niedziela, 12 czerwca 2016

1.29

Mikołaj
Dominika miała mi za złe rozstanie z Olką. W sumie sam miałem sobie to za złe. Jeszcze ta akcja wczoraj z chłopakiem Dominiki. Nie wiedziałem jak mam ją za to przeprosić. Najpierw jednak musiałem pogadać z Olką. Byłem już w jej starym mieszkaniu, u Olgi i u Wysockiego. Nigdzie jej nie było. Poszedłem się szykować do pracy i odwiozłem dziewczynki do szkoły. Całą drogę milczały. Spoglądały na mnie z ogromnym wyrzutem. Potem pojechałem na komendę, jeszcze zanim się przebrałem zostałem wezwany do komendanta. Zapukałem.
-Wejść.
-Dzień dobry, co takiego się stało że nawet nie mogę się przebrać?
-Białach co wy wyprawiacie?
-Ale o co chodzi?
-O twoje córki. Dobrze wiesz ze MOPS depcze ci po piętach a ty się upijasz do nieprzytomności. Twoja córka przychodzi do mnie bo nie wie co się z tobą dzieje. Policja cie pijanego do domu odwozi.
-Ale panie komendancie.
-Mikołaj, weź się za siebie. Tu chodzi o twoje córki.
-Dobrze.
-Mikołaj a co się dzieje z Olką?
-Myślałem ze Pan mi to powie.
-Kurwa, zostawiła mi ostatnio na biurku wypowiedzenie. Nie mam z nią kontaktu. Mikołaj twoja córka mówiła że się pokłóciliście.
-Tak, Olka się spakowała i wyszła.
-Ale co się stało?
-Nie wiem.
-Dobrze Mikołaj jak byś miał z nią jakiś kontakt to daj znać.
-Oczywiście. Do widzenia.- Poszedłem się przebrać. Potem udałem się na odprawę. Patrol miałem z Julią. Cały czas powtarzałem do niej Ola. A z chwili na chwilę nie mogłem się pogodzić z jej utratą.
Aleksandra
Kilka tygodni temu rozstałam się z Mikołajem, wyprowadziłam się do Gdańska. Nie miałam kontaktu z nikim. Nie chciałam mieć z nimi kontakty, przynajmniej na razie. Musiałam to wszystko przemyśleć i ułożyć sobie wszystko. Miałam troszkę oszczędności. No i oczywiście znajomości. Przez kilka dni mieszkałam u Beaty, chodziłyśmy razem do Liceum. Załatwiła mi pracę, jako polonistka. Jej znajoma poszła na zwolnienie na dwa miesiące i szukali kogoś na jej miejsce. Byłam jej za to bardzo wdzięczna. Po tygodniu znalazłam sobie małą kawalerką. Przeprowadziłam się. Urządziłam po swojemu. Wiele nocy przepłakałam, cały czas się obwiniałam za to że się z Mikołajem rozstałam. Tak bardzo mi go zaczęło brakować. Rano obudził mnie telefon. Dzwoniła Olga. Postanowiłam odebrać.
-Olka, no wreszcie co się z tobą dzieje?
-Olga?
-Nie duch święty. Co się z tobą dzieje?
-Nic, po prostu muszę sobie wszystko poukładać.
-Poukładać? Olka a nie pomyślałaś że my się o ciebie boimy.
-Olga, ja wiem ale....
-Olka żadne ale.... Gdzie ty teraz jesteś?
-W Gdańsku.
-Że kurwa gdzie?
-No w Gdańsku.
-I co ty tam robisz?
-Mam mieszkanie pracuję. Żyję.
-Dobra, dziś wieczorem będę, podaj mi adres.
-Kopernika 34/67 A.
-Dobra widzimy się wieczorem.- Jakoś nie miałam ochoty na spotkanie z Olgą, no ale już się umówiłam. Wstałam z łóżka zrobiłam sobie śniadanie i poszłam do pracy. Weszłam do szkoły i od razu rozległy się krzyki młodych uczniów. Przeszłam korytarzem, weszłam do pokoju nauczycielskiego. Zabrałam dziennik 3b, bo to właśnie z nimi miałam pierwszą lekcję i poszłam do klasy. Po chwili uczniowie zaczęli się schodzić. Po dzwonku zamknęłam klasę.
-Witam was. To co wyciągamy karteczki.- Powiedziałam stanowczo.
-Nie, no znowu, proszę pani.
-A możemy przełożyć.
-Prosimy.
-Jeszcze dziś z matmy mamy.
-Z matematyki moi drodzy. I wyciągamy karteczki. Im szybciej to zrobicie tym szybciej go skończycie.- Klasa wyjęła karteczki a ja podyktowałam pytania, dotyczące ostatniej lektury. Uczniowie pisali sprawdzian przez całą lekcje. Pod sam koniec zebrałam karteczki i w tym momencie zdzwonił do mnie telefon. Przestraszyłam się dzwonka. Przeprosiłam klasę i wyszłam odebrać. To była Olga.
-Ola nie zabij mnie.
-Co zrobiłaś?
-Powiedziałam Monice gdzie jesteś.
-Nie no nie zabiję cie przecież.
-A gdzie ty pracujesz?
-W technikum, na Słowackiego.
-No dobra dzięki.
-Olga, fajnie że dziś będziesz.
-Też się ciesz, dobra pracuj, buźka.
-No pa pa.- Pożegnałam Olgę i wróciłam do klasy. Uczniowie po dzwonku opuścili klasę a na ich miejsce przyszła 1c. Kolejna klasa z zapowiedzianym sprawdzianem z polskiego. Lekcja wyglądała dokładnie tak samo z tym że gdy dzwonił mój telefon, to go nie odbierałam. Dzwonił Mikołaj, już wiedziałam że albo Olga albo Monika się wygadały. Po lekcji miałam godzinna przerwę. Siedziałam w pokoju nauczycielskim. Sprawdzałam sprawdziany i piłam kawę. Mikołaj znów dzwonił. Odebrałam zdenerwowana.
-Czego chcesz?
-Olka spotkajmy się.
-Nie, i przestań do mnie wydzwaniać.
-Ola błagam cię jedna rozmowa.
-Nie Mikołaj nie mamy o czym rozmawiać.
-Ola dobrze wiesz ze mamy.
-Nie, Mikołaj.
-Ola błagam jedna rozmowa. Będę czekał na ciebie w parku tam gdzie ci się oświadczyłem.
-Nie.- Rozłączyłam się i zaczęłam płakać. Po moich policzkach spływało coraz więcej łez. Do pokoju przyszedł Tomek, nauczyciel chemii. Podszedł do szafki z dziennikami i wyjął jeden z nich.
-Co tam, jak tam ci się podoba w naszej szkole.- Nie odpowiedziałam, zakryłam dłońmi twarz i próbowałam opanować łzy.- Ola co się dzieje?
