czwartek, 9 marca 2017

2.32

Od rana nie najlepiej się czułam. Cały poranek spędziłam w toalecie. Po kilku minutach udało mi się z niej wyjść.
-Cześć kochanie jak się czujesz?- Zapytał Mikołaj i chciał mnie pocałować w policzek.
-Przestań.- Odepchnęłam go, spodziewałam się że mam jakąś jelitówkę i nie chciałam go zarazić.
-Co się dzieje?
-Nic, źle się czuję.
-Może weź dziś wolne? - Powiedział całując mnie w czubek głowy.
-Nie nie, jest dobrze.- Powiedziałam i ponownie pobiegłam do toalety. Po chwili usłyszałam jak Mikołaj puka do drzwi.
-Kochanie, jesteś pewna że dasz radę dziś pracować?
-Tak, Mikołaj dam radę.
-To ja może zaparzę ci herbatę.- Powiedział i usłyszałam jak odchodzi. Po kilku minutach opuściłam łazienkę. Poszłam do kuchni i napiłam się herbaty. Poczułam się nieco lepiej więc poszłam się ubrać do pracy. Pod komendą z Mikołajem byliśmy punktualnie o 8.30. Weszliśmy do środka tym razem Mikołaj mnie obejmował, to było dziwne uczucie. Wszyscy się na nas patrzyli, nigdy się tak nie czułam. Mikołaj na pożegnanie pocałował mnie pod drzwiami do mojego biura. Po chwili weszłam do środka. Krzysiek siedział już przy biurku i wypełniał raporty.
-Cześć.- Powiedział gdy stanęłam obok niego.
-Nie odzywaj się.
-Co ja zrobiłem?
-Już zapomniałeś, nie myśl sobie że nie zgłoszę porwania przez was.- Powiedziałam drocząc się z nim.
-No co ty Olka.- Powiedział wstając od burka. Ponownie zrobiło mi się niedobrze. Zakryłam usta dłonią i poleciałam do łazienki. Po około dziesięciu minutach byłam w biurze z powrotem.
-Olka wszystko dobrze?- Zapytał Krzysiek w głosie było słychać że się przejął.
-Tak, tak, wiesz co ja pójdę się przebrać.
-Dobra to zrobię co kawę.
-Herbatę mi zrób błagam.- Powiedziałam a on dziwnie na mnie spojrzał. Wzruszyłam tylko ramionami i wyszłam z biura. Udałam się w kierunku szatni. Przebrałam się w mundur i ponownie pobiegłam do toalety. To już przestawało być śmieszne. Bałam się że stanie się to na odprawie a wtedy szefowa na pewno cofnie mnie do domu. Weszłam do biura i usiadłam naprzeciwko Krzyśka.
-Olka czy ty na pewno dobrze się czujesz?
-Tak wszystko jest okay, po prostu się czymś musiałam wczoraj zatruć zaraz mi przejdzie.
-Nie jestem pewien.- Powiedział i ponownie zaczął mnie przeszywać wzrokiem.
-O czym ty mówisz?- Zapytałam zdziwiona.
-Wiesz ja już swoje w życiu przeszedłem.
-Do rzeczy Krzysiek zaraz odprawa.
-Bo, kurcze no to ciężki temat.
-Ale co?
-No że ty....
-No co ja Krzysiek streszczaj się mamy mało czasu.
-Bo może ty...czy ty ostatnio może nie przytyłaś?
-Przytyłam i co to ma do rzeczy?
-Bo ty ostatnio jesz więcej nie?
-Nie Krzysiek jem tyle co zawsze, skończ te podchody w końcu.
-Czy ty nie jesteś w...- Krzysiek jednak nie skończył bo do naszego biura wpadł Jacek i przydzielił nam pierwszą sprawę. Udaliśmy się więc w miejsce interwencji. Niestety na miejscu nie było ani osoby która nas wezwała ani osób które miały uczestniczyć w tej bójce. Wróciliśmy więc z Krzyśkiem do radiowozu i zgłosiliśmy Jackowi gotowość do działania.
-Zero zero, do zero sześć.
-Szóstka zgłaszam się.- Chwyciłam po chwili za radio.
-Zróbcie sobie przerwę.- Powiedział Jacek a ja spojrzałam na Krzyśka ze zdziwieniem.
-Teraz?- Zapytałam tak dla pewności.
-Tak, teraz mam mało patroli na mieście muszę tak was porozdzielać żeby potem nie było że na mieście nikogo nie mam.
-No dobra przyjęliśmy, udajemy się na przerwę.- Zaskoczeni z Krzyśkiem wróciliśmy na firmę.
-Przerw obiadowa o 10.30. tego jeszcze nie było.- Skomentował Krzysiek.
-Ej umawialiśmy się że nie będziesz tak komentował naszej pracy.
-Przepraszam.- Odparł i zaśmialiśmy się.- Panie przodem.- Dodał przepuszczając mnie w drzwiach.
-To co widzimy się na stołówce?- Zapytałam.
-Jasne zaraz do ciebie dojdę.- Odparł i poszedł w stronę naszych biur. Ja udałam się na stołówkę. Zamówiłam sobie obiad u Pani Zosi, co prawda była młoda godzina ale ja już zdążyłam zgłodnieć. Wzięłam swoje zamówienie i udałam się do stolika. Po chwili dosiadła się do mnie Zapała.
-Smacznego.- Powiedział siadając.
-Dzięki a ty nie jesz?
-Nie nie jestem głodny, kawę ci zrobiłem.- Powiedział stawiając kubek z kawą na stoliku.
-Dzięki, przyda się.- Odparłam i wzięłam łyka. Ponownie zrobiło mi się niedobrze, pobiegłam więc do łazienki. Stanęłam przed lustrem i zobaczyłam że jestem strasznie blada. Wychodząc z niej natknęłam się na szefową.
-Boże Ola jak ty wyglądasz.- Powiedziała podchodząc do mnie.
-Dobrze się czujesz?
-No właśnie nie.- Powiedziałam.
-Może weź wolne sobie, nie to rozkaz w tej chwili masz wracać do domu.
-Ale.
-Bez żadnego Ale, Zapała was odwiezie i potem zostanie z wami aż Mikołaj pracy nie skończy. Zrozumiano?
-Tak jest Pani Komendant.
-No możesz się odmeldować.- Powiedziała a ja opuściłam toaletę. Udałam się do Krzyśka.
-A ty co taka skwaszona?
-Szefową spotkałam.
-I co kazała ci wrócić do domu?
-Tak a tobie razem ze mną i mnie pilnować.
-Pilnować cię?
-Tak ale najpierw masz mnie odwieźć, potem możesz sobie jechać ja opieki nie potrzebuje.
-Jasne.
-No jasne Jasne, a słuchaj bo chciałam wrócić jeszcze do naszej porannej rozmowy.
-A tak to już nie ważne.
-Ale co?
-Chciałem się zapytać czy jesteś z Mikołajem czy się może rozstaliście.
-Jesteśmy razem, przyjęłam jego oświadczyny. A nie mogłeś tak od razu tylko te podchody z tym jedzeniem?
-Nie wiedziałem jak to zrobić.
-Faceci.- Skomentowałam to. Napisałam Mikołajowi SMS-a że jadę z Krzyśkiem do domu, żeby się nie martwił. Skończyłam jeść obiad, nie dotykając się już do kawy, której sam zapach zaczął przyprawiać mnie o mdłości. Wraz z Zapałą udaliśmy się do naszego biura, przebraliśmy się i odwiózł mnie do domu.
