czwartek, 9 marca 2017

2.32

Od rana nie najlepiej się czułam. Cały poranek spędziłam w toalecie. Po kilku minutach udało mi się z niej wyjść.
-Cześć kochanie jak się czujesz?- Zapytał Mikołaj i chciał mnie pocałować w policzek.
-Przestań.- Odepchnęłam go, spodziewałam się że mam jakąś jelitówkę i nie chciałam go zarazić.
-Co się dzieje?
-Nic, źle się czuję.
-Może weź dziś wolne? - Powiedział całując mnie w czubek głowy.
-Nie nie, jest dobrze.- Powiedziałam i ponownie pobiegłam do toalety. Po chwili usłyszałam jak Mikołaj puka do drzwi.
-Kochanie, jesteś pewna że dasz radę dziś pracować?
-Tak, Mikołaj dam radę.
-To ja może zaparzę ci herbatę.- Powiedział i usłyszałam jak odchodzi. Po kilku minutach opuściłam łazienkę. Poszłam do kuchni i napiłam się herbaty. Poczułam się nieco lepiej więc poszłam się ubrać do pracy. Pod komendą z Mikołajem byliśmy punktualnie o 8.30. Weszliśmy do środka tym razem Mikołaj mnie obejmował, to było dziwne uczucie. Wszyscy się na nas patrzyli, nigdy się tak nie czułam. Mikołaj na pożegnanie pocałował mnie pod drzwiami do mojego biura. Po chwili weszłam do środka. Krzysiek siedział już przy biurku i wypełniał raporty.
-Cześć.- Powiedział gdy stanęłam obok niego.
-Nie odzywaj się.
-Co ja zrobiłem?
-Już zapomniałeś, nie myśl sobie że nie zgłoszę porwania przez was.- Powiedziałam drocząc się z nim.
-No co ty Olka.- Powiedział wstając od burka. Ponownie zrobiło mi się niedobrze. Zakryłam usta dłonią i poleciałam do łazienki. Po około dziesięciu minutach byłam w biurze z powrotem.
-Olka wszystko dobrze?- Zapytał Krzysiek w głosie było słychać że się przejął.
-Tak, tak, wiesz co ja pójdę się przebrać.
-Dobra to zrobię co kawę.
-Herbatę mi zrób błagam.- Powiedziałam a on dziwnie na mnie spojrzał. Wzruszyłam tylko ramionami i wyszłam z biura. Udałam się w kierunku szatni. Przebrałam się w mundur i ponownie pobiegłam do toalety. To już przestawało być śmieszne. Bałam się że stanie się to na odprawie a wtedy szefowa na pewno cofnie mnie do domu. Weszłam do biura i usiadłam naprzeciwko Krzyśka.
-Olka czy ty na pewno dobrze się czujesz?
-Tak wszystko jest okay, po prostu się czymś musiałam wczoraj zatruć zaraz mi przejdzie.
-Nie jestem pewien.- Powiedział i ponownie zaczął mnie przeszywać wzrokiem.
-O czym ty mówisz?- Zapytałam zdziwiona.
-Wiesz ja już swoje w życiu przeszedłem.
-Do rzeczy Krzysiek zaraz odprawa.
-Bo, kurcze no to ciężki temat.
-Ale co?
-No że ty....
-No co ja Krzysiek streszczaj się mamy mało czasu.
-Bo może ty...czy ty ostatnio może nie przytyłaś?
-Przytyłam i co to ma do rzeczy?
-Bo ty ostatnio jesz więcej nie?
-Nie Krzysiek jem tyle co zawsze, skończ te podchody w końcu.
-Czy ty nie jesteś w...- Krzysiek jednak nie skończył bo do naszego biura wpadł Jacek i przydzielił nam pierwszą sprawę. Udaliśmy się więc w miejsce interwencji. Niestety na miejscu nie było ani osoby która nas wezwała ani osób które miały uczestniczyć w tej bójce. Wróciliśmy więc z Krzyśkiem do radiowozu i zgłosiliśmy Jackowi gotowość do działania.
-Zero zero, do zero sześć.
-Szóstka zgłaszam się.- Chwyciłam po chwili za radio.
-Zróbcie sobie przerwę.- Powiedział Jacek a ja spojrzałam na Krzyśka ze zdziwieniem.
-Teraz?- Zapytałam tak dla pewności.