-Nic, otarłam oczy i wróciłam do sprawdzania kartkówek.
-Czemu płaczesz?
-Nie płacze to alergia.
-Ta jasne, widzę, mów co jest?
-Nic.- Znów dzwonił mój telefon, to był znów Mikołaj. Rozłączyłam się ale on wciąż dzwonił.
-Mikołaj nie dzwoń, nie rozumiesz.
-Ola chcę pogadać.
-Ale nie mamy o czym.
-Ola ja nie chciałem.
-I dlatego się całowałeś z Kamilą. Nie ośmieszaj się.- Rzuciłam telefonem. Nie miałam siły nawet płakać. Tomek mnie przytulił. Zaczął pocieszać. Uspokoiłam się. Wróciłam do pracy. Skończyłam zajęcia około czternastej. Już miałam wyjść ze szkoły gdy zatrzymał mnie Tomek.
-Ola, poczekaj. Twój telefon.
-Dzięki.- Wzięłam telefon i poszłam ku wyjściu.
-Posłuchaj, możemy pogadać.- Złapał mnie za nadgarstki, przy uczniach, wiedziałam że po szkole pójdzie plotka. Poszłam z nim do pracowni chemicznej.
-Co się stało?
-Bo gdybyś potrzebowała pomocy. To wiesz.
-No dzięki ale śpieszę się.
-No chyba nie chcesz się z nim spotkać.
-Nie umówiłam się z siostrą. Nie mam zamiaru się widzieć z Mikołajem.
-A co się stało?- W oczach pojawiły mi się łzy.
-Przepraszam.- Uciekłam z płaczem, Tomek mnie jeszcze gonił, ale wsiadłam do auta i odjechałam. Już słyszałam te plotki że płakałam prze Tomka. Ale nie przejmowałam się tym. Wróciłam do mieszkania i przygotowałam się do spotkania z Olgą. Około dwudziestej ktoś zadzwonił do drzwi. Udałam się otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach nie było Olgi tylko Tomek z ogromnym bukietem róż.
-Co ty tu robisz?
-Pomyślałem że jest ci smutno i przyniosłem lody na pocieszenie.
-Fajnie, wejdziesz?
-Tak.- Zaprosiłam Tomka do środka. Nalałam nam wina do kieliszków i wstawiłam kwiaty do wazonu. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. W pewnym momencie jego dłoń znalazła się na moim policzku a nasze usta się do siebie zbliżyły. Odsunęłam się.
-Tomek przestań.- Wyrwałam się z jego objęć.
-Co się stało?
-Idź stąd.
-Co?
-Proszę wyjdź stąd i zapomnijmy o tym.
-Olka co ty wygadujesz?
-Błagam cię idź stąd.- Tomek opuścił moje mieszkanie a ja siadłam na kanapie i zaczęłam płakać. Czułam się jak bym zdradziła. Jak bym zdradziła Mikołaja. Płakałam, nagle ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Ola.- Olga rzuciła mi się w objęcia. Mocno mnie przytuliła.
-Cześć.
-Czemu płaczesz?
-Wejdź nie chcę mówić o tym na korytarzu.
-Co się dzieje?
-Napijesz się czegoś?
-Kawy, wiesz, mogę u ciebie na noc zostać. Wiesz nie mam zamiaru po nocy do Wrocławia wracać.
-No jasne, rozgość się.
-Dzięki, dobra to mów. Czemu wyjechałaś?- Zaczęłam opowiadać wszystko. Olga oczywiście co zdanie mówiła że powinnam się z Mikołajem spotkać i pogadać, że to pewnie nie tak. Ale ja nie chciałam tego słuchać. Rozmawiałyśmy do późnej godziny. Potem poszłyśmy spać. Opowiedziałam jej oczywiście o Tomku i o tym co dziś zaszło, no i oczywiście Olga doszła do wniosku że naprawdę muszę kochać Mikołaja i powinnam się, z nim spotkać. Poszłyśmy spać bardzo późno. Na całe szczęście był piątek więc miałam wolne i mogłam sobie dłużej pospać. Nad ranem zrobiło mi się niedobrze i poszłam do toalety. Niestety od kilku dni mam mdłości. Jestem już pewna że jestem w ciąży, a dziś mam wizytę u ginekologa.
-Olka dobrze wszystko?
-Wiesz właśnie wymiotuję, jest idealnie.
-Ola czy ty jesteś....
-Tak.-Zaczęłam płakać. Olga mnie przytuliła i zaczęła uspokajać.
-To pewne?
-Nie dziś mam wizytę u lekarza. Pojedziesz ze mną? Ja nie chcę być sama.
-No jasne.- Zjadłyśmy śniadanie i o 11 pojechałyśmy do lekarza. Siedziałam z Olgą na poczekali. Bałam się i to bardzo. Z gabinety wyszedł mężczyzna w białym fartuchu.
-Pani Aleksandra Wysocka. Zapraszam.
-No idź.- Olga mnie popchnęła. Weszłam do gabinetu i usiadłam na kozetce.
-No dobrze, przejdziemy od razu do USG.- Powiedział lekarz.- Proszę podnieść koszulkę, a teraz spokojnie nałożę pani zimny żel, ale proszę się nie bać.- Ta nie bać się, znów jestem w ciąży. Znów z nie odpowiednim facetem. Prawie się popłakałam.
-Gratuluję, to siódmy tydzień.- I zaczęłam płakać.- Ale proszę nie płakać, to przecież cudowna wiadomość.
-No chyba dla pana. Nie pan będzie wychowywał dziecko bez ojca.
-Dzieci.- Powiedział mężczyzna.
-Jak dzieci?
-To ciąża mnoga.
-Jak to mnoga, to niemożliwe.
-Ale proszę się uspokoić. Nie może się pani denerwować w tym stanie.
-Jak mam się nie denerwować. Nie pan będzie miał bliźniaki.
-No nie ja, ale będzie lepiej dla pani i dzieci jeśli się pani uspokoi.- Wyszłam z gabinetu zapłakana. Olga tylko na mnie spojrzała i wiedziała co jest grane.
-Dobra siostra, wracasz ze mną do Wrocławia.
-No ty chyba żartujesz.
-A masz jakiś lepszy pomysł?
-No ja mam pracę. Dam sobie radę.
-Tak a łóżeczko postawisz na klatce schodowej.
-Łóżeczka to bliźniaki.
-Co.
-No to będą bliźniaki.
-No to na pewno wracasz do Wrocławia bez gadania.
-Pod jednym warunkiem.
-No dobra na jeden mogę się zgodzić.
-Mikołaj nic o tym ma nie wiedzieć.

-Jak będziesz chciała to sama mu powiesz.- Wróciłyśmy do mieszkania.

