niedziela, 24 lipca 2016

1.32

Moi kochani przed wami kolejne opowiadanie, mam nadzieję że się spodoba. Czekam na wsze komentarze i życzę miłego czytania. Przede wszystkim chciałam was przeprosić za moją długą nieobecność. Wiem że są wakacje no ale tak wyszło że nie mam zbyt wiele czasu dla siebie, mam nadzieję że mi to wybaczycie. Pozdrawiam i życzę miłego czytania Domcia




Obudziły mnie promienie słońca delikatnie wkradające się na moją twarz. Mikołaj jeszcze spał a ja byłam w niego wtulona. Leżałam tak i delikatnie sama do siebie się uśmiechałam. Po chwili Mikołaj również się obudził.
-Cześć kochanie.
-Cześć.- Przywitaliśmy się namiętnym pocałunkiem.
-Jak się spało kotku?
-Dobrze. A tobie?
-U twojego boku idealnie.
-To co wstajemy na śniadanie?
-A nie możemy jeszcze poleżeć. Młodzież jeszcze śpi.
-No ciekawe argumenty mów dalej.- Mikołaj jednak mnie pocałował. A do sypialni wparowała młodzież.
-Ohyda.- Wrzasnęła Ania i wyszła z sypialni. Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się Dominika.
-Wstajecie na śniadanie?
-No jasne, już idziemy.
-A tato przypominam ci że dziś jedziemy na obiad do babci.
-Zapomniałem. Dobra a Patryk jedzie z nami?
-Nie może, musi mamie pomóc w zakupach.
-No dobra, to my zaraz przyjdziemy.
-Dobra, bynajmniej mam pewność że mi rodzeństwa nie zmajstrujecie bo to w tej sytuacji niemożliwe.- Zaśmialiśmy się z Mikołajem, wstaliśmy na śniadanie. Potem poszliśmy się szykować i około 11 pojechaliśmy na obiad do rodziców Mikołaja. Założyłam jedyne spodnie w jakie jeszcze się mieściłam i do tego koszulkę, też jedną z nielicznych w jakie się mieściłam. Zrobiłam lekki makijaż i byliśmy gotowi. Mikołaj prowadził. Około 11.30 byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z auta i poszliśmy do domu. Zapukaliśmy. Drzwi otworzył nam pan Zygmunt.
-O już jesteście. Wejdźcie proszę.- Weszliśmy do środka, w salonie siedziała szwagierka Mikołaja z mężem i dziećmi. Przywitaliśmy się. Po chwili dołączyła do nas mama Mikołaja.
-Ola?
-Dzień dobry.- Odpowiedziałam ciut speszona.
-Dziecko ty jesteś w ciąży.- Pani Mariola mnie przytuliła a ja delikatnie się uśmiechnęłam.- Mikołaj czemu nic nie mówiłeś?
-No tak jakoś wyszło.
-Tak wyszło, no naprawdę. Dobrze że zauważyłeś że ojcem będziesz.- Mikołaj spojrzał na mnie znacząco. Potem usiedliśmy do stołu i zajęliśmy się obiadem. Byliśmy u rodziców Mikołaja dobre cztery godziny. Dziewczynki uparły się że chcą zostać na noc u dziadków. No Mikołaj zgodził się. Wróciliśmy do domu. Mikołaj poszedł zrobić nam herbatę a ja położyłam się na kanapie. Delikatnie głaskałam brzuszek. Mikołaj usiadł obok tak abym mogła wygodnie położyć głowę na jego kolanach. On również zaczął głaskać mnie po brzuchu. Maleństwa delikatnie się zaczęły poruszać. Sprawiało mi to delikatny ból, ale radość z takiego momentu wybaczała każdy ból. Nagle ktoś przyszedł. Mikołaj poszedł otworzyć drzwi. Do salonu przyszła Olga z Oskarem. Mikołaj usiadł obok mnie.
-No mówicie.- Powiedział po chwilowej ciszy Mikołaj.
-Bo są dwie sprawy.
-No....
-Pierwsza. Ola zostaniesz ciocią.- Zaniemówiłam. Podeszłam do Olgi i ją przytuliłam. Moja siostra będzie miała maleństwo tak jak ja, byłam w niezłym szoku.
-Naprawdę. Moje gratulacje. Który miesiąc?
-Początek trzeciego.
-Jejku, moje gratulacje. Jak się cieszę.
-No my też.
-A ta druga sprawa?
-Znaczy pierwsza jeszcze. Bo Mikołaj czy twoja córka Dominika, mogła by zostać matką chrzestną naszego dziecka?
-Oczywiście, jeśli się zgodzi to tak.
-No to super, a teraz druga sprawa. Ola zostaniesz moją świadkową.- Chwila świadkową, to Olga i Oskar planują jeszcze ślub wziąć. Nie wieżę. Moja siostra wychodzi za mąż.
-No jasne. A kiedy?
-Za miesiąc.
-Tak szybko?- Zdębiałam, nie sądziłam że ten dzień nadejdzie aż tak szybko.
-No śpieszy się nam troszkę.- Olga złapała się za brzuszek.- To zostaniesz świadkową?
-No tak, oczywiście. Napijecie się czegoś?
-No herbaty.- Mikołaj poszedł zrobić herbatę dla naszych gości. Ja natomiast wyjęłam z szafki ciastka i postawiłam na stole. Olga z Oskarem posiedzieli u nas dobre dwie godzinki i pojechali. A my wróciliśmy do naszych poprzednich zajęć.
-To na czym skończyliśmy?
-Ja leżałam...o tak....
-No a co ja robiłem?
-A ty siedziałeś....tutaj...
-No i co dalej?
-Ja położyłam głowę....
-No....
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.- Pocałowaliśmy się.
-To co robimy?
-A nie wiem może jakiś film?
-Komedia?
-Ale nie romantyczna.
-Czemu? Dobra to jakaś familijna.
-Oczywiście. To zrobię coś do picia a ty szukaj filmu.
-No jasne a potem zgonisz na mnie że wybrałam bezsensowny film. Mowy nie ma.
-No oczywiście że jest.- Mikołaj mnie namiętnie pocałował.
-Wiesz na co mam ochotę?- Spojrzałam aspirantowi prosto w oczy.
-No na co moja księżniczka ma ochotę?
-Na lody czekoladowe.
-Ty chyba zwariowałaś.
-Czemu?
-Ja nie będę o tej porze na CPEN leciał po lody.
-Serio, myślałam że walniesz mi przemowę że lody o tej porze roku, że będę chora i w ogóle a ty mówisz że tobie się nie chce.
-No bo mi się nie chce. To co zrobię nam herbatę.
-No dobra z cytrynką.
