niedziela, 24 lipca 2016

1.32

Moi kochani przed wami kolejne opowiadanie, mam nadzieję że się spodoba. Czekam na wsze komentarze i życzę miłego czytania. Przede wszystkim chciałam was przeprosić za moją długą nieobecność. Wiem że są wakacje no ale tak wyszło że nie mam zbyt wiele czasu dla siebie, mam nadzieję że mi to wybaczycie. Pozdrawiam i życzę miłego czytania Domcia




Obudziły mnie promienie słońca delikatnie wkradające się na moją twarz. Mikołaj jeszcze spał a ja byłam w niego wtulona. Leżałam tak i delikatnie sama do siebie się uśmiechałam. Po chwili Mikołaj również się obudził.
-Cześć kochanie.
-Cześć.- Przywitaliśmy się namiętnym pocałunkiem.
-Jak się spało kotku?
-Dobrze. A tobie?
-U twojego boku idealnie.
-To co wstajemy na śniadanie?
-A nie możemy jeszcze poleżeć. Młodzież jeszcze śpi.
-No ciekawe argumenty mów dalej.- Mikołaj jednak mnie pocałował. A do sypialni wparowała młodzież.
-Ohyda.- Wrzasnęła Ania i wyszła z sypialni. Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się Dominika.
-Wstajecie na śniadanie?
-No jasne, już idziemy.
-A tato przypominam ci że dziś jedziemy na obiad do babci.
-Zapomniałem. Dobra a Patryk jedzie z nami?
-Nie może, musi mamie pomóc w zakupach.
-No dobra, to my zaraz przyjdziemy.
-Dobra, bynajmniej mam pewność że mi rodzeństwa nie zmajstrujecie bo to w tej sytuacji niemożliwe.- Zaśmialiśmy się z Mikołajem, wstaliśmy na śniadanie. Potem poszliśmy się szykować i około 11 pojechaliśmy na obiad do rodziców Mikołaja. Założyłam jedyne spodnie w jakie jeszcze się mieściłam i do tego koszulkę, też jedną z nielicznych w jakie się mieściłam. Zrobiłam lekki makijaż i byliśmy gotowi. Mikołaj prowadził. Około 11.30 byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z auta i poszliśmy do domu. Zapukaliśmy. Drzwi otworzył nam pan Zygmunt.
-O już jesteście. Wejdźcie proszę.- Weszliśmy do środka, w salonie siedziała szwagierka Mikołaja z mężem i dziećmi. Przywitaliśmy się. Po chwili dołączyła do nas mama Mikołaja.
-Ola?
-Dzień dobry.- Odpowiedziałam ciut speszona.
-Dziecko ty jesteś w ciąży.- Pani Mariola mnie przytuliła a ja delikatnie się uśmiechnęłam.- Mikołaj czemu nic nie mówiłeś?
-No tak jakoś wyszło.
-Tak wyszło, no naprawdę. Dobrze że zauważyłeś że ojcem będziesz.- Mikołaj spojrzał na mnie znacząco. Potem usiedliśmy do stołu i zajęliśmy się obiadem. Byliśmy u rodziców Mikołaja dobre cztery godziny. Dziewczynki uparły się że chcą zostać na noc u dziadków. No Mikołaj zgodził się. Wróciliśmy do domu. Mikołaj poszedł zrobić nam herbatę a ja położyłam się na kanapie. Delikatnie głaskałam brzuszek. Mikołaj usiadł obok tak abym mogła wygodnie położyć głowę na jego kolanach. On również zaczął głaskać mnie po brzuchu. Maleństwa delikatnie się zaczęły poruszać. Sprawiało mi to delikatny ból, ale radość z takiego momentu wybaczała każdy ból. Nagle ktoś przyszedł. Mikołaj poszedł otworzyć drzwi. Do salonu przyszła Olga z Oskarem. Mikołaj usiadł obok mnie.
-No mówicie.- Powiedział po chwilowej ciszy Mikołaj.
-Bo są dwie sprawy.
-No....
-Pierwsza. Ola zostaniesz ciocią.- Zaniemówiłam. Podeszłam do Olgi i ją przytuliłam. Moja siostra będzie miała maleństwo tak jak ja, byłam w niezłym szoku.
