poniedziałek, 30 maja 2016

1.26

Obudziłem się ze łzami w oczach. Zegarek wybił siódmą. Spokojnie to tylko głupi sen. Oli nic się nie stało. Uspokój się. Mówiłem do siebie idąc do kuchni. Nalałem sobie soku pomarańczowego. Już miałem się napić gdy ktoś zapukał do drzwi. Poszedłem otworzyć.
-Julka Mieszko. Co wy tu robicie?
-My w sprawie Oli.
-Co z nią?- W mojej głowie pojawiły się najgorsze myśli. Spodziewałem się już najgorszej wiadomości.
-Powiedz mu.
-Dlaczego ja?
-No mów.
-No niech ci będzie. Olce nic nie jest.- Odetchnąłem a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Ale gdzie ona jest?
-W szpitalu, na Krzykach.
-Jak powiedzieliście że nic jej nie jest.
-No bo w sumie wiemy tylko tyle że żyje i jest w szpitalu na Krzykach.
-Dobra jedziemy tam.- Powiedziałem ubierając buty. Po godzinnym przebijaniu się przez korki byłem w szpitalu. Na korytarzu zobaczyłem komendanta, udałem się za nim. Podeszliśmy do sali. Przez szklane drzwi ujrzałem, gromadę lekarzy. Stali nad łóżkiem i o czymś debatowali. Popatrzyłem na Wysockiego, on spojrzał na mnie. Po oczach poznałem że lekarze stoją nad łóżkiem Oli. Z niepewnością czekaliśmy aż wyjdzie do nas lekarz i powie co z Olą. Najpierw jednak pojawiła się Monika, Olga z Oskarem i Krzysiek z Emilką. Spojrzałem na Monikę.
-Gdzie dziewczynki?
-Spokojnie, u moich rodziców, Artur ich zawiózł.
-Ich?
-No dziewczynki, Franek i Tosiek.
-A no dobra.
-A co z Olką?
-Nie wiemy, lekarze są u niej cały czas. Musimy czekać.- Wszyscy siedzieliśmy na korytarzu i z niecierpliwością czekaliśmy na to co powie lekarz. Po około godzinnym czekaniu, przyszedł do nas mężczyzna w białym fartuchu.
-Czy jest ktoś z rodziny Pani Aleksandry Wysockiej?- Zapytał lekarz, wszyscy wstaliśmy i kiwaliśmy głową potwierdzając.- No dobrze, a ktoś z najbliższej rodziny?
-Jestem Ojcem.- Wyrwał się Wysocki.
-No dobrze, więc Pana córka przed chwilą odzyskała przytomność. Jest stabilna, wszystko wskazuje na to że nie doznała żadnego większego urazu.
-Możemy wejść?
-No w tej chwili to nie najlepszy pomysł. Pana córka odzyskała przytomność owszem, to bardzo dobrze ale nie odzyskała jeszcze pamięci.
-Jak to moja córka nic nie pamięta?
-No z czasem sobie przypomni.
-Muszę do niej wejść.- Wysocki wyrwał się do drzwi. Zatrzymałem go.
-Szefie, spokojnie, będzie dobrze. Olka musi odpocząć.
-Mikołaj jak możesz tak spokojnie o tym mówić.
-Szefie wszyscy się o nią boimy, ale nic nie możemy zrobić.
-No dobrze ja muszę państwa opuścić. Rozumieją państwo praca wzywa.- Lekarze opuścili salę Olki a my czekaliśmy na korytarzu. Co jakiś czas spoglądałem na łóżko. Ola była podpięta do wielu monitorów. Każdy pokazywał coś innego. Ona spoglądała w sufit. Wyglądała jak by próbowała pozbierać myśli. Stanąłem przed drzwiami i spoglądałem na nią. Była taka bezbronna. W pewnym momencie odwróciła głowę w moją stronę i delikatnie się uśmiechnęła. Zobaczyłem błysk w jej oku.