-Oczywiście.- Mikołaj udał się do kuchni a ja położyłam się na kanapie i zasnęłam. Nie wiedzieć czemu obudziłam się w sypialni, byłam przebrana w piżamę. Rozejrzałam się dookoła, miałam nadzieje że Mikołaj jest gdzieś w pobliżu ale go nie było. Założyłam szlafrok i wyszłam z sypialni. Mikołaja nigdzie nie było. Nawet żadnej kartki nie było. Zdziwiło mnie to bo zegarek wybił siódmą rano. Zrobiłam sobie śniadanie a następnie poszłam się ubrać w międzyczasie, próbowałam dodzwonić się do Mikołaja. Nie odbierał. Poszłam do kuchni zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przy stole. Włączyłam laptopa i zajrzałam na facebooka. Trzy nie odczytane wiadomości. Dwie od Tomka i jedna od Beaty. Najpierw otworzyłam te od Tomka.
Cześć Olka, nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie mogę uwierzyć że spotykasz się z kimś takim. Po tym wszystkim co ci zrobił.
Mam nadzieję że będziesz z nim szczęśliwa.
Potem otworzyłam wiadomość od Beci.
Hej młoda, wpadam na jakiś czas do Wrocławia, odwiedzić rodziców, masz mój numer zadzwoń jak będziesz chciała się spotkać. Szybko sprawdziłam z kiedy jest wiadomość. Była z wczoraj, więc bez wahania zadzwoniłam.
Pierwszy sygnał, drugi....
-Gruda słucham.
-Cześć Beata, to piszesz że jesteś we Wrocławiu.
-Cześć młoda, tak wczoraj przyjechałam. A co tam u ciebie?
-Długo by opowiadać. Wpadniesz na kawę?
-No jasne. Na Kasprowicza, dobrze pamiętam?
-Nie mieszkam już z Ojcem. Przyjedź na ******.
-No dobra to tak za godzinkę?
-No jasne czekam.
-No buźka pa.- Rozłączyłam się. Zgasiłam laptopa i poszłam się przygotować na spotkanie z Beatą. Ubrałam sukienkę w którą ledwo się zmieściłam, do tego czarne getry i bluzę. Wiem nie najlepsze rozwiązanie ale nie mieściłam się już w większość swoich ubrań. Będę musiała wybrać się na zakupy. Zrobiłam lekki makijaż i czekałam na Beatę. Zjawiła się jak zawsze punktualnie.
-Cześć wejdź.- Zaprosiłam przyjaciółkę do mieszkania.
-Hej, ślicznie wyglądasz.
-Dzięki, napijesz się czegoś?
-Kawy.- Udałam się do kuchni przygotować kawę.- Śliczne mieszkanie.
-Dzięki, rozgość się.- Zaniosłam do salonu ciastka.
-Wyjechałaś tak nagle, nic nie mówiłaś.
-No tak wyszło.
-No właśnie widzę. Ale przyjaciółkę mogłaś powiadomić.
-Beti...lepiej mów co cię do Wrocławia sprowadza.
-A mam kilka spraw do załatwienia. I wiesz rodziców przyjechałam odwiedzić.
-O a co u nich słychać?
-Są źli że jesteś we Wrocławiu i nie wpadasz do nich na kawę.
-No w tym stanie kawy nie piję.
-No zabawne, ale serio mogła byś czasem do nich zajrzeć. A co tam u Pana Wojciecha?- Zapytała Beti ze śmiechem w głosie.
-A wiesz, komendantem jest, rządzi się. Jak to tato.
-No tak, a ma kogoś?
-Nie, nie wiem, a co to za pytanie?
-No wiesz już chyba pora żeby sobie na nowo życie poukładał.
-Beata, serio to nie ze mną takie rozmowy.
-No tak, pamiętam jak się to ostatnim razem skończyło.
-Stare dzieje.
-No ale polonistka się przestraszyła i szkołę zmieniła.
-Beata, ja ci nie wypominam twoich życiowych przebojów.
-No bo nie ma czego.
-Tak, a już nie pamiętasz jak poszłyśmy do Gośki na urodziny.
-Której Gośki?
-No tej w czarnych włosach, okulary takie śmieszne nosiła.
-A to stare dzieje, było minęło. No ale lepiej mi powiedz o tym.- Beata spojrzała na mój brzuch.
-A nie ma co.
-No jasne, wyjeżdżasz bez słowa, Tomek ma depresje. A swoją drogą to wy byliście razem że on tak się załamał?
-Nie, nic nas nie łączyło, musiał sobie coś ubzdurać. A wyjechałam bo miałam powody.
-Powody? Olka mówisz o ciąży. I co ci po tym że wyjechałaś? Co sama będziesz dziecko wychowywać?
-Nie dziecko tylko dwójkę, i nie sama bo z Mikołajem do siebie wróciliśmy.
-No jasne, po tym co ci zrobił jeszcze mu dałaś drugą szanse. Co on ci obiecał że to się więcej nie powtórzy że to był jeden jedyny raz. Jak raz to zrobił to zrobi drugi.
-Beata nie zrobi.
-I co tak po prostu mu uwierzyłaś?
-Tak, wyobraź sobie że w związku trzeba sobie ufać.
-Dobra ale żeby nie było że nie mówiłam.
-Beata, serio myślałam że się ucieszysz z mojego szczęścia, a ty mi morały prawisz.
-Olka ale ty masz być szczęśliwa.
-Jestem zrozum.
-Jak uważasz. Dobra skończmy ten temat. Wspomniałaś że to dwa maleństwa.
-Tak, będą bliźniaki.
-Super, zaklepuję sobie matkę chrzestna u jednego.
-Za późno.
-Jak to?
-No bo u jednego maleństwa będzie Emilka, a u drugiego moja siostra.
-Chwila jaka siostra? Przecież ty jesteś jedynaczką.
-No nie do końca, bo widzisz okazało się że mam siostrę bliźniaczkę.
-Chwila, że masz że co? Jaką siostrę bliźniaczkę o czym ty teraz do mnie mówisz?
-No bo widzisz, tak wyszło że ją mam. Ma na imię Olga i pracujemy razem.
-Razem, a no to muszą być niezłe cyrki na tej komendzie.
-Są, uwierz mi że są.
-No to ładnie się dzieje.
-Tak sporo się zmieniło odkąd skończyłyśmy szkołę.
-No, ja mam już męża, mieszkam w Gdańsku, zostałam nauczycielką matmy.
-Chwila, masz męża i ja nic o tym nie wiem.
-No bo właśnie my jeszcze nie mamy ślubu. Po to przyjechaliśmy do Wrocławia. Oboje mamy rodzinę tu i wiesz, ślub za dwa tygodnie.
-To szybko.
-No tak, ale się cieszę.
-Jejku, no naprawdę, ty i matematyka. Jestem pod wrażenie.
-No ja też, ale cały czas nie mogę uwierzyć że będziesz mamą. I to w dodatku prędzej niż ja. Jejku Olka.
-No ja też nie mogę w to uwierzyć. Ale musisz poznać Olgę jeszcze zanim wrócisz do Gdańska.
-No koniecznie.