niedziela, 5 czerwca 2016

1.28

Mikołaj
Obudziłem się wcześnie. Ola jeszcze spała. W ramionach miałem już swoją narzeczoną. Delikatnie głaskałem ją po włosach. Tak ślicznie wyglądała gdy spała. Po chwili otworzyła oczy. Miała takie śliczne jeszcze zaspane oczy.
-Hej misiu.- Powiedziała i pocałowała mnie.
-Cześć kochanie.
-To kiedy ślub?
-Jutro.- Zaśmiałem się i zobaczyłem w jej oczach przerażenie.
-Nie zdążę kupić sukni.
-No sali i księdza też byśmy do tego czasu nie załatwili.
-W dupie z księdzem nie miała bym sukni.- Moja narzeczona widocznie przejęła się najbardziej suknią ślubną.
-Spokojnie, jeszcze mamy czas.
-Cześć zakochańcy.- Krzyknęła Dominika wchodząc do pokoju.
-Cześć. Co cię do nas sprowadza?
-Sprawa.
-No a jaka?
-Bo chodzi o szkołę.
-No mów dalej.
-Zapisałam się na karate i dziś mam pierwszy trening. Odbierzecie mnie?
-No jasne.
-Cześć Mamo.- Do sypialni przyszła Ania i siadła obok Olki która na te słowa prawie się popłakała.
-Ania skarbie możesz mówić do mnie po imieniu.
-Nie chcesz być naszą mamą?- Zapytała moja mała córeczka ze łzami w oczach.
-Aniu Oli nie o to chodziło. Po prostu jeszcze minie troszkę czasu zanim się przyzwyczai do tego że będziesz mówiła do niej mamo.- Ania przytuliła się do posterunkowej. Potem poszliśmy zjeść rodzinne śniadanie i zawieźliśmy dziewczynki do szkoły. Ola uparła się aby pojechać na komendę. Musiała pilnie zobaczyć się z Moniką, Olgą i Emilką. No nie chciałem tym bardziej że od jutra wracam do pracy. No ale czego się nie robi z miłości. Podjechaliśmy pod komendę. Akurat wszyscy zmierzali ku firmy aby zacząć służbę. Poszliśmy z Olką do pokoju i czekaliśmy tam na dziewczyny. Po chwili przyszły.
-No i ja mu mówię że dziewczynki nie zachodzą w ciążę od zwykłego całowania tylko do pocałunku z języczkiem, a Tośiek odetchną z taką ulgą. No nie wiedziałam co mam zrobić.- Powiedział Emilka wchodząc do pokoju a za nią weszła Monika z Olgą.
-Ola, cześć. Już wyszłaś ze szpitala?- Powiedziała Monika rzucając się Oli w objęcia.
-Ej bo będę zazdrosny.- Powiedziałem przysuwając się do Oli.
-Nie, pozwolę dopiero jak się jej oświadczysz.- powiedział Olga, porywając do siebie moją narzeczoną.
-Przepraszam ale już za późno.- Pociągnąłem posterunkową w swoja stronę.
-Jak za późno?- zapytała Olga.
-Oświadczyłeś się jej?- Zapytała Emilka.
-Pokarz pierścionek.- Panie zaczęły się przekrzykiwać i piszczeć i przytulać. No ogólne zamieszanie się zrobiło. Ola była taka radosna gdy dzieliła się tą wiadomością z dziewczynami. Po chwil w pokoju pojawił się Komendant Wysocki.
-Co to za krzyki? O Ola, Mikołaj witajcie co wy tu robicie?
-Tato Mikołaj się wczoraj Oli oświadczył.
-Jak to oświadczył?
-No normalnie ukląkł przede mną i powiedział że chce spędzić ze mną resztę życia.
-Zapytałeś się o rękę mojej córki nie uzgadniając tego wcześniej ze mną. Co ty sobie wyobrażasz.
-Ale jak to pana o zgodę....- Nie wiedziałem co mam myśleć. Komendant i dziewczyny wybuchnęli ogromnym śmiechem.
-Gratuluje wam. Macie moje błogosławieństwo. Mikołaj mów mi tato.
-Dobrze Tato.- Komendant mnie przytulił witając w rodzinie.
-To kiedy ślub?
-Jeszcze nie wiemy.
-A wnuki. Ja mam nadzieję że długo nie będę musiał czekać. Wiem zrobicie mi prezent na moje urodziny.- Komendant, znaczy tata zaczął już się wczuwać w rolę mojego przyszłego teścia. Pobyliśmy na komendzie jeszcze chwilkę i wróciliśmy do domu. Nacieszyliśmy się naszym szczęściem. Przygotowaliśmy sobie coś na szybko do zjedzenia i poszliśmy przed TV. Nie leciało nic ciekawego więc włączyliśmy laptopa i oglądaliśmy komedię romantyczną, którą i tak przegadaliśmy na temat wczorajszego wydarzenia. Potem puściłem muzykę i zaczęliśmy tańczyć. No w sumie to się kołysać, nie potrafię tańczyć. Kaleka ze mnie.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
-Wiesz że jesteś dla mnie wszystkim.
-Wiem.
-Wiesz że zawsze będę cię kochał.
-Tak wiem.
-A to że cię nie opuszczę aż do śmierci i będę przy tobie w zdrowiu i chorobie.
-Mikołaj wiem.
-Jesteś dla mnie najważniejsza.
-Nie mów tak.
-Dlaczego?
-Bo chcę aby ważniejsze były dziewczynki i nasze dzieci.
-Zawsze będą. Ale ty też. Kocham cię.- Rzuciliśmy się na łóżko, namiętnie się całując. Zacząłem rozpinać Oli bluzkę a ona mi koszulę.

Aleksandra
Leżeliśmy na łóżku, namiętnie się całując i pozbywając ubrań. Nagle w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Mikołaj poszedł otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu Mikołaj zamiast otworzyć drzwi zdenerwowany wrócił do sypialni.
-Kto to?
-Nikt ważny.
-Widzę, kto to był?
-Kamila.
-Co ona tu robi, miała być w zakładzie. Czego ona tu szuka?
-Nie wiem.
-Boję się.- Powiedziałam wtulając się w Mikołaja.
-Spokojnie, nie pozwolę aby znów ci coś zrobiła.
-Obiecujesz?
-Tak.- W naszym mieszkaniu znów rozległ się dźwięk dzwonka. Tym razem to ja poszłam otworzyć. To znów była Kamila.
-Czego chcesz?
-Od ciebie nic.
-To po co przyszłaś?
-Chcę się zobaczyć z córkami chyba mam prawo?
-Nie ma ich. Coś przekazać?
-Tak że byłam, a Mikołaj jest?
-Jest, ale zajęty i nie wyjdzie.
-Owszem wyjdzie, Mikołaj możesz mi pomóc przy samochodzie?- Mikołaj przyszedł do nas. Objął mnie w pasie.