-To co teraz musisz mi pokazać gdzie co masz, w końcu jestem twoją nianią.- Zaśmiał się gdy weszliśmy do domu.
-Jeszcze słowo a cie zwolnię z tej posady.
-Dobra milczę.- Oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Nie musisz ze mną siedzieć, ja sobie dam rade.- Zaczęłam go jeszcze raz przekonywać.
-Dostałem taki rozkaz.
-Wiem ale ja już sobie świetnie poradzę.
-Jesteś pewna?
-Tak Krzysiek, już się znacznie lepiej czuję. Jak mi się do jutra nie polepszy to pojadę do lekarza.
-No dobra, jak coś to masz mój numer, dzwoń do mnie gdyby coś się działo.
-Dobrze zadzwonię.- Powiedziałam i Krzysiek opuścił mój dom. Poszłam się położyć. Zanim jednak zasnęłam zdążyłam wpaść jak poparzona do łazienki. W końcu po kilku godzinach mdłości ustąpiły a ja zasnęłam. Obudził mnie Mikołaj który zdążył wrócić z pracy w międzyczasie.
-Ola, Ola.- Delikatnie całował mnie w policzek.
-Co się dzieje?- Zapytałam śpiącym głosem.
-Wstań na obiad.- Powiedział swoim delikatnym i zatroskanym głosem.
-Już idę.- Powiedziałam i wstałam, mając na sobie tylko piżamę zeszłam na dół.
-Ola a gdzie szlafrok, przecież jesteś chora nie możesz tak chodzić.- Powiedział Mikołaj i ruszył w moim kierunku. Zabrał koc z kanapy i mnie nim okrył.
-Dzięki, co na obiad?
-Zrobiłem spaghetti.
-Super.- Odparłam i weszłam do kuchni. Młodzież akurat kończyła jeść.
-Cześć, co tam słychać w szkole?- Zapytałam siadając do stołu.
-Nic ciekawego.- Odpowiedzieli mi chórem.
-A czemu jesteś w piżamie?- Zapytała zaskoczona Ania.
-Ola jest chora, uważajcie żebyście się nie zarazili, jeden zdechlak nam pod dachem starczy.- Odrzekł Mikołaj i pocałował mnie w czubek głowy. Zapadła grobowa cisza a po minie dzieciaków wiedziałam że mają jakąś nietypową sprawę do nas.
-No dobra mówcie co się dzieje.- Powiedziałam przerywając tę ciszę.
-Bo my...- Zaczęła Dominik i spojrzała najpierw na Anię potem na Marka.- Musimy wam coś powiedzieć.
-No a raczej pokazać.- Wtrącił Marek.
-Co takiego?- Zapytałam przerażona tym co oni znów wymyślili.
-Bo nasz dom jest taki troszkę pusty.- Wtrąciła Ania.
-Jak pusty?- Zapytał zdziwiony Mikołaj.- Mamy tu wszystko, pełne umeblowanie, całą rodzina czego brakuje?
-No psa nam brakuje.- Odparł Marek a mi zaświeciła się zielona lampka.
-Wzięliście psa, jak go nazwaliście gdzie on teraz jest, i czemu dopiero teraz nam mówicie?- Zapytałam.
-Tak mamy psa, nazwaliśmy go Aza, jest w szopce koło garażu, baliśmy się.- Odparła Dominika.
-I co on tam zostanie czy będzie w domu?- Zapytałam.
-No właśnie chcieliśmy się was o to zapytać.- Powiedział Marek.
-A jaką karmę mu kupiliście?- Zapytał Mikołaj po jego spojrzeniu wiedziałam że nie jest zachwycony.
-Żadnej nie kupiliśmy, jeszcze ale coś mu kupimy.- Odparła Dominika.
-No co postawiliście nas przed faktem dokonanym. Przyprowadźcie go.- Powiedziałam a dzieciaki szybko ubrały buty i wybiegły na dwór. Po chwili wrócili z maleńkim szczeniaczkiem. Karmelowy labrador. Piękna psinka, zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. Niestety moją radość przerwały ponowne mdłości. Cały wieczór spędziłam w toalecie. W pewnej chwili usłyszałam czyjeś pukanie do drzwi.
-Olka mogę wejść?- To była Dominika.
-Tak, jasne ja już wychodzę.
-Znaczy się bo ja chciałam z tobą pogadać.
-A no dobra, jasne wejdź.- Powiedziałam siadając na krawędzi wanny. - Co się stało?
-Co ci jest? Fatalnie wyglądasz.- Powiedziała i usiadła na pralce która stała naprzeciwko wanny.
-Chyba jakaś grypa żołądkowa.- Odparłam.
-Jesteś pewna?
-Pewna czego?
-Że nie jesteś w ciąży, no wiesz może to głupio zabrzmi ale przecież śpicie z tatą ze sobą to logiczne.
-No tak to logiczne ale ja na pewno nie jestem w ciąży.
-Dlaczego, to że się zabezpieczcie...
-Słoneczko to nie chodzi o to, ja po prostu po wypadku nie mogę mieć jak na razie dzieci.
-Jak to nie możesz?
-Poroniłam wtedy, lekarz powiedział że przez co najmniej kilka miesięcy nie będę mogła mieć dzieci.
-Tak Olka ale minęło już kilka miesięcy, robiłaś test?
-Co ty tak z tą ciążą wyskoczyłaś?
-Jestem ciekawa czy będę miała rodzeństwo czy nie, coś w tym złego?
-Nie nie ma nic złego w tym że chcesz wiedzieć, nie jestem w ciąży, mam 100% pewności.
-Jak uważasz, ale jak coś to przed chwilką byłam w aptece i kupiłam ci jeden test ciążowy, tak na wypadek gdybyś ty nie miała.- Powiedziała i podała mi test. W pierwszej chwili byłam w szoku, że tak młoda dziewczyna mogła tak pomyśleć a z drugiej strony byłam w szoku że kupiła ten test. Wzięłam go i odłożyłam do szafki pod zlewem. Dominika wyszła z łazienki a mnie ponownie zaczęło mdlić. Po kilku minutach wyszłam z niej. W dłoni jednak miałam test. Wahałam się czy go zrobić, ale zrobiłam. Wyszedł pozytywnie. Poszłam do salonu gdzie wszyscy byli.
-Możecie zostawić mnie samą z Mikołajem.- Poprosiłam a dzieciaki bardzo szybko uciekły z salonu. Po policzkach spływały mi łzy.
-Kochanie co się dzieje?- Mikołaj podszedł do mnie.
-Ja...ja...-Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Otworzyłam więc dłoń w której mocno ściskałam test. Mikołaj wziął go niepewnie w swoją dłoń.
-Co to jest?- Zapytał po chwili, oglądając go z każdej strony.
-Jestem w ciąży.- Powiedziałam. Na twarzy Mikołaja pojawił się uśmiech.
-Co? Będę tatą?- Zapytał a ja skinęłam głową potwierdzając. Wziął mnie na ręce i zaczął obracać. Po chwili postawił mnie na ziemi i namiętnie pocałował. Doskonale wiedziałam że dzieciaki słyszą całą rozmowę, słyszałam ich szepty za ścianą. Po kilku minutach wrócili do nas i udawali że nic nie wiedzą tak samo jak ja i Mikołaj udawaliśmy że nie wiemy że słyszeli wszystko. Obejrzeliśmy sobie jakiś film i poszliśmy spać. Niespodziewanie w naszym łóżku pojawił się gość.
