Aleksandra
Nie miałam pojęcia co planuje Mikołaj, wiedziałam
jednak że na pewno jest to coś niesamowitego. Po godzinnej podróży
samochodem byliśmy na miejscu. Wysiadłam z auta. Byliśmy w lesie.
Dosłownie w lesie. Mikołaj złapał mnie za rękę i odwróciłam
się. Moim oczom ukazał się mały drewniany domek. Z jednej strony
las a z drugiej domek i jezioro. Było cudownie. Słońce zaczęło
delikatnie zachodzić. A drzewa tańczyły na delikatnym letnim
wietrze. Mikołaj wyjął z bagażnika walizki. Czyli zostajemy tu na
dłużej.
-Zapraszam do środka.- Mikołaj otworzył drzwi.
Odłożył walizki i wniósł mnie do domku. Potem wrócił po
walizki. Domek był niewielki, raptem kuchnia, łazienka i mała
sypialnia. Ale był uroczy. W kuchni była przeszklona ściana.
Mikołaj podszedł do mnie od tyłu i mnie przytulił.
-Podoba się prezent?
-Bardzo.
-A dostanę jakieś podziękowanie.
-Za co?
-Za prezent.
-Tak.- Mikołaj zaczął mnie całować po szyi.
Odwróciłam się i zaczęliśmy się namiętnie całować. Potem
pozbyliśmy się zbędnych ubrań i poszliśmy zwiedzić sypialnię.
Rzuciliśmy się na łóżko namiętnie się całując. Spędziłam
cudowny wieczór urodzinowy.
-Jesteś głodna?
-Troszeczkę.
-To zapraszam do kuchni.- Poszliśmy zjeść kolację.
Potem pozmywaliśmy i poszliśmy się myć. Wzięliśmy prysznic i
poszliśmy spać. Rano obudził mnie śpiew ptaków wpadający do
sypialni przez uchylone okno. Mikołaja nie było. Założyłam jego
bluzę, która leżała na wierzchu i poszłam do kuchni. Mikołaj
szykował śniadanie.
-O myślałem że zdążę.
-Na co? Z czym?
-No chciałem zrobić ci śniadanie do łóżka.
-No to zapraszam.- Udaliśmy się do sypialni. Zjedliśmy
śniadanie i włączyliśmy TV. Niestety nic ciekawego nie leciało.
-A może pójdziemy się kąpać?- Zaproponowałam.
-Dobra ubieraj strój.- Po piętnastu minutach byliśmy
już w wodzie. Byłą bardzo ciepła. Wygłupialiśmy się jak
dzieci. Chlapaliśmy i robiliśmy sobie wyścigi. Potem poleżeliśmy
na plaży aby się poopalać. Nie daliśmy rady. Po pięciu minutach
Mikołaj zamiast leżeć na kocu leżał na mnie. Całowaliśmy się.
Zaczęło zanosić się na burzę. Wróciliśmy więc z Mikołajem do
domku. Przygotowaliśmy obiad. Na zewnątrz zaczął wiać silny i
porywisty wiatr. Zrobiło się ciemno. Przytuliłam się do
aspiranta. Poszliśmy do sypialni pooglądać telewizję. Niestety ze
względu na burzę po chwili odłączyliśmy go od prądu. Zawinęłam
się w kołdrę i siedziałam. Czekałam aż burza przeminie. Nie
śpieszyło się jej.
-A co ty boisz się burzy?
-Nie, tylko grzmotów i piorunów.- Powiedziałam robiąc
wielkie oczy z przerażenia.
-Chodź tu.- Przytuliłam się do Mikołaja. Po kilku
minutach zasnęłam. Obudziłam się w środku nocy, zegarek wybił
właśnie północ. Nie mogłam zasnąć więc poszłam do kuchni się
czegoś napić. Wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy i nalałam
sobie do szklanki. W pewnym momencie ktoś się do mnie przytulił od
tyłu. Światło było zgaszone ale i tak czułam że to był
Mikołaj.
-Czemu nie śpisz?
-Nie mogę, wyspałam się w czasie burzy.
-Chodź poleżymy sobie.- Udaliśmy się do sypialni.
Położyliśmy się na łóżku. Mikołaj zaczął mnie delikatnie
całować po szyi. Potem pozbyliśmy się piżam i wiadomo co było
dalej. Spędziliśmy razem cudowną noc. Rano obudził mnie telefon.
Dzwoniła do mnie Olga.
-Hej Olka.- Powiedziała zapłakanym głosem.
-Olga, co się stało? Dlaczego płaczesz?
-On wrócił, ja się boję.
-Kto wrócił?
-Szymon, on mi grozi.
-Spokojnie Oskar jest z tobą?
-Nie musiał jechać do pracy.
-Dobra zamknij się od środka i nikomu ale to nikomu
nie otwieraj. Za jakiś czas tam będziemy.
-Pośpiesz się, bardzo się boję.
-Spokojnie, już się zbieram.- Odpowiedziałam rzucając
komórkę na łóżko. Szybko zaczęłam pakować nasze rzeczy do
walizek.
-Ola a co ty robisz?
