poniedziałek, 30 maja 2016

1.26

Obudziłem się ze łzami w oczach. Zegarek wybił siódmą. Spokojnie to tylko głupi sen. Oli nic się nie stało. Uspokój się. Mówiłem do siebie idąc do kuchni. Nalałem sobie soku pomarańczowego. Już miałem się napić gdy ktoś zapukał do drzwi. Poszedłem otworzyć.
-Julka Mieszko. Co wy tu robicie?
-My w sprawie Oli.
-Co z nią?- W mojej głowie pojawiły się najgorsze myśli. Spodziewałem się już najgorszej wiadomości.
-Powiedz mu.
-Dlaczego ja?
-No mów.
-No niech ci będzie. Olce nic nie jest.- Odetchnąłem a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Ale gdzie ona jest?
-W szpitalu, na Krzykach.
-Jak powiedzieliście że nic jej nie jest.
-No bo w sumie wiemy tylko tyle że żyje i jest w szpitalu na Krzykach.
-Dobra jedziemy tam.- Powiedziałem ubierając buty. Po godzinnym przebijaniu się przez korki byłem w szpitalu. Na korytarzu zobaczyłem komendanta, udałem się za nim. Podeszliśmy do sali. Przez szklane drzwi ujrzałem, gromadę lekarzy. Stali nad łóżkiem i o czymś debatowali. Popatrzyłem na Wysockiego, on spojrzał na mnie. Po oczach poznałem że lekarze stoją nad łóżkiem Oli. Z niepewnością czekaliśmy aż wyjdzie do nas lekarz i powie co z Olą. Najpierw jednak pojawiła się Monika, Olga z Oskarem i Krzysiek z Emilką. Spojrzałem na Monikę.
-Gdzie dziewczynki?
-Spokojnie, u moich rodziców, Artur ich zawiózł.
-Ich?
-No dziewczynki, Franek i Tosiek.
-A no dobra.
-A co z Olką?
-Nie wiemy, lekarze są u niej cały czas. Musimy czekać.- Wszyscy siedzieliśmy na korytarzu i z niecierpliwością czekaliśmy na to co powie lekarz. Po około godzinnym czekaniu, przyszedł do nas mężczyzna w białym fartuchu.
-Czy jest ktoś z rodziny Pani Aleksandry Wysockiej?- Zapytał lekarz, wszyscy wstaliśmy i kiwaliśmy głową potwierdzając.- No dobrze, a ktoś z najbliższej rodziny?
-Jestem Ojcem.- Wyrwał się Wysocki.
-No dobrze, więc Pana córka przed chwilą odzyskała przytomność. Jest stabilna, wszystko wskazuje na to że nie doznała żadnego większego urazu.
-Możemy wejść?
-No w tej chwili to nie najlepszy pomysł. Pana córka odzyskała przytomność owszem, to bardzo dobrze ale nie odzyskała jeszcze pamięci.
-Jak to moja córka nic nie pamięta?
-No z czasem sobie przypomni.
-Muszę do niej wejść.- Wysocki wyrwał się do drzwi. Zatrzymałem go.
-Szefie, spokojnie, będzie dobrze. Olka musi odpocząć.
-Mikołaj jak możesz tak spokojnie o tym mówić.
-Szefie wszyscy się o nią boimy, ale nic nie możemy zrobić.
-No dobrze ja muszę państwa opuścić. Rozumieją państwo praca wzywa.- Lekarze opuścili salę Olki a my czekaliśmy na korytarzu. Co jakiś czas spoglądałem na łóżko. Ola była podpięta do wielu monitorów. Każdy pokazywał coś innego. Ona spoglądała w sufit. Wyglądała jak by próbowała pozbierać myśli. Stanąłem przed drzwiami i spoglądałem na nią. Była taka bezbronna. W pewnym momencie odwróciła głowę w moją stronę i delikatnie się uśmiechnęła. Zobaczyłem błysk w jej oku.
-Mikołaj powinniśmy już wracać.- Powiedział Wysocki kładąc dłoń na moim ramieniu.
-Jeszcze chwilkę. Może pozwolą nam wejść.
-Mikołaj, naprawdę wracajmy już. Wszyscy już pojechali, my też powinniśmy.
-No dobrze, niech szef jedzie. Ja zaraz też pojadę.
-Dobrze, nie siedź długo.- Komendant pojechał. Stałem przed salą. Nagle Olka pokazała mi ręką abym wszedł na salę. Niepewnym krokiem to zrobiłem.
-Cześć, jak się czujesz?
-Kim jesteś? Czemu tak mi się przyglądasz?
-Jestem twoim...-Zaciąłem się, no co miałem jej powiedzieć.- Mikołaj jestem. Jak się czujesz?
-A jak mam się czuć nie wiem co się dzieje. Nikt mi nic nie chce powiedzieć.
-Miałaś wypadek.
-Jaki wypadek?
-Pewien facet cię porwał. I straciłaś pamięć wskutek urazu.
-No faktycznie nic nie pamiętam. Więc Mikołaj tak?
-No tak.
-Mógł byś mi coś do picia przynieść?
-Jasne.- Powiedziałem, po kilku minutach wróciłem z sokiem pomarańczowym. Podałem jej butelkę.
-Dzięki. A skąd wiedziałeś że lubię pomarańczowy?
-Po prostu wiem.
-To kim jesteś? Bo raczej nie moim ojcem.
-Nie nie jestem twoim ojcem.- Oboje się uśmiechnęliśmy.- Jestem twoim przyjacielem.
-Fajnie. A jak my się poznaliśmy?
-A bardzo fajnie.
-Czyli?
-Wpadliśmy na siebie w pracy.
-W pracy?
-Tak, jesteś policjantką. Tak jak ja i twój ojciec, twoja siostra i reszta naszych znajomych. Wszyscy tu byli. Czekali ale wiesz już późno i tylko ja zostałem.
-Ja mam siostrę?
-Tak, Olgę.
-A mama była tu?
-Twoja mama nie żyje od osiemnastu lat.
-Nic nie pamiętam, nawet nie wiem jak mam na imię.
-Aleksandra, masz na imię Aleksandra.
-Ładnie. Pewnie dla znajomych Ola.
-Tak, dla znajomych Ola.- Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Pewnie masz rodzinę. Czemu nie jesteś z nimi?
-Wiesz, rozwiodłem się a córki są u Moniki, naszej znajomej.
-To czemu nie jesteś z córkami?
-Bo ty mnie potrzebujesz bardziej.
-Nie prawda, powinieneś być z córkami. Pewnie się o ciebie martwią.
-Na pewno nie tak jak o ciebie.
-A czyli znam twoje córki.
