czwartek, 27 października 2016

2.9

Rano obudził mnie Marek.
-Pani Olu, Pani Olu.- Chłopak delikatnie szarpał mnie za ramie.
-Co się stało?
-Jest już po siódmej a na ósmą mam do szkoły.
-Już wstaję.- Powiedziałam wstając z łóżka.
-Zrobiłem Pani śniadanie.
-O dziękuję, nie musiałeś.
-Ale chciałem tak Pani podziękować.
-Oj Marek.- Pogłaskałam chłopaka po głowie i udaliśmy się do kuchni. Zrobił dla nas a śniadanie kanapki i zaparzył mi kawę. Było mi bardzo miło. Później oboje się ubraliśmy. Marek poszedł się spakować do szkoły a ja w tym czasie przygotowałam mu drugie śniadanie.
-Proszę.- Powiedziałam podając mu pojemnik ze śniadaniem.- Nie wiem co robi się na drugie śniadanie więc zrobiłam ci kanapki i wrzuciłam do środka banana i batonika.
-Dziękuję. Trafiła Pani w 10 tak się robi idealne drugie śniadanie.
-Dobra lecimy nie.
-No wypadało by.- Odparł chłopak i szybko zawędrowaliśmy do mojego auta. Wsiedliśmy do niego i zawiozłam go do szkoły. Następnie pojechałam do pracy. Mikołaj siedział już przy biurku.
-Cześć.- Powiedziałam wchodząc do biura.
-Hej Olka. Co tak wcześnie?
-Tak wyszło.- Odparłam i poszłam się przebrać w mundur. Gdy wróciłam na moim biurku stał kubek z kawą.
-Dzięki.- Powiedziałam spoglądając na aspiranta.
-Nie ma za co. Co robisz po pracy?
-Przepraszam ale mam już plany.
-A szkoda.
-Mikołaj. Nie bądź smutny, po prostu...
-Nie musisz mi się tłumaczyć.- Nie dał mi skończyć. W niezbyt dobrych nastrojach udaliśmy się na patrol. Cały czas głucha cisza którą co jakiś czas przerywał Jacek mając dla nas wezwanie. Nim się spostrzegłam była już 16. Wiedziałam że tego dnia zbyt szybko nie skończę pracy. Napisałam więc Markowi ze nie dam rady go dziś odebrać i żeby przyszedł na komendę. Odpisał mi po chwili że nie ma problemu. Około 17 zjechaliśmy na bazę a ja musiałam wypełnić jeszcze sporą stertę raportów. Weszłam do biura a Mikołaj za mną. Znów zapadła cisza. Cisza której nie miałam zamiaru przerywać. Zajęłam się wypełnianiem raportów. W pewnym momencie do biura wpadł Jacek.
-Ola. Jakiś dżentelmen do ciebie.
-O super. Już do niego idę.- Powiedziałam a na mojej twarzy zagościł uśmiech. Wstałam od biurka kontem oka spoglądając na Mikołaja który miał niezbyt wesołą minę. Chciało mi się śmiać z tej sytuacji ale zachowałam twarz. Wyszłam na korytarz.
-Cześć Marek, i jak było w szkole?
-Spoko.
-Coś więcej?
-Dużo gadali. Jutro mam wywiadówkę.
-Rozumiem że mam na nią jechać?
-No tak bo na ostatniej taty nie było bo nie mógł.- Chłopak zaczął suszyć ząbki.
-Masz szczęście że jutro mam wolne.
-Super.
-Dobra ja idę się przebrać i możemy jechać.
-No to ja czekam.- Odparł chłopak a ja wróciłam do biura gdzie siedział Mikołaj. Szybko podpisałam resztę papierów i poszłam się przebrać. Po chwili wpadłam do biura ostatni raz tego dnia. Zabrałam swoje rzeczy i bez słowa wyszłam.
-No to możemy jechać.- Powiedziałam do Marka, który czekał na mnie na korytarzu. Po kilku minutach byliśmy już w szpitalu. Chłopak zaprowadził mnie pod sale ojca.
-No to leć do taty młody.- Powiedziałam. Chłopak wszedł na salę a ja siadłam na korytarzu. Nienawidziłam szpitali. W pewnej chwili poczułam wibracje w torebce. Szybko zaczęłam szukać telefonu. Gdy go znalazłam już nie dzwonił ale wyświetliły mi się cztery nieodebrane połączenia od Mikołaja. Postanowiłam oddzwonić.
-Białach słucham.- Odebrał po trzecim sygnale.
-Dzwoniłeś coś się stało?
-Chciałem cie przeprosić. No niepotrzebnie tak na ciebie naskoczyłem.
-Nic się nie stało.
-Dasz się zaprosić na kolację. Dziś wieczorem u mnie.
-Mikołaj bardzo bym chciała, ale dziś nie dam rady. Innym razem.
-No dobra, to chińszczyzna i wino muszą poczekać.
-Wiesz co, a może dam radę coś wymyślić. A co dziś za dzień?
-No środa.
-Dobra kolacja u ciebie o 21.
-Niech będzie.- W tym momencie z sali wyszedł Marek.
-Słuchaj ja już muszę kończyć.
-No to do wieczora.