-Aza, złaź stąd.- Powiedział Mikołaj.
-Niech zostanie mały jest, jedną noc w nogach może spać.
-No pewnie, zamień mnie na psa.
-Kochanie przecież ty nie śpisz w nogach.- Zaśmiałam się i położyliśmy się spać. Nad ranem obudziły mnie mdłości. Zadzwoniłam do szefowej że nie dam rady dziś przyjechać do pracy, ale nie był to mój ostatni telefon. Musiałam jeszcze coś załatwić.
-Cześć Ola, stało się coś że tak wcześnie dzwonisz?- Usłyszałam jego głos który działał na mnie kojąco.
-Tak, nie, znaczy się...
-Co się dzieje?- Zapytał śpiącym głosem.
-Mogę dziś do ciebie wpaść?
-No pewnie ale późno kończę pracę.
-Chciałam do pracy wpaść.
-Znowu chora jesteś?
-No można tak powiedzieć.
-Czyli co?
-Wyjaśnię ci potem, to o której mam być u ciebie?
-Napiszę ci SMS-a dobra.
-No nie ma sprawy, dzięki wielkie.
-Spoczko, czego się dla siostry nie robi.- Powiedział Paweł i się oboje rozłączyliśmy. Poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie kawę.
-Ty zwariowałaś.- Do kuchni wpadł Mikołaj, wyrwał mi kubek z kawą.
-O co ci chodzi?
-W twoim stanie nie wolno pić kawy.
-Mikołaj, nie denerwuj mnie jedna mi nie zaszkodzi.
-A skąd to wiesz?- Zapytał a ja spojrzałam na wczorajszą gazetę, która leżała na parapecie w kuchni. Wzięłam ją do ręki i odnalazłam wczorajszy artykuł o piciu kawy podczas ciąży. Mikołaj zaczął go czytać i drapać się po głowie.
-Ale tylko jedna kawa i tylko na śniadanie.- Powiedział stanowczo i odłożył gazetę. Oddał mi kubek i zaparzył dla siebie.
-Idę obudzić młodzież do szkoły.- Powiedziałam odstawiając kubek na wyspie kuchennej. Udałam się na piętro, najpierw weszłam do pokoju Marka był jako pierwszy na mojej drodze. Zapaliłam światło.
-Wstajemy do szkoły.- Powiedziałam i zostawiłam uchylone drzwi. Udałam się do następnego pokoju.
-Domii wstawaj do szkoły.- Powiedziałam delikatnie szarpiąc ją za ramię.
-Już wstaję.- Odparła nastolatka i otworzyła swoje ciemno brązowe oczy. Wyszłam z jej pokoju i poszłam do pokoju najmłodszej. Ponownie moją pierwszą czynnością było zapalenie światła. Razem z Anią w łóżku spał Aza. Wzięłam go na ręce.
-Cześć malutki, co pora na śniadanko.- Powiedziałam głaszcząc szczeniaka. Usiadłam na krawędzi łóżka i delikatnie zaczęłam budzić nastolatkę do szkoły.
-Halo wstajemy, czas do szkoły, wstajemy nie leniuchujemy.- Powiedziałam a Ania przekręciła się na drugi bok i spała dalej.- Dobra jak wstaniesz to zrobię zupę mleczną na śniadanie.- Powiedziałam a Ania od razu usiadła na łóżku.
-Już nie śpię.- Odparła a ja trzymając Azę na rękach wyszłam z jej pokoju. Zawróciłam i poszłam zajrzeć czy Dominika wstała, nie było jej w pokoju, więc albo jest już w kuchni albo w łazience. Poszłam do Marka.
-Marek zupa mleczna na śniadanie.- Powiedziałam a chłopak momentalnie stanął na baczność przy łóżku.
-Już nie śpię.- Powiedział z zamkniętymi oczami.
-Zapraszam do kuchni.- Odparłam wychodząc z pokoju. Zeszłam na dół. Faktycznie Dominika była już w kuchni. Postawiłam Azę na podłogę i poszłam zrobić dla nich śniadanie. Po udanym rodzinnym posiłku wszyscy poszli szykować się a to do pracy a to do szkoły. Ja natomiast zostałam w kuchni i szykowałam dla całej gromady kanapki na drugie śniadanie.
-Proszę bardzo.- Powiedziałam po kolei rozdając zapakowane śniadanie w małe prostokątne pojemniczki.
-Dzięki pa.- Powiedziała Dominika i uciekła do samochodu.
-Dziękuję.- Marek pocałował mnie w policzek.
-Kocham cię.- Krzyknęła Ania i mnie przytuliła. Oboje szybko uciekli z kuchni.
-Pięknie wyglądasz.- Powiedział Mikołaj i namiętnie mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek i odprowadziłam go do drzwi. Pomachałam im na pożegnanie i wróciłam do domu. Poszłam do sypialni się ubrać. Założyłam moje ulubione ciemne jeansy i jasno niebieską koszulę, zrobiłam delikatny makijaż i ułożyłam włosy.
-Co młody idziemy na zakupy.- Powiedziałam głaszcząc Azę. Podniosłam się z pozycji klęczącej i poszłam do korytarza po kurtkę. Znalazłam w szafie jakąś starą smycz. Przypięłam więc Azie do obroży i wyszliśmy z domu. Zapakowałam go do auta i pojechałam do pobliskiego marketu zrobić zakupy. Zaczęła się zima a na drogach był już lud.
-No i widzisz Aza, zima ponownie zaskoczyła drogowców.- Powiedziałam do szczeniaka który siedział na siedzeniu z tyłu. Szczeknął jak to na małego pieska przystało bardzo charakterystycznie. Zaparkowałam auto pod sklepem. Musiałam zostawić go w aucie, do sklepu wejść z nim nie mogłam a na zewnątrz było zimno. Zrobiłam szybkie zakupy i wróciłam do Azy. Pakując zakupy do bagażnika dostałam SMS-a od Pawła. Bądź około 11, zarejestrowałem cię już. Uśmiechnęłam się pod nosem, z jednej strony dlatego że mam brata starszego o którym zawsze marzyłam a z drugiej strony jestem w ciąży. W końcu będę mamą. Na mojej twarzy cały czas był uśmiech. Niestety przypomniało mi się że nie mam z kim zostawić Azy na czas wizyty u lekarza. Zadzwoniłam więc do Krzyśka.
-Cześć Olka, co się dzieje, jeszcze cie nie ma a zaraz odprawa.
-Cześć Krzysiek, dziś mnie nie będzie.
-Co się stało?
-Powiedzmy ze chora jestem.
-Jesteś w ciąży, to świetna wiadomość, który to miesiąc?
-Krzysiek.- Podniosłam delikatnie głos.
-Aha nikt nie wie, rozumiem, byłaś już u lekarza?
-No właśnie jadę, chciałam się zapytać czy Emilka w domu jest.
-Jest jest, już się nigdzie nie rusza z niecierpliwością czekamy na poród, ty zresztą za jakiś czas też będziesz czekać.
-Zabawne wiesz.
-Wiem, a co chcesz od Emilki?
-Chciałam jej kogoś na godzinkę podrzucić.
-Kogo?
