.- Nastolatka krzyknęła.
-Ciekawe jaki co?
-Gdybyś jej nie zdradzał to by tego nie było. Mama by się nie wyprowadziła.
-Dziecko co ty mówisz, nigdy bym mamy nie zdradził.
-No pewnie, myślisz że nie widzę jak wracasz późno z pracy albo w ogóle nie wracasz na noc. Ciekawe gdzie wtedy jesteś?
-Dużo pracuje.
-Jasne, jakoś kiedyś tyle nie pracowałeś. Do domu zawsze na noc wróciłeś. Myślisz że nie słyszę jak się z mamą kłócisz?
-Owszem kłócimy się od jakiegoś czasu ale co to ma do rzeczy?
-To że zdradzasz mamę. Ona dobrze o tym wie. Wiesz co jesteś okropny.- Krzyknęła i uciekła do swojego pokoju. Siedziałem jak zamurowany, nie wiedziałem skąd mojej córce do głowy przyszedł taki pomysł. Faktycznie z Kamilą ostatnio często się kłóciliśmy ale ja bym jej nigdy nie zdradził. Rodzina jest dla mnie najważniejsza. Krzysiek jeszcze przez chwilkę był u mnie. Około 22 wrócił do siebie a ja położyłem się spać. Tej nocy nie zasnąłem. Spoglądałem co chwila na zegarek stojący obok łóżka. Godzina mijała za godziną a ja nie mogłem spać. Cały czas myślałem o Kamili. Siadłem na łóżku i zastanawiałem się co tak naprawdę się dzieje. Nagle zadzwonił budzik. Była już siódma. Poszedłem do kuchni i zjadłem śniadanie. Obudziłem dziewczynki i wyszedłem do pracy. Tego dnia na komendzie byłem bardzo wcześnie. Było kilka minut po ósmej. Jak widać nie tylko ja nie mogłem spać. Moja partnerka Ola również przyszła wcześniej.
-Cześć Mikołaj.- Powiedziała a jej oczy mówiły dokładnie to samo co moje.
-Nieprzespana noc.- Stwierdziłem. Ola próbowała się uśmiechnąć ale dzisiaj to nie było możliwe.- Idę po kawę chcesz?
-Tak poproszę.- Odparła a ja wyszedłem z biura. Zrobiłem nam kawę i wróciłem. Ola siedziała przy biurku i wciąż się wpatrywała w jeden punkt na ścianie. Postawiłem kawę na jej biurku i siadłem naprzeciwko niej.
-Powiedz, dlaczego jak już jest dobrze to nagle wszystko musi się spieprzyć?- Zapytała odrywając wzrok od ściany.
-Wiesz co sam bym chciał to wiedzieć. Co się dzieje?
-Wyobraź sobie że....
-00 do 05.- Przerwał nam dyżurny.
-Jak zawsze.- Odparłem.
-05 zgłaszam się.- Ola chwyciła za radiostację.
-Widziałem ze jesteście już na komendzie. Możecie podjechać na Trzech Króli?
-No jasne a co się dzieje?
-Awantura.
-Coś więcej?
-Kobieta złapała męża na zdradzie. Policje wzywa kochanka.
-Dobra już się tam udajemy.- Powiedziała Ola mając nietęgą minę.
-Pięknie pierwsza sprawa i to jeszcze awantura z kochanką.- Dodała gdy wsiadaliśmy do radiowozu. W ciszy udaliśmy się na miejsce. Weszliśmy do budynku. Od razu było słychać krzyki. Udaliśmy się na drugie piętro. To co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
-Kamila co ty tu robisz?- Zapytałem widząc swoją żonę w samej bieliźnie kłócącą się z dwójką pozostałych osób.
-Nosz Ku*wa...jeszcze ciebie tu brakowało.- Powiedziała.
-Kochanie, kim jest ten policjant?- Zapytał się mężczyzna.
-Kim jestem? To ty kim jesteś i dlaczego mówisz do mojej żony kochanie?- Krzyknąłem. Nie wierzyłem w to co widzę.
-Jakiej żony, przecież Kamila jest wdową.- Odrzekł mężczyzna.
-Tak samo jak ty jesteś po rozwodzie.- Dodała Ola. Teraz to już w ogóle nie wiedziałem co się dzieje. Zgłosiliśmy dyżurnemu aby przysłał kolejny radiowóz i zabraliśmy wszystkich na komendę. W radiowozie mieliśmy żonę kochanka mojej żony.