-No tak. Pa.- Odpowiedziałam i rozłączyłam się. Spojrzałam na Marka.- I jak się tata czuje?
-Dobrze, podobno wyniki są w normie i za kilka dni wróci do domu. Tata chce bardzo Panią poznać.
-No dobrze a poczekasz tu na mnie?
-Tak.- Odparł Marek a ja weszłam na salę gdzie leżał ojciec chłopaka.
-Witam Panią.- Powiedział mężczyzna, na całe szczęście był jedyną osobą na sali więc od razu się domyśliłam ze to tata Marka.
-Dobry wieczór.- Odparłam. - Jak się Pan czuje?
-A dziękuję dobrze. Chciałem Pani osobiście podziękować za opiekę nad Markiem.
-Nie ma za co.
-Mam nadzieję ze nie sprawia problemów.
-Nie nie jest strasznie grzeczny.
-Marek mówił mi że pomaga mu Pani w lekcjach i nocuje u Pani.
-Tak tak, pomagam mu jak tylko mogę.
-Słyszałem też że wygryzła mnie Pani z kuchni.
-Tego bym nie powiedziała. Podobno ma Pan dobre wyniki, wie Pan już kiedy wyjdzie?
-Czyli Marek jest niegrzeczny bo nie może się Pani doczekać aż wyjdę ze szpitala.
-Nie prawda, Marek jest strasznie grzeczny, a ja pytam z ciekawości.
-Jasne Jasne. A Pani czym się zajmuje jeśli można wiedzieć?
-Pana synem obecnie i błagam nie Pani tylko Ola.- Powiedziałam do mężczyzny uśmiechając się.
-Michał. Więc Ola gdzie pracujesz?
-W policji, ale nikomu nie mów bo będę musiała cię zabić.
-Obiecuje.- Zaśmiał się Michał a na sali pojawił się lekarz.
-Witam Państwa, widzę że Pana stan się już polepszył. No dobrze nie chcę być niemiły ale odwiedziny dobiegły końca.- Odrzekł lekarz.
-No dobra, to ja będę lecieć. Trzymaj się i zdrowiej.
-Jeszcze raz ogromnie ci dziękuje.
-Nie ma sprawy, odpoczywaj.- Powiedziałam i opuściłam salę. Na korytarzu czekał na mnie Marek.
-To co dziś robimy Pani Olu?- Zapytał a ja nie za bardzo wiedziałam jak mu powiedzieć że dziś nie dam rady się nim zająć.
-Na razie jedziemy do domu a potem zobaczymy.
-No dobra.- Odparł Marek i udaliśmy się do samochodu. Chłopak wsiadł do niego a ja szybko zadzwoniłam do Emilki z prośbą aby się dzisiaj nim zajęła na całe szczęście się zgodziła. Po kilku minutach przedzierania się przez Wrocławskie korki byliśmy z powrotem w moim mieszkaniu.
-Co zjesz na kolacje?- Zapytałam gdy weszliśmy do mieszkania.
-Cokolwiek.- Odparł chłopak.
-Mogą być kanapki, nie mam weny twórczej na kolację.
-Mogą być.- Powiedział chłopak.
-Marek dziś zajmie się tobą moja koleżanka.
-Myślałem że spędzę ten wieczór z Panią.- Chłopak posmutniał.
-Wiem, też bym chciała ale muszę coś załatwić.
-A nie mogę jechać z Panią?
-No nie za bardzo wiesz, ale możesz sobie pograć na konsoli jak chcesz.
-Ma Pani konsolę?
-Tak, mam. To co ja robię kolację. Ty lekcje, później wpadnie Emilka i się tobą zajmie.
-No dobrze.- Odparł Marek a ja poszłam do kuchni, naszykowałam kanapek i zrobiłam herbatę. Dzwonek do drzwi rozległ się po mieszkaniu. Doskonale wiedziałam że to Emilka.
-Wejdź otwarte.- Krzyknęłam a po chwili w kuchni pojawiła się kobieta.
-Cześć Olka. To co to za awaria?
-Marek jest synem mojego sąsiada, opiekuję się niem przez kilka dni.
-A i chcesz zastępstwo wynająć na ten wieczór?
-Jak ty mnie dobrze znasz.
-A co Białach cię na randkę zaprosił?
-Na jaką randkę, po prostu spotkać się chcemy, pogadać. Dawno nie mieliśmy okazji.
-Jasne rozumiem.
-Emilka, serio tylko pogadać.
-Jasne jasne. Dobra to ja idę do młodego.
-Ok to ja lecę.
-No ty chyba nie chcesz tak iść?
-Ale co źle wyglądam?
-Yyyy no wiesz nie jest źle, ale się przebież.
-Ale to co ja mam na siebie włożyć?
-Nie wiem co masz w szafie, zaraz ci coś wybiorę.- I udałyśmy się do sypialni. Emilka wybrała dla mnie kilka kreacji.
-Marek chodź na chwilkę.- Powiedziała gdy przymierzałam pierwszą z nich.
-Tak.- Powiedział wchodząc do sypialni.
-Jesteś chłopakiem oceniaj.- Powiedziała.
-No spoko.