-Pakuje nas, musimy wracać.
-Ale co się stał?
-Nie pytaj tylko mi pomóż.
-Ola mów co się dzieje. I to natychmiast.- Mikołaj
chwycił mnie za nadgarstki.
-Szymon wrócił.
-Jaki Szymon?
-Ten co groził Oldze.
-Kochanie, spokojnie, Oskar z nią jest.
-No właśnie nie, Oskar jest teraz w pracy.
-Cholera. A Krzysiek z Emilką.
-No tak. Zaraz do nich zadzwonię.- Tak jak powiedziałam
tak też zrobiłam. Później jeszcze zadzwoniłam do Olgi powiedzieć
że Emilka z Krzyśkiem zaraz do niej podjadą i żeby się nie bała.
Potem poszłam zjeść śniadanie. Mikołaj zrobił naleśniki z
jagodami. Uwielbiam je, zjadłam chyba z pięć. Potem poszliśmy się
pakować. Mikołaj zaniósł walizki do auta a ja w tym czasie
posprawdzałam czy wszystko zabraliśmy. Zamknęłam domek i udałam
się do auta. Podróż zajęła nam dobrą godzinę. O tej porze w
drodze do Wrocławia są nieziemskie korki. W pewnym momencie na
mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. W radiu leciała
piosenka „wszystko mi mówi że mnie ktoś pokochał”. Uwielbiam
tę piosenkę więc zaczęłam ją śpiewać. Mikołaj po chwili
przyłączył się do mnie. Droga przy tej piosence minęła nam
jeszcze szybciej. Podjechaliśmy na strzeżone osiedle gdzie mieszka
Olga. Ja wysiadłam z samochodu a Mikołaj pojechał zaparkować.
Ruszyłam w stronę klatki schodowej. Nagle poczułam czyjś oddech
na ramieniu i silny ból w okolicy karku.
Mikołaj
Zaparkowałem samochód i poszedłem do mieszkania Olgi.
Zapukałem po chwili otworzyła mi Emilka.
-Cześć Mikołaj, a Olkę gdzie masz?
-Jak gdzie, no jest już tu.
-Nie Oli tu nie ma.
-Jak nie ma jak jest, nie róbcie sobie żartów.
-Mikołaj Oli tu naprawdę nie ma.
-Emilka nie wygłupiajcie się.
-Mikołaj naprawdę jej tutaj nie ma.
-Jak to nie ma, przecież wysiadła z samochodu i poszła
do was.- Powiedziałem stanowczo i wszedłem do mieszkania. W salonie
był Krzysiek z Olgą. Oli faktycznie nigdzie nie było.
-Cześć Mikołaj a Olkę gdzie masz?
-No właśnie Ola powinna tu być.- Powiedziała Emilka.
-Jezu, on coś zrobił Olce.- krzyknęła Olga wpadając
w panikę.
-Spokojne, może jest gdzieś przed blokiem.
-On jej coś zrobi. To moja wina.- Olga rozpaczała.
-Dobra ja z Mikołajem idziemy jej szukać. Emilka
zostajesz z Olgą i jesteśmy w kontakcie.- Stwierdził Krzysiek, już
po chwili byliśmy przed blokiem. Zaczęliśmy jej szukać. Na ławce
siedziało dziecko. Podszedłem do niego.
-Dzień dobry, młody człowieku.
-Nie gadam z obcymi.
-Spokojnie. Powiedz mi widziałeś taką młodą panią,
w krótkich brązowych włosach. Miała na sobie jeans-ową bluzę.
-Tak, była tu przed chwilą. Jakiś pan ją w głowę
uderzył i zaniósł do samochodu.
-A pamiętasz co to był za samochód?
-Taka czarne BMW. Przyciemniane szyby.
-Jakieś szczegóły może?
-Ten facet od kilku dni się tu kręcił, nawet płacił
jakimś ludziom.
-No dobra dziękuje.- Odszedłem kawałek i zacząłem
szukać Krzyśka. Po chwili na niego wpadłem.
-Wiesz coś?
-Tak, Olga miała racje.
-Co?
-No dzieciak powiedział że jakiś facet ją porwał.
-Cholera. Dobra dzwoń do Wysockiego, a ja dzwonię do
Jacka niech zaczną poszukiwania.- Tak jak powiedział Krzysiek tak
zrobiłem. Szybko powiadomiliśmy o wszystkim komendanta i zaczęliśmy
poszukiwania. Najpierw jednak postanowiliśmy porozmawiać z Olgą.
-Olga, wiesz gdzie mógł zabrać Olę?
-Nie, nie mam pojęcia.
-A jak byliście w szkole. On musiał mieć jakąś
swoją bazę czy coś takiego, no gdzieś musiał tym handlować.
-Mikołaj nie wiem. Nie mam pojęcia.- Olga znów się
rozpłakała.
-A jak ci groził, może coś ci powiedział.
-Mówił tylko że skończę jak Kuba.
-Jaki Kuba?
-Kuba Wasik. Razem to robiliśmy on mu się pierwszy
postawił. Potem zaginął, jego ciało znaleźli w lesie, koło
jakieś opuszczonej fabryki.