-Pan jest mężem tej wywłoki? No widzę udana rodzinka.- Powiedziała gdy już dojeżdżaliśmy na miejsce.
-A Pani jest żoną tego rozwodnika, który rozbija cudze małżeństwa?- Dodałem. Widać było że kobieta jest oburzona. Gdy dojechaliśmy na miejsce zaprowadziliśmy ją do pokoju przesłuchań a sami poszliśmy do komendanta.
-Wejść.- Usłyszałem zaraz po tym jak zapukaliśmy z Olą do drzwi.
-Dzień dobry komendancie.- Powiedziałem.
-Co was do mnie sprowadza?
-Chcemy aby odsunął nas Pan od sprawy która zaczęliśmy prowadzić.- Powiedziałem.
-A mogę znać powód?
-Sprawy rodzinne.- Powiedziałem a komendant ze zdziwieniem na mnie spojrzał.
-Sprawy rodzinne to załatwiajcie po pracy Białach.
-Tak wiem ale chodzi o to że zatrzymaliśmy moją żonę z kochankiem.- Powiedziałem. Ola stała obok mnie i cały czas milczała.
-A.- Odparł komendant, spodziewałem się innej reakcji.- No dobrze, wróćcie na patrol a ja zgłoszę to do Jacka. Odmeldujcie się.
-Tak jest.- Powiedzieliśmy i opuściliśmy gabinet szefa. W ciszy wróciliśmy na patrol. Niby nie rozmawialiśmy a miałem wrażenie że czuję dokładnie to samo co Ola.
-05 do 00.
-Co jest piątka?
-Wpisz nas na przerwę.
-Już się robi, a na mieście zostajecie czy wracacie?
-Na mieście.
-No dobra, to jak coś to jesteśmy na radiu.
-Tak, tak.- Odparłem i odłożyłem radiostację.- Kawa i pączki?- Zapytałem a Ola kiwnęła głową że się zgadza. Zaparkowałem obok cukierni i poszedłem zrobić zakupy. Gdy wróciłem Ola siedziała na ławce obok budynku. Przysiadłem się do niej.
-Smacznego.- Powiedziałam podając jej pączka i kawę.
-Dzięki.- Odparła.- Podejrzewałam że mnie zdradza, ale że ma żonę i w dodatku zdradza mnie z twoją żoną. Faceci są do dupy, zawsze muszą coś spieprzyć.
-Dzięki.- Odparłem.
-Przepraszam, nie miałam ciebie na myśli.
-Nic się nie stało. Ja nawet nie podejrzewałem. Wczoraj gdy wróciłem z pracy jej już nie było. Tak samo jak jej rzeczy. Córka powiedziała że ją zdradzam i że dlatego się wyprowadziła bez słowa.
-My to mamy w życiu do dupy. Cały czas coś się wali. A jak coś odbudujemy to znowu się wali.
-Dobra zbieramy się bo zaraz nas Jacek wezwie.
-No niestety, taka praca.- Odparła posterunkowa wsiadając do radiowozu. Reszta dnia minęła nam nawet spokojnie. Jakoś koło 16 dostałem SMS-a od Dominiki że nocuje dziś u koleżanki. Zadzwoniłem więc do Krzyśka i zapytałem czy nie zajął by się dziś Anią. Zgodził się od razu. Doskonale wiedział o co chodzi to jego patrol przejął naszą poranną sprawę. Nawet nie spostrzegłem kiedy moja partnerka zasnęła. Postanowiłem jej nie budzić.
-00 do 05.
-Tak Jacek.
-Macie pozwolenie od szefa na powrót na komendę.
-Dobra przyjąłem już wracamy.- Odparłem i pojechałem pod komendę. Gdy zaparkowałem radiowóz na policyjnym parkingu postanowiłem obudzić posterunkową.
-Ola, Ola. Wstawaj.- Delikatnie szarpnąłem ją za ramie.
-Co się stało?- Zapytała przeciągając się.
-Kończymy służbę.
-No w końcu, już myślałam że nigdy tego nie powiesz.
-Serio, ty chociaż mogłaś się zdrzemnąć a ja to co?
-No tak, ale sam powiedziałeś że w twoim patrolu kobieta nie będzie prowadzić radiowozu.
-Ja tak powiedziałem? Kiedy?