-Dobra przebieraj się.- Powiedziała Drawska. Nasza zabawa trwała dość długo bo musiałam napisać do Mikołaja że się chwilkę spóźnię. Ostatecznie wybraliśmy sukienkę. Zrobiłam sobie szybki makijaż i byłam gotowa. Emilka miała zająć się młodym a ja zostawiłam ich samych w moim mieszkaniu. Jak się później okazało nie był to najlepszy pomysł. Pojechałam do Mikołaja. Stanęłam przed drzwiami, wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam do drzwi. Po chwili delikatnie się uchyliły.
-Hej.- Powiedziałam widząc aspiranta.
-Ślicznie wyglądasz.- Powiedział mierząc mnie wzrokiem.
-Dzięki.- Odparłam i przez chwilkę staliśmy w ciszy w drzwiach.- Nie zaprosisz mnie do środka?
-A no tak tak, wejdź proszę.- Powiedział Mikołaj i weszliśmy do mieszkania. Zaprowadził mnie do salonu gdzie był już zastawiony stół. Było ślicznie, na stole stały świeczki i róże. Troszkę się zdziwiłam no bo w końcu mieliśmy jeść chińszczyznę ale nie protestowałam, strasznie mi się podobało.
-Napijesz się wina?
-Nie dzięki, jestem autem.- Odparłam.
-No to ja ci wleję.
-Nie naprawdę muszę jeszcze wrócić do domu.
-Olka nie marudź przenocujesz u mnie.
-Mikołaj bardzo bym chciała napić się tego wina ale naprawdę muszę wrócić jeszcze do domu bo mam w nim istny armagedon.
-Olka, nie masz męża nie masz dzieci, co ty możesz mieć za armagedon.
-No z tymi dziećmi to bym się z tobą nie zgodziła.
-O czym ty mówisz?
-Od kilku dni opiekuję się synem sąsiada.
-Po co?
-No bo mnie o to poprosił.
-Ale kto?
-No sąsiad Mikołaj, słuchasz mnie w ogóle?
-Tak słucham. Jesteś głodna?
-No pewnie specjalnie kolacji nie jadłam.
-No to świetnie bo zrobiłem pieczeń.- Powiedział i wyszedł z salonu. W tym momencie zadzwonił mój telefon.
-Tak słucham.- Odebrałam.
-Gdzie masz mąkę?- Zapytała Emilka.
-W szafce obok kuchenki. A po co ci mąka?
-Nie ważne, miłej zabawy.- Emilka rozłączyła się, niby nic ale jednak zdziwił mnie ten telefon. Mimo wszystko już po chwili o nim zapomniałam bo Mikołaj przyniósł kolację.
-Mmmmm smakowicie pachnie, a jeszcze lepiej wygląda.- Powiedziałam.
-No a poczekaj aż spróbujesz.- Odparł aspirant i nałożył nam kolację. Smakowało wybornie. Gdy zjedliśmy kolację Mikołaj zaproponował abyśmy obejrzeli jakiś film w tv. Zgodziłam się i oboje przenieśliśmy się na kanapę. Usiadłam obok niego, opierając swoją głowę na jego ramieniu. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Przebudziłam się około 1 w nocy. Mikołaj spał a w tv leciały wiadomości. Spojrzałam na godzinę i starałam się wstać tak aby nie obudzić Mikołaja. Udało się, pomyślałam odchodząc od kanapy. Spojrzałam na aspiranta który spał, poszłam do kuchni napisałam kartkę.
Dziękuję za cudowny wieczór, musiałam wracać. Ola.
PS. Mam nadzieję że go powtórzymy. Jutro oddam ci zapasowe klucze w pracy.
Położyłam kartkę na stole w salonie, zabrałam swoje rzeczy i pojechałam do siebie. Zmęczona wdrapałam się na trzecie piętro. Spostrzegłam że drzwi od mojego mieszkania są otwarte. Było to dla mnie dziwne. Weszłam po cichu do środka. Nie było nikogo w mieszkaniu. Na podłodze było mnóstwo mąki i jakiegoś ciasta. Panował bałagan w całym salonie i kuchni. Poszłam do sypialni ale tam również nie było ani Marka ani Emilki. Na lodówce za to była kartka.
Musiałam jechać do Krzyśka, nie miał z kim zostawić Tośka. Marek jest ze mną nie martw się zawiozę go do szkoły. Emilka
PS. Przepraszam za bałagan.
Nie powiem nie byłam zadowolona z zaistniałej sytuacji. Widząc co mnie jutro czeka no bo przecież nie będę sprzątać w środku nocy, pobudzę tylko sąsiadów, załamałam się totalnie. Ogarnęłam to co się dało i poszłam spać. Wstałam około 10 gdy dostałam SMS-a od Mikołaja.
Również dziękuję za miły wieczór.
Uśmiechnęłam się pod nosem i wstałam. Zaczęłam powoli doprowadzać moje mieszkanie do stanu użyteczności. Gdy skończyłam była akurat pora obiadowa. Zrobiłam szybki obiad i akurat do mieszkania wszedł Marek.
-Dzień dobry.- Krzyknął będąc w przedpokoju.
-Cześć a co ty tak wcześnie?- Zapytałam chłopaka gdy wszedł do kuchni.
