poniedziałek, 6 lutego 2017

2.31

Od wesela Dominiki i Jacka minął już miesiąc, nie wracaliśmy z Mikołajem do tematu oświadczyn. Kamila zaczęła częściej widywać się z dziewczynkami a Mikołaj zaczął powoli jej ufać. Ja natomiast zaczęła dowiadywać się coraz to nowszych rzeczy na temat mojej rodziny. W planach mamy nawet pojechać do naszych dziadków. Mimo pewnych obaw chcę ich poznać, a przede wszystkim chcę poznać prawdę o swojej rodzinie. Właśnie kończę służbę. Zapała już poszedł a ja kończę wypełniać papiery. Wiedziałam że Mikołaj skończy dziś później dlatego postanowiłam skończyć raporty za Krzyśka. Dałam o tym znać Mikołajowi.
Za dziesięć minut przy samochodzie. To była treść SMS-a od Białacha, ucieszyłam się że już kończy pracę. Skończyłam wypełniać papiery i wyszłam z budynku komendy. Postanowiłam poczekać na niego na zewnątrz, przecież to tylko kilka minut. Stanęłam obok naszego samochodu, wyjęłam z torebki słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Włączyłam sobie radio. W pewnej chwili poczułam czyjś wzrok na sobie. Zaczęłam się rozglądać ale nikogo nie widziałam. Podbiegł do mnie jakiś mężczyzna. Miał na twarzy kominiarkę a w dłoni trzymał pistolet, celował nim w moją stronę.
-Właź do samochodu.- Powiedział, jego głos wydawał mi się znajomy, jednakże nie wiedziałam skąd go znam, byłam przestraszona całą sytuacją. Podjechał jakiś samochód, miał przyciemniane szyby, nie widziałam kto prowadził. Posłusznie wsiadłam do niego gdy tylko drzwi się otworzyły. Teraz widziałam kierowcę ale on również miał kominiarkę. Nie wiedziałam co się dzieje a po policzkach zaczęły mi spływać łzy. Bałam się, cała historia sprzed kilku miesięcy zaczęła się powtarzać.
-Czego chcecie?- Zapytałam gdy odjeżdżaliśmy spod komendy.
-Milcz, my tu zadajemy pytania.- Powiedział mężczyzna i przystawił mi pistolet do brzucha.- Jeśli chcesz przeżyć to bądź grzeczna.- Dodał po chwili. On zabrał mi torebkę gdy tylko mój telefon zaczął dzwonić. Wyjął go z niej i odebrał.
-Mamy ją, jeden fałszywy ruch i po niej.- Powiedział i wyjął z niego baterię i kartę. Rzucił nim na siedzenie pasażera z przodu. Na dworze było już szaro w sumie zaczęło się już ściemniać. Gdy dojechaliśmy na miejsce było już ciemno.
-Wysiadaj.- Powiedział mężczyzna cały czas celując do mnie bronią. Wykonywałam każde ich polecenie. Zaprowadzili mnie do jakiegoś budynku, nie wiedziałam co to za miejsce, było ciemno i nie widziałam zbyt wiele. Szliśmy jakimiś korytarzami. Po chwili znalazłam się w jakimś pomieszczeniu, wydawało się bardzo duże.
-Siadaj i czekaj.- Powiedział mężczyzna a ja usiadłam na podłodze.
-Na co mam czekać?- Zapytałam przestraszona bałam się że mogę tym pytaniem sobie przeskrobać ale chciałam wiedzieć na co mam czekać.
-Szef chce z tobą pogadać.- Powiedział mężczyzna. W pomieszczeniu jednak nie byliśmy sami, oprócz niego było jeszcze kilka osób. Pilnowali mnie.
-Można wejść.- Z pomieszczenia obok otworzyły się drzwi i usłyszeliśmy głos kobiety.
-Wstawaj.- Powiedział mężczyzna z bronią. Zrobiłam to a on zaprowadził mnie do pomieszczenia obok. Tam również było kilka osób, widziałam tylko ich sylwetki, wszyscy mieli na twarzach kominiarki. Na środku pomieszczenia stało biurko, z jednej strony był fotel na którym ktoś siedział. Domyślałam się że to ich szef. Po drugiej stronie biurka było krzesło. Mała lampka na biurku delikatnie rozświetlała pomieszczenie, zdołałam zauważyć że ich szef nie ma na twarzy kominiarki. Drzwi zamknęły się z dużym hukiem.
-Siadaj.- Powiedział mężczyzna a ja usiadłam na krześle. Zaczęłam rozglądać się dookoła siebie. Bałam się coraz bardziej.