-A sama nie możesz?
-No wyobraź sobie że nie potrafię wymienić koła.
-Opony, wymienia się opony.- Powiedziałam, widząc wściekłość Mikołaja że Kamila prosi go o coś takiego.
-Już idę.- Zdziwiłam się Mikołaj się od razu zgodził. Pocałował mnie na oczach Kamili i wyszedł z mieszkania. Poszłam do kuchni, zrobiłam sobie herbatę i spojrzałam przez okno. Widok był na parking. Zobaczyłam Mikołaja jak zmienia oponę w samochodzie swojej byłej żony. Chodziła koło niego jak by na coś liczyła. Głaskała go po plecach i po włosach, ale on jej na to ewidentnie pozwalał. Spoglądałam tak przez okno dobre pięć minut nie mogąc uwierzyć że Mikołaj jej na to pozwala. Gdy skończył, siadł na masce i rozmawiali jak by nigdy nic się nie wydarzyło. Pożegnali się ale nie jak byłe małżeństwo. Mikołaj żegnał się tak tylko ze mną. Nie mogłam uwierzyć że właśnie się pocałowali. Stałam w oknie a po policzku spływały mi łzy. Mikołaj wrócił do mieszkania, był cały w skowronkach. Przytulił mnie od tyłu i zaczął całować po szyi.
-Zostaw.- Wyrwałam się.
-Ola, co jest?
-Nic, zostaw mnie.
-Czemu płaczesz?
-Nie płacze podlewam policzki.- Wyszłam z kuchni.
-Ola co się stało?
-Nic, odwal się.
-Przecież widzę. Dlaczego płaczesz?
-Nie interesuj się, idź sprawdź czy Kamili samochód odpalił.
-Nie bądź o nią zazdrosna, tylko zmieniłem jej oponę w aucie.
-No widziałam.
-Ola naprawdę.
-Zostaw mnie.- Wyrwałam się i uciekłam do sypialni. Zamknęłam się w środku i zaczęłam pakować walizki. Po chwili w sypialni pojawił się Mikołaj.
-Kochanie, co ty robisz?
-Pakuje się nie widać?
-Ale dlaczego?
-Bo nie będę żyła z kimś kto mnie oszukuje.- Zapięłam torbę i wyszłam z pokoju.
-Ola o czym ty mówisz?
-O czym mówię. Naprawdę jesteś taki głupi czy udajesz?
-Nie obrażaj mnie.
-Nie mam powodu.
-Ola co ty wyprawiasz?
-To koniec Mikołaj.- Podałam mu pierścionek i wyszłam z mieszkania. Po policzkach spływały mi łzy. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie mogłam uwierzyć że Mikołaj mógł mi coś takiego zrobić. Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Nagle zadzwonił mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz. To był Mikołaj, nie odebrałam. Otarłam łzę i ruszyłam w kierunku dworca PKP. Wsiadłam w pierwszy pociąg i pojechałam przed siebie.
Mikołaj
Ola spakowała swoje rzeczy, oddała mi pierścionek i wyszła z domu. Nie odbierała ode mnie telefonu. Nie miałem pojęcia co się z nią dzieje. A tym bardziej nie wiedziałem dlaczego powiedziała że z nami koniec. Jeszcze ten pocałunek z Kamilą. Nie wierzę w to co się dzieje. Siadłem na łóżku a w ręku miałem jej sukienkę. Zacząłem płakać. Do domu wróciła Dominika, weszła do sypialni.
Dominika
-Hej tato.
-Cześć.- Odpowiedziałem odwracając głowę w stronę okna.
-Ty płaczesz?
-Nie, co tak wcześnie?
-Nie poszłam na trening. Tato a gdzie Ola?
-Nie wiem.
-Jak nie wiesz? Pokłóciliście się?
-Nie, po prostu dała mi pierścionek i powiedziała że to koniec.
-Chwila Ola z tobą zerwała a ty tu siedzisz i rozpaczasz?
-A co mam zrobić?
-Szukać jej, niech ci powie chociaż dlaczego.
-Przez twoja matkę.
-Jak to?
-No tak to. Pocałowała mnie na oczach Oli.
-Nie wierzę. Odepchnąłeś mamę, tłumaczyłeś Oli że to ona cię pocałowała?
-Nie dałem rady. Spakowała się i wyszła.
-Dokąd?
-Nie wiem, może do ojca, albo do Olgi. Nie wiem.
-Dzwoniłeś do nich?
-Nie. Nie mam zamiaru. Zerwała ze mą muszę się pogodzić i żyć z tym dalej.
-Nie wierze. I to mówi facet, który jakiś czas temu mi mówił że to facet powinien się starać a nie kobieta. Tato ogarnij się. Słyszysz. Ogarnij się i jej szukaj.
-Nie.
-Jak wolisz ale żeby nie było że nie ostrzegałam.- Wyszłam zdenerwowana z sypialni ojca. No co za idiota, jak można się w ten sposób zachować. Mógł jej wytłumaczyć że ten pocałunek nic nie znaczył i że to matka go pocałowała. Jeny no co za idiota. No po prostu nie wierzę, jeszcze niedawno mówił mi że o taką kobietę jak Olka trzeba walczyć mimo wszystko a teraz mówi że ma to gdzieś. No zaraz szlag jasny mnie trafi. Co za idiota. Muszę zadzwonić do Olki i jej to wyjaśnić. Wyjęłam telefon z plecaka, wykręciłam numer do Olki. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci. Próbuję się połączyć raz, drugi, trzeci, piąty, nie odbiera. Kurde może potrzebuje czasu. W końcu się spotkają i będzie dobrze. Mam nadzieję.
-Domi, dlaczego tato leży na podłodze?
-Ania a co ty tu robisz?
-No ze szkoły wróciłam, co jest z tatą?
-Ale nie rozumiem.
-Chodź zobaczysz.- Ania złapała mnie za nadgarstki i zaprowadziła do salonu. Ojciec leżał na podłodze. W jednej dłoni miał butelkę z winem na całe szczęście jeszcze nie otwartą a w drugiej zdjęcie w potłuczonej ramce. Płakał. Siadłam obok taty i wyjęłam mu z ręki butelkę wina. Podałam Ania a ta schowała ją do szafki. Przytuliłam mocno tatę. Musiał czuć się wtedy strasznie.
-Tatku będzie dobrze, zobaczysz. Wszystko się jakoś ułoży.
-Jakoś. Ja nie chcę jakoś, ja chcę.....-Tato zaczął szlochać jak dziecko. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Podniósł się, chwycił za płaszcz, który wisiał na korytarzu i wyszedł z mieszkania. Zostałyśmy same.
-Domi, co się dzieje, gdzie Ola?
-Aniu chodź do pokoju. Odrobimy lekcje.