-Nie miałem dziś zajęć bo nauczycielka się pochorowała, a co tak ładnie pachnie?
-A spaghetti zrobiłam na obiad.
-O jak fajnie.
-Fajnie to by było gdybyś mi pomógł sprzątać.
-Yyyy bo ten no ja mam dużo lekcji, to ja już pójdę je robić.- Powiedział chcąc opuścić kuchnię.
-Wróć.- Powiedziałam stanowczo.- Już posprzątałam a teraz czas na obiad. Siadaj.- Powiedziałam a Marek grzecznie wykonał moje polecenie. Nałożyłam dla nas obiad.
-I jak było w szkole?
-Nawet spoko, ale jak pani nie chce to nie musi jechać do szkoły na wywiadówkę.
-Co nawywijałeś?- Zapytałam a chłopak zaczął kręcić oczami.
-Nic.
-Jasne, mów co jest grane, bo jak pojadę do szkoły i wrócę to tak miło nie będzie.
-O jeny no, pokłóciłem się z nauczycielką od angola.
-O co?
-Bo powiedziała że jestem nieukiem i zaczęła obrażać mamę i tatę.
-I co było dalej?
-No powiedziałem jej co myślę i jeszcze kilka słów dodałem za dużo.
-I....
-No i wpisała mi uwagę i powiedziała że pogada z moją mamą na wywiadówce.
-Ale...
-No właśnie chciałem jej to wyjaśnić ale stwierdziła że kłamię i mnie z klasy wyrzuciła.
-A później?
-No poszedłem do dyrka, a on na to że mam nie zmyślać i że mama ma być na zebraniu.
-Aha czyli mam wyjaśnić że nie jestem twoją mamą tylko sąsiadką?
-No lepiej by było gdyby Pani powiedziała że jest partnerką taty, jak się w szkole dowiedzą że się mną sąsiadka opiekuje to już mam przesrane.
-Dlaczego, przecież nie ma w tym nic złego.
-No niby nie ma ale wie Pani oni stwierdzą że ojciec się mną nie umie zająć.
-Aha, no dobra zobaczę co da się zrobić w tej sytuacji.
-Dziękuję.
-Nie dziękuj mi tylko idź odrabiać lekcje a ja jadę na wywiadówkę.
-No dobrze.- Odparł Marek a ja poszłam się ubrać po godzinie byłam już w szkole i czekałam na zebranie rodziców. Minęło może dziesięć minut gdy pod klasą pojawiła się znaczna grupa rodziców a po chwili przyszedł wychowawca. Weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsca. W pewnym momencie poczułam się obserwowana, skierowałam swój wzrok do tyłu i spostrzegłam Kamilę, byłą żonę Mikołaja. No pięknie, jeszcze mi tego brakowało, pomyślałam ale starałam się nie zwracać na to szczególnej uwagi. Jak się później okazało wychowawcą klasy była nauczycielka angielskiego.
-No dobrze to na tyle na dzisiejszym zebraniu. Chciała bym jeszcze poprosić o pozostanie w klasie mamy Marka Radeckiego. Jeśli oczywiście jest obecna.- Powiedziała kobieta, wszyscy opuścili salę. Oprócz mnie i wychowawczyni.
-Prosiła Pani abym pozostała.
-O widzę jednak Pani żyje, zakłamane dziecko.
-Aleksandra Wysocka, miło mi Panią poznać.
-Janina Wójcik. Pani syn stwierdził że Pani nie żyje, próbował tym samym oszukać mnie jak i dyrektora.
-Jak już wspomniałam nazywam się Wysocka nie Radecka i jestem partnerką ojca Marka.
-W takim razie nie mogę Pani udzielić żadnej informacji.
-Tak rozumiem, ale Marka mama nie żyje od 15 lat, a jego tata jest w szpitalu i w obecnej chwili ja się niem zajmuję. Chciała bym jednak wiedzieć coś więcej na temat incydentu jaki miał miejsce dziś w trakcie lekcji języka angielskiego.
-Przepraszam, ale czy ma Pani na piśmie wyrażoną opiekę nad chłopcem?
-Nie ale wydaje mi się że to wystarczy.- Powiedziałam pokazując kobiecie odznakę.
-No cóż, Marek strasznie opuścił się w nauce.
-Co ma Pani na myśli?
-No ostatnio dostaje same złe oceny i mnóstwo uwag niestety nie są to uwagi pozytywne.
-No dobrze porozmawiam z Markiem na ten temat.
-Dziękuje Pani bardzo za przybycie.
-Nie ma za co.- Odparłam i wyszłam z klasy. Idąc korytarzem wpadłam na pewnego mężczyznę.
-Oj przepraszam Panią najmocniej.- Powiedział a ja gdzieś już słyszałam ten głos.
-Nic się nie stało.- Odparłam. Spojrzałam na twarz mężczyzny i dopiero teraz go poznałam.
-Olka to ty?
-Cześć Piotrek. Co za spotkanie.
-No tak, a co ty tu robisz, bo raczej nie przyszłaś na wywiadówkę dziecka.
-A właśnie że przyszłam.
-Doprawdy, nie przypominam sobie żebyś miała dziecko.