-No wyobraź sobie że dzieciaki wzięły psa ze schroniska.- Powiedziałam wsiadając do samochodu.
-Y nie wiem czy to dobry pomysł.
-Spokojnie to szczeniak.
-Rozumiem że nic o tym nie wiedzieliście.
-Dokładnie nic a nic.
-No to pięknie ich wychowałaś.
-Bo zaraz ci przypomnę jaki był płacz jak Monika wróciła a ty musiałeś oddać sierżanta.
-Nie było tematu. Dobra ja lecę na odprawę. Daj znać jak wrócisz od lekarza, a Mikołaj wie?
-Wie, ale liczy się z tym że to jest niepewne.
-Aha, jest pewne mówię ci to.
-Dzięki, miłej służby, daj znać z kim masz patrol.
-Tak jest dowódco.- Powiedział Krzysiek i się rozłączył. Schowałam telefon do torebki i pojechałam do domu Emilki. Weszłam na drugie piętro i zapukałam. Po chwili usłyszałam jakieś szmery a drzwi się otworzyły.
-Ola, a co ty tu robisz?- Zapytała zdziwiona Emilka.
-Niespodzianka.
-Nie powinnaś być w pracy?
-No właśnie, potrzebuję twojej pomocy.
-Mów co się dzieje.
-Zajmiesz się Azą tak na godzinkę? Proszę.
-Ale co ty tylko na godzinkę do pracy jedziesz?
-Nie, na godzinkę z nawiasem i nie do pracy a do lekarza, mów jak się czujesz?
-Dzięki dobrze, wejdziesz na kawę?
-Na kawę to nie ale soku jakiegoś bym się napiła.
-No to zapraszam. No to prosisz mnie o opiekę nad szczeniakiem.
-Tak proszę.
-No dobra, wiesz że zawsze ci pomogę ale ty za to będziesz czasem opiekowała się małą jak już urodzę.
-Tak jest, to rozkaz, będę miała wtedy dużo czasu.
-Dlaczego, idziesz na dłuższy urlop, to przez to że Krzysiek idzie na tacieżyńskie, nie będziesz miała partnera wtedy.
-Nie dlatego.
-To co się dzieje, tylko mi nie mów że rezygnujesz z policji.
-No co ty zwariowałaś.
-No nie wiem, mówisz że będziesz miała dużo czasu to pytam.
-Spokojnie nie rezygnuje z policji, a teraz muszę lecieć. Widzimy się za godzinką.
-No ale czemu wolne?
-Powiem ci po powrocie.- Powiedziałam i pożegnałam się z Emilką. Pojechałam do Pawła, tak jak byliśmy umówieni, przyjął mnie około 11.
-Cześć mów co się dzieje.- Przywitaliśmy się.
-Sprawę mam.
-Wyczuwam że na kolację nie chcesz zaprosić.
-Innym razem na pewno.
-No dobra mów co cię do mnie sprowadza.
-Bo chyba jestem w ciąży.
-Chyba?
-No zrobiłam test i wyszedł pozytywnie.

-No dobra, zaraz to sprawdzimy. Połóż się na kozetce i podwiń bluzkę do góry.- Powiedział Paweł a ja zrobiłam to o co poprosił. Po chwili poczułam zimny żel na swoim brzuchu. Przeszły mnie ciarki.



Witajcie po dość długiej przerwie, mam nadzieję że nie jesteście na mnie źli. 
Jak myślicie, Ola jest w ciąży? Czekam na wasze komentarze. Pozdrawiam Domcia 

poniedziałek, 6 lutego 2017

2.31

Od wesela Dominiki i Jacka minął już miesiąc, nie wracaliśmy z Mikołajem do tematu oświadczyn. Kamila zaczęła częściej widywać się z dziewczynkami a Mikołaj zaczął powoli jej ufać. Ja natomiast zaczęła dowiadywać się coraz to nowszych rzeczy na temat mojej rodziny. W planach mamy nawet pojechać do naszych dziadków. Mimo pewnych obaw chcę ich poznać, a przede wszystkim chcę poznać prawdę o swojej rodzinie. Właśnie kończę służbę. Zapała już poszedł a ja kończę wypełniać papiery. Wiedziałam że Mikołaj skończy dziś później dlatego postanowiłam skończyć raporty za Krzyśka. Dałam o tym znać Mikołajowi.
Za dziesięć minut przy samochodzie. To była treść SMS-a od Białacha, ucieszyłam się że już kończy pracę. Skończyłam wypełniać papiery i wyszłam z budynku komendy. Postanowiłam poczekać na niego na zewnątrz, przecież to tylko kilka minut. Stanęłam obok naszego samochodu, wyjęłam z torebki słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Włączyłam sobie radio. W pewnej chwili poczułam czyjś wzrok na sobie. Zaczęłam się rozglądać ale nikogo nie widziałam. Podbiegł do mnie jakiś mężczyzna. Miał na twarzy kominiarkę a w dłoni trzymał pistolet, celował nim w moją stronę.
-Właź do samochodu.- Powiedział, jego głos wydawał mi się znajomy, jednakże nie wiedziałam skąd go znam, byłam przestraszona całą sytuacją. Podjechał jakiś samochód, miał przyciemniane szyby, nie widziałam kto prowadził. Posłusznie wsiadłam do niego gdy tylko drzwi się otworzyły. Teraz widziałam kierowcę ale on również miał kominiarkę. Nie wiedziałam co się dzieje a po policzkach zaczęły mi spływać łzy. Bałam się, cała historia sprzed kilku miesięcy zaczęła się powtarzać.
-Czego chcecie?- Zapytałam gdy odjeżdżaliśmy spod komendy.
-Milcz, my tu zadajemy pytania.- Powiedział mężczyzna i przystawił mi pistolet do brzucha.- Jeśli chcesz przeżyć to bądź grzeczna.- Dodał po chwili. On zabrał mi torebkę gdy tylko mój telefon zaczął dzwonić. Wyjął go z niej i odebrał.
-Mamy ją, jeden fałszywy ruch i po niej.- Powiedział i wyjął z niego baterię i kartę. Rzucił nim na siedzenie pasażera z przodu. Na dworze było już szaro w sumie zaczęło się już ściemniać. Gdy dojechaliśmy na miejsce było już ciemno.
-Wysiadaj.- Powiedział mężczyzna cały czas celując do mnie bronią. Wykonywałam każde ich polecenie. Zaprowadzili mnie do jakiegoś budynku, nie wiedziałam co to za miejsce, było ciemno i nie widziałam zbyt wiele. Szliśmy jakimiś korytarzami. Po chwili znalazłam się w jakimś pomieszczeniu, wydawało się bardzo duże.
-Siadaj i czekaj.- Powiedział mężczyzna a ja usiadłam na podłodze.
-Na co mam czekać?- Zapytałam przestraszona bałam się że mogę tym pytaniem sobie przeskrobać ale chciałam wiedzieć na co mam czekać.
-Szef chce z tobą pogadać.- Powiedział mężczyzna. W pomieszczeniu jednak nie byliśmy sami, oprócz niego było jeszcze kilka osób. Pilnowali mnie.
-Można wejść.- Z pomieszczenia obok otworzyły się drzwi i usłyszeliśmy głos kobiety.