-Tak, teraz mam mało patroli na mieście muszę tak was porozdzielać żeby potem nie było że na mieście nikogo nie mam.
-No dobra przyjęliśmy, udajemy się na przerwę.- Zaskoczeni z Krzyśkiem wróciliśmy na firmę.
-Przerw obiadowa o 10.30. tego jeszcze nie było.- Skomentował Krzysiek.
-Ej umawialiśmy się że nie będziesz tak komentował naszej pracy.
-Przepraszam.- Odparł i zaśmialiśmy się.- Panie przodem.- Dodał przepuszczając mnie w drzwiach.
-To co widzimy się na stołówce?- Zapytałam.
-Jasne zaraz do ciebie dojdę.- Odparł i poszedł w stronę naszych biur. Ja udałam się na stołówkę. Zamówiłam sobie obiad u Pani Zosi, co prawda była młoda godzina ale ja już zdążyłam zgłodnieć. Wzięłam swoje zamówienie i udałam się do stolika. Po chwili dosiadła się do mnie Zapała.
-Smacznego.- Powiedział siadając.
-Dzięki a ty nie jesz?
-Nie nie jestem głodny, kawę ci zrobiłem.- Powiedział stawiając kubek z kawą na stoliku.
-Dzięki, przyda się.- Odparłam i wzięłam łyka. Ponownie zrobiło mi się niedobrze, pobiegłam więc do łazienki. Stanęłam przed lustrem i zobaczyłam że jestem strasznie blada. Wychodząc z niej natknęłam się na szefową.
-Boże Ola jak ty wyglądasz.- Powiedziała podchodząc do mnie.
-Dobrze się czujesz?
-No właśnie nie.- Powiedziałam.
-Może weź wolne sobie, nie to rozkaz w tej chwili masz wracać do domu.
-Ale.
-Bez żadnego Ale, Zapała was odwiezie i potem zostanie z wami aż Mikołaj pracy nie skończy. Zrozumiano?
-Tak jest Pani Komendant.
-No możesz się odmeldować.- Powiedziała a ja opuściłam toaletę. Udałam się do Krzyśka.
-A ty co taka skwaszona?
-Szefową spotkałam.
-I co kazała ci wrócić do domu?
-Tak a tobie razem ze mną i mnie pilnować.
-Pilnować cię?
-Tak ale najpierw masz mnie odwieźć, potem możesz sobie jechać ja opieki nie potrzebuje.
-Jasne.
-No jasne Jasne, a słuchaj bo chciałam wrócić jeszcze do naszej porannej rozmowy.
-A tak to już nie ważne.
-Ale co?
-Chciałem się zapytać czy jesteś z Mikołajem czy się może rozstaliście.
-Jesteśmy razem, przyjęłam jego oświadczyny. A nie mogłeś tak od razu tylko te podchody z tym jedzeniem?
-Nie wiedziałem jak to zrobić.
-Faceci.- Skomentowałam to. Napisałam Mikołajowi SMS-a że jadę z Krzyśkiem do domu, żeby się nie martwił. Skończyłam jeść obiad, nie dotykając się już do kawy, której sam zapach zaczął przyprawiać mnie o mdłości. Wraz z Zapałą udaliśmy się do naszego biura, przebraliśmy się i odwiózł mnie do domu.
-To co teraz musisz mi pokazać gdzie co masz, w końcu jestem twoją nianią.- Zaśmiał się gdy weszliśmy do domu.
-Jeszcze słowo a cie zwolnię z tej posady.
-Dobra milczę.- Oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Nie musisz ze mną siedzieć, ja sobie dam rade.- Zaczęłam go jeszcze raz przekonywać.
-Dostałem taki rozkaz.
-Wiem ale ja już sobie świetnie poradzę.
-Jesteś pewna?
-Tak Krzysiek, już się znacznie lepiej czuję. Jak mi się do jutra nie polepszy to pojadę do lekarza.
-No dobra, jak coś to masz mój numer, dzwoń do mnie gdyby coś się działo.
-Dobrze zadzwonię.- Powiedziałam i Krzysiek opuścił mój dom. Poszłam się położyć. Zanim jednak zasnęłam zdążyłam wpaść jak poparzona do łazienki. W końcu po kilku godzinach mdłości ustąpiły a ja zasnęłam. Obudził mnie Mikołaj który zdążył wrócić z pracy w międzyczasie.