-Opiekuję się synem znajomego bo wylądował w szpitalu. A ty co tu robisz bo jak mniemam nie jesteś jeszcze ojcem?
-Jestem od miesiąca.
-O moje gratulacje.- Przytuliłam Piotrka a wtedy z klasy wyszła wychowawczyni Marka, nie powiem po jej minie można było wyczuć kłopoty.
-Wiesz co może nie rozmawiajmy tutaj, zapraszam cie na kawę. Teraz.
-No wiesz co, troszkę się śpieszę.
-Nie daj się prosić, szybka kawcia. Proszę.- Powiedział a ja nie potrafiłam mu odmówić.
-No dobra ale bardzo szybka.
-Super to poczekaj tu ja szybko skoczę po swoje rzeczy.- Powiedział a ja kiwnęłam głową na zgodę. Szybko wysłałam SMS-a do Marka.
Coś mi wypadło, wrócę później, nie otwieraj nikomu drzwi i odrób lekcje. A i nie wysadź mieszkania.
Akurat wysłałam SMS-a gdy przyszedł do mnie Piotrek.
-No to mów co tu robisz?- Zapytałam go gdy wychodziliśmy ze szkoły.
-A wiesz co pracuję, jestem polonistą w tej szkole.
-O no proszę jednak.
-Tak a ty w której szkole uczysz?
-Nie uczę.
-Ale że jak, przecież, a rozumiem bogato wyszłaś za mąż.
-Nie, po prostu nie pracuje w zawodzie.
-To co ty robisz?
-Poszłam w ślady ojca.
-Czyli że jak, pracujesz w policji? Nie wierzę. Olka została policjantką. No powiem ci że jestem w mega szoku.
-Serio, a ja myślałam że ty nigdy się nie ożenisz a tu proszę zostałeś ojcem szybciej niż ja.
-No ale się porobiło.
-Troszkę się pozmieniało.
-A co tam u twojego taty, dalej jest komendantem czy już poszedł na emeryturę?
-Nie żyje. Od kilku miesięcy.
-Przepraszam nie wiedziałem.
-Luzik nic się nie stało. Powiedz lepiej córka czy syn?
-Syn. Postarałem się za pierwszym razem.
-A czyli dom postawiłeś, posadziłeś drzewo i spłodziłeś syna.
-Dokładnie a ty kiedy masz zamiar się ustatkować?
-Nie śpieszy mi się, na razie.
-Ale to jest ktoś czy, a no tak mówiłaś że się opiekujesz jego synem.
-To nie tak.
-A jak?
-Musiałam tak powiedzieć, to syn mojego sąsiada a jak by się wydało że jestem sąsiadką a nie kimś bliskim to wiesz.
-No tak ale to matka chłopaka nie mogła przyjść.
-Wiesz co jego matka zmarła zaraz po porodzie, nawet go nie widziała a jego ojciec teraz walczy o życie w szpitalu.
-O cholera to nie najlepiej.
-No żebyś wiedział. Dobra ja muszę lecieć do młodego bo sam siedzi w domu. Trzymaj się.
-No mam nadzieję że jeszcze wypadniemy razem na kawę?
-Oczywiście jak tylko będzie czas to idziemy na kawę.
-Czyli sobota?
-Odpada, pracuję do późna a wieczorem mam już plany.
-Randka?
-Nie spotkanie z pracy.
-Integracja?
-Raczej impreza pożegnalna.
-Co dlaczego, masz zamiar odejść z policji?
-Nie moja koleżanka wyjeżdża za granicę bo jej syn będzie miał operację. Robimy jej imprezę pożegnanie.
-I z kim ty młodego zostawisz?
-Od czego są nianie?
-Niania do chłopaka w gimnazjum?
-Tak, i do czwórki innych urwisów znacznie młodszych od niego.
-A no dobra.
-No to ja lecę, trzymaj się buziaki, pa.

-No pa pa.- Odpowiedział Piotrek a ja udałam się do samochodu. Po 15 minutach byłam już w mieszkaniu. Na zegarze wybiła 19. Marek oglądał tv. Zrobiłam więc dla nas kolację i około 22 położyliśmy się spać.

poniedziałek, 24 października 2016

2.8

W pewnej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem.
-Spodziewasz się kogoś?- Zapytał Mikołaj.
-Nie, już wszyscy są.- Powiedziałam spoglądając na aspiranta. Podniosłam się i poszłam otworzyć. Niepewnie uchyliłam drzwi.
-Możemy porozmawiać?- Zapytał mój gość.
-Dobrze wiesz że nie mamy o czym.- Odparłam i chciałam zamknąć drzwi. Niestety zdążył powstrzymać mój ruch.
-Proszę, pięć minut.- Powiedział.
-Masz dwie a później nigdy tu nie wracasz.
-Chciałem cię przeprosić.- Powiedział podając mi kwiaty. Nie wzięłam ich.
-Przeprosić, no powiem ci że szybko na to wpadłeś.
-Ola, naprawdę, ja się zmieniłem.
-Jakoś w to nie wieżę.
-Ola naprawdę. W jaki sposób mam ci to udowodnić?
-Wystarczająco już udowodniłeś. Zabierz te swoje pieprzone kwiaty i nigdy więcej się tu nie pokazuj.- Powiedziałam i zamknęłam drzwi. Wróciłam do Mikołaja.