-Gdzie Ola?
-Już nie wróci. Chodźmy zrobić lekcje.- Zaprowadziłam małą do pokoju i pomogłam w lekcjach. Nie powinnyśmy zostać same, ale tato najwidoczniej o nas zapomniał. Mam już siedemnaście lat więc potrafię się zająć trzynastolatką. Gdy skończyłyśmy robić lekcje, poszłyśmy coś zjeść. Na kuchence stało spaghetti. Zapewne przygotowane przez Olkę bo tato by zrobił bez makaronu lub sosu. Odgrzałam nam obiad i razem z Anią go zjadłyśmy. Potem poszłyśmy się przejść. Na lodówce w szklanym króliczku tato chował kasę na kino dla nas. Wyjęłam dziesięć złotych i zabrałam małą na lody. Spacerowałyśmy po parku.
-Domi, a czemu Ola już nie wróci?
-Bo widzisz, w życiu czasem dorośli lubią namieszać. A potem są kłopoty przez to.
-To ja nie chcę być dorosła.- Powiedziała uśmiechając się, objęłam ją.
-To co wracamy już do domu?
-Nie, ja nie chcę do domu.
-To co chcesz robić?
-Chodźmy do cioci Moniki.
-Nie Aniu, to daleko a nie możemy się tak narzucać cioci bez zapowiedzi.
-No dobra. To wracajmy.- Wróciłyśmy do domu. Taty jeszcze nie było. Poszłyśmy się myć. Potem położyłam Anię spać , sama poszłam spać bardzo późno. Czekałam na tatę, który bardzo długo nie wracał. Zaczynałam się bać. Zasnęłam na kanapie. Rano obudziły mnie promienie słońca wkradające się do salonu i biegające po mojej twarzy. Wstałam i poszłam do łazienki, po drodze zaglądając do sypialni. Taty wciąż nie było. Załatwiłam się i poszłam obudzić Anię do szkoły. Przygotowałam nam śniadanie, potem przyszykowałyśmy się do szkoły. Równo o 7.30 wyszłyśmy z domu, zamykając go na klucz. Odprowadziłam Anię do szkoły, a następnie poszłam na komendę. Mając nadzieję ze spotkam tam ojca. Weszłam do środka i zaczęłam szukać albo taty abo Oli. Nikogo nie mogłam znaleźć więc poszłam do komendanta. Zapukałam.
-Wejść.- Odpowiedział mi donośny męski głos.
-Dzień dobry.- Weszłam niepewnie do gabinetu.
-Dominika, a co ty tu robisz?
-Szukam taty albo Oli.
-Ale twojego taty tu nie ma.
-Zauważyłam. A Ola?
-Oli też nie ma, a czemu nie jesteś w szkole?
-Bo mam dziś na 9. A tata nie wrócił na noc.
-Jak to nie wrócił na noc?
-Normalnie, pokłócił się z Olką, nie ma ich nigdzie. Nie odbierają telefonów. Ja jestem sama z Anią, ja się nią mogę zająć ale nie na dłuższą metę.
-Dobrze, zaraz zobaczę co da się zrobić. Poczekaj tu.- Siedziałam w gabinecie komendanta dobre piętnaście minut, w końcu komendant wrócił.
-Dobrze więc, twój tato jest już w drodze do domu. Nie masz się czym martwić, wraca do szkoły.
-A Ola?
-No Ola, sam nie wiem co się z nią dzieje. Wczoraj zostawiła na moim biurku wypowiedzenie. Nie podała powodu więc nie mogę go przyjąć, ale nie odbiera ode mnie telefonu. No dobrze wracaj do szkoły.- Opuściłam komendę i poszłam do szkoły. Nie miałam nastroju na naukę ale musiałam przecież to mój obowiązek. Śmiałam się razem z moimi znajomymi, mimo iż nie miałam nastroju. Siedziałam na ławce prze wf gdy przyszła do mnie Majka.
-Cześć Domi.
-Hej.
-Co się dzieje?
-Nic.
-No widzę, siedzisz sama, nawet się na wf nie przebrałaś. Mów co jest grane.
-Nic, po prostu nie mam nastroju.
-Widzę że coś cię drapie mów.
-No ojciec wczoraj wyszedł z domu i jeszcze nie wrócił.
-Uuuu to kiepsko, a dzwoniłaś do niego?
-No a jak myślisz. Chyba ze sto razy, ale nie odbiera.
-A ta jego dziewczyna? Może u niej jest.
-Raczej nie.
-A dlaczego?
-Rozstali się wczoraj.
-Co, ale dlaczego?
-Nie wiem. Po prostu się spakowała i wyszła.
-No to nieźle. Nie martw się pewnie wróci.
-No już wrócił. Byłam na policji i go do domu już odwieźli.
-Jak, po co na policję?
-No u szefa taty, miałam nadzieję ze poszedł do pracy a on poszedł się napić. Wiesz co jest najlepsze, oni nas uczą przestrzegają przed alkoholem i innymi takimi a sami po to sięgają jak coś się stanie. No dorośli to idioci. Po prostu to duże dzieci.
-Dziewczęta zapraszam, na małą salę. Dziś aerobik. Dominika gdzie masz strój?
-Już idę się przebrać.- Dzięki rozmowie z Majką, ulżyło mi. Szybko poszłam się przebrać w strój i poszłam ćwiczyć na wf. To były moje ostatnie dziś zajęcia. Po lekcjach umówiłam się z Majką na plotki i spacer.
-To co lecimy?
-No jasne. Cześć dziewczyny.
-Na razie. Widzimy się jutro.
-No cześć.- Pożegnałyśmy się i poszłyśmy na lody. Mogłam w końcu na spokojnie z kimś pogadać.
-No wiesz Domi, dorośli są naprawdę dziwni.
-Dziwni. Majka oni są porąbani.
-No niestety tak. Ale co zrobisz.
-Majka błagam cię jak będę dorosła i będę się tak zachowywać obiecaj mi że mnie zabijesz.
-No pewnie, od dawna o tym marzę.- Zaśmiała się, mi jednak nie było do śmiechu. Już raz ktoś chciał mnie zabić. - Przepraszam nie chciałam cię urazić.
-Spoko, nic się nie stało.
-Ej a to nie jest ta twojego Ojca?
-Nie, to nie ona.
-No jak nie ona jak ona.
-Nie to Olga, siostra Oli.
-Skąd wiesz?
-Bo idzie z Oskarem. Mam pomysł.- Podbiegłam do Olgi i Oskara.
-Cześć. Mam sprawę do was.
-No co jest młoda?
-Bo o Olkę chodzi.
-A co, Mikołaj kolejne oświadczyny szykuje.- Zaśmiał się Oskar a ja spojrzałam na niego z pogardą.
-Nie, rozstali się wczoraj.
-Jak to się rozstali?
