Od
wesela Dominiki i Jacka minął już miesiąc, nie wracaliśmy z
Mikołajem do tematu oświadczyn. Kamila zaczęła częściej widywać
się z dziewczynkami a Mikołaj zaczął powoli jej ufać. Ja
natomiast zaczęła dowiadywać się coraz to nowszych rzeczy na
temat mojej rodziny. W planach mamy nawet pojechać do naszych
dziadków. Mimo pewnych obaw chcę ich poznać, a przede wszystkim
chcę poznać prawdę o swojej rodzinie. Właśnie kończę służbę.
Zapała już poszedł a ja kończę wypełniać papiery. Wiedziałam
że Mikołaj skończy dziś później dlatego postanowiłam skończyć
raporty za Krzyśka. Dałam o tym znać Mikołajowi.
Za
dziesięć minut przy samochodzie.
To była treść SMS-a od Białacha, ucieszyłam się że już kończy
pracę. Skończyłam wypełniać papiery i wyszłam z budynku
komendy. Postanowiłam poczekać na niego na zewnątrz, przecież to
tylko kilka minut. Stanęłam obok naszego samochodu, wyjęłam z
torebki słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Włączyłam
sobie radio. W pewnej chwili poczułam czyjś wzrok na sobie.
Zaczęłam się rozglądać ale nikogo nie widziałam. Podbiegł do
mnie jakiś mężczyzna. Miał na twarzy kominiarkę a w dłoni
trzymał pistolet, celował nim w moją stronę.
-Właź
do samochodu.- Powiedział, jego głos wydawał mi się znajomy,
jednakże nie wiedziałam skąd go znam, byłam przestraszona całą
sytuacją. Podjechał jakiś samochód, miał przyciemniane szyby,
nie widziałam kto prowadził. Posłusznie wsiadłam do niego gdy
tylko drzwi się otworzyły. Teraz widziałam kierowcę ale on
również miał kominiarkę. Nie wiedziałam co się dzieje a po
policzkach zaczęły mi spływać łzy. Bałam się, cała historia
sprzed kilku miesięcy zaczęła się powtarzać.
-Czego
chcecie?- Zapytałam gdy odjeżdżaliśmy spod komendy.
-Milcz,
my tu zadajemy pytania.- Powiedział mężczyzna i przystawił mi
pistolet do brzucha.- Jeśli chcesz przeżyć to bądź grzeczna.-
Dodał po chwili. On zabrał mi torebkę gdy tylko mój telefon
zaczął dzwonić. Wyjął go z niej i odebrał.
-Mamy
ją, jeden fałszywy ruch i po niej.- Powiedział i wyjął z niego
baterię i kartę. Rzucił nim na siedzenie pasażera z przodu. Na
dworze było już szaro w sumie zaczęło się już ściemniać. Gdy
dojechaliśmy na miejsce było już ciemno.
-Wysiadaj.-
Powiedział mężczyzna cały czas celując do mnie bronią.
Wykonywałam każde ich polecenie. Zaprowadzili mnie do jakiegoś
budynku, nie wiedziałam co to za miejsce, było ciemno i nie
widziałam zbyt wiele. Szliśmy jakimiś korytarzami. Po chwili
znalazłam się w jakimś pomieszczeniu, wydawało się bardzo duże.
-Siadaj
i czekaj.- Powiedział mężczyzna a ja usiadłam na podłodze.
-Na
co mam czekać?- Zapytałam przestraszona bałam się że mogę tym
pytaniem sobie przeskrobać ale chciałam wiedzieć na co mam czekać.
-Szef
chce z tobą pogadać.- Powiedział mężczyzna. W pomieszczeniu
jednak nie byliśmy sami, oprócz niego było jeszcze kilka osób.
Pilnowali mnie.
-Można
wejść.- Z pomieszczenia obok otworzyły się drzwi i usłyszeliśmy
głos kobiety.
-Wstawaj.-
Powiedział mężczyzna z bronią. Zrobiłam to a on zaprowadził
mnie do pomieszczenia obok. Tam również było kilka osób,
widziałam tylko ich sylwetki, wszyscy mieli na twarzach kominiarki.
Na środku pomieszczenia stało biurko, z jednej strony był fotel na
którym ktoś siedział. Domyślałam się że to ich szef. Po
drugiej stronie biurka było krzesło. Mała lampka na biurku
delikatnie rozświetlała pomieszczenie, zdołałam zauważyć że
ich szef nie ma na twarzy kominiarki. Drzwi zamknęły się z dużym
hukiem.
-Siadaj.-
Powiedział mężczyzna a ja usiadłam na krześle. Zaczęłam
rozglądać się dookoła siebie. Bałam się coraz bardziej.
-Szefie
już jest.- Powiedział i odszedł.