-Kto to był?- Zapytał.
-Nikt ważny.
-Czyli?
-Mikołaj nie drąż.- Powiedziałam siadając do stołu.
-Jak by nie był to ktoś ważny to byś nie była taka zgaszona. Ja już pójdę.- Powiedział odchodząc od stołu.
-Co ty wygadujesz?
-I tak już się zasiedziałem.
-Przecież nie skończyłeś jeszcze jeść.- Ale Mikołaj nic mi nie odpowiedział tylko wyszedł z mieszkania. Nie rozumiałam jego zachowania. Chciało mi się płakać. Nie zrobiłam tego, przecież jestem dzielna. Podniosłam się i zaczęłam sprzątać po kolacji. Nieudanej zresztą. Pomyłam wszystkie naczynia i poszłam się umyć. Już miałam wejść pod prysznic gdy ponownie zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko owinęłam się w ręcznik i poszłam otworzyć, mając nadzieję że to Mikołaj.
-Dobry wieczór.- Powiedział chłopiec, na oko miał jakieś 15 lat.
-Dobry wieczór.- Odpowiedziałam. Kojarzyłam chłopca, mieszkał piętro niżej.- Coś się stało?- Zapytałam po chwili.
-Bo, głupio mi tak prosić.- Powiedział i się zaciął w tym momencie.
-Spokojnie, wejdziesz do środka?- Zapytałam.
-Nie chcę przeszkadzać.
-Spokojnie wejdź.- Powiedziałam a chłopiec wszedł do mieszkania.- Jeśli nie masz nic przeciwko to pójdę się ubrać.- Powiedziałam.
-Jasne.- Odparł młodzieniec a ja zniknęłam w łazience. Po chwili wróciłam a chłopiec siedział w kuchni przy stole.
-Chcesz coś do picia?- Zapytałam chłopca. Doskonale wiedziałam jak trzeba odnosić się do młodzieży aby nie uciekła albo się nie speszyła. No w końcu jestem po studiach humanistycznych.
-Nie dziękuję.- Odparł chłopiec i zapadła cisza. Postanowiłam ją jednak przerwać.
-To jak masz na imię?
-Marek.- Odparł chłopiec.
-Ja jestem Ola. Mieszkasz piętro niżej prawda?
-Tak.
-A twoi rodzice wiedzą że przyszedłeś do mnie?
-Rodziców nie ma.
-Jak to, jesteś sam w domu?
-No bo....mama zmarła przy moim porodzie a tata jest w szpitalu.- Odparł i posmutniał.- Dlatego przyszedłem do Pani. Mogła by się pani mną zająć do puki tata nie wróci ze szpitala. Nie chcę trafić do pogotowia rodzinnego.- Marek miał łzy w oczach. A ja nie wiedziałam co mam zrobić.
-A dziadkowie, albo ciocia?- Zapytałam jednak aby upewnić się czy chłopiec nie ma bliższej rodziny.
-Nie mam żadnej cioci a z dziadkami nigdy nie maiłem kontaktu, nawet nie wiem jak mają na imię.- Odparł a mi zrobiło się szkoda tego młodego człowieka.
-Dobrze.- Odparłam uśmiechając się do chłopca.- A twój tata od dawna jest w szpitalu?
-Od trzech dni.
-A ty masz co jeść? Może jesteś głodny, może odgrzać ci lazanie?- Zaproponowałam.
-Spokojnie wszystko jest dobrze, mam co jeść i pić. W co się ubrać też mam. Tylko chodzi o to że w szkole nauczycielki gadają i czy by mogła pani mnie odbierać ze szkoły?
-No pewnie.
-Dziękuję.
-Na pewno nie chcesz herbaty albo coś zjeść?- Zapytałam ponownie.
-No tak Pani kusi tą lazanią że chyba się skuszę.- Odarł chłopak a ja się do niego uśmiechnęłam. Odgrzałam mu kolację i zrobiłam dla nas herbatę. Rozmawialiśmy bardzo długo. Marek opowiadał mi o swoim tacie i o tym na co choruje. Chłopak był bardzo przejęty tym na co choruje jego ojciec.
-Aaaa.- Zaczął ziewać.- Ja będę już szedł Pani Olu.- Powiedział wstając od stołu.
-Dobrze.
-Dobranoc.
-Dobranoc Marek, tylko pamiętaj drzwi na klucz zamknąć.
-Dobrze i dziękuję za kolacje, była pyszna.
-Nie ma za co. O której jutro kończysz?
-O 18, bo mam trening.
-Dobrze, to widzimy się jutro o 18.
-Dobranoc.- Powiedział i się do mnie przytulił.
-Dobranoc.- Pogłaskałam go po głowie i odprowadziłam do drzwi. Chłopak poszedł a ja zamknęłam drzwi i poszłam się myć. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam piżamę i położyłam się spać. Byłam bardzo zmęczona więc zasnęłam od razu. Nad ranem obudził mnie telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Mikołaj dzwoni. Odebrałam bez wahania.
-Słucham.
-Olka gdzie ty jesteś?
-W domu a gdzie mam być?
-W pracy.
-Która to godzina?
