Rano
obudził mnie Marek.
-Pani
Olu, Pani Olu.- Chłopak delikatnie szarpał mnie za ramie.
-Co
się stało?
-Jest
już po siódmej a na ósmą mam do szkoły.
-Już
wstaję.- Powiedziałam wstając z łóżka.
-Zrobiłem
Pani śniadanie.
-O
dziękuję, nie musiałeś.
-Ale
chciałem tak Pani podziękować.
-Oj
Marek.- Pogłaskałam chłopaka po głowie i udaliśmy się do
kuchni. Zrobił dla nas a śniadanie kanapki i zaparzył mi kawę.
Było mi bardzo miło. Później oboje się ubraliśmy. Marek poszedł
się spakować do szkoły a ja w tym czasie przygotowałam mu drugie
śniadanie.
-Proszę.-
Powiedziałam podając mu pojemnik ze śniadaniem.- Nie wiem co robi
się na drugie śniadanie więc zrobiłam ci kanapki i wrzuciłam do
środka banana i batonika.
-Dziękuję.
Trafiła Pani w 10 tak się robi idealne drugie śniadanie.
-Dobra
lecimy nie.
-No
wypadało by.- Odparł chłopak i szybko zawędrowaliśmy do mojego
auta. Wsiedliśmy do niego i zawiozłam go do szkoły. Następnie
pojechałam do pracy. Mikołaj siedział już przy biurku.
-Cześć.-
Powiedziałam wchodząc do biura.
-Hej
Olka. Co tak wcześnie?
-Tak
wyszło.- Odparłam i poszłam się przebrać w mundur. Gdy wróciłam
na moim biurku stał kubek z kawą.
-Dzięki.-
Powiedziałam spoglądając na aspiranta.
-Nie
ma za co. Co robisz po pracy?
-Przepraszam
ale mam już plany.
-A
szkoda.
-Mikołaj.
Nie bądź smutny, po prostu...
-Nie
musisz mi się tłumaczyć.- Nie dał mi skończyć. W niezbyt
dobrych nastrojach udaliśmy się na patrol. Cały czas głucha cisza
którą co jakiś czas przerywał Jacek mając dla nas wezwanie. Nim
się spostrzegłam była już 16. Wiedziałam że tego dnia zbyt
szybko nie skończę pracy. Napisałam więc Markowi ze nie dam rady
go dziś odebrać i żeby przyszedł na komendę. Odpisał mi po
chwili że nie ma problemu. Około 17 zjechaliśmy na bazę a ja
musiałam wypełnić jeszcze sporą stertę raportów. Weszłam do
biura a Mikołaj za mną. Znów zapadła cisza. Cisza której nie
miałam zamiaru przerywać. Zajęłam się wypełnianiem raportów. W
pewnym momencie do biura wpadł Jacek.
-Ola.
Jakiś dżentelmen do ciebie.
-O
super. Już do niego idę.- Powiedziałam a na mojej twarzy zagościł
uśmiech. Wstałam od biurka kontem oka spoglądając na Mikołaja
który miał niezbyt wesołą minę. Chciało mi się śmiać z tej
sytuacji ale zachowałam twarz. Wyszłam na korytarz.
-Cześć
Marek, i jak było w szkole?
-Spoko.
-Coś
więcej?
-Dużo
gadali. Jutro mam wywiadówkę.
-Rozumiem
że mam na nią jechać?
-No
tak bo na ostatniej taty nie było bo nie mógł.- Chłopak zaczął
suszyć ząbki.
-Masz
szczęście że jutro mam wolne.
-Super.
-Dobra
ja idę się przebrać i możemy jechać.
-No
to ja czekam.- Odparł chłopak a ja wróciłam do biura gdzie
siedział Mikołaj. Szybko podpisałam resztę papierów i poszłam
się przebrać. Po chwili wpadłam do biura ostatni raz tego dnia.
Zabrałam swoje rzeczy i bez słowa wyszłam.
-No
to możemy jechać.- Powiedziałam do Marka, który czekał na mnie
na korytarzu. Po kilku minutach byliśmy już w szpitalu. Chłopak
zaprowadził mnie pod sale ojca.