-To
dobrze.- Ponownie usłyszałam znajomy głos. Głos którego nie
byłabym w stanie zapomnieć. Przez chwilę myślałam że to Mikołaj
ale przecież to niemożliwe, ktoś mnie porwał.
-Czego
ode mnie chcecie?- Zapytałam po chwili przerywając ciszę.
-Zadać
Pani kilka pytań.- Powiedział ich szef. Cały czas był odwrócony
tyłem do mnie. Jakaś kobieta, bo tak wnioskuję po sylwetce,
podeszła do niego i dała mu jakieś kartki. Zaczął je
przeglądać.- Sierżant Aleksandra Wysocka?- Zapytał spokojnym
głosem, powoli bałam się coraz mniej.
-Tak.-
Odparłam.
-Czyli
mamy u siebie pieska, no proszę.- Powiedział a ktoś do niego
podszedł i podał mu prawdo podobnie papierosa. Druga osoba podeszła
z jego drugiej strony i podpaliła zapałkę.
-Po
co mnie tu zabraliście? Nie wiecie z kim zadzieracie.- Krzyknęłam
i wstałam z krzesła.
-Siadaj.-
Powiedział mężczyzna, ponownie usiadłam ich szef tylko zaczął
się śmiać.
-Chcę
ci zadać jedno ważne pytanie.- Powiedział szef i podniósł się z
fotela. Zapaliły się światła w pomieszczeniu, bezlitośnie rażąc
mnie po oczach. Zasłoniłam twarz dłońmi. Usłyszałam kroki, ktoś
zbliżał się w moim kierunku. Odsłoniłam więc twarz aby się
przyjrzeć sytuacji. Od razu w oczy rzucił mi się ogromny napis.
Wyjdziesz
za mnie?
W pierwszej chwili nie wiedziałam co jest grane. Zaczęłam się
rozglądać po pomieszczeniu. Zobaczyłam Mikołaja idącego w moim
kierunku, był w garniturze a w dłoni trzymał bukiet czerwonych
róż. Ludzie dookoła mnie po kolei zaczęli zdejmować kominiarki.
Ujrzałam twarze swoich znajomych i rodziny.
-Co
tu się dzieje?- Wstałam z krzesła i przestraszona zapytałam.
-Ola
kochanie wyjdziesz za mnie?- Mikołaj podszedł bliżej i uklęknął.
-Czy
ty oszalałeś? Porwałeś mnie żeby mi się oświadczyć?-
Krzyknęłam na niego, teraz to ja mogłam się nim zabawić.
-Ale,
bo chciałem....
-No
tak odwieczny problem facetów, bo chciałem, bo nie pomyślałem, bo
zapomniałem.- Krzyknęłam. Wszyscy zebrani stali jak wryci i nie
wiedzieli co się dzieje. Mikołaj podniósł się.- Wróć, jeszcze
nie skończyłam mówić.- Krzyknęłam na niego a on z powrotem
ukląkł.
-Ola,
przepraszam.
-Nie
przepraszaj mnie bo ja nie mam zamiaru tego tak zostawić. Ty wiesz
co ja czułam. Myślisz że to było dla mnie miłe, możesz o nas
zapomnieć już nie będę twoja dziewczyną bo mam dość.
-Chyba
nie chcesz powiedzieć że to koniec?
-A
co mam powiedzieć? Może mam ci się rzucić w ramiona i udawać że
nic się nie stało. Mikołaj wiesz jak ja się bałam, ty myślisz
że to miłe zostać porwanym, może tobie by takie coś sprawiło
przyjemność ale nie mi.- Krzyknęłam na niego. Po jego minie
widziałam że zaczynam to wygrywać. Mikołaj totalnie nie wiedział
co się dzieje.
-Ale
kochanie...
-Nie
mów tak do mnie.
-Daj
mi to wyjaśnić.
-Proszę
bardzo masz pięć minut a potem stąd wychodzę i masz mnie zawieść
do domu.
-No
bo ja nie wiedziałem jak mam ci się oświadczyć.
-Inaczej,
no nie wiem Zapała jakoś dał radę Jacek też.
-Ola
no bo to nie miało być tak.
-A
jak, chciałeś mnie może jeszcze bardziej postraszyć. Może trzeba
było mnie związać i zakleić mi usta.
-Ale....
-Nie
mam już tego dość, co ty sobie wyobrażasz?
-Że
mi wybaczysz i będzie tak jak dawniej.
-Nic
nie będzie tak jak dawniej Mikołaj jeszcze to do ciebie nie
dotarło?
-Ale
Ola ja cie kocham nie potrafię bez ciebie żyć.