-Po dziewiątej.
-Cholera zaspałam.- Zerwałam się z łóżka. Rzuciłam telefon i szybko zaczęłam się ubierać. Po 20 minutach byłam już na komendzie. Wpadłam do biura gdzie czekał na mnie Mikołaj.
-No w końcu.- Powiedział zdenerwowany.
-Przepraszam ale...
-Nie gadaj tylko się przebieraj czekam w radiowozie.- Odparł a ja szybko założyłam mundur. Jeszcze szybciej znalazłam się w radiowozie.
-Zrobiłem nam kawę.- Powiedział aspirant podając mi kubek kawy gdy wsiadałam do radiowozu.
-Dzięki.- Powiedziałam delikatnie uśmiechając się do niego.
-Ślicznie wyglądasz.- Powiedział.
-Dzięki.- Odparłam z sarkazmem w głosie.
-Naprawdę ślicznie wyglądasz.
-Ok, zostawię to bez komentarza.- Zamilkliśmy oboje. Dzień mijał nam szybko i bardzo spokojnie. Nawet nie mieliśmy komu wypisywać mandatów. Około 13 zgłosiliśmy przerwę która zakończyła nasz dzień. Dyżurny nie widział sensu abyśmy musieli wyruszać w ponowny patrol, dlatego zostaliśmy na komendzie. Około 16.30 kończyłam już wypełniać raporty.
-Mikołaj?- Chciałam przerwać ciszę która trwała od rana.
-Słucham cię.- Powiedział nie odrywając wzroku od papierów.
-Możemy porozmawiać?
-No przecież to robimy.- Odpowiedział olewającym głosem.
-Możesz na mnie spojrzeć jak do ciebie mówię.
-Jezu o co ci chodzi?
-Już o nic.- Powiedziałam wściekła. Postanowiłam opuścić biuro.
-Ola nie obrażaj się. Nie chciałem na ciebie naskoczyć.- Powiedział wstając od biurka.
-Nie chciałem, nie wiedziałem, nie pomyślałem. Zawsze to samo.- Powiedziałam wychodząc z biura a przy okazji trzaskając drzwiami. Poszłam się przebrać w cywilne rzeczy. Gdy wróciłam Białach wciąż siedział z nosem w papierach. Podeszłam do szafki i wyjęłam z niej torebkę.
-Już idziesz?- Zapytał Mikołaj spoglądając na mnie.
-Tak. Cześć.-Odparłam i zdenerwowana wyszłam z biura. Wsiadłam do auta i pojechałam po Marka. Wysiadłam z samochodu i zaczekałam na niego przed szkołom.
-Cześć Marek.- Powiedziałam widząc chłopca zmierzającego w moją stronę.
-Dzień dobry Pani Olu. Dziękuję że Pani po mnie przyszła.- Powiedział chłopiec i przytulił się do mnie. Również go przytuliłam.
-Przyjechałam, nie przyszłam.
-Po co przecież nasz blok jest zaraz za rogiem.- Zdziwił się chłopiec.
-Tak ale wracam z pracy.
-A gdzie Pani pracuje?
-W policji, wsiadaj.- Powiedziałam gdy doszliśmy do mojego auta.
-To przy Pani czuje się bezpiecznie.- Powiedział i zapiął pasy. Ruszyłam spod szkoły. Po dziesięciu minutach byliśmy pod blokiem.
-No to jesteśmy na miejscu.- Powiedziałam gasząc silnik.
-Dziękuję że mnie Pani odebrała.
-Marek mówiłam ci już nie ma sprawy.
-A praca w policji jest ciężka?
-Jak dla kogo. Jednym jest łatwiej a innym trudniej.
-A pani do której grupy należy?
-Wpadniesz do mnie na obiad?- Zapytałam chcąc zmienić temat.
-A rozumiem nie może Pani o tym rozmawiać.- Powiedział chłopiec uśmiechając się do mnie, całe szczęście że właśnie w ten sposób to odebrał bo już się bałam że będę musiała mu się zwierzać. Weszliśmy do budynku.
-No proszę jest i nasza sierota.- Powiedziała sąsiadka gdy wchodziliśmy na pierwsze piętro. Spojrzałam na Marka i domyśliłam się że mowa o nim.
-Przepraszam ale to nie Pani sprawa.- Odezwałam się.
-Owszem moja, jako dobry obywatel muszę zadbać o las tego chłopca i mam zamiar zgłosić na Policję to ze chłopak jest sam.
-Proszę bardzo, tak się składa ze pracuję w policji, może to Pani zgłosić ale pani oskarżenia są bezpodstawne.
-Doprawdy. Jego matki nie ma a ojciec jest w szpitalu ciekawe kto się niem zajmuje?
-Tak się składa że ja, a Marek obecnie mieszka u mnie, ale to nie jest Pani sprawa.
-Hymmm.- Chrząknęła kobieta pod nosem i wróciła do swojego mieszkania. Spojrzałam na Marka i oboje uśmiechnęliśmy się do siebie.
-To na co masz ochotę?
-Co Pani zrobi to zjem.
-No dobra to może zrobimy pizze co ty na to?
-Jestem za.