-No
to leć do taty młody.- Powiedziałam. Chłopak wszedł na salę a
ja siadłam na korytarzu. Nienawidziłam szpitali. W pewnej chwili
poczułam wibracje w torebce. Szybko zaczęłam szukać telefonu. Gdy
go znalazłam już nie dzwonił ale wyświetliły mi się cztery
nieodebrane połączenia od Mikołaja. Postanowiłam oddzwonić.
-Białach
słucham.- Odebrał po trzecim sygnale.
-Dzwoniłeś
coś się stało?
-Chciałem
cie przeprosić. No niepotrzebnie tak na ciebie naskoczyłem.
-Nic
się nie stało.
-Dasz
się zaprosić na kolację. Dziś wieczorem u mnie.
-Mikołaj
bardzo bym chciała, ale dziś nie dam rady. Innym razem.
-No
dobra, to chińszczyzna i wino muszą poczekać.
-Wiesz
co, a może dam radę coś wymyślić. A co dziś za dzień?
-No
środa.
-Dobra
kolacja u ciebie o 21.
-Niech
będzie.- W tym momencie z sali wyszedł Marek.
-Słuchaj
ja już muszę kończyć.
-No
to do wieczora.
-No
tak. Pa.- Odpowiedziałam i rozłączyłam się. Spojrzałam na
Marka.- I jak się tata czuje?
-Dobrze,
podobno wyniki są w normie i za kilka dni wróci do domu. Tata chce
bardzo Panią poznać.
-No
dobrze a poczekasz tu na mnie?
-Tak.-
Odparł Marek a ja weszłam na salę gdzie leżał ojciec chłopaka.
-Witam
Panią.- Powiedział mężczyzna, na całe szczęście był jedyną
osobą na sali więc od razu się domyśliłam ze to tata Marka.
-Dobry
wieczór.- Odparłam. - Jak się Pan czuje?
-A
dziękuję dobrze. Chciałem Pani osobiście podziękować za opiekę
nad Markiem.
-Nie
ma za co.
-Mam
nadzieję ze nie sprawia problemów.
-Nie
nie jest strasznie grzeczny.
-Marek
mówił mi że pomaga mu Pani w lekcjach i nocuje u Pani.
-Tak
tak, pomagam mu jak tylko mogę.
-Słyszałem
też że wygryzła mnie Pani z kuchni.
-Tego
bym nie powiedziała. Podobno ma Pan dobre wyniki, wie Pan już kiedy
wyjdzie?
-Czyli
Marek jest niegrzeczny bo nie może się Pani doczekać aż wyjdę ze
szpitala.
-Nie
prawda, Marek jest strasznie grzeczny, a ja pytam z ciekawości.
-Jasne
Jasne. A Pani czym się zajmuje jeśli można wiedzieć?
-Pana
synem obecnie i błagam nie Pani tylko Ola.- Powiedziałam do
mężczyzny uśmiechając się.
-Michał.
Więc Ola gdzie pracujesz?
-W
policji, ale nikomu nie mów bo będę musiała cię zabić.
-Obiecuje.-
Zaśmiał się Michał a na sali pojawił się lekarz.
-Witam
Państwa, widzę że Pana stan się już polepszył. No dobrze nie
chcę być niemiły ale odwiedziny dobiegły końca.- Odrzekł
lekarz.
-No
dobra, to ja będę lecieć. Trzymaj się i zdrowiej.
-Jeszcze
raz ogromnie ci dziękuje.
-Nie
ma sprawy, odpoczywaj.- Powiedziałam i opuściłam salę. Na
korytarzu czekał na mnie Marek.
-To
co dziś robimy Pani Olu?- Zapytał a ja nie za bardzo wiedziałam
jak mu powiedzieć że dziś nie dam rady się nim zająć.
-Na
razie jedziemy do domu a potem zobaczymy.
-No
dobra.- Odparł Marek i udaliśmy się do samochodu. Chłopak wsiadł
do niego a ja szybko zadzwoniłam do Emilki z prośbą aby się
dzisiaj nim zajęła na całe szczęście się zgodziła. Po kilku
minutach przedzierania się przez Wrocławskie korki byliśmy z
powrotem w moim mieszkaniu.
-Co
zjesz na kolacje?- Zapytałam gdy weszliśmy do mieszkania.
-Cokolwiek.-
Odparł chłopak.
-Mogą
być kanapki, nie mam weny twórczej na kolację.
-Mogą
być.- Powiedział chłopak.
-Marek
dziś zajmie się tobą moja koleżanka.
