Od
rana nie najlepiej się czułam. Cały poranek spędziłam w
toalecie. Po kilku minutach udało mi się z niej wyjść.
-Cześć
kochanie jak się czujesz?- Zapytał Mikołaj i chciał mnie
pocałować w policzek.
-Przestań.-
Odepchnęłam go, spodziewałam się że mam jakąś jelitówkę i
nie chciałam go zarazić.
-Co
się dzieje?
-Nic,
źle się czuję.
-Może
weź dziś wolne? - Powiedział całując mnie w czubek głowy.
-Nie
nie, jest dobrze.- Powiedziałam i ponownie pobiegłam do toalety. Po
chwili usłyszałam jak Mikołaj puka do drzwi.
-Kochanie,
jesteś pewna że dasz radę dziś pracować?
-Tak,
Mikołaj dam radę.
-To
ja może zaparzę ci herbatę.- Powiedział i usłyszałam jak
odchodzi. Po kilku minutach opuściłam łazienkę. Poszłam do
kuchni i napiłam się herbaty. Poczułam się nieco lepiej więc
poszłam się ubrać do pracy. Pod komendą z Mikołajem byliśmy
punktualnie o 8.30. Weszliśmy do środka tym razem Mikołaj mnie
obejmował, to było dziwne uczucie. Wszyscy się na nas patrzyli,
nigdy się tak nie czułam. Mikołaj na pożegnanie pocałował mnie
pod drzwiami do mojego biura. Po chwili weszłam do środka. Krzysiek
siedział już przy biurku i wypełniał raporty.
-Cześć.-
Powiedział gdy stanęłam obok niego.
-Nie
odzywaj się.
-Co
ja zrobiłem?
-Już
zapomniałeś, nie myśl sobie że nie zgłoszę porwania przez was.-
Powiedziałam drocząc się z nim.
-No
co ty Olka.- Powiedział wstając od burka. Ponownie zrobiło mi się
niedobrze. Zakryłam usta dłonią i poleciałam do łazienki. Po
około dziesięciu minutach byłam w biurze z powrotem.
-Olka
wszystko dobrze?- Zapytał Krzysiek w głosie było słychać że się
przejął.
-Tak,
tak, wiesz co ja pójdę się przebrać.
-Dobra
to zrobię co kawę.
-Herbatę
mi zrób błagam.- Powiedziałam a on dziwnie na mnie spojrzał.
Wzruszyłam tylko ramionami i wyszłam z biura. Udałam się w
kierunku szatni. Przebrałam się w mundur i ponownie pobiegłam do
toalety. To już przestawało być śmieszne. Bałam się że stanie
się to na odprawie a wtedy szefowa na pewno cofnie mnie do domu.
Weszłam do biura i usiadłam naprzeciwko Krzyśka.
-Olka
czy ty na pewno dobrze się czujesz?
-Tak
wszystko jest okay, po prostu się czymś musiałam wczoraj zatruć
zaraz mi przejdzie.
-Nie
jestem pewien.- Powiedział i ponownie zaczął mnie przeszywać
wzrokiem.
-O
czym ty mówisz?- Zapytałam zdziwiona.
-Wiesz
ja już swoje w życiu przeszedłem.
-Do
rzeczy Krzysiek zaraz odprawa.
-Bo,
kurcze no to ciężki temat.
-Ale
co?
-No
że ty....
-No
co ja Krzysiek streszczaj się mamy mało czasu.
-Bo
może ty...czy ty ostatnio może nie przytyłaś?
-Przytyłam
i co to ma do rzeczy?
-Bo
ty ostatnio jesz więcej nie?
-Nie
Krzysiek jem tyle co zawsze, skończ te podchody w końcu.
-Czy
ty nie jesteś w...- Krzysiek jednak nie skończył bo do naszego
biura wpadł Jacek i przydzielił nam pierwszą sprawę. Udaliśmy
się więc w miejsce interwencji. Niestety na miejscu nie było ani
osoby która nas wezwała ani osób które miały uczestniczyć w tej
bójce. Wróciliśmy więc z Krzyśkiem do radiowozu i zgłosiliśmy
Jackowi gotowość do działania.
-Zero
zero, do zero sześć.
-Szóstka
zgłaszam się.- Chwyciłam po chwili za radio.
-Zróbcie
sobie przerwę.- Powiedział Jacek a ja spojrzałam na Krzyśka ze
zdziwieniem.
-Teraz?-
Zapytałam tak dla pewności.