-Ok, to połóż swoje rzeczy w salonie i przyjdź do kuchni. Już wiesz gdzie jest.- Powiedziałam i weszliśmy do mieszkania.
-Już jestem.- Powiedział wchodząc do kuchni.
-O kurde.- Powiedziałam zaglądając do szafki.- Nie mamy składników na pizze. Któreś z nas musi iść do sklepu.- Powiedziałam.
-Ja mogę iść.
-Pójdziemy razem muszę zrobić ciut większe zakupy.
-No to ja Pani pomogę.
-Ok, pomoc za obiad, układ brzmi sprawiedliwie.
-A mogę o coś zapytać?
-No jasne co się stało?
-Bo powiedziała Pani do tej starej krowy że mieszkam u Pani, to znaczy że będę mógł tu nocować.
-Po pierwsze udam że nie słyszałam że nazwałeś tę kobietę starą krową a po drugie jeśli masz taką ochotę to oczywiście że możesz u mnie nocować.- Powiedziałam, doskonale rozumiałam jak się czuje sam w domu, gdy byłam w jego wieku często zostawałam sama na noc bo tato pracował.- Dobra młody ubieraj kurtkę i buty, idziemy do sklepu.- Powiedziałam stanowczo.
-Dobrze.- Marek się uśmiechnął i po chwili byliśmy już w drodze do sklepu. Bardzo szybko zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do mieszkania. Chłopak pomógł mi rozpakować zakupy.
-To co Marek, ja robię pizzę a ty odrabiasz lekcję?
-Dobra ale muszę iść na dół po książki.
-Mam iść z tobą?
-Nie, nie poradzę sobie.
-To weź od razu rzeczy na wieczór skoro chcesz u mnie zanocować.
-Dobrze Pani Olu.- Usłyszałam po chwili trzaśnięcie drzwiami. Ten chłopak był niesamowity. Zaczęłam szykować pizzę a przy okazji nuciłam pod nosem. Po chwili Marek wrócił z książkami. Usiadł w salonie przy stoliku i zaczął odrabiać lekcje. Wstawiłam pizzę do piekarnika i poszłam zobaczyć czy czasem nie potrzebuje pomocy w lekcjach.
-I jak ci idzie?- Zapytałam siadając obok.
-Całkiem nieźle, jeszcze tylko rozprawkę muszę napisać. Sprawdzi mi Pani ją później?
-No pewnie.- Odparłam i poszłam do kuchni. Zrobiłam mu herbatę i zaniosłam do pokoju. Po chwili wróciłam do kuchni i zaczęłam myć naczynia. Gdy skończyłam pizza była już gotowa do podania. Wyjęłam ją z piekarnika.
-Marek, pizza gotowa.
-Już idę.- Krzyknął chłopiec a po chwili był już obok mnie.- Jak ładnie pachnie.
-Dzięki, siadaj.- Powiedziałam a chłopiec grzecznie wykonał moje polecenie.
-Ymmm jaka dobra, ma Pani talent. Wymienił bym panią na tatę.
-Dlaczego?
-Tata jest kiepski w gotowaniu w porównaniu do pani.
-Jedz i nie gadaj. Napisałeś już rozprawkę.
-Tak przed chwilką skończyłem.
-No dobrze, to zjemy obiadokolację i ci ją sprawdzę.
-Dziękuję.
-Nie ma za co.
-A będzie mogła mnie Pani jutro zawieźć do taty do szpitala?
-Tak, ale nie wiem o której skończę.
-To może ja po szkole przyjdę do pani do pracy i tam poczekam, słyszałem że na komendzie jest takie miejsce dla dzieci.
-Owszem jest ale to dla dzieci osób które są u nas przesłuchiwane a nie dla pracowników. A o której kończysz jutro zajęcia?
-Jutro o 17 bo mam korki z angielskiego.
-No dobra to zrobimy tak że jakbym nie mogła cię odebrać ze szkoły to napiszę ci SMS-a i wtedy przyjdziesz na komendę i na mnie poczekasz. Powinnam skończyć jakoś najpóźniej o 18.
-Dobrze, to ja idę po rozprawkę.
-No pewnie.- Odparłam i zaczęłam sprzątać po kolacji. Wstawiłam naczynia do zmywarki a pozostałą część pizzy schowałam do piekarnika. Marek przyniósł mi swoje wypracowanie. Byłam w szoku jak na 15 latka naprawdę ładnie pisał tego typu rozprawki, tym bardziej że temat nie był wcale łatwy.
-I jak Pani Olu?- Zapytał po chwili.
-Bardzo ładnie. Zasłużyłeś na nagrodę. Co powiesz na gorącą czekoladę?

-Dziękuję, przyjmuję nagrodę.- Odparł a ja zrobiłam dla nas czekoladę. Udaliśmy się do salonu przed telewizor. Marek włączył swoje ulubione programy. Około 22 położyliśmy się spać. Zaproponowałam mu aby spał w mojej sypialni ale uparł się że chce spać w salonie. Stwierdził ze moja kanapa jest wygodniejsza. Zaścieliłam mu więc łóżko a on w tym czasie się mył. Później była zmiana. Gdy wyszłam z łazienki Marek już spał. Zgasiłam więc światło i poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku i szybko zasnęłam.