-Naprawdę. Moje gratulacje. Który miesiąc?
-Początek trzeciego.
-Jejku, moje gratulacje. Jak się cieszę.
-No my też.
-A ta druga sprawa?
-Znaczy pierwsza jeszcze. Bo Mikołaj czy twoja córka Dominika, mogła by zostać matką chrzestną naszego dziecka?
-Oczywiście, jeśli się zgodzi to tak.
-No to super, a teraz druga sprawa. Ola zostaniesz moją świadkową.- Chwila świadkową, to Olga i Oskar planują jeszcze ślub wziąć. Nie wieżę. Moja siostra wychodzi za mąż.
-No jasne. A kiedy?
-Za miesiąc.
-Tak szybko?- Zdębiałam, nie sądziłam że ten dzień nadejdzie aż tak szybko.
-No śpieszy się nam troszkę.- Olga złapała się za brzuszek.- To zostaniesz świadkową?
-No tak, oczywiście. Napijecie się czegoś?
-No herbaty.- Mikołaj poszedł zrobić herbatę dla naszych gości. Ja natomiast wyjęłam z szafki ciastka i postawiłam na stole. Olga z Oskarem posiedzieli u nas dobre dwie godzinki i pojechali. A my wróciliśmy do naszych poprzednich zajęć.
-To na czym skończyliśmy?
-Ja leżałam...o tak....
-No a co ja robiłem?
-A ty siedziałeś....tutaj...
-No i co dalej?
-Ja położyłam głowę....
-No....
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.- Pocałowaliśmy się.
-To co robimy?
-A nie wiem może jakiś film?
-Komedia?
-Ale nie romantyczna.
-Czemu? Dobra to jakaś familijna.
-Oczywiście. To zrobię coś do picia a ty szukaj filmu.
-No jasne a potem zgonisz na mnie że wybrałam bezsensowny film. Mowy nie ma.
-No oczywiście że jest.- Mikołaj mnie namiętnie pocałował.
-Wiesz na co mam ochotę?- Spojrzałam aspirantowi prosto w oczy.
-No na co moja księżniczka ma ochotę?
-Na lody czekoladowe.
-Ty chyba zwariowałaś.
-Czemu?
-Ja nie będę o tej porze na CPEN leciał po lody.
-Serio, myślałam że walniesz mi przemowę że lody o tej porze roku, że będę chora i w ogóle a ty mówisz że tobie się nie chce.
-No bo mi się nie chce. To co zrobię nam herbatę.
-No dobra z cytrynką.
-Oczywiście.- Mikołaj udał się do kuchni a ja położyłam się na kanapie i zasnęłam. Nie wiedzieć czemu obudziłam się w sypialni, byłam przebrana w piżamę. Rozejrzałam się dookoła, miałam nadzieje że Mikołaj jest gdzieś w pobliżu ale go nie było. Założyłam szlafrok i wyszłam z sypialni. Mikołaja nigdzie nie było. Nawet żadnej kartki nie było. Zdziwiło mnie to bo zegarek wybił siódmą rano. Zrobiłam sobie śniadanie a następnie poszłam się ubrać w międzyczasie, próbowałam dodzwonić się do Mikołaja. Nie odbierał. Poszłam do kuchni zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przy stole. Włączyłam laptopa i zajrzałam na facebooka. Trzy nie odczytane wiadomości. Dwie od Tomka i jedna od Beaty. Najpierw otworzyłam te od Tomka.
Cześć Olka, nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie mogę uwierzyć że spotykasz się z kimś takim. Po tym wszystkim co ci zrobił.
Mam nadzieję że będziesz z nim szczęśliwa.
Potem otworzyłam wiadomość od Beci.
Hej młoda, wpadam na jakiś czas do Wrocławia, odwiedzić rodziców, masz mój numer zadzwoń jak będziesz chciała się spotkać. Szybko sprawdziłam z kiedy jest wiadomość. Była z wczoraj, więc bez wahania zadzwoniłam.
Pierwszy sygnał, drugi....
-Gruda słucham.
-Cześć Beata, to piszesz że jesteś we Wrocławiu.
-Cześć młoda, tak wczoraj przyjechałam. A co tam u ciebie?
-Długo by opowiadać. Wpadniesz na kawę?