-No tak, dziwne by było gdybyś ich nie znała, przecież razem mieszkamy.
-Jak to razem mieszkamy?
-No normalnie. Mieszkamy razem, w jednym domu. Mamy jedną kuchnię i łazienkę. Pokarzę ci zdjęcia.- Wyjąłem telefon z kieszeni. Pokazywałem jej wszystkie zdjęcia. Nawet te z urodzin i z naszego pobytu nad jeziorem. Te na których się całowaliśmy również jej pokazałem.
-My jesteśmy parą?- Zapytała niepewnym głosem.
-Tak.
-Od dawna?
-Kilka miesięcy.
-Prosiłem aby nikt tu nie wchodził- Powiedział mężczyzna w białym fartuchu.
-Przepraszam już wychodzę.- Podniosłem się a Ola chwyciła mnie za rękę.
-Nie pożegnasz się?- Nachyliłem się i dałem jej buziaka w policzek. Przytuliłem bardzo mocno i wyszedłem z sali. Wróciłem do domu i położyłem się spać. Nad ranem odebrałem dziewczynki od Moniki.
-Hej córki.- Powiedziałem wchodząc do mieszkania Moniki.
-Tatuś.- Krzyknęła Ania.
-Cześć Mikołaj.
-No cześć.- Przywitaliśmy się z Moniką po przyjacielsku.
-Napijesz się czegoś?
-Znaczy się chciałem jechać do Olki.
-Oj no godzinka cię nie zbawi. A jak ona się czuje?
-Nic nie pamięta. Nawet nie wie jak się nazywa.
-To co kawy, herbaty?
-Kawy.
-Długo wczoraj byłeś w szpitalu?
-Jakoś do 21.
-Rozmawiałeś z nią?
-A jak myślisz?
-Dobra mów o czym.
-No w sumie to wiele jej nie mówiłem bo zaraz przyszedł lekarz i musiałem opuścić szpital. Pokazałem jej zdjęcia. Troszkę opowiedziałem. Wiesz o nas i w ogóle to co wiedziałem o niej.
-A ona jak zareagowała na to że jesteście razem?
-Nie wiem bo rozmowę nam lekarz przerwał.
-A no dobra, może pojadę z tobą do szpitala.
-No jak chcesz to możesz jechać.
-Dobra to ja idę się ubrać.- Po godzinie byliśmy w moim mieszkaniu. Spakowaliśmy kilka rzeczy dla Olki i udaliśmy się do szpitala. Najpierw sam wszedłem na salę. Olka siedziała na łóżku. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się.
-Cześć. Wiedziałam że przyjdziesz.- Przywitała mnie cudownym uśmiechem, zdawała się być szczęśliwą ze przyjechałem.
-Hej, patrz kogo ci przywiozłem.- Podałem jej miśka, którego dostała jak poprzednio wylądowała w szpitalu.
-Jaki ładny.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, ale mi się nudzi. A kim jest ta kobieta co się nam przygląda?- Zapytała spoglądając na Monikę, która obserwowała nas zza szklanych drzwi.
-To Monika, nasza znajoma.
-Ładna jest. A te dwie dziewczynki to zapewne twoje córki.
-Tak, ta większa to Dominika a ta druga to Ania. Bardzo się o ciebie martwią.
-Mogą tu wejść?
-Jeśli się zgodzisz to tak.
-Zawołaj je.- Poszedłem po dziewczynki i Monikę, najpierw jednak mówiąc im aby nie były złe na Olkę za to że nic nie pamięta. Dziewczynki i Monika weszły na sale. Ja zrobiłem to samo.
-Cześć Ola.- Dominika przywitała się.
-Hej.- Olka nie pewnie odpowiedziała. Spędziliśmy w szpitalu prawie cały dzień. Po południu był jeszcze komendant i Krzysiek. Wieczorem pojawiła się Emilka. Olga również była jednak nie chciała wejść na salę. Cały czas się obwiniała że to wszystko przez nią. Odwiedzałem Olkę codziennie przed pracą na chwilkę i po pracy spędzałem z nią cały wieczór. Wszyscy tak spędzaliśmy z nią czas. Nie mogliśmy jednak namówić Olgi aby w końcu ją odwiedziła. Wstałem dziś bardzo wcześnie, nie wiedzieć czemu nie mogłem spać. Miałem jakieś dziwne przeczucie. Wiedziałem że coś się wydarzy jednak nie miałem pojęcia co. Ubrałem się i jak co dnia pojechałem do Olki. Spała jeszcze więc pocałowałem ją i opuściłem szpital. Pojechałem do pracy. Dziś miałem patrol z Moniką. Przebrałem się w mundur i poszedłem na odprawę. Potem razem z Moniką pojechaliśmy na patrol. Służba minęła nam spokojnie. Mieliśmy tylko wezwanie do włamania. Wezwaliśmy techników i wróciliśmy na patrol. Około szesnastej wróciliśmy na firmę zdać broń. Poszedłem się przebrać. Następnie poszedłem do pokoju aby wypełnić papiery.
-Jedziesz dziś do Olki?
-Tak.
-Pozdrów ją. A Olga w końcu do niej pojechała?
-No jest codziennie ale stoi cały czas na korytarzu. Nie wiedzieć czemu nie chce wejść do Olki.
-No wiesz potrzebuje czasu, ja się jej nie dziwię.
-No niby tak, ale nawet Olka o nią wypytuje.
-Olka odzyskała pamięć?
-Nie ale mówiłem jej o Oldze.
-Aaaa....A co mówią lekarze?
-Że niedługo odzyska pamięć i że to kwestia kilku tygodni. Nie mogę się doczekać aż wrócimy do domu i wszystko wróci do normy. Już nie mogę się doczekać.
-No nie dziwie ci się. Też tylko na to czekam. Franek też wypytuje aż ciocia Ola wyjdzie ze szpitala i mu pomoże z polskiego.
-A jak tam rehabilitacja małego?
-A dzięki coraz lepiej.
-No to super.
-Dobra ja się zmywam. Pozdrów Olkę.
-Dobra do jutra.- Monika już skończyła. Ja po dwudziestu minutach też skończyłem i udałem się do szpitala. Przed drzwiami do sali oniemiałem. U Olki była Olga. Rozmawiały jak by nic się nie stało. Przez uchylone drzwi słyszałem jak Olga za wszystko ja przeprasza.
-Olka, ja naprawdę nie chciałam. Przepraszam.
-Olga, przestań mnie przepraszać.
-To naprawdę nie twoja wina.
-Olka ja cię cały czas krzywdzę.
-Nie prawda.
-No jak nie. A z Jackiem jak było?
-Olga to że mnie Jacek zdradził to nie twoja wina.
-Gdybym się nie pojawiła.