-Może tam.
-Raczej nie, po co by ją zawoził aż do Gdańska. To
za daleko, jeśli chce żeby handlowała to będzie tylko ją
straszył.
-Nie do Gdańska, on go znaleźli niedaleko Wrocławia.
-O kurwa, dobra dzwoń do Jacka niech przejrzy akta
tamtej sprawy.
-Dobra.- Emilka zadzwoniła do dyżurnego. A w
mieszkaniu Olgi pojawił się Wysocki.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry komendancie.- Powiedziałem podając mu
rękę.
-Co się dzieje?
-Olkę porwali.
-Kto, kiedy?
-Przed chwilą. Szymon.
-Jaki Szymon, w co ona się znów wpakowała.
-Tato to moja wina.- Powiedziała Olga przytulając się
do Wysockiego.
-Jak to twoja wina?
-No bo Szymon, on mi groził że mnie zabije a teraz
porwał Olkę. On nas musiał pomylić.- Posterunkowa się
rozpłakała.
-Mikołaj wiecie już coś?
-Nie, szukamy poszlak. Nawet na nagraniach ze sklepu nic
nie widać.
-Dobra, powiadomiliście już dyżurnego?
-Tak wszystkie patrole jej szukają.
-No to musimy czekać.- Emilka zrobiła nam kawę i
czekaliśmy w mieszkaniu Olgi na jakąkolwiek wiadomość. Mijały
godziny a my mieliśmy już czarne myśli. Nagle zadzwonił do mnie
telefon. To była Dominika.
-Hej tatuś. Słuchaj bo jest sprawa.
-No co się dzieje?
-Ty jesteś smutny? Płakałeś?
-Nie mów co się dzieje?
-Tato no to chyba ty powinieneś powiedzieć co się
dzieje.
-To nie najlepszy moment na rozmowę.
-Tato mów.
-Co chciałaś?
-Zostać u cioci Moniki jeszcze na jedną noc.
-No dobrze.
-Tato co się dzieje?
-Nic.
-Dobra daj mi Olkę bo z tobą się nie dogadam.
-Olka nie podejdzie.
-Tato, daj mi Olkę do telefonu.
-Dominisia Ola naprawdę nie może podejść.
-Tato co się dzieje? Zaczynam się bać. Czemu nie
chcesz nic powiedzieć?
-Dominika to nie rozmowa na telefon.
-Tato co się dzieje?
-Nic. Zostańcie jeszcze u cioci.
-No super. Jak zawsze.- Dominika się rozłączyła. Nie
wiedziałem co mam zrobić. Ktoś porwał Olę. No w sumie to nie
ktoś. To Szymon, ale skoro on ma taką przeszłość. Jeśli coś
zrobi mojej Oli. Jeny. Siedziałem ledwo obecny w mieszkaniu Olgi
robiło się coraz później. Około dwudziestej wróciłem do
mieszkania. Położyłem się na łóżku biorąc do ręki nasze
zdjęcie. Ola była taka radosna. Zrobiliśmy to zdjęcie na początku
tych wakacji. Moja kochana Ola jeszcze wtedy była w ciąży. Nie
wierze najpierw straciliśmy maleństwo a teraz mam ją stracić.
Przecież to niemożliwe. Sam nie wiem kiedy zasnąłem. Obudził
mnie dzwonek do drzwi. Był już ranek a zegarek wybijał siódmą.
Poszedłem otworzyć. Przez wizjer widziałem Mieszka i Julię.
Szybko otworzyłem.
-Cześć a co wy tu robicie?
-Mikołaj bo chodzi o Olę.
-Co z nią, znaleźliście ją? Gdzie ona teraz jest? Co
z nią, jak ona się czuje?
-Mikołaj ubierz się pojedziesz z nami.
-Ale dokąd i po co?
-Na identyfikacje.
-Na co?- Zakręciło mi się w głowie, do oczu
napłynęły łzy. Nie mogłem złapać oddechu. Oparłem się o
ścianę.
-Mikołaj dobrze się czujesz?
-Ola nie żyje? To chcecie mi powiedzieć?
-Mikołaj, to nie jest pewne. Znaleźliśmy ciało ale
ktoś musi ją zidentyfikować. Równie dobrze to może być jej
sobowtór.
-Ola nie żyje. To niemożliwe. Powiedzcie że to żart.
Błagam powiedz że to żart.
-Mikołaj uspokój się. Spokojnie. Nic nie jest pewne.-
Stałem oparty o ścianę. Osunąłem się po niej na podłogę i
zacząłem płakać. Po chwili byłem już w szpitalnej kostnicy.
Lekarz uniósł biały materiał, którym było przykryte ciało. To
była Ola. Byłem pewien, do oczu napłynęły mi łzy.
Zabilas Ole? powiedz ze to zart! Ola musi zyc! bo co to za opowdania Ola i Mikolaj bez Oli? no jakos nie ma sensu...... Mam nadzieje ze to glupi zart. rozdzial po mimo koncowki super.
OdpowiedzUsuńPaulina