-Tak,
teraz mam mało patroli na mieście muszę tak was porozdzielać żeby
potem nie było że na mieście nikogo nie mam.
-No
dobra przyjęliśmy, udajemy się na przerwę.- Zaskoczeni z
Krzyśkiem wróciliśmy na firmę.
-Przerw
obiadowa o 10.30. tego jeszcze nie było.- Skomentował Krzysiek.
-Ej
umawialiśmy się że nie będziesz tak komentował naszej pracy.
-Przepraszam.-
Odparł i zaśmialiśmy się.- Panie przodem.- Dodał przepuszczając
mnie w drzwiach.
-To
co widzimy się na stołówce?- Zapytałam.
-Jasne
zaraz do ciebie dojdę.- Odparł i poszedł w stronę naszych biur.
Ja udałam się na stołówkę. Zamówiłam sobie obiad u Pani Zosi,
co prawda była młoda godzina ale ja już zdążyłam zgłodnieć.
Wzięłam swoje zamówienie i udałam się do stolika. Po chwili
dosiadła się do mnie Zapała.
-Smacznego.-
Powiedział siadając.
-Dzięki
a ty nie jesz?
-Nie
nie jestem głodny, kawę ci zrobiłem.- Powiedział stawiając kubek
z kawą na stoliku.
-Dzięki,
przyda się.- Odparłam i wzięłam łyka. Ponownie zrobiło mi się
niedobrze, pobiegłam więc do łazienki. Stanęłam przed lustrem i
zobaczyłam że jestem strasznie blada. Wychodząc z niej natknęłam
się na szefową.
-Boże
Ola jak ty wyglądasz.- Powiedziała podchodząc do mnie.
-Dobrze
się czujesz?
-No
właśnie nie.- Powiedziałam.
-Może
weź wolne sobie, nie to rozkaz w tej chwili masz wracać do domu.
-Ale.
-Bez
żadnego Ale, Zapała was odwiezie i potem zostanie z wami aż
Mikołaj pracy nie skończy. Zrozumiano?
-Tak
jest Pani Komendant.
-No
możesz się odmeldować.- Powiedziała a ja opuściłam toaletę.
Udałam się do Krzyśka.
-A
ty co taka skwaszona?
-Szefową
spotkałam.
-I
co kazała ci wrócić do domu?
-Tak
a tobie razem ze mną i mnie pilnować.
-Pilnować
cię?
-Tak
ale najpierw masz mnie odwieźć, potem możesz sobie jechać ja
opieki nie potrzebuje.
-Jasne.
-No
jasne Jasne, a słuchaj bo chciałam wrócić jeszcze do naszej
porannej rozmowy.
-A
tak to już nie ważne.
-Ale
co?
-Chciałem
się zapytać czy jesteś z Mikołajem czy się może rozstaliście.
-Jesteśmy
razem, przyjęłam jego oświadczyny. A nie mogłeś tak od razu
tylko te podchody z tym jedzeniem?
-Nie
wiedziałem jak to zrobić.
-Faceci.-
Skomentowałam to. Napisałam Mikołajowi SMS-a że jadę z Krzyśkiem
do domu, żeby się nie martwił. Skończyłam jeść obiad, nie
dotykając się już do kawy, której sam zapach zaczął przyprawiać
mnie o mdłości. Wraz z Zapałą udaliśmy się do naszego biura,
przebraliśmy się i odwiózł mnie do domu.
-To
co teraz musisz mi pokazać gdzie co masz, w końcu jestem twoją
nianią.- Zaśmiał się gdy weszliśmy do domu.
-Jeszcze
słowo a cie zwolnię z tej posady.
-Dobra
milczę.- Oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Nie
musisz ze mną siedzieć, ja sobie dam rade.- Zaczęłam go jeszcze
raz przekonywać.
-Dostałem
taki rozkaz.
-Wiem
ale ja już sobie świetnie poradzę.
-Jesteś
pewna?
-Tak
Krzysiek, już się znacznie lepiej czuję. Jak mi się do jutra nie
polepszy to pojadę do lekarza.
-No
dobra, jak coś to masz mój numer, dzwoń do mnie gdyby coś się
działo.
-Dobrze
zadzwonię.- Powiedziałam i Krzysiek opuścił mój dom. Poszłam
się położyć. Zanim jednak zasnęłam zdążyłam wpaść jak
poparzona do łazienki. W końcu po kilku godzinach mdłości
ustąpiły a ja zasnęłam. Obudził mnie Mikołaj który zdążył
wrócić z pracy w międzyczasie.