-Wstawaj.- Powiedział mężczyzna z bronią. Zrobiłam to a on zaprowadził mnie do pomieszczenia obok. Tam również było kilka osób, widziałam tylko ich sylwetki, wszyscy mieli na twarzach kominiarki. Na środku pomieszczenia stało biurko, z jednej strony był fotel na którym ktoś siedział. Domyślałam się że to ich szef. Po drugiej stronie biurka było krzesło. Mała lampka na biurku delikatnie rozświetlała pomieszczenie, zdołałam zauważyć że ich szef nie ma na twarzy kominiarki. Drzwi zamknęły się z dużym hukiem.
-Siadaj.- Powiedział mężczyzna a ja usiadłam na krześle. Zaczęłam rozglądać się dookoła siebie. Bałam się coraz bardziej.
-Szefie już jest.- Powiedział i odszedł.
-To dobrze.- Ponownie usłyszałam znajomy głos. Głos którego nie byłabym w stanie zapomnieć. Przez chwilę myślałam że to Mikołaj ale przecież to niemożliwe, ktoś mnie porwał.
-Czego ode mnie chcecie?- Zapytałam po chwili przerywając ciszę.
-Zadać Pani kilka pytań.- Powiedział ich szef. Cały czas był odwrócony tyłem do mnie. Jakaś kobieta, bo tak wnioskuję po sylwetce, podeszła do niego i dała mu jakieś kartki. Zaczął je przeglądać.- Sierżant Aleksandra Wysocka?- Zapytał spokojnym głosem, powoli bałam się coraz mniej.
-Tak.- Odparłam.
-Czyli mamy u siebie pieska, no proszę.- Powiedział a ktoś do niego podszedł i podał mu prawdo podobnie papierosa. Druga osoba podeszła z jego drugiej strony i podpaliła zapałkę.
-Po co mnie tu zabraliście? Nie wiecie z kim zadzieracie.- Krzyknęłam i wstałam z krzesła.
-Siadaj.- Powiedział mężczyzna, ponownie usiadłam ich szef tylko zaczął się śmiać.
-Chcę ci zadać jedno ważne pytanie.- Powiedział szef i podniósł się z fotela. Zapaliły się światła w pomieszczeniu, bezlitośnie rażąc mnie po oczach. Zasłoniłam twarz dłońmi. Usłyszałam kroki, ktoś zbliżał się w moim kierunku. Odsłoniłam więc twarz aby się przyjrzeć sytuacji. Od razu w oczy rzucił mi się ogromny napis.
Wyjdziesz za mnie? W pierwszej chwili nie wiedziałam co jest grane. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Zobaczyłam Mikołaja idącego w moim kierunku, był w garniturze a w dłoni trzymał bukiet czerwonych róż. Ludzie dookoła mnie po kolei zaczęli zdejmować kominiarki. Ujrzałam twarze swoich znajomych i rodziny.
-Co tu się dzieje?- Wstałam z krzesła i przestraszona zapytałam.
-Ola kochanie wyjdziesz za mnie?- Mikołaj podszedł bliżej i uklęknął.
-Czy ty oszalałeś? Porwałeś mnie żeby mi się oświadczyć?- Krzyknęłam na niego, teraz to ja mogłam się nim zabawić.
-Ale, bo chciałem....
-No tak odwieczny problem facetów, bo chciałem, bo nie pomyślałem, bo zapomniałem.- Krzyknęłam. Wszyscy zebrani stali jak wryci i nie wiedzieli co się dzieje. Mikołaj podniósł się.- Wróć, jeszcze nie skończyłam mówić.- Krzyknęłam na niego a on z powrotem ukląkł.
-Ola, przepraszam.
-Nie przepraszaj mnie bo ja nie mam zamiaru tego tak zostawić. Ty wiesz co ja czułam. Myślisz że to było dla mnie miłe, możesz o nas zapomnieć już nie będę twoja dziewczyną bo mam dość.
-Chyba nie chcesz powiedzieć że to koniec?
-A co mam powiedzieć? Może mam ci się rzucić w ramiona i udawać że nic się nie stało. Mikołaj wiesz jak ja się bałam, ty myślisz że to miłe zostać porwanym, może tobie by takie coś sprawiło przyjemność ale nie mi.- Krzyknęłam na niego. Po jego minie widziałam że zaczynam to wygrywać. Mikołaj totalnie nie wiedział co się dzieje.
-Ale kochanie...
-Nie mów tak do mnie.
-Daj mi to wyjaśnić.
-Proszę bardzo masz pięć minut a potem stąd wychodzę i masz mnie zawieść do domu.
-No bo ja nie wiedziałem jak mam ci się oświadczyć.
-Inaczej, no nie wiem Zapała jakoś dał radę Jacek też.
-Ola no bo to nie miało być tak.
-A jak, chciałeś mnie może jeszcze bardziej postraszyć. Może trzeba było mnie związać i zakleić mi usta.
-Ale....
-Nie mam już tego dość, co ty sobie wyobrażasz?
-Że mi wybaczysz i będzie tak jak dawniej.
-Nic nie będzie tak jak dawniej Mikołaj jeszcze to do ciebie nie dotarło?
-Ale Ola ja cie kocham nie potrafię bez ciebie żyć.
-To po cholerę mnie porywałeś? Weź się zastanów zanim zrobisz coś równie głupiego. Doskonale wiesz co było jak mnie ostatnio porwali, i jeszcze ta broń wycelowana w moją stronę. Mikołaj ja myślałam że zaraz zginę.
-Przecież bym ci tego nie zrobił.
-Ale ja nie wiedziałam że to ty, skąd mogłam to wiedzieć.- Krzyknęłam a w pomieszczeniu zapadła grobowa cisza, którą po chwili postanowiłam przerwać.- Możecie zostawić nas samych?- Poprosiłam a wszyscy zaczęli wychodzić z tego pomieszczenia. Gdy tylko drzwi się zamknęły zaczęłam mówić.- Musimy chyba poważnie pogadać.- Odparłam podchodząc do Mikołaja. Wzięłam do ręki kwiaty które trzymał i po kolei zaczęłam wyrywać z nich płatki.
-Kocha, nie kocha, kocha, nie kocha....-Powtarzałam te słowa kilka razy.
-Ola no pewnie że cię kocham.
-Wstań Mikołaj, to nie ma sensu.- Powiedziałam a on posłusznie się podniósł.
-Wiesz że powinieneś dostać ode mnie na odchodne z liścia?
-Tak wiem, przepraszam ale ja chcę to naprawić daj mi szansę.- Takiej skruchy u Białacha jeszcze nigdy nie widziałam, miałam wrażenie że zaraz się popłacze.
-Wiesz że to konieć, nic nie będzie takie same, a ja już nie będę twoją dziewczyną?
-Zdaję sobie z tego sprawę, ale może da rade to naprawić.
-Milcz nie pozwoliłam ci mówić.- Krzyknęłam.- Wiesz że słowo przepraszam nic nie zmieni.
-Wiem.
-Wiesz że zraniłeś moje uczucia, nie wiem czy mogę ci ufać, porwałeś mnie. Ja nie wiem do czego jeszcze jesteś zdolny.
-Ola to się już więcej nie powtórzy.