-Gdybyś się nie pojawiła to Ojciec dalej by mnie oszukiwał, Jacek pewnie też. Nie była bym z Mikołajem. Olga gdyby nie ty, nie odzyskała bym pamięci. Wszystko co mnie spotkało odkąd się pojawiłaś jest dla mnie czymś najwspanialszym.
-Wiesz że nie chciałam cię skrzywdzić.
-Wiem.- Dziewczyny się przytuliły. Postanowiłem wejść na salę.
-Cześć wam.- Przywitałem się.
-O Mikołaj cześć.- Ola rzuciła się na mnie i namiętnie pocałowała. Odwzajemniłem ten pocałunek. Cieszyłem się że odzyskała pamięć.
-Jak się czuje moja Królowa?
-Wspaniale. Kocham cię.
-Ja ciebie też.- Przytuliliśmy się.
-Dobra ja lecę.
-Na razie siostra.
-No buźka, pa.- Dziewczyny pożegnały się. Ja usiadłem obok Olki i spoglądałem jej prosto w oczy. Czułem się jak zakochany nastolatek. Założę się że tak też wyglądaliśmy.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę że już wszystko pamiętasz.
-No ja też, chcę już do domu.
-Wiem skarbie. Też chcę cie w domu.
-Był u mnie lekarz.
-I co ci powiedział?
-Że za kilka dni wyjdę.
-No to świetna wiadomość.
-Też się cieszę. Ale ja już bym chciała być w domu.

-Ola wiem.- Byłem u Olki w szpitalu do puki nie zasnęła. Potem zadzwoniłem do Moniki i komendanta, powiedzieć że Olka odzyskała pamięć. Wróciłem do domu.

poniedziałek, 16 maja 2016

1.25

Aleksandra
Nie miałam pojęcia co planuje Mikołaj, wiedziałam jednak że na pewno jest to coś niesamowitego. Po godzinnej podróży samochodem byliśmy na miejscu. Wysiadłam z auta. Byliśmy w lesie. Dosłownie w lesie. Mikołaj złapał mnie za rękę i odwróciłam się. Moim oczom ukazał się mały drewniany domek. Z jednej strony las a z drugiej domek i jezioro. Było cudownie. Słońce zaczęło delikatnie zachodzić. A drzewa tańczyły na delikatnym letnim wietrze. Mikołaj wyjął z bagażnika walizki. Czyli zostajemy tu na dłużej.
-Zapraszam do środka.- Mikołaj otworzył drzwi. Odłożył walizki i wniósł mnie do domku. Potem wrócił po walizki. Domek był niewielki, raptem kuchnia, łazienka i mała sypialnia. Ale był uroczy. W kuchni była przeszklona ściana. Mikołaj podszedł do mnie od tyłu i mnie przytulił.
-Podoba się prezent?
-Bardzo.
-A dostanę jakieś podziękowanie.
-Za co?
-Za prezent.
-Tak.- Mikołaj zaczął mnie całować po szyi. Odwróciłam się i zaczęliśmy się namiętnie całować. Potem pozbyliśmy się zbędnych ubrań i poszliśmy zwiedzić sypialnię. Rzuciliśmy się na łóżko namiętnie się całując. Spędziłam cudowny wieczór urodzinowy.
-Jesteś głodna?
-Troszeczkę.
-To zapraszam do kuchni.- Poszliśmy zjeść kolację. Potem pozmywaliśmy i poszliśmy się myć. Wzięliśmy prysznic i poszliśmy spać. Rano obudził mnie śpiew ptaków wpadający do sypialni przez uchylone okno. Mikołaja nie było. Założyłam jego bluzę, która leżała na wierzchu i poszłam do kuchni. Mikołaj szykował śniadanie.
-O myślałem że zdążę.
-Na co? Z czym?
-No chciałem zrobić ci śniadanie do łóżka.
-No to zapraszam.- Udaliśmy się do sypialni. Zjedliśmy śniadanie i włączyliśmy TV. Niestety nic ciekawego nie leciało.
-A może pójdziemy się kąpać?- Zaproponowałam.
-Dobra ubieraj strój.- Po piętnastu minutach byliśmy już w wodzie. Byłą bardzo ciepła. Wygłupialiśmy się jak dzieci. Chlapaliśmy i robiliśmy sobie wyścigi. Potem poleżeliśmy na plaży aby się poopalać. Nie daliśmy rady. Po pięciu minutach Mikołaj zamiast leżeć na kocu leżał na mnie. Całowaliśmy się. Zaczęło zanosić się na burzę. Wróciliśmy więc z Mikołajem do domku. Przygotowaliśmy obiad. Na zewnątrz zaczął wiać silny i porywisty wiatr. Zrobiło się ciemno. Przytuliłam się do aspiranta. Poszliśmy do sypialni pooglądać telewizję. Niestety ze względu na burzę po chwili odłączyliśmy go od prądu. Zawinęłam się w kołdrę i siedziałam. Czekałam aż burza przeminie. Nie śpieszyło się jej.
-A co ty boisz się burzy?
-Nie, tylko grzmotów i piorunów.- Powiedziałam robiąc wielkie oczy z przerażenia.
-Chodź tu.- Przytuliłam się do Mikołaja. Po kilku minutach zasnęłam. Obudziłam się w środku nocy, zegarek wybił właśnie północ. Nie mogłam zasnąć więc poszłam do kuchni się czegoś napić. Wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy i nalałam sobie do szklanki. W pewnym momencie ktoś się do mnie przytulił od tyłu. Światło było zgaszone ale i tak czułam że to był Mikołaj.
-Czemu nie śpisz?
-Nie mogę, wyspałam się w czasie burzy.
-Chodź poleżymy sobie.- Udaliśmy się do sypialni. Położyliśmy się na łóżku. Mikołaj zaczął mnie delikatnie całować po szyi. Potem pozbyliśmy się piżam i wiadomo co było dalej. Spędziliśmy razem cudowną noc. Rano obudził mnie telefon. Dzwoniła do mnie Olga.
-Hej Olka.- Powiedziała zapłakanym głosem.
-Olga, co się stało? Dlaczego płaczesz?
-On wrócił, ja się boję.
-Kto wrócił?
-Szymon, on mi grozi.
-Spokojnie Oskar jest z tobą?
-Nie musiał jechać do pracy.
-Dobra zamknij się od środka i nikomu ale to nikomu nie otwieraj. Za jakiś czas tam będziemy.
-Pośpiesz się, bardzo się boję.
-Spokojnie, już się zbieram.- Odpowiedziałam rzucając komórkę na łóżko. Szybko zaczęłam pakować nasze rzeczy do walizek.
-Ola a co ty robisz?