-Mikołaj powinniśmy już wracać.- Powiedział Wysocki kładąc dłoń na moim ramieniu.
-Jeszcze chwilkę. Może pozwolą nam wejść.
-Mikołaj, naprawdę wracajmy już. Wszyscy już pojechali, my też powinniśmy.
-No dobrze, niech szef jedzie. Ja zaraz też pojadę.
-Dobrze, nie siedź długo.- Komendant pojechał. Stałem przed salą. Nagle Olka pokazała mi ręką abym wszedł na salę. Niepewnym krokiem to zrobiłem.
-Cześć, jak się czujesz?
-Kim jesteś? Czemu tak mi się przyglądasz?
-Jestem twoim...-Zaciąłem się, no co miałem jej powiedzieć.- Mikołaj jestem. Jak się czujesz?
-A jak mam się czuć nie wiem co się dzieje. Nikt mi nic nie chce powiedzieć.
-Miałaś wypadek.
-Jaki wypadek?
-Pewien facet cię porwał. I straciłaś pamięć wskutek urazu.
-No faktycznie nic nie pamiętam. Więc Mikołaj tak?
-No tak.
-Mógł byś mi coś do picia przynieść?
-Jasne.- Powiedziałem, po kilku minutach wróciłem z sokiem pomarańczowym. Podałem jej butelkę.
-Dzięki. A skąd wiedziałeś że lubię pomarańczowy?
-Po prostu wiem.
-To kim jesteś? Bo raczej nie moim ojcem.
-Nie nie jestem twoim ojcem.- Oboje się uśmiechnęliśmy.- Jestem twoim przyjacielem.
-Fajnie. A jak my się poznaliśmy?
-A bardzo fajnie.
-Czyli?
-Wpadliśmy na siebie w pracy.
-W pracy?
-Tak, jesteś policjantką. Tak jak ja i twój ojciec, twoja siostra i reszta naszych znajomych. Wszyscy tu byli. Czekali ale wiesz już późno i tylko ja zostałem.
-Ja mam siostrę?
-Tak, Olgę.
-A mama była tu?
-Twoja mama nie żyje od osiemnastu lat.
-Nic nie pamiętam, nawet nie wiem jak mam na imię.
-Aleksandra, masz na imię Aleksandra.
-Ładnie. Pewnie dla znajomych Ola.
-Tak, dla znajomych Ola.- Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Pewnie masz rodzinę. Czemu nie jesteś z nimi?
-Wiesz, rozwiodłem się a córki są u Moniki, naszej znajomej.
-To czemu nie jesteś z córkami?
-Bo ty mnie potrzebujesz bardziej.
-Nie prawda, powinieneś być z córkami. Pewnie się o ciebie martwią.
-Na pewno nie tak jak o ciebie.
-A czyli znam twoje córki.
-No tak, dziwne by było gdybyś ich nie znała, przecież razem mieszkamy.
-Jak to razem mieszkamy?
-No normalnie. Mieszkamy razem, w jednym domu. Mamy jedną kuchnię i łazienkę. Pokarzę ci zdjęcia.- Wyjąłem telefon z kieszeni. Pokazywałem jej wszystkie zdjęcia. Nawet te z urodzin i z naszego pobytu nad jeziorem. Te na których się całowaliśmy również jej pokazałem.
-My jesteśmy parą?- Zapytała niepewnym głosem.
-Tak.
-Od dawna?
-Kilka miesięcy.
-Prosiłem aby nikt tu nie wchodził- Powiedział mężczyzna w białym fartuchu.
-Przepraszam już wychodzę.- Podniosłem się a Ola chwyciła mnie za rękę.
-Nie pożegnasz się?- Nachyliłem się i dałem jej buziaka w policzek. Przytuliłem bardzo mocno i wyszedłem z sali. Wróciłem do domu i położyłem się spać. Nad ranem odebrałem dziewczynki od Moniki.