-To
po cholerę mnie porywałeś? Weź się zastanów zanim zrobisz coś
równie głupiego. Doskonale wiesz co było jak mnie ostatnio
porwali, i jeszcze ta broń wycelowana w moją stronę. Mikołaj ja
myślałam że zaraz zginę.
-Przecież
bym ci tego nie zrobił.
-Ale
ja nie wiedziałam że to ty, skąd mogłam to wiedzieć.- Krzyknęłam
a w pomieszczeniu zapadła grobowa cisza, którą po chwili
postanowiłam przerwać.- Możecie zostawić nas samych?- Poprosiłam
a wszyscy zaczęli wychodzić z tego pomieszczenia. Gdy tylko drzwi
się zamknęły zaczęłam mówić.- Musimy chyba poważnie pogadać.-
Odparłam podchodząc do Mikołaja. Wzięłam do ręki kwiaty które
trzymał i po kolei zaczęłam wyrywać z nich płatki.
-Kocha,
nie kocha, kocha, nie kocha....-Powtarzałam te słowa kilka razy.
-Ola
no pewnie że cię kocham.
-Wstań
Mikołaj, to nie ma sensu.- Powiedziałam a on posłusznie się
podniósł.
-Wiesz
że powinieneś dostać ode mnie na odchodne z liścia?
-Tak
wiem, przepraszam ale ja chcę to naprawić daj mi szansę.- Takiej
skruchy u Białacha jeszcze nigdy nie widziałam, miałam wrażenie
że zaraz się popłacze.
-Wiesz
że to konieć, nic nie będzie takie same, a ja już nie będę
twoją dziewczyną?
-Zdaję
sobie z tego sprawę, ale może da rade to naprawić.
-Milcz
nie pozwoliłam ci mówić.- Krzyknęłam.- Wiesz że słowo
przepraszam nic nie zmieni.
-Wiem.
-Wiesz
że zraniłeś moje uczucia, nie wiem czy mogę ci ufać, porwałeś
mnie. Ja nie wiem do czego jeszcze jesteś zdolny.
-Ola
to się już więcej nie powtórzy.
-No
pewnie że się nie powtórzy, a teraz odwieź mnie do domu.-
Powiedziałam widziałam że Białach jest smutny, ale na razie nie
dam mu tej satysfakcji. Niech troszkę pocierpi. Wyszłam z
pomieszczenia, chwilkę po mnie opuścił je Mikołaj, po minach
widziałam że tego nikt się nie spodziewał. Wsiadłam do samochodu
Mikołaja, teraz przed budynkiem było oświetlenie. Jego samochód
stał na środku wjazdu. Szedł za mną po cichu a ja tylko słyszałam
jak wszyscy go pocieszają. Czułam pewną satysfakcję. Wsiadłam do
auta a po chwili jako kierowca wsiadł Mikołaj. Zapięłam pasy i
odjechaliśmy. W milczeniu pokonaliśmy całą drogę do domu. Udałam
wściekła na Mikołaja i wysiadłam z jego auta trzaskając
drzwiami. Weszłam do domu. Usiadłam na schodach i czekałam aż on
zrobi to samo. Po chwili wszedł, zamknął drzwi i zapalił światło.
Spojrzał się na mnie i zrobił minę skruchy.
-Nie
wierzę jak mogłeś mi to zrobić. Po tym co razem przeszliśmy.
-No
właśnie przeszliśmy razem.- Powiedział.
-Miałeś
tyle okazji żeby mi się oświadczyć a ty wpadłeś na tak durny
pomysł.
-Ale
sama mówiłaś że nie chciała byś żebym ci się na weselu Jacka
oświadczył.
-Skąd
to wiesz?
-Od
Krzyśka.
-Co
za papla z niego ale to nie zmienia faktu że już nigdy nie będę
twoją dziewczyną. Musimy oboje zamknąć ten rozdział.
-Ale
ja nie chcę go zamykać. Zrozum.
-To
po co się oświadczyłeś?
-Bo
chcę żebyś była moją żoną.
-To
jak mam być twoją żoną skory chcesz żebym nie zamykała tego
rozdziału.
-O
czym ty teraz mówisz?
-Nie
mogę być twoją dziewczyną bo się oświadczyłeś.
-No
tak, ale to nie powód żebyśmy się rozstali.
-Mikołaj
ale ja nie mówię o rozstaniu.
-Jak
to?
-Tak
to głuptasie.- Powiedziałam i pocałowałam go.- Tylko nigdy więcej
tak nie rób.- Dodałam i znów go pocałowałam.
-To
znaczy że....
-Tak
zgadzam się Mikołaj, zostanę twoją żoną.- Powiedziałam a
Mikołaj zaczął mnie całować coraz namiętniej. To była piękna
chwila i nie chciałam jej przerywać. Oboje zawędrowaliśmy do
sypialni.