-A tak swoją drogą, skoro oboje jesteście z Wrocławia to czemu tu nie zostaniecie?
-No wiesz, ja mam tam pracę, Paweł zresztą też.
-Paweł, a znam go?
-Raczej nie, chodź może....ty skończyłaś studia Humanistyczne nie?
-No tak.
-No to chodziliście w takim razie, na zajęcia razem.
-Paweł, z którym chodziłam na zajęcia....nie przypominam sobie.
-No bo widzisz, Paweł był wykładowcą.
-Chwila. Paweł Ornest?
-Tak.
-No nie żartuj, wszystkie się za nim uganiały na studiach.
-Wiem. Wiem, ale tylko ja do mety dotarłam.
-Jejku, i popatrz a jeszcze w liceum mówiłaś że współczujesz polonistce bo się umawiała z nauczycielem biologii.
-No pamiętam, mówiłam że nigdy nie będę mieć męża nauczyciela.
-Tak a ja mówiłam że nigdy nie zostanę policjantką.
-No i że nie będziesz mieć męża policjanta.
-Oj tam od razu męża, na razie jesteśmy zaręczeni.
-No ale to były czasy.
-Tak, a pamiętasz jak pojechaliśmy na obóz. Co wpadłaś w jakiś rów czy co to było.
-No pewnie, zamiast mi pomóc wyjść to się nabijałaś ze mnie. A w drodze powrotnej kostkę skręciłaś.
-Tak, pamiętam to. Dostałyśmy niezły ochrzan że poszłyśmy bez opieki.
-Ochrzan, dziewczyno ja byłam pewna że nas postawią pod ścianą i rozstrzelają.- Rozmawiałyśmy z Beatą dość długo, no zrobiło się późno i Beata musiała wracać. Zostałam sama. Poszłam do kuchni przygotować obiad. Nagle usłyszałam trzaśniecie drzwiami. Wyszłam z kuchni a przed oczami mignęła mi Dominika.
-Cześć, coś się stało?
-Odwal się.- Dominika płakała, zamknęła się w swoim pokoju. Postanowiłam dowiedzieć się co się stało. Zapukałam.
-Mogę wejść?
-Idź sobie...
-Dominika na pewno nie chcesz pogadać?
-Nie.
-Ale jesteś pewna?
-Nie, jak musisz to wejdź.- Otworzyłam drzwi, Dominika leżała na łóżku i płakała.
-Co się stało?- Zapytałam siadając obok.
-Patryk....
-A co on zrobił?
-No wyobraź sobie że zerwaliśmy ze sobą.
-A dlaczego?
-Zobacz.- Dominika pokazała mi SMS-a. Przepraszam ale nie mogę tak dłużej, poznałem kogoś i nie potrafię żyć ze świadomością że kogoś okłamuję. Wiem że ranię ale naprawdę zasługujesz na kogoś lepszego. Dziękuję za wspaniałe dwa miesiące razem. Patryk. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Przytuliłam ją.
-Słonko, widocznie nie był ciebie wart.
-Olka, ale ja go kocham.
-Rozumiem to i wiem że rozstania są trudne, ale naprawdę wszystko się poukłada.
-Ale ja nie chcę żeby się poukładało, ja go kocham rozumiesz.
-Dominika, spokojnie. Jak nie ten to inny. Na pewno znajdziesz swojego księcia z bajki.
-Ale ja nie chcę księcia z bajki. Może tobie się udało. Ale ja chcę być z Patrykiem.
-Słonko, uspokój się. Ochłoń. Naprawdę płacze w niczym nie pomogą. Uśmiechnij się i pokaż mu że na ciebie nie zasługiwał. Niech wie że cie nie zranił i że jesteś silna. Nie możesz się poddawać bo jakiś dupek zrywa z tobą przez SMS-a.
-Dzięki.- Nastolatka mnie przytuliła.
-To co pomożesz mi przy obiedzie?
-No jasne.- Dominika pomogła mi przygotować obiad. Około piętnastej ze szkoły wróciła Ania. Zjadłyśmy obiad i poszłyśmy odrobić lekcje. Znacz się dziewczynki robiły ja im pomagałam. Po siedemnastej z pracy wrócił Mikołaj.
-Cześć.
-Hej tato.
-Cześć.
-No hej.- Powiedziałam witając się z Mikołajem namiętnym pocałunkiem.
-Co dziś robiłaś?
-A nudziłam się z Beatą.
-Z kim?
-Koleżanką za czasów liceum. Wpadła do Wrocławia i na kawę.
-O to widzę że się nie nudziłaś.
-Nie ale mogłeś chociaż kartkę zostawić że do pracy idziesz.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało. Odgrzać ci obiad?
-No jasne. A jak się czujesz?
-A dziękuję dobrze.
-No to świetnie bo umówiłem nas z agentem nieruchomości.
-Po co?
-No przecież potrzebujemy większego domu.
-No ale już, przecież jeszcze nie urodziłam.
-No tak, ale lepiej jest to zrobić zanim urodzisz, bo potem wszystko naraz. A tak kupimy dom, przeprowadzimy się i zrobimy pokoik dla maluszków no i wtedy będziesz mogła sobie rodzić do woli.
-No ja widzę że pan aspirant, próbuje mi układać życie.
-Gdyby nie pan aspirant, to pani posterunkowa nie miała by poukładanego życia.
-Ale pani posterunkowa ma poukładane życie.
-Bo pan aspirant je poukładał.
-Dobra wygrałeś.
-Wiem.- Mikołaj pocałował mnie. Zjadł obiad a ja poszłam się przyszykować do spotkania. Około dwudziestej pierwszej zmęczeni poszukiwaniem domu wróciliśmy do naszego mieszkanka.
-I co sądzisz o tych domach co je widzieliśmy?
-No wiesz, w pierwszym mi się okolica nie podobała, za blisko głównej drogi.
-No tak ale ten drugi miał duży ogród.
-No tak, ale co nam po ogrodzie jak były tylko trzy sypialnie, a potrzebujemy co najmniej czterech.
-No tak. A ten trzeci, całkiem duży ogród, zmieścili byśmy w nim huśtawki i mini plac zabaw. Może jakiegoś grilla byśmy wymurowali.
-No pięć sypialni, duży salon i dwie łazienki. A przede wszystkim duża rodzinna kuchnia.
-Tak, miał byś gdzie gotować.
-No i jeszcze czego ty byś gotował.
-Ta jasne, ja jestem stworzony do ważniejszych zadań.
-A co w garażu byś siedział i rowery naprawiał?
-A co zabronisz mi?
-Nie no nawet takiej opcji nie ma. Ale wiesz troszkę daleko do pracy i do szkoły, nie mówiąc już o przedszkolu.
-Ale kochanie, przecież są autobusy, zresztą oboje mamy prawo jazdy i samochody.
-No tak. Idziemy spać, zmęczona jestem.