-No pewnie że się nie powtórzy, a teraz odwieź mnie do domu.- Powiedziałam widziałam że Białach jest smutny, ale na razie nie dam mu tej satysfakcji. Niech troszkę pocierpi. Wyszłam z pomieszczenia, chwilkę po mnie opuścił je Mikołaj, po minach widziałam że tego nikt się nie spodziewał. Wsiadłam do samochodu Mikołaja, teraz przed budynkiem było oświetlenie. Jego samochód stał na środku wjazdu. Szedł za mną po cichu a ja tylko słyszałam jak wszyscy go pocieszają. Czułam pewną satysfakcję. Wsiadłam do auta a po chwili jako kierowca wsiadł Mikołaj. Zapięłam pasy i odjechaliśmy. W milczeniu pokonaliśmy całą drogę do domu. Udałam wściekła na Mikołaja i wysiadłam z jego auta trzaskając drzwiami. Weszłam do domu. Usiadłam na schodach i czekałam aż on zrobi to samo. Po chwili wszedł, zamknął drzwi i zapalił światło. Spojrzał się na mnie i zrobił minę skruchy.
-Nie wierzę jak mogłeś mi to zrobić. Po tym co razem przeszliśmy.
-No właśnie przeszliśmy razem.- Powiedział.
-Miałeś tyle okazji żeby mi się oświadczyć a ty wpadłeś na tak durny pomysł.
-Ale sama mówiłaś że nie chciała byś żebym ci się na weselu Jacka oświadczył.
-Skąd to wiesz?
-Od Krzyśka.
-Co za papla z niego ale to nie zmienia faktu że już nigdy nie będę twoją dziewczyną. Musimy oboje zamknąć ten rozdział.
-Ale ja nie chcę go zamykać. Zrozum.
-To po co się oświadczyłeś?
-Bo chcę żebyś była moją żoną.
-To jak mam być twoją żoną skory chcesz żebym nie zamykała tego rozdziału.
-O czym ty teraz mówisz?
-Nie mogę być twoją dziewczyną bo się oświadczyłeś.
-No tak, ale to nie powód żebyśmy się rozstali.
-Mikołaj ale ja nie mówię o rozstaniu.
-Jak to?
-Tak to głuptasie.- Powiedziałam i pocałowałam go.- Tylko nigdy więcej tak nie rób.- Dodałam i znów go pocałowałam.
-To znaczy że....

-Tak zgadzam się Mikołaj, zostanę twoją żoną.- Powiedziałam a Mikołaj zaczął mnie całować coraz namiętniej. To była piękna chwila i nie chciałam jej przerywać. Oboje zawędrowaliśmy do sypialni. 

poniedziałek, 30 stycznia 2017

2.30

Olka bardzo szybko wróciła do siebie po tych wydarzeniach. Oboje chcieliśmy o tym jak najszybciej zapomnieć. Dziś mija równy miesiąc od tego dnia. Umówiłem się z Jackiem na kawę, mam do niego bardzo ważną sprawę. Powinien być za godzinę. Dzieciaki są w szkole a Oli chwilowo nie ma w domu.
-Cześć Mikołaj.- Usłyszałem głos mojego przyjaciela.
-Jestem w salonie chodź.- Odkrzyknąłem a po chwili Jacek był już w tym samym pomieszczeniu co ja.
-No co to sprawa nie cierpiąca zwłoki?- Zapytał i podał mi dłoń na powitanie.
-Siadaj napijesz się czegoś?
-Nie dzięki, troszkę mi się śpieszy, mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia na mieście. Mów o co chodzi?- Powiedział i usiadł na kanapie, ja usiadłem naprzeciwko niego na fotelu.
-No więc, musisz mi pomóc.
-No dobra, ale jak?
-Chcę się oświadczyć Oli.
-A właśnie Olka w domu?
-Nie nie, pojechała z twoją przyszłą żoną wybrać suknię ślubną.
-A to troszkę im się zejdzie.
-No to pewne bo Olka chce sobie też coś kupić na wesele.
-To powiadasz że chcesz się jej oświadczyć.
-No tak.
-A i nie wiesz jak to zrobić, no słuchaj stary ja już mam to za sobą więc pytaj specjalisty.
-Zabawne ale ja już wiem jak to zrobię.
-No to słucham co Białaszek wymyślił i do czego jestem mu potrzebny.
-Więc, chciałbym oświadczyć się Oli na waszym, w sensie twoim i Dominiki weselu. W trakcie oczepin.- Powiedziałem a Jacek miał jakąś niewyraźną minę.
-Stary, pomysł jest świetny ale Zapała cie już uprzedził.
-Jak to?
-No tak to, z tego co mi wiadomo to Ola powiedziała Jackowi jakby chciała żebyś się jej oświadczył a on to wykorzystał z tym że Olka nie chciała tego na naszym weselu bo nie chce zabierać nam dnia.
-Czyli że co?
-Czyli odpada, musisz coś bardziej oryginalnego wymyślić.
-Ale ja nie wiem co.
-Ja też nie mam pojęcia. Poczekaj zaraz coś wymyślimy.- Powiedział i wyjął z kieszeni telefon.
-Gdzie dzwonisz?
-Do Zapały, niech przyjedzie i pomoże nam coś wymyślić a ty włącz laptopa i szukaj pomysłu w necie, coś musi tam być ciekawego.- Powiedział i wyszedł z salonu, ja udałem się do sypialni Dominiki i wziąłem jej laptopa. Na całe szczęście nie miała hasła. Zszedłem na dół i wpisałem w wyszukiwarce internetowej „pomysł na oryginalne zaręczyny” Wyszukiwarka mnie nie zawiodła, miałem od razu milion pomysłów z tym że prawie każdy wydawał się banalny i pospolity.
-I co masz coś?- Zapytał mnie Jacek wchodząc do salonu.
-Most Tumski, zakochani, kłódki na moście.- Odparłem.
-Serio, chcesz żeby Olka uciekła?
-Czemu ma uciekać?
-Znasz ją nie lubi takich miejsc, wiesz że tam jest dużo gapiów poza tym od razu jak tam pójdziecie to się skapnie że chcesz się oświadczyć.
-A ty coś załatwiłeś?
-Tak Krzysiek zaraz będzie bo Emilka pojechała z dziewczynami z tym że mamy jeszcze Tośka do pomocy.
-No trzy i pół głowy to nie jedna.- Zaśmiałem się.
-Dobra idź zrób kawę a ja coś poszukam. To rozkaz.
-Tak jest.- Zaśmiałem się i poszedłem do kuchni. Zrobiłem dwie kawy a w międzyczasie pojawił się Krzysiek z Tośkiem.
-Cześć.-Krzyknął Zapała wchodząc do domu.
-Chodź do salonu.- Odkrzyknął Jacek.
-Cześć wujek.- Powiedział mały Zapała i wpadł do kuchni niczym poparzony.
-No cześć mały.- Odparłem i przytuliłem go.
-Nie jestem mały.- Powiedział zbulwersowany.
-Dobrze duży, napijesz się soku pomarańczowego?
-Ahym.- Chrząknął kiwając głową na potwierdzenie.
-Krzysiek napijesz się kawy?- Zaproponowałem.
-Jasne że tak, czarna z cukrem.- Krzyknął a ja szybo mu zaparzyłem. Wróciłem po chwili do salonu z kawą i sokiem dla Tośka.
-No to co to za sprawa? -Zapytał zapała gdy stawiałem kawę na stoliku.
-Okradłeś mnie.- Stwierdziłem a Jacek wybuchł śmiechem.
-Co proszę?- Zapytał zdziwiony Krzysiek.