-Pakuje nas, musimy wracać.
-Ale co się stał?
-Nie pytaj tylko mi pomóż.
-Ola mów co się dzieje. I to natychmiast.- Mikołaj chwycił mnie za nadgarstki.
-Szymon wrócił.
-Jaki Szymon?
-Ten co groził Oldze.
-Kochanie, spokojnie, Oskar z nią jest.
-No właśnie nie, Oskar jest teraz w pracy.
-Cholera. A Krzysiek z Emilką.
-No tak. Zaraz do nich zadzwonię.- Tak jak powiedziałam tak też zrobiłam. Później jeszcze zadzwoniłam do Olgi powiedzieć że Emilka z Krzyśkiem zaraz do niej podjadą i żeby się nie bała. Potem poszłam zjeść śniadanie. Mikołaj zrobił naleśniki z jagodami. Uwielbiam je, zjadłam chyba z pięć. Potem poszliśmy się pakować. Mikołaj zaniósł walizki do auta a ja w tym czasie posprawdzałam czy wszystko zabraliśmy. Zamknęłam domek i udałam się do auta. Podróż zajęła nam dobrą godzinę. O tej porze w drodze do Wrocławia są nieziemskie korki. W pewnym momencie na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. W radiu leciała piosenka „wszystko mi mówi że mnie ktoś pokochał”. Uwielbiam tę piosenkę więc zaczęłam ją śpiewać. Mikołaj po chwili przyłączył się do mnie. Droga przy tej piosence minęła nam jeszcze szybciej. Podjechaliśmy na strzeżone osiedle gdzie mieszka Olga. Ja wysiadłam z samochodu a Mikołaj pojechał zaparkować. Ruszyłam w stronę klatki schodowej. Nagle poczułam czyjś oddech na ramieniu i silny ból w okolicy karku.
Mikołaj
Zaparkowałem samochód i poszedłem do mieszkania Olgi. Zapukałem po chwili otworzyła mi Emilka.
-Cześć Mikołaj, a Olkę gdzie masz?
-Jak gdzie, no jest już tu.
-Nie Oli tu nie ma.
-Jak nie ma jak jest, nie róbcie sobie żartów.
-Mikołaj Oli tu naprawdę nie ma.
-Emilka nie wygłupiajcie się.
-Mikołaj naprawdę jej tutaj nie ma.
-Jak to nie ma, przecież wysiadła z samochodu i poszła do was.- Powiedziałem stanowczo i wszedłem do mieszkania. W salonie był Krzysiek z Olgą. Oli faktycznie nigdzie nie było.
-Cześć Mikołaj a Olkę gdzie masz?
-No właśnie Ola powinna tu być.- Powiedziała Emilka.
-Jezu, on coś zrobił Olce.- krzyknęła Olga wpadając w panikę.
-Spokojne, może jest gdzieś przed blokiem.
-On jej coś zrobi. To moja wina.- Olga rozpaczała.
-Dobra ja z Mikołajem idziemy jej szukać. Emilka zostajesz z Olgą i jesteśmy w kontakcie.- Stwierdził Krzysiek, już po chwili byliśmy przed blokiem. Zaczęliśmy jej szukać. Na ławce siedziało dziecko. Podszedłem do niego.
-Dzień dobry, młody człowieku.
-Nie gadam z obcymi.
-Spokojnie. Powiedz mi widziałeś taką młodą panią, w krótkich brązowych włosach. Miała na sobie jeans-ową bluzę.
-Tak, była tu przed chwilą. Jakiś pan ją w głowę uderzył i zaniósł do samochodu.
-A pamiętasz co to był za samochód?
-Taka czarne BMW. Przyciemniane szyby.
-Jakieś szczegóły może?
-Ten facet od kilku dni się tu kręcił, nawet płacił jakimś ludziom.
-No dobra dziękuje.- Odszedłem kawałek i zacząłem szukać Krzyśka. Po chwili na niego wpadłem.
-Wiesz coś?
-Tak, Olga miała racje.
-Co?
-No dzieciak powiedział że jakiś facet ją porwał.
-Cholera. Dobra dzwoń do Wysockiego, a ja dzwonię do Jacka niech zaczną poszukiwania.- Tak jak powiedział Krzysiek tak zrobiłem. Szybko powiadomiliśmy o wszystkim komendanta i zaczęliśmy poszukiwania. Najpierw jednak postanowiliśmy porozmawiać z Olgą.
-Olga, wiesz gdzie mógł zabrać Olę?
-Nie, nie mam pojęcia.
-A jak byliście w szkole. On musiał mieć jakąś swoją bazę czy coś takiego, no gdzieś musiał tym handlować.
-Mikołaj nie wiem. Nie mam pojęcia.- Olga znów się rozpłakała.
-A jak ci groził, może coś ci powiedział.
-Mówił tylko że skończę jak Kuba.
-Jaki Kuba?
-Kuba Wasik. Razem to robiliśmy on mu się pierwszy postawił. Potem zaginął, jego ciało znaleźli w lesie, koło jakieś opuszczonej fabryki.
-Może tam.
-Raczej nie, po co by ją zawoził aż do Gdańska. To za daleko, jeśli chce żeby handlowała to będzie tylko ją straszył.
-Nie do Gdańska, on go znaleźli niedaleko Wrocławia.
-O kurwa, dobra dzwoń do Jacka niech przejrzy akta tamtej sprawy.
-Dobra.- Emilka zadzwoniła do dyżurnego. A w mieszkaniu Olgi pojawił się Wysocki.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry komendancie.- Powiedziałem podając mu rękę.
-Co się dzieje?
-Olkę porwali.
-Kto, kiedy?
-Przed chwilą. Szymon.
-Jaki Szymon, w co ona się znów wpakowała.
-Tato to moja wina.- Powiedziała Olga przytulając się do Wysockiego.
-Jak to twoja wina?
-No bo Szymon, on mi groził że mnie zabije a teraz porwał Olkę. On nas musiał pomylić.- Posterunkowa się rozpłakała.
-Mikołaj wiecie już coś?
-Nie, szukamy poszlak. Nawet na nagraniach ze sklepu nic nie widać.
-Dobra, powiadomiliście już dyżurnego?
-Tak wszystkie patrole jej szukają.
-No to musimy czekać.- Emilka zrobiła nam kawę i czekaliśmy w mieszkaniu Olgi na jakąkolwiek wiadomość. Mijały godziny a my mieliśmy już czarne myśli. Nagle zadzwonił do mnie telefon. To była Dominika.
-Hej tatuś. Słuchaj bo jest sprawa.
-No co się dzieje?
-Ty jesteś smutny? Płakałeś?
-Nie mów co się dzieje?