-Ola, Ola.- Delikatnie całował mnie w policzek.
-Co się dzieje?- Zapytałam śpiącym głosem.
-Wstań na obiad.- Powiedział swoim delikatnym i zatroskanym głosem.
-Już idę.- Powiedziałam i wstałam, mając na sobie tylko piżamę zeszłam na dół.
-Ola a gdzie szlafrok, przecież jesteś chora nie możesz tak chodzić.- Powiedział Mikołaj i ruszył w moim kierunku. Zabrał koc z kanapy i mnie nim okrył.
-Dzięki, co na obiad?
-Zrobiłem spaghetti.
-Super.- Odparłam i weszłam do kuchni. Młodzież akurat kończyła jeść.
-Cześć, co tam słychać w szkole?- Zapytałam siadając do stołu.
-Nic ciekawego.- Odpowiedzieli mi chórem.
-A czemu jesteś w piżamie?- Zapytała zaskoczona Ania.
-Ola jest chora, uważajcie żebyście się nie zarazili, jeden zdechlak nam pod dachem starczy.- Odrzekł Mikołaj i pocałował mnie w czubek głowy. Zapadła grobowa cisza a po minie dzieciaków wiedziałam że mają jakąś nietypową sprawę do nas.
-No dobra mówcie co się dzieje.- Powiedziałam przerywając tę ciszę.
-Bo my...- Zaczęła Dominik i spojrzała najpierw na Anię potem na Marka.- Musimy wam coś powiedzieć.
-No a raczej pokazać.- Wtrącił Marek.
-Co takiego?- Zapytałam przerażona tym co oni znów wymyślili.
-Bo nasz dom jest taki troszkę pusty.- Wtrąciła Ania.
-Jak pusty?- Zapytał zdziwiony Mikołaj.- Mamy tu wszystko, pełne umeblowanie, całą rodzina czego brakuje?
-No psa nam brakuje.- Odparł Marek a mi zaświeciła się zielona lampka.
-Wzięliście psa, jak go nazwaliście gdzie on teraz jest, i czemu dopiero teraz nam mówicie?- Zapytałam.
-Tak mamy psa, nazwaliśmy go Aza, jest w szopce koło garażu, baliśmy się.- Odparła Dominika.
-I co on tam zostanie czy będzie w domu?- Zapytałam.
-No właśnie chcieliśmy się was o to zapytać.- Powiedział Marek.
-A jaką karmę mu kupiliście?- Zapytał Mikołaj po jego spojrzeniu wiedziałam że nie jest zachwycony.
-Żadnej nie kupiliśmy, jeszcze ale coś mu kupimy.- Odparła Dominika.
-No co postawiliście nas przed faktem dokonanym. Przyprowadźcie go.- Powiedziałam a dzieciaki szybko ubrały buty i wybiegły na dwór. Po chwili wrócili z maleńkim szczeniaczkiem. Karmelowy labrador. Piękna psinka, zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. Niestety moją radość przerwały ponowne mdłości. Cały wieczór spędziłam w toalecie. W pewnej chwili usłyszałam czyjeś pukanie do drzwi.
-Olka mogę wejść?- To była Dominika.
-Tak, jasne ja już wychodzę.
-Znaczy się bo ja chciałam z tobą pogadać.
-A no dobra, jasne wejdź.- Powiedziałam siadając na krawędzi wanny. - Co się stało?
-Co ci jest? Fatalnie wyglądasz.- Powiedziała i usiadła na pralce która stała naprzeciwko wanny.
-Chyba jakaś grypa żołądkowa.- Odparłam.
-Jesteś pewna?
-Pewna czego?
-Że nie jesteś w ciąży, no wiesz może to głupio zabrzmi ale przecież śpicie z tatą ze sobą to logiczne.
-No tak to logiczne ale ja na pewno nie jestem w ciąży.
-Dlaczego, to że się zabezpieczcie...
-Słoneczko to nie chodzi o to, ja po prostu po wypadku nie mogę mieć jak na razie dzieci.
-Jak to nie możesz?
-Poroniłam wtedy, lekarz powiedział że przez co najmniej kilka miesięcy nie będę mogła mieć dzieci.
-Tak Olka ale minęło już kilka miesięcy, robiłaś test?