-Zabrałeś mi pomysł na zaręczyny, to teraz mi wymyśl coś innego.
-A to o to ci chodzi.- Powiedział i zaczął się śmiać.
-No to myślimy Panowie jak ja mogę się oświadczyć Oli.
-Szukałeś w necie?- Zapytał mały Zapała.
-No właśnie to robimy.- Powiedział Jacek.
-Co tam znalazłeś?- Zapytałem widząc że ma otwartą jakąś zakładkę.
-Romantyczny rejs po Odrze, kolacja na jachcie.- Odrzekł.
-Oszalałeś, Olka się skuma my nigdy nie byliśmy na normalnej randce.
-No to ja już nie wiem Mikołaj.- Powiedział załamany Jacek.
-Wujek, a może by tak serce z świeczek w ogrodzie, kwiaty. Tak wiesz byś wziął ciocię niby tak po prostu się przejść.
-Ty młody nieźle kombinujesz.- Powiedział Jacek.
-Zrobimy tak że....- Jacek zaczął zdradzać nam swój plan. Był świetny a dodatkowo wiedziałem że się uda.
-No to już wszystko wiemy.- Dodał Krzysiek. W tym momencie na podwórko wjechał jakiś samochód. Podszedłem do okna aby zobaczyć kto to. Z auta wysiadły nasze kobiety i w skowronkach weszły do domu.
-Cześć Mikołaj już jestem.- Krzyknęła Ola wchodząc do domu.
-O a co wy tu robicie?- Zapytała Emilka widząc moich wcześniejszych gości.
-Pogadać wpadliśmy.- Odparł Krzysiek i przywitał się z Emilką.
-Jacek, miałeś załatwiać na mieście kilka spraw odnośnie ślubu.- Powiedziała zbulwersowana Dominika widząc swojego przyszłego męża.
-Tak tak już jadę. To cześć, widzimy się w pracy.- Powiedział Jacek i pożegnaliśmy się. Kilka minut później pojechał Krzysiek z Emilką i Tośkiem, na końcu nasz dom opuściła Dominika, chciała sprawdzić czy Jacek na pewno pojechał zrobić to co miał w planach. Zostaliśmy z Olką sami. Korzystając z okazji iż dzieciaki mają do późna zajęcia udaliśmy się do sypialni.
Kilka dni później
Ola
Dziś jest wesele Dominiki i Jacka, nie mogłam się go doczekać odkąd dowiedziałam się o zaręczynach. Dodatkowo jest coś jeszcze, moja przyjaciółka jest w drugim tygodniu ciąży. Właśnie zaczęliśmy się szykować na tę uroczystość. Specjalnie na tą okazję kupiłam sobie nową sukienkę. Mikołaj zakładał garnitur, tak samo jak Marek. Dominika i Ania miały śliczne sukieneczki. Ja byłam ostatnia, musiałam jeszcze spiąć dziewczynką włosy. Wyglądały pięknie. Gdy skończyłam je czesać Mikołaj z dzieciakami czekali tylko na mnie. Byłam prawie gotowa, musiałam tylko założyć sukienkę. Nikt nie wiedział jaką sobie kupiłam, to miała być taka niespodzianka. Wyszłam z sypialni i udałam się do salonu gdzie wszyscy już czekali.
-Ślicznie wyglądasz.- Powiedziała Dominika a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Dziękuję ty też.- Odparłam i podeszłam do Mikołaja który milczał. Pocałowałam go delikatnie w usta.- Jestem gotowa możemy jechać.- Powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Po kilku minutach byliśmy już w drodze do kościoła. Przystroiliśmy sobie jeszcze samochód wstążkami i balonikami, tak aby było widać że to wesele. Cieszyłam się że Dominika nie wymyśliła sobie że mamy być w mundurach, zaprosiła nas jako przyjaciół a Renata wybrała specjalną delegację od nas z komendy. Ona również była zaproszona jako osoba prywatna. Msza rozpoczęła się o 17, tak jak było to zaplanowane. Dominika miała piękną białą suknię. Jacek nieziemsko przystojny w tym garniturze. Troszkę jej zazdrościłam i z niecierpliwością czekałam aż Mikołaj mi się oświadczy i to ja będę stała na ślubnym kobiercu i przysięgała miłość do grobowej deski Mikołajowi. Niestety, oboje jesteśmy po rozwodach i ślub kościelny w naszym wypadku odpada. Organista zaczął grać marsz Mendelsona, wszyscy goście powstali a ogromne drzwi na tyle kościoła otworzyły się. Dominika zaczęła iść w stronę ołtarza. Wszystkie kamery i oczy zebranych gości były skierowane na nią. Co chwila ktoś spoglądał na Jacka albo ich rodziców. Rozpoczęła się przysięga małżeńska.
-Powtarzajcie za mną.- Powiedział Ksiądz.
-Ja Jacek biorę ciebie Dominiko za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.
-Ja Dominika biorę ciebie Jacku za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy święci.- W oczach obojga pojawiły się łzy, bezbarwna ciecz radości. Po chwili Tosiek podszedł do ołtarza z obrączkami.
-Powtarzajcie za mną.- Ponownie powiedział ksiądz i poświęcił obrączki.
-Dominiko przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
-Jacku, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha świętego.
-Możesz pocałować Pannę młodą.- Odrzekł ksiądz a Jacek podniósł z twarzy Dominiki welon i pocałował ją. Po mszy udaliśmy się na wesele. Pierwszy taniec zatańczyli pięknie. Widać było że bardzo dużo czasu poświęcali na naukę tańca. W ich oczach było widać miłość, nie zawsze łatwo jest to wychwycić w takich chwilach. Potem było pierwsze gorzko i sto lat. Impreza zaczęła się na całego. Nie wiedziałam że z Mikołaja taki tancerz. Nie oszczędzał mnie i co chwilkę wołał „ to nasza piosenka” i porywał mnie na parkiet. O północy zaczęły się oczepiny. Ku zdziwieniu wszystkich gości nie było wybierania nowej Pary młodej. Krzysiek wyszedł na środek sali i o świadczył się Emilce. Przyjęła go, wszyscy byli w szoku. Zaśpiewaliśmy im sto lat i wszyscy wrócili do tańca. Zabawa trwała do rana bo odśpiewaliśmy nawet Gdy poranne wstają zorze. Nad ranem wróciliśmy do domu. Oczywiście na drugi dzień w sensie w niedzielę mieliśmy wszyscy wolne postanowiliśmy z Mikołajem nie jechać na poprawiny, chcieliśmy wyspać się przed pracą w poniedziałek a dzieciaki musiały iść do szkoły. Od razu zasnęłam wtulając się w Mikołaja. Spałam jakoś do południa, nie lubię spać w dzień. Wstałam więc z łóżka i poszłam do kuchni. Zaparzyłam sobie kawę i usiadłam przy stole. Po chwili dołączył do mnie Mikołaj.
-Cześć kochanie.- Powiedział i pocałowaliśmy się na powitanie.
-Cześć.- Odparłam.
-Czemu nie śpisz?
-Nie mogę jakoś w dzień zasnąć. Chcesz kawy?
-A poproszę.- Odparł i usiadł naprzeciwko mnie. Postawiłam kubek na stole i przez chwilkę stałam obok niego. Objął mnie w pasie i posadził na swoich kolanach.
-Kocham cię.- Powiedział i spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
-Ja ciebie też.- Odparłam i uśmiechnęłam się.