-Tato no to chyba ty powinieneś powiedzieć co się dzieje.
-To nie najlepszy moment na rozmowę.
-Tato mów.
-Co chciałaś?
-Zostać u cioci Moniki jeszcze na jedną noc.
-No dobrze.
-Tato co się dzieje?
-Nic.
-Dobra daj mi Olkę bo z tobą się nie dogadam.
-Olka nie podejdzie.
-Tato, daj mi Olkę do telefonu.
-Dominisia Ola naprawdę nie może podejść.
-Tato co się dzieje? Zaczynam się bać. Czemu nie chcesz nic powiedzieć?
-Dominika to nie rozmowa na telefon.
-Tato co się dzieje?
-Nic. Zostańcie jeszcze u cioci.
-No super. Jak zawsze.- Dominika się rozłączyła. Nie wiedziałem co mam zrobić. Ktoś porwał Olę. No w sumie to nie ktoś. To Szymon, ale skoro on ma taką przeszłość. Jeśli coś zrobi mojej Oli. Jeny. Siedziałem ledwo obecny w mieszkaniu Olgi robiło się coraz później. Około dwudziestej wróciłem do mieszkania. Położyłem się na łóżku biorąc do ręki nasze zdjęcie. Ola była taka radosna. Zrobiliśmy to zdjęcie na początku tych wakacji. Moja kochana Ola jeszcze wtedy była w ciąży. Nie wierze najpierw straciliśmy maleństwo a teraz mam ją stracić. Przecież to niemożliwe. Sam nie wiem kiedy zasnąłem. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Był już ranek a zegarek wybijał siódmą. Poszedłem otworzyć. Przez wizjer widziałem Mieszka i Julię. Szybko otworzyłem.
-Cześć a co wy tu robicie?
-Mikołaj bo chodzi o Olę.
-Co z nią, znaleźliście ją? Gdzie ona teraz jest? Co z nią, jak ona się czuje?
-Mikołaj ubierz się pojedziesz z nami.
-Ale dokąd i po co?
-Na identyfikacje.
-Na co?- Zakręciło mi się w głowie, do oczu napłynęły łzy. Nie mogłem złapać oddechu. Oparłem się o ścianę.
-Mikołaj dobrze się czujesz?
-Ola nie żyje? To chcecie mi powiedzieć?
-Mikołaj, to nie jest pewne. Znaleźliśmy ciało ale ktoś musi ją zidentyfikować. Równie dobrze to może być jej sobowtór.
-Ola nie żyje. To niemożliwe. Powiedzcie że to żart. Błagam powiedz że to żart.

-Mikołaj uspokój się. Spokojnie. Nic nie jest pewne.- Stałem oparty o ścianę. Osunąłem się po niej na podłogę i zacząłem płakać. Po chwili byłem już w szpitalnej kostnicy. Lekarz uniósł biały materiał, którym było przykryte ciało. To była Ola. Byłem pewien, do oczu napłynęły mi łzy.

piątek, 13 maja 2016

1.24

Mikołaj
Obudził mnie krzyk Oli.
-Mikołaj....Mikołaj chodź tu szybko.- Krzyczała prawie płacząc. Przestraszyłem się bardzo i już po chwili byłem u niej w łazience.
-Co się stało?
-Zobacz jaki wielki.- Ola pokazała mi małego pajączka. Nie wiedziałem co mam zrobić.
-Ola to tylko pająk.
-Tylko pająk, Mikołaj zrób coś.
-Ale co?
-No nie wiem zabij go.
-Ola to tylko pająk on ci nic nie zrobi.
-Jak może mi nic nie zrobić, zobacz jaki jest wielki.
-Ola spokojnie taki mały pajączek cię nie zje.
-Uważasz że jestem za gruba.- Powiedziała ze łzami w oczach.
-Nie, nie o to mi chodziło.
-No jasne. Jestem za gruba.- Olka wpadła w histerię. Przytuliłem ją.- Zostaw mnie.- Wykrzyczała i uciekła z łazienki. Poszedłem więc za nią do kuchni. Robiła sobie herbatę. Zalała ją i chcąc posłodzić rozsypała cukier.
-Nosz ku**a. Co się tak gapisz? Może byś mi tak pomógł a nie się lampisz.- Olka chyba nie byłą w najlepszym humorze. Zrobiła sobie śniadanie. Ugotowała parówki i położyła na talerzu. Zjadła, potem poszła do sypialni się przebrać. Ja zostałem w kuchni i kończyłem śniadanie. Nagle usłyszałem trzaśniecie drzwiami i szlochanie.
Szybko udałem się do sypialni. Ola siedziała na łóżku i płakała.
-Kochanie co się stało?
-Nic.
-No przecież widzę.
-No łał po to masz oczy żeby patrzeć.
-Ola co się dzieje?
-Nic się nie dzieje.
-To dlaczego płaczesz?
-Nie twoja sprawa. Idę się myć.- Odrzekła i poszła do łazienki, po chwili wyszła bardzo wściekła.- Kto mył się przede mną?
-Nikt.
-To dlaczego jest zimna woda? Nie mam się teraz w czym umyć.
-Spokojnie zaraz będzie ciepła woda.
-Ja nie chcę zaraz chcę teraz.
-Ale teraz nie da rady.- Nic mi nie odpowiedziała. Poszła tylko do kuchni siadła na komodzie i zaczęła jeść lody czekoladowe. Dużymi ilościami. Nagle zaczęła płakać. Tak zupełnie bez powodu. Siedziała na szafce i płakała, podjadając lody.
-Ola na pewno wszystko w porządku?
-Tak, głuchy jesteś.- Krzyknęła na mnie.
-Ale nie musisz się denerwować.
-To mnie nie w ku***aj.- Odparła wściekłym głosem. Wyszedłem z kuchni. Rozsiadłem się na kanapie. Włączyłem TV i oglądałem mecz. Po chwili przyszła do mnie posterunkowa. Przytuliła się.
-Przepraszam.- Wyszeptała cichutko.
-Nic się nie stało.
-Jak nic się nie stało. Drę się na ciebie bez powodu a ty mi mówisz że się nic nie stało.- Znów zaczęła krzyczeć i płakać. Nie wiedziałem co się dzieje z moją kochaną Olką, ale po chwili zacząłem się domyślać. Olka poszła do sypialni i wciąż płakała. Poszedłem do niej i się przytuliłem. Zasnęliśmy. Dopiero telefon od Dominiki nas obudził. Odebrałem.
-Hej Tato. Gdzie jesteś?
-No w domu a gdzie mogę być.
-No po nas u dziadków. Miałeś być godzinę temu.
-O cholera zapomniałem. Dobra zaraz tam będę.