-Co ty tak z tą ciążą wyskoczyłaś?
-Jestem ciekawa czy będę miała rodzeństwo czy nie, coś w tym złego?
-Nie nie ma nic złego w tym że chcesz wiedzieć, nie jestem w ciąży, mam 100% pewności.
-Jak uważasz, ale jak coś to przed chwilką byłam w aptece i kupiłam ci jeden test ciążowy, tak na wypadek gdybyś ty nie miała.- Powiedziała i podała mi test. W pierwszej chwili byłam w szoku, że tak młoda dziewczyna mogła tak pomyśleć a z drugiej strony byłam w szoku że kupiła ten test. Wzięłam go i odłożyłam do szafki pod zlewem. Dominika wyszła z łazienki a mnie ponownie zaczęło mdlić. Po kilku minutach wyszłam z niej. W dłoni jednak miałam test. Wahałam się czy go zrobić, ale zrobiłam. Wyszedł pozytywnie. Poszłam do salonu gdzie wszyscy byli.
-Możecie zostawić mnie samą z Mikołajem.- Poprosiłam a dzieciaki bardzo szybko uciekły z salonu. Po policzkach spływały mi łzy.
-Kochanie co się dzieje?- Mikołaj podszedł do mnie.
-Ja...ja...-Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Otworzyłam więc dłoń w której mocno ściskałam test. Mikołaj wziął go niepewnie w swoją dłoń.
-Co to jest?- Zapytał po chwili, oglądając go z każdej strony.
-Jestem w ciąży.- Powiedziałam. Na twarzy Mikołaja pojawił się uśmiech.
-Co? Będę tatą?- Zapytał a ja skinęłam głową potwierdzając. Wziął mnie na ręce i zaczął obracać. Po chwili postawił mnie na ziemi i namiętnie pocałował. Doskonale wiedziałam że dzieciaki słyszą całą rozmowę, słyszałam ich szepty za ścianą. Po kilku minutach wrócili do nas i udawali że nic nie wiedzą tak samo jak ja i Mikołaj udawaliśmy że nie wiemy że słyszeli wszystko. Obejrzeliśmy sobie jakiś film i poszliśmy spać. Niespodziewanie w naszym łóżku pojawił się gość.
-Aza, złaź stąd.- Powiedział Mikołaj.
-Niech zostanie mały jest, jedną noc w nogach może spać.
-No pewnie, zamień mnie na psa.
-Kochanie przecież ty nie śpisz w nogach.- Zaśmiałam się i położyliśmy się spać. Nad ranem obudziły mnie mdłości. Zadzwoniłam do szefowej że nie dam rady dziś przyjechać do pracy, ale nie był to mój ostatni telefon. Musiałam jeszcze coś załatwić.
-Cześć Ola, stało się coś że tak wcześnie dzwonisz?- Usłyszałam jego głos który działał na mnie kojąco.
-Tak, nie, znaczy się...
-Co się dzieje?- Zapytał śpiącym głosem.
-Mogę dziś do ciebie wpaść?
-No pewnie ale późno kończę pracę.
-Chciałam do pracy wpaść.
-Znowu chora jesteś?
-No można tak powiedzieć.
-Czyli co?
-Wyjaśnię ci potem, to o której mam być u ciebie?
-Napiszę ci SMS-a dobra.
-No nie ma sprawy, dzięki wielkie.
-Spoczko, czego się dla siostry nie robi.- Powiedział Paweł i się oboje rozłączyliśmy. Poszłam do kuchni i zaparzyłam sobie kawę.
-Ty zwariowałaś.- Do kuchni wpadł Mikołaj, wyrwał mi kubek z kawą.
-O co ci chodzi?
-W twoim stanie nie wolno pić kawy.
-Mikołaj, nie denerwuj mnie jedna mi nie zaszkodzi.
-A skąd to wiesz?- Zapytał a ja spojrzałam na wczorajszą gazetę, która leżała na parapecie w kuchni. Wzięłam ją do ręki i odnalazłam wczorajszy artykuł o piciu kawy podczas ciąży. Mikołaj zaczął go czytać i drapać się po głowie.
-Ale tylko jedna kawa i tylko na śniadanie.- Powiedział stanowczo i odłożył gazetę. Oddał mi kubek i zaparzył dla siebie.