-Ola,
Ola.- Delikatnie całował mnie w policzek.
-Co
się dzieje?- Zapytałam śpiącym głosem.
-Wstań
na obiad.- Powiedział swoim delikatnym i zatroskanym głosem.
-Już
idę.- Powiedziałam i wstałam, mając na sobie tylko piżamę
zeszłam na dół.
-Ola
a gdzie szlafrok, przecież jesteś chora nie możesz tak chodzić.-
Powiedział Mikołaj i ruszył w moim kierunku. Zabrał koc z kanapy
i mnie nim okrył.
-Dzięki,
co na obiad?
-Zrobiłem
spaghetti.
-Super.-
Odparłam i weszłam do kuchni. Młodzież akurat kończyła jeść.
-Cześć,
co tam słychać w szkole?- Zapytałam siadając do stołu.
-Nic
ciekawego.- Odpowiedzieli mi chórem.
-A
czemu jesteś w piżamie?- Zapytała zaskoczona Ania.
-Ola
jest chora, uważajcie żebyście się nie zarazili, jeden zdechlak
nam pod dachem starczy.- Odrzekł Mikołaj i pocałował mnie w
czubek głowy. Zapadła grobowa cisza a po minie dzieciaków
wiedziałam że mają jakąś nietypową sprawę do nas.
-No
dobra mówcie co się dzieje.- Powiedziałam przerywając tę ciszę.
-Bo
my...- Zaczęła Dominik i spojrzała najpierw na Anię potem na
Marka.- Musimy wam coś powiedzieć.
-No
a raczej pokazać.- Wtrącił Marek.
-Co
takiego?- Zapytałam przerażona tym co oni znów wymyślili.
-Bo
nasz dom jest taki troszkę pusty.- Wtrąciła Ania.
-Jak
pusty?- Zapytał zdziwiony Mikołaj.- Mamy tu wszystko, pełne
umeblowanie, całą rodzina czego brakuje?
-No
psa nam brakuje.- Odparł Marek a mi zaświeciła się zielona
lampka.
-Wzięliście
psa, jak go nazwaliście gdzie on teraz jest, i czemu dopiero teraz
nam mówicie?- Zapytałam.
-Tak
mamy psa, nazwaliśmy go Aza, jest w szopce koło garażu, baliśmy
się.- Odparła Dominika.
-I
co on tam zostanie czy będzie w domu?- Zapytałam.
-No
właśnie chcieliśmy się was o to zapytać.- Powiedział Marek.
-A
jaką karmę mu kupiliście?- Zapytał Mikołaj po jego spojrzeniu
wiedziałam że nie jest zachwycony.
-Żadnej
nie kupiliśmy, jeszcze ale coś mu kupimy.- Odparła Dominika.
-No
co postawiliście nas przed faktem dokonanym. Przyprowadźcie go.-
Powiedziałam a dzieciaki szybko ubrały buty i wybiegły na dwór.
Po chwili wrócili z maleńkim szczeniaczkiem. Karmelowy labrador.
Piękna psinka, zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia.
Niestety moją radość przerwały ponowne mdłości. Cały wieczór
spędziłam w toalecie. W pewnej chwili usłyszałam czyjeś pukanie
do drzwi.
-Olka
mogę wejść?- To była Dominika.
-Tak,
jasne ja już wychodzę.
-Znaczy
się bo ja chciałam z tobą pogadać.
-A
no dobra, jasne wejdź.- Powiedziałam siadając na krawędzi wanny.
- Co się stało?
-Co
ci jest? Fatalnie wyglądasz.- Powiedziała i usiadła na pralce
która stała naprzeciwko wanny.
-Chyba
jakaś grypa żołądkowa.- Odparłam.
-Jesteś
pewna?
-Pewna
czego?
-Że
nie jesteś w ciąży, no wiesz może to głupio zabrzmi ale przecież
śpicie z tatą ze sobą to logiczne.
-No
tak to logiczne ale ja na pewno nie jestem w ciąży.
-Dlaczego,
to że się zabezpieczcie...
-Słoneczko
to nie chodzi o to, ja po prostu po wypadku nie mogę mieć jak na
razie dzieci.
-Jak
to nie możesz?
-Poroniłam
wtedy, lekarz powiedział że przez co najmniej kilka miesięcy nie
będę mogła mieć dzieci.
-Tak
Olka ale minęło już kilka miesięcy, robiłaś test?
-Co
ty tak z tą ciążą wyskoczyłaś?