-No pewnie.- Poszliśmy się myć a następnie udaliśmy się do sypialni. Zasnęłam w objęciach Mikołaja. 

czwartek, 14 lipca 2016

1.31

Mikołaj
Wstałem wcześnie i przygotowałem śniadanie dla dziewczynek. Potem je obudziłem i odwiozłem do szkoły. Najpierw pojechałem pod szkołę Ani a potem do szkoły Dominiki.
-Miłego dnia.
-Tato bo....
-No co się dzieje?
-Ola jest we Wrocławiu.
-Nie interesuje mnie to.
-Wiem że chcesz się z nią spotkać.
-Nie, nie chcę mieć z nią nic wspólnego.
-To że nie chcesz to nie znaczy że nie masz.
-Co?
-Nic, nic. Dziś mam korki odbierzesz mnie?
-No jasne a skąd?
-Napisze ci SMS-a.
-No dobra miłego dnia.
-Pa tato.- Dominisia poszła do szkoły a ja znów myślałem tylko o Oli. Pojechałem na komendę, przebrałem się w mundur i poszedłem do Moniki, miałem z nią dziś patrol.
-Witam pana aspiranta.
-Cześć.
-Co taki nie w humorze?
-To prawda że Ola jet we Wrocławiu?
-A jest?
-Monika wiem że wiesz, jest.
-Tak jest.
-Od dawna?
-Jakoś od listopada.
-Czemu nic mi nie powiedziałaś?
-Ola prosiła żeby nikomu nie mówić. Spotkałam ją w centrum. Nawet Oldze i komendantowi nic nie mówiłam. A ty skąd wiesz?
-Dominika ją widziała. Nie wierzę że nic mi nie powiedziałaś.
-Mikołaj Ola mnie prosiła.
-A wiesz chociaż gdzie mieszka, co z nią?
-Nie wyobraź sobie że jej nie śledziłam. I wszystko u niej w porządku.
-Ma kogoś, spotyka się z kimś?
-Mikołaj nie wiem nie jestem żadnym detektywem. A teraz chodź na odprawę bo nam Wysocki po premii pojedzie. Wiesz że ostatnio jest nie do zniesienia.
-Dobra, to chodźmy.- Udaliśmy się na odprawę. Komendant faktycznie był nie w sosie. Po odprawie pojechaliśmy na patrol. Mieliśmy spokojny rewir a w międzyczasie dostałem SMS-a od Dominiki z adresem. Po pracy pojechałem ją odebrać. Zatrzymałem się pod domem i czekałem. Lekcje miała skończyć o szesnastej a jest już siedemnasta. Postanowiłem po nią pójść. Wysiadłem z auta i ruszyłem w stronę drzwi.
Aleksandra
Rano zadzwoniła do mnie Dominika że potrzebuje pomocy z polskiego i czy mogła bym jej pomóc. Oczywiście od razu się zgodziłam. Około piętnastej zaraz po szkole przyszła do mnie.
-Hej Ola.
-No cześć. Chcesz coś do picia?
-No herbaty możesz mi zrobić.
-No to z czym masz problem?
-W sumie to pogadać chciałam.
-A co się stało?
-No bo, nie chciałam tak na ciebie naskoczyć ostatnio. Przepraszam ja przemyślałam wszystko. No nie chciałam żeby tak wyszło.
-Nic się nie stało. Ja też przemyślałam to co mi powiedziałaś.
-I do jakich wniosków doszłaś?
-Że mimo iż jesteś jeszcze smarkulą to i tak wiesz dużo o życiu.
-Ola kocham cię jak siostrę i chcę dla ciebie jak najlepiej.
-Wiem, myślisz że powinnam zadzwonić do twojego taty?
-Raczej tak. Ale najpierw pomóż mi z polskiego.
-No dobra, wyciągaj zeszyty.- Pomagałam nastolatce w lekcjach gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, popatrzałyśmy an siebie i poszłam otworzyć drzwi.
-Mikołaj?
-Ola?
-To ja wrócę autobusem.- Powiedziała Dominika wychodząc.
-Co tu robisz?
-Przyjechałem po córkę. Ola.- Mikołaj namiętnie mnie pocałował a ja odwzajemniłam pocałunek. Staliśmy tak w drzwiach patrząc sobie prosto w oczy. W pewnym momencie Mikołaj chwycił mnie za dłoń i założył mi na palec pierścionek. Ja złapałam go za dłoń, pocałowałam i położyłam rękę na moim brzuszku. Mikołaj opuścił wzrok i spojrzał na mój dość widoczny brzuch.
-Który miesiąc?
-Piąty.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję. Wejdziesz?
-Tak, ale tylko żeby cię spakować.
-Spakować?
-No tak, zabieram was do siebie.- Znów się pocałowaliśmy. Po chwili w domu pojawił się tata.
-Cześć córciu, czyj to samochód stoi na podjeździe.
-Mikołaja.
-A co on tu robi?
-Przyjechałem po pana córkę i wnuka.
-No chyba wnuki.- powiedział stanowczo tata wchodząc do salonu gdzie byliśmy z Mikołajem.
-Jak to wnuki?
-No bo Mikołaj to będą bliźnięta.
-Chwila będziemy mieli dwa maleństwa?
-Tak.- Mikołaj znów mnie pocałował. Spakowaliśmy moje rzeczy i pojechaliśmy do mieszkania Mikołaja. Zaniósł moją walizkę do mieszkania i wniósł mnie na rękach do środka. W salonie była Ania z Dominiką i jakimś chłopakiem.
-Ola.- Krzyknęła Ania rzucając mi się w objęcia.
-Ania uważaj. Ola jest w ciąży.
-Co będę miała brata albo siostrę. Jak fajnie.
-Witaj w domu, Mamo.- Powiedziała Dominika i się do mnie przytuliła. Uroniłam łezkę.
-Mniemam że ten przystojniak na kanapie to mój zięć?
-Tak.- Zaśmiała się Dominika też miała łzy w oczach.
-To ja zrobię herbatę.
-Nie ja zrobię, niech pan odpocznie.- Powiedział nastolatek. Po kwadransie piliśmy w salonie herbatę. Mikołaj włączył TV i rodzinnie oglądaliśmy jakiś program historyczny. Miły wieczór przerwał nam dzwonek do drzwi. Dominika poszła otworzyć.
-Dobry wieczór, MOPS.
-O dobry wieczór, zapraszam.- Odpowiedział nastolatka a po chwili w salonie pojawiły się kobiety.
-O na reszcie rodzina w komplecie.
-Jeszcze nie w komplecie.- Odpowiedział Mikołaj kładąc dłoń na moim brzuszku.
-O widzę rodzina się powiększa. A raczej w tym mieszkaniu się państwo nie zmieszczą.- Powiedziała kobieta, spoglądając na nas z pogardą.
-Nie nie zmieścimy się, dlatego szukamy domu na przedmieściach. Wiedzą Panie wieś, mniej zanieczyszczeń, więcej miejsca dla małych dzieci i dziewczynki by miały większy kąt dla siebie. Rozumieją panie.
-Tak, tak.
-Może się czegoś Panie napiją?- Zaproponował Nastolatek.
-Nie nie, my już się zasiedziałyśmy, prawda Mariola.
-Tak tak, życzymy miłego wieczoru.
-Dziękujemy.- Kobiety opuściły nasze mieszkanie. A my wróciliśmy do naszego poprzedniego zajęcia. Po bardzo uczącym programie historycznym, poszłam z Mikołajem do kuchni w celu przygotowania kolacji.
-To co jemy kochanie.- Mikołaj mnie objął w pasie.
-Naleśniki z jagodami.
-Nie chce mi się robić.
-Młodzieży chcecie na kolację naleśniki z jagodami.
-Tak.- Krzyknęli chórem a spojrzałam na Mikołaja robiąc maślane oczka.
-No dobra, no niech wam będzie.
-Kocham cię.
-Wiem.- pocałowaliśmy się i wzięliśmy za robienie naleśników. Po kilku minutach w kuchni pojawiła się młodzież.
-Więc, zięciu jak masz na imię?
-Patryk, moja najdroższa teściowo.- Zaśmiał się chłopak.
-Dobrze, więc Patryku gdzie chodzisz do szkoły?
-Technik mechanik lotniczy. Czwarta klasa.
-Dobrze a jakie masz zamiary względem naszej córki?- Kontynuowałam naszą nietypową i żartobliwą wymianę zdań.
-Najpierw oboje skończymy szkołę. Potem zamieszkamy razem a na końcu ślub i dzieci.
-No dobrze. Rozumiem, a jaki macie budżet na ślub przeznaczony?
-Nie wielki. Ale się jeszcze uzbiera.- Śmialiśmy się podczas rozmowy co niemiara, potem zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. Położyłam się na łóżku a po chwili obok mnie pojawił się Mikołaj.
-Dobranoc kochanie.