-Idę obudzić młodzież do szkoły.- Powiedziałam odstawiając kubek na wyspie kuchennej. Udałam się na piętro, najpierw weszłam do pokoju Marka był jako pierwszy na mojej drodze. Zapaliłam światło.
-Wstajemy do szkoły.- Powiedziałam i zostawiłam uchylone drzwi. Udałam się do następnego pokoju.
-Domii wstawaj do szkoły.- Powiedziałam delikatnie szarpiąc ją za ramię.
-Już wstaję.- Odparła nastolatka i otworzyła swoje ciemno brązowe oczy. Wyszłam z jej pokoju i poszłam do pokoju najmłodszej. Ponownie moją pierwszą czynnością było zapalenie światła. Razem z Anią w łóżku spał Aza. Wzięłam go na ręce.
-Cześć malutki, co pora na śniadanko.- Powiedziałam głaszcząc szczeniaka. Usiadłam na krawędzi łóżka i delikatnie zaczęłam budzić nastolatkę do szkoły.
-Halo wstajemy, czas do szkoły, wstajemy nie leniuchujemy.- Powiedziałam a Ania przekręciła się na drugi bok i spała dalej.- Dobra jak wstaniesz to zrobię zupę mleczną na śniadanie.- Powiedziałam a Ania od razu usiadła na łóżku.
-Już nie śpię.- Odparła a ja trzymając Azę na rękach wyszłam z jej pokoju. Zawróciłam i poszłam zajrzeć czy Dominika wstała, nie było jej w pokoju, więc albo jest już w kuchni albo w łazience. Poszłam do Marka.
-Marek zupa mleczna na śniadanie.- Powiedziałam a chłopak momentalnie stanął na baczność przy łóżku.
-Już nie śpię.- Powiedział z zamkniętymi oczami.
-Zapraszam do kuchni.- Odparłam wychodząc z pokoju. Zeszłam na dół. Faktycznie Dominika była już w kuchni. Postawiłam Azę na podłogę i poszłam zrobić dla nich śniadanie. Po udanym rodzinnym posiłku wszyscy poszli szykować się a to do pracy a to do szkoły. Ja natomiast zostałam w kuchni i szykowałam dla całej gromady kanapki na drugie śniadanie.
-Proszę bardzo.- Powiedziałam po kolei rozdając zapakowane śniadanie w małe prostokątne pojemniczki.
-Dzięki pa.- Powiedziała Dominika i uciekła do samochodu.
-Dziękuję.- Marek pocałował mnie w policzek.
-Kocham cię.- Krzyknęła Ania i mnie przytuliła. Oboje szybko uciekli z kuchni.
-Pięknie wyglądasz.- Powiedział Mikołaj i namiętnie mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek i odprowadziłam go do drzwi. Pomachałam im na pożegnanie i wróciłam do domu. Poszłam do sypialni się ubrać. Założyłam moje ulubione ciemne jeansy i jasno niebieską koszulę, zrobiłam delikatny makijaż i ułożyłam włosy.
-Co młody idziemy na zakupy.- Powiedziałam głaszcząc Azę. Podniosłam się z pozycji klęczącej i poszłam do korytarza po kurtkę. Znalazłam w szafie jakąś starą smycz. Przypięłam więc Azie do obroży i wyszliśmy z domu. Zapakowałam go do auta i pojechałam do pobliskiego marketu zrobić zakupy. Zaczęła się zima a na drogach był już lud.
-No i widzisz Aza, zima ponownie zaskoczyła drogowców.- Powiedziałam do szczeniaka który siedział na siedzeniu z tyłu. Szczeknął jak to na małego pieska przystało bardzo charakterystycznie. Zaparkowałam auto pod sklepem. Musiałam zostawić go w aucie, do sklepu wejść z nim nie mogłam a na zewnątrz było zimno. Zrobiłam szybkie zakupy i wróciłam do Azy. Pakując zakupy do bagażnika dostałam SMS-a od Pawła. Bądź około 11, zarejestrowałem cię już. Uśmiechnęłam się pod nosem, z jednej strony dlatego że mam brata starszego o którym zawsze marzyłam a z drugiej strony jestem w ciąży. W końcu będę mamą. Na mojej twarzy cały czas był uśmiech. Niestety przypomniało mi się że nie mam z kim zostawić Azy na czas wizyty u lekarza. Zadzwoniłam więc do Krzyśka.