-Jestem
ciekawa czy będę miała rodzeństwo czy nie, coś w tym złego?
-Nie
nie ma nic złego w tym że chcesz wiedzieć, nie jestem w ciąży,
mam 100% pewności.
-Jak
uważasz, ale jak coś to przed chwilką byłam w aptece i kupiłam
ci jeden test ciążowy, tak na wypadek gdybyś ty nie miała.-
Powiedziała i podała mi test. W pierwszej chwili byłam w szoku, że
tak młoda dziewczyna mogła tak pomyśleć a z drugiej strony byłam
w szoku że kupiła ten test. Wzięłam go i odłożyłam do szafki
pod zlewem. Dominika wyszła z łazienki a mnie ponownie zaczęło
mdlić. Po kilku minutach wyszłam z niej. W dłoni jednak miałam
test. Wahałam się czy go zrobić, ale zrobiłam. Wyszedł
pozytywnie. Poszłam do salonu gdzie wszyscy byli.
-Możecie
zostawić mnie samą z Mikołajem.- Poprosiłam a dzieciaki bardzo
szybko uciekły z salonu. Po policzkach spływały mi łzy.
-Kochanie
co się dzieje?- Mikołaj podszedł do mnie.
-Ja...ja...-Nie
byłam w stanie nic powiedzieć. Otworzyłam więc dłoń w której
mocno ściskałam test. Mikołaj wziął go niepewnie w swoją dłoń.
-Co
to jest?- Zapytał po chwili, oglądając go z każdej strony.
-Jestem
w ciąży.- Powiedziałam. Na twarzy Mikołaja pojawił się uśmiech.
-Co?
Będę tatą?- Zapytał a ja skinęłam głową potwierdzając. Wziął
mnie na ręce i zaczął obracać. Po chwili postawił mnie na ziemi
i namiętnie pocałował. Doskonale wiedziałam że dzieciaki słyszą
całą rozmowę, słyszałam ich szepty za ścianą. Po kilku
minutach wrócili do nas i udawali że nic nie wiedzą tak samo jak
ja i Mikołaj udawaliśmy że nie wiemy że słyszeli wszystko.
Obejrzeliśmy sobie jakiś film i poszliśmy spać. Niespodziewanie w
naszym łóżku pojawił się gość.
-Aza,
złaź stąd.- Powiedział Mikołaj.
-Niech
zostanie mały jest, jedną noc w nogach może spać.
-No
pewnie, zamień mnie na psa.
-Kochanie
przecież ty nie śpisz w nogach.- Zaśmiałam się i położyliśmy
się spać. Nad ranem obudziły mnie mdłości. Zadzwoniłam do
szefowej że nie dam rady dziś przyjechać do pracy, ale nie był to
mój ostatni telefon. Musiałam jeszcze coś załatwić.
-Cześć
Ola, stało się coś że tak wcześnie dzwonisz?- Usłyszałam jego
głos który działał na mnie kojąco.
-Tak,
nie, znaczy się...
-Co
się dzieje?- Zapytał śpiącym głosem.
-Mogę
dziś do ciebie wpaść?
-No
pewnie ale późno kończę pracę.
-Chciałam
do pracy wpaść.
-Znowu
chora jesteś?
-No
można tak powiedzieć.
-Czyli
co?
-Wyjaśnię
ci potem, to o której mam być u ciebie?
-Napiszę
ci SMS-a dobra.
-No
nie ma sprawy, dzięki wielkie.
-Spoczko,
czego się dla siostry nie robi.- Powiedział Paweł i się oboje
rozłączyliśmy. Poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie kawę.
-Ty
zwariowałaś.- Do kuchni wpadł Mikołaj, wyrwał mi kubek z kawą.
-O
co ci chodzi?
-W
twoim stanie nie wolno pić kawy.
-Mikołaj,
nie denerwuj mnie jedna mi nie zaszkodzi.
-A
skąd to wiesz?- Zapytał a ja spojrzałam na wczorajszą gazetę,
która leżała na parapecie w kuchni. Wzięłam ją do ręki i
odnalazłam wczorajszy artykuł o piciu kawy podczas ciąży. Mikołaj
zaczął go czytać i drapać się po głowie.
-Ale
tylko jedna kawa i tylko na śniadanie.- Powiedział stanowczo i
odłożył gazetę. Oddał mi kubek i zaparzył dla siebie.