-No normalnie, to koniec, finito, the end, finish. Nie ma nic.
-No dobra mów co to za sprawa.
-Nie mogę się z Olką skontaktować, może tobie się uda. Proszę spróbuj.
-No niech ci będzie.- Olga wyjęła telefon i zadzwoniła.- Nie odbiera.
-No dobra, chociaż próbowałaś. Dzięki wielkie.- Pożegnałam się i wróciłam do Majki która siedziała z jakimś chłopakiem.
-I co wiesz już coś?- Zapytała mnie gdy tylko do nich podeszłam.
-Nie, Olka nie odbiera a Olga nie ma pojęcia gdzie może być.
-Kurde, no to nieźle się dzieje.
-No nieźle to mało powiedziane.
-A zapomniała bym, to Patryk mój kuzyn, a to Dominika moja przyjaciółka.
-No muszę powiedzieć że masz piękne przyjaciółki, Mania.
-Prosiłam nie mów tak do mnie.- Chłopak podał mi rękę i się przywitał.
-To ten no, idziemy.
-A gdzie?
-No do domu, wiesz Ania i te sprawy.
-No dobra, ale ja muszę lecieć mama na mnie czeka.
-No dobra to widzimy się jutro w szkole.- Pożegnałam się z Majką.
-To może cię odprowadzę co?- Zaproponował Patryk a ja się zgodziłam kiwając głową. Poszliśmy pod szkołę Ani.
-Poczekasz ja skoczę po siostrę tylko.
-No jasne leć.- Szybko poszłam po Anię, była już gotowa i czekała na mnie. Wyszłyśmy ze szkoły.
-To Ania moja siostra a to Patryk mój znajomy.
-Cześć. Będziesz chodził z moją siostrą?
-Anka.- Szarpnęłam ją za rękę.
-No co, chcę wiedzieć.
-Nie nie będzie ze mną chodził a teraz wracajmy do domu.
-No dobra, a on idzie z nami?
-No właśnie idziesz z nami?
-No tak, obiecałem że cię odprowadzę.
-To chodź, pokarzę ci gdzie mieszkam.- Udaliśmy się na nasze osiedle. Ania pobiegła do domu a ja zostałam przed blokiem z Patrykiem.
-No to tu.
-No wiedzę, A co robisz jutro po szkole?
-Jeszcze nie mam planów.- Delikatnie się uśmiechnęłam a w brzuchu miałam motylki.
-To może wpadnę po ciebie, pójdziemy gdzieś.
-No dobra. No to ten ja już pójdę.
-No tak, a dasz mi swój numer, wiesz jakoś musimy się jutro skontaktować.
-No jasne, oczywiście.- Podałam mu swój numer.- A może wejdziesz, na obiad co?
-Znaczy się, no czemu nie.- Poszliśmy do domu. Zaprosiłam go do salonu. Weszłam do niego i zobaczyłam Ojca, pijanego na podłodze.
-Nienawidzę cię, rozumiesz nienawidzę.- Rozpłakałam się i poszłam do pokoju. Po chwili pojawił się w nim Patryk. Usiadł obok mnie i przytulił.
-Ej, spokojnie nie płacz.
-Jak mam być spokojna jak ten idiota znów się upił.
-Ale Dominika nie możesz się tym przejmować. Twój ojciec jest alkoholikiem ale to nie twoja wina.
-Mój ojciec nie jest alkoholikiem.- Krzyknęłam wyrywając się z objęć Patryka. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Szybko poszłam zobaczyć kto to. Przez judasza zobaczyłam ze to te babki z MOPS-u. Poszłam do pokoju po Patryka.
-Patryk pomóż mi błagam.
-Co się dzieje?
-To babki z MOPS-u. Pomóż mi.- Poszliśmy do salonu i zaprowadziliśmy ojca do sypialni. Położyliśmy na łóżku. Ania pochowała w tym czasie butelki po alkoholu. Włączyliśmy TV aby mieć wiarygodne alibi i poszłam otworzyć.
-Dzień dobry.
-Witaj Dominiko. Możemy wejść?
-Tak zapraszam.- Kobiety weszły do mieszkania. Patryk z Anią grzecznie siedzieli przed TV udając zafascynowanych programem.
-Witam młodzież. Sami jesteście?
-Nie, tato odsypia nocną zmianę.- Odrzekłam.
-To ja zrobię coś do picia.- Powiedziała Ania i poszła do kuchni.
-A młodzieniec jest.....
-To mój znajomy ze szkoły, uczymy się razem.
-No dobrze, a gdzie Pani Aleksandra?
-Olka jest w pracy.
-A o której wróci?
-Za kilka dni, ma jakiś wyjazd służbowy czy coś takiego.
-A no dobrze. A jak wam w szkole idzie?
-A dziękujemy dobrze. Niech Panie usiądą.- Kobiety usiadły na kanapie a Ania przyniosła herbatę i ciastka. Postawiła na stół. Kobiety posiedziały u nas dobre dwie godziny. I w końcu sobie poszły. Ania udała się do pokoju odrobić lekcje a ja poszłam zrobić coś do jedzenia.
-Chcesz coś do picia?
-Herbatę, jeśli to nie problem.
-Nie żaden.
-A mogę o coś zapytać?
-No jasne co jest?
-Bo, twój tata on od dawna pije?
-Wiesz to nie najlepszy temat na rozmowę.
-Nie no jasne, nie musisz się tłumaczyć.
-Proszę.- Podałam mu kubek z herbatą i zaczęłam gotować.- Wiesz, pierwszy raz się upił jak się dowiedział że Olka spotyka się z Jackiem.
-A kim jest Olka, to twoja siostra?
-Nie Olka to była narzeczona mojego taty. Znali się kilka lat ale tato bał się jej powiedzieć co czuje a ona znalazła sobie innego.
-Uuuu to nieźle.
-No ale w ostateczności byli razem, nawet spodziewali się dziecka.
-Spodziewali, to znaczy?
-No Olka poroniła, bo moja matka ją na ulicy zaatakowała.
-O kurwa...przepraszam za słowa.
-Nie no nic się nie stało.
-I co było dalej.
-No ojciec się jej oświadczył i byli zaręczeni chyba przez trzy dni.
-No nie gadaj i co się stało?
-Moja matka pocałowała Tatę na oczach Olki. A tato oczywiście zamiast wytłumaczyć Oli jak to było to pozwolił jej odejść. No i od wczoraj chleje.
-O kuźwa, no to nieźle. Przepraszam że nazwałem go alkoholikiem.- Patryk mnie przytulił a ja to odwzajemniłam.
-Dziękuję.
-Ale za co?
-No bo ja nikomu nigdy o tym nie mówiłam.
-Ale mi powiedziałaś.
-Tak, ale niech ta rozmowa zostanie między nami.