-Zobacz szykuje nam się kolejne wesele.- Odparł uśmiechając się.
-No tak.- Powiedziałam i zeszłam z jego kolan, usiadłam naprzeciwko niego.
-Coś się stało?
-Nie nic.
-Olka no przecież widzę, mów co jest grane.
-No wszystko jest dobrze.
-Nie kłam widzę.
-O jejku no bo dziewczyny albo są już mężatkami albo są zaręczone, no myślałam że wpadniesz na taki pomysł i mi się w końcu oświadczysz. Też bym chciała przysięgać ci miłość aż po grób i ubrać białą sukienkę.
-Kochanie, wszystko w swoim czasie.- Powiedział a ja siedziałam jak wryta. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.- Wiesz że kupiliśmy dom, zaczęliśmy go remontować. Nie stać nas na ślub jak na razie.
-Jak na razie to nawet mi się nie oświadczyłeś.- Krzyknęłam na niego i z płaczem wyszłam z kuchni. Nie wiem dlaczego tak na niego naskoczyłam. Miałam kiepski dzień spowodowany miesiączką i tak jakoś wybuchnęłam. Poszłam z płaczem do sypialni. Położyłam się na łóżku i schowałam głowę w poduszkę. Po chwili usłyszałam kroki Mikołaja. Siadł na łóżku i delikatnie zaczął jeździć swoją dłonią po moich plecach. Uwielbiam kiedy tak robi zawsze mnie to uspokaja i czuję się wtedy bezpieczniejsza. Położył się obok mnie i mocno przytulił.
-Kochanie wiesz że cie kocham.
-Wiem, przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło.
-Rozumiem, po prostu im zazdrościsz.
-Nie Mikołaj to nie tak, nie chcę wymuszać na tobie zaręczyn.
-Ale nie wymuszasz.
-Czyli nie wyjmiesz teraz pierścionka i nie zapytasz się mnie czy za ciebie nie wyjdę.
-Nie mam pierścionka.- Powiedział a ja położyłam się na nim i zaczęłam go całować.
-Kocham cie Mikołaj.- Powiedziałam a nasze pocałunki stawały się coraz to bardziej namiętne.
-Yhym, nie chcę wam przeszkadzać, ale mamy gości.- Do naszej sypialni wpadła Dominika na dzień dobry walnęła minę pod tytułem: udam że tego nie widziałam. Opuściła nasz pokój a my zaczęliśmy się śmiać.- Ja nie żartowałam, serio ktoś przyjechał.- Dziewczyna ponownie pokazała się w drzwiach. Wstaliśmy więc z Mikołajem z łóżka, on poszedł otworzyć a ja założyłam szlafrok. Schodząc po schodach usłyszałam głos Kamili, byłej żony Mikołaja. Zdziwiła mnie jej wizyta. Byłam bardzo ciekawa po co przyszła.
-Mikołaj chcę zabrać dziewczynki do siebie tylko na kilka dni.- Powiedziała gdy ja podeszłam do nich.
-Ostatnio też tak mówiłaś a nawet nie zdążyłaś ich zabrać.
-Ale zrozum, ja już się leczę.
-Już, no proszę miałaś to robić kilka miesięcy temu.- Powiedział Mikołaj, był bardzo zdenerwowany.
-Kochanie, pozwól jej, ona naprawdę chce dobrze poza tym to ich mama nie możesz jej tego zakazywać.- Odezwałam się, było mi jej żal że przez to co robiła w przeszłości, no tak przeszłości bo jakby nie patrzeć zaczęła się leczyć, nie może mieć córek przy sobie. Była naprawdę dzielną kobietą, ja sama nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji.
-No dobra Kamila, ale tylko do wtorku, dziewczynki mają szkołę.- Powiedział Mikołaj.
-Dziękuję, nic im się nie stanie.- Powiedziała Kamila i przytuliła Mikołaja, on stanął jak wryty nie wiedząc co robić.
-To ja pójdę po dziewczynki.- Odrzekł po chwili i odsunął się od Kamili. Poszedł na górę je obudzić.
-Dlaczego się za mną wstawiłaś?- Zapytała gdy zostałyśmy same.
-Wejdziesz do środka.- Zaproponowałam a Kamila weszła do naszego domu.
-Ładnie się urządziliście.
-Dzięki ale jeszcze chcemy parę rzeczy pozmieniać, napijesz się czegoś, troszkę potrwa zanim Mikołaj je obudzi.
-Obudzi, czemu one śpią o tej godzinie?
-Byliśmy na weselu około siódmej rano wróciliśmy, to co napijesz się kawy?
-Nie chcę robić wam kłopotu.
-Przestań, żaden kłopot.
-Jak nie już wam zrobiłam nalot na chatę, obudziłam was a teraz mam pić jeszcze kawę.
-No to rozumiem że mam zrobić kawę.- Odparłam.
-Nie no ile będą się pakować?
-Znając je, z jakieś pół godziny zanim wstaną i drugie pół na spakowanie rzeczy i książek.
-No dobra, ale taką malutką kawę.- Odparła i weszłyśmy do kuchni.
-Z mlekiem pijesz?
-Tak i z cukrem.- Odparła i rozglądała się po pomieszczeniu.- Nie no naprawdę ładny dom, bardzo duży jak na cztery osoby.
-Pięć osób.- Odparłam i uśmiechnęłam się.
-Jesteś w ciąży?
-Nie, Marek z nami mieszka jestem jego prawnym opiekunem.
-Nie wiedziałam że masz syna.
-Mam i chodzi z Dominiką do klasy.
-A to dlatego widziałam cie kiedyś na wywiadówce, ale wcześniej nie przychodziłaś.
-Zaczęłam chodzić jak uzyskałam prawa do opieki nad nim.
-A jeśli mogę wiedzieć, czemu się nim opiekujesz?
-Jego rodzice nie żyją, obiecałam to jego ojcu zanim zmarł.
-Przykro mi.

-Nie to już dawno zamknięty rozdział.- Powiedziałam i postawiłam na stole kawę. Rozmawiałyśmy jeszcze chwilkę i Mikołaj się po chwili do nas dołączył. Po niecałej godzinie, dziewczynki i Kamila pojechały, a ja Mikołaj i Marek zostaliśmy sami w domu.



Moi kochani ostatnio często pytacie mnie co z pozostałymi blogami. Chwilowo są one zawieszone ze względu na brak  czasu. Wszystko to jest spowodowane tym że jestem obecnie w maturalnej klasie i czas jaki mogę poświęci na napisanie nowego opowiadania jest bardzo mały. Oczywiście cały czas pracuję nad czymś nowym, ale nie wiem kiedy może się coś pojawić. Zapewne zauważyliście też że coraz rzadziej pojawiają się opowiadania na tym blogu, chciałam was za to również przeprosić i obiecać że postaram się poświęcać temu blogu jak najwięcej czasu, oczywiście w miarę możliwości. 
Piszcie w komentarzach jak wam się podoba ten blog i co myślicie o oświadczynach Mikołaja? Dojdzie do nich, a może ktoś albo coś w nich przeszkodzi? Co wymyślili na oświadczyny i jaki będzie tego skutek? A tak z innej beczki mieliście już ferie? Jak tak to piszcie w komentarzach jak je spędziliście, a jeśli jeszcze ich nie było to napiszcie jakie macie plany. Pozdrawiam Domcia :D