-Dobranoc.- Namiętnie się pocałowaliśmy. Potem Mikołaj pocałował mnie w brzuszek i powiedział dobranoc naszym maluszkom. Wtuliłam się w niego i zasnęłam.

czwartek, 7 lipca 2016

Miniaturka

Moi drodzy mój blog osiągnął ostatnio 10 100 wyświetleń. Z tej okazji mam dla was miniaturkę, pisałam ją na szybko, ale mam nadzieję że wam się spodoba. Piszcie w komentarzach co o niej myślicie. Pozdrawiam was i życzę miłego czytania.
Domcia




Ten dzień zaczął się od kolejnej awantury z Mikołajem. Nie wiem co się dzieje od dłuższego czasu ciągle się kłócimy. Odsunęliśmy się od siebie i to bardzo.
-Mam już dość, ciągle się kłócimy, powiedz w końcu o co ci chodzi.- Wykrzyczałam nie zwracając uwagi na to że nasze dzieci przysłuchują się całej kłótni.
-Jak masz dość to się wyprowadź.- Wrzasnął.
-Żebyś wiedział, ale dzieci biorę ze sobą.
-I bardzo dobrze, w końcu będę miał ciszę i spokój.
-I świetnie.- Krzyknęłam i poszłam z płaczem do sypialni. Położyłam się na łóżku i wyłam.
-Mamo, mamo, chodź tu szybko.- Nagle krzyknęła Zosia. Momentalnie znalazłam się w kuchni. Zobaczyłam Mikołaja leżącego na podłodze i zwijającego się z bólu. Miał łzy w oczach.
-Kochanie idź do pokoju.- Powiedziałam wyprowadzając Zosię z kuchni.
-Mamo, co się stało tacie?
-Kochanie idź do pokoju.- Krzyknęłam. Pierwszy raz podniosłam głos na swoje dziecko. Zosia z płaczem poszła do pokoju a ja szybko wezwałam pogotowie. Przyjechali po 20 minutach. Zabrali Mikołaja do szpitala. Ja natomiast organizowałam opiekę dla dzieci.
-Cześć Emilka, Ola z tej strony.
-Ola, coś się stało?- Po jej głosie można było wyczuć że jest zdziwiona moim telefonem.
-Emilka, wiem że między nami nigdy się najlepiej nie układało, ale potrzebuję twojej pomocy.
-Co się stało, coś z Mikołajem?
-Tak, właśnie zabrało go pogotowie. Mogła byś wpaść i zając się dziećmi.
-Jasne, jasne, a co się dokładnie stało?
-Pokłóciliśmy się znowu i Mikołaj nagle dostał silnych bóli brzucha.
-O kurde. Dobra za pięć minut będę.- Powiedziała i się rozłączyła. Poszłam do sypialni i spakowałam Mikołaja rzeczy. Gdy Emilka się pojawiła od razu pojechałam do szpitala. Jak poparzona biegałam po korytarzach i szukałam Mikołaja. Znalazłam go. Leżał na sali podpięty do maszyny.
-Dzień dobry.- Powiedział lekarz wychodząc z sali.
-Dzień dobry, co z moim mężem?- Zapytałam.
-Opanowaliśmy sytuację, jednak musimy zrobić jeszcze kilka badań.
-Mogę do niego wejść?
-Proszę, ale tylko na chwilkę.- Od razu znalazłam się przy jego łóżku.
-Kochanie jak się czujesz?- Zapytałam biorąc jego dłoń w swoją. On natychmiast ją zabrał.
-Dobrze.- Warknął na mnie.
-Co powiedział lekarz?
-Nic ciekawego.
-Przywiozłam ci kilka rzeczy.
-Widzę już mnie wyprowadziłaś z domu.- Odparł opryskliwie a mi zrobiło się smutno.
-Kochanie, dobrze wiesz że nigdy bym tego nie zrobiła. Kocham cię a to co powiedziałam to było w złości. Nigdy bym cię nie zostawiła.
-Jasne.
-Naprawdę. Lepiej mi powiedz co ci lekarz powiedział.
-Że mam wrzody.
-Czyli to nic poważnego?
-Nie to nic poważnego.- Odparł.
-Chcesz coś do picia?- Zapytałam.
-Możesz mi coś przynieść.- Odparł. Wyszłam na korytarz. Kupiłam dwa soki pomarańczowe. Doskonale wiem że je uwielbia. Jednak zanim weszłam na salę zadzwoniłam do taty. Chciałam go poinformować że jutro Mikołaj nie pojawi się w pracy. Ja nie pracuję obecnie jestem na macierzyńskim. Kilka tygodni temu urodził nam się synek. Daliśmy mu na imię Kacper. Tato odebrał po drugim sygnale.
-Hej tatuś.
-Ola, coś się stało?
-Tak, tato bo Mikołaj jutro nie przyjdzie do pracy.
-No tak, przecież już nie pracuje.
-Jak to nie pracuje?- Zadziwiłam się.
-Ja nie wiem, dał mi wypowiedzenie dwa miesiące temu, myślałem że chce spędzać z wami więcej czasu.
-Przepraszam muszę kończyć.- Odparłam i się rozłączyłam. Nie mogłam zrozumieć dlaczego Mikołaj mnie okłamał. Przecież codziennie rano wychodził do pracy. Wściekła wróciłam na jego salę.
-Możesz mi wyjaśnić czemu się zwolniłeś z pracy?
-Ola, kochanie nie teraz, jestem zmęczony.
-Owszem teraz.
-Po prostu musiałem odpocząć ta praca mnie wymęcza.- Odparł a ja go wyśmiałam.
-I dlatego nic mi nie powiedziałeś? Co robiłeś codziennie od dwóch miesięcy w czasie gdy twierdziłeś że byłeś w pracy co?- Zapytałam, on jednak milczał ze łzami w oczach opuściłam szpital. Wróciłam do domu i zaczęłam płakać. Emilka została u nas na noc. Widziała w jakim jestem stanie i sama zaproponowała takie rozwiązanie. Nazajutrz pojechałam do szpitala. Po drodze stając przy sklepie cało dobowym i kupując dla Mikołaja owoce kilka napojów. W szpitalu byłam kwadrans po siódmej. Widziałam że Mikołaj już nie śpi. Był u niego lekarz i o czymś rozmawiali. Gdy mężczyzna opuścił jego salę. Weszłam do środka.
-Cześć kochanie jak się czujesz?- Podeszłam do niego i chciałam go pocałować, on jednak odwrócił głowę w drugą stronę.- Był u ciebie lekarz, kiedy wychodzisz?
-Ola, musimy poważnie porozmawiać.- Powiedział a ja się przestraszyłam.
-Coś się stało, masz złe wyniki?
-Nie, chodzi o nas.- Powiedział i złapał mnie za dłoń.- Usiądź proszę.- Powiedział a ja grzecznie wykonałam jego polecenie.
-Jeśli chodzi o wczoraj, to ja naprawdę nie chciałam tego powiedzieć.
-Nie chodzi o wczoraj. Chodzi o to co się między nami ostatnio wydarzyło.
-Zapomnijmy o tym.
-Nie Ola, nie zapomnimy o tym. Ja wiem że to będzie dla ciebie ciężkie i w ogóle ale my nie mamy przyszłości. Wszystko zaczęło się psuć.
-Chcesz powiedzieć że to koniec tak?- Zapytałam a łzy spływały mi po policzku.
-Jesteś wspaniałą kobietą ale zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.
-Masz kogoś prawda? To do niej chodziłeś zamiast do pracy?- Zapytałam.
-Nie Ola to nie tak, po prostu...
-Co po prostu, zniszczyłeś pięć lat naszego małżeństwa. Kim ona jest?
-Ola ja naprawdę nikogo nie mam.
-Jasne, wróciłeś do byłej żony. Mogłam się tego spodziewać. Zapomnij o mnie i o naszych dzieciach.- Krzyknęłam i z płaczem wybiegłam ze szpitala. Wróciłam do domu i zaczęłam się pakować. Emilka stała w drzwiach od sypialni i patrzyła się na to co robię.