-Idę
obudzić młodzież do szkoły.- Powiedziałam odstawiając kubek na
wyspie kuchennej. Udałam się na piętro, najpierw weszłam do
pokoju Marka był jako pierwszy na mojej drodze. Zapaliłam światło.
-Wstajemy
do szkoły.- Powiedziałam i zostawiłam uchylone drzwi. Udałam się
do następnego pokoju.
-Domii
wstawaj do szkoły.- Powiedziałam delikatnie szarpiąc ją za ramię.
-Już
wstaję.- Odparła nastolatka i otworzyła swoje ciemno brązowe
oczy. Wyszłam z jej pokoju i poszłam do pokoju najmłodszej.
Ponownie moją pierwszą czynnością było zapalenie światła.
Razem z Anią w łóżku spał Aza. Wzięłam go na ręce.
-Cześć
malutki, co pora na śniadanko.- Powiedziałam głaszcząc
szczeniaka. Usiadłam na krawędzi łóżka i delikatnie zaczęłam
budzić nastolatkę do szkoły.
-Halo
wstajemy, czas do szkoły, wstajemy nie leniuchujemy.- Powiedziałam
a Ania przekręciła się na drugi bok i spała dalej.- Dobra jak
wstaniesz to zrobię zupę mleczną na śniadanie.- Powiedziałam a
Ania od razu usiadła na łóżku.
-Już
nie śpię.- Odparła a ja trzymając Azę na rękach wyszłam z jej
pokoju. Zawróciłam i poszłam zajrzeć czy Dominika wstała, nie
było jej w pokoju, więc albo jest już w kuchni albo w łazience.
Poszłam do Marka.
-Marek
zupa mleczna na śniadanie.- Powiedziałam a chłopak momentalnie
stanął na baczność przy łóżku.
-Już
nie śpię.- Powiedział z zamkniętymi oczami.
-Zapraszam
do kuchni.- Odparłam wychodząc z pokoju. Zeszłam na dół.
Faktycznie Dominika była już w kuchni. Postawiłam Azę na podłogę
i poszłam zrobić dla nich śniadanie. Po udanym rodzinnym posiłku
wszyscy poszli szykować się a to do pracy a to do szkoły. Ja
natomiast zostałam w kuchni i szykowałam dla całej gromady kanapki
na drugie śniadanie.
-Proszę
bardzo.- Powiedziałam po kolei rozdając zapakowane śniadanie w
małe prostokątne pojemniczki.
-Dzięki
pa.- Powiedziała Dominika i uciekła do samochodu.
-Dziękuję.-
Marek pocałował mnie w policzek.
-Kocham
cię.- Krzyknęła Ania i mnie przytuliła. Oboje szybko uciekli z
kuchni.
-Pięknie
wyglądasz.- Powiedział Mikołaj i namiętnie mnie pocałował.
Odwzajemniłam pocałunek i odprowadziłam go do drzwi. Pomachałam
im na pożegnanie i wróciłam do domu. Poszłam do sypialni się
ubrać. Założyłam moje ulubione ciemne jeansy i jasno niebieską
koszulę, zrobiłam delikatny makijaż i ułożyłam włosy.
-Co
młody idziemy na zakupy.- Powiedziałam głaszcząc Azę. Podniosłam
się z pozycji klęczącej i poszłam do korytarza po kurtkę.
Znalazłam w szafie jakąś starą smycz. Przypięłam więc Azie do
obroży i wyszliśmy z domu. Zapakowałam go do auta i pojechałam do
pobliskiego marketu zrobić zakupy. Zaczęła się zima a na drogach
był już lud.
-No
i widzisz Aza, zima ponownie zaskoczyła drogowców.- Powiedziałam
do szczeniaka który siedział na siedzeniu z tyłu. Szczeknął jak
to na małego pieska przystało bardzo charakterystycznie.
Zaparkowałam auto pod sklepem. Musiałam zostawić go w aucie, do
sklepu wejść z nim nie mogłam a na zewnątrz było zimno. Zrobiłam
szybkie zakupy i wróciłam do Azy. Pakując zakupy do bagażnika
dostałam SMS-a od Pawła. Bądź około 11, zarejestrowałem cię
już. Uśmiechnęłam się pod nosem, z jednej strony dlatego że
mam brata starszego o którym zawsze marzyłam a z drugiej strony
jestem w ciąży. W końcu będę mamą. Na mojej twarzy cały czas
był uśmiech. Niestety przypomniało mi się że nie mam z kim
zostawić Azy na czas wizyty u lekarza. Zadzwoniłam więc do
Krzyśka.