-Nie trzeba wujek Kamil nas już przywiózł, ale miło by było gdybyście drzwi otworzyli.
-Już idę.- Odrzekłam. Ola była wtulona we mnie, delikatnie się odsunąłem.
-Co się stało?- Olka się przebudziła.
-Nic nic, śpij dalej.- Olka poszła spać a ja poszedłem otworzyć.
-Cześć Mikołaj, ładnie to tak o dzieciach zapomnieć?
-Nie zapomniałem, po prostu wyleciało mi z głowy.
-Cześć tato. Wisisz nam dużą porcje lodów czekoladowych.
-Za późno Olka wam zjadła. A teraz szorować do pokoju.
-Jak tam u was?
-A dzięki dobrze, wejdziesz na kawę?
-No jasne, ale nie jestem sam.
-Magda jest z tobą?
-Tak i dzieciaki.
-O a gdzie?
-W samochodzie, bo w sumie nie planowaliśmy wpadać. Ale tak wyszło.
-Wołaj ich a ja budzę Olkę.
-Nie nie budź, niech śpi.
-Wolę obudzić, bo przy was nie będzie marudzić a jak jej nie obudzę a się dowie że byliście to będzie wściekła.
-No dobra, to obudź ją, ja idę po Madzię i dzieciaki.- Kamil poszedł, a ja udałem się do sypialni. Usiadłem obok Olki i pocałowałem w policzek.
-Ola kochanie wstań. Mamy gości.
-Serio nie mieli kiedy przyjść.
-Ola nie marudź tylko wstawaj.- Ola wyszła z łóżka i w piżamie poszła się przywitać z gośćmi. Kamil z Magdą i dzieciakami posiedzieli u nas dobre trzy godziny. Potem pojechali. Olka znów wróciła do łóżka. Zrobiłem obiad i zawołałem dziewczynki. Potem poszedłem obudzić Olę.
-Kochanie obiad.
-Nie chcę.
-Ola musisz jeść.
-Nie bo uważasz że jestem gruba.
-Wcale tak nie uważam. Dlaczego wmawiasz mi coś czego nie powiedziałem.
-Powiedziałeś.
-Wcale że nie powiedziałem.
-Owszem a teraz chodźmy coś zjeść, bo jestem głodna.
Aleksandra
Nie czułam się tego dnia najlepiej bo akurat miesiączkowałam. Niestety dałam to odczuć wszystkim. A najbardziej oberwało się Mikołajowi. Nie chciałam zrobić mu przykrości ale to samo wyszło. Po obiedzie wróciłam do sypialni i ledwo siedząc włączyłam laptopa i zajrzałam na pocztę. Nie znalazłam tam nic ciekawego, oprócz zdjęć które wysłał mi Jacek. To były zdjęcia z jego ślubu. On naprawdę był nienormalny. Jak można się tak zachowywać. Przeglądałam zdjęcia gdy do pokoju przyszła Dominika.
-Hej Olka, możemy pogadać?
-No jasne siadaj.- Nastolatka siadła obok mnie, spoglądając na zdjęcia które przeglądałam.
-Bo mam sprawę do ciebie.
-No co się stało?
-Bo chodzi o to że....mogę iść na noc do Majki?
-Dominika ale to nie ode mnie zależy.
-No ja wiem ale gdybyś się za mną wstawiła. Proszę.
-Zapytaj się Ojca a jak się nie zgodzi to przyjdź i mi powiedz załatwię to.- Wiedziałam że Mikołaj od razu się zgodzi. Tak też się stało bo po chwili Dominika przyszła mi powiedzieć że Mikołaj się zgodził. Nastolatka poszła się spakować i po trzydziestu minutach poszła do przyjaciółki. Ja poszłam do salonu i usiadłam obok Mikołaja, wtulając się w niego. Oglądaliśmy we trójkę mecz. Nagle do Mikołaja zadzwonił telefon.
-Olka, słuchaj, Jacek dzwonił muszę jechać do firmy.
-No dobra a o której będziesz?
-Nie wiem, ale do rana wrócę.
-No dobra.- Pożegnaliśmy się namiętnym pocałunkiem. Potem poszłam poukładać puzzle z Anią. Około dwudziestej trzeciej nastolatka poszła spać. Ja również udałam się do sypialni. Położyłam się i zasnęłam. Obudził mnie dzwonek do drzwi, spojrzałam na budzik była pierwsza trzydzieści. Zdziwiłam się, kto mógł o tej porze przyjść. Poszłam więc otworzyć. W drzwiach stało dwóch policjantów. Przestraszyłam się, serce waliło mi mocniej i nie mogłam złapać oddechu.
-Monika, Krzysiek.- Wydusiłam z siebie a do oczu napłynęły mi łzy.- Mikołajowi coś się stało? Co z nim?- Zaczęłam chaotycznie o niego wypytywać.
-Ola, spokojnie. Mikołajowi nic się nie stało.- Powiedziała Monika.
-Jak by mu się nic nie stało to by was tu nie było.
-Hej uspokój się i daj nam coś powiedzieć. Już mogę?- Zapytała Monika a ja pokiwałam twierdząco głową.- No więc zacznę od tego że Mikołajowi nic się nie stało.
-No to po co przyjechaliście?
-No i tu jest ta druga sprawa.- Monika odwróciła się a ja zobaczyłam Dominikę, ledwo stała. Z daleka było widać że jest pijana.
-Dominika? Co się dzieje?
-Będę rzygać.- Powiedziała nastolatka chwytając się za usta i biegnąc do łazienki. Miałam za nią pobiec ale Monika mnie zatrzymała.
-Olka, bo Dominika miała ponad pół promila.
-Jak to? Skąd wzięła alkohol?
-Nie wiemy. A mówiła wam coś, wiesz my musimy notatkę sporządzić.
-Mówiła że idzie do Majki. A Majka była z nią?
-Tak było ich troje.
-Troje?
-No był chłopak Dominiki.
-Dominika nie ma chłopaka.- Zdziwiłam się bardzo, gdy Krzysiek o nim wspomniał.
-No dobra mniejsze z tym. Dominika jest bezpiecznie w domu, możemy już wracać.
-Poczekajcie.- Powiedziałam niepewnym głosem.
-Coś się stało?
-Tak....bo....nie mówcie o tym Mikołajowi Ja to załatwię.
-Jesteś pewna?
-Tak.
-No dobra jak chcesz. To do jutra.