-Ola coś się stało?
-Tak, rozwodzę się z Mikołajem.
-Ale, jak to...dlaczego?
-Też bym chciała wiedzieć.
-O czym ty mówisz?
-Zerwał ze mną, tak po prostu, stwierdził że od dawna nam się nie układa.- Rozpłakałam się do reszty. Emilka podeszła i mnie przytuliła.- On kogoś ma jestem tego pewna.
-Ola, przestań. Mikołaj taki nie jest.
-Mogłam się tego spodziewać, jestem od niego o wiele młodsza. To było do przewidzenia.
-Ola uspokój się. Musisz odpocząć, może źle go zrozumiałaś.
-Wszystko dobrze zrozumiałam.- Krzyknęłam na nią.
-Uspokój się. Prześpij się ja w tym czasie zajmę się dziećmi. Musisz to wszystko przemyśleć.- Powiedziała a ja jej posłuchałam. Położyłam się spać, mimo iż nie mogłam zasnąć. Myślałam o mnie i Mikołaju. Co takiego się stało że to koniec, mamy wspaniałe dzieci. Zosia za kilka dni idzie do przedszkola a Kacperek niedługo skończy miesiąc. Przecież to nie może tak się skończyć. Sama nie wiem kiedy zasnęłam. Gdy wstałam było po 12, ale dnia następnego. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Emilka właśnie szykowała obiad.
-Już wstałaś, jak się czujesz?- Zapytała a mi pojawiły się łzy w oczach.
-Jak mam się czuć, kiedy wali mi się małżeństwo.
-Nie wali się, przechodzi kryzys. Zobaczysz Mikołaj wyjdzie ze szpitala i będzie wszystko dobrze.- Emilka starała się mnie pocieszyć. Byłam jej wdzięczna że jest ze mną w takiej chwili.
Minęło już kilka długich i męczących dla mnie dni. Nie pozbierałam się do tej pory, jednak Emilka namówiła mnie abym pojechała do Mikołaja i porozmawiała z nim na spokojnie. Abyśmy wszystko sobie wyjaśnili. Udało mi się ubłagać ją aby pojechała ze mną a dzieci zostawiłam z ojcem. Nie powiedziałam mu o tym do tej pory. Przemilczałam wszystko, Emilka była jedyną osobą która wiedziała co się dzieje. Nie wiem jak to się stało ale jeszcze niedawno ostrzyłyśmy siekiery gdy się widziałyśmy a teraz, nie radzę sobie bez niej. Podjechałyśmy pod szpital.
-Wysiadasz czy nie?- Wyrwał mnie jej głos z rozmyślań.
-Nie, idź sama, dowiedz się co z nim i wracajmy do domu.
-Ola, nie denerwuj mnie, w tej chwili wysiadasz z samochodu.- Wrzasnęła na mnie a ja posłuchałam. Poszłyśmy do szpitala. Podeszłyśmy do sali na której leżał Mikołaj. Nie było go na niej. Łóżko było zasłane a jego rzeczy nigdzie nie było. Nagle gdzieś w końcu korytarza ujrzałam lekarza. Podbiegłam do niego.
-Przepraszam gdzie przeniesiono mojego męża? Mikołaj Białach.
-Białach, Białach.- Zaczął się zastanawiać mężczyzna.
-Prowadził go pan, leżał na tamtej sali.- Wskazałam dłonią na salę na drugim końcu korytarza.
-A Pan Mikołaj. Jest przeniesiony na onkologię.- Powiedział a mi zarwał się grunt pod nogami.
-Na on...on..onkologi?
-Tak, przepraszam ale się śpieszę.
-To znaczy ze ma raka?
-Przepraszam ale Pan Mikołaj prosił aby nikomu nie mówić o jego stanie zdrowia.- Powiedział mężczyzna i odszedł. Zaczęłam płakać i wtuliłam się w Emilkę, która na całe szczęście była przy mnie.
-Mikołaj nie może mieć raka, oni się na pewno pomylili.- Płakałam.
-Spokojnie, chodźmy może do niego.- Zaproponowała i zaczęłyśmy szukać oddziału onkologicznego. Na całe szczęście Emilka miała ze sobą odznakę i gdy ją pokazała pielęgniarce bez wahania nas wpuściła na oddział. Ostatni raz tu byłam mając dziewięć lat. Gdy moja mama umierała. Byłam wtedy przy jej łóżku. Niestety przegrała tę wojnę. Wszystkie wspomnienia o których zapomniałam wróciły na momencie. Przed oczami miałam Mikołaja i nasz pierwszy taniec, na naszym weselu. Ja w pięknej, śnieżno białej sukni a on w garniturze. Dookoła nas rodzina i znajomi. Weszłam na jego salę. Dokładnie na tej samej leżała mama. Mimo tylu lat, pamiętam to jak by to było wczoraj. Niepewnym krokiem weszłam na salę. Emilka została na korytarzu. Usiadłam na krześle obok jego łóżka. Złapałam go za dłoń, splatając nasze palce jak kiedyś. Otworzył swe piękne oczy, które nie miały już tego blasku co kiedyś.
-Ola.- Powiedział resztkami sił.
-Mikołaj.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.- Pocałowałam go w czoło i delikatnie głaskałam po policzku.
-Ja przepraszam.- Wyszeptał.
-Spokojnie, musisz odpocząć.- Powiedziałam i nie przestawałam jeździć dłonią po jego policzku. Po moich spływały łzy.
-Nie zapomnij że zawsze cię kochałem i nasze dzieci też.
-Mikołaj nie mów tak, będzie dobrze.
-Ola, chemia nic nie daje, na operacje jest za późno. Ja umieram.
-Mikołaj nawet tak nie mów. Nie pozwalam ci. Nie teraz.
-Ola, kocham cię.- Powiedział i zamknął oczy. Maszyny zaczęły piszczeć. Doskonale wiedziałam co to oznacza. Wyszłam z sali resztkami sił. Wtuliłam się w Emilkę a na salę wbiegło kilku lekarzy.
-Mikołaj nie żyje.- Powiedziałam, ona również uroniła kilka łez. Mimo iż starała się być twarda.
-Czas zgonu 11.46, przyczyna rak żołądka.- Usłyszałam głos lekarza.
Rok później.
Właśnie stoję nad grobem mojego męża. Dziś mija rok od jego śmierci. Nie jestem sama. Stoję w gronie naszej rodziny i przyjaciół. Po policzkach spływają mi łzy. Wszyscy mnie przytulają, próbują jakoś pocieszyć. Ja jednak ledwo stoję. Po około godzinie wszyscy zaczęli się zbierać do domu, na obiad który przygotowali moi teściowie. Ja jednak zostałam, obok mnie stoi Emilka, na rękach trzyma Kacperka, Zosia natomiast stoi wtulona w Krzyśka, najlepszego przyjaciela Mikołaja. Mój mąż dostał pośmiertny awans, a ja nie mam odwagi jak na razie wrócić do pracy. Tato na całe szczęście szanuje moją decyzję. Zosia za kilka dni idzie do pierwszej klasy. Skończyła przedszkole z wyróżnieniem. Kacperek zaczął właśnie chodzić. Jest strasznie podobny do Mikołaja, ma jego oczy, nosek, uszka. Nawet fryzurę ma po nim. Córcia w końcu przestała wypytywać o Mikołaja. Mimo to cały czas stoi pod drzwiami i czeka aż wróci z pracy i opowie jej bajkę. Emilka z Krzyśkiem zaczęli planować ślub. Z resztą nie tylko oni. Tato z Panią Zosią, naszą kucharką również. Mam nadzieję że im się poszczęści. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się to był Krzysiek.