-No jasne. Na Kasprowicza, dobrze pamiętam?
-Nie mieszkam już z Ojcem. Przyjedź na ******.
-No dobra to tak za godzinkę?
-No jasne czekam.
-No buźka pa.- Rozłączyłam się. Zgasiłam laptopa i poszłam się przygotować na spotkanie z Beatą. Ubrałam sukienkę w którą ledwo się zmieściłam, do tego czarne getry i bluzę. Wiem nie najlepsze rozwiązanie ale nie mieściłam się już w większość swoich ubrań. Będę musiała wybrać się na zakupy. Zrobiłam lekki makijaż i czekałam na Beatę. Zjawiła się jak zawsze punktualnie.
-Cześć wejdź.- Zaprosiłam przyjaciółkę do mieszkania.
-Hej, ślicznie wyglądasz.
-Dzięki, napijesz się czegoś?
-Kawy.- Udałam się do kuchni przygotować kawę.- Śliczne mieszkanie.
-Dzięki, rozgość się.- Zaniosłam do salonu ciastka.
-Wyjechałaś tak nagle, nic nie mówiłaś.
-No tak wyszło.
-No właśnie widzę. Ale przyjaciółkę mogłaś powiadomić.
-Beti...lepiej mów co cię do Wrocławia sprowadza.
-A mam kilka spraw do załatwienia. I wiesz rodziców przyjechałam odwiedzić.
-O a co u nich słychać?
-Są źli że jesteś we Wrocławiu i nie wpadasz do nich na kawę.
-No w tym stanie kawy nie piję.
-No zabawne, ale serio mogła byś czasem do nich zajrzeć. A co tam u Pana Wojciecha?- Zapytała Beti ze śmiechem w głosie.
-A wiesz, komendantem jest, rządzi się. Jak to tato.
-No tak, a ma kogoś?
-Nie, nie wiem, a co to za pytanie?
-No wiesz już chyba pora żeby sobie na nowo życie poukładał.
-Beata, serio to nie ze mną takie rozmowy.
-No tak, pamiętam jak się to ostatnim razem skończyło.
-Stare dzieje.
-No ale polonistka się przestraszyła i szkołę zmieniła.
-Beata, ja ci nie wypominam twoich życiowych przebojów.
-No bo nie ma czego.
-Tak, a już nie pamiętasz jak poszłyśmy do Gośki na urodziny.
-Której Gośki?
-No tej w czarnych włosach, okulary takie śmieszne nosiła.
-A to stare dzieje, było minęło. No ale lepiej mi powiedz o tym.- Beata spojrzała na mój brzuch.
-A nie ma co.
-No jasne, wyjeżdżasz bez słowa, Tomek ma depresje. A swoją drogą to wy byliście razem że on tak się załamał?
-Nie, nic nas nie łączyło, musiał sobie coś ubzdurać. A wyjechałam bo miałam powody.
-Powody? Olka mówisz o ciąży. I co ci po tym że wyjechałaś? Co sama będziesz dziecko wychowywać?
-Nie dziecko tylko dwójkę, i nie sama bo z Mikołajem do siebie wróciliśmy.
-No jasne, po tym co ci zrobił jeszcze mu dałaś drugą szanse. Co on ci obiecał że to się więcej nie powtórzy że to był jeden jedyny raz. Jak raz to zrobił to zrobi drugi.
-Beata nie zrobi.
-I co tak po prostu mu uwierzyłaś?
-Tak, wyobraź sobie że w związku trzeba sobie ufać.
-Dobra ale żeby nie było że nie mówiłam.
-Beata, serio myślałam że się ucieszysz z mojego szczęścia, a ty mi morały prawisz.
-Olka ale ty masz być szczęśliwa.
-Jestem zrozum.
-Jak uważasz. Dobra skończmy ten temat. Wspomniałaś że to dwa maleństwa.
-Tak, będą bliźniaki.
-Super, zaklepuję sobie matkę chrzestna u jednego.
-Za późno.
-Jak to?
-No bo u jednego maleństwa będzie Emilka, a u drugiego moja siostra.
-Chwila jaka siostra? Przecież ty jesteś jedynaczką.
-No nie do końca, bo widzisz okazało się że mam siostrę bliźniaczkę.