-No hej.- Zamknęłam drzwi i poszłam do łazienki gdzie była Dominika. Wymiotowała. Gdy przestała pomogłam jej pójść do pokoju i przebrać się w piżamę. Potem zaniosłam jej do pokoju miskę, w razie gdyby znów miała wymiotować. Poczekałam aż zaśnie. Trwało to dość długo. Płakała że jest wyrodną córką a ja próbowałam ją jakoś pocieszyć. No ale alkohol też zrobił swoje. Poszłam spać dopiero po trzeciej. Położyłam się i od razu zasnęłam.
-Ola, Ola.- Obudziła mnie Ania. Otworzyłam oczy i zobaczyłam że jest czwarta piętnaście.
-Co się stało?
-Bo ja miałam zły sen. Mogę spać z tobą?
-Jasne chodź.- Odpowiedziałam przesuwając się aby Ania mogła się położyć. Przytuliła się do mnie. Poczekałam aż zaśnie. Poszłam jeszcze do toalety i zajrzałam do Dominiki. Znów wymiotowała. Poszłam spać po piątej. Około siódmej zadzwonił budzik. Wstałam. Musiałam się szykować do pracy. Najpierw poszłam zobaczyć co z Dominiką. Weszłam do pokoju. Nastolatka siedziała na łóżku.
-Jak się czujesz?- Zapytałam siadając obok.
-Boli mnie głowa i brzuch. Niedobrze mi.
-No nie dziwię się. Poszalałaś wczoraj.- Powiedziałam zdenerwowanym głosem.
-Przepraszam, ja nie chciałam.
-Spokojnie Dominika, nie płacz.
-Ola, ja wiem teraz mi z tatą nie będziecie ufać, ale ja nie chciałam to oni wymyślili.
-Kto?
-No Majka z Konradem.
-A skąd mieliście alkohol?
-Siostra Majki nam kupiła. Olka a tata jest bardzo zły?
-Nie. Nie mówiłam nic Mikołajowi.
-Dlaczego?
-Jeszcze nie wrócił wiesz.
-A powiesz mu?
-Nie, pod warunkiem że mi obiecasz że już nas więcej nie okłamiesz i nie tkniesz więcej alkoholu.
-Obiecuje.- Powiedziała nastolatka.- Będę miała szlaban?
-No bez tego się nie obejdzie.
-Czyli co? Laptop czy telefon?
-Za karę musisz zjeść lodu czekoladowe.- Uśmiechnęłam się do nastolatki. Poszłam do kuchni. Wzięłam do ręki telefon. Nie miałam żadnych nieodebranych połączeń ani SMS-ów. Mikołaj nie dawał znaku życia, a miał wrócić do rana. Zadzwoniłam do niego. Raz, drugi, trzeci, piąty i dziesiąty. Aspirant nie odbierał. Zadzwoniłam więc do ojca. Też nie odbierał. Do kuchni przyszła Ania.
-Gdzie tatuś?
-W pracy. A czemu nie śpisz?
-Nie chcę sama.
-Idź poleż sobie przed TV a ja zrobię ci śniadanie.
-A Dominika?
-Co Dominika?
-Jest chora?
-Nie wszystko jest dobrze.
-Ale ona wymiotowała w nocy.
-Wiem ale już jest dobrze i nie martw się o nią. To co kanapki z serem i pomidorem?
-Tak.- Odpowiedziała i usiadła do stołu. Zrobiłam nam śniadanie i co chwila spoglądałam na telefon. Byłam bardzo zmęczona i martwiłam się o Mikołaja coraz bardziej. Nie miałam żadnej wiadomości od niego. Musiałam zbierać się do pracy, a nie mogłam zostawić dziewczynek samych. Zadzwoniłam więc do Olgi. Od razu się zgodziła i po piętnastu minutach była już u mnie.
-Cześć siostra.- Krzyknęła wchodząc.
-Cześć, wejdź, zaraz przyjdę.- Po chwili wyszłam z łazienki. Spojrzałam na Olgę i wpadłam w paniczny śmiech. Olga miała na sobie taką samą koszulkę co ja.
-Ślicznie wyglądasz.
-Dzięki ty też.
-Dwie Ole.- Powiedziała Dominika.- Jezu ja chyba jeszcze jestem pijana idę się położyć.- Razem z Olgą wpadłyśmy w jeszcze większy śmiech. Poszłam do nastolatki i powiedziałam że zostaną z moją siostrą bliźniaczką. Dominika się uśmiechnęła i poszła spać dalej.
-Dobra Olga. Ania ci pokaże co i jak. Ja muszę już jechać.
-A gdzie Mikołaj, macie tą samą zmianę.
-No tak, ale nie dziś, słuchaj wyjaśnię ci później. Teraz już muszę lecieć.
-No leć leć, poradzimy sobie. Na razie.
-No cześć. Ania nie zrób cioci krzywdy.
-No dobra no.- Odpowiedziała a ja wyszłam z mieszkania. Poszłam do samochodu i pojechałam na komendę. Znalazłam miejsce na parkingu. Zaparkowałam. I udałam się na firmę. Weszłam do środka i poszłam się przebrać w mundur. Potem poszłam do ojca. Zapukałam.
-Wejść. O Olcia a co cie do mnie sprowadza?- Zapytał tato gdy weszłam.
-Hej tatuś, słuchaj czemu nie odbierasz telefonów?
-Bo byłem zajęty, musiałem wyciszyć. Przepraszam. A coś się stało?
-No Mikołaj nie daje znaku życia, zaczynam się martwić. Miał być najpóźniej rano.
-Mikołaj jest w szpitalu.
-Jak to w szpitalu? Co się stało? Czemu nie zadzwoniłeś?
-Spokojnie Ola, Mikołajowi nic nie jest.
-To po co jest w szpitalu?
-Bo w nocy był wypadek i Mikołaj zajmuje się tą sprawą.
-Czemu on?
-Dyżurny przydzielił. A ty się dobrze czujesz?
-Tak a co?
-Jakaś nie wyraźna jesteś.
-Miałam ciężką noc.
-Dlaczego?
-No wyobraź sobie że mój facet jest policjantem i był wezwany do akcji.
-Od początku byłem przeciwny twoim związkom z policjantami.
-Dobra tato skończ. Idę sobie kawę zrobię.
-Córcia a może weźmiesz dziś wolne. Odpoczniesz, odeśpisz noc.
-Nie nie ma takiej potrzeby. Dam radę.
-Jesteś pewna?
-Tak tato. Dobra idę bo zaraz odprawa a Kwieciński pewnie się kręci.
-Dobrze, miłego dnia.
-Dzięki tato.- Udałam się do pokoju przesłuchań. Miałam jeszcze troszkę czasu przed odprawą więc zrobiłam sobie kawę i poszłam wypełnić papiery. Siedziałam tak z nosem w papierach, gdy przyszedł do mnie aspirant.
-Hej kochanie.
-O cześć.- Powiedziałam, byłam ledwo przytomna.