-Wracajmy już. Powoli robi się zimno.- Odparł a ja uklękłam, pomodliłam się nad grobem najważniejszej osoby w moim życiu i udałam się razem z nimi do auta. Pojechaliśmy do domu moich teściów. Zjedliśmy wspólnie obiad. Potem położyliśmy się spać. 

1.30

Dominika
Od kilku tygodni oficjalnie spotykam się z Patrykiem. Jest taki cudowny, cały czas mi powtarza że mnie kocha, spędzamy razem każdą wolną chwile i dogaduje się z tatą. No a tata chyba powoli zaczął się godzić z tym że rozstał się z Olą i ze już do siebie nie wrócą. Bardzo mi jej brakowało. Byłą dla mnie jak starsza siostra. Zdarzało się że w nocy płakałam bo za nią tęskniłam. Przez przypadek dowiedziałam się od Olgi która pomaga mi z matmy że Olka jest we Wrocławiu. Na początku chciałam się z nią spotkać ale jeśli ona nie chce to ja nie będę nalegać. Olga prosiła abym nie mówiła o tym ojcu. Dziś po lekcjach idę z Majką na zakupy. Umówiła się na pseudo randkę z Pawłem, śmieszy mnie to bo Majka się za nim ugania a on ma ją gdzieś, ale jak już chce się spotkać to niech się spotkają. Byle bym nie musiała mówić że ja ostrzegałam. Na dworze pada śnieg. Mamy już początek grudnia. Uwielbiam tę porę roku, świat jest taki inny. Niby udawana radość i brak złości. Ale to i tak piękne kiedy świat przykrywa warstwa białego delikatnego śniegu. Zaraz po lekcjach spotkałam się z Majką pod centrum handlowym. Zaczęłyśmy szaleć po sklepach w poszukiwaniu idealnych ubrań na idealną i wymarzoną randkę Majki.
-Chodźmy tutaj.
-Ale to sklep dziecięcy.
-No wiem ale kupimy coś mojemu chrześniakowi. Proszę.- Powiedziała Majak, no nie potrafię jej odmówić. Krążyłyśmy między regałami w poszukiwaniu czegoś dla małego chłopca. Te wszystkie rzeczy były takie maleńkie, aż przypomniała mi się Ola i to że miałam mieć rodzeństwo. Przeglądałam te rzeczy a w oku zakręciła mi się łezka. Majka wybrała kilka rzeczy i poszła zapłacić ja jednak postanowiłam poczekać na nią na zewnątrz. Nie chciałam dłużej spoglądać na te małe rzeczy. Wychodząc ze sklepu wpadłam na pewna kobietę. W oczy rzuciło mi się to że jest w ciąży. Przestraszyłam się ze coś mogło jej się stać.
-Przepraszam, nie chciałam, nic Pani nie jest? Dobrze się Pani czuje? Naprawdę nie chciałam.
-Spokojnie nic mi nie jest.- Znałam ten głos, podniosłam się z podłogi i ujrzałam Olę.
-Ola?
-Dominika.- Przytuliłam się do niej.
-Ola, przepraszam, a co ty? Ty jesteś w ciąży?
Aleksandra
Wybrałam się na zakupy i nagle wpadłam na Dominikę, córkę Mikołaja. Od razu zauważyła że jestem w ciąży.
-Tak.
-Tato wie? Nie no pewnie ze nie wie gdyby wiedział.....-Nastolatka wyjęła telefon z kieszeni.
-Dominika, nie dzwoń proszę.
-Ale dlaczego? Przecież to jego dziecko prawda?
-Dzieci, tak jego.
-Dzieci?- Nastolatce zaczęły się błyszczeć oczy z radości.
-Tak.
-A możemy pogadać, we dwie?
-No jasne. Chodźmy może do mnie, nie chcę żeby ktoś nas widział.
-No dobra.- Pojechałam z nastolatką do mnie, no w sumie to do domu mojego ojca. Zaprosiłam nastolatkę do środka i zrobiłam nam herbatę. Usiadłyśmy w salonie.
-Więc możesz mi wyjaśnić co się z tobą działo przez te trzy miesiące? Wiesz jak się o ciebie bałam.
-Dominika ja cię rozumiem ale ja musiałam sobie wszystko poukładać.
-Niby co poukładać?
-No wszystko.
-Ola ty wiesz co ojciec przeżył bo od niego odeszłaś.
-Dominika nie wiem co ci powiedział ale to on to zniszczył nie ja. Nie mogłam żyć z człowiekiem który mnie oszukuje.
-Tato cię nie oszukał. Ja wiem że widziałaś jak się całował z mamą ale ich nic nie łączy.