-Myślałem
że spędzę ten wieczór z Panią.- Chłopak posmutniał.
-Wiem,
też bym chciała ale muszę coś załatwić.
-A
nie mogę jechać z Panią?
-No
nie za bardzo wiesz, ale możesz sobie pograć na konsoli jak chcesz.
-Ma
Pani konsolę?
-Tak,
mam. To co ja robię kolację. Ty lekcje, później wpadnie Emilka i
się tobą zajmie.
-No
dobrze.- Odparł Marek a ja poszłam do kuchni, naszykowałam kanapek
i zrobiłam herbatę. Dzwonek do drzwi rozległ się po mieszkaniu.
Doskonale wiedziałam że to Emilka.
-Wejdź
otwarte.- Krzyknęłam a po chwili w kuchni pojawiła się kobieta.
-Cześć
Olka. To co to za awaria?
-Marek
jest synem mojego sąsiada, opiekuję się niem przez kilka dni.
-A
i chcesz zastępstwo wynająć na ten wieczór?
-Jak
ty mnie dobrze znasz.
-A
co Białach cię na randkę zaprosił?
-Na
jaką randkę, po prostu spotkać się chcemy, pogadać. Dawno nie
mieliśmy okazji.
-Jasne
rozumiem.
-Emilka,
serio tylko pogadać.
-Jasne
jasne. Dobra to ja idę do młodego.
-Ok
to ja lecę.
-No
ty chyba nie chcesz tak iść?
-Ale
co źle wyglądam?
-Yyyy
no wiesz nie jest źle, ale się przebież.
-Ale
to co ja mam na siebie włożyć?
-Nie
wiem co masz w szafie, zaraz ci coś wybiorę.- I udałyśmy się do
sypialni. Emilka wybrała dla mnie kilka kreacji.
-Marek
chodź na chwilkę.- Powiedziała gdy przymierzałam pierwszą z
nich.
-Tak.-
Powiedział wchodząc do sypialni.
-Jesteś
chłopakiem oceniaj.- Powiedziała.
-No
spoko.
-Dobra
przebieraj się.- Powiedziała Drawska. Nasza zabawa trwała dość
długo bo musiałam napisać do Mikołaja że się chwilkę spóźnię.
Ostatecznie wybraliśmy sukienkę. Zrobiłam sobie szybki makijaż i
byłam gotowa. Emilka miała zająć się młodym a ja zostawiłam
ich samych w moim mieszkaniu. Jak się później okazało nie był to
najlepszy pomysł. Pojechałam do Mikołaja. Stanęłam przed
drzwiami, wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam do drzwi. Po
chwili delikatnie się uchyliły.
-Hej.-
Powiedziałam widząc aspiranta.
-Ślicznie
wyglądasz.- Powiedział mierząc mnie wzrokiem.
-Dzięki.-
Odparłam i przez chwilkę staliśmy w ciszy w drzwiach.- Nie
zaprosisz mnie do środka?
-A
no tak tak, wejdź proszę.- Powiedział Mikołaj i weszliśmy do
mieszkania. Zaprowadził mnie do salonu gdzie był już zastawiony
stół. Było ślicznie, na stole stały świeczki i róże. Troszkę
się zdziwiłam no bo w końcu mieliśmy jeść chińszczyznę ale
nie protestowałam, strasznie mi się podobało.
-Napijesz
się wina?
-Nie
dzięki, jestem autem.- Odparłam.
-No
to ja ci wleję.
-Nie
naprawdę muszę jeszcze wrócić do domu.
-Olka
nie marudź przenocujesz u mnie.
-Mikołaj
bardzo bym chciała napić się tego wina ale naprawdę muszę wrócić
jeszcze do domu bo mam w nim istny armagedon.
-Olka,
nie masz męża nie masz dzieci, co ty możesz mieć za armagedon.
-No
z tymi dziećmi to bym się z tobą nie zgodziła.
-O
czym ty mówisz?
-Od
kilku dni opiekuję się synem sąsiada.
-Po
co?
-No
bo mnie o to poprosił.
-Ale
kto?
-No
sąsiad Mikołaj, słuchasz mnie w ogóle?
-Tak
słucham. Jesteś głodna?
-No
pewnie specjalnie kolacji nie jadłam.
-No
to świetnie bo zrobiłem pieczeń.- Powiedział i wyszedł z salonu.