-Nie zgrywaj się. Wysiadamy.- Powiedziała a ja grzecznie wykonałem jej rozkaz. Zdaliśmy broń, radiostację i raporty. Mogliśmy wrócić do domu.
-Jakieś plany na wieczór?- Zapytałem gdy opuszczaliśmy już komendę.
-Chwilowo brak, ale po twojej minie widzę ze zaraz to się zmieni.- Odparła idąc na parking.
-Piwko? Należy nam się po takim dniu.
-Wiesz co po takim dniu to należy nam się co najmniej skrzynka.- Zaśmiała się.
-No to jak idziesz?
-Idę ale najpierw muszę samochód pod blokiem zostawić.
-No dobra widzimy się na miejscu.
-O 20?
-Niech będzie.- Odparłem i oboje wsiedliśmy do samochodów. Pojechaliśmy każde w swoim kierunku. Gdy dojechałem na miejsce zobaczyłem auto mojej żony. Zdziwiłem się bardzo. Wszedłem do środka. Kamila kończyła pakować walizki.
-Co tu robisz?- Zapytałem widząc ją w naszym salonie.
-Pakuje cię. Nie widzisz?
-No właśnie widzę.
-Wynosisz się stąd i nigdy tu nie wracaj.- Krzyknęła.
-Co ty wygadujesz? Gdzie ja będę mieszkał?
-Nie interesuje mnie to. Złożyłam papiery o rozwód. Możesz szukać adwokata.
-Jak ty to sobie wyobrażasz, nie mam gdzie pójść.
-Powiedziałam że mnie to nie interesuje.
-Dlaczego to robisz? Dlaczego niszczysz nasze małżeństwo?
-Ja niszczę, a kto mnie zdradził?
-No na pewno nie ja.
-Jasne mam tylko nadzieję że ta twoja suka poczuła się dziś tak samo jak ja gdy dowiedziałam się że mnie z nią zdradzasz.
-Kamila, nigdy cię nie zdradziłem.
-Jasne, wynoś się stąd i nigdy, ale to przenigdy nie wracaj.
-A co z dziewczynkami, przecież to moje córki.
-Już nie, zabraniam ci się z nimi jakkolwiek kontaktować. Zrozumiałeś a teraz stąd wyjdź.- Wrzeszczała jak opętana, nie mam pojęcia dlaczego to zrobiła. Zabrałem swoje rzeczy. Nie miałem gdzie pojechać. Nie wiedziałem też co zrobić. Pamiętałem tylko że umówiłem się z Olką na piwo o 20. Miałem jeszcze ponad godzinę. Jeździłem tak po mieście szukając miejsca. Sam nie wiem jakim cudem znalazłem się pod blokiem posterunkowej. Zawróciłem się na CPN, kupiłem kilka win i wróciłem. Wszedłem do bloku a następnie na trzecie piętro bo tam mieszkała Ola. Zapukałem. Po chwili drzwi się otworzyły a ja ujrzałem posterunkową w ślicznej białej sukience.
-Cześć. Ślicznie wyglądasz.- Powiedziałem.
-Hej, wejdź proszę.- Odparła. Po chwili siedziałem już w salonie.- A czy my przypadkiem nie mieliśmy iść na piwo za półgodziny?
-Mieliśmy.
-Ale nie pójdziemy. Zgadłam?
-Tak.
-Dlaczego?
-Napijemy się wina. Zasłużyliśmy.- Odparłem i postawiłem na stole trzy butelki wina.
-A mogę wiedzieć czemu zmieniłeś decyzję?
-Jeszcze nie teraz. Korkociąg i kieliszki tam gdzie zawsze?
-Tak.- Odparła a ja udałem się do kuchni. Wziąłem korkociąg i dwa kieliszki. Wróciłem do salonu. Nalałem nam po lampce i usiadłem obok Wysockiej.

-No, to wypijmy za nasze beznadziejne życie.- Podałem jej kieliszek. Siedzieliśmy tak bardzo długo opróżniając po kolei wszystkie butelki. Sam nie wiem jak to się stało ale zasnęliśmy na kanapie, wtuleni w siebie.




Moi kochani, oto nowa seria, a w sumie dopiero jej początek. Mam nadzieję że pierwszy rozdział się wam podoba. Zapraszam do komentowania, Jak myślicie co wydarzy się dalej? Czy Mikołaj odzyska córki?