-No pewnie. Pomóc ci przy obiedzie?
-No jak chcesz.- przygotowałam z Patrykiem obiad. Bardzo szybko zniknął z naszych talerzy. Patryk poszedł do domu a ja zajęłam się lekcjami. Wieczorem poszłam się myć. Dostałam SMS-a od Patryka. Życzył mi miłej nocy. Nie mogłam zasnąć, cały czas o nim myślałam. Rano obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. Szybko poszłam do kuchni. Tato klęczał nad potłuczonym talerzem. Pomogłam mu sprzątać.
-Nie skaleczyłeś się?
-Nie nic mi nie jest. Zrobiłem wam śniadanie do szkoły.
-Dzięki.- Dałam mu buziaka w policzek i siadłam do śniadania. Po chwili przyszła do nas Ania.
-Dziewczynki, ja chciałem was przeprosić.
-Za co?
-No za wczoraj i przedwczoraj.
-Ale wiesz że nie nas powinieneś przepraszać.
-Wiem ale co ja mam zrobić. Nawet nie odbiera ode mnie telefonu.
-No nie tylko od ciebie, ode mnie, Ani i Olgi też nie odbiera. Dzwoniłam też od Majki bo wiesz nieznany może odbierze. Nic, ja nie wiem coś ty zrobił że ona aż tak zareagowała.
-No ale ja wiem.
-Tato ty naprawdę nie odpuszczaj. Musisz coś zrobić.
-No ale co. U ojca jej nie ma, w starym mieszkaniu też nie. Nawet u Olgi.
-Tato ja nie wiem. Sam musisz pomyśleć gdzie mogła pojechać.
-A kim był ten chłopak wczoraj?- Ojciec się na mnie spojrzał jak by miał mnie zabić a ja się tylko zarumieniłam.
-To Patryk, uczą się razem.- Walnęła Anka.
-Uczą się, doprawdy.
-Tak, uczymy się.
-A kiedy go poznam?
-Nigdy, on cię wczoraj poznał, i gdyby nie on to nie miał byś komu robić śniadania.
-Co? O co ci chodzi?
-Bo były te dwie babki z MOPS-u, powiedziałam ze spisz po nocce. A Patryk ci pomógł dość do sypialni.
-No to wiem że mi pomógł.
-No i potwierdził moją wersję. A co do Olki to powiedziałam że jest w podróży służbowej.
-Czemu skłamałaś? Mogłaś powiedzieć że już jej nie ma.
-No pewnie, i może jeszcze miałam powiedzieć że się najebałeś bo się rozstaliście.
-Uważaj na słowa.

-Nie mam zamiaru.- Odeszłam od stołu i poszłam się szykować do szkoły.

sobota, 4 czerwca 2016

1.27

Aleksandra
W nocy obudziłam się z krzykiem. Śniło mi się jak Szymon mnie porwał. To było straszne. Przez resztę nocy nie spałam. Nie dałam rady zmrużyć oka. Bałam się. Nie mogłam zapomnieć o tych wydarzeniach. Rozpłakałam się. Tak bardzo bym chciała żeby Mikołaj był tu teraz i mnie przytulił i powiedział że będzie dobrze. Po woli wstawało słońce a do mojej sali zaczęło wkradać się słoneczko. Udało mi się zasnąć. Obudziły mnie kroki. Zaczęłam płakać ale nie odwróciłam się. Ktoś położył dłoń na moim ramieniu. Bałam się.
-Ola kochanie.- Usłyszałam głos Mikołaja.
-Mikołaj?- Zapytałam niepewnie. Nie otworzyłam oczu.
-Ola ty płaczesz?
-Mikołaj.- Rzuciłam mu się na szyje i pocałowałam.
-Spokojnie kochanie. To tylko ja. Nie bój się.- Wtuliłam się w niego. Zaczęłam płakać i dziękować że przyszedł.
-Mikołaj, jak dobrze że już jesteś. Kocham cię. Tak bardzo się bałam. Dziękuję.
-Już spokojnie, jestem tu, nie płacz.- Mikołaj mnie pocieszał. Potem położyłam się i zasnęłam. Gdy wstałam Mikołaj siedział obok. Trzymał mnie za rękę. Bardzo się cieszyłam. Spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął.
-Kochanie ktoś do ciebie przyszedł.
-Do mnie, kto?
-Zobacz.- Mikołaj odsunął się delikatnie a ja ujrzałam dziewczynki. Weszły na salę i usiadły na łóżku obok.
-Hej Olka.
-No cześć.
-Jak się czujesz?
-Dużo lepiej. A co tam u was?
-A czekamy aż wrócisz. Tato nie umie gotować.- Zaśmiała się Dominika.
-No coś o tym wiem.- Odrzekłam spoglądając na Mikołaja, jego mina była bezcenna.
-No co tato taka jest prawda.
-Chodź naleśniki z jagodami robisz dobre.
-A właśnie pro po naleśników. Przyniosłyśmy ci kilka. Tato zrobił nam na śniadanie.
-Dziękuje kochane jesteście.- Dziewczynki podały mi naleśniki a do sali wszedł mężczyzna w białym fartuchu, jak przypuszczam lekarz.
-Dzień dobry. Jak się pani czuje?
-Zmęczona jestem.
-No nie dziwię się całą noc pani przepłakała.
-No tak wyszło.
-A głowa mocno boli?
-Nie.
-A brzuch albo noga?
-Też nie.
-No wyniki są idealne, cieszy mnie to bardzo. Widzę że coraz lepiej się pani czuje. Dobrze więc zrobimy jeszcze kilka badań. Tak na wszelki wypadek, aby mieć 100% pewność że jest wszystko dobrze i za trzy dni wróci pani do domu.
-To cudowna wiadomość.
-Tak bardzo.- Mikołaj mnie pocałował. Został ze mną do wieczora. Potem pojechał z dziewczynkami. Nie chciałam zostawać sama ale musiałam. Zasnęłam bardzo późno. Rano obudziła mnie Emilka z Krzyśkiem. Musieli mnie przesłuchać. Powiedziałam im że nie jest to najlepszy moment i nie jestem jeszcze w stanie zeznawać. Doszliśmy do wniosku że będzie lepiej jak wrócę do domu i dopiero później pojadę złożyć zeznania jak już będę się lepiej czuła. Bardzo szybko minęły mi te trzy dni. Mikołaj był codziennie. A na wtorek wziął sobie wolne żeby mnie odebrać ze szpitala. Wstałam bardzo wcześnie. Gdy Mikołaj po mnie przyjechał byłam już spakowana.
-Hej kotku.- Mikołaj przywitał się ze mną bardzo namiętnym pocałunkiem.
-No cześć.
-To co wracamy do domu?
-No oczywiście.
-Masz już wypis?
-Tak od godziny.