W tym momencie zadzwonił mój telefon.
-Tak
słucham.- Odebrałam.
-Gdzie
masz mąkę?- Zapytała Emilka.
-W
szafce obok kuchenki. A po co ci mąka?
-Nie
ważne, miłej zabawy.- Emilka rozłączyła się, niby nic ale
jednak zdziwił mnie ten telefon. Mimo wszystko już po chwili o nim
zapomniałam bo Mikołaj przyniósł kolację.
-Mmmmm
smakowicie pachnie, a jeszcze lepiej wygląda.- Powiedziałam.
-No
a poczekaj aż spróbujesz.- Odparł aspirant i nałożył nam
kolację. Smakowało wybornie. Gdy zjedliśmy kolację Mikołaj
zaproponował abyśmy obejrzeli jakiś film w tv. Zgodziłam się i
oboje przenieśliśmy się na kanapę. Usiadłam obok niego,
opierając swoją głowę na jego ramieniu. Sama nie wiem kiedy
zasnęłam. Przebudziłam się około 1 w nocy. Mikołaj spał a w tv
leciały wiadomości. Spojrzałam na godzinę i starałam się wstać
tak aby nie obudzić Mikołaja. Udało się, pomyślałam odchodząc
od kanapy. Spojrzałam na aspiranta który spał, poszłam do kuchni
napisałam kartkę.
Dziękuję
za cudowny wieczór, musiałam wracać. Ola.
PS.
Mam nadzieję że go powtórzymy. Jutro oddam ci zapasowe klucze w
pracy.
Położyłam
kartkę na stole w salonie, zabrałam swoje rzeczy i pojechałam do
siebie. Zmęczona wdrapałam się na trzecie piętro. Spostrzegłam
że drzwi od mojego mieszkania są otwarte. Było to dla mnie dziwne.
Weszłam po cichu do środka. Nie było nikogo w mieszkaniu. Na
podłodze było mnóstwo mąki i jakiegoś ciasta. Panował bałagan
w całym salonie i kuchni. Poszłam do sypialni ale tam również nie
było ani Marka ani Emilki. Na lodówce za to była kartka.
Musiałam
jechać do Krzyśka, nie miał z kim zostawić Tośka. Marek jest ze
mną nie martw się zawiozę go do szkoły. Emilka
PS.
Przepraszam za bałagan.
Nie
powiem nie byłam zadowolona z zaistniałej sytuacji. Widząc co mnie
jutro czeka no bo przecież nie będę sprzątać w środku nocy,
pobudzę tylko sąsiadów, załamałam się totalnie. Ogarnęłam to
co się dało i poszłam spać. Wstałam około 10 gdy dostałam
SMS-a od Mikołaja.
Również
dziękuję za miły wieczór.
Uśmiechnęłam
się pod nosem i wstałam. Zaczęłam powoli doprowadzać moje
mieszkanie do stanu użyteczności. Gdy skończyłam była akurat
pora obiadowa. Zrobiłam szybki obiad i akurat do mieszkania wszedł
Marek.
-Dzień
dobry.- Krzyknął będąc w przedpokoju.
-Cześć
a co ty tak wcześnie?- Zapytałam chłopaka gdy wszedł do kuchni.
-Nie
miałem dziś zajęć bo nauczycielka się pochorowała, a co tak
ładnie pachnie?
-A
spaghetti zrobiłam na obiad.
-O
jak fajnie.
-Fajnie
to by było gdybyś mi pomógł sprzątać.
-Yyyy
bo ten no ja mam dużo lekcji, to ja już pójdę je robić.-
Powiedział chcąc opuścić kuchnię.
-Wróć.-
Powiedziałam stanowczo.- Już posprzątałam a teraz czas na obiad.
Siadaj.- Powiedziałam a Marek grzecznie wykonał moje polecenie.
Nałożyłam dla nas obiad.
-I
jak było w szkole?
-Nawet
spoko, ale jak pani nie chce to nie musi jechać do szkoły na
wywiadówkę.
-Co
nawywijałeś?- Zapytałam a chłopak zaczął kręcić oczami.
-Nic.
-Jasne,
mów co jest grane, bo jak pojadę do szkoły i wrócę to tak miło
nie będzie.
-O
jeny no, pokłóciłem się z nauczycielką od angola.
-O
co?