-Szefie już jest.- Powiedział i odszedł.
-To dobrze.- Ponownie usłyszałam znajomy głos. Głos którego nie byłabym w stanie zapomnieć. Przez chwilę myślałam że to Mikołaj ale przecież to niemożliwe, ktoś mnie porwał.
-Czego ode mnie chcecie?- Zapytałam po chwili przerywając ciszę.
-Zadać Pani kilka pytań.- Powiedział ich szef. Cały czas był odwrócony tyłem do mnie. Jakaś kobieta, bo tak wnioskuję po sylwetce, podeszła do niego i dała mu jakieś kartki. Zaczął je przeglądać.- Sierżant Aleksandra Wysocka?- Zapytał spokojnym głosem, powoli bałam się coraz mniej.
-Tak.- Odparłam.
-Czyli mamy u siebie pieska, no proszę.- Powiedział a ktoś do niego podszedł i podał mu prawdo podobnie papierosa. Druga osoba podeszła z jego drugiej strony i podpaliła zapałkę.
-Po co mnie tu zabraliście? Nie wiecie z kim zadzieracie.- Krzyknęłam i wstałam z krzesła.
-Siadaj.- Powiedział mężczyzna, ponownie usiadłam ich szef tylko zaczął się śmiać.
-Chcę ci zadać jedno ważne pytanie.- Powiedział szef i podniósł się z fotela. Zapaliły się światła w pomieszczeniu, bezlitośnie rażąc mnie po oczach. Zasłoniłam twarz dłońmi. Usłyszałam kroki, ktoś zbliżał się w moim kierunku. Odsłoniłam więc twarz aby się przyjrzeć sytuacji. Od razu w oczy rzucił mi się ogromny napis.
Wyjdziesz za mnie? W pierwszej chwili nie wiedziałam co jest grane. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Zobaczyłam Mikołaja idącego w moim kierunku, był w garniturze a w dłoni trzymał bukiet czerwonych róż. Ludzie dookoła mnie po kolei zaczęli zdejmować kominiarki. Ujrzałam twarze swoich znajomych i rodziny.
-Co tu się dzieje?- Wstałam z krzesła i przestraszona zapytałam.
-Ola kochanie wyjdziesz za mnie?- Mikołaj podszedł bliżej i uklęknął.
-Czy ty oszalałeś? Porwałeś mnie żeby mi się oświadczyć?- Krzyknęłam na niego, teraz to ja mogłam się nim zabawić.
-Ale, bo chciałem....
-No tak odwieczny problem facetów, bo chciałem, bo nie pomyślałem, bo zapomniałem.- Krzyknęłam. Wszyscy zebrani stali jak wryci i nie wiedzieli co się dzieje. Mikołaj podniósł się.- Wróć, jeszcze nie skończyłam mówić.- Krzyknęłam na niego a on z powrotem ukląkł.
-Ola, przepraszam.
-Nie przepraszaj mnie bo ja nie mam zamiaru tego tak zostawić. Ty wiesz co ja czułam. Myślisz że to było dla mnie miłe, możesz o nas zapomnieć już nie będę twoja dziewczyną bo mam dość.
-Chyba nie chcesz powiedzieć że to koniec?
-A co mam powiedzieć? Może mam ci się rzucić w ramiona i udawać że nic się nie stało. Mikołaj wiesz jak ja się bałam, ty myślisz że to miłe zostać porwanym, może tobie by takie coś sprawiło przyjemność ale nie mi.- Krzyknęłam na niego. Po jego minie widziałam że zaczynam to wygrywać. Mikołaj totalnie nie wiedział co się dzieje.
-Ale kochanie...
-Nie mów tak do mnie.
-Daj mi to wyjaśnić.
-Proszę bardzo masz pięć minut a potem stąd wychodzę i masz mnie zawieść do domu.
-No bo ja nie wiedziałem jak mam ci się oświadczyć.
-Inaczej, no nie wiem Zapała jakoś dał radę Jacek też.
-Ola no bo to nie miało być tak.
-A jak, chciałeś mnie może jeszcze bardziej postraszyć. Może trzeba było mnie związać i zakleić mi usta.
-Ale....
-Nie mam już tego dość, co ty sobie wyobrażasz?
-Że mi wybaczysz i będzie tak jak dawniej.
-Nic nie będzie tak jak dawniej Mikołaj jeszcze to do ciebie nie dotarło?
-Ale Ola ja cie kocham nie potrafię bez ciebie żyć.