-Cześć Olka, co się dzieje, jeszcze cie nie ma a zaraz odprawa.
-Cześć Krzysiek, dziś mnie nie będzie.
-Co się stało?
-Powiedzmy ze chora jestem.
-Jesteś w ciąży, to świetna wiadomość, który to miesiąc?
-Krzysiek.- Podniosłam delikatnie głos.
-Aha nikt nie wie, rozumiem, byłaś już u lekarza?
-No właśnie jadę, chciałam się zapytać czy Emilka w domu jest.
-Jest jest, już się nigdzie nie rusza z niecierpliwością czekamy na poród, ty zresztą za jakiś czas też będziesz czekać.
-Zabawne wiesz.
-Wiem, a co chcesz od Emilki?
-Chciałam jej kogoś na godzinkę podrzucić.
-Kogo?
-No wyobraź sobie że dzieciaki wzięły psa ze schroniska.- Powiedziałam wsiadając do samochodu.
-Y nie wiem czy to dobry pomysł.
-Spokojnie to szczeniak.
-Rozumiem że nic o tym nie wiedzieliście.
-Dokładnie nic a nic.
-No to pięknie ich wychowałaś.
-Bo zaraz ci przypomnę jaki był płacz jak Monika wróciła a ty musiałeś oddać sierżanta.
-Nie było tematu. Dobra ja lecę na odprawę. Daj znać jak wrócisz od lekarza, a Mikołaj wie?
-Wie, ale liczy się z tym że to jest niepewne.
-Aha, jest pewne mówię ci to.
-Dzięki, miłej służby, daj znać z kim masz patrol.
-Tak jest dowódco.- Powiedział Krzysiek i się rozłączył. Schowałam telefon do torebki i pojechałam do domu Emilki. Weszłam na drugie piętro i zapukałam. Po chwili usłyszałam jakieś szmery a drzwi się otworzyły.
-Ola, a co ty tu robisz?- Zapytała zdziwiona Emilka.
-Niespodzianka.
-Nie powinnaś być w pracy?
-No właśnie, potrzebuję twojej pomocy.
-Mów co się dzieje.
-Zajmiesz się Azą tak na godzinkę? Proszę.
-Ale co ty tylko na godzinkę do pracy jedziesz?
-Nie, na godzinkę z nawiasem i nie do pracy a do lekarza, mów jak się czujesz?
-Dzięki dobrze, wejdziesz na kawę?
-Na kawę to nie ale soku jakiegoś bym się napiła.
-No to zapraszam. No to prosisz mnie o opiekę nad szczeniakiem.
-Tak proszę.
-No dobra, wiesz że zawsze ci pomogę ale ty za to będziesz czasem opiekowała się małą jak już urodzę.
-Tak jest, to rozkaz, będę miała wtedy dużo czasu.
-Dlaczego, idziesz na dłuższy urlop, to przez to że Krzysiek idzie na tacieżyńskie, nie będziesz miała partnera wtedy.
-Nie dlatego.
-To co się dzieje, tylko mi nie mów że rezygnujesz z policji.
-No co ty zwariowałaś.
-No nie wiem, mówisz że będziesz miała dużo czasu to pytam.
-Spokojnie nie rezygnuje z policji, a teraz muszę lecieć. Widzimy się za godzinką.
-No ale czemu wolne?
-Powiem ci po powrocie.- Powiedziałam i pożegnałam się z Emilką. Pojechałam do Pawła, tak jak byliśmy umówieni, przyjął mnie około 11.
-Cześć mów co się dzieje.- Przywitaliśmy się.
-Sprawę mam.
-Wyczuwam że na kolację nie chcesz zaprosić.
-Innym razem na pewno.
-No dobra mów co cię do mnie sprowadza.
-Bo chyba jestem w ciąży.
-Chyba?
-No zrobiłam test i wyszedł pozytywnie.

-No dobra, zaraz to sprawdzimy. Połóż się na kozetce i podwiń bluzkę do góry.- Powiedział Paweł a ja zrobiłam to o co poprosił. Po chwili poczułam zimny żel na swoim brzuchu. Przeszły mnie ciarki.



Witajcie po dość długiej przerwie, mam nadzieję że nie jesteście na mnie źli. 
Jak myślicie, Ola jest w ciąży? Czekam na wasze komentarze. Pozdrawiam Domcia