-Cześć
Olka, co się dzieje, jeszcze cie nie ma a zaraz odprawa.
-Cześć
Krzysiek, dziś mnie nie będzie.
-Co
się stało?
-Powiedzmy
ze chora jestem.
-Jesteś
w ciąży, to świetna wiadomość, który to miesiąc?
-Krzysiek.-
Podniosłam delikatnie głos.
-Aha
nikt nie wie, rozumiem, byłaś już u lekarza?
-No
właśnie jadę, chciałam się zapytać czy Emilka w domu jest.
-Jest
jest, już się nigdzie nie rusza z niecierpliwością czekamy na
poród, ty zresztą za jakiś czas też będziesz czekać.
-Zabawne
wiesz.
-Wiem,
a co chcesz od Emilki?
-Chciałam
jej kogoś na godzinkę podrzucić.
-Kogo?
-No
wyobraź sobie że dzieciaki wzięły psa ze schroniska.-
Powiedziałam wsiadając do samochodu.
-Y
nie wiem czy to dobry pomysł.
-Spokojnie
to szczeniak.
-Rozumiem
że nic o tym nie wiedzieliście.
-Dokładnie
nic a nic.
-No
to pięknie ich wychowałaś.
-Bo
zaraz ci przypomnę jaki był płacz jak Monika wróciła a ty
musiałeś oddać sierżanta.
-Nie
było tematu. Dobra ja lecę na odprawę. Daj znać jak wrócisz od
lekarza, a Mikołaj wie?
-Wie,
ale liczy się z tym że to jest niepewne.
-Aha,
jest pewne mówię ci to.
-Dzięki,
miłej służby, daj znać z kim masz patrol.
-Tak
jest dowódco.- Powiedział Krzysiek i się rozłączył. Schowałam
telefon do torebki i pojechałam do domu Emilki. Weszłam na drugie
piętro i zapukałam. Po chwili usłyszałam jakieś szmery a drzwi
się otworzyły.
-Ola,
a co ty tu robisz?- Zapytała zdziwiona Emilka.
-Niespodzianka.
-Nie
powinnaś być w pracy?
-No
właśnie, potrzebuję twojej pomocy.
-Mów
co się dzieje.
-Zajmiesz
się Azą tak na godzinkę? Proszę.
-Ale
co ty tylko na godzinkę do pracy jedziesz?
-Nie,
na godzinkę z nawiasem i nie do pracy a do lekarza, mów jak się
czujesz?
-Dzięki
dobrze, wejdziesz na kawę?
-Na
kawę to nie ale soku jakiegoś bym się napiła.
-No
to zapraszam. No to prosisz mnie o opiekę nad szczeniakiem.
-Tak
proszę.
-No
dobra, wiesz że zawsze ci pomogę ale ty za to będziesz czasem
opiekowała się małą jak już urodzę.
-Tak
jest, to rozkaz, będę miała wtedy dużo czasu.
-Dlaczego,
idziesz na dłuższy urlop, to przez to że Krzysiek idzie na
tacieżyńskie, nie będziesz miała partnera wtedy.
-Nie
dlatego.
-To
co się dzieje, tylko mi nie mów że rezygnujesz z policji.
-No
co ty zwariowałaś.
-No
nie wiem, mówisz że będziesz miała dużo czasu to pytam.
-Spokojnie
nie rezygnuje z policji, a teraz muszę lecieć. Widzimy się za
godzinką.
-No
ale czemu wolne?
-Powiem
ci po powrocie.- Powiedziałam i pożegnałam się z Emilką.
Pojechałam do Pawła, tak jak byliśmy umówieni, przyjął mnie
około 11.
-Cześć
mów co się dzieje.- Przywitaliśmy się.
-Sprawę
mam.
-Wyczuwam
że na kolację nie chcesz zaprosić.
-Innym
razem na pewno.
-No
dobra mów co cię do mnie sprowadza.
-Bo
chyba jestem w ciąży.
-Chyba?
-No
zrobiłam test i wyszedł pozytywnie.
-No
dobra, zaraz to sprawdzimy. Połóż się na kozetce i podwiń bluzkę
do góry.- Powiedział Paweł a ja zrobiłam to o co poprosił. Po
chwili poczułam zimny żel na swoim brzuchu. Przeszły mnie ciarki.
Witajcie po dość długiej przerwie, mam nadzieję że nie jesteście na mnie źli.
Jak myślicie, Ola jest w ciąży? Czekam na wasze komentarze. Pozdrawiam Domcia