-To po cholerę mnie porywałeś? Weź się zastanów zanim zrobisz coś równie głupiego. Doskonale wiesz co było jak mnie ostatnio porwali, i jeszcze ta broń wycelowana w moją stronę. Mikołaj ja myślałam że zaraz zginę.
-Przecież bym ci tego nie zrobił.
-Ale ja nie wiedziałam że to ty, skąd mogłam to wiedzieć.- Krzyknęłam a w pomieszczeniu zapadła grobowa cisza, którą po chwili postanowiłam przerwać.- Możecie zostawić nas samych?- Poprosiłam a wszyscy zaczęli wychodzić z tego pomieszczenia. Gdy tylko drzwi się zamknęły zaczęłam mówić.- Musimy chyba poważnie pogadać.- Odparłam podchodząc do Mikołaja. Wzięłam do ręki kwiaty które trzymał i po kolei zaczęłam wyrywać z nich płatki.
-Kocha, nie kocha, kocha, nie kocha....-Powtarzałam te słowa kilka razy.
-Ola no pewnie że cię kocham.
-Wstań Mikołaj, to nie ma sensu.- Powiedziałam a on posłusznie się podniósł.
-Wiesz że powinieneś dostać ode mnie na odchodne z liścia?
-Tak wiem, przepraszam ale ja chcę to naprawić daj mi szansę.- Takiej skruchy u Białacha jeszcze nigdy nie widziałam, miałam wrażenie że zaraz się popłacze.
-Wiesz że to konieć, nic nie będzie takie same, a ja już nie będę twoją dziewczyną?
-Zdaję sobie z tego sprawę, ale może da rade to naprawić.
-Milcz nie pozwoliłam ci mówić.- Krzyknęłam.- Wiesz że słowo przepraszam nic nie zmieni.
-Wiem.
-Wiesz że zraniłeś moje uczucia, nie wiem czy mogę ci ufać, porwałeś mnie. Ja nie wiem do czego jeszcze jesteś zdolny.
-Ola to się już więcej nie powtórzy.
-No pewnie że się nie powtórzy, a teraz odwieź mnie do domu.- Powiedziałam widziałam że Białach jest smutny, ale na razie nie dam mu tej satysfakcji. Niech troszkę pocierpi. Wyszłam z pomieszczenia, chwilkę po mnie opuścił je Mikołaj, po minach widziałam że tego nikt się nie spodziewał. Wsiadłam do samochodu Mikołaja, teraz przed budynkiem było oświetlenie. Jego samochód stał na środku wjazdu. Szedł za mną po cichu a ja tylko słyszałam jak wszyscy go pocieszają. Czułam pewną satysfakcję. Wsiadłam do auta a po chwili jako kierowca wsiadł Mikołaj. Zapięłam pasy i odjechaliśmy. W milczeniu pokonaliśmy całą drogę do domu. Udałam wściekła na Mikołaja i wysiadłam z jego auta trzaskając drzwiami. Weszłam do domu. Usiadłam na schodach i czekałam aż on zrobi to samo. Po chwili wszedł, zamknął drzwi i zapalił światło. Spojrzał się na mnie i zrobił minę skruchy.
-Nie wierzę jak mogłeś mi to zrobić. Po tym co razem przeszliśmy.
-No właśnie przeszliśmy razem.- Powiedział.
-Miałeś tyle okazji żeby mi się oświadczyć a ty wpadłeś na tak durny pomysł.
-Ale sama mówiłaś że nie chciała byś żebym ci się na weselu Jacka oświadczył.
-Skąd to wiesz?
-Od Krzyśka.
-Co za papla z niego ale to nie zmienia faktu że już nigdy nie będę twoją dziewczyną. Musimy oboje zamknąć ten rozdział.
-Ale ja nie chcę go zamykać. Zrozum.
-To po co się oświadczyłeś?
-Bo chcę żebyś była moją żoną.
-To jak mam być twoją żoną skory chcesz żebym nie zamykała tego rozdziału.
-O czym ty teraz mówisz?
-Nie mogę być twoją dziewczyną bo się oświadczyłeś.
-No tak, ale to nie powód żebyśmy się rozstali.
-Mikołaj ale ja nie mówię o rozstaniu.
-Jak to?
-Tak to głuptasie.- Powiedziałam i pocałowałam go.- Tylko nigdy więcej tak nie rób.- Dodałam i znów go pocałowałam.
-To znaczy że....

-Tak zgadzam się Mikołaj, zostanę twoją żoną.- Powiedziałam a Mikołaj zaczął mnie całować coraz namiętniej. To była piękna chwila i nie chciałam jej przerywać. Oboje zawędrowaliśmy do sypialni.