-Chwila, że masz że co? Jaką siostrę bliźniaczkę o czym ty teraz do mnie mówisz?
-No bo widzisz, tak wyszło że ją mam. Ma na imię Olga i pracujemy razem.
-Razem, a no to muszą być niezłe cyrki na tej komendzie.
-Są, uwierz mi że są.
-No to ładnie się dzieje.
-Tak sporo się zmieniło odkąd skończyłyśmy szkołę.
-No, ja mam już męża, mieszkam w Gdańsku, zostałam nauczycielką matmy.
-Chwila, masz męża i ja nic o tym nie wiem.
-No bo właśnie my jeszcze nie mamy ślubu. Po to przyjechaliśmy do Wrocławia. Oboje mamy rodzinę tu i wiesz, ślub za dwa tygodnie.
-To szybko.
-No tak, ale się cieszę.
-Jejku, no naprawdę, ty i matematyka. Jestem pod wrażenie.
-No ja też, ale cały czas nie mogę uwierzyć że będziesz mamą. I to w dodatku prędzej niż ja. Jejku Olka.
-No ja też nie mogę w to uwierzyć. Ale musisz poznać Olgę jeszcze zanim wrócisz do Gdańska.
-No koniecznie.
-A tak swoją drogą, skoro oboje jesteście z Wrocławia to czemu tu nie zostaniecie?
-No wiesz, ja mam tam pracę, Paweł zresztą też.
-Paweł, a znam go?
-Raczej nie, chodź może....ty skończyłaś studia Humanistyczne nie?
-No tak.
-No to chodziliście w takim razie, na zajęcia razem.
-Paweł, z którym chodziłam na zajęcia....nie przypominam sobie.
-No bo widzisz, Paweł był wykładowcą.
-Chwila. Paweł Ornest?
-Tak.
-No nie żartuj, wszystkie się za nim uganiały na studiach.
-Wiem. Wiem, ale tylko ja do mety dotarłam.
-Jejku, i popatrz a jeszcze w liceum mówiłaś że współczujesz polonistce bo się umawiała z nauczycielem biologii.
-No pamiętam, mówiłam że nigdy nie będę mieć męża nauczyciela.
-Tak a ja mówiłam że nigdy nie zostanę policjantką.
-No i że nie będziesz mieć męża policjanta.
-Oj tam od razu męża, na razie jesteśmy zaręczeni.
-No ale to były czasy.
-Tak, a pamiętasz jak pojechaliśmy na obóz. Co wpadłaś w jakiś rów czy co to było.
-No pewnie, zamiast mi pomóc wyjść to się nabijałaś ze mnie. A w drodze powrotnej kostkę skręciłaś.
-Tak, pamiętam to. Dostałyśmy niezły ochrzan że poszłyśmy bez opieki.
-Ochrzan, dziewczyno ja byłam pewna że nas postawią pod ścianą i rozstrzelają.- Rozmawiałyśmy z Beatą dość długo, no zrobiło się późno i Beata musiała wracać. Zostałam sama. Poszłam do kuchni przygotować obiad. Nagle usłyszałam trzaśniecie drzwiami. Wyszłam z kuchni a przed oczami mignęła mi Dominika.
-Cześć, coś się stało?
-Odwal się.- Dominika płakała, zamknęła się w swoim pokoju. Postanowiłam dowiedzieć się co się stało. Zapukałam.
-Mogę wejść?
-Idź sobie...
-Dominika na pewno nie chcesz pogadać?
-Nie.
-Ale jesteś pewna?
-Nie, jak musisz to wejdź.- Otworzyłam drzwi, Dominika leżała na łóżku i płakała.
-Co się stało?- Zapytałam siadając obok.
-Patryk....
-A co on zrobił?
-No wyobraź sobie że zerwaliśmy ze sobą.
-A dlaczego?
-Zobacz.- Dominika pokazała mi SMS-a. Przepraszam ale nie mogę tak dłużej, poznałem kogoś i nie potrafię żyć ze świadomością że kogoś okłamuję. Wiem że ranię ale naprawdę zasługujesz na kogoś lepszego. Dziękuję za wspaniałe dwa miesiące razem. Patryk. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Przytuliłam ją.
-Słonko, widocznie nie był ciebie wart.