-Hej córki.- Powiedziałem wchodząc do mieszkania Moniki.
-Tatuś.- Krzyknęła Ania.
-Cześć Mikołaj.
-No cześć.- Przywitaliśmy się z Moniką po przyjacielsku.
-Napijesz się czegoś?
-Znaczy się chciałem jechać do Olki.
-Oj no godzinka cię nie zbawi. A jak ona się czuje?
-Nic nie pamięta. Nawet nie wie jak się nazywa.
-To co kawy, herbaty?
-Kawy.
-Długo wczoraj byłeś w szpitalu?
-Jakoś do 21.
-Rozmawiałeś z nią?
-A jak myślisz?
-Dobra mów o czym.
-No w sumie to wiele jej nie mówiłem bo zaraz przyszedł lekarz i musiałem opuścić szpital. Pokazałem jej zdjęcia. Troszkę opowiedziałem. Wiesz o nas i w ogóle to co wiedziałem o niej.
-A ona jak zareagowała na to że jesteście razem?
-Nie wiem bo rozmowę nam lekarz przerwał.
-A no dobra, może pojadę z tobą do szpitala.
-No jak chcesz to możesz jechać.
-Dobra to ja idę się ubrać.- Po godzinie byliśmy w moim mieszkaniu. Spakowaliśmy kilka rzeczy dla Olki i udaliśmy się do szpitala. Najpierw sam wszedłem na salę. Olka siedziała na łóżku. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się.
-Cześć. Wiedziałam że przyjdziesz.- Przywitała mnie cudownym uśmiechem, zdawała się być szczęśliwą ze przyjechałem.
-Hej, patrz kogo ci przywiozłem.- Podałem jej miśka, którego dostała jak poprzednio wylądowała w szpitalu.
-Jaki ładny.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, ale mi się nudzi. A kim jest ta kobieta co się nam przygląda?- Zapytała spoglądając na Monikę, która obserwowała nas zza szklanych drzwi.
-To Monika, nasza znajoma.
-Ładna jest. A te dwie dziewczynki to zapewne twoje córki.
-Tak, ta większa to Dominika a ta druga to Ania. Bardzo się o ciebie martwią.
-Mogą tu wejść?
-Jeśli się zgodzisz to tak.
-Zawołaj je.- Poszedłem po dziewczynki i Monikę, najpierw jednak mówiąc im aby nie były złe na Olkę za to że nic nie pamięta. Dziewczynki i Monika weszły na sale. Ja zrobiłem to samo.
-Cześć Ola.- Dominika przywitała się.
-Hej.- Olka nie pewnie odpowiedziała. Spędziliśmy w szpitalu prawie cały dzień. Po południu był jeszcze komendant i Krzysiek. Wieczorem pojawiła się Emilka. Olga również była jednak nie chciała wejść na salę. Cały czas się obwiniała że to wszystko przez nią. Odwiedzałem Olkę codziennie przed pracą na chwilkę i po pracy spędzałem z nią cały wieczór. Wszyscy tak spędzaliśmy z nią czas. Nie mogliśmy jednak namówić Olgi aby w końcu ją odwiedziła. Wstałem dziś bardzo wcześnie, nie wiedzieć czemu nie mogłem spać. Miałem jakieś dziwne przeczucie. Wiedziałem że coś się wydarzy jednak nie miałem pojęcia co. Ubrałem się i jak co dnia pojechałem do Olki. Spała jeszcze więc pocałowałem ją i opuściłem szpital. Pojechałem do pracy. Dziś miałem patrol z Moniką. Przebrałem się w mundur i poszedłem na odprawę. Potem razem z Moniką pojechaliśmy na patrol. Służba minęła nam spokojnie. Mieliśmy tylko wezwanie do włamania. Wezwaliśmy techników i wróciliśmy na patrol. Około szesnastej wróciliśmy na firmę zdać broń. Poszedłem się przebrać. Następnie poszedłem do pokoju aby wypełnić papiery.