-Bo
powiedziała że jestem nieukiem i zaczęła obrażać mamę i tatę.
-I
co było dalej?
-No
powiedziałem jej co myślę i jeszcze kilka słów dodałem za dużo.
-I....
-No
i wpisała mi uwagę i powiedziała że pogada z moją mamą na
wywiadówce.
-Ale...
-No
właśnie chciałem jej to wyjaśnić ale stwierdziła że kłamię i
mnie z klasy wyrzuciła.
-A
później?
-No
poszedłem do dyrka, a on na to że mam nie zmyślać i że mama ma
być na zebraniu.
-Aha
czyli mam wyjaśnić że nie jestem twoją mamą tylko sąsiadką?
-No
lepiej by było gdyby Pani powiedziała że jest partnerką taty, jak
się w szkole dowiedzą że się mną sąsiadka opiekuje to już mam
przesrane.
-Dlaczego,
przecież nie ma w tym nic złego.
-No
niby nie ma ale wie Pani oni stwierdzą że ojciec się mną nie umie
zająć.
-Aha,
no dobra zobaczę co da się zrobić w tej sytuacji.
-Dziękuję.
-Nie
dziękuj mi tylko idź odrabiać lekcje a ja jadę na wywiadówkę.
-No
dobrze.- Odparł Marek a ja poszłam się ubrać po godzinie byłam
już w szkole i czekałam na zebranie rodziców. Minęło może
dziesięć minut gdy pod klasą pojawiła się znaczna grupa rodziców
a po chwili przyszedł wychowawca. Weszliśmy do klasy i zajęliśmy
miejsca. W pewnym momencie poczułam się obserwowana, skierowałam
swój wzrok do tyłu i spostrzegłam Kamilę, byłą żonę Mikołaja.
No pięknie, jeszcze mi tego brakowało, pomyślałam ale starałam
się nie zwracać na to szczególnej uwagi. Jak się później
okazało wychowawcą klasy była nauczycielka angielskiego.
-No
dobrze to na tyle na dzisiejszym zebraniu. Chciała bym jeszcze
poprosić o pozostanie w klasie mamy Marka Radeckiego. Jeśli
oczywiście jest obecna.- Powiedziała kobieta, wszyscy opuścili
salę. Oprócz mnie i wychowawczyni.
-Prosiła
Pani abym pozostała.
-O
widzę jednak Pani żyje, zakłamane dziecko.
-Aleksandra
Wysocka, miło mi Panią poznać.
-Janina
Wójcik. Pani syn stwierdził że Pani nie żyje, próbował tym
samym oszukać mnie jak i dyrektora.
-Jak
już wspomniałam nazywam się Wysocka nie Radecka i jestem partnerką
ojca Marka.
-W
takim razie nie mogę Pani udzielić żadnej informacji.
-Tak
rozumiem, ale Marka mama nie żyje od 15 lat, a jego tata jest w
szpitalu i w obecnej chwili ja się niem zajmuję. Chciała bym
jednak wiedzieć coś więcej na temat incydentu jaki miał miejsce
dziś w trakcie lekcji języka angielskiego.
-Przepraszam,
ale czy ma Pani na piśmie wyrażoną opiekę nad chłopcem?
-Nie
ale wydaje mi się że to wystarczy.- Powiedziałam pokazując
kobiecie odznakę.
-No
cóż, Marek strasznie opuścił się w nauce.
-Co
ma Pani na myśli?
-No
ostatnio dostaje same złe oceny i mnóstwo uwag niestety nie są to
uwagi pozytywne.
-No
dobrze porozmawiam z Markiem na ten temat.
-Dziękuje
Pani bardzo za przybycie.
-Nie
ma za co.- Odparłam i wyszłam z klasy. Idąc korytarzem wpadłam na
pewnego mężczyznę.
-Oj
przepraszam Panią najmocniej.- Powiedział a ja gdzieś już
słyszałam ten głos.
-Nic
się nie stało.- Odparłam. Spojrzałam na twarz mężczyzny i
dopiero teraz go poznałam.
-Olka
to ty?
-Cześć
Piotrek. Co za spotkanie.
-No
tak, a co ty tu robisz, bo raczej nie przyszłaś na wywiadówkę
dziecka.
-A
właśnie że przyszłam.
-Doprawdy,
nie przypominam sobie żebyś miała dziecko.