-To chodźmy.- Mikołaj wziął moje rzeczy i zaniósł do samochodu. Pojechaliśmy do mieszkania.
-Nareszcie w domu.- Powiedziałam kładąc się na kanapie.
-No w końcu moja królowa wróciła.- Mikołaj położył się na mnie.
-Tak. A gdzie dziewczynki?
-W szkole. Od wczoraj jest wrzesień.
-A no tak zapomniałam.- Zaczęliśmy się całować i zmierzać w kierunku sypialni. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Mikołaj udał się otworzyć. To był tato i Olga z Oskarem. Postanowili nas odwiedzić. Siedzieli u nas dobre trzy godziny. Potem pojechali. Z Mikołajem wróciliśmy do naszego poprzedniego zajęcia. Niestety nawet nie zaczęliśmy bo dziewczynki wróciły ze szkoły. Poszłam więc się przywitać. Następnie zrobiłam obiad. W końcu zjadłam jakiś normalny posiłek. Śmialiśmy się przy obiedzie i wygłupialiśmy. Potem dziewczynki poszły odrobić lekcje a ja z Mikołajem posprzątaliśmy po posiłku. Potem znaleźliśmy się na kanapie. Oglądaliśmy filmy. Dziewczynki około osiemnastej dołączyły do nas. Około dwudziestej zjedliśmy kolację. Znów poszliśmy oglądać TV. Niestety nic ciekawego nie leciało więc bardzo wcześnie poszliśmy spać. Rano obudził nas budzik.
-Mikołaj zgaś go.
-Sama zgaś, masz bliżej.
-No zgaś ten budzik.
-Nie.- Odrzekł a ja zdenerwowana wstałam. Zgasiłam budzik i poszłam obudzić dziewczynki do szkoły. Otworzyłam drzwi do pokoju Ani. Nie spała już więc poszłam do Dominiki. Ona jednak w przeciwieństwie do siostry spała. Usiadłam na jej łóżku i zaczęłam ją budzić.
-Dominika, wstawaj, czas do szkoły.
-Odwal się.
-Dominika.
-Nigdzie nie idę.
-Wstawaj. Proszę.
-Nie idę dziś do szkoły.
-Bo?
-Bo nie.
-To nie jest odpowiedź wstawaj.
-No dobra.- Nastolatka wyszła z łóżka i poszła do łazienki. Ja natomiast poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Przygotowałam kanapki i herbatę dla dziewczynek. Po kilku minutach przyszły już gotowe do kuchni. Zjadłyśmy śniadanie i dziewczynki poszły do szkoły. Ja natomiast wróciłam do sypialni. Położyłam się obok Mikołaja i zasnęłam. Obudziłam się około 11 gdy Mikołaj poszedł do łazienki. Leżałam jeszcze przez chwilkę w łóżku. Po kilku minutach aspirant przyłączył się do mnie. Zaczął delikatnie całować mnie po szyi. Potem już się całowaliśmy bardzo namiętnie i pozbyliśmy się piżam. Spędziliśmy miły poranek. Potem wstaliśmy z łóżka i udaliśmy się na drobne zakupy. Po drodze jeszcze zajrzeliśmy do rodziców Mikołaja. Bardzo się ucieszyli na naszą wizytę. Na końcu pojechaliśmy na komendę. Musiałam złożyć zeznania. Nie chciałam, ale musiałam. Przesłuchanie trwało około dwóch godzin. No ale na całe szczęście mam już to za sobą. Wróciłam z Mikołajem do domu. Byłam przybita tym wszystkim ale nie chciałam dać po sobie poznać. Jak zawsze mi to nie wyszło bo Mikołaj od razu zauważył mój zły humor.
-Kochanie, nie smuć się. To już jest przeszłość.
-Wiem.- Delikatnie się uśmiechnęłam. Mikołaj zaczął mnie łaskotać. Już nie byłam smutna, prosiłam aby przestał ale powiedział że do puki się nie uśmiechnę to nie przestanie. Po chwili leżeliśmy na podłodze i się śmialiśmy jak dzieci. Mikołaj mnie pocałował i udaliśmy się do kuchni przygotować obiad. Dziewczynki wróciły po piętnastej. Zjedliśmy obiad i poszliśmy całą czwórką na spacer. Ganialiśmy się po parku jak małe dzieci. Mikołaj na każdym kroku powtarzał mi jak bardzo mnie kocha i całował mnie. W pewnym momencie zaczęłam mu uciekać. Złapał mnie dopiero po około stu metrach. Zdyszana jak bym przebiegła maraton, wyszeptałam że go kocham. Mikołaj mnie uniósł i zaczął obracać. Postawił mnie na ziemi i pocałował. Nagle z kieszeni wyjął pierścionek i ukląkł przede mną. Dziewczynki wyjęły komórki i zaczęły nas nagrywać. Mikołaj chwycił mą dłoń i zaczął mówić.
-Ola, bo jak byłaś w szpitalu, ja uświadomiłem sobie że jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę życia. Ola chciał bym abyś od dziś płakała przeze mnie już tylko ze szczęścia.
-Mikołaj ja nie wiem co powiedzieć.- Czekałam na taką chwilę całe życie a gdy się zdarzyła nie miałam pojęcia jak się zachować.
-Powiedz tak.- Krzyknęła Dominika. Mikołaj wsunął mi na palec złoty pierścionek. A ja uklękłam przed nim i go pocałowałam. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Cieszyłam się bardzo. Mikołaj mi się oświadczył.
-Kocham cię.- Mikołaj mnie przytulił.
-Ja ciebie też kocham.- Mikołaj wziął mnie na ręce.
-Nasze gratulacje.
-No w końcu, myślałam że nigdy jej się nie oświadczysz.
-Kocham was dziewczynki.- Odrzekł Mikołaj przytulając nas.
-Ola możemy od dziś do ciebie mówić mamo?- Zapytała Dominika a ja nie miałam pojęcia co powiedzieć. Znów się wzruszyłam. Tym razem nic nie powiedziałam. Przytuliłam tylko Dominikę.- Rozumiem że to zgoda Mamo.- Płakałam ze wzruszenia. Potem udaliśmy się do restauracji na kolację.

-Ola bo widzisz. Ja się miałem dopiero teraz oświadczyć.- Odrzekł Mikołaj, gdy skończyliśmy kolację a obok nas pojawiła się orkiestra i zaczęła grać marsz weselny. Zaczęłam się śmiać. Mikołaj jednak nie miał zamiaru znów klękać, więc podszedł do orkiestry i wyjaśnił zaistniałą sytuację. Bardzo mnie śmieszyła ta sytuacja zresztą dziewczynki też były w bardzo dobrych humorach. Radość nie opuszczała nas do końca dnia. Wróciliśmy do domu późno. Poszliśmy się myć a potem spać. Zasnęłam w objęciach Mikołaja.