-Jedziesz dziś do Olki?
-Tak.
-Pozdrów ją. A Olga w końcu do niej pojechała?
-No jest codziennie ale stoi cały czas na korytarzu. Nie wiedzieć czemu nie chce wejść do Olki.
-No wiesz potrzebuje czasu, ja się jej nie dziwię.
-No niby tak, ale nawet Olka o nią wypytuje.
-Olka odzyskała pamięć?
-Nie ale mówiłem jej o Oldze.
-Aaaa....A co mówią lekarze?
-Że niedługo odzyska pamięć i że to kwestia kilku tygodni. Nie mogę się doczekać aż wrócimy do domu i wszystko wróci do normy. Już nie mogę się doczekać.
-No nie dziwie ci się. Też tylko na to czekam. Franek też wypytuje aż ciocia Ola wyjdzie ze szpitala i mu pomoże z polskiego.
-A jak tam rehabilitacja małego?
-A dzięki coraz lepiej.
-No to super.
-Dobra ja się zmywam. Pozdrów Olkę.
-Dobra do jutra.- Monika już skończyła. Ja po dwudziestu minutach też skończyłem i udałem się do szpitala. Przed drzwiami do sali oniemiałem. U Olki była Olga. Rozmawiały jak by nic się nie stało. Przez uchylone drzwi słyszałem jak Olga za wszystko ja przeprasza.
-Olka, ja naprawdę nie chciałam. Przepraszam.
-Olga, przestań mnie przepraszać.
-To naprawdę nie twoja wina.
-Olka ja cię cały czas krzywdzę.
-Nie prawda.
-No jak nie. A z Jackiem jak było?
-Olga to że mnie Jacek zdradził to nie twoja wina.
-Gdybym się nie pojawiła.
-Gdybyś się nie pojawiła to Ojciec dalej by mnie oszukiwał, Jacek pewnie też. Nie była bym z Mikołajem. Olga gdyby nie ty, nie odzyskała bym pamięci. Wszystko co mnie spotkało odkąd się pojawiłaś jest dla mnie czymś najwspanialszym.
-Wiesz że nie chciałam cię skrzywdzić.
-Wiem.- Dziewczyny się przytuliły. Postanowiłem wejść na salę.
-Cześć wam.- Przywitałem się.
-O Mikołaj cześć.- Ola rzuciła się na mnie i namiętnie pocałowała. Odwzajemniłem ten pocałunek. Cieszyłem się że odzyskała pamięć.
-Jak się czuje moja Królowa?
-Wspaniale. Kocham cię.
-Ja ciebie też.- Przytuliliśmy się.
-Dobra ja lecę.
-Na razie siostra.
-No buźka, pa.- Dziewczyny pożegnały się. Ja usiadłem obok Olki i spoglądałem jej prosto w oczy. Czułem się jak zakochany nastolatek. Założę się że tak też wyglądaliśmy.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę że już wszystko pamiętasz.
-No ja też, chcę już do domu.
-Wiem skarbie. Też chcę cie w domu.
-Był u mnie lekarz.
-I co ci powiedział?
-Że za kilka dni wyjdę.
-No to świetna wiadomość.
-Też się cieszę. Ale ja już bym chciała być w domu.

-Ola wiem.- Byłem u Olki w szpitalu do puki nie zasnęła. Potem zadzwoniłem do Moniki i komendanta, powiedzieć że Olka odzyskała pamięć. Wróciłem do domu.

2 komentarze:

  1. super rozdzial. dobrze ze Ola zyje, i wszystko pamieta. czekam na wiecej
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest świetne! 😊 Muszę przeczytać wszystkie Twoje opowiadania! Ja również od niedawna prowadzę bloga o Oli i Mikołaju Zapraszam! 😊Pozdrawiam Ania! 😊

    OdpowiedzUsuń