-Co jest?
-A wiesz mam faceta policjanta i zapomniał mnie poinformować że żyje.- Powiedziałam z wyrzutem.
-Przepraszam.- Mikołaj objął mnie.
-Mikołaj jeszcze ktoś wejdzie.
-No to co. Przecież nic nie robimy.
-Doprawdy.
-Tak.- Aspirant mnie pocałował.
-Dobra wracamy do pracy.- Powiedziałam stanowczo. A Mikołaj wykonał moje polecenie.
-Widzimy się po pracy?
-No chyba tak.
-Chyba?
-No zobaczę jeszcze jak wrócę do domu.
-A czemu miała byś inaczej wracać?
-Bo mam nieprzespaną noc i wyobraź sobie że jak wrócę to pójdę spać.
-No w sumie to logiczne.
-No tak.- Pocałowaliśmy się na pożegnanie. Mikołaj poszedł do dyżurnego a ja na odprawę. Dziś miałam patrol z Mieszkiem. Znaliśmy się jeszcze z liceum. Mieszko był w klasie rok młodszej. Komendant przydzielił rewiry i zadania. Poszliśmy do radiowozu.
-Cześć Olka.
-No hej Mieszko. Dziś ty prowadzisz.- Rzuciłam mu kluczyki od radiowozu.
-O a co to za okazja urodziny mam dopiero z trzy miesiące.
-Dobra bez żartów, jedziemy.- Na całe szczęście mieliśmy bardzo spokojny rewir i służbę skończyliśmy o szesnastej. Zjechaliśmy na firmę zdać broń i dokończyć raporty. W trakcie patrolu rozmawiałam z Mieszkiem o mojej cudownej nocy. Zaproponował że wypełni za mnie raporty. Wróciłam do domu. Weszłam do mieszkania. Olga była z dziewczynkami.
-A Mikołaja nie ma?
-Nie jeszcze go nie było.
-Byłam pewna że już wrócił, no cóż. Grzeczne były?
-Jak aniołki.
-Dzięki że z nimi zostałaś.
-Nie ma sprawy. A co tam więcej u ciebie?
-Nic nowego. Wiesz jakoś to leci. A ty jak tam?
-No wiesz Szymon przestał się ze mną kontaktować, chyba sobie odpuścił. Oskar dalej robi za mojego ochroniarza. A z ojcem jakoś powoli się układa. Dobra ja muszę się zbierać. Umówiona jestem.
-Randka?
-Nie.
-Widzę, cieszysz się. Z kim, znam go?
-Yyyyy, no wiesz...
-No mów.
-No z Oskarem się umówiłam.
-Oooo moje gratulacje.- Przytuliłam ją.
-Dobra ale ja już serio muszę lecieć.
-No to leć, jeszcze raz dziękuję.
-Nie ma za co.- Olga poszła a ja z dziewczynkami zrobiłyśmy sobie frytki na obiad. Około siedemnastej wrócił Mikołaj. Był bardzo zmęczony tak jak ja. Poszliśmy spać.
Mikołaj
Dziś jest 22 sierpnia. Olka ma dziś swoje 28 urodzinki. Wraz z komendantem i dziewczynkami przygotowaliśmy dla niej niespodziankę. Wstałem o piątej rano i zacząłem wszystko szykować. Dziewczynki we wszystkim mi pomagały a komendant przyszedł o siódmej. Monika z Arturem i Frankiem mieli sprowadzić Olgę. Emilka z Krzyśkiem i Tośkiem już byli. Czekaliśmy tylko na resztę. W końcu o ósmej się pojawili. Poszedłem do sypialni.
-Cześć kochanie.- Obudziłem Olę.
-Hej. Co ty robisz?- Zasłoniłem Olce oczy.
-Spokojnie, mam niespodziankę.- Zaprowadziłem moją ukochaną do salonu. Bliźniaczki miały zasłonięte oczy. Monika przyniosła tort. Jedna część była truskawkowa tak jak uwielbiała Olga a druga czekoladowa dla Olki. Zapaliliśmy świeczki i odsłoniliśmy dziewczynom oczy. Wszyscy zaczęliśmy śpiewać Sto Lat. Panie były pozytywnie zaskoczone. Na ich twarzach widniał identyczny uśmiech, starający się podziękować. Posterunkowe zdmuchnęły świeczki. Wszyscy zaczęli składać im życzenia i wręczać prezenty. Ja wręczyłem swój prezent na końcu. Podszedłem do mojej ukochanej.
-Ola kochanie. Wszystkiego najlepszego.- Pocałowałem ją, delikatnie wsuwając jej w dłoń małe pudełeczko w kształcie serca. Otworzyła je a w środku były złote kolczyki w kształcie serca. Pocałowała mnie i podziękowała za prezent. Wszyscy usiedliśmy do stołu. Posterunkowe pokroiły tort. Każdy był w cudownym nastroju. Dziś wszyscy mieli wolne. Potem na stole pojawił się alkohol, ale tylko dla dorosłych. Młodzież poszła do pokoju Dominiki a my rządziliśmy w salonie. Dobrze się przy tym bawiąc. Z radia puściliśmy muzykę i bawiliśmy się. Około szesnastej pierwsi goście zaczęli opuszczać nasze mieszkanie. W sprzątaniu pomagała nam Monika z Arturem i Olga. Po zakończonym przyjęciu urodzinowym, Dominika z Anią pojechały do Moniki, tak jak to wcześniej ustaliliśmy. Olga pojechała razem z nimi.
-To co zostaliśmy sami.- Rzekłem przytulając się do mojej kochanej Oli.
-Nom. Jakieś plany?
-Może, może.
-A zdradzisz coś?
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo nie.
-Wredny jesteś.
-Dzięki.- Odparłem. Wziąłem na ręce i zaniosłem do sypialni. Położyłem ją na łóżku i podszedłem do szafy. Wyjąłem sukienkę. W ulubionym kolorze Oli. Podałem ją mojej posterunkowej.
-Ubierz.
-Śliczna, ale gdzieś idziemy?
-Ubierz i nie zadawaj pytań.
-No dobra.- Ola poszła się przebrać. Po kilku minutach wyszła z łazienki.
-Ślicznie wyglądasz.
-Wiem skarbie.
-Doprawdy. Jakoś za mało ci to mówię. Pięknie wyglądasz.
-Kocham cię.

-Ja ciebie też.- Odpowiedziałem chwytając ją za dłoń. Wyszliśmy z mieszkania. Zniosłem ją po schodach i zaniosłem do samochodu. Pojechaliśmy. Po około godzinnej drodze byliśmy na miejscu.


Jak myślicie gdzie Mikołaj zabrał Olę?