-Opiekuję
się synem znajomego bo wylądował w szpitalu. A ty co tu robisz bo
jak mniemam nie jesteś jeszcze ojcem?
-Jestem
od miesiąca.
-O
moje gratulacje.- Przytuliłam Piotrka a wtedy z klasy wyszła
wychowawczyni Marka, nie powiem po jej minie można było wyczuć
kłopoty.
-Wiesz
co może nie rozmawiajmy tutaj, zapraszam cie na kawę. Teraz.
-No
wiesz co, troszkę się śpieszę.
-Nie
daj się prosić, szybka kawcia. Proszę.- Powiedział a ja nie
potrafiłam mu odmówić.
-No
dobra ale bardzo szybka.
-Super
to poczekaj tu ja szybko skoczę po swoje rzeczy.- Powiedział a ja
kiwnęłam głową na zgodę. Szybko wysłałam SMS-a do Marka.
Coś
mi wypadło, wrócę później, nie otwieraj nikomu drzwi i odrób
lekcje. A i nie wysadź mieszkania.
Akurat
wysłałam SMS-a gdy przyszedł do mnie Piotrek.
-No
to mów co tu robisz?- Zapytałam go gdy wychodziliśmy ze szkoły.
-A
wiesz co pracuję, jestem polonistą w tej szkole.
-O
no proszę jednak.
-Tak
a ty w której szkole uczysz?
-Nie
uczę.
-Ale
że jak, przecież, a rozumiem bogato wyszłaś za mąż.
-Nie,
po prostu nie pracuje w zawodzie.
-To
co ty robisz?
-Poszłam
w ślady ojca.
-Czyli
że jak, pracujesz w policji? Nie wierzę. Olka została policjantką.
No powiem ci że jestem w mega szoku.
-Serio,
a ja myślałam że ty nigdy się nie ożenisz a tu proszę zostałeś
ojcem szybciej niż ja.
-No
ale się porobiło.
-Troszkę
się pozmieniało.
-A
co tam u twojego taty, dalej jest komendantem czy już poszedł na
emeryturę?
-Nie
żyje. Od kilku miesięcy.
-Przepraszam
nie wiedziałem.
-Luzik
nic się nie stało. Powiedz lepiej córka czy syn?
-Syn.
Postarałem się za pierwszym razem.
-A
czyli dom postawiłeś, posadziłeś drzewo i spłodziłeś syna.
-Dokładnie
a ty kiedy masz zamiar się ustatkować?
-Nie
śpieszy mi się, na razie.
-Ale
to jest ktoś czy, a no tak mówiłaś że się opiekujesz jego
synem.
-To
nie tak.
-A
jak?
-Musiałam
tak powiedzieć, to syn mojego sąsiada a jak by się wydało że
jestem sąsiadką a nie kimś bliskim to wiesz.
-No
tak ale to matka chłopaka nie mogła przyjść.
-Wiesz
co jego matka zmarła zaraz po porodzie, nawet go nie widziała a
jego ojciec teraz walczy o życie w szpitalu.
-O
cholera to nie najlepiej.
-No
żebyś wiedział. Dobra ja muszę lecieć do młodego bo sam siedzi
w domu. Trzymaj się.
-No
mam nadzieję że jeszcze wypadniemy razem na kawę?
-Oczywiście
jak tylko będzie czas to idziemy na kawę.
-Czyli
sobota?
-Odpada,
pracuję do późna a wieczorem mam już plany.
-Randka?
-Nie
spotkanie z pracy.
-Integracja?
-Raczej
impreza pożegnalna.
-Co
dlaczego, masz zamiar odejść z policji?
-Nie
moja koleżanka wyjeżdża za granicę bo jej syn będzie miał
operację. Robimy jej imprezę pożegnanie.
-I
z kim ty młodego zostawisz?
-Od
czego są nianie?
-Niania
do chłopaka w gimnazjum?
-Tak,
i do czwórki innych urwisów znacznie młodszych od niego.
-A
no dobra.
-No
to ja lecę, trzymaj się buziaki, pa.
-No
pa pa.- Odpowiedział Piotrek a ja udałam się do samochodu. Po 15
minutach byłam już w mieszkaniu. Na zegarze wybiła 19. Marek
oglądał tv. Zrobiłam więc dla nas kolację i około 22
położyliśmy się spać.