-Dominiaka dobrze wiesz że gdyby ich nic nie łączyło to bym wciąż była z twoim ojcem. I wtedy by się nie całowali.
-Ola ich naprawdę nic nie łączy. Ojciec wpadł przez ciebie w depresje, kilka dni łaził napity jak jakiś menel. A matka uciekła z zakładu i teraz ją z powrotem zamknęli.
-Jak twoja mama uciekła z zakładu?
-No normalnie uciekła. Nigdy do siebie by nie wrócili. Tato za bardzo ciebie kocha, ale ty oczywiście go olałaś.
-Dominiaka a co ja miałam zrobić?
-No może z nim pogadać, oboje zachowujecie się jak małe dzieci. Ania do tej pory płacze w nocy, bo za tobą tęskni, ojciec albo siedzi cały dzień w pracy albo wraca napity i co ja mam zrobić. Jak myślisz jak ja się czuję w tej sytuacji?
-Dominika to nie ja zdradziłam i nie miej do mnie o to pretensji a gdyby na mnie zależało twojemu ojcu to by wtedy za mną pobiegł albo coś zrobił.
-Tak tylko że on zamiast za tobą pobiec siedział w sypialni i płakała całą noc. A wy zachowujecie się jak małe dzieci. Ogarnijcie się w końcu. Za jakiś czas urodzisz dzieci i co potem. Wrócisz do pracy i co powiesz Ojcu, że wiatropylna jesteś czy co? Może mu wciśniesz kit że to nie jego że go zdradziłaś czy coś.
-Dominika to moja sprawa co powiem ojcu.
-Ale moja czy on będzie dalej przez ciebie pić. Jeśli mogę coś zrobić to zrobię to co będzie dobre dla mojego jeszcze nienarodzonego rodzeństwa. A teraz muszę wracać, późno się już robi.
-Może cię odwiozę?
-Nie przejdę się. A ty przemyśl kogo tak naprawdę krzywdzisz.
-Dominika nie mów ojcu że mnie spotkałaś.
-Dobra, masz moje słowo. Ale wisisz mi przysługę.
-Dobra leć już bo się będą martwić.
-No trzymaj się.- Nastolatka sobie poszła a ja zmęczona położyłam się spać. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Poszłam więc otworzyć. W drzwiach stał Tomek.
-Cześć Ola.
-Co tu robisz?
-Zniknęłaś, tak bez pożegnania, jeśli to przeze mnie to przepraszam.- Podał mi ogromny bukiet róż.
-Nie to nie twoja wina wejdź.- Zaprosiłam go do środka.- Napijesz się czegoś?
-Kawy, długo cię szukałem.
-Nie dziwi mnie to.- Powiedziałam robiąc herbatę, Tomek wszedł do kuchni.
-Jesteś w ciąży? Z tym całym Mikołajem, to dlatego wróciłaś. Nie powinienem przychodzić.
-Zostań proszę.
-No ale on pewnie zaraz wróci z pracy.
-Nie wróci, on nic o tym nie wie.
-Nie powiedziałaś mu, ale dlaczego?
-Bo nie jestem pewna co czuje i co będzie dalej.
-Ale co czujesz do niego?
-Tak, była dziś u mnie jego córka.
-To on ma dziecko z inną.
-Tak ma dwie córki z pierwszego małżeństwa. Cudowne dziewczynki zawsze chciałam mieć takie córki. No i była u mnie i nie wiem co teraz. Z jednej strony kocham Mikołaja i chcę aby maleństwa miały ojca a z drugiej boję się.
-Ola.- Tomek mnie przytulił a do domu wrócił Ojciec. Wściekł się gdy go zobaczył.
-Kim on jest i co on tu robi?
-To Tomek mój....
-W tej chwili opuść ten dom. Powiedziałem że masz w tej chwili opuścić ten dom.
-Nie Tomek zostanie.
-Nie zostanie, w tej chwili się wynoś.- Tomek opuścił dom. Ja byłam wściekła na ojca.
-Co zrobiłeś?
-Czy to ojciec dzieci?
-Nie.....
-To kto nim jest?

-Mikołaj, chciałeś wiedzieć to teraz wiesz. Mikołaj jest ojcem.- Uciekłam do sypialni z płaczem. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.



Przepraszam was za długą nieobecność, jednak nadmiar obowiązków związanych z pracą mnie przytłoczył i nie miałam czasu aby napisać nowy rozdział. Na całe szczęście już wróciłam.  Mam nadzieję że to co dla was przygotowałam wam się spodoba. Życzę miłego czytania.