-Olka, ale ja go kocham.
-Rozumiem to i wiem że rozstania są trudne, ale naprawdę wszystko się poukłada.
-Ale ja nie chcę żeby się poukładało, ja go kocham rozumiesz.
-Dominika, spokojnie. Jak nie ten to inny. Na pewno znajdziesz swojego księcia z bajki.
-Ale ja nie chcę księcia z bajki. Może tobie się udało. Ale ja chcę być z Patrykiem.
-Słonko, uspokój się. Ochłoń. Naprawdę płacze w niczym nie pomogą. Uśmiechnij się i pokaż mu że na ciebie nie zasługiwał. Niech wie że cie nie zranił i że jesteś silna. Nie możesz się poddawać bo jakiś dupek zrywa z tobą przez SMS-a.
-Dzięki.- Nastolatka mnie przytuliła.
-To co pomożesz mi przy obiedzie?
-No jasne.- Dominika pomogła mi przygotować obiad. Około piętnastej ze szkoły wróciła Ania. Zjadłyśmy obiad i poszłyśmy odrobić lekcje. Znacz się dziewczynki robiły ja im pomagałam. Po siedemnastej z pracy wrócił Mikołaj.
-Cześć.
-Hej tato.
-Cześć.
-No hej.- Powiedziałam witając się z Mikołajem namiętnym pocałunkiem.
-Co dziś robiłaś?
-A nudziłam się z Beatą.
-Z kim?
-Koleżanką za czasów liceum. Wpadła do Wrocławia i na kawę.
-O to widzę że się nie nudziłaś.
-Nie ale mogłeś chociaż kartkę zostawić że do pracy idziesz.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało. Odgrzać ci obiad?
-No jasne. A jak się czujesz?
-A dziękuję dobrze.
-No to świetnie bo umówiłem nas z agentem nieruchomości.
-Po co?
-No przecież potrzebujemy większego domu.
-No ale już, przecież jeszcze nie urodziłam.
-No tak, ale lepiej jest to zrobić zanim urodzisz, bo potem wszystko naraz. A tak kupimy dom, przeprowadzimy się i zrobimy pokoik dla maluszków no i wtedy będziesz mogła sobie rodzić do woli.
-No ja widzę że pan aspirant, próbuje mi układać życie.
-Gdyby nie pan aspirant, to pani posterunkowa nie miała by poukładanego życia.
-Ale pani posterunkowa ma poukładane życie.
-Bo pan aspirant je poukładał.
-Dobra wygrałeś.
-Wiem.- Mikołaj pocałował mnie. Zjadł obiad a ja poszłam się przyszykować do spotkania. Około dwudziestej pierwszej zmęczeni poszukiwaniem domu wróciliśmy do naszego mieszkanka.
-I co sądzisz o tych domach co je widzieliśmy?
-No wiesz, w pierwszym mi się okolica nie podobała, za blisko głównej drogi.
-No tak ale ten drugi miał duży ogród.
-No tak, ale co nam po ogrodzie jak były tylko trzy sypialnie, a potrzebujemy co najmniej czterech.
-No tak. A ten trzeci, całkiem duży ogród, zmieścili byśmy w nim huśtawki i mini plac zabaw. Może jakiegoś grilla byśmy wymurowali.
-No pięć sypialni, duży salon i dwie łazienki. A przede wszystkim duża rodzinna kuchnia.
-Tak, miał byś gdzie gotować.
-No i jeszcze czego ty byś gotował.
-Ta jasne, ja jestem stworzony do ważniejszych zadań.
-A co w garażu byś siedział i rowery naprawiał?
-A co zabronisz mi?
-Nie no nawet takiej opcji nie ma. Ale wiesz troszkę daleko do pracy i do szkoły, nie mówiąc już o przedszkolu.
-Ale kochanie, przecież są autobusy, zresztą oboje mamy prawo jazdy i samochody.
-No tak. Idziemy spać, zmęczona jestem.

-No pewnie.- Poszliśmy się myć a następnie udaliśmy się do sypialni. Zasnęłam w objęciach Mikołaja. 

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej właśnie znalazłam twojego bloga i bardzo mi się podoba pozdrawiam i życzę weny.
    Pozdrawiam Aleksandra